Autor |
Wiadomość |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Hmmm
Z czasem dawanym innym jest gorzej niż z darem materialnym. Rzeczy zawsze można oddać wtedy, gdy wymienia się na nowe i są zbędne. Jeśli będziesz chciał oddawać czas tylko wtedy, gdy go zbywa, to nigdy ci zbywać nie będzie. Nawet jeśli będziesz bezrobotny...
Natomiast jeśli dajesz swój czas, to w pewnych granicach doba się wydłuża
Do wszystkich mówiących o opiece nad rodzicami, której nie neguję: Czy jedyne dziecko może np. wyemigrować, z całą rodziną? Czy może za małżonkiem wyjechać do innego miasta? Czy jest własnością swoich rodziców i ma planować swoje życie dla nich?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
N sty 20, 2008 10:10 |
|
|
|
 |
nomines
Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17 Posty: 1233 Lokalizacja: Nowy Sącz
|
Chodzi mi o to, że z reguły mam taki nawał obowiązków, że po prostu nie wiem kiedy skończył się poniedziałek a już jest piątek. Ja swojego czasu nie daję innym "bo mi zbywa" ale dlatego, że taki mam już sposób bycia i nie żałuję czasu nikomu ani niczemu. Co do części o opiece nad rodzicami: mam dokładnie takie samo podejście do tej sprawy- zawsze przecież może być tak, że rodzice zostaną sami, będę mieli te upragnione wnuki ale co z tego kiedy ja z rodziną możemy mieszkać setki kilometrów dalej - nie da się być małżeństwem przez telefon żeby jedno mieszkało np w Sopocie a drugie w Zakopanem a każde ze swoimi rodzicami. Rodzicom zawsze ciężko jest rozstać się ze swoimi pociechami - nawet gdy mają już po więcej jak 18 lat i każde idzie w swoją stronę. A z kolei mnie każdy dzień utwierdza w moim powołaniu do kapłaństwa.
Serdecznie pozdrawiam
_________________ "Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach." Zenon Ziółkowski
http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)
|
N sty 20, 2008 13:01 |
|
 |
Rojza Genendel
Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46 Posty: 2030
|
jo_tka napisał(a): Do wszystkich mówiących o opiece nad rodzicami, której nie neguję: Czy jedyne dziecko może np. wyemigrować, z całą rodziną? Czy może za małżonkiem wyjechać do innego miasta? Czy jest własnością swoich rodziców i ma planować swoje życie dla nich?
Jasne że może. Może też wstąpić do Legii Cudzoziemskiej, wyjechać do Indii dla odnalezienia sensu życia i wskoczyć do wulkanu. Tylko że niektórzy ludzie mają coś takiego jak elementarne poczucie przyzwoitości.
_________________ Jestem panteistką. "Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną." (Carl Sagan)
|
N sty 20, 2008 13:16 |
|
|
|
 |
Pius_Ł
Dołączył(a): N sty 20, 2008 20:33 Posty: 2
|
Witaj drogi opacie_90. Piszesz, że jesteś jedynakiem. Po Twoich wypowiedziach widzę, że to, co czujesz nie jest zwykłym zainteresowaniem Kościołem. Dowiedzieliśmy się także, że Twoja Mama (pozdrów ją serdecznie) złożyła ślubowanie Maryi. Widać, że Chrystus ciągnie Cię do ołarza, do służby. I jeśli Twoja Matka obiecała Maryi, że nie będzie protestować, nie będzie Cię odciągać od służenia Kościołowi i Bogu, to musi to zrobić. Nie wolno jej złamać tego ślubu.
A rodzicom możesz zawsze pomóc. Jako, że będziesz dostawał pensję, zapewnisz sobie pieniądze do końca życia. Bo mniemam, że jeśli zostaniesz kapłanem, to będziesz nim do końca życia. Zawsze możesz pomodlić się za nich, zaproponować pomoc materialną. I będziesz mógł ich odwiedzać, gdy tylko będziesz miał wolną chwilę.
Nie wahaj się podać ręki Chrystusowi. Zaufaj mu. Owszem, Twoi Rodzice z pewnością będą zawiedzeni tym, że nie będą mieć wnuków, skoro jesteś jedynakiem. Ale będą dumni, bo ich syn będzie służył Bogu. A czy można wymarzyć sobie coś lepszego dla dziecka, niż ten zawód?
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę, abyś dokonał właściwego wyboru. A skoro kochasz Jezusa i czujesz, że chcesz być kapłanem, to wybierz tę drogę, podaj rękę Panu. Czeka Cię wiele trdnych chwil, ale wspaniałych chwil! Bo cóż może być piękniejszego, niż służenie Bogu?
Pozdrawia Was Pius_Ł i życzy wszystkim miłego tygodnia, aby był przeżyty razem z Bogiem, w Bogu i z wolą Boga.
_________________ Pius_Ł
|
Pn sty 21, 2008 18:29 |
|
 |
nomines
Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17 Posty: 1233 Lokalizacja: Nowy Sącz
|
Witajcie!
Droga Rojzo Genendel: czy aby nie przesadzasz? Ciekawe czy Ty jesteś pokornym cielątkiem bez swojego zdania i zawsze działasz jak Ci każą inni.
Drogi Piusie_Ł! Kościół jest mi bliski odkąd sięgam pamięcią. Jako małe dziecko nie miałem w zwyczaju opuszczać procesji na Boże Ciało, później zostałem ministrantem i lektorem... i tak to się już ciągnie. Kościół nie jest dla mnie niczym egzotycznym a wręcz przeciwnie: jest istotną częścią mojego życia bez której czuję się nieswojo. Ledwie raz świadomie opuściłem mszę niedzielną (kilka lat temu z powodu ważnego wyjazdu) i czułem się bardzo nieswojo. Do Kościoła mnie ciągnie i już. Próbowałem z tym walczyć (może rok temu) i inaczej układałem sobie świat... Nie dało się: kościół i już.
Bardzo chcę być kapłanem! Nie dla pieniędzy, nie dla dowartościowania samego siebie, nie na złość ludziom - po prostu swoje życie widzę tylko przez pryzmat kapłaństwa. Jak już wspomniałem - żal mi tylko rodziców. Mam jednak pełną świadomość że nigdy - przenigdy nie zostawię ich samymi a i kapłaństwo i rodziców da się pogodzić. Jeśli Bóg z nami- któż przeciwko nam?
Dziękuję za pozdrowienia dla Mamy! W imieniu własnym i Jej przesyłam serdeczne, gorące, chrześcijańskie pozdrowienia. Szczęść Boże!
_________________ "Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach." Zenon Ziółkowski
http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)
|
Pn sty 21, 2008 19:19 |
|
|
|
 |
Rojza Genendel
Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46 Posty: 2030
|
opat_90 napisał(a): Droga Rojzo Genendel: czy aby nie przesadzasz? Ciekawe czy Ty jesteś pokornym cielątkiem bez swojego zdania i zawsze działasz jak Ci każą inni.
Możliwe że przesadzam. Jakkolwiek uważam więzy rodzinne za sprawę bardzo ważną i mam silne poczucie obowiązku.
Nikt mi niczego nie nakazuje. Ot, po prostu mam w sobie ten trybunał wewnętrzny nazywany sumieniem i swoje własne subiektywne poczucie co należy robić a czego nie.
Sama jestem jedynaczką, zaś mój narzeczony ma rodzeństwo. Ponieważ pochodzimy z różnych części Polski należałoby wybrać miejsce gdzie uwijemy nasze gniazdko  Cóż, nie będzie to ani jego miejscowość, ani zagranica, i żadne inne miejsce jak tylko moje miasto. Nie czuję się tym w żaden sposób ograniczana ani prowadzona na sznurku jak cielątko... a z racji płci wieku to zresztą dojrzała jałówka 
_________________ Jestem panteistką. "Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną." (Carl Sagan)
|
Pn sty 21, 2008 19:58 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Rojza Genendel napisał(a): Możliwe że przesadzam. Jakkolwiek uważam więzy rodzinne za sprawę bardzo ważną i mam silne poczucie obowiązku. Czy w związku z takim postawieniem sprawy uważasz także, że jedynak nie powinien brać pod uwagę zawodów: górnik, pilot, policjant, strażak, żołnierz... bo może przecież zginąć i jego rodzice nie będą mieli opieki na starość? Nie powinien się też wspinać po górach, skakać ze spadochronem i uprawiać różnych inych ekstremalnych sportów...
A może dorastający jedynak stojący przed życiowym wyborem powinien namówić rodziców na zaadoptowanie tak z dwojga dzieci na wszelki wypadek?
|
Wt sty 22, 2008 8:47 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
to ksiądz dostaje pensje??
|
Wt sty 22, 2008 11:02 |
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
Opacie
Sam nie jesteś w stanie przewidzieć tego, co się stanie w przyszłości. Mój Tata był jedynakiem, całe życie miał świadomość, że będzie się musiał zajmować swoim ojcem. Dziadek pokładał w nim całą nadzieję na starość, całkowicie go od siebie uzależnił. I co? Właśnie wtedy, kiedy opieka naprawdę zaczęła być potrzebna, Tata niespodziewanie zmarł. Nagła choroba całkiem zdrowego człowieka, tydzień walki o życie i po sprawie. Obyło się bez niebezpiecznych zawodów [wirus komputerowy to nie był  ] i sportów ekstremalnych [no, na nartach to trochę rzeczywiście szalał]. Mimo tego, że Tata całe życie podporządkował starości dziadka, dziadek w krytycznym momencie został bez niego. Ale równie dobrze mogło być odwrotnie - to dziadek mógł umrzeć zanim zaczął potrzebować opieki [tak było z babcią]. Możliwych scenariuszy jest mnóstwo...
Nie przewidzisz. Możesz za to zaufać  Pójście za głosem powołania to nie wybór zawodu. Decydując się na odpowiedź Bogu i idąc do seminarium wierzysz, że On ma plan dla Ciebie i Twojej rodziny. Chyba wie, co robi, dając Ci takie powołanie, prawda? 
_________________ Czuwaj i módl się bezustannie, a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie. Nie ma piękniejszego zadania, które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia, niż kontemplacja. P. M. Delfieux
|
Wt sty 22, 2008 15:05 |
|
 |
nomines
Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17 Posty: 1233 Lokalizacja: Nowy Sącz
|
Oto właśnie mi chodzi: nie da się zaplanować przyszłości w szczegółowym planie - wszystko zawsze może się zmienić a Bóg i tak zrobi swoje.
Z drugiej strony gdyby żyć podejściem "uważaj bo musisz przeżyć rodziców a wcześniej masz się nimi opiekować" to równie dobrze można wcale nie wychodzić z domu żeby się nie daj Boże coś nie stało. De facto : nie idź w góry wyższe niż 10 metrów (najlepiej wcale nie chodź w góry), po ulicy chodź zawsze daleko od krawężnika (najlepiej chodź wszelkimi możliwymi opłotkami), nie noś przy sobie zapałek (bo nie daj Boże stanie Ci się krzywda) itd. Ludzie! Jedynak jest normalnym człowiekiem i nie jest nigdzie napisane że musi go omijać wszelkie nieszczęście! Nie obchodźcie się z jedynakami jak ze śmierdzącym jajkiem bo przecież jesteśmy z dokładnie tej samej gliny. Na litość Boską!
Z toku myślowego niektórych na forum wynika, że posługa kapłańska dla jedynaka nie jest stworzona a mogą z niej korzystać tylko mężczyźni mający co najmniej jednego brata lub siostrę. Nie rozumiem niektórych ludzi: przecież kapłaństwo to nie zawód podwyższonego ryzyka bo gdyby tak było to księży można by liczyć na palcach - są bardziej niebezpieczne zawody i jakoś nikt nie protestuje kiedy np jedyny syn zostaje lekarzem i wyjeżdża na tereny objęte wojną (skrajny przypadek). Niedawno jeden mój znajomy powiedział mi, że w jego parafii odbył się pogrzeb 23-letniego chłopaka, który przegrał z rakiem. W sumie nic niezwykłego - choroba nie wybiera- ale gość był jedynakiem i wielką nadzieją rodziców. To jest tragedia bo rodzice nie mogą mieć kolejnego dziecka a tamto już nie wróci [*]. Zamierzam być kapłanem i będę nim bez względu na opinię otoczenia i protesty rodziców - to jest moja przyszłość i moje marzenia a rodzice (przy całym szacunku dla nich) marzyli o małżeństwie i dziecku - dostali je. Teraz kolej na moje marzenia i spełnianie mojego powołania.
Pozdrawiam
_________________ "Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach." Zenon Ziółkowski
http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)
|
Wt sty 22, 2008 19:59 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
mam znajomego księdza, który jest jedynakiem  w niczym mu to nie przeszkadza 
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
Wt sty 22, 2008 20:10 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
opat_90 napisał(a): Nie rozumiem niektórych ludzi
Nie, opacie. To oni nie rozumieją Ciebie. Nie da się dyskutować o powołaniu i pójściu za głosem Boga nie wierząc w tego Boga. Tylko Ty możesz zdecydować co zrobisz ze swoim życiem, ale staraj sie nie sugerować głosami osób niewierzących. Jesli nawet pojawia się w nich to co moglibyśmy nazwać zdrowym rozsądkiem czy myśleniem przyszłościowym, to brakuje tego co najwazniejsze: zaufania Bogu.
|
Wt sty 22, 2008 20:12 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Zamierzam być kapłanem i będę nim bez względu na opinię otoczenia i protesty rodziców - to jest moja przyszłość i moje marzenia a rodzice (przy całym szacunku dla nich) marzyli o małżeństwie i dziecku - dostali je. Teraz kolej na moje marzenia i spełnianie mojego powołania.
Odnoszę wrażenie, że przemawia przez Ciebie niesamowity egoizm. Chcesz być księdzem, bo chcesz uszczęśliwić siebie, chcesz się spełniać, itd, itp. Ale jak proponuję Ci wolontariat, popracowanie dla innych, zobaczenie jak to wygląda chociażby w hospicjum, domu dziecka, czy innym miejscu, gdzie możesz pomóc innym, gdzie jest potrzebna każda wolna para rąk to nie, bo nie masz czasu, bo doba ma 24 godziny, bo to bo tamto. Pewnie musisz się uczyć, potem jesteś zmęczony, weekendy też pewnie nie są do tego odpowiednie. Jeżeli już teraz masz takie podejście, że wszystko jest ważniejsze od pomocy ludziom, którzy naprawdę jej potrzebują, to zastanów się jakim księdzem będziesz? Ksiądz to posługa ludziom, a w tobie chęci jakoś nie widać. Jest tylko w tobie potężna chęć zaspokojenia swoich pragnień i bycia szczęśliwym. Ale to jest niestety czysty egoizm a nie powołanie...
Tu nie chodzi o to, czy jesteś jedynakiem czy nie. Tu chodzi o to, byś chciał robić coś dla innych bez względu na wszystko. Bóg nie potrzebuje księży po to by siedzieli na plebani i raz na rok chodzili po kolędzie. Bóg potrzebuje księży, by służyli ludziom, by pomagali tym, którzy tego potrzebują. Mówisz o zaufaniu Bogu, to zaufaj mu, że jeżeli poświęcisz czas innym, to nie obróci się to przeciwko Tobie.
|
Wt sty 22, 2008 20:21 |
|
 |
Pius_Ł
Dołączył(a): N sty 20, 2008 20:33 Posty: 2
|
 Drogi Opacie_90!
Idź za głosem serca. Nieważne, czy jesteś jedynakiem czy nie - Bożego nakazu nie wolno zlekceważyć. Jeśli chcesz zostać księdzem, to nim zostań. A rodzicom opiekę możesz zawsze załatwić - módl się za nich, pomagaj, kiedy tylko możesz. I zaufaj Panu!
____________________________________
Dwie rzeczy są nieskończenie wielkie - głupota ludzka i Boże miłosierdzie.
_________________ Pius_Ł
|
Wt sty 22, 2008 20:51 |
|
 |
nomines
Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17 Posty: 1233 Lokalizacja: Nowy Sącz
|
Rito! jak każdy człowiek chcę spełniać swoje marzenia - a z reguły marzenia są połączone z powołaniem do konkretnego celu. Nie znasz mnie i nie wiesz jaki jest mój tryb dnia i ile tak na prawdę mam obowiązków a i ja się z nich na forum spowiadać nie zamierzam. Uwierz mi, że nie jestem egoistą zapatrzonym w czubek własnego nosa bo nie robię niczego dla siebie a wszelkie moje działania mają konkretny cel i są wykonywane z reguły w otoczeniu ludzi. Moja postawa nie jest egoistyczna - po prostu chcę realizować swoje powołanie i to nie moja wina że jestem jedynakiem a ludzie rzucają mi kłody pod nogi. Mogę się pochwalić niemałym szacunkiem moich przełożonych i otoczenia lecz nie rozumiem dlaczego mam stale robić wszystko na ich kopyto. Nie znamy się i zapewne się nie poznamy dlatego też ciężko Ci będzie mnie zrozumieć. Moja znajoma była w wolontariacie lecz zrezygnowała tylko dlatego, że brakowało jej czasu a skupiła się wyłącznie na nauce - ja prócz nauki mam szereg innych obowiązków i dlatego właśnie nie mogę sobie pozwolić na kolejny bo czasem już przy tych brakuje mi sił.
Myślcie sobie co chcecie - ale czy któreś z Was porzuciłoby swoje plany i marzenia tylko dlatego, że nie odpowiadają one innym ludziom? Wątpię. Bóg ma wobec każdego inne plany i każdemu zleca inne zadania - kogoś pokierował do wolontariatu, mnie pokierował do innych obowiązków (niekoniecznie kościelnych). Każdy musi budować świat z innych cegieł bo dopiero wtedy będzie piękny.
_________________ "Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach." Zenon Ziółkowski
http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)
|
Wt sty 22, 2008 20:55 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|