Jest straszny dramat, bo przed kilkoma dniami zakonnica zaczęła odczuwać ostry nawrót choroby. Sprawę objęto najściślejszą tajemnicą, a przełożona zakonu otrzymała polecenie ukrycia siostry Marie-Simon do czasu przygotowania jakiejś sensownej argumentacji teologicznej.

Zagadką jest, że świątobliwa niewiasta (siostra Marie-Simon) cierpiała na tę samą chorobę co Jan Paweł II, wyzdrowiała za zstawiennictwem papieża, ale już gremialne modły milionów katolików na świecie o jego zdrowie nic nie pomogło.

Ciekawe Ewelinko (o ile nią jesteś), czy będziesz się tak mocno rozpisywała na ten temat jak Jan Paweł II będzie Beatyfikowany i Kanonizowany.

Zawsze przy Wielkich Świętych `ten z ogonem` się wścieka i `miesza`.

Ewelinka. Odpowiem: Watykan nie ma żadnego problemu. Nie został podpisany dekret o cudzie, ani tym ani innym, więc jeśli to prawda najwyżej go odrzucą.

Papież Jan Paweł II był także Ascetą i Pokutnikiem


Iluż biednych w Rzymie nie ma klimatyzacji, nie wypada, aby biskup Rzymu ją miał – odpowiadał Sługa Boży Jan Paweł II na pytania, dlaczego latem dobrowolnie męczy się we włoskim wilgotnym upale
...

siostra Tobiana Sobótka, pracująca w apartamentach papieskich, zeznała w trakcie procesu beatyfikacyjnego, iż papież regularnie się biczował żałując za grzechy swoje i innych ludzi. Zeznania siostry potwierdził również biskup Emery Kabongo, który przez wiele lat był sekretarzem Jana Pawła II. - Nigdy nie widziałem tego na własne oczy, ale mówiło mi o tym wiele osób – przyznał biskup Kabongo.

http://www.sercanie.org.pl/index.php?op ... Itemid=393

Żaden o. Witko, żaden pośrednik tylko najlepiej się leczyć z pomocą obecnego w nas Chrystusa, który jest najlepszym Wewnętrznym Lekarzem i Uzdrowicielem. Nie wiem dlaczego ludzie nie korzystają z tej najlepszej i darmowej Jego pomocy? Nie wiedzą o tym, czy brakuje im wiary? Myślę, że jednak nie wiedzą o tym darze łaski Bożej, z której każdy może skorzystać o każdej porze dnia i nocy.

Pomoc Pana jest najlepsza i darmowa, to fakt, tylko też przydatna jest odrobina pokory i bojaźni, Pan Jezus jest Synem Boga Żywego, jest Mesjaszem, Odkupicielem, Przyjacielem, Królem Królów i Panem Panów, dzięki Niemu nasze istnienie ma jakikolwiek sens, daje uzdrowienie i szczęście ale nie jest uzdrowicielem, nie jest przedmiotem ("leczyć się za pomocą")!, jest BOGIEM; nie jest na zawołanie od rozwiązywania problemów i odbierania chorób*, zwłaszcza jeżeli ktoś nie pragnie i nie stara się na tyle na ile potrafi trwać w świętości, w bliskości z Bogiem, nawracać się każdego dnia... Postawa dziecka Boga jest piękna, ale wtedy, kiedy jest (sic) dojrzała.

Poza tym Chrystus zapewnił, że jest obecny w Sakramentach. Przede wszystkim należy przez nie w Nim trwać. Charyzmaty są wielką łaską ale bez nich nic się nie stanie, Sakramenty są niezbędne (zwłaszcza Pojednania i Eucharystii).

Nazywanie w tej sytuacji modlących się pośrednikami jest nie na miejscu. Prędzej narzędziami. A człowiek potrzebuje wspólnoty, poza tym jedność na modlitwie większej liczby ludzi albo modlitwa kogoś kto żyje modlitwą i Sakramentami i stara się żyć Duchem Świętym jest miła Bogu. I jak ktoś ma mniej wiary to nic złego by ktoś z większą się modlił w jego intencji. Inaczej jaki sens ma powierzanie czegokolwiek Matce Najświętszej i świętym w niebie?

Jeżeli masz taką wiarę jak napisałaś to gratuluję życia w zdrowiu i szczęściu .

Osobiście doświadczyłem rozległego uzdrowienia fizycznego pół roku temu, ale także potężnej metanoi, z czego o wiele bardziej się cieszę. Chętnie na tym forum za niedługo się z Wami podzielę, na chwałę Pana i ku wzajemnemu zbudowaniu .

Pozdrawiam w Panu.

Doedytowano:
* - choćby dlatego, że Bóg zna nas lepiej i wie, że może w danej chwili potrzebna jest nam lub komuś nasza choroba czy inne wydarzenie; dlatego dobrze jest starać się prosić Boga o otwarcie na Jego wolę; myślę że jest fragment który niejako to oddaje:
Iz 55, 6-9:

Kochani, trzeba nam rowniez pamietac ze przede wszystkim mamy sie kierowac wiara, a wiara mowi nam o zbawczej mocy Jezusa Chrystusa ktory sie objawil rowniez przez czynienie cudow wystarczy czytac pismo swiete i przekladac owe zdania na dzisiejsze czasy, bo slowo sie nie zmienia to ludzie sie zmieniaja , dlatego i rowniez szatan jest inteligentny i wlasnie bardzo aktywny dzisiaj ze potrawil wejsc nawet do kosciola i macic.Wiec musimy byc bardzo uwarzni , i tylko dzieki naszej modlitwie i wierze Bog otworzy nam oczy i da poznac czy cuda pochodza od kaplana czy nie. " po owocach ich poznacie" tak mowi Chrystus. wiec jezeli w przypadku ojca Witko ktory modli sie normalnie wedlug formularza koscielnego i czyni to z wiara,a ludzie uzdrowieni czyz nie nalezy dziekowac Bogu za laske ktorej doznali przez owe "narzedzie" ktorym jest kaplan. a to ze naklada rece na ludzi to jest zwykle okazanie szacunku , troski, milosci w sferze psychicznej,psychologicznej i duchowej.jest to bardzo szeroki temat wiec chcialbym abysmy byli bardziej otwarci na dzialanie boga w nas a nie wszelkimi sposobami tlumaczyli wszystko ze jest dzialaniem zlego, opetaniem itd, jakasz odwrotnosc jezeli chodzimy do wrozek,bioenergoteraupetow itd to wtedy mowimy ze jest w porzadku bo zdajemy sie na drugiego czlowieka za wszelka cene , a gdzie ucieczka do Boga i prosba o pomoc. [...]

Czy są przypadki na tych mszach i czy ktoś slyszła, że zeszły komuś kamienie z woreczka żółciowego?

Mam nadzieję, że komuś pomoże:

http://www.anticancerinfo.co.uk/

Byłam na Mszach św . odprawianych przez o. Witko w Jarosławiu.I myślę, że jeśli tylko Bóg mi na to pozwoli, to jeszcze tam pojadę.
Mam wrażenie, że całkiem niepotrzebnie jeżdżą na czuwania modlitewne prowadzone przez tego kapłana różne osoby poszukujące taniej sensacji, i wypisują potem na różnych forach żałosne głupstwa. W takich dyskusjach nie wezmę udziału.
Po przeczytaniu różnych niesprawiedliwych wypowiedzi na tym Forum, i to w różnych wątkach, na temat tych nabożeństw, doszłam do wniosku, że szkoda fatygi, bo te dyskusje nie są warte tego, by je podtrzymywać.
Nikogo też nie mam zamiaru namawiać do uczestnictwa. Jechać trzeba daleko, czuwanie modlitewne w pierwszą sobotę kończy się nad ranem, kościół jest ciasny, trzeba mieć własne krzesełko. Do tego trzeba się naklęczeć przed Najświętszym Sakramentem, i żadnych gwarancji, że Pan Bóg to doceni.A jeśli jeszcze ktoś ma własne wyobrażenie o tym, jak powinna wyglądać formuła takiego nabożeństwa, i się rozczaruje, to już prawdziwy dramat, bo nie pozostanie mu nic innego, jak znowu się poskarżyć na forum.
Byłam i doznałam tam łaski, i, jak w tej chwili to widzę, więcej niż jednej. Jeśli wierzyć świadectwom, mają miejsce uzdrowienia duchowe, choć nie tylko.Szczególnie poruszające było dla mnie świadectwo kobiety uzdrowionej z choroby gośćcowej. Po uzdrowieniu jej ciało wyprostowało się, pozostał jej na świadectwo jeden "pokręcony" palec.
Chcę tam jeszcze pojechać nie tyle dla spodziewanych cudów, ile dla modlitwy.
Nie jestem tytanem indywidualnej modlitwy, a w czasie czuwania i adoracji oddaję Bogu to, co Mu się ode mnie należy , a z czego się niezbyt dobrze wywiązuję. Co do spodziewanych cudów, to nie uzależniam od nich swojej wiary w Boga ani wiarygodności o. Witko.
Doznałam na modlitwie w Jarosławiu łaski,ale nie wiem, czy Tobie coś takiego by się spodobało.Otrzymałam bowiem zdrowie i powrót do aktywności, ale nie według moich wyobrażeń. Rozumiem jednak sens tego, co otrzymałam.
Kamica żółciowa to naprawdę nie jest duży problem chirurgiczny, lekarz zoperuje ją na pewno, a Bóg może uleczyć, o ile zechce. Może warto rozważyć poddanie się kuracji medycznej, a niezależnie od tego poprosić Boga o zdrowie.

Piękne słowa oleksa:
"Chcę tam jeszcze pojechać nie tyle dla spodziewanych cudów, ile dla modlitwy"
Ale propozycja zabiegu chirurgicznego jest ryzykowna co miało miejsce

Czyli co? Osoby chore na raka maja zaprzestać leczenia medycyny-nauki i zaufać Jezusowi i gorąco się modlić???

[b]Iluż biednych w Rzymie nie ma klimatyzacji, nie wypada, aby biskup Rzymu ją miał – odpowiadał Sługa Boży Jan Paweł II na pytania, dlaczego latem dobrowolnie męczy się we włoskim wilgotnym upale
...
brawo super normalnie podziwiam że musiał żyć bez klimatyzacji solidaryzując się z biedą innych ludzi.

~Alicja2011, masz możliwość być operowana przez lekarza, którego sobie wybierzesz. Nie wiem jak to jest w lubelskich szpitalach, ale w praktyce robi się to tak, że przyjmujesz się do szpitala na dyżurze tego wybranego przez Ciebie lekarza i on automatycznie jest Twoim lekarzem prowadzącym.

Nie mam prawa mówić cokolwiek w imieniu Boga, bo nie jestem Jego rzecznikiem prasowym, lecz swoje prywatne spostrzeżenia i owszem, mam.

~Alicja2011, wybacz moją szczerość, ale możesz się rozczarować.Charyzmat uzdrawiania nie działa automatycznie.Wielu w czasie modlitw doznaje łask, i wielu żadnych widocznych łask nie doznaje, odchodząc do domu z tym, z czym przyszli.

Jeszcze raz przepraszam Cię za moją szczerość : wydaje mi się, że strach wywołany informacjami podawanymi przez prasę, to trochę za mało, by liczyć na cud.
Pouczające i na temat są w tym miejscu ewangeliczne przykłady wiary setnika proszącego o zdrowie dla swojego sługi oraz kobiety cierpiącej z powodu upływu krwi.

Niektórzy uczęszczają na te nabożeństwa regularnie, wyciągając się stopniowo ze swojego zdewastowanego życia, tak, jakby Bóg nagradzał ich za podjęty trud i nietracenie wiary.

Poza tym chyba brak mi kompetencji, by powiedzieć coś bardziej miarodajnego w tej materii, gdyż ani nie nie jestem związana z ruchem Odnowy w Duchu Świętym, ani też nie znam Bożych zamiarów względem Ciebie.Pozdrawiam.oleksa

Alicja - przepraszam, ale wyjątkowo mnie ten medyczny przypadek nie przekonuje. Chyba że kobieta miała - jak w grze komputerowej - dziewięć żyć, a chirurg nie wiedział, co robi. Mogę poprosić o źródło?

Uszkodzić żyłę... ok, lokalizacyjnie widzę szansę. Aortę - na moje oko znacznie trudniej. Jedno i drugie jest dość spore, nie da się łatwo przeoczyć. Co więcej: jeśli w wyniku krwotoku doszło do zatrzymania akcji serca (w trakcie operacji? na to wskazuje kolejność opisu) to po pierwsze, skuteczna reanimacja wymagałaby zastopowania krwotoku. Przetoczenia płynów, krwi. Kontynuowanie operacji jest w tej sytuacji konieczne, bo trzeba to wszystko uporządkować. Nie da się wieźć otwartej i lejącej z brzucha krwią kobiety, której w dodatku nie bije już serce z racji wykrwawienia. Prędzej można by ściągnąć chirurga na miejsce.

I w końcu co: skoro operację zakończyli, krwawić przestała? Chyba przestała, skoro wyżyła jeszcze kilka dni? Jaka była przyczyna śmierci? Wykrwawienie? Po 3 dniach?

Ale to dygresja, bo przykład mnie oszołomił...