Zycie wiarą a przestrzeganie przykazań
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Zycie wiarą a przestrzeganie przykazań
Idący napisał(a): spin napisał(a): Dlaczego Komunia musi być wielokrotnie powtarzana (co najmniej raz w roku) a inne sakramenty (poza pokutą) są w zasadzie jednorazowe? Nie musi. Masz wolną wolę. Każdy decyduje za siebie. I ponosi tego konsekwencje. Jeść i pić też nie musisz. Możesz przestać. W konsekwencji uwolnisz się od ziemskiej egzystencji. Chcesz mieć życie wieczne, chcesz się doskonalić? Jeśli tak, to się wzmacniaj. Najświętszy Pokarm daje nowe siły. Choćby przez chwilę, to jednak świadomość, że Jezus przyszedł, wpływa na nasze czyny. Czy sportowcy osiągaliby wyniki, gdyby nie stosowali specjalnych diet? Na pewno słabsze. Komunia święta, to jeden z przejawów szacunku dla Chrystusa. Wszak powiedział, TO CZYŃCIE NA MOJĄ PAMIĄTKĘ. Dla czego raz do roku? Czy wystarczy raz do roku zjeść obiad? Czy wypada przyjść do kogoś na obiad proszony i powiedzieć, właśnie się najadałem. Posiedzę z wami przy stole. Posłucham o czym mówicie. Po czym, nie mówiąc ni słowa, wyjdę po cichutku. Co gospodyni, które namęczyła się przygotowując poczęstunek sobie pomyśli? Jak zareaguje gospodarz, gdy zaproszony na ucztę gość, go oleje i nie przyjdzie. Ani nawet o tym nie zawiadomi? Jezus jest ponad to. Ale wyobraź sobie, jak może się czuć, gdy olewasz Jego Najświętszą Ofiarę. On dał Ci wszystko, całego siebie. A Ty co? Ignorujesz? Bóg Cię zaprasza, daje Ci szanse, ale wybór należy do Ciebie. Przyjmiesz zaproszenie, lub odrzucisz. Twoje "kulinarne" argumenty są infantylne.
|
Cz gru 03, 2015 12:11 |
|
|
|
 |
chwat
Dołączył(a): N lis 08, 2015 16:27 Posty: 4393
|
 Re: Zycie wiarą a przestrzeganie przykazań
spin napisał(a): chwat napisał(a): spin napisał(a): Ze Słowem jest taki problem, że można je dowolnie interpretować. Poza tym nie wiemy co jest autentyczne a co zmieniono w Piśmie.
Bo do Boga, do katolicyzmu nie trzeba mnie już przekonywać.
Pomimo dowolnej interpretacji tegoż Słowa i niepewnej autentyczności Pisma Świętego, nie trzeba Cię przekonywać do Boga i katolicyzmu - co sam przyznajesz. To samo "niepewne" Pismo Święte przekonuje Cię do Boga, nie budząc przy tym wątpliwości co do autentyczności, natomiast odnośnie innych zagadnień nagle pojawia się problem z jego autentycznością? Bóg przemawia do mnie głównie przez pozytywne emocje. Miłość, radość... Jeśli tego nie czuję w czasie Mszy Św. to coś jest nie tak. Próbowałem chodzić i uczestniczyć "na siłę" ale to nie ma sensu. W takim razie wszystko powinno być ok, Bóg przemawia pozytywnymi emocjami, Ty czujesz radość, wszyscy powinni być szczęśliwi. Skąd więc u Ciebie rodzaj jakiegoś dylematu? Dlaczego ciągle chcesz, nie-chcesz chcieć uczestniczyć we mszy? Poza tym - nie dotyczy to wprawdzie mnie, ale Twojego dialogu w moim przedmówcą - warto rzeczowo odnieść się do czyichś argumentów. Wyrażenie, że są infantylne niewiele mówi. Równie dobrze ktoś mógłby Twoje rozterki i pytania w temacie mszy, skomentować w trzech słowach jako infantylne. Dużo by Ci to dało? Uważam, że warto docenić czyjś trud.
_________________ Jeżeli Boga nie ma, to co jest?
|
Cz gru 03, 2015 17:30 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
 Re: Zycie wiarą a przestrzeganie przykazań
spin napisał(a): Bóg przemawia do mnie głównie przez pozytywne emocje. Miłość, radość... Odnoszę wrażenie, że mieszasz pojęcia: natchnienia i emocje, przyczynę ze skutkiem. Wszystko co się wydarza powoduje emocje, ale emocje to jest coś, co powstaje w nas na skutek czegoś. Natchnienia też powodują emocje, ale emocje nie świadczą o prawdziwości natchnień, przyczyny. Jak ktoś jest np. leniwy i nie chce czegoś robić, nie czuje tego lub wręcz odczuwa negatywne emocje względem czegoś, to nie znaczy, że to coś jest złe, nieprawidłowe. Emocje nie zmieniają negatywnej lub pozytywnej natury rzeczy, do której się odnoszą. Przyczyną tych emocji w tym przykładzie jest lenistwo, czyli coś złego w człowieku. To nastawienie w człowieku, jego kondycja, uwarunkowanie, filtry wywołują emocje na podstawie zdarzeń. Chodzenie na mszę albo jest zgodne z wolą Boga (Bóg chciał, żeby ludzie chodzili i to koniecznie) albo nie. Ale to nie emocje decydują jak Bóg chciał. Jeden będzie czuł coś negatywnego na mszy, drugi nic nie będzie czuł, trzeci będzie czuł zachwyt. Natomiast msza, albo jest uniwersalnie (dla każdego) dobra, bo Bóg tak chciał, albo nie. Nie ma innej możliwości. Ja miałem okres, w którym z zachwytem uczestniczyłem we mszy i nie raz czułem, że zaraz będą mi łzy lecieć z oczu, powstrzymując się od tego. Jednak teraz tak nie mam. I to nijak nie wpływa na moje uczestnictwo we mszy - chodzę, bo wierzę, że Bóg tak chciał. W szczególności chciał naszego spożywania jego ciała, wręcz podkreślił to bardzo mocno: Sam Jezus powiedział: Cytuj: Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata». Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?» Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. W zasadzie spokojnie można powiedzieć, że Komunia św. jest najważniejszym fizycznym elementem katolicyzmu (bo jest fizyczną obecnością Boga a co może być ważniejsze niż jego obecność i przyjmowanie). Komunia św. jest sercem, centrum katolicyzmu. Powtarzali to święci i papieże wielokrotnie. Ludzie, którzy szli prosto do Boga. Ewentualne odrzucenie mszy św jest też odrzuceniem tego serca katolicyzmu. Nie chcę w żaden sposób oceniać intencji, wszyscy jesteśmy różni i przechodzimy przez różne okresy w życiu. Pamiętajmy jednak o naszym cenlu, jakim jest wypełnienie woli Boga, nawet jeśli nie zawsze się z nią zgadzamy, nawet jeśli nie zawsze jest łatwa i upragniona przez nas (nawet Jezus mówił: "Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!").
_________________ Piotr Milewski
|
Cz gru 03, 2015 20:10 |
|
|
|
 |
medieval_man
Moderator
Dołączył(a): Pn gru 13, 2010 16:50 Posty: 7771 Lokalizacja: Kraków, Małopolskie
|
 Re: Zycie wiarą a przestrzeganie przykazań
spin napisał(a): Rejestrując się na forum liczyłem i liczę nadal, że ktoś mnie przekona do uczestnictwa w mszy św. Bo do Boga, do katolicyzmu nie trzeba mnie już przekonywać.
Nikt Cię chyba nie przekona. Powtórzę być może to, co niektórzy userzy już tu napisali. Kiedy po raz pierwszy naprawdę spotkałem w swoim życiu Jezusa nikt nie musiał mnie przekonywać do chodzenia na msze. Nie tylko w niedziele, ale codziennie. To tak jak z zakochaniem: zakochasz się w dziewczynie (zakładam, że jesteś facetem) i nie wyobrażasz sobie, że codziennie nie usiłujesz jej spotkać, tam gdzie jest naprawdę. Nie w wyobraźni, nie na zdjęciu, nie w powtarzaniu jej imienia, ale tam gdzie jest w realu. Teraz już nie jestem aż tak zakochany, jak mąż po kilkunastu latach małżeństwa. To początkowe zakochanie okrzepło w miłość, wierność i konsekwentne "bycie z". Może jeszcze nigdy nie zakochałeś się w Bogu? Wiem, że serce nie sługa, ale jeśli nie ma szaleńczego zakochania to może miłość z rozsądku? Jak pisze @jumik, msza święta i Komunia św. jest najważniejszym fizycznym elementem katolicyzmu. Ale nie tylko fizycznym, lecz i duchowym. Msza i komunia to jak codzienne trwanie w małżeństwie. Jeśli chcę zamieszkać oddzielnie od mojej żony to moje małżeństwo nie jest pełne i jest skończone. Podobnie ze spotkaniem fizyczno-duchowym z Bogiem i z katolicyzmem.
_________________ Fides non habet osorem nisi ignorantem
|
Cz gru 03, 2015 22:01 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Zycie wiarą a przestrzeganie przykazań
Dziękuję Moderatorom za odpowiedzi i próby pomocy. Przepraszam @idącego za opryskliwą odpowiedź.
W dzieciństwie byłem bardzo religijny i głęboko przeżywałem mszę. Pamiętam wzruszenie w czasie I Komunii.
Potem odszedłem od Kościoła i nawet na studiach przez jakiś czas uważałam się za ateistę. Na klasycznej zasadzie, że "mała wiedza oddala od Boga, a większa wiedza do Niego przybliża". Wróciłem do Boga i do Kościoła. Po jakimś czasie przestałam chodzić na msze. Uznałem, że nie potrzebuję już nauczycieli i mogę iść do Boga własną drogą. Że mam prawo do własnej ścieżki. Czegoś mi jednak brakowało. Czasem szedłem na mszę np. na pasterkę albo na Wielkanoc. Ale to nie było to. Zamiast pięknego misterium odczuwałam bóle kręgosłupa, zawroty głowy, denerwowało mnie wstawanie, siadanie i klękanie, przeszkadzali mi kaszlący ludzi, biegające dzieci, fałszowanie pieśni, zapachy naftaliny... Co innego pusty kościół. Jak przechodzę koło katedry, to zawsze zajdę, zapalę świeczki, pomodlę się, porozmawiam z Bogiem. Modlę się w domu, mdlę się pracując, modlę się z katolickim radiem, nawet jak jadę samochodem.
|
Pt gru 04, 2015 11:00 |
|
|
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|