Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 17, 2025 23:20



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 20 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Modlitwa o powołania.. 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz cze 05, 2008 19:48
Posty: 4
Post Modlitwa o powołania..
Szczęść Boże.
Mam 18 lat i nie wiem co będę robić po liceum. Chciałbym pójść do seminarium duchownego, jednak jest to bardzo ciężka i trudna droga, nie jestem na to przygotowany, jestem za słaby :( Chciałbym Was prosić o modlitwę w mojej intencji, abym dobrze wybrał, abym wybrał to, czego oczekuje ode mnie Pan Bóg, czy to będzie kapłaństwo, czy inna droga.
I zachęcam wszystkich do odpowiedzi na ten temat, jestem otwarty na rozmowy... pozdrawiam Marcin :)


Cz cze 05, 2008 23:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
Witaj :) ja także mam 18 lat i także chciałbym iść do seminarium. Dam Ci dobrą radę: patrz na znaki jakie stawia przed Tobą Bóg.

Pozdrawiam

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


Pt cze 06, 2008 13:22
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 18, 2007 0:01
Posty: 10
Post 
Ja też miałem ogromne pragnienie żeby podążać drogą kapłaństwa Niestety obawy i brak odwagi spowodował że poszedłem na inną uczelnie. Powiem Ci szczerze wiele osiągnąłem Mam dziewczynę przyjaciół sukcesy na uczelni w pracy Mam kasę dobrze się bawię i ogólnie mam wszystko co zawsze pragnąłem Ale straciłem to co najpiękniejsze ja nie jestem szcześliwy owszem mam w życiu radości ale mam do siebie ogromny żal że wtedy gdy powinienem okazać odwagę okazałem zwątpienie Ja Cię nie namawiam abyś poszedł do seminarium bo to powinna być tylko i wyłącznie Twoja decyzja ale jeśli czujesz obawy a to normalne i chcesz znać opinie człowieka który zwątpił to powiem Ci że gdybym mógł cofnąć czas to poszedł bym drogą kapłańską Powołanie to dar którego nie powinno się marnować Ja go zmarnowałem nie byłem gotowy go przyjąć... Dziś żałuje i choć nie czuje bym został potępiony przez Boga to sam w pewnym stopniu się potępiam... Żyje z piętnem człowieka który zawiódł Boga i przede wszystkim siebie samego a to nie jest życie człowieka szczęśliwego...


Pt cze 06, 2008 17:02
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 18, 2007 0:01
Posty: 10
Post 
viewtopic.php?t=11291

Kiedyś wypowiadałem się na tym forum w tym temacie... Wtedy byłem innym człowiekiem... lepszym... Chcesz możesz przeczytać czułem i jak to się zmieniło gdy zrezygnowałęm


Pt cze 06, 2008 17:05
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
KonradMC napisał(a):
Taka wielka moc która wznosiła mnie ponad innych abym mógł stać sie ich sługą i pomocnikiem

Piękne słowa...

Konradzie, jedna osoba kiedyś powiedziała mi tak:
Cytuj:
Nawet jeśli zrezygnujesz z seminarium to kiedyś za jakieś 30 lat będziesz mógł z odwagą spojrzeć w lustro i powiedzieć: "już wiesz, że to nie było dla ciebie". W innym wypadku za 30 lat poczujesz pustkę że choćby nie spróbowałeś czegoś, co czułeś w sercu

Czy zrobiłeś dobrze - ocenisz się kiedyś sam. Miej jednak świadomość, że "niezbadane są ścieżki Boga" :)

Pozdrawiam

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


Pt cze 06, 2008 17:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
Konrad :)

Do seminarium można wstąpić nie tylko bezpośrednio po maturze. Mnóstwo osób wstępuje w czasie studiów czy po nich. U mnie w parafii jest ksiądz, który wstąpił w wieku 33 lat - i jest rewelacyjnym kapłanem, pełnym mądrości życiowej i takiego pokoju wypływającego z tego, że wie, czego chce :)

Nie mówię, żebyś rzucał wszystko i biegł składać papiery tylko dlatego, że czujesz pustkę. Ale ta pustka mimo wszystko o czymś świadczy. Masz Ty kierownika duchowego? Jak nie masz, to ja bym na Twoim miejscu poszukała; skoro studiujesz, nie powinno być problemu, bo w miastach akademickich na ogół jest gdzie szukać. A może i w Twojej parafii :) Myślę, że koniecznie potrzebujesz takiej osoby, bo co by nie było Twoim powołaniem, trzeba to rozeznać i wybrać z pokojem w sercu. A tego Ci chyba teraz bardzo brak, prawda?

Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo radości z odkrywania woli Bożej :)

_________________
Czuwaj i módl się bezustannie,
a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie.
Nie ma piękniejszego zadania,
które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia,
niż kontemplacja.

P. M. Delfieux


Pt cze 06, 2008 19:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 05, 2008 19:48
Posty: 4
Post :)
KonradMC przecież nie wszystko stracone prawda? Jesli masz dziewczyne, a czujesz powołanie to po studiach można wstąpić- to zawsze można, a jesli po maturze nie szedłes do WSD to widocznie tak chciał sam Bóg.
Pozdrawiam wszystkich :)


Pt cze 06, 2008 20:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 05, 2008 19:48
Posty: 4
Post Trudne chwile...
Ja właśnie miałem taki problem, z którym chciałbym się z Wami, moi przyjaciele podzielic. Mianowicie: Jakiś czas temu kontakty z pewną koleżanką się rozwijały, było ok, znajomość super, wszystko szło w stronę przyjaźni. Ona wiedziała co ja chcę robić w życiu, wiedziała, że chcę zostać księdzem. Pewnego razu doszło do tego, że się pocałowaliśmy (żałuje tego, ale wtedy o tym niestety nie myślałem). Po kilku dniach ona napisała do mnie, że dawno chciała mi to powiedzieć, powiedziała, że mnie kocha. I co wtedy zrobiłem? Oczywiście, że nie potrafiłem jej odrzucić. Ona wiedziała, że między nami i tak nic nie będzie, a ja po prostu drogą przyjaźni chciałem aby to uczucie zanikło i wszystko było ok, jak przyjaźń. Niestety tak to chyba musiało być ;/, że coraz mniej się do siebie odzywaliśmy. Pewnego razu ona chciała się ze mną spotkać, poszliśmy pogadać, powiedziała mi, że chce koleżeństwa, aby było po prostu ok, abym po prostu był. Powiedziałem ok. Ale niestety tak nie było, nie było ok. Kolejne dnia mijały, kontakt się psuł, prawie wcale nie gadalismy, az pewnego dnia ona napisała do mnie, że nasza znajomość nie ma sensu, że jeśli mamy tak gadać, niegadając to lepiej aby nie było w ogole nic. Napisała też, że nic nie chce, że nic między nami nie jest i nie będzie, totalne 0 ;/. Bardzo ciężko to przeżyłem, ona pewnie też, ale myslę, że mimo wszystko, jeśli ona tak chce to ok. W końcu ważne jest to, co czuje drugi człowiek, aby jej żyło sie spokojnie. I powiedzcie mi co mam robić w takim momencie?
Rozmawiałem na modlitwie z Bogiem, jemu to powierzyłem, powierzam mu całkowicie całe moje życie i jestem Mu bardzo wdzięczny za to, że jest blisko mnie i pomaga mi w trudnych chwilach. Moj najlepszy kolega, z którym na ten temat rozmawiałem, powiedział, że mam sobie ją odpuścić, że moja wina to nie jest.
Trudne zycie, ale poprzez te doświadczenia człowiek więcej dowiaduje się o życiu, nieprawda? Doradźcie mi w tej sprawie, z góry dziękuję wszystkim. I proszę o modlitwę i zapewniam ją z mojej strony:)


Pt cze 06, 2008 22:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
Co masz robić? Nie żałuj tamtego pocałunku bo na stare lata nie będziesz zrzędził że nigdy nie poznałeś smaku ust kobiety :)

Wiesz co ja byłem kilkakrotnie zakochany- raz całkiem poważnie i miało to uczucie szanse zaistnienia... ale wszystko się posypało. Teraz wiem, że to nie dla mnie i nawet na siłę nie próbuję szukać sobie dziewczyny (może to dziwnie zabrzmi ale wiem o jednej dziewczynie która się we mnie kocha na zabój ale ja udaję że nic nie widzę :) ). Czy robię źle? Nazwijmy to tak: życie jest zbyt krótkie aby je marnować na coś, co nie ma racji bytu. Nie chciałbym po prostu marnować życia tej dziewczynie bo jakby to wyglądało: chodzimy ze sobą, wszystko jest cacy a ja nic jej nie mówię o moim postanowieniu wstąpienia do WSD; któregoś pięknego dnia mówię "wiesz co sorry ale idę do WSD". Bądźmy poważni- nie chcę traktować dziewczyny jako przerywnika pomiędzy nauką a seminarium bo to by było nie w porządku wobec niej.

Zamierzam wstąpić do seminarium nie dlatego że nie widzę innego sensu życia - ależ ja z każdej chwili potrafię wydobyć to, co najpiękniejsze a życia się nie boję. Poradziłbym sobie raczej i jako mąż i jako ojciec, ale tu nie chodzi o to (każda osoba która odczuwa powołanie wie o co mi chodzi: jest wyższe dobro które wzywa i dla tego dobra jest się w stanie poświęcić wszystko).

Może to górnolotnie zabrzmi ale powtarzam tą receptę każdemu: słuchaj swego serca.

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


So cze 07, 2008 9:59
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So maja 17, 2008 8:43
Posty: 127
Post 
KonradMC napisał(a):
Ja też miałem ogromne pragnienie żeby podążać drogą kapłaństwa Niestety obawy i brak odwagi spowodował że poszedłem na inną uczelnie. Powiem Ci szczerze wiele osiągnąłem Mam dziewczynę przyjaciół sukcesy na uczelni w pracy Mam kasę dobrze się bawię i ogólnie mam wszystko co zawsze pragnąłem Ale straciłem to co najpiękniejsze ja nie jestem szcześliwy owszem mam w życiu radości ale mam do siebie ogromny żal że wtedy gdy powinienem okazać odwagę okazałem zwątpienie (...) Żyje z piętnem człowieka który zawiódł Boga i przede wszystkim siebie samego a to nie jest życie człowieka szczęśliwego...


Drogi "KonradMC" jak ja Cię dobrze rozumię. Za parę dni czeka mnie obrona pracy magisterskiej, ukończenie studiów, ale w głębi serca wcale się z tego nie cieszę :( bo swego czasu też podjąłem niewłaściwą decyzję. Nie znamy się osobiście, więc ciężko mi cokolwiek radzić w Twojej sprawie, ale wierzę i zapewniam ze swojej strony o modlitwie żebyś był jeszcze szczęśliwy w życiu. Co do mnie to pisałem szerzej o tym w wątku "Jedyne dziecko księdzem..." i zamierzam wstąpić do seminarium teraz. Tylko jakby nie było pięć lat w pewnym sensie zmarnowane.

Wszystkich gorąco pozdrawiam i zapewniam o modlitwie.
Chłopaki głowa do góry, Pan Bóg ma do każdego z nas indywidualny plan, a że jest niezgłębiony w swoim Miłosierdziu to żadnego z nas nie zostawi bez pomocy i wsparcia.


So cze 07, 2008 15:09
Zobacz profil

Dołączył(a): So maja 31, 2008 9:57
Posty: 6
Post 
Może nie mam racji, ale nie rozumiem Cie KonradzieMC. Jesteś jeszcze młodym, wolnym człowiekiem, więc dlaczego nie dopuszczasz możliwości wstąpienia do WSD. Czy lepiej jest całe życie mieć do siebie żal? WSZYSTKO JEST MOŻLIWE o ile nie jesteś żonaty. Możesz się z tym zupelnie nie zgodzic, jednak musiałam to powiedziec :) .


So cze 07, 2008 18:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
lektorek napisał(a):
Co do mnie to pisałem szerzej o tym w wątku "Jedyne dziecko księdzem..." i zamierzam wstąpić do seminarium teraz. Tylko jakby nie było pięć lat w pewnym sensie zmarnowane.

Nie, nawet gdybyś bardzo starał się te pięć lat rzeczywiście zmarnować, to całkiem zmarnowane by one nie były. Nie dość, że więcej wiesz na temat życia, to również więcej wiesz na temat swojego powołania. Podejmujesz decyzje bardziej dojrzale i odpowiedzialnie, lepiej zdajesz sobie sprawę z tego, na co się decydujesz [co nie znaczy, że dobrze ;)] i z tego, na co się nie decydujesz. I jestem pewna, że nie raz i nie dwa przydadzą Ci się te lata. Czasem będziesz to bez problemu zauważał, a czasem po prostu będzie w czymś łatwiej. Czasem pewnie będzie też trudniej, żeby nie było :P

Pozdrawiam wszystkich :)

_________________
Czuwaj i módl się bezustannie,
a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie.
Nie ma piękniejszego zadania,
które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia,
niż kontemplacja.

P. M. Delfieux


So cze 07, 2008 19:18
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So maja 17, 2008 8:43
Posty: 127
Post Re: Trudne chwile...
Marcin0304 napisał(a):
Ona wiedziała co ja chcę robić w życiu, wiedziała, że chcę zostać księdzem. Pewnego razu doszło do tego, że się pocałowaliśmy (żałuje tego, ale wtedy o tym niestety nie myślałem). Po kilku dniach ona napisała do mnie, że dawno chciała mi to powiedzieć, powiedziała, że mnie kocha. (...) Ona wiedziała, że między nami i tak nic nie będzie, a ja po prostu drogą przyjaźni chciałem aby to uczucie zanikło i wszystko było ok, jak przyjaźń.
(...)

Moj najlepszy kolega, z którym na ten temat rozmawiałem, powiedział, że mam sobie ją odpuścić, że moja wina to nie jest.
Trudne zycie, ale poprzez te doświadczenia człowiek więcej dowiaduje się o życiu, nieprawda?


Masz racje że przez różnorodne doświadczenia człowiek najwięcej dowiaduje się o życiu i o sobie samym. Myśle że Twój kolega (jak sam zaznaczyłeś najlepszy) znał tę sytuację szerzej i ma racje że to nie Twoja wina. Ja też tak wnioskuje po Twojej wypowiedzi, że ta dziewczyna wiedziała w co brnie. Szkoda że to się tak skończyło, że nie dało się ocalić przyjaźni :( Jedno co mogę Ci poradzić to gorącą modlitwe w Jej intencji, mimo że Ona narazie nie chce waszej znajomości. Taka modlitwa napewno zaowocuje i być może jeszcze kiedyś będziecie mogli wspólnie usiąść przy jednym stole i miło porozmawiać. I tego Ci z całego serca życzę. Z doświadczenia wiem, bo sam miałem podobną sytuację, i początki po zerwaniu ze sobą są naprawdę trudne, ale ja z moją byłą dziewczyną jak narazie mamy przyjacielskie nastawienie. Oczywiście musiało minąć troche czasu, no i wszystko się zaczeło układać, jak znalazła sobie innego chłopaka :lol: I za to jestem Bogu wdzięczny.

A swoją drogą to ja tych dziewczyn nie rozumie, skoro wiedzą że chłopak chce iść do seminarium, uwodzą go za wszelką cenę i potem rozpaczają. Ale cóż może Pan Bóg tym kieruje i jest w tym jakiś zamierzony cel.

Pozwólcie, że jeszcze na koniec przytocze pewną sytuację jaka miała miejsce na rekolekcjach w mojej parafii. Pewnien młody, przystojy, znany w naszej diecezji ksiądz prowadził na nauce dla mlodzieży lużną rozmowę. Można było zadawać pytania a on odpowiadał. Oczywiście mówił że też miał dziewczynę i potem wstąpił do seminarium (notabene też obecnie są przyjaciółmi, nawet już jako kapłan udzielał Jej ślubu), itd. Wkońcu dziewczyny pytają dlaczego taki przystojniak poszedł na księdza, że szkoda go, że napewno miałby wzięcie itd.. :) A On wymigująco odpowiedział, że tak to jest: "Za mundurem panny sznurem, a za sutanną w dwuszeregu". :lol: No i oczywiście, żeby nie było poszedł do seminarium bo miał powołanie. Ale coś w tym powiedzeniu jest :biggrin:

"angua" dziękuję za miłe słowa. :) Masz racę że napewno jestem o te pięć lat bogatszy w pewne umiejętności, poznałem kilku wartościowych znajomych/przyjaciół itd. I za to również dziękuje Bogu, ale szkoda mi że mógłbym już być obecnie diakonem (tak jak mój kolega), a tak cała droga przede mną. Ale trudno, z Bożą pomocą będzie wszystko dobrze. Trzeba się cieszyć każdym dniem, który dał nam Pan.


So cze 07, 2008 21:37
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 18, 2007 0:01
Posty: 10
Post 
Jeśli chodzi o mnie to wszystko już stracone... Ja już nie dałbym rady w seminarium już nie czuje w sobie tego wewnętrznego głosu... W moim sercu nie płonie już tamten płomień miłości... Poza tym nie miałbym wsparcia finansowego jeśli chodzi o seminarium Jako informatyk mogę zarabiać pieniądze i utrzymywać się i własne studia... nom i oczywiście kwestia chęci i żalu Przyznam że szkoda mi rzucić te studia i z drugiej strony nie mam ochoty uczyć się kolejne sześć lat... Poza tym jak wspomniałem powyżej ja już nie czuje tego co dwa lata temu Straciłem to... bez powrotnie Została mi tylko pustka i świadomość tego że popełniłem błąd... Moja pokuta...


So cze 07, 2008 22:15
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
KonradMC napisał(a):
Jeśli chodzi o mnie to wszystko już stracone... Ja już nie dałbym rady w seminarium już nie czuje w sobie tego wewnętrznego głosu... W moim sercu nie płonie już tamten płomień miłości... (...) Poza tym jak wspomniałem powyżej ja już nie czuje tego co dwa lata temu Straciłem to... bez powrotnie Została mi tylko pustka i świadomość tego że popełniłem błąd... Moja pokuta...

Nie znam Cię ale w moim odczuciu (wybacz że to powiem) ale w tym momencie straszne głupstwa wypisujesz. Nawet jeśli nie czujesz teraz ognia powołania to uwierz mi, że tli się w Tobie iskierka która nie zgaśnie i w najmniej spodziewanym momencie ogień znów buchnie Tylko od Ciebie zależy czy ten moment uprzedzisz czy się go przestraszysz i odejdziesz na inną drogę.

Jeśli szkoda Ci rzucać studia to je skończ. Jeśli za rok albo półtora odezwie się w Tobie powołanie to zrób licencjat i adieu przyjaciele.

Ja nie zamierzam gasić ognia, który we mnie płonie. Czasem podczas modlitwy mam takie dziwne uczucie, że czuję obecność Boga ale nie mam Mu nic do powiedzenia a On mnie ani tyle - wtedy milczymy obaj ale czuję, że On wie co mam w sercu. Jestem jedynakiem i w moim przypadku kłodą leżą mi na drodze Rodzice... ale od czego ma się uparty charakter :)

Acha jeszcze jedno: Pan Bóg też jest uparty ale Jego upór wychodzi ludziom na dobre. Więc nie mów, że powołanie odeszło bezpowrotnie.

Pozdrawiam

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


N cze 08, 2008 8:42
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 20 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL