| Autor |
Wiadomość |
|
Jonathan Sarkos
Dołączył(a): So lut 18, 2006 9:57 Posty: 1061
|
ate napisał(a): Logiczne byłoby niedoświadczanie depresji przez wierzących bo czuc ból istnienia uniemożliwiający codzienne funkcjonowanie to sprzeczne z odczuwaniem radości życia z bogiem.
No wiec jaki jest Twój wniosek/wnioski ?
Mi nasuwa się kilka:
1. Bóg chce czyjejś depresji z takich czy innych przyczyn.
2. Bóg nie potrafi sobie z nią poradzić.
3. Depresja to produkt Szatana.
4. Depresja nie ma nic z Bogiem czy Szatanem wspólnego.
|
| So maja 27, 2006 21:00 |
|
|
|
 |
|
ate
Dołączył(a): Cz maja 11, 2006 19:25 Posty: 384
|
Twoje wnioski jedne przeczą innym.A w ogóle bóg chce dla kogoś choroby?Nie ,to nielogiczne.Szatan?Też niepowazne...
|
| So maja 27, 2006 21:07 |
|
 |
|
Jonathan Sarkos
Dołączył(a): So lut 18, 2006 9:57 Posty: 1061
|
ate napisał(a): Twoje wnioski jedne przeczą innym.A w ogóle bóg chce dla kogoś choroby?Nie ,to nielogiczne.Szatan?Też niepowazne...
Ależ nie powiedziałem, że wszystkie mają współistnieć.
Czy Bóg chce choroby dla kogoś ? Załóżmy,że chce, bo to "boski plan". Kto zabroni Bogu mieć taki plan. Weź pod uwage, że choroba, lub jej brak mają raczej niewiele wspólnego z wolną wola (tak myślę).
Jeśli potrzebujesz jakiejś rady w sprawie depresji, pytaj. Z tym że z mojej strony nie będzie miała nic wspólnego z wiarą  .
|
| So maja 27, 2006 21:34 |
|
|
|
 |
|
ate
Dołączył(a): Cz maja 11, 2006 19:25 Posty: 384
|
Boski plan uwzglednia chorobe czyjąs?To przeczy jego miłosierdziu!!
A jesli ktos czuje codzienny ból istnienia i bezsens życia a przy okazji modli sie bo wierzy głęboko to jak to pogodzic?Własciwie,to moje pytanie pojawia sie w kazdym poscie od samego początku,i odbija sie od ściany...
|
| So maja 27, 2006 22:14 |
|
 |
|
danbog
Dołączył(a): N lis 20, 2005 21:06 Posty: 2184
|
|
| So maja 27, 2006 22:25 |
|
|
|
 |
|
Jonathan Sarkos
Dołączył(a): So lut 18, 2006 9:57 Posty: 1061
|
ate napisał(a): Boski plan uwzglednia chorobe czyjąs?To przeczy jego miłosierdziu!! A jesli ktos czuje codzienny ból istnienia i bezsens życia a przy okazji modli sie bo wierzy głęboko to jak to pogodzic?Własciwie,to moje pytanie pojawia sie w kazdym poscie od samego początku,i odbija sie od ściany...
jak to jak to pogodzić
Iść do lekarza nich przepisze lekarstwa, lub skieruje na "elektrowstrząsy". Iść do terapeuty. Pracującego w duchu Becka, Lowena, lub systemowego.
Zmienić otoczenie, wejść w nowe środowwisko, poznać innych ludzi.
|
| So maja 27, 2006 22:33 |
|
 |
|
ate
Dołączył(a): Cz maja 11, 2006 19:25 Posty: 384
|
Alez ja nie pytam o metody leczenie depresji!Wiekszoś wie,że skutecznie sie ja leczy lekami,terapią.Istota tematu to wiara w boga i depresja w jednej osobie.Takie zestawienie jest nielogiczne a jednak zdarza sie bardzo często.Dlaczego?
|
| N maja 28, 2006 10:30 |
|
 |
|
Jonathan Sarkos
Dołączył(a): So lut 18, 2006 9:57 Posty: 1061
|
ate napisał(a): Alez ja nie pytam o metody leczenie depresji!Wiekszoś wie,że skutecznie sie ja leczy lekami,terapią.Istota tematu to wiara w boga i depresja w jednej osobie.Takie zestawienie jest nielogiczne a jednak zdarza sie bardzo często.Dlaczego?
Więc ja się dziwie, że nikt z wierzących nie zechciał jeszcze tego rozważyć.
|
| N maja 28, 2006 10:47 |
|
 |
|
Kamelia Grater
Dołączył(a): Cz lip 27, 2006 9:40 Posty: 1
|
 Walka ze samą sobą
Witam : o)
Zauważmy taką rzecz. Chory na depresję widzi często swoją przyszłość w czarnych barwach. Nie mówi się jednak o tym, że chorujący nie tylko myśli w sposób „ja się do niczego nie nadaję”, bądź „moja przyszłość to bezsens”, ale również „ten świat jest szary, przesiąknięty złem”, „nie nadaję się do tego świata”, „Boże, pomóż mi”, „lepiej jak odejdę”.
Nie chodzi o to, że prosi Boga o pomoc. Nie każdy chorujący na tą chorobę wierzy w Boga. Jednak zauważmy, że nie myśli tylko w kategoriach ja, moja (nie myśli jedynie o sobie), ale o Ziemi krwią namijętnej. Zatem jeśli przyjąć, iż zastanawia się nad sensem swego istnienia, zastanawia się również nad istnieniem Boga, bądź jeśli wierzy to z pewnością próbuje podjąć dialog z Najwyższym. Zważywszy, że osoba z depresją jest podatniejsza na pewne sprawy, widzi więcej, czuje bardziej, to jest to bardzo dobra droga do prawdziwej wiary. Osoba dopiero w ostatnim stadium swojej choroby traci nadzieję, zatem popełnia samobójstwo. Raz to przychodzi nagle, a raz jest planowane.
Kiedyś opisałam moją chorobę, która nękała mnie około 6 roku życia, a rozpoznana została w 21 roku mego życia. Opisałam ją wtedy następująco:
Byłam dzieckiem. Modliłam się do Boga każdego dnia. Kiedy ktoś umierał prosiłam, go abym była następna, gdyż nie zniosę następnej straty. Chciałam umrzeć w ramach uratowania innej osoby. Miałam wtedy niespełna 7 lat. Rano budziłam się, ciężko było wstać. Rozmawiałam z Bogiem i rozumiałam, że warto żyć, ale kiedy już kładłam się spać to zawsze z prośbą o to, by mnie zabrał. To trwało lata. Kiedy choroba się nasilała równowaga została zatracona. Rano nie chciałam wstawać. Byłam rozczarowana, że się budziłam. W nocy mówiłam Bogu, że ja jedynie przeszkadzam innym ludziom, a On i tak trzymał mnie tutaj. Był ze mnie szałaput. W każdym razie nazywałam to wewnętrzną walkę przypominającą bitwę dobra ze złem. Dobro chciało bym została, zło pchało mnie ku samodestrukcji. Nieudana próba samobójcza po śmierci narzeczonego i ktoś mógłby rzec „powinnam być wdzięczna Bogu”. Ja natomiast byłam rozczarowana, że jeszcze tu jestem, co więcej zwątpiłam w Boga, stałam się ateistką. Chciałam umrzeć dalej. Filozofia, którą tak bardzo lubiłam jakoś mnie trzymała przy życiu. Rodzice powiedzieli, że jak chcę się zabić to nic nie pomogą. Tata cieszył się, że przeszłam na ateizm (on od dziecka był ateistą – nie mylić od urodzenia). Mamie było bez różnicy czy wierze, czy nie. Zbagatelizowali także mój drugi stan – walkę dobra ze złem. Nagle na torach pewne uczucie wywodzące się od środka i myśl nie pozwoliły mi to zrobić. Pomyślałam nie o sobie, ale o Bogu. Za chwilę o bliskich. Pomyślałam skąd mogę wiedzieć, że Boga nie ma? Nie udowodniono tego, że jest, ale też nie udowodniono, iż tego nie ma. To, że nie udowodniono, że coś istniało to nie znaczy, że nie istniało. Tak też może być z Bogiem. Chciałam się wcześniej zabić, bo świat nie ten, albo ja nie ta i strach przed ludźmi. Na torach o nich pomyślałam. „W każdym z nich jest cząstka Boga” – pomyślałam – „Sama Go doświadczyłam w ludziach. Nawet w tym, który wydawał się być zły widziałam walkę dobra ze złem”. Wygrało dobro. Schodząc z torów spotkałam człowieka, który mówił bym tego nigdy już nie robiła. Nie znałam go wcześniej. Potem długo go nie widziałam. Po czterech latach nasze drogi znowu się spotkały.
Ludziom z czasem granice etyczne się przesunęły, bo trwamy w założeniach, że nauka wyklucza Boga, jakby nie mogła być jego dzieckiem. Ja jednak już wiem co mam robić. Rozmawiam z Bogiem. On był przy mnie, widział cierpienia, czuł je ze mną. Dzięki niemu tak daleko zaszłam i żyję. Zło chciało mnie zmylić i zniszczyć, nie ważne czy pod pod płaszczykiem braku serotonimy. Antydepresanty nie pomagały, pomogła wiara. Dlaczego się zaleca nie tylko branie leków, ale odwiedziny u psychologa? To co się dzieje w mózgu to dla mnie jakby reakcja tego co się dzieje w naszej duszy, na jakim etapie walki jesteśmy.
Dzisiaj żyję dobrze, źle mi nie jest. Nie boję się ludzi. Kocham z wzajemnością i rozmawiam z Bogiem. Próbuję pomagać ludziom chorym na depresję. Oni są bardziej podatni na zło. Im człowiek bardziej dobry tym bardziej podatny zło. To dziwne, ale tak jest.
PS. To tylko moje odczucia. Nie mówię, że tak jest .Opisałam co ja czułam i jak ja odnalazłam Boga w sobie i ludziach obcujących ze mną. To samo tyczy się mementa i pamiętników. Zawsze to tylko moje spostrzeganie świata, nie musi być lepsze od ateistycznego, nie musi być też gorsze, jest po prostu inne.
Po - zdrówka 
_________________ Tylko Bóg
Potem ludzie.
Później lnx, dobra muza.
Reszta to tylko tło.
kamelisa/jabber.autocom.pl
|
| So lip 29, 2006 12:53 |
|
 |
|
Bozon
Dołączył(a): Śr lip 12, 2006 19:44 Posty: 331
|
ate napisał(a): Alez ja nie pytam o metody leczenie depresji!Wiekszoś wie,że skutecznie sie ja leczy lekami,terapią.Istota tematu to wiara w boga i depresja w jednej osobie.Takie zestawienie jest nielogiczne a jednak zdarza sie bardzo często.Dlaczego?
Nigdy w całym swoim życiu nie miałem depresji ani gdy wierzyłem
ani teraz gdy od dawna w nic nie wierzę.A to chyba nielogiczne
przecież teraz moja egzystencja jest pozbawiona jakiegokolwiek
celu i przyczyny, prawda.Wynika z tego ze to czy ktos ma depresję
zalezy od tylko od osobowości a nie od wiary w cokolwiek.
To dwie rózne rzeczy.Wiara przed depresja nie chroni ,niewiara
jej nie powoduje.
_________________ bessa wszystkich wessa
|
| So lip 29, 2006 18:08 |
|
 |
|
Mark Zubek
Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36 Posty: 1414
|
Jeden z nowojorskich psychoterapeutów jakoby powiedział;
" gdyby każdy w Nowym Jorku był chrześcijaninem, to ja byłbym bankrutem"
Jeśli tak twierdzi psycholog?
Lęk o jutro, nerwica, depresja, to widoczny znak jak daleko jesteśmy
od nauki Jezusa.
Czy jest ratunek? TAK .
Człowiek musi prosić BOGA o pomoc a jednocześnie zaufać że
ta pomoc NIE nadejdzie , LECZ ŻE JUŻ NADESZŁA.
|
| So lip 29, 2006 19:26 |
|
 |
|
Bozon
Dołączył(a): Śr lip 12, 2006 19:44 Posty: 331
|
Ten psycholog twierdzi tak ,inny może twierdzić co innego.Poza
mechanizmem biochemicznym choroby psychiczne są nadal
dla nas pewną zagadką gdyz jeszcze nie znamy dostatecznie funkcjonowania naszego mózgu.Jedno jest pewne ,z prawdziwej depresji nikogo sama modlitwa nie wyciągnie.Przede wszystkim leki ,później wsparcie psychologa lub ksiądza(z odpowiednią wiedzą i umiejętnościami)jak kto woli.
_________________ bessa wszystkich wessa
|
| N lip 30, 2006 15:54 |
|
 |
|
Mark Zubek
Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36 Posty: 1414
|
Bozon;
Organ jakim jest mózg, z pewnością przekazuje bodzce z naszej świadomości, jednak nie jest świadomością.
Gdzie ona jest?
Oto pytanie na wagę wolności i zniewolenia.
Lepiej że człowiek nie ma nad nią kontroli.
|
| N lip 30, 2006 19:03 |
|
 |
|
Miennja
Dołączył(a): Pn maja 01, 2006 8:59 Posty: 84
|
Może wydawać się dziwnym, dlaczego niektóre osoby głęboko wierzące, zmagają się ze swoją psychiką. Cierpią na skrupuły, depresje i inne dolegliwości psychiczne. Rzecz jasna jest to możliwe. Teologia spogląda jednak na duszę człowieka z innego punktu widzenia, tzn. jego relacji z Bogiem. I w świecie wiary ten stan posuchy w duszy ludzkiej jest znany. Wystarczy wspomnieć o św. Teresie od Dzieciatka Jezus, czy innych karmelitańskich świętych, którzy doświadczali nocy ciemnej. Św. Teresa potrafiła jednak zrozumieć i przemienić swój stan duszy z pożytkiem dla miłości wobec swego Oblubieńca, jak nazywała Chrystusa. Niewatpliwie wiele wycierpiała z powodu tego stanu duszy i w tym jest również bliższa współczesnemu człowiekowi, o jakże często chwiejnej i wrażliwej psychice. Teresa w sposób poetycki ukazywała ten swój stan swoistego wyjałowienia psychicznego, ten brak jakiejkolwiek duchowej pociechy, jako sen jej Pana. Nie chciała Go jednak budzić ze snu, nie chciała prosić o pociechę. Myślę, że lektura jej "Dziejów Duszy" mogłaby dać wiele do myślenia osobom zainteresowanym współczesną pscyhologią a jednocześnie otwartym. A jeśli podejdą do słów Świętej bez poczucia wyższości, za to choćby z niewielką cząstką tej czułości, która Ona miała pisząc o swej duchowej przygodzie, może zauważyliby, ze prawda o duszy ludzkiej (psychice) oderwana od prawdy o Bogu jest wielce poraniona, bo pozbawiona tego personalistycznego spojerzenia na człowieka, które jest ogromnie ważne.
|
| N lip 30, 2006 19:32 |
|
 |
|
Grygor
Dołączył(a): Śr cze 21, 2006 6:36 Posty: 239
|
Jest roznica ... ludzie (prawdziwie) wierzący o wiele zadziej popelniają samobujstwa. szatan moze zniszczyc i radosciami cierpieniem..
|
| Pn lip 31, 2006 0:07 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|