To ubostwo jest gwarancja "wiernosci Panu"?
A bogactwo automatycznie skresla?

@brunero zmienil poglad na swiat po zmianie jego sytuacji. Teraz przemawia przez niego gorycz ubogiego z przymusu, nie z wyboru. Ale dzieci raczej i tak by do katolickiej prywatnej szkoly nie poslal, wiec jest to troche zawisc psa ogrodnika. Nie wiem, czy to jest dobre swiadectwo "autentycznej wiernosci Panu"?



Tak naprawde zycze ci @brunero, zebys nie stracil nadziei, nie utonal w goryczy i uzalaniu sie nad soba.
A kiedy znajdziesz ( a znajdziesz - moze nie od razu taka jak miales ale znajdziesz) prace i bedzie ci sie lepiej powodzilo, to nie zapomnisz swoich doswiadczen i pogardy jaka miales dla (chwilowo) bogatszych od siebie. I sensownie to wykorzystasz.

Nie ubóstwo jest gwarancją wierności Pany, ale ubóstwo nie powinno być przyczyną niemożliwości kształcenia w katolickiej szkole.
Nadrzędne cele katolickiej szkoły:
- wychowanie do wiary i osobistej więzi z Bogiem,
- Wychowanie do życia wartościami chrześcijańskimi.
Jakoś marnie te cele prezentują się w opisanej szkole dla "obrzydliwie bogatych" którzy w wieku nastu lat mają już niezłe konflikty z prawem.

I nie jest. Jest wiele publicznych katolickich szkół. Jak na wykazie wyżej.
Własnie w opisanej szkole cele te sa swietnie realizowane. Rodzice wręcz nie poznaja swoje dzieci. Przeczytaj cały artykuł.

Podsumowując: sa różne szkoły katolickie: są i płatne dla dzieci zamoznych rodziców, jak i szkoły publiczne zapewniające bezpłatne nauczanie w zakresie co najmniej ramowych planów nauczania.
O co więc kruszycie kopie?

Nie kruszę, wiem, ze są katolickie publiczne.....niż demokratyczny skutecznie uregulował tą kwestię.
W opisanej szkole nawrócenie obrzydliwie bogatych dzieciaków stanowi taki ewenement że aż zasługuje na artykuł.

Mam wrażenie, że jestes bardzo wrogo nastawiona do znacznie bogatszych od ciebie. Dlaczego znowu uzywasz zwrotu "obrzydliwie bogaty"?

Artykuł jest zachęta aby także ludzie znacznie bogatsi, szukający dla swych dzieci oferty edukacyjnej poza oferta publiczna, rozważyli posłanie pociech do prywatnej szkoły katolickiej.

Gdyby na twoim koncie wpływy miały choc jedno zero więcej, to nie rozpatrywałabyś np. edukacji prywatnej?

Nie jestem wrogo nastawiona do bogatych, jedynie zawsze komercja źle mi się kojarzy.....sklepy komercyjne za żółtymi firankami.....i rzesze objęte systemem kartkowym.
Kościół to wspólnota, tworzenie szkół dla bogatych, dzieli niestety wspólnotę.
Jak pisałam ma znajomych, którzy z racji ubóstwa musieli zabrać swoje dzieci z katolickiej szkoły, a wysyłali je tam nie dla wyższego poziomu nauczania pozwalającego robić karierę, ale kierowali sie jedynie wiarą i pragnieniem, aby ich dzieci zawsze trwały w wierze.

Kościół to wspólnota ludzi ubogich i bogatych, wykształconych i niewykształconych, "tradycyjnych" i "nowoczesnych". Jak rózni sa ludzie, tak rózna jest oferta do ludzi kierowana. I bardzo dobrze.

Kartki kojarzą mi się z centralnym sterowaniem i przymusową unifikacją charakterystyczna dla komunizmu.

Jezeli twoich znajomych nie było stac na dana szkołę, to mogli zwrócić się o dofinansowanie, stypendium lub zmienić na inna szkołę katolicką.
Jezeli nie mogli, to trudno. Nie wszyscy wszystko mogą. Po równo i w dobrobycie to ponoc miało być w komunie.

Moi przyjaciele stwierdzili, ze mają za daleko do katolickiej szkoły, a tam gdzie blisko, to dla nich za drogo. Zaczęli więc kilka lat wczesniej zabiegać o otwarcie takiej publicznej szkoły w pobliżu. Zebrali chętnych, przekonali biskupa, przekonali władze lokalne i ich syn był w pierwszym roczniku nowej katolickiej szkoły.
Syn jest juz na studiach, a szkoła nadal funkcjonuje.

Elity zawsze były i zawsze będą. W kazdym systemie. W obecnym kazdy może do elity się przyłączyć. W dużej częsci to kwestia determinacji.

A moi znajomi posłali swoje dwie córki do katolickiej szkoły. Gdy żona straciła pracę nie stać ich było na opłatę 2 czesnych, zmuszeni zatem byli przenieść córki do państwowej szkoły.
Było to na początku lat 90-tych, gdy jeszcze nie funkcjonowało ustawodawstwo o szkoła publicznych.
Dziewczyny poczuły sie pokrzywdzone, zbuntowane. Wytłumaczyły sobie, że jako biedniejsze automatycznie wedle Kościoła są gorsze.
Efektem po latach jest rozbrat z Kościołem i przyjęcie maksymy "Bóg tak, Kościół nie".
Teraz w kontekście tego jednego przypadku pytanie - ile ich koleżanek i kolegów przyjęło od nich podobne postrzeganie Kościoła i przestało praktykować?

To miej pretensje do rodziców, ze przekazali córkom mentalność "należy mi się", nie potrafili wytłumaczyć sytuacji i zapobiec problemowi.

No i ze nie probowali rozmawiac z zerzadem szkoly i powiedziec IM ze moze bardziej po chrzescijansku byloby znalezc sposob na pomoc biedniejszym uczniom niz milczaco zgadzac sie na ich odejscie.

O wzieciu sprawy w swoje rece nie mowiac, bo nie kazdy to potrafi. Wielu czeka tylko na gotowe.

Czyli pierwsi chrześcijanie wykazywali się głupotą dzieląc się wszystkim.

A wszyscy dzielili się wszystkim?
Głupotą jest oczekiwac, ze wszyscy ci wszystko dadzą.
Jesteś w KRK, więc oczekujesz, że ze wszystkiego w KRK możesz czerpać pełną ręką - to jest głupota.
Metodyści w Polsce prowadzą bardzo dobre szkoły językowe ale żadnemu metodyście nie przyszłoby do głowy żądać bezpłatnych kursów.

Nie dadzą - ale dostosowują projekty do zdolności finansowych członków Kościoła.
Bo Kościół nie utrzymują ci "obrzydliwie bogaci". ale miliony przeciętnie zasobnych wiernych, w tym często ewangeliczne ubogie wdowy.....których wnuki często nawet nie śmią marzyc o edukacji w wypasionych katolickich szkołach.

@Alus chyba zapominasz, ze Kosciol to i ty i twoi znajomi i te ewangeliczne wdowy. Nie tylko hierarchia i dyrektorzy szkol katolickich.

I wy jako Kosciol macie prawo oczekiwac pomocy od wspolnoty ale takze sie w zycie wspolnoty angazowac. I to nie narzekaniem na innych i czekaniem na darmowe "uslugi" wam potrzebne ale robiac bezinteresownie dla innych to co wy mozecie. Kazdy ma jakies talenty, które moze dac na sluzbe innym.

Szkole katolicka ktos zorganizowal, zebral fundusze, kadre pedagogiczna, znalazl budynek, wyposazenie, pewnie wzial kredyt.
To sa pieniadze, ktore jednak nie spadaja z nieba.
I zeby te szkole utrzymac potrzebuje czesnego od uczniow. O tyle dobrowolnego, ze nie ma obowiazku chodzenia akurat do tej szkoly.

Jezeli ucznia nie stac na czesne to i zapewne szkoly nie stac na utrate tego czesnego.
Wiec rodzice i dyrekcja mogliby pomyslec jak problem rozwiazac. Np stworzyc grupe wsparcia szkoly. Albo zbierac pieniadze na festynach na fundusz pomocy uczniom. Albo....

Trudno zeby dyrekcja sama zebrala u proboszcza czy biskupa o wsparcie. To rodzice maja problem i rodzice musza zrobic cos wiecej niz sie obrazic, ze reszta katolikow im ekskluzywnej ( jednak) szkoly nie sfinansowala.
A oni dali choc zlotowke na szkole dla innych dzieci?

Akurat w moim mieście obie szkoły katolickie budynki otrzymały w ramach zwrotu majątku Kościoła.
I były to budynki funkcjonujących szkół średnich - zatem nakład niewielki.
Nota bene gdy uruchamiano pierwszą se szkół - diecezjalną - przeprowadzone były w kościołach zbiórki na remont i wyposażenie szkoły.
Jeśli chodzi o to czy szkołę stać na utratę czesnego - jednak chyba stać, skoro od kilku lat w obliczu niżu demokratycznego, diecezjalną szkołę - gimnazjum i liceum - zmieniono w publiczną szkołę katolicką.