
Re: Dlaczego jesteś chrześcijaninem?
Na początek chciałem wszystkich powitać, bo to mój pierwszy post

Mam 28 lat. Zostałęm wychowany w rodzinie katolickiej, w wieku "nastu" lat wiarę olałem bez głębszego zastanowienia, później trochę się poprawiło by jakieś 2 lata temu popaść w totalną tragedię katolicką, tzn. odrzucić w zasadzie wszystko co się da.
Szukałem we wszystkim dziury w całym. Na każdą kwestię, prawdę itp. związaną z katolicyzmem czy ogólnie chrześcijaństwem musiałem odpowiadać na nie. Zawsze byłem w opozycji. W pewnym momencie stwierdziłem, że po prostu tak muszę robić. Muszę podważać wiarę często od logicznej strony. Zajmowałem się jak wiele osób wyszukiwaniem wszelkiem możliwych punktów zaczepienia, ale gdzieś tam coś tkwiło we mnie na tak mimo wszystko.
Jakieś pół roku temu pod wpływem pewnego wydarzenia, o którym nie chcę mówić doznałem... no nie powiem olśnienia, bo mogę zostać wyśmiany

ale czegoś w rodzaju uczucia pojęcia swoich błędów. W ciągu chwili musiałem uwierzyć, albo odrzucić. I doszedłem do wniosków, które pozbawiły mnie ciężaru tej religijnej agresji wobec wszystkiego i wszystkich z tej dziedziny. Zrozumiałem (pewnie na swój sposób) przynajmniej powierzchownie o co chodzi, dlaczego przez lata uczono mnie tak a nie inaczej a ja to chciałem podwżyć, dlaczego kierować się takimi a nie innymi wartościami.
Doszedłem mniej więcej do wniosku, że nie ma sensu wiecznie mówić "dobra dobra, ale oni mają źle i gdzie był Bóg?" a jedynie trzeba zacząć sie modlić, wierzyć w tego sens, wierzyć że Ja tu i teraz mogę coś zmienić dla siebie, dla innych, dla najbliższych a nie zastanawiać się tylko nad złym losem innych i obarczaniem winą za to Boga.
Przyznam szczerzę, że lżej mi bez tego balastu nienawiści a nigdy bym się o to nie podejrzewał. Od tego momentu, kiedy dałem sobie spokój z takim myśleniem po prostu lepiej mi się żyje, lepiej mi jest patrzeć na świat, mam wrażenie, że lepiej dogaduje się ludźmi i mam jeszcze większe poczucie, że modlitwa mi pomaga, że jest to dla mnie zawsze jakaś furtka ucieczki od rzeczywistości złej lub dobrej - bez znaczenia.... i co najważniejsze - że rozumiem większość z tych wszystkich prawd, do których próbowano mnie przekonać latami. Widzę w tym sens, prawdę szczerą...
To tyle na początek
