Jestem w drugiej klasie liceum i 16 listopada będę uczestniczył w tzw. półmetku. Coś, co miało być przyjemnością, zapowiada się raczej na męki, bo przy zapisywaniu nie uwzględniłem tego, że impreza odbędzie się w piątek. A jak wiadomo, obowiązuje mnie wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych.

Dzisiaj poznałem dania, jakie zostały wybrane na półmetek i, jak na złość, niemal wszystkie są mięsne. Począwszy od rosołu, poprzez danie główne z kotletami w roli głównej, na sałatce z kurczakiem skończywszy. Jest tego dużo, dużo więcej, zarówno jeśli chodzi o liczbę dań przypadających na jednego gościa, jak i ich rodzaje, ale obecność mięsa jest ich cechą wspólną.

Teraz dręczy mnie jedno pytanie - co z tym fantem zrobić? Kiedyś powiedziałbym, że przecież nie miałem wyboru w doborze dań, a gdybym miał, to na pewno wybrałbym te bez mięsa, więc ciężko będzie mówić o grzechu. Teraz jednak poważnie rozmyślam nad tym, by nie iść na żaden półmetek, a jeśli nawet, to niczego tam nie jeść. Bo o ile na wybór dań nie mam wpływu, to na to, czy pójdę na tą uroczystość - już tak. A Jezus mówił przecież, by postawić Boga na pierwszym miejscu, nawet kosztem rodziny (a co dopiero kolegów). Nie wiem, czy dobrze to rozumiem.

Poproś księdza proboszcza o dyspensę.

Księża dają dyspensy dla pojedynczych wiernych? Nigdy o tym nie słyszałem. Jak to ma wyglądać?

Zajdź do kancelarii parafialnej i przedstaw sytuację (że impreza, że w piątek, że mięso będzie, że chcesz bo tradycja etc.), a ksiądz proboszcz może wówczas udzielić takiej dyspensy. Najczęściej wiąże się to z nałożeniem pewnych praktyk pobożnych (np. odmówienie jakichś modlitw itp.)

Samo w sobie nie jest to skomplikowane.


P.S. Macie chyba w szkole jakiegoś katechetę (a może nawet księdza), można podejść dopytać.