Powołanie --- wyrzeczenie, czy odpowiedź na dar miłości?
Autor |
Wiadomość |
Izabela
Dołączył(a): Pn mar 22, 2004 13:08 Posty: 10
|
moim zdaniem nie czestotliwość chodzenia do kościoła decyduje o powołaniu ale to co słyszysz w sercu i decyzja czy chcesz tak realizować swoje zycie. Pytanie o powołanie kieruj bardziej do Boga a jesli czujesz taka potrzebe porozmawiaj o tym z kimś w realu bo przez net mało sie człowieka zna a poza tym ktos kto ma jakis staż realizowania powołania do życia konsekrowanego bedzie ci napewno bardziej pomocny.
Pozdrawiam 
_________________ Iza
|
Śr kwi 07, 2004 13:24 |
|
|
|
 |
iro8
Dołączył(a): Pt kwi 02, 2004 17:51 Posty: 11
|
 DZIEKUJE ZA ODPOWIEDIZ ALE CIEKAWE CO BY KS POWIEDZIAŁ ZNAJDCIE KSIEDZA I NIECH ODPOWIE JESTE CIEKAWY CO ON NAPISZE
POZDRAWIAM I CZEKAM NA ODP IREK IRO8@WP.PL
_________________ POLAŃSKI IRENEUSZ
|
Śr kwi 07, 2004 13:41 |
|
 |
kefas_piotr
Dołączył(a): Śr lut 18, 2004 15:45 Posty: 1883
|
Izabello nie masz racji, pisząc że nie można naprawić drogi którą się raz obrało bo te możliwości się otworzyły. Dla rodzin, kobiet ,mężczyzn,
posługa świecka była i jest, a teraz wchodzi następna możliwość dla mężczyzn żonatych - Diakonat stały, to właśnie ta możliwość służenia Bogu i spełnienie się w służbie Bogu, powiem więcej to cudowne, że po wielu wiekach reaktywowano diakonat w Polsce, przecież wielu pieirwczych uczni Jezusa do diakoni, a teraz .....czekam z niecierpliwością na więcej informacji na ten temat.
A powołanie ..... każdy z nas ma w duszy powołanie do służby, tylko nie każdy umie je z siebie wydobyć.
_________________
"Przejmij mnie dreszczem Twojego Istnienia, dreszczem wiatru w dojrzałych kłosach..."
JP II
|
Wt kwi 13, 2004 13:17 |
|
|
|
 |
Izabela
Dołączył(a): Pn mar 22, 2004 13:08 Posty: 10
|
Kefas zgadzam się z Tobą. Pewnie że można a nawet trzeba odnajdywać możliwości służenia Bogu jak najpełniej zwłaszcza jesli gdzieś w sercu odzywa się tęsknota za tym. Mi chodziło o takie niezdrowe cofanie się w czasie które zamiast cos wnosić to psuje to co jest i co człowiek doswiadcza w danej chwili. Widziałam i doswiadczałam zgubnej drogi rozpamiętywania tego co minęło i przez to niemozliwości odnalezienia swojego powołania w innej słuzbie Bogu. Nie wiem czy mnie rozumiesz ale jak najbardziej jestem za służbą świeckich w Kościele zwłaszcza że sama w tym uczestniczę i uważam że posługa świeckich w dzisiejszych czasach w Kościele jest błogosławieństwem które buduje to co się sypie w naszej pogoni za cywilizacją.
Pozdrawiam 
_________________ Iza
|
Wt kwi 13, 2004 22:08 |
|
 |
pustny kojot
Dołączył(a): Wt sie 10, 2004 9:09 Posty: 32
|
powołanie czyni człowieka obcym wśród najblizszych .
_________________ Nawet najmiejsza kałuża odbija niebo/ pysłowie Litewskie/
|
Cz sie 12, 2004 12:16 |
|
|
|
 |
carolinka
Dołączył(a): Śr sie 04, 2004 14:38 Posty: 45
|
a ja się zgadza z kefasem. Powołanie może być do wielu spraw, na wiele życowych dróg, gdybyśmy wszyscy byli zakonnikami(cami) to ludzkość szybko by z powierzchni ziemi zniknęła
A tak bartdziej serio to myślę, że najważniejsze, żeby odkryć, gdzie jest nasze powołanie i TAM iśc, nie oglądając się za sibie. Bo dla Boga chyba nie ma znaczenia, gdzie jest człowiek, czy w świecie czy w klasztorze, byleby wypełniał Jego wolę. Bo tylko wtedy może on osiągnąć szczęście i poczucie spełnienia.
Pozdrawiam serdecznie!!
_________________ JEZU,UFAM TOBIE!!!
|
N sie 15, 2004 21:52 |
|
 |
Daidoss
Dołączył(a): So cze 12, 2004 6:33 Posty: 171
|
Chcialbym napisac cos jako osoba, ktora wlasnie odczowa w swoim zyciu powolanie do stanu duchownego. Przedemna jeszce rok nauki w LO. Nie wiem co Pan bedzie czynil ze mna przez ten rok. Wiemjedynie, ze gdybym juz skonczyl LO to papiery skladalbym w semunarium.
Te wakacje byly dla mnie czyms niesamowitym. Tak szcegolnie odczowalem obecnosc Boga (kurs "Pawel"), jak i mocy Szatana (modlitwa uwolnienie na kursie "Pawel"). Ale to nie jeden kurs zdecydowal o tym co che robic. Juz wczesniej o tym myslalem i mialem takie pragnienie, kiedy Bog mi mowil, ze mam prowadzic Jego lud. Te wakacje byly poprost takim konkretnym spotakniem sie z nim. Jak i tym kogo postawil na mojej drodze. A postawil bardzo konkretnych ludzi, ksiezy, zakonnikow, siosty zakonne z Miłosierdzia Bozego, ktore maja w sobie tyle powolania i charyzmy.
Czyms nowym byla dla mnie ewangelizacja na przystanku woodstock.
A co do powolania. Wiadomo, ze trzeba zrezygnowac z rzcezy i osob, ktore sa tak piekne na tym swiecie. Ze trzeba zrezygnowac z tak pieknego seksu z kochajaca zona.
Ale nie mysli sie o tym. Bog daje pragnienie i zabiera to wszystko co mogloby nas blokowac.
_________________ ProGóry Team www.progory.pl
|
Pn sie 16, 2004 9:24 |
|
 |
carolinka
Dołączył(a): Śr sie 04, 2004 14:38 Posty: 45
|
Drogi Daidossie(tak to się odmienia:)? ) mam pytanie do Ciebie bardzo konkretne - jak długo dojrzewałeś do podjęcia tej ważnej decyzji, jak wygląda Twoje życie wśród rówieśników teraz? Starasz się zacieśniać przyjaźnie czy wszystkich traktujesz na dystans?
I w ogóle chciałabym się jeszcze dowiedzieć, czy dopuszczasz do siebie możliwość zmiany decyzji? czy po prostu tylko Bóg jest Twą jedyną MIŁOŚCIĄ.
PS. bardzo przepraszam, jeśli to wygląda na atak na Twoją osobę - zapewniam Cię że bardzo się cieszę, że taki ktoś ja Ty (odczuwający powołanie ale nie będący jeszcze w seminarium/klasztorze) odezwał się w tym temacie. Ta sprawa bardzo mi jest bliska i aktualna i chciałabym poznać zdanie takiej osoby jak TY.
PS2. to nie jest 100 pytań do... tylko tak okropnie wygląda - same pytania, nic o mnie, ale ja już wcześniej się wypowiadałam i od tego czasu (wczoraj!) moje zdanie się nie zmieniło.
PS3. będę BARDZO wdzięczna za odp. zapraszam też innych - podobnych do D. żeby się wypowiedzieli w tej kwestii. Z góry dziękuję!
Pozdrawiam wszystkich SERDECZNIE!!
_________________ JEZU,UFAM TOBIE!!!
|
Pn sie 16, 2004 16:34 |
|
 |
Daidoss
Dołączył(a): So cze 12, 2004 6:33 Posty: 171
|
carolinka napisał(a): Drogi Daidossie(tak to się odmienia:)? ) mam pytanie do Ciebie bardzo konkretne - jak długo dojrzewałeś do podjęcia tej ważnej decyzji, jak wygląda Twoje życie wśród rówieśników teraz? Starasz się zacieśniać przyjaźnie czy wszystkich traktujesz na dystans? I w ogóle chciałabym się jeszcze dowiedzieć, czy dopuszczasz do siebie możliwość zmiany decyzji? czy po prostu tylko Bóg jest Twą jedyną MIŁOŚCIĄ.
No czesc carolinko  Jak dlugo dojrzewalem do tej decyzji? Hmm no walsnie, gdybys znala moje swiadectwo przed nawroceniem to mozna by bylo powiedziec, ze moze 3 lata. Tak po krotce zawsze bylem bardzo blisko oltarza bo juz z 9 lat. Ale wtedy tylko bylem tam. Bog na mojej drodze postawil bardzo konkretna osobe, ktora niestety w te wakacje bede musial zegnac bo idzie na dalsze studia doktoratu. Mianowice byl to ksiadz z mojej parafii. Zaprzyjaznielm sie z nim. Za jego namowa wstapolem do wspolnoty Odnowy w Duchu Świetym gdzie juz jestem 2 lata. I tam sie nawrocilem. Moja przemiana byla mozna powiedziec, ze o 180 stopni choc nie mazna powiedziec, ze jestem swiety bo bym sklamal. A wiec moje dojrzewanie do takiej decyzji pewnie bylo przez cale dotychczasowe zycie a najbardziej przez ostanie 3 lata. Gdzie w tym czasie naprawde poznalem Boga. Nie jako osobe, ktora daje mi tylko jakies waruni (dekalog), ktore musze spelniac aby zyskac jego przychylnosc. Ja naprawde doswiadczylem Jego szalonej milosci. Moze to dziwnie zabrzmi ale zakochalem sie w Nim mimo, ze jest facetem tak jak ja  Wlasnie to, ze moge doswiadczac Jego milosci kazdego dnia tak bardzo osobiscie sprawilo chyba, ze chce Mu i temu co juz stworzyl poswiecic reszte mojego zycia. To, ze poznalem wlasnie tego ksiedza, o ktorym juz wspomnialem i to, ze ciagle okrecam sie w ich towarzystwie pewnie mi tez bardzo pomaga. Bo widze jakie jest ich zycie. Nie jest to tak jak opisuje TV. Wiem co oni przezywaja. Za czym tesknia, czego im brakuje. Ale widze jak dziala Bog.
A co do przyjazni...  Hehe co napisac. Nie chce napisac jak w ogloszeniach, ze jestem bardzo wesolym chlopcem z duzym poczuciem humoru... gdybys mnie znala to wiedzialbys co ze mnie za czort  z tymi przyjaciolmi to dlaczego mialbym sie od nich oddalac? Jestem normalnym chlopakiem. Moja najwieksza przyjaciolka jest dziewczyna i z nia przebywam najczesciej z nia spedzam najwiecej czasu. Ona zna moje plany na przyszlosc, ja wiem co jej sie marzy. Ze znajomymi lubie czesto wyskoczyc na piwko, czy zrobic jakos imprezke w domu i bawic sie do rana przy Reggae polskim czy czyms skocznym.
Czy topuszcam mozliwosc? Owszem, moze sie tak zdazyc, ze nie pojde tam gdzie bardzo bym juz chcial byc. Kwestia zaufania Bogu i czekania na to az objawi swoj wspanialy plan jaki ma dla mnie.
_________________ ProGóry Team www.progory.pl
|
Pn sie 16, 2004 20:53 |
|
 |
carolinka
Dołączył(a): Śr sie 04, 2004 14:38 Posty: 45
|
Drogi Daidossie!
Bardzo dziękuję za bardzo wyczerpującą odp. przerosła ona moje oczekiwania nawet:)
Wiesz moje wątpliwości ewentualne - tj. jak pisałam o tych przyjaźniach np. dotyczyły tego, czy po prostu już teraz starasz się jakby trochę od tego świata odizolować. Nie chodzi mi o jakieś przesiadywanie w Koósciele, rozmyślania, dni ciszy, ale właśnie o ludzi. Bo piszesz o jakiejś dziewczynie i... o tym, że "coś jej się marzy", mimo że zna Twoje plany i.. co? tak łatwo jest Wam utrzymać przyjacielskie stosunki, nie ma wiecznego problemu mijania się w oczekiwaniach. Ty mówisz braty- siostra a ona chce czegoś innego?
Bo z kumplami to pewnie takowych kłopotow nie masz.. oj, niełatwe jest chyba życie człowieka, który zdecydował się oddać Bogu, zanim nie podejmie ostatecznej decyzji, co?
POZDRAWIAM SERDECZNIE!!(i nie ukrywam, że znów liczę na Twoją odp.  !) 
_________________ JEZU,UFAM TOBIE!!!
|
Pn sie 16, 2004 21:28 |
|
 |
Daidoss
Dołączył(a): So cze 12, 2004 6:33 Posty: 171
|
Hallooooooooooooooooo
To o czym napisalem o mojej przyjaciolce i o jej marzeniach to chodzilo mi, ze znam jej palny na studia co chce potem robic  i ona wie co ja chce robic. Pomagamy soebie nawzajem. Bo bez problemu moge jej powiedziec, ze ja kocham, tak jak ona mi to mowi. Ale to jest milosc nie tyle przyjaclelska jak milosc pomiedzi bratem a siostra.
Nie staram sie odizolowywac od swiata. Nie mam takiego charakteru, aby byc w samotnosci. Mnie musi byc wszedzi pelno. Nie umiem sie skupic w jednym miejscu. Kiedy jest wiecej osob to lubie tak naskakiwac raz do jednej i do drugiej. Nie lubie siedziec sam. No chyba, ze przykapie, jak siedze na necie albo jak robie moja strone www.
Pozdrawiam i do uslyszenia.
_________________ ProGóry Team www.progory.pl
|
Wt sie 17, 2004 7:36 |
|
 |
carolinka
Dołączył(a): Śr sie 04, 2004 14:38 Posty: 45
|
Moje wątpliwości zostały rozwiane;) To fajnie, że masz taką osobę. Właściwie to może być nawet temat na nowy wątek, ale to już innym razem.
Ja kiedyś stałam na takim rozdrożu że nie wiedziałam absolutnie NIC! nie wiedziałam, czy mam iść drogą zakonną czy czekać na Osobę, którą Bóg mi wskaże. To był trudny czas, wszędzie czułam się obco. Nie mówię wcale że znalazłam już swoje miejsce na ziemi, ale doświadczenia, które stały się moim udziałem (te wewnętrzne i takie różne sytuacje, które niesie życie) pozwoliły obrać jakiś kierunek. Mam nadzieję (tak czuję) że zgodny z Bożą Wolą. Ale jak wiadomo wszystko się jeszcze zdarzyć może. w końcu młoda jeszcze jestem
Jak poczuję wenę, to jeszcze o tym napiszę. Na razie mnie opuściła:)...
Mam problemy z połączeniem się z Twoją stroną, Daidossie, ale mam nadzieję że cierpliwość zostanie nagrodzona.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!!
_________________ JEZU,UFAM TOBIE!!!
|
Wt sie 17, 2004 16:15 |
|
 |
kefas_piotr
Dołączył(a): Śr lut 18, 2004 15:45 Posty: 1883
|
Dominik Kustra tak pisze o powołaniu
Historia każdego powołania kapłańskiego, podobnie zresztą jak każdego powołania chrześcijańskiego, jest historią niewymownego dialogu między Bogiem a człowiekiem.
Pomiędzy miłością Boga, który nas wzywa, a wolnością człowieka, który mu odpowiada. Te dwa elementy powołania, dar Boga i wolność człowieka są pięknie i wyraziście ukazane w kilku zaledwie słowach z Ewangelii św. Marka o powołaniu Dwunastu: "Potem (Jezus) wszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do niego" (Mk 3,13). Wolna decyzja Jezusa, i z drugiej Dwunastu, ich pójście za Jezusem. Jest to wzór i element każdego powołania: proroków, apostołów, kapłanów, zakonników, wiernych świeckich, każdego człowieka.
Każdy człowiek przez sakrament Chrztu św. staje się powołany do świętości. To powołanie jest skierowane do wszystkich i dlatego nazywamy je powołaniem powszechnym. Jednak, aby to powołanie zrealizować można poruszać się wieloma drogami, które w efekcie prowadzą do tego samego celu. Każda z tych dróg jest niepowtarzalna, jakoby wybrana dla poszczególnej jednostki.
Powołanie jest zatem zawsze wezwaniem, by być szczęśliwym, nawet poprzez krzyż, ponieważ jest on znakiem prawdziwej miłości. Powołanie jest Bożym wezwaniem do wszystkich ludzi i do człowieka w całości. Powołanie jest zaproszeniem do ofiarowania swego życia. Powołanie, to odkrycie woli Bożej dla nas tu i teraz. Powołanie to przyjaźń z Kimś, dar jedyny w swym rodzaju i nowy, dar, który otrzymujemy.
_________________
"Przejmij mnie dreszczem Twojego Istnienia, dreszczem wiatru w dojrzałych kłosach..."
JP II
|
Wt mar 22, 2005 0:17 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Drogi Kefasie.
Nie zgadzam sie ze stawianiam, powolania na lekarza, czy nauczyciela razem z powolaniem do malzenstwa. Kaplanstwo, zakon, lub inna forma zycia w celibacie dla Kosciola i malzenstwo to dwa powolania rownolegle.
Powolanie do bycia lekarzem czy nauczycielem to sprawa bardziej wtorna, moze ja wykonywac zarowno osoba swiecka jak koncekrowana.
Ale najwazniejsze nasze powlanie to bycie chrzescianami, rezsta to tylko sposob przezywania swojej milosci do Boga i do innych ludzi.
Jako takie zawsze sa zwiazane z pewnym, lub calkowitym wyrzeczeniem siebie. Malzonkowie przeciez tez musza czesto rezygnowac z siebie z milosci do wspolmalzonki/a.
Co do chybionych powolan, to do momentu slubu, slubow czy swiecen, wszystko sie moze zmienic i warto zadac sobie pytanie czy to na pewno droga, ktora wybral mi Ojciec.
Natomiast kilkuletnie doswiadczenie bycia w seminarium czy klasztorze doskonale przygotowuje do malzenstwa, tak jak chrzesciankie narzeczenstwo doskonale przygotowuje do kaplanstwa, lub zycia w zakonie. Czesto nie jest to wtedy chybione powolanie, tylko Bog Ojciec przygotowywal dana osobe do jakies poslugi przez "powolanie przeciwne" (nie wiem jak to lepiej nazwac). Jest to wiec wtedy czescia drogi zyciowej jaka Milosc dla nas przewidziala.
|
Śr mar 23, 2005 1:23 |
|
 |
kefas_piotr
Dołączył(a): Śr lut 18, 2004 15:45 Posty: 1883
|
Powiem jeszcze coś na temat powołania...
powołanie to ból, niepewność, radość, miłość, a więc wszystkie emocje które są możliwe do odczucia, chcesz i jednocześnie się boisz że nie podołasz , pragniesz tego i czekasz na to, a jednocześnie nie wiesz jak to przyjąc , targają tobą uczucia tak diametralnie różne...
Podobno to normalne, ponoć jeśli ktoś nie odczuwa huśtawki uczuć to, nie wie co nim targa, miota i nie czuje powołania... nie wiem ale w sumie to piękne, czuć coś co cię ciągnie ku powołaniu... ku czemuś czego chcesz 
_________________
"Przejmij mnie dreszczem Twojego Istnienia, dreszczem wiatru w dojrzałych kłosach..."
JP II
|
Wt mar 29, 2005 18:50 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|