Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 27, 2025 17:49



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 157 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11  Następna strona
 Rozczarowanie 
Autor Wiadomość
Post 
1. Na to pytanie nie udzieli Ci odpowiedzi żaden człowiek. Sam musisz to odkryć, jak każdy.

2. Tu odpowiedzi będą różne w zależności od wyznawanej religii. Ogólne wskazówki znajdziesz w Piśmie Św, zakładając że nadal szukasz w obrębie chrześcijaństwa. Ewentualnie w innych księgach uznawanych za święte czy objawione przez dowolną religię. Niestety, nie ma takiej księgi, która obejmowałaby każde życie każdego człowieka w każdych czasach i każdych warunkach, więc z konieczności będą to ogólniki, poddające się interpretacji, czasami sprzecznej.

3. Od Boga chrześcijan na miłość na pewno. Jak się ta miłość przejawi w Twoim życiu to już inna bajka.

Hm... Pytania zaiste egzystencjalne, żeby nie powiedzieć retoryczne. Niemalże parafraza "skąd się wziąłem i dokąd zmierzam." Z tym mierzyli się przez wieki najtężsi filozofowie, a Ty oczekujesz w kilka dni odpowiedzi od przypadkowej internetowej zbieraniny (nie obrażając forumowiczów)? Też bym tak chciał, ale nie ma lekko. :D Może Cię to zdziwi, ale chyba większość ludzi poszukuje odpowiedzi na te pytania przez całe swoje życie. Jeśli ktoś twierdzi że je zna, ja bym mu nie wierzył.


Pt maja 28, 2010 18:49

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Rozczarowanie
Cytuj:
Może Cię to zdziwi, ale chyba większość ludzi poszukuje odpowiedzi na te pytania przez całe swoje życie.

Heh, w sumie racja, że pytania są trudne, ale ja nie potrzebuję ich ot tak, żeby znać odpowiedzi, tylko żeby według nich żyć.
Więc potrzebuję ich raczej na początku życia, niż na końcu.

Chciałbym wygrać wyścig albo przynajmniej dobiec do mety, tymczasem nie dotarłem nawet na start.

Jeżeli nie ma szans na odpowiedź, to nie warto sobie zawracać głowy.

Mimo wszystko wciąż wierzę, że Bóg daje się poznać tym, którzy Go szukają. Zobaczymy, ile jest prawdy w tym stwierdzeniu.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pt maja 28, 2010 19:31
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a):
@jumik
Cytuj:
I Ci pomógł. Jesteś w miarę zdrowy. Tylko, że Twoja interpretacja jest taka, że sam sobie pomogłeś. A tymczasem to dzięki Bogu. On nie musi działać w sposób nadzwyczajny i widoczny.

Stałem się zdrowy po tym, jak poprosiłem Boga o to, żeby mi więcej nie pomagał. Czy Bóg jest aż tak przewrotny, że daje nam tylko to, czego od Niego nie chcemy?
Słyszałem, że Bóg "nie narzuca się" i jeżeli człowiek czegoś nie chce, to Bóg nie będzie mu na siłę tego wciskał. Czyżby mi jednak wcisnął uzdrowienie na siłę?


A czy jak małe dziecko mówi do rodzica: "zostaw mnie, nie chcę Cię więcej widzieć", to rodzic porzuca dziecko? Narzucasz Bogu swój sposób myślenia i za niego Go winisz. Mówisz, że stosujesz konsekwentnie logikę, a tymczasem robisz błędne założenia. Powyższe (ograniczające Boże działanie) jest pierwsze.

I nie dość, że ograniczasz Boże działanie (błąd nr 1), to jeszcze zdajesz się tworzyć fałszywą alternatywę: albo Bóg daje nam tylko to, czego nie chcemy (i jest przewrotny) albo tylko to czego chcemy (błąd nr 2). Obydwa stwierdzenia są błędne (to błąd nr 1).

Trzecim błędem jest to, że nie mając całej wiedzy na ten temat piszesz, że Bóg na pewno nie zadziałał, tylko Ty sam. Musiałbyś być wszechwiedzący, żeby to wiedzieć. Stawiasz się na pozycji znającego doskonale Boga i wiedzącego tyle co On.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
No to zacznijmy od początku. Jakie jest pytanie?

1. Czego Bóg ode mnie oczekuje?
2. Czy idę drogą podobającą się Bogu, czy wręcz przeciwnie?
3. Na co mogę liczyć ze strony Boga?


Trudno odpowiedzieć szczegółowo, można nieco ogolnie:

1.
- poszukiwania Go na tyle, na ile jesteś zdolny.
- kochania Go na tyle, na ile potrafisz (w konsekwencji słuchania Go i życia Jego słowem)
- kochania ludzi (czynnie), na tyle, na ile potrafisz

3. Na to, że zawsze chce Twojego zbawienia i Cię kocha, nawet jeśli tego nie rozumiesz i uważasz, że jest wprost przeciwnie.

eskimeaux napisał(a):
Ale te uczucia przyszły na skutek moich doświadczeń; nie jest tak, że interpretacja doświadczeń wynika z wsześniejszych emocji.


Nie mówię o emocjach, ale o postawie. Interpretacja zdarzeń wynika z naszej postawy - tak uważam.

_________________
Piotr Milewski


Pt maja 28, 2010 19:40
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Rozczarowanie
Cytuj:
A czy jak małe dziecko mówi do rodzica: "zostaw mnie, nie chcę Cię więcej widzieć", to rodzic porzuca dziecko? Narzucasz Bogu swój sposób myślenia i za niego Go winisz. Mówisz, że stosujesz konsekwentnie logikę, a tymczasem robisz błędne założenia. Powyższe (ograniczające Boże działanie) jest pierwsze.

No dobrze, nie oceniam na razie, czy Twój pogląd jest słuszny, ale jednoznacznie sprecyzuj: Bóg nie zawsze szanuje wolną wolę człowieka i robi czasami coś przy jego sprzeciwie?

Bo poszanowanie wolnej woli jest podstawową odpowiedzią na problem teodycei. Dlaczego Bóg dopuszcza zło na świecie? Bo zadecydował, że nie będzie zabraniał ludziom dokonywać ich własnych wyborów. Nie mógł ze względu na swoją decyzję powstrzymać Hitlera czy kogo tam, bo oznaczałoby to ingerencję w ich wolną wolę.

Ty jednak twierdzisz, że Bóg wprost sprzeciwia się człowiekowi, nawet gdy ten prosi o zostawienie go w spokoju. Jak to godzisz z teodyceą albo jakie masz własne jej wyjaśnienie?

Cytuj:
albo Bóg daje nam tylko to, czego nie chcemy (i jest przewrotny) albo tylko to czego chcemy (błąd nr 2).

Czyli Twoje zdanie jest takie, że Bóg kompletnie nie zwraca uwagi na nasze modlitwy? Liczne zachęty do modlitwy z Biblii i z kazań przekonywały mnie, że Bóg raczej wysłuchuje modlitw. Tzn. jest większe prawdopodobieństwo otrzymania jakiejś rzeczy, kiedy się o nią prosi, niż kiedy się jest obojętnym lub wprost się ją odrzuca.

Pomijając przypadek ogólny - czy uważasz, że w moim konkretnym przypadku Bóg w jakiś sposób zwracał uwagę na moje modlitwy? Tzn. na ich podstawie podjął decyzję o interwencji, czy też zainterweniował zupełnie arbitralnie, a czas Jego działania po prostu przypadkowo zbiegł się z momentem, kiedy przestałem się modlić?

Czy może też być prawdą, że Bóg specjalnie wybrał moment mojego zwątpienia żeby osłabić moją wiarę? Bo powiedzmy nie chce, żebym był chrześcijaninem lub coś w tym stylu?

I przyjmując Twoje słowa: jakie z tego płynęłyby dla mnie na przyszłość? Czy mam wobec tego przestać się modlić, bo Bóg i tak podejmie taką decyzję, jaką chce?

Cytuj:
Trzecim błędem jest to, że nie mając całej wiedzy na ten temat piszesz, że Bóg na pewno nie zadziałał, tylko Ty sam. Musiałbyś być wszechwiedzący, żeby to wiedzieć. Stawiasz się na pozycji znającego doskonale Boga i wiedzącego tyle co On.

Zaraz zaraz. Może nie mamy kompletnej wiedzy, ale coś niecoś jednak wiemy, nie? To pozwala nam w pewnym stopniu określić, co się stało.

Cytuj:
w konsekwencji słuchania Go i życia Jego słowem

Jak mam słuchać Boga, skoro On nic do mnie nie mówi? Tym bardziej - jak mam żyć Jego słowem, skoro ono do mnie nie dociera?

Cytuj:
3. Na to, że zawsze chce Twojego zbawienia i Cię kocha, nawet jeśli tego nie rozumiesz i uważasz, że jest wprost przeciwnie.

Inaczej mówiąc - tu na Ziemi nie mam na co liczyć od Boga a ewentualną łaskę uzyskam dopiero po śmierci?

Cytuj:
Nie mówię o emocjach, ale o postawie. Interpretacja zdarzeń wynika z naszej postawy - tak uważam.

No to co rozumiesz pod słowem "postawa"?

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pt maja 28, 2010 20:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Trzecim błędem jest to, że nie mając całej wiedzy na ten temat piszesz, że Bóg na pewno nie zadziałał, tylko Ty sam. Musiałbyś być wszechwiedzący, żeby to wiedzieć. Stawiasz się na pozycji znającego doskonale Boga i wiedzącego tyle co On.

Zaraz zaraz. Może nie mamy kompletnej wiedzy, ale coś niecoś jednak wiemy, nie? To pozwala nam w pewnym stopniu określić, co się stało.


W pewnym stopniu.

Myślę, że konieczne jest dojście chociażby do prawdy, że nie możesz z pewnością określić, czy Bóg Ci pomógł. Możesz co najwyżej określić czy zauważyłeś pomoc. Podkreślam: jest ogromna różnica między: "Wiem, że Bóg mi nie pomógł" a "Nie wiem czy Bóg mi pomógł, ale nie widzę pomocy".

Dojście do tego dobitnie pokazuje, że pozostała interpretacja będzie zależała od wiary. Jeśli wierzę w Bożą miłość i ufam, to nawet cierpienie zgodnie z tym zaufaniem zinterpretuję - "nie rozumiem tego, ale wierzę, że Bóg ma jakiś plan, choćby przerastał moje rozumowanie, choćby po ludzku był bezsensowny". Jeśli natomiast coś z moją wiarą nie jest tak jak trzeba, to możliwe, że zinterpretuję to przeciwnie. To trochę tak jak z miłością w związku - jeśli kocham kogoś całym sobą i bardzo mu ufam (mąż, żona), to zdarzenia dwuznaczne interpretuję na jego korzyść. I to jest właśnie postawa.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
A czy jak małe dziecko mówi do rodzica: "zostaw mnie, nie chcę Cię więcej widzieć", to rodzic porzuca dziecko? Narzucasz Bogu swój sposób myślenia i za niego Go winisz. Mówisz, że stosujesz konsekwentnie logikę, a tymczasem robisz błędne założenia. Powyższe (ograniczające Boże działanie) jest pierwsze.

No dobrze, nie oceniam na razie, czy Twój pogląd jest słuszny, ale jednoznacznie sprecyzuj: Bóg nie zawsze szanuje wolną wolę człowieka i robi czasami coś przy jego sprzeciwie?

Bo poszanowanie wolnej woli jest podstawową odpowiedzią na problem teodycei. Dlaczego Bóg dopuszcza zło na świecie? Bo zadecydował, że nie będzie zabraniał ludziom dokonywać ich własnych wyborów. Nie mógł ze względu na swoją decyzję powstrzymać Hitlera czy kogo tam, bo oznaczałoby to ingerencję w ich wolną wolę.

Ty jednak twierdzisz, że Bóg wprost sprzeciwia się człowiekowi, nawet gdy ten prosi o zostawienie go w spokoju. Jak to godzisz z teodyceą albo jakie masz własne jej wyjaśnienie?


Moim zdaniem problem teodycei jest o wiele bardziej złożony niż odpowiedź na pytanie o wolną wolę.

Ale do rzeczy. Po pierwsze, co powinien zrobić rodzic, któremu dziecko mówi: "nie chcę Cię więcej widzieć"? Powinien postąpić wg:
- tego co to dziecko mówi (w końcu to jego decyzja)
- tego co dziecko (choćby podświadomie) rzeczywiście pragnie?

A może jeszcze inna opcja:
- niezależnie od tego, co powiedziało czy pragnie, ale zgodnie z tym, co jest dla dziecka najlepsze

Moim zdaniem odpowiedź jest niebanalna. Zauważ też, że w przypadku Rodzica-Boga mamy do czynienia z wszechwiedzą, a więc nie ma mowy o złym zinterpretowaniu. Powyższe pokazuje rozróżnienie pomiędzy: deklaracja (słowna, myślna), pragnienie (świadome, nieświadome), to co dobre.

Inna sytuacja - dziecko chce, żeby mama kupiła mu zabawkę. Czy wola/decyzja/prośba dziecka przełoży się jednoznacznie na decyzję matki (czy to pozytywnie, czy negatywnie)? Oczywiście, że nie. Z drugiej strony ta prośba dziecka na pewno będzie miała wpływ na decyzję matki. Jaki? Trudno zdefiniować.

Myślę, że w przypadku Boga też trudno jest to zdefiniować. To co możemy zrobić z pewnością, to odrzucić krańcową możliwość, czyli to co napisałeś: "Czyli Twoje zdanie jest takie, że Bóg kompletnie nie zwraca uwagi na nasze modlitwy?" - odpowiedź: zdecydowanie nie jest tak, nie uważam tak. Wierzę Jego Słowu.

Myślę, że też zdecydowanie nieprawidłowe jest nadawanie prośbom jakiegoś prawdopodobieństwa, jak to robisz pisząc: "Liczne zachęty do modlitwy z Biblii i z kazań przekonywały mnie, że Bóg raczej wysłuchuje modlitw. Tzn. jest większe prawdopodobieństwo otrzymania jakiejś rzeczy, kiedy się o nią prosi, niż kiedy się jest obojętnym lub wprost się ją odrzuca.". Kategoria prawdopodobieństwa w ogóle mi tutaj nie pasuje. To tak jakby stwierdzać, że większe jest prawdopodobieństwo, że odpowiesz na moje pytanie "tak" niż, że odpowiesz "nie". Moment, moment... ale na jakie pytanie? To nie zależy od prawdopodobieństwa, tylko od pytania. Z pewnością prośba człowieka ma wpływ na Boga. Ale czy w każdym przypadku wzmacniający decyzję za jej spełnieniem? To zależy od konkretnego przypadku - z pewnością ma dobry wpływ na nas.

I jeszcze jedno - celem nadrzędnym modlitwy głęboko wierzącego człowieka (nawet tej proszącej) jest zjednoczenie z Bogiem, które pogłębiamy już przez sam fakt modlitwy, niezależnie od tego czy będzie spełniona (nie mylić z: wysłuchana, bo wysłuchana jest zawsze). Ponadto, im człowiek jest bliżej Boga, tym bardziej na modlitwie koncentruje się na Bogu, a nie na swoich prośbach i ich spełnieniu (co nie znaczy, że prawdziwa jest zależność odwrotna).

Powracając jeszcze do problemu zła na świecie (a więc teodycei). Piszesz, że Bóg nie powstrzymał Hitlera. W rzeczywistości Ty nie wiesz czy nie powstrzymał czegoś jeszcze gorszego (np. jego zwycięstwa). Tego nie wiemy. Tak samo w przypadku każdego nieszczęścia. Piszesz:
eskimeaux napisał(a):
Pomijając przypadek ogólny - czy uważasz, że w moim konkretnym przypadku Bóg w jakiś sposób zwracał uwagę na moje modlitwy? Tzn. na ich podstawie podjął decyzję o interwencji czy też zainterweniował zupełnie arbitralnie, a czas Jego działania po prostu przypadkowo zbiegł się z momentem, kiedy przestałem się modlić?

I tak jak w przypadku Hitlera nie wiemy czy nie powstrzymał czegoś gorszego (choć nie wyobrażamy sobie nic gorszego), tak i w Twoim przypadku nie wiemy co dokładnie i dlaczego się zdarzyło. Możemy tutaj snuć jakieś przypuszczenia i na ludzki sposób próbować zrozumieć, może np. gdyby nie Twoja wiara podczas tej depresji (wyrażająca się choćby w prośbach), to może doszłoby do takiego momentu i sytuacji, że popełniłbyś samobójstwo albo coś byś sobie zrobił? Oczywiście nie chcę tego sugerować ani twierdzić, że by tak było (ani twierdzić, że to by wszystko wyjaśniało) - to tylko jedna z wielu interpretacji zdarzeń. Nie wiadomo kiedy dowiemy się do końca - czy za życia, czy dopiero po śmierci.

Mogę powiedzieć jakie jest moje zdanie na temat kwestii "czy Bóg dozwala na zło dlatego, że dał nam wolną wolę?". Uważam, że Bóg daje nam wolną wolę, abyśmy mogli w pełni odpowiedzialnie zdecydować o wyborze życia z Bogiem w wieczności lub jego odrzuceniu. I najpewniej zło jest w jakiejś mierze właśnie dlatego, bo musi być wolna wola, bo inaczej człowiek nie mógłby wybrać odrzucenia Boga (czyli właśnie zła) - ale w jakim stopniu właśnie dlatego oraz w jakim stopniu to się przedkłada na dozwolenie zła? Nie wiem.

Wierzę, że Bóg jak najbardziej zwracał uwagę na Twoje modlitwy. Ale jaki był mechanizm przełożenia tych modlitw na decyzję Boga, tego nie wiem - musiałbym znać myśli Boga. Mogę jednak tworzyć przypuszczenia (które oczywiście nie muszą się sprawdzać i które nie wyczerpują wszystkich możliwości) - może właśnie przez niedozwolenie na samobójstwo, może właśnie przez to, że w końcu Cię uzdrowił, choć po pewnym czasie (nie musi to być w tym samym momencie przecież - dlaczego? nie wiemy), a może z jeszcze jakiegoś innego powodu. A to, że to się zbiegło z przerwaniem przez Ciebie modlitwy to pewnie przypadek.

eskimeaux napisał(a):
Czy może też być prawdą, że Bóg specjalnie wybrał moment mojego zwątpienia żeby osłabić moją wiarę? Bo powiedzmy nie chce, żebym był chrześcijaninem lub coś w tym stylu?


Wierzę, że nie po to. W życiu człowieka jest czasami tak, że aby pójść do przodu, trzeba najpierw zrobić kilka kroków w tył. Jak się np. wchodzi na górę, to czasami bywają takie przełęcze, w których trzeba zejść kawałek w dół, aby następnie móc iść w górę - po prostu taka jest trasa, tylko tak da się wejść. W życiu bywa podobnie. Choć złem jest osłabienie wiary, to może Bóg uchronił Cię od czegoś jeszcze gorszego, np. od potępienia. Choć złem jest osłabienie wiary, to może to taka konieczna przełęcz, obniżenie, które paradoksalnie poprowadzi Cię do jeszcze głębszej wiary, choć na razie nie widzisz jak. Wierzę, że Bóg mimo tych problemów doprowadzi Cię prędzej czy później do wiary i zbawienia.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
w konsekwencji słuchania Go i życia Jego słowem

Jak mam słuchać Boga, skoro On nic do mnie nie mówi? Tym bardziej - jak mam żyć Jego słowem, skoro ono do mnie nie dociera?


Tym Słowem jest Objawienie, które jest zawarte w Piśmie Świętym oraz Tradycji Kościoła. Czytaj Pismo Święte (zacznij od Nowego Testamentu). Robisz to? Czytaj dalej - z namaszczeniem, z uwagą, w ciszy, pobożnie. Czytaj komentarze i staraj się tym żyć - im więcej zaangażowania w to włożysz, tym bliższą relację będziesz miał z Bogiem - ale to jest zadanie bardzo długoterminowe. Pracuj nad modlitwą, żyj sakramentami.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
3. Na to, że zawsze chce Twojego zbawienia i Cię kocha, nawet jeśli tego nie rozumiesz i uważasz, że jest wprost przeciwnie.

Inaczej mówiąc - tu na Ziemi nie mam na co liczyć od Boga a ewentualną łaskę uzyskam dopiero po śmierci?


Nie. To skrajność, w którą nie należy wpadać. Choć zdarza się słyszeć, że Bóg nie obiecał nam raju tu na Ziemi (i jest to prawda), to wyraża to po prostu priorytet zbawienia, nieba, Boga, a nie to, że tu będzie zawsze tylko źle.

Bóg jest wolną osobą - nie da się stwierdzić czy daną prośbę spełni czy nie, choć zawsze wysłucha i weźmie pod uwagę. Jednak moim zdaniem ważny jest tu nacisk na co innego. Gdy kocha się z wzajemnością drugą osobę (kobietę, mężczyznę), to ta miłość daje szczęście. Ona nie gwarantuje, że będzie bezproblemowo, ale daje szczęście i uczy spojrzenia inaczej na problemy. Podobnie jest z wiarą w Boga. Wiara to nic innego jak relacja miłości z Bogiem. Ta miłość da szczęście - to nie znaczy, że nie będzie cierpienia ani smutku. To znaczy, że będziemy się cieszyć z tej relacji miłości i ona nauczy nas jak patrzeć na to cierpienie, jak patrzeć na własne niezrozumienie losu, sytuacji.

Słyszałem kiedyś o jakiejś świętej, która miała bodajże bardzo bolesnego raka (albo jakąś inną taką tragiczną chorobę), która modliła się o dziwo tak: "Boże, nie dawaj mi tyle szczęścia, bo więcej nie zniosę!". Szczęścia. Oczywiście to wydaje się nam absurdalne i niedorzeczne, ale jak wielka musiała to być miłość do Boga?!

Pozwól, że pomodlę się w Twojej intencji.

_________________
Piotr Milewski


Pt maja 28, 2010 22:02
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Rozczarowanie
Na wstępie muszę powiedzieć, że kompletnie nie trafia do mnie argument z niewiedzą, popularnie zwany gdybologią. Nie wiem, co by było, gdyby Bóg wysłuchał mojej modlitwy. Owszem, nie wiem. Ale dlaczego w takim razie sugerujesz, że mogłoby się zdarzyć coś gorszego? Posłuchaj jeszcze raz własnych słów: nie wiem. Nie wiesz, ani Ty ani ja, co by się stało. Równie dobrze mogłoby się stać coś dobrego.
Ten argument niczego nie dowodzi. Pokazuje tylko, że czegoś nie wiemy i nie można stąd od razu wyprowadzać wniosku, że moment rzekomej interwencji Boga był najwłaściwszy z możliwych.

Na przyszłość proponuję, żebyśmy się skupiali raczej na tym, co wiemy.

Cytuj:
Dojście do tego dobitnie pokazuje, że pozostała interpretacja będzie zależała od wiary. Jeśli wierzę w Bożą miłość i ufam, to nawet cierpienie zgodnie z tym zaufaniem zinterpretuję - "nie rozumiem tego, ale wierzę, że Bóg ma jakiś plan, choćby przerastał moje rozumowanie, choćby po ludzku był bezsensowny". Jeśli natomiast coś z moją wiarą nie jest tak jak trzeba, to możliwe, że zinterpretuję to przeciwnie. To trochę tak jak z miłością w związku - jeśli kocham kogoś całym sobą i bardzo mu ufam (mąż, żona), to zdarzenia dwuznaczne interpretuję na jego korzyść. I to jest właśnie postawa.

Jest jeszcze trzecia postawa: zamiast żywić wiarę lub niewiarę kompletnie oderwaną od rzeczywistości można po prostu wyciągać wnioski z faktów napotykanych w życiu. Wiara wymaga stawiania sobie wciąż nowych pytań, tak mi mówiono. Co więcej, porządna wiara powinna się czasem zmieniać, w miarę rozwiewania się kolejnych złudzeń. To niemal jak praca eksperymentatora.
Wiary w to, że Bóg jest dobry i cały czas jest przy mnie, nie mogę pogodzić z faktami, które widziałem w życiu.

A moja sytuacja była mocno jednoznaczna, jeśli już jesteśmy przy analogiach małżeńskich.

Cytuj:
Ale do rzeczy. Po pierwsze, co powinien zrobić rodzic, któremu dziecko mówi: "nie chcę Cię więcej widzieć"?

Może powinien się zastanowić, co doprowadziło do takiej sytuacji.

A moją intencją było właśnie przekonanie się "co by było gdyby". Jeżeli Bóg rzekomo chroni mnie, to niech przestanie to robić. Zobaczę, jakie nieszczęścia bez ochrony Boga mnie spotykają i może docenię to, co miałem.
Niestety, a może stety, po tym, jak poprosiłem o zdjęcie ochrony, nie spotkały mnie żadne plagi a zamiast tego mój stan się poprawił dzięki mojej pracy.

Cytuj:
Kategoria prawdopodobieństwa w ogóle mi tutaj nie pasuje. To tak jakby stwierdzać, że większe jest prawdopodobieństwo, że odpowiesz na moje pytanie "tak" niż, że odpowiesz "nie". Moment, moment... ale na jakie pytanie?

Kręcisz, bo problem jest postawiony prosto.
Mamy dwie osoby, chore powiedzmy na grypę. Jedna modli się o wyleczenie, druga nie, a poza tym wszystko robią identycznie. Jakie są szanse wyleczenia każdej z osób?
Moim zdaniem większe powinny być szanse osoby modlącej się. Inaczej modlitwa nie ma sensu.
Na szczęście właśnie taka jest prawda. Serio, były nawet badania naukowe. Ludzie religijni chorują rzadziej niż populacja ogólna. Jest to dla mnie jeden z silnych dowodów na istnienie Boga i skuteczność modlitwy.

Cytuj:
I jeszcze jedno - celem nadrzędnym modlitwy głęboko wierzącego człowieka (nawet tej proszącej) jest zjednoczenie z Bogiem, które pogłębiamy już przez sam fakt modlitwy, niezależnie od tego czy będzie spełniona (nie mylić z: wysłuchana, bo wysłuchana jest zawsze).

Kiedy człowiek jest naprawdę w potrzebie, to nie mistyka mu w głowie. Ponownie oferujesz diamenty osobie umierającej z pragnienia.

Cytuj:
Możemy tutaj snuć jakieś przypuszczenia i na ludzki sposób próbować zrozumieć, może np. gdyby nie Twoja wiara podczas tej depresji (wyrażająca się choćby w prośbach), to może doszłoby do takiego momentu i sytuacji, że popełniłbyś samobójstwo albo coś byś sobie zrobił?

Tak sobie kiedyś myślałem, że Bóg właśnie specjalnie wywołuje niepewność, żeby zadać jak najwięcej zła. Daje dokładnie tyle nadziei, żeby człowiek nie popełnił samobójstwa, ale nie za dużo, żeby nie znalazł sił ani drogi wyjścia. W ten sposób trwa się w stanie zawieszenia, bez możliwości ucieczki w stronę śmierci ani życia (bo depresja to nie życie, to właśnie taki stan pośredni między życiem a śmiercią).
Dzisiaj już tak nie myślę, zamiast tego dochodzę do wniosku, że Bóg się mną nie interesował.

Cytuj:
A to, że to się zbiegło z przerwaniem przez Ciebie modlitwy to pewnie przypadek.

Jedyna jednoznaczna teza w Twoim poście :). OK.

Cytuj:
Choć złem jest osłabienie wiary, to może to taka konieczna przełęcz, obniżenie, które paradoksalnie poprowadzi Cię do jeszcze głębszej wiary, choć na razie nie widzisz jak. Wierzę, że Bóg mimo tych problemów doprowadzi Cię prędzej czy później do wiary i zbawienia.

Jeżeli Bóg naprawdę postępuje w ten sposób, to kompletnie zdejmuje to ze mnie odpowiedzialność za moją wiarę. Dotychczas uczono mnie, że powinienem się starać, żeby moja wiara była jak najsilniejsza. Ale jeżeli czasem trzeba się cofnąć, to ta zasada traci sens. Co by się stało, gdybym w czasie mojej depresji jednak nie osłabł w wierze? Nie poszedłbym naprzód, bo nie zrobiłem paru kroków do tyłu?
Nigdy nie będę wiedział, czy moje osłabienie wiary jest po prostu osłabieniem, czy niezbędnym krokiem wstecz.

To by nawet pasowało do poglądu niektórych, że Bóg maksymalnie gmatwa proste sprawy.

Cytuj:
Tym Słowem jest Objawienie, które jest zawarte w Piśmie Świętym oraz Tradycji Kościoła. Czytaj Pismo Święte (zacznij od Nowego Testamentu). Robisz to? Czytaj dalej - z namaszczeniem, z uwagą, w ciszy, pobożnie.

Przeczytałem całe Pismo Święte, ale nie znalazłem w nim odpowiedzi.

Cytuj:
Czytaj komentarze i staraj się tym żyć - im więcej zaangażowania w to włożysz, tym bliższą relację będziesz miał z Bogiem - ale to jest zadanie bardzo długoterminowe.

Właśnie na takiej radzie się bardzo zawiodłem. Bóg nie nagradza za gorliwość.

Cytuj:
Pracuj nad modlitwą, żyj sakramentami.

Mojej modlitwy Bóg nie słyszy. Na sakramenty jestem na razie zbyt zły.

Cytuj:
Gdy kocha się z wzajemnością drugą osobę (kobietę, mężczyznę), to ta miłość daje szczęście. Ona nie gwarantuje, że będzie bezproblemowo, ale daje szczęście i uczy spojrzenia inaczej na problemy. Podobnie jest z wiarą w Boga. Wiara to nic innego jak relacja miłości z Bogiem. Ta miłość da szczęście - to nie znaczy, że nie będzie cierpienia ani smutku. To znaczy, że będziemy się cieszyć z tej relacji miłości i ona nauczy nas jak patrzeć na to cierpienie, jak patrzeć na własne niezrozumienie losu, sytuacji.

Tej tezie do prawdziwości brakuje jednego ważnego punktu a mianowicie - miłość trzeba okazywać. A Bóg tego nie robi.

Jest nawet fajna analogia. Bóg kocha mnie póki co w sposób czysto deklaratywny. Jest gdzieś napisane, że Bóg mnie kocha i nic poza tym z tego nie wynika. Tak samo jest z moją wiarą. Wierzę i nic więcej z tego nie wynika.
Nie mówię, że specjalnie tak zrobiłem i celowo przestałem żyć wiarą. Po prostu zauważ, że miłość bez okazywania jej jest tak samo martwa, jak wiara bez uczynków.

Cytuj:
Słyszałem kiedyś o jakiejś świętej, która miała bodajże bardzo bolesnego raka (albo jakąś inną taką tragiczną chorobę), która modliła się o dziwo tak: "Boże, nie dawaj mi tyle szczęścia, bo więcej nie zniosę!". Szczęścia. Oczywiście to wydaje się nam absurdalne i niedorzeczne, ale jak wielka musiała to być miłość do Boga?!

I dlatego chciałbym wiedzieć, czy nasze ziemskie życie jest darem czy karą. Czy mam jakąś szansę na szczęście? Jeżeli tak, to nie będę się okłamywał, że zło jest dobrem. Jeżeli nie, to nie będę żałował, że coś mi się nie udało.

Cytuj:
Pozwól, że pomodlę się w Twojej intencji.

Pozwalam.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


So maja 29, 2010 0:15
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a):
Ten argument niczego nie dowodzi. Pokazuje tylko, że czegoś nie wiemy i nie można stąd od razu wyprowadzać wniosku, że moment rzekomej interwencji Boga był najwłaściwszy z możliwych.


Jak widzisz, sam piszesz, że to pokazuje, że czegoś nie wiemy, a dalej piszesz, że wiesz, że to dzięki Tobie, a nie dzięki Bogu. Kolejna sprzeczność.

Poza tym, ja nie z tego, że nie wiem wyciągam wniosek o Bożym działaniu, ale z wiary w Niego. A jej nie buduję na szczęściu/nieszczęściu w moim życiu.

eskimeaux napisał(a):
Na przyszłość proponuję, żebyśmy się skupiali raczej na tym, co wiemy.


Ty uważasz, że wiesz coś, czego naprawdę nie wiesz.

eskimeaux napisał(a):
To niemal jak praca eksperymentatora.


Jeżeli tak traktujesz wiarę i Boga, to nie dziwne, że dochodzisz do złych wniosków.

eskimeaux napisał(a):
A moja sytuacja była mocno jednoznaczna, jeśli już jesteśmy przy analogiach małżeńskich.


Nie jest. Wiesz tylko tyle, że nie widziałeś pomocy, nie wiesz czy była. Cytując Ciebie przypominam: "Na przyszłość proponuję, żebyśmy się skupiali raczej na tym, co wiemy."

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Ale do rzeczy. Po pierwsze, co powinien zrobić rodzic, któremu dziecko mówi: "nie chcę Cię więcej widzieć"?

A moją intencją było właśnie przekonanie się "co by było gdyby". Jeżeli Bóg rzekomo chroni mnie, to niech przestanie to robić. Zobaczę, jakie nieszczęścia bez ochrony Boga mnie spotykają i może docenię to, co miałem.


Niestety, traktując Boga jak posłusznego króliczka doświadczalnego nie dojdzie się do sensownych wniosków.

eskimeaux napisał(a):
zamiast tego mój stan się poprawił dzięki mojej pracy.


Nie wiesz czy Bóg nie maczał w tym palców.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Kategoria prawdopodobieństwa w ogóle mi tutaj nie pasuje. To tak jakby stwierdzać, że większe jest prawdopodobieństwo, że odpowiesz na moje pytanie "tak" niż, że odpowiesz "nie". Moment, moment... ale na jakie pytanie?

Kręcisz, bo problem jest postawiony prosto.
Mamy dwie osoby, chore powiedzmy na grypę. Jedna modli się o wyleczenie, druga nie, a poza tym wszystko robią identycznie. Jakie są szanse wyleczenia każdej z osób?
Moim zdaniem większe powinny być szanse osoby modlącej się. Inaczej modlitwa nie ma sensu.
Na szczęście właśnie taka jest prawda. Serio, były nawet badania naukowe. Ludzie religijni chorują rzadziej niż populacja ogólna. Jest to dla mnie jeden z silnych dowodów na istnienie Boga i skuteczność modlitwy.


A ja słyszałem o badaniu, w którym były 2 grupy osób ze szpitala: zwykła grupa oraz grupa za którą kazano się modlić (bez ich wiedzy). Wyniki nie udowodniły skuteczności modlitwy. Czy dlatego, że jest nieskuteczna? Nie. Dlatego, że popełniono podstawowy błąd. W badaniach psychologicznych, nie mówi się osobom badanym, że są badane w konkretnej sprawie (bo inaczej mogłyby wpłynąć na to badanie), a tymczasem Bóg przecież wiedział.

Podobnie z Twoimi przypadkami z grypą. Nie ma dwóch identycznych osób ani robiących identycznie, ani żyjących w identycznym środowisku. A Bóg może mieć dla każdego inny plan. Więc nie da się zrobić eksperymentu - nawet na sobie. Chyba, że uważamy Boga za posłusznego króliczka doświadczalnego (wystawiając Go na próbę, co jest sprzeczne z wiarą), który wiemy co zrobi.

I jeszcze jeden błąd: piszesz, że modlitwa, jeśli nie ma jednoznacznego zwiększenia szans, nie ma sensu. Jest wprost przeciwnie. To nie jej spełnienie jest pierwszym celem modlitwy, o czym już tu pisałem.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
I jeszcze jedno - celem nadrzędnym modlitwy głęboko wierzącego człowieka (nawet tej proszącej) jest zjednoczenie z Bogiem, które pogłębiamy już przez sam fakt modlitwy, niezależnie od tego czy będzie spełniona (nie mylić z: wysłuchana, bo wysłuchana jest zawsze).

Kiedy człowiek jest naprawdę w potrzebie, to nie mistyka mu w głowie. Ponownie oferujesz diamenty osobie umierającej z pragnienia.


Kiedy już wcześniej ma wyrobioną postawę z właśnie takimi priorytetami, to później, choćby o tym nie myślał (a nie będzie o tym myślał, bo cierpi), to będzie to miało na niego zbawienny wpływ.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Choć złem jest osłabienie wiary, to może to taka konieczna przełęcz, obniżenie, które paradoksalnie poprowadzi Cię do jeszcze głębszej wiary, choć na razie nie widzisz jak. Wierzę, że Bóg mimo tych problemów doprowadzi Cię prędzej czy później do wiary i zbawienia.

Jeżeli Bóg naprawdę postępuje w ten sposób, to kompletnie zdejmuje to ze mnie odpowiedzialność za moją wiarę. Dotychczas uczono mnie, że powinienem się starać, żeby moja wiara była jak najsilniejsza. Ale jeżeli czasem trzeba się cofnąć, to ta zasada traci sens. Co by się stało, gdybym w czasie mojej depresji jednak nie osłabł w wierze? Nie poszedłbym naprzód, bo nie zrobiłem paru kroków do tyłu?
Nigdy nie będę wiedział, czy moje osłabienie wiary jest po prostu osłabieniem, czy niezbędnym krokiem wstecz.


Ta zasada nie traci sensu. I owszem, możliwe, że nie będziesz wiedział czy jest to osłabieniem koniecznym czy nie. Zasada jest dalej taka sama: cały czas starać się o wiarę, a jeśli upadamy (co jest krokiem wstecz), czego nie da się uniknąć, to podnosić się i dalej się starać. Człowiek nie uniknie upadków. Ale może Bóg z tego złego doświadczenia wyciągnie coś dobrego.

"Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (...) Cóż więc powiemy? Czyż mamy trwać w grzechu, aby łaska bardziej się wzmogła? żadną miarą!"
Rz 5,20;6,1

Krok wstecz to nie jest coś na co się decydujesz w wierze. To jest coś, czego nie możesz uniknąć (czy to z własnej winy czy nie).

eskimeaux napisał(a):
To by nawet pasowało do poglądu niektórych, że Bóg maksymalnie gmatwa proste sprawy.


To my gmatwamy interpretacje, nie rozumiejąc Bożego działania.

"Bo myśli moje nie są myślami waszymi
ani wasze drogi moimi drogami.(...)
Bo jak niebiosa górują nad ziemią
tak drogi moje - nad waszymi drogami
i myśli moje - nad myślami waszymi"
Iz 55,8-9

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Tym Słowem jest Objawienie, które jest zawarte w Piśmie Świętym oraz Tradycji Kościoła. Czytaj Pismo Święte (zacznij od Nowego Testamentu). Robisz to? Czytaj dalej - z namaszczeniem, z uwagą, w ciszy, pobożnie.

Przeczytałem całe Pismo Święte, ale nie znalazłem w nim odpowiedzi.


Pismo Święte to nie jest coś, co się przeczyta i już się znajdzie odpowiedź, to nie jest coś czysto intelektualnego. Cały czas trzeba nim żyć, czytać, zastanawiać się, medytować.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Czytaj komentarze i staraj się tym żyć - im więcej zaangażowania w to włożysz, tym bliższą relację będziesz miał z Bogiem - ale to jest zadanie bardzo długoterminowe.

Właśnie na takiej radzie się bardzo zawiodłem. Bóg nie nagradza za gorliwość.


Im więcej czasu i zaangażowania w to włożysz, tym bliższą relację będziesz miał z Bogiem. Im bliższą relację będziesz miał z Bogiem, tym więcej szczęścia będziesz dostrzegał. Ale to zadanie długoterminowe (jak małżeństwo), wymagające cierpliwości i pokory, otwartości na wolę Bożą, ufności. Jeśli którejś z tych cech nie mamy, módlmy się o to.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Gdy kocha się z wzajemnością drugą osobę (kobietę, mężczyznę), to ta miłość daje szczęście. Ona nie gwarantuje, że będzie bezproblemowo, ale daje szczęście i uczy spojrzenia inaczej na problemy. Podobnie jest z wiarą w Boga. Wiara to nic innego jak relacja miłości z Bogiem. Ta miłość da szczęście - to nie znaczy, że nie będzie cierpienia ani smutku. To znaczy, że będziemy się cieszyć z tej relacji miłości i ona nauczy nas jak patrzeć na to cierpienie, jak patrzeć na własne niezrozumienie losu, sytuacji.

Tej tezie do prawdziwości brakuje jednego ważnego punktu a mianowicie - miłość trzeba okazywać. A Bóg tego nie robi.


Robi cały czas, tylko tego nie zauważasz.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Słyszałem kiedyś o jakiejś świętej, która miała bodajże bardzo bolesnego raka (albo jakąś inną taką tragiczną chorobę), która modliła się o dziwo tak: "Boże, nie dawaj mi tyle szczęścia, bo więcej nie zniosę!". Szczęścia. Oczywiście to wydaje się nam absurdalne i niedorzeczne, ale jak wielka musiała to być miłość do Boga?!

I dlatego chciałbym wiedzieć, czy nasze ziemskie życie jest darem czy karą. Czy mam jakąś szansę na szczęście? Jeżeli tak, to nie będę się okłamywał, że zło jest dobrem. Jeżeli nie, to nie będę żałował, że coś mi się nie udało.


Jest darem. Ale to nie znaczy, że będzie bezproblemowe ani w pełni szczęśliwe. To nie znaczy, że wymyślisz sobie szczęśliwy plan i on się powiedzie. Sens życia tu trzeba odczytywać przez życie tam.

_________________
Piotr Milewski


So maja 29, 2010 12:00
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Rozczarowanie
Cytuj:
Jak widzisz, sam piszesz, że to pokazuje, że czegoś nie wiemy, a dalej piszesz, że wiesz, że to dzięki Tobie, a nie dzięki Bogu. Kolejna sprzeczność.

Cytuj:
Nie jest. Wiesz tylko tyle, że nie widziałeś pomocy, nie wiesz czy była.

Wszystkie logiczne przesłanki wskazują, że to była moja wyłączna zasługa. To jest najprostsze wyjasnienie, wprost z brzytwy Ockhama. Żeby przypisać to zdarzenie Bogu, trzeba założyć kilka rzeczy, których nie wiemy, dopuścić mało sensowny zbieg okoliczności i kompletnie zagmatwać teologię modlitwy, żeby nic się nie dało stamtąd wywnioskować.

I jeszcze jedno pytanie: czy Twoim zdaniem Bóg jest sprawcą wszystkich dobrych zdarzeń na świecie, czy też odpowiada tylko za niektóre z nich?

Cytuj:
Niestety, traktując Boga jak posłusznego króliczka doświadczalnego nie dojdzie się do sensownych wniosków.

Cytuj:
Nie wiesz czy Bóg nie maczał w tym palców.

Jeżeli Bóg specjalnie przedstawia mi świat takim, żeby wydawało mi się, że Go przy mnie nie ma, to niech się nie dziwi, że myślę, że Go przy mnie nie ma.
W każdym razie Twoje słowa podważają sens doszukiwania się działań Boga w moim życiu. Zawsze powiesz, że traktuję Go jak króliczka albo co.

Cytuj:
A ja słyszałem o badaniu, w którym były 2 grupy osób ze szpitala: zwykła grupa oraz grupa za którą kazano się modlić (bez ich wiedzy). Wyniki nie udowodniły skuteczności modlitwy.

To były badania odwetowe przeciwko tym pierwszym. Ich wynik założono z góry, żeby podważyć tamte poprzednie.

Cytuj:
I jeszcze jeden błąd: piszesz, że modlitwa, jeśli nie ma jednoznacznego zwiększenia szans, nie ma sensu. Jest wprost przeciwnie. To nie jej spełnienie jest pierwszym celem modlitwy, o czym już tu pisałem.

Dzisiaj to wiem, dlatego staram się już nie modlić o spełnienie określonych rzeczy. Ale kiedyś wierzyłem, że wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie.

Cytuj:
Pismo Święte to nie jest coś, co się przeczyta i już się znajdzie odpowiedź, to nie jest coś czysto intelektualnego. Cały czas trzeba nim żyć, czytać, zastanawiać się, medytować.

Nie mam czasu. Jestem zbyt zajęty szukaniem odpowiedzi. Dopiero ją znajdę, będę mógł sobie pomedytować.
Wracając do samego pytania: Czego Bóg ode mnie oczekuje?
Ustaliliśmy już, że w Biblii nie znajdę odpowiedzi, bo ona służy do medytowania. Gdzie w takim razie mam jej szukać?

Cytuj:
Im więcej czasu i zaangażowania w to włożysz, tym bliższą relację będziesz miał z Bogiem. Im bliższą relację będziesz miał z Bogiem, tym więcej szczęścia będziesz dostrzegał. Ale to zadanie długoterminowe (jak małżeństwo), wymagające cierpliwości i pokory, otwartości na wolę Bożą, ufności. Jeśli którejś z tych cech nie mamy, módlmy się o to.

Czy znasz ludzi, który przeszli tą drogę? Ile im zajęło, zanim dostrzegli efekty? Ile Tobie zajęło zastosowanie tej rady, o ile to zrobiłeś?

Cytuj:
Robi cały czas, tylko tego nie zauważasz.

Nie robi. Albo, przyjmując Twoje słowa, robi wszystko tak, żebym niczego nie zauważył. Ta moja modlitwa o zaprzestanie pomocy też służyła przecież temu, żebym dostrzegł, co Bóg robi. Jeżeli nagle mi czegoś zabraknie, to docenię, że to mam i uznam to za dar Boga. Oczywiście nic szczególnego się nie stało.

Cytuj:
Jest darem. Ale to nie znaczy, że będzie bezproblemowe ani w pełni szczęśliwe. To nie znaczy, że wymyślisz sobie szczęśliwy plan i on się powiedzie. Sens życia tu trzeba odczytywać przez życie tam.

Specjalnie piszesz takie zdania, żeby z nich nie wynikało nic. Z resztą nie tylko Ty. Gdybym wcześniej wiedział, że te wszystkie hasła kaznodziejów to tylko taki religijny marketing a nie logiczna prawda, to może właściwie bym je kiedyś zinterpretował.

W każdym razie wciąż szukam źródła albo człowieka, który mi logicznie przetłumaczy, co te wszystkie wypowiedzi znaczą, prostymi żołnierskimi słowami, tak=tak, nie=nie.

Kiedyś, dawno dawno temu, modliłem się mniej więcej tak:
Panie Boże, pozwól mi usłyszeć Twój głos i zobaczyć Twoje działanie. Jeżeli czegoś nie dostrzegam, postaw to przed moimi oczami. Jeżeli nie słyszę Twojego głosu, mów do mnie głośniej. Jeżeli do mnie mówisz, mów po polsku.
Jeżeli dalej chcesz się za mnie modlić, to prosiłbym Cię właśnie o te intencje, które tu wymieniłem.
Ta moja modlitwa miała nawet ciąg dalszy :) :
Pragnę Cię poznać, Boże, ponad wszystko inne. Jeżeli Twoje przyjście ma oznaczać dla mnie coś trudnego, zgadzam się na to. Proszę Cię, Boże, zabierz mi wszystko, tylko pozwól mi Cię poznać.
Ale o te ostatnie rzeczy już się nie módl, bo nawet jak je dostanę, to je odrzucę.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


So maja 29, 2010 14:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Jak widzisz, sam piszesz, że to pokazuje, że czegoś nie wiemy, a dalej piszesz, że wiesz, że to dzięki Tobie, a nie dzięki Bogu. Kolejna sprzeczność.

Cytuj:
Nie jest. Wiesz tylko tyle, że nie widziałeś pomocy, nie wiesz czy była.

Wszystkie logiczne przesłanki wskazują, że to była moja wyłączna zasługa.


Poza wszechmocą, wszechwiedzą i doskonałą miłością Boga. Ale to wynika z wiary. Nie da się przetestować eksperymentalnie. Wyniki Twojej interpretacji zależą od założeń wstępnych.

eskimeaux napisał(a):
I jeszcze jedno pytanie: czy Twoim zdaniem Bóg jest sprawcą wszystkich dobrych zdarzeń na świecie, czy też odpowiada tylko za niektóre z nich?


To pytanie do filozofów i teologów. Moim zdaniem tak. Ale niekoniecznie w taki sam sposób - w jednym przypadku może to być bezpośrednie stworzenie/zdziałanie dobra, w drugim popchnięcie do sytuacji, w której mogliśmy wybrać dobro, w trzecim natchnienie do dobra. Bóg jest też źródłem wszelkiej miłości i dobra.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Niestety, traktując Boga jak posłusznego króliczka doświadczalnego nie dojdzie się do sensownych wniosków.

Cytuj:
Nie wiesz czy Bóg nie maczał w tym palców.

Jeżeli Bóg specjalnie przedstawia mi świat takim, żeby wydawało mi się, że Go przy mnie nie ma, to niech się nie dziwi, że myślę, że Go przy mnie nie ma.


On Ci tego tak nie przedstawia. Interpretacja wynika z Twojej postawy.

eskimeaux napisał(a):
W każdym razie Twoje słowa podważają sens doszukiwania się działań Boga w moim życiu. Zawsze powiesz, że traktuję Go jak króliczka albo co.


Nie. Traktowaniem Boga jak króliczka nie jest szukanie Go, ale eksperymentowanie, próbowanie, wystawianie na próbę, twierdzenie, że wie się co On robi i chce, stawianie warunków.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
I jeszcze jeden błąd: piszesz, że modlitwa, jeśli nie ma jednoznacznego zwiększenia szans, nie ma sensu. Jest wprost przeciwnie. To nie jej spełnienie jest pierwszym celem modlitwy, o czym już tu pisałem.

Dzisiaj to wiem, dlatego staram się już nie modlić o spełnienie określonych rzeczy. Ale kiedyś wierzyłem, że wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie.


Ja napisałem, że spełnienie prośby nie jest pierwszym celem, a nie że jest bez znaczenia. A Ty popadłeś w drugą skrajność przestając prosić o cokolwiek.

A co do cytatu, odczytuj go w kontekście całego Pisma.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Pismo Święte to nie jest coś, co się przeczyta i już się znajdzie odpowiedź, to nie jest coś czysto intelektualnego. Cały czas trzeba nim żyć, czytać, zastanawiać się, medytować.

Nie mam czasu. Jestem zbyt zajęty szukaniem odpowiedzi. Dopiero ją znajdę, będę mógł sobie pomedytować.
Wracając do samego pytania: Czego Bóg ode mnie oczekuje?
Ustaliliśmy już, że w Biblii nie znajdę odpowiedzi, bo ona służy do medytowania. Gdzie w takim razie mam jej szukać?


Nieprawda, nie ustaliliśmy, tylko Ty błędnie zakładasz. I to ze sprzecznością: nie masz czasu medytować, czytać, szukać odpowiedzi w Piśmie, bo jesteś zajęty szukaniem. Cały czas czytaj Pismo Święte. Próbuj chociaż.

Tak jak wcześniej proponowałem - poszukaj mądrego kapłana. Jak pierwszy spotkany nie pomoże popchnąć problemu w dobrą stronę, to porozmawiaj z drugim, itd.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Im więcej czasu i zaangażowania w to włożysz, tym bliższą relację będziesz miał z Bogiem. Im bliższą relację będziesz miał z Bogiem, tym więcej szczęścia będziesz dostrzegał. Ale to zadanie długoterminowe (jak małżeństwo), wymagające cierpliwości i pokory, otwartości na wolę Bożą, ufności. Jeśli którejś z tych cech nie mamy, módlmy się o to.

Czy znasz ludzi, który przeszli tą drogę? Ile im zajęło, zanim dostrzegli efekty? Ile Tobie zajęło zastosowanie tej rady, o ile to zrobiłeś?


Mam wrażenie, że po raz kolejny traktujesz to jak jakąś instrukcję obsługi, którą trzeba spełnić, to automat wyrzuci Ci puszkę napoju. To nie sposób, ale droga. Nie da się przejść do końca tej drogi, bo ona trwa tyle, ile życie tutaj. Mam wrażenie, że Ty patrzysz zadaniowo, przez pryzmat oczekiwań, efektów. Tymczasem to już ta droga jest sensem.

Im więcej (i im dłużej) staram się, tym mam więcej pokoju w sobie, tym mniej mnie poruszają problemy. I to nie w taki stoicki, nieczuły sposób polegający na ignorowaniu odczuć i zdarzeń zewnętrznych. To nie znaczy, że nie ma burz w życiu, że to jest prosta droga ciągłej, jednostajnej, pozytywnej zmiany.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
Robi cały czas, tylko tego nie zauważasz.

Nie robi. Albo, przyjmując Twoje słowa, robi wszystko tak, żebym niczego nie zauważył. Ta moja modlitwa o zaprzestanie pomocy też służyła przecież temu, żebym dostrzegł, co Bóg robi. Jeżeli nagle mi czegoś zabraknie, to docenię, że to mam i uznam to za dar Boga. Oczywiście nic szczególnego się nie stało.


Bo Bóg nie jest posłusznym króliczkiem doświadczalnym, który realizuje nasze polecenia.

eskimeaux napisał(a):
W każdym razie wciąż szukam źródła albo człowieka, który mi logicznie przetłumaczy, co te wszystkie wypowiedzi znaczą, prostymi żołnierskimi słowami, tak=tak, nie=nie.


Żeby zrozumieć działanie Boga, musiałbyś wiedzieć co On robi. A tego nie wiesz.

eskimeaux napisał(a):
Kiedyś, dawno dawno temu, modliłem się mniej więcej tak:
Panie Boże, pozwól mi usłyszeć Twój głos i zobaczyć Twoje działanie. Jeżeli czegoś nie dostrzegam, postaw to przed moimi oczami. Jeżeli nie słyszę Twojego głosu, mów do mnie głośniej. Jeżeli do mnie mówisz, mów po polsku.
Jeżeli dalej chcesz się za mnie modlić, to prosiłbym Cię właśnie o te intencje, które tu wymieniłem.
Ta moja modlitwa miała nawet ciąg dalszy :) :
Pragnę Cię poznać, Boże, ponad wszystko inne. Jeżeli Twoje przyjście ma oznaczać dla mnie coś trudnego, zgadzam się na to. Proszę Cię, Boże, zabierz mi wszystko, tylko pozwól mi Cię poznać.
Ale o te ostatnie rzeczy już się nie módl, bo nawet jak je dostanę, to je odrzucę.


To ja proponuję modlitwy:

"Otwórz mi oczy na wszelkie moje zakłamanie, przeniknij mój ludzki spryt, zdemaskuj ukryty fałsz i uczyń mnie Twoim uczniem. Do końca Twoim"
(modlitwa z książki "Po co bierzmowanie?" - ks. Piotr Pawlukiewicz)

"Panie, pójdę gdziekolwiek mnie poślesz; zrobię, cokolwiek mi polecisz; powiem, cokolwiek zechcesz, i oddam wszystko to, co uważasz, że powinienem oddać"
(modlitwa z książki "W domu najlepiej" - Scott i Kimberly Hahn)


Nie sądzę, abym Cię tutaj przekonał. Potrzebujesz czasu i innego spojrzenia na te sprawy. Bez czasu będzie to tylko wymiana zdań.

_________________
Piotr Milewski


So maja 29, 2010 15:27
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a):
Chodziło mi bardziej o teodyceę niż o wolną wolę, ale dzięki. Nie będę na razie zakładał nowych wątków, dopóki ten się nie wyczerpie.


To może ten albo ten.

eskimeaux napisał(a):
Cytuj:
A ja słyszałem o badaniu, w którym były 2 grupy osób ze szpitala: zwykła grupa oraz grupa za którą kazano się modlić (bez ich wiedzy). Wyniki nie udowodniły skuteczności modlitwy.

To były badania odwetowe przeciwko tym pierwszym. Ich wynik założono z góry, żeby podważyć tamte poprzednie.


Odwetowe czy nie, istotne jest, czy zostało uczciwie przeprowadzone. W "Twoim" eksperymencie należałoby bowiem uwzględnić poprawkę na efekt placebo, czyli np. przebadać również grupę stosującą homeopatię, jakieś techniki ezoteryczne, magiczne talizmany itp. W eksperymencie wspomnianym przez jumika ten problem odpada, bo został wykluczony przez samą konstrukcję doświadczenia.


Pn maja 31, 2010 8:52
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Rozczarowanie
Cytuj:
Odwetowe czy nie, istotne jest, czy zostało uczciwie przeprowadzone. W "Twoim" eksperymencie należałoby bowiem uwzględnić poprawkę na efekt placebo, czyli np. przebadać również grupę stosującą homeopatię, jakieś techniki ezoteryczne, magiczne talizmany itp. W eksperymencie wspomnianym przez jumika ten problem odpada, bo został wykluczony przez samą konstrukcję doświadczenia.

Eksperyment pierwszy (ten dobry) polegał na tym, że zbadano ludzi "pobożnych" pod kątem, jak często chorują i jak długo żyją. Za definicję pobożności przyjęto chodzenie do kościoła co niedzielę. Następnie porównano wynik z populacją ogólną.

Drugi eksperyment (ten zły) polegał na tym, że zebrano dwie grupy chorych oraz grupę modlitewną, która modliła się za jedną z nich. Chorzy byli informowani o tym, do jakiej grupy należą.

W pierwszym badaniu wyszło oczywiście, że pobożni chorują mniej i żyją dłużej. Być może wynika z tego, że nie wystarczy "jednorazowa" modlitwa, trzeba się modlić wytrwale albo jeszcze lepiej żyć pobożnie.

Drugie badanie zostało przeprowadzone wprost aby obalić to pierwsze, bo jego wynik był dla niektórych nie do zaakceptowania. Odpowiedź założono z góry.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pn maja 31, 2010 9:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a):
Eksperyment pierwszy (ten dobry) polegał na tym, że zbadano ludzi "pobożnych" pod kątem, jak często chorują i jak długo żyją. Za definicję pobożności przyjęto chodzenie do kościoła co niedzielę. Następnie porównano wynik z populacją ogólną.


Wniosek z tego taki, że religijność pozytywnie wpływa na zdrowie i długość życia. Nie wiadomo natomiast, dlaczego. Czy z powodu modlitwy, czy też z powodu np. związanego z nią zdrowszego trybu życia (np. ludzie religijni powinni być z racji wyznawanych przekonań mniej podatni na nałogi, preferować stałe związki itp.). Plus efekt placebo.

eskimeaux napisał(a):
Drugie badanie zostało przeprowadzone wprost aby obalić to pierwsze, bo jego wynik był dla niektórych nie do zaakceptowania. Odpowiedź założono z góry.


Ale co to ma za znaczenie? Istotne są wyniki i czystość metodologii. Chyba że sugerujesz zafałszowanie wyników.


Pn maja 31, 2010 10:24
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: Rozczarowanie
Cytuj:
Ale co to ma za znaczenie? Istotne są wyniki i czystość metodologii. Chyba że sugerujesz zafałszowanie wyników.

Inaczej: eksperyment został przeprowadzony właśnie tak, żeby dał konkretny wynik. W porządnym badaniu nie można zakładać z góry określonej odpowiedzi.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


Pn maja 31, 2010 11:13
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Rozczarowanie
eskimeaux napisał(a):
Inaczej: eksperyment został przeprowadzony właśnie tak, żeby dał konkretny wynik. W porządnym badaniu nie można zakładać z góry określonej odpowiedzi.


Zależy, jak mocne jest to założenie. Jeśli prowadzi do naginania wyników, to zgoda. Ale jeśli nie prowadzi do fałszerstw, to przekonania badacza nie mają znaczenia.

Inaczej: czy jeśli Ty po raz drugi przeprowadziłbyś ten eksperyment, to uważasz, że otrzymałbyś inne wyniki?


Pn maja 31, 2010 11:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Rozczarowanie
SweetChild napisał(a):
Istotne są wyniki i czystość metodologii.


Metodologia była zła, bo badano co odpowie ktoś o wolnej woli (Bóg; inaczej: jaki będzie skutek modlitwy), mówiąc tej osobie, że jest badana pod tym względem (bo przecież Bóg wiedział - jest wszechwiedzący). W każdym sensownym badaniu, badany nie może mieć żadnej wiedzy (o badaniu), której posiadanie mogłoby wpłynąć na wyniki.

_________________
Piotr Milewski


Pn maja 31, 2010 11:24
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 157 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL