"Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Autor |
Wiadomość |
_Lilka
Dołączył(a): Pn gru 02, 2013 12:28 Posty: 253
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Alus, dlaczego fakt, że artykuł jest na portalu prawy.pl dyskredytuje go w Twoich oczach? Przedwczoraj chyba, przeglądając sobie tematy na forum, trafiłam na Twoją wypowiedź odnośnie wypowiedzi innego forumowicza, który nie uznaje autorytetu TVN i stwierdziłaś żartobliwie, że ktoś ma alergię na TVN... Czy masz uczulenie na media prawicowe? Aha, bo na nie można mieć, a na propagandową tubę rządu nie, bo to dziwactwo albo uprzedzenie? To żaden argument, że zalinkowany tekst jest z tego portalu, który de facto mówi o wielu rzeczach, o których nie usłyszysz w "najbardziej popularnych stacjach".
Odnośnie Komunii dla rozwodników. Kościół przypomina także o Komunii duchowej, którą osoby w takich związkach mogą przyjmować podczas Eucharystii. Ale ludzie, którzy wybierają takie związki i nie chcą z niczego rezygnować, prezentują pewien egoizm. A dorośli ludzie powinni chyba mieć świadomość, że pewne wybory pociągają pewne konsekwencje. Beti już o tym napisała, a na pytanie, które postawiła, wielu ludzi odpowie: nie damy rady żyć razem i unikać zbliżeń. To nie jest świadomość własnej słabości, tylko brak wiary w to, że Bóg ześle potrzebne łaski, by wytrwać. Tylko najpierw w sercu musi się pojawić pragnienie, by tą drogą iść. Tylko wzrok obojga musi być utkwiony w Bogu, a nie tylko w sobie nawzajem.
Kościół nie odrzuca rozwodników żyjących w ponownych związkach. Kiedyś znajoma, która chodziła z mężem na spotkania duszpasterstwa związków niesakramentalnych powiedziała mi, że ksiądz powiedział im taką rzecz: pragnienie Eucharystii jest czymś pięknym, ale nie można deptać Ciała Pana Jezusa swoim grzechem, może być też tak, że ich obecność w Kościele i świadome powstrzymanie się od przyjęcia Komunii jest Bogu milsze, niż gdyby ją przyjmowali świętokradzko choćby za zgodą Kościoła.
Piszesz o uznaniu Miłosierdzia. Nie twierdzę, że wszyscy, ale... wielu ludzi w takiej sytuacji myśli: przecież to nie grzech, przecież my się kochamy (co z tego, że mój mąż należy do innej kobiety), przecież nie robimy nic złego, przecież to miłość, a Bóg jest miłością, a miłość cierpliwa jest i łaskawa... A nawet jeśli robimy coś złego, to Bóg jest miłosierny i nam tego nie poczyta za zło...
Mam kilkoro znajomych w takich związkach, na przestrzeni ostatnich lat spotkałam też trochę ludzi w takiej sytuacji, temat się pojawiał w rozmowach. O jakiej miłości oni mówili stawiając ją na równi z Bogiem? Czy grzesząc świadomie licząc na Boże Miłosierdzie nie grzeszą przeciw Duchowi Świętemu? Powtarzam, nie twierdzę, że wszyscy mają takie podejście, ale nie oszukujmy się, wielu ma. A ugięcie się Kościoła w tej kwestii potwierdzi tylko ich zdanie i usankcjonuje związki niesakramentalne, bo skoro można, to co tam. A są też osoby - słyszałam takie tezy na własne uszy - które będąc w związkach niesakramentalnych chcą przyjmować Komunię, bo głupio tak siedzieć samemu w ławce, gdy inni idą "po opłatek". Czy to pragnienie przyjęcia Pana Jezusa, czy tylko niemiłe poczucie wykluczenia, które się samemu wybrało?
Za kilkanaście/kilkadziesiąt lat Eucharystia to będzie tylko opłatek. To może znieśmy w ogóle wszystkie Sakramenty i przeróbmy Kościół Katolicki na protestancki?
|
Śr mar 11, 2015 10:15 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Nie mam uczulenia na prawicowe, ale na na te ukazujące tylko ewentualnie katastrofalne zagrożenia w przyszłości. Bo tak przeszłość jak i przyszłość należy tylko do Boga. Generalnie nie ufam żadnym mediom, wszystkie one realizują albo ideologiczne, lub finansowe cele. I uważam, że polemika w łonie Kościoła nie jest zagrożeniem. Choćby: http://episkopat.pl/dokumenty/pozostale ... nosci.html
|
Śr mar 11, 2015 10:27 |
|
 |
sonniger
Dołączył(a): Cz mar 14, 2013 9:31 Posty: 304
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Cytuj: Osobiście respektuję i nadal będę, decyzję mojego Kościoła.... Problem w tym, ze nie znasz decyzji (nauki) Kościoła w kwestii osób rozwiedzionych. Świadectwem braku wiedzy w tym zakresie są dalsze Twoje słowa, a szczególnie te o "odrzuconych grzesznikach". Takie pojęcie w Kościele NIE ISTNIEJE...to tylko ci co maja nikłą wiedzę i są zindoktrynowani przez medialna nagonkę, mogą takie głupstwa rozgłaszać. Poza tym kolejny już raz polecam poczytać doskonały artykuł ( zamieszczony w dwóch numerach) z GN pt. "Komunia dla rozwiedzionych. Dlaczego nie?" ks. Tomasza Jaklewicza. Może coś ci się wtedy rozjaśni i przestaniesz rozgłaszać bzdury podawane ci przez media głównego ścieku. Jestem zszokowany, ze osoby młode muszą prostować i pouczać dojrzałą kobietę w tak podstawowych sprawach dotyczących naszej wiary... 
|
Śr mar 11, 2015 10:37 |
|
|
|
 |
_Lilka
Dołączył(a): Pn gru 02, 2013 12:28 Posty: 253
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Tak samo pewnie mówili ci, którzy nie wierzyli, że Hitler wejdzie do Polski (opowiadała mi o tym babcia, jak przez rok poprzedzający wybuch wojny ludzie byli pozytywnie nastawieni, bo Bóg nie dopuści, przyszłość jest w rękach Boga). To nie negatywizm, tylko założenie, że jeśli nie powie się stop, to może rzeczywiście być tak źle, jak nas "straszą". Wiadomo, Bóg dopuścił wojnę, ale trudno powiedzieć, że to co się działo było Jego wolą... A jeśli coś idzie w złym kierunku, to dlaczego media mają o tym nie pisać? Nie nazywać zagrożenie zagrożeniem? Rzeczywiście, lepiej, jak TVN, mówić, że jest pięknie, że jak na nas plują, to pada deszcz itd.
Tak, ja też nie twierdzę, że jakaś konkretna stacja czy gazeta jest naj. Ale dostrzegam, że jedne są nieco wiarygodniejsze, niż inne.
Piszesz o polemice. A co to za polemika, gdy strona bardziej konserwatywna ma się ugiąć? Widać było tą "polemikę" po ostatnim Synodzie, gdy - jak podało "obiektywnie" TVN - Papież zwolnił swojego przeciwnika (który de facto opowiada się przeciwko tym nowoczesnym trendom, jak Komunia dla rozwodników). Może nie dostrzegasz nic złego w tym, co się dzieje, może możesz spać spokojnie i cieszyć się, jak jest pięknie (o tak, świat mimo wszystko jest piękny)... Ale...
Piotrek wkleił przesłanie z Akita. Niezależnie od tego, czy się przywiązuje mniejszą czy większą wagę do objawień (tych czy innych), trzeba chyba zapytać siebie samego, dlaczego Maryja wciąż powtarza te same prośby i przestrzega przed tymi samymi zagrożeniami - jeśli nie jest tak źle?
Czy Maryja też jest przewrażliwiona?
|
Śr mar 11, 2015 10:59 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Probowalam w niemieckich mediach znalezc wypowiedzi kard. Marxa i nigdzie mi tak radykalnej, jak portal prawy.pl sobie wymyslil nie wynalazlo.
Jedyne co znalazlam, to wypowiedzi o ewentualnym, wyjatkowym dopuszczeniu osob w powtornych zwiazkach, ktorych partnerzy porzucili. I nie ot, tak, ale po pokucie itp.
Ja nie uwazam, ze Komunia sw jest dla wszystkich jak leci. Z drugiej strony pozostaje pytanie, czy to Chleb dla grzesznikow, czy nagroda dla bezgrzesznych (nawet chwilowo).
Poza tym pozostaje pytanie, czy ktos porzucony po dwoch latach w wieku lat np 30. musi do konca zycia znosic przymusowy celibat? Wiem, wiem: w malzenstwie tez nie mialby zadnej gwarancji, bo moze zone/meza sparalizuje dzien po slubie na nastepne 30 lat itp itd.
Ale jezeli taki malzonek pojdzie do prostytutki, to mu sie wybaczy przy spowiedzi. Jezeli zwiaze sie po porzuceniu na stale - nie ma zmiluj.
Poza tym nie jestem taka pewna, ze Pan Bog przebacza tylko grzechy, za ktore naprawde zalujemy i z ktorych chcemy sie naprawde poprawic. Jezeli od naszych grzechow smiertelnych (swiadome i dobrowolne przekroczenie przykazania Bozego w rzeczy waznej) zalezaloby zycie naszych dzieci, to i nasze postanowienia poprawy bylyby skuteczn(iejsz)e.
Takiego warunku Pan Jezus nie stawial. Ja mysle (sobie), ze jest On tak zwiazany swoim slowem o tym, ze to co kaplan przebaczy jest przebaczone, ze wymazuje wszystkie grzechy, ktore wyznajemy i ktore zostaja odpuszczone przez kaplana.
|
Śr mar 11, 2015 11:25 |
|
|
|
 |
_Lilka
Dołączył(a): Pn gru 02, 2013 12:28 Posty: 253
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
http://papiez.wiara.pl/doc/2292110.Kard ... iadczeniem"...Kard. Burke był na ostatnim synodzie jednym z najbardziej zaciekłych obrońców prawdy o małżeństwie. W przyszłym synodzie nie weźmie już udziału, bo Papież przeniósł go na nowe stanowisko, które nie daje prawa do udziału w zgromadzeniu synodalnym..." Ciekawe, że ci postępowi nie są na takie stanowiska przenoszeni... Wiecie co, mam na FB wśród znajomych dwóch księży, dość znanych. Jeden ma prawicowe poglądy, drugi postępowe. Jeden udostępnia treści patriotyczne, stoi po tej bardziej konserwatywnej stronie ów polemiki w Kościele, drugi cieszy się, że Kościół otwiera się na homoseksualizm i nie widzi nic złego w gender, czyli np nauki masturbacji przez przedszkolaków, cytuje heretyków i oburza się, że ludzie zaniepokojeni piszą listy do jego zwierzchników... A potem widzę w jakieś grupie, jak młode osoby piszą w zachwycie, że ów ks.X.Y. to kapłan naszych czasów, że skoro antykoncepcja to nie grzech, to zaczną chodzić znowu do kościoła, takiego księdza to nawet w konfesjonale odwiedzą, a tamten drugi to homofob i nacjonalista... Czy tu jeszcze można mówić o wierze w Boga? Czy to jest postawa skruchy, będąca podwaliną do pokuty, o której rzekomo pisze kard. Reinhard Marx? Może Was to przekonuje, ok. Mnie absolutnie nie. I bardziej niż tezy kard. Marx'a przemawiają do mnie ostrzeżenia o tym, że szatan będzie próbował zniszczyć Kościół od wewnątrz. Jak Wy rozumiecie niszczenie Kościoła od wewnątrz? Spodziewacie się małego diabełka z różkami, który nagle wpada do kościoła i go podpala albo siekierą rąbie ławki?
|
Śr mar 11, 2015 11:37 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
A dlaczego rzekomo?
Ja widze przede wszystkim wojne w Kosciele o czyjes slowa i to przemielone przez media. Zeby to jeszcze byly cytaty. Najczesciej sa to interpretacje interpretacji, co widzimy w komentarzach do (naprawde) rzekomych wypowiedzi papieza.
Nie mam zdania co do osoby kard. Marxa czy Kaspra. I nie bede tych osob oceniac. My tez mamy czesto zdanie o wielu sprawach, ktore, gdyby przyjrzec im sie przez lupe przykazan, okazaloby sie niekoniecznie zgodne z nauka Kosciola. Jezeli nie jest zapisane w Katechizmie, ze sciaganie gier czy filmow za darmo z internetu jest grzechem, to nie jest grzechem?
Sa dwie strony medalu: jedna to oczywista nauka Jezusa Chrystusa o malzenstwie. Druga to powszechna niedojrzalosc mlodych ludzi do malzenstwa czy w ogole ponoszenia konsekwencji wlasnych decyzji. A przy tym absolutnie dramatyczny stan wiedzy i wiary wiekszosci spoleczenstwa i to w fazie, kiedy podejmowane sa decyzje na cale zycie.
Jaka ma byc praktyka Kosciola? Dzielenia tu na owce i barany, co tak naprawde jest przywilejem Chrystusa na Sadzie Ostatecznym? Jak ma wygladac milosierdzie dla tych, ktorzy sie zagubili badz nigdy tak naprawde Jezusa nie poznali i widza tylko po ludzku, ze zaufali w mlodosci niewlasciwej osobie, zostali porzuceni, a teraz albo beda ponosic do konca zycia skutki swojej dobrej wiary i spedzac zycie w celibacie i duchowej samotnosci, albo, jezeli Pan Bog (bo kto? szatan?) postawi na ich drodze osobe, ktorej moga zaufac i wspolnie isc przez zycie i dla Kosciola beda traktowani jak tredowaci. Bo tu nie chodzi tylko o przystepowanie do Komunii sw. Nie moga, przynajmniej w Niemczech, sprawowac zadnych "etatowych" funkcji w Kosciele. Nie beda ani sekretarka, ani organista, ani wychowawczynia w katolickim przedszkolu, ani dyrygentem choru, ani.... Nie wiem nawet, czy na sprzataczke by ja przyjeli.
Latwo wymagac od innych wypelniania przykazan i ponoszenia konsekwencji.
I nie, nie jestem za dopuszczaniem osob w ponownych zwiazkach do Komunii sw. Ale nie mam patentu na jedynie sluszne rozwiazanie. Bo nie uwazam ze jest np w porzadku, ze ktos, kto nie mial slubu koscielnego, ale mial cywilny, moze po rozwodzie zawrzec koscielny i przystepowac do Komunii sw. To jest czysty formalizm. Sytuacja jest dokladnie taka sama. Tu tez przyrzekal, tez byl "jednym cialem" a jego malzonek zyje. Slub byl jak najbardziej publiczny, czyli wobec swiadkow.
|
Śr mar 11, 2015 11:56 |
|
 |
beti2503
Dołączył(a): Cz wrz 19, 2013 11:32 Posty: 537
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Alus napisał(a): Osobiście respektuję i nadal będę, decyzję mojego Kościoła. Respektujesz decyzje Kościoła i dobrze - tego wymaga od nas przynależność do Kościoła. Zastanów się jednak w głębi serca, czy się z nimi zgadzasz i czy w pełni ufasz tym decyzjom. Bo słowo „respektuję” brzmi nieco oschle i urzędowo. Każdy z nas powinien osobiście utożsamiać się z Kościołem i jego decyzjami bo będąc jego członkami jesteśmy za niego wszyscy współodpowiedzialni. Alus napisał(a): Nie gorszą mnie jedynie polemiki w łonie Kościoła. Mnie polemika nie gorszy dopóty, dopóki nie zaczyna obierać kierunku ku jawnej tolerancji grzechu. A takie tendencje we współczesnym Kościele zaczynają przejawiać się coraz silniej i w perspektywie przyszłości stanowią realne zagrożenie. Jako członkowie Kościoła jesteśmy odpowiedzialni za bieg tych przyszłych wydarzeń. Alus napisał(a): Osoba porzucona, skrzywdzona przez współmałżonka jest wtedy traktowana jednakowo z krzywdzicielem. Owszem mogłaby pozostawać do śmierci w samotności.....tylko dla ilu osób jest to możliwe? Alus przyczyna rozpadu małżeństwa nigdy nie jest jednostronna. Zawsze warto zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście zrobiłam wszystko co mogłam, by ratować swoje małżeństwo. Nawet jeśli mam męża pijaka to Bóg dał mi go, bym pomogła mu się zbawić – powinnam modlić się za niego, pomagać mu leczyć alkoholizm, czynnie uczestniczyć w terapii, nawet zdecydować o separacji, dla dobra męża i swojego bezpieczeństwa, jeśli jest osobą, która zagraża mnie lub mojej rodzinie ale zawsze na mocy Sakramentu Małżeństwa mieć poczucie odpowiedzialności za tego człowieka. A nie planować sobie życie z kimś innym bo tamta osoba już dla mnie się nie liczy. Jezus mówi: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!(Łk 9, 23) Nie powiedział – niech zostawi ten za duży krzyż, a weźmie sobie mniejszy. Nawet jeśli mąż mnie zostawi i nie chce ze mną być, powinnam pozostać sama – i dźwigać mój krzyż samotności. A jeśli Bóg postawi na mojej drodze człowieka, który jest mi bliski i jest dla mnie wsparciem to, stawiając Boga na pierwszym miejscu, wybiorę życie w czystości, w myśl fragmentu: I Ty rzekłeś: Nie jest dobrze być człowiekowi samemu, uczyńmy mu pomocnicę podobną do niego. A teraz nie dla rozpusty biorę tę siostrę moją za żonę, ale dla związku prawego. Okaż mnie i jej miłosierdzie i pozwól razem dożyć starości! (Tb 8, 6-7) W moim odczuciu obecna postawa Kościoła jest jak najbardziej miłosierna w stosunku do grzeszników. Ale miłosierdzie nie oznacza tolerancji grzechu. Dlatego tak ważne jest zachowanie czystości (lub raczej wierności Bogu, w świetle złożonej przed Nim przysięgi małżeńskiej). Jeśli natomiast wstępuję w kolejny związek - niesakramentalny i nie mam zamiaru żyć w czystości – to błądzę. Nawet jeśli wstąpiłam w niego dawno, kiedy byłam daleko od Boga, rzeczywiste nawrócenie powinno pociągać za sobą radykalne zmiany w moim życiu. Jest konieczne, by mój partner zaakceptował moją decyzję o życiu w czystości. Niekiedy może oznaczać to koniec związku ale nie ma innego wyjścia. Jeśli w pewnym momencie wyrzuciłam Boga ze swojego życia to muszę (czasem dużym kosztem) przywrócić Mu na powrót pierwsze miejsce w moim życiu. Grunt, żeby mieć pewność, że swoją decyzją nie Boga uszczęśliwię lecz siebie samą. Razi mnie roszczeniowy ton ludzi, którzy żyją w wolnych związkach i próbują decyzje Kościoła podporządkowywać swoim kaprysom. Następstwem szczerego nawrócenia jest bowiem żal za swoje grzechy i czynienie pokuty (chociażby właśnie ofiarowując Bogu swoje życie w czystości), nie roszczeniowość. Alus napisał(a): Wielu celiberiuszy też nie potrafi temu sprostać. A jakie to ma znaczenie w powyższej dyskusji? Grzech pozostanie zawsze grzechem – nie istotne kto mu ulega. Powinnam baczyć zawsze na siebie, na swoją sytuację osobistą i nie szukać usprawiedliwienia dla własnych win w grzeszności moich bliźnich. Alus napisał(a): A o ile zmniejszyłaby się populacja, gdyby wyeliminować narodzenia w związkach niesakramentalnych? Wybacz ale uznam, że to żarcik taki był z Twojej strony  Gdyby ludzie respektowali Przykazania Boże nie byłoby zapaści demograficznej. Antykoncepcja, eutanazja, aborcja wyniszczają naszą populację w piorunującym tempie. Nie jest pocieszającym tutaj „wysoka produktywność” par niesakramentalnych – te dzieci, jeżeli ich rodzice się nie nawrócą, nie otrzymają z domu dobrego przykładu. Efekt jest taki, że współczesny świat drwi z pobożności, wiary i modlitwy. Liczy się tylko wygodnictwo. Czego uczą w pierwszej kolejności wolne związki? – Uczą pójścia na kompromis z grzechem, nie wymagania od siebie, nazywając miłością coś, co w rzeczywistości nią nie jest. Alus napisał(a): Dlatego nie przyjmuję jednoznacznej pozycji potępiającej. Nie wolno nam potępiać żadnego człowieka bo i Jezus nas nie potępił ale oddał życie dla naszego zbawienia. Potępiać jednak należy grzech i zawsze trzeba go nazywać po imieniu.
Ten, kto prawdziwie Boga szuka, ten Go znajdzie.
_________________ Wszystkie wasze sprawy niech się dokonują w miłości! (1 Kor 16, 14)
|
Śr mar 11, 2015 12:08 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
_Lilka napisał(a): Tak samo pewnie mówili ci, którzy nie wierzyli, że Hitler wejdzie do Polski (opowiadała mi o tym babcia, jak przez rok poprzedzający wybuch wojny ludzie byli pozytywnie nastawieni, bo Bóg nie dopuści, przyszłość jest w rękach Boga). To nie negatywizm, tylko założenie, że jeśli nie powie się stop, to może rzeczywiście być tak źle, jak nas "straszą". Wiadomo, Bóg dopuścił wojnę, ale trudno powiedzieć, że to co się działo było Jego wolą... A jeśli coś idzie w złym kierunku, to dlaczego media mają o tym nie pisać? Nie nazywać zagrożenie zagrożeniem? Rzeczywiście, lepiej, jak TVN, mówić, że jest pięknie, że jak na nas plują, to pada deszcz itd.
Tak, ja też nie twierdzę, że jakaś konkretna stacja czy gazeta jest naj. Ale dostrzegam, że jedne są nieco wiarygodniejsze, niż inne.
Piszesz o polemice. A co to za polemika, gdy strona bardziej konserwatywna ma się ugiąć? Widać było tą "polemikę" po ostatnim Synodzie, gdy - jak podało "obiektywnie" TVN - Papież zwolnił swojego przeciwnika (który de facto opowiada się przeciwko tym nowoczesnym trendom, jak Komunia dla rozwodników). Może nie dostrzegasz nic złego w tym, co się dzieje, może możesz spać spokojnie i cieszyć się, jak jest pięknie (o tak, świat mimo wszystko jest piękny)... Ale...
Piotrek wkleił przesłanie z Akita. Niezależnie od tego, czy się przywiązuje mniejszą czy większą wagę do objawień (tych czy innych), trzeba chyba zapytać siebie samego, dlaczego Maryja wciąż powtarza te same prośby i przestrzega przed tymi samymi zagrożeniami - jeśli nie jest tak źle?
Czy Maryja też jest przewrażliwiona? Dostrzegam zło, i równolegle dostrzegam ludzi. Brak wiary, ale i wychowanie przesądza o wierności i ewentualnych zachowaniach wstrzemięźliwości. Ktoś kiedyś na portalu (nie chce mi się wyszukiwać kto) napisał, że przygotowuje swoje dzieci do emigracji z Polski, bo tutaj tylko bieda, brak perspektyw i trud wyrzeczeń. Tak wychowane dziecko będzie w dorosłym życiu "emigrować" tam gdzie uzna, że mu lepiej - emigrować od rodziny, od wierności, od wstrzemięźliwości. Mogę spać spokojnie, bo chwała Bogu, ze dał mi taką możliwość wychować swoje dzieci, że nie szukają "emigracji"....oby nigdy nie zeszły z tej drogi, o co codziennie się modlę. Żal mi jedynie tych wychowanych do emigracji, borykają sie między wyborem Boga a ucieczkami od trudów i obowiązków. Plaga zdrad i rozwodów to domena tych wychowanych do emigracji. Dlatego nie potępiam grzeszników i nie odrzucam.
|
Śr mar 11, 2015 12:10 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Moja mentalnosc "starszego brata", przekonanego o swoim "porzadnym zyciu" podsuwa mi wlasnie takie mysli: temu sie uczta nie nalezy, temu sie zaden denar nie nalezy. Pozwalam sobie na osadzanie sumienia innych ludzi i wydzielanie im kary. A tak naprawde to oszukuje sama siebie, ze moje grzechy sa "mniejsze", albo mniej istotne, albo ze ja za nie "naprawde" zalowalam i dlatego "mam prawo" do Komunii sw. I robie dokladnie to, co Pan Jezus (naprawde) pietnowal, czyli wchodze w kompetencje samego Boga i oczekuje, ze On bedzie postepowal wedlug mojego, ludzkiego poczucia sprawiedliwosci. To moze sie tylko obrocic przeciw mnie, bo jezeli ja oczekuje (tylko) sprawiedliwosci, to tylko sprawiedliwosc otrzymam.
Osobiscie uwazam, ze sa to naprawde sprawy, ktore moga byc rozwiazywane tylko indywidualnie na spowiedzi a nie powszechnie i masowo.
|
Śr mar 11, 2015 12:14 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Beti nie do końca się z Tobą zgadzam - czasem pomóc alkoholikowi można tylko odchodząc od niego. Piszę czasem bo przeważnie i tak nic to nie daje. Bo wina leży w nim, w tym, że nie chce tego uznać za problem a nie w żonie, dzieciach ect. I uwierz mi, tym razem wiem co mówię. I wiem, że łatwo osądzać żonę, dzieci, że nie wyleczyły męża/ojca z alkoholizmu, nie pomogły bo to... bo tamto... tylko....że to nie takie jak się wydaje, to tak nie działa. Nie one mają za niego myśleć, działać. I naprawdę - można stosować to co napisałaś ale to i tak nic nie daje. Tylko czasem człowiekowi dziwnie jak słyszy, jak czyta, że lepiej żeby żona była poniewierana przez męża ale ma ona przy nim tkwić i nagle też nieważne są dzieci - nieważne, że widzą utratę człowieczeństwa u swojego ojca, że widzą, przemoc, że widzą tyle zła i bólu, nagle to nie jest istotne bo przecież liczy się tylko alkoholik i jego dobro.
Ostatnio edytowano Śr mar 11, 2015 12:20 przez Anonim (konto usunięte), łącznie edytowano 1 raz
|
Śr mar 11, 2015 12:16 |
|
 |
beti2503
Dołączył(a): Cz wrz 19, 2013 11:32 Posty: 537
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Kael czy ja dobrze zrozumiałam, że dla Ciebie nie ma różnicy pomiędzy ślubem kościelnym a cywilnym?
_________________ Wszystkie wasze sprawy niech się dokonują w miłości! (1 Kor 16, 14)
|
Śr mar 11, 2015 12:19 |
|
 |
_Lilka
Dołączył(a): Pn gru 02, 2013 12:28 Posty: 253
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
Kael, Komunia Św. jest dla grzeszników, którzy chcą nawrócenia i każdego dnia się nawracają - bo to droga, proces na całe życie. Ale nie dla grzeszników, którzy lubią grzech, w którym żyją, którzy nie chcą zmiany... Pamiętasz fragment Łk 7, 36? Jezus odpuścił grzesznicy, bo bardzo umiłowała, bo chciała zmiany, bo bardzo żałowała, bo przyszła do Niego na kolanach zalana łzami z powodu swojego grzechu... Jezus powiedział: idź w pokoju. Trwanie w grzechu nie jest pokojem. Pamiętasz Marię Magdalenę? Jezus powiedział: «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!». Maria Magdalena była grzeszna, przestała jednak sprzedawać swoje ciało. Nie poszła za Jezusem, kupcząc dalej sobą na boku. Samarytanka u studni. Żyła z mężczyzną, który nie był jej mężem. A po spotkaniu z Jezus nawróciła się ona, i wielu dzięki niej. W centrum Ewangelii, tak jak i w centrum Kościoła, jest zawsze grzesznik tuż przy Panu Jezusie, ale grzesznik musi chcieć się nawrócić, a nie trwać w grzechu. Kael napisał(a): Latwo wymagac od innych wypelniania przykazan i ponoszenia konsekwencji. A skąd wiesz, że nie rozmawiasz z osobą, która jest właśnie w takiej sytuacji? Skąd wiesz, że tego, o czym piszę, nie wymagam także od siebie? Łatwo oceniać i szufladkować. Uważasz, że przeciwni Komunii dla rozwodników są tylko ci, którzy sami nie są w takich związkach? Zapewniam Cię, że jest wiele takich par, które są temu przeciwne, choć sami nie mogą, lub mogą pod pewnymi warunkami, Komunię przyjąć. Kael napisał(a): Jak ma wygladac milosierdzie dla tych, ktorzy sie zagubili badz nigdy tak naprawde Jezusa nie poznali i widza tylko po ludzku, ze zaufali w mlodosci niewlasciwej osobie, zostali porzuceni, a teraz albo beda ponosic do konca zycia skutki swojej dobrej wiary i spedzac zycie w celibacie i duchowej samotnosci, albo, jezeli Pan Bog (bo kto? szatan?) postawi na ich drodze osobe, ktorej moga zaufac i wspolnie isc przez zycie i dla Kosciola beda traktowani jak tredowaci. Jeśli Bóg na pierwszym miejscu, wszystko inne na właściwym (parafrazując). Jeśli ktoś chce wypełniać pustkę w swoim życiu drugim człowiekiem, to może znowu się zawieść. Tylko Bóg może uleczyć te rany i wypełnić tą pustkę, ale ludzie boją się zaufać Bogu, zawierzyć Mu siebie. Boją się życia bez seksu, ale nie szkodzi, że często żyją be z Boga. O jakiej więc wierze mówimy? Kael napisał(a): Bo nie uwazam ze jest np w porzadku, ze ktos, kto nie mial slubu koscielnego, ale mial cywilny, moze po rozwodzie zawrzec koscielny i przystepowac do Komunii sw. To jest czysty formalizm. Sytuacja jest dokladnie taka sama. Tu tez przyrzekal, tez byl "jednym cialem" a jego malzonek zyje. Slub byl jak najbardziej publiczny, czyli wobec swiadkow. Tu jest właśnie różnica między ślubem cywilnym a Sakramentem Małżeńskim. Taka sama, jak między opłatkiem a opłatkiem konsekrowanym - Ciałem Chrystusa. Zawarcie Sakramentu Małżeństwa po latach związku niesakramentalnego nie jest tym samym, czym związek niesakramentalny dla rozwodnika. Chyba, że nie rozumiesz istoty Sakramentu Małżeństwa - ludzie nie obiecują wierności tylko sobie nawzajem, ale obiecują też Bogu, że będą sobie wierni. Jeśli więc mój mąż odejdzie do innej kobiety, zrywa przysięgę jaką on dał Bogu, ale czy to zwalnia mnie z tego, co Bogu przysięgałam ja? Ile więc warte jest moje słowo, moja obietnica, dana Bogu?
|
Śr mar 11, 2015 12:25 |
|
 |
navi31
Dołączył(a): N mar 01, 2015 12:54 Posty: 214
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
separacja jest jak najbardziej biblijna, rozwód nie (za wyjątkiem nierządu).
|
Śr mar 11, 2015 12:27 |
|
 |
beti2503
Dołączył(a): Cz wrz 19, 2013 11:32 Posty: 537
|
 Re: "Różane" pogaduszki, czyli rozmowy o życiu
to Ja  napisał(a): Beti nie do końca się z Tobą zgadzam - czasem pomóc alkoholikowi można tylko odchodząc od niego. To też jest rozwiązanie, jeśli nie ma innej drogi. Ale to nie wyklucza faktu, że żona dochowuje wierności małżeńskiej. Ja tutaj przytoczyłam akurat przykład alkoholizmu ale jest masa innych nałogów czy problemów, z którymi często muszą borykać się małżonkowie. Żeby nie zbaczać z tematu - najważniejsze jest, by trwać w ufności Bogu, modlić się za tę osobę i nigdy nie odpuszczać!! Nigdy  Nawet jeśli mam wrażenie, że wszystko dzieje się kosztem mojego szczęścia. Bóg wynagradza ufnych  Prawdziwa miłość "we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma". Czytałam masę niewiarygodnych świadectw, odnośnie "cudownego nawrócenia męża". Sama od siebie mogłabym też sporo dorzucić  Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych  Tylko czasem mamy za mało wiary w Jego moc..
_________________ Wszystkie wasze sprawy niech się dokonują w miłości! (1 Kor 16, 14)
|
Śr mar 11, 2015 12:28 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|