Agniulka napisał(a):
Jeżeli coś działa (zakładamy że nie mówimy o placebo) to są dwie możliwości:
1. normalne działanie fizyczne (stwierdzalne chemicznie, fizycznie itd) - i to jest normalna medycyna, zioła, masaż, wody termalne itp.
2. uzasadnienie duchowe
Zgadzam się prócz tego, iż mówisz o medycynie konwencjonalnej jako o "normalnej", w takim razie - uważasz tzw. medycynę niekonwencjonalną za nienormalną? Jeśli tak - proszę o uzasadnienie.
Cytuj:
Ad 2. Jeżeli coś jest pochodzenia duchowego to może mieć dwa źródła (nie ma w siecie ducha "szarej strefy")
a) pochodzi od Boga
b) pochodzi od szatana
To duże uproszczenie, ale w sumie - zgadzam się.
Cytuj:
Ad a) Uzdrowienie pochodzące od Boga ma pewne wyraźne cechy:
- wiąże się z modlitwą ew. pielgrzymką czy inną formą pobożności,
- nie ma żadnych powtarzanych zachowań natury magicznej
- nawet jeżeli pojawia się w nim osoba "uzdrowiciela" to jego rola sprowadza się do modlitwy za chorego (patrz Dzieje Apostolskie) a nie jakichś form przekazywania energi itd
- uzdrowienie pochodzące od Boga wiąże się zawsze z nawróceniem albo przynajmniej pogłębieniem życia wiary
- jest wyraźna różnica w postawie: w modlitwie prosimy Boga o łaskę uzdrowienia, nie ma tu mowy o jakiejkolwiek próbie wpływania na jakieś moce
Tutaj się nie zgadzam, ponieważ równie dobrze te uzdrowienia, spełniające powyższe kryteria mogą pochodzić od szatana, elementu zła. Jeśli nawet w wyniku uzdrowienia, które nie spełnia powyższych kryteriów następują jakieś oznaki "zejścia na złą drogę" - nie można stwierdzić obiektywnie, iż jest to wynikiem tegoż uzdrowienia, ponieważ przyczyna może leżeć zupełnie gdzie indziej.
Cytuj:
Ad b) Wszelkie paramedyczne formy "leczenia" odwołujące się do tak zwanych "energii" są igraniem z mocami szatańskimi:
- nie ma czegoś takiego jak energia duchowa, więc nie ma mowy o żadnym jej przepływie i tym podobnych pseudonaukowych próbach wyjaśnienia
W jaki więc sposób dokonują się uzdrowienia, za którymi kryje się wg. Ciebie Bóg? Pewnie powiesz, że działa jego moc. A czymże ta moc jest? Nie można jej nazwać energią? Jeśli ta moc spłynie na delikwenta - ten zostaje tą mocą uzdrowiony i jest ok, jeśli zaś powiedzieć, iż został uzdrowiony energią, która pochodzi także od Boga (talent, który otrzymał np. bioenergoterapeuta) - jest już pewnie herezją? Toż to absurd! Jakiego kryterium użyjesz by autorytatywnie i obiektywnie stwierdzić, iż ktoś uzdrowiony dzięki działaniom np. bioenergoterapeuty - został wyleczony mocą pochodzącą od szatana?? Warunki jakie przytoczyłaś dotyczące rzekomych uzdrowień za którymi stoi Bóg - nie są kryterium obiektywnym.
Cytuj:
- często dochodzi tu element wtajemniczenia, wiedzy ponadnaturalnej
- "leczenie" polega na wykonywaniu określonych magicznych czynności mających na celu opanowanie pewnych "energii" duchowych
- takie uzdrowienie w sferze ciała wiąże się w większości przypadków z przeniesieniem choroby na sferę psychiczną i sferę ducha -
Proszę - podaj uzasadnienie. Przeanalizowałaś wszystkie przypadki takich uzrowień by lekką ręką zaliczyć je w poczet działalności szatańskiej? Uważasz, że we wszystkich takich przypadkach jak stwierdziałaś - dochodzi do "przeniesienia choroby na sferę psychiczną i sferę ducha"?? Jeśli tak - proszę o podanie źródeł na których się oparłaś.
Cytuj:
ilość ludzi, którzy trafiają do egzorcystów po skorzystaniu z tzw. paramedycyny rośnie w zastraszającym tempie.
Jakiś argumencik może ? Taki tyci chociaż ?
Które dane wskazują na owe "zastraszające" (brrr) tempo ?
Cytuj:
przykłady takich paramedycznych wyjaśnień:
- Homeopatia jest tu przodującym przykładem czystego okultyzmu.
Poniżej Agniulka podaje "uzasadnienie":
Cytuj:
Jak podaje sam pomysłodawca - najważniejsze w procesie produkcji leku jest potrząsanie między kolejnymi rozcieńczeniami, ponieważ to właśnie potrząsanie nadaje lekarstwu "moc" ...
Piszesz o Samuelu Friedrichu Christianie Hahnemannie, niemieckim doktorze medycyny i chemiku, który ogłosił podstawowe tezy nowej metody leczenia w roku 1796 ?
Homeopatię znali już starożytni Hindusi, uważasz może hinduizm - jeden z najstarszych i najbardziej złożonych systemów religijnych świata za satanizm, religię szatańską
Metoda ta (homeopatia) nie ma niczego wspólnego z okultyzmem. Najprostsza definicja tej terapii stwierdza, że leczenie polega na podawaniu pacjentowi niesłychanie rozcieńczonych dawek leku, który w normalnym stężeniu wywołuje objawy choroby, na którą zapadł. Jest to jednocześnie podstawowa zasada homeopatii: podobne leczyć podobnym.
Owe potrząsanie o którym wspomniałaś nie ma zadnego znaczenia rytualnego, jak zdajesz się sugerować. Jako, że pocieranie rurki ebonitowej wywołuje określone reakcje - to jest w porządku, ponieważ zjawisko elektrostatyczne jest w pełni zrozumiałe i wyjaśnione - jeśli jednak leki homeopatyczne działają, a bardzo ważnym elementem w ich przygotowaniu jest owe potrząsanie (w przypadku elktrostatyki -pocieranie), które nie wiedzieć czemu - wpływają na efektywność działania leku - to już jest wynikiem działania szatańskich mocy!! Dlaczego? Ponieważ jest niewyjaśnione, niezrozumiałe dla katolika Agniulki, siłą rzeczy więc za czymś takim
musi stać książę zła - Lucyfer.
Kiedyś towarzystwa naukowe na wieść o spadających meteorach wypowiadały się w taki oto sposób: "kamienie z nieba spadać nie mogą, poniewaz w niebie nie ma kamieni". Zwykłe zanegowanie czegoś, co wymykało się jeszcze wtedy oglądowi i zrozumieniu, kłóciło ze stanem ówczesnej wiedzy. W przypadku katolika Agniulki - nie ma zaprzeczenia (jak np. w przypadku totalnych sceptyków apriorycznie nastawionych do pewnych nowych zjawisk - "coś czego wyjaśnić się nie da - nie istnieje
), w przypadku teologa Agniulki sprawa jest jednoznaczna - szatan i basta. Proponuję Ci więc zorganizowanie krucjaty do wszystkich aptek Świata i tępienie zaprzaństwa, uleganiu szatańskim zwodzeniom. Należy rozpocząć nabór wszystkich egzorcystów Watykanu - hajże na apteki
Ostatnie lata rozwoju nauki, zwłaszcza zaś fizyki, potwierdziły badaniami laboratoryjnymi to, od czego odżegnywali się dogmatycy, nie mogący uwierzyć w oddziaływanie bioenergoterapii na człowieka: każdy organizm posiada pewnego rodzaju pole. Pole, które Harold Saxton Burr, naukowiec z uniwersytetu w Yale, pierwszy nazwał polem życia, inni zaś – aurą, biopolem, polem elektromagnetycznym.
Żadne z tych określeń nie jest do końca słuszne. Dziś bowiem już wiemy, że to, co znajduje się w naszym ciele i kilkanaście centymetrów wokół niego manifestuje się jako zestaw rozmaitych pól, których dotąd nie udało się przedstawić jako jednolitego, zwartego systemu. W laboratoriach wydzielono pola: termiczne, chemiczne, fizyczne, sejsmiczne, akustyczne, podczerwone. W głównej zaś mierze, polem, które decyduje o charakterystyce organizmu jest pole elektromagnetyczne. Potwierdzili to tacy wielcy, jak wspomniany już Burr, Albert Szent-Györgyi i Włodzimierz Sedlak, twórcy teorii, zakładającej, że życie jest światłem, a więc niczym innym, jak manifestacją pola elektromagnetycznego (PEM). Czytając PEM odbieramy bardzo konkretny przekaz elektromagnetyczny danego organizmu. Otrzymujemy bioinformację mówiącą o jego, (brzydko powiedziane) parametrach taktyczno-technicznych. Ponieważ każde stworzenie jest niepowtarzalnym egzemplarzem – taka bioinformacja musi być również jedyna w swoim rodzaju. Podobnie, jak indywidualne DNA każdego osobnika. Przekaz PEM przechwycony od najmniejszej nawet bakterii czy wirusa, ma konkretną postać wykresu widocznego na monitorze komputera. Powstaje on w wyniku wprowadzenia do pamięci komputera konkretnej bioinformacji. Mówiąc po ludzku: Władimir Bystrow (*) za niemałe pieniądze nabywał, gdzie tylko było możliwe (specjalizują się w tym już wielkie koncerny farmaceutyczne) ampułki, w których zamknięte jest, jak w puszce Pandory niemal całe zło tego świata – jego choroby.
Prątki Kocha, laseczki coli, bakterie gangreny, objawy niedomagającej zastawki, marskości wątroby, zapalenia wyrostka – wszystko zaklęte w szklanych fiolkach i posiadające własną bioinformację. Tę bioinformację naukowiec odbierał za pomocą specjalnych czujników i nadawał im formę sygnału elektromagnetycznego, który komputer zapisywał w postaci wykresu.
Początek tego typu doświadczeń i rozwinięcie metody należy, nie bez pewnych moralnych oporów, przypisać nazistowskiemu lekarzowi, Reinholdowi Vollowi. Po wojnie, choć wiele jego prac było tajnych, inne zaś zaginęły bezpowrotnie, na bazie tego, co pozostało, kontynuowano eksperymenty w dziedzinie bioinformacji. Do niedawna kompleksowe badanie pacjenta, poddanego porównywaniu jego organizmu i jednostek chorobowych w fiolkach trwało kilka godzin, przy czym było to 200-300 testowych ampułek. Dziś Bystrow ma kilka tysięcy takich ampułek. Ileż musi trwać testowanie wszystkich? Dzięki zapisaniu ich w postaci elektromagnetycznej – pół godziny.
Ta współczesna postać biorezonansu – stanowi dzieło Bystrowa. Stworzył on specjalny, komputerowy panel, do tego napisał program i całość opatentował najpierw w Związku Radzieckim, gdzie z reguły nie przydzielano patentów na wynalazki, a jedynie prawa autorskie. Jemu patent przyznano. Już wtedy oceniono wyjątkową wartość tej metody.
W praktyce wygląda to tak: w prawym ręku trzymam elektrodę (miedziany walec podłączony do komputera), palce lewej (punkty akupunkturowe na obrzeżach paznokci) Bystrow dotyka ołówkowym czujnikiem. Nogą przyciska pedał, którym podaje do zbadania kolejne wzorce zawarte w fiolkach (w komputerze – przetworzony wykres elektromagnetyczny). Na monitorze pojawia się poziomy wektor, sygnalizujący wskazania: kompatybilne z wzorcem chorobowym lub nie. pobiera z komputera sygnał przeciwstawny (podobne leczyć podobnym – zasada homeopatii), przetwarza go na sygnał elektromagnetyczny i zapisuje w pamięci komputera. Stamtąd wdrukowuje go w magnetyczny pasek, który poleca przylepiać sobie na skroń. Ponieważ niedaleko stąd do mózgu, który jest bezpośrednim odbiorcą impulsów PEM organizm przechwytuje je zamieniając na czytelną dla siebie bioinformację. W dobie komputeryzacji, uwierzcie, to naprawdę prosta droga. Bioinformacja z homeopatycznej dawki z ampułki zamieniana jest na sygnał elektromagnetyczny, po czym z powrotem na bioinformacyjny.
Bystrow wciąż śledzi, szuka, trzyma rękę na pulsie, szpera w Internecie, zdobywa najnowsze wzorce, skryte w ampułkach, poszerzając bank danych w swoim komputerze. Cztery tysiące jednostek chorobowych – to dużo.
Najlepiej leczy się te choroby, które są zdecydowanie czytelne: jeden wirus – jedna choroba. Wciąż dyskusyjne są alergie, mające źródło w sferze psychiki, trudno poradzić sobie z nowotworami, które wprowadzają fałszywą bioinformację zdegenerowanej komórki. Komputer nie potrafi jej zróżnicować. Określić jako złą, negatywną.
(*) Władimir Bystrow Jest doktorem habilitowanym fizyki, absolwentem słynnej wyższej uczelni na Syberii. Studia podyplomowe z medycznej i biologicznej fizyki ukończył w II Moskiewskiej Akademii Medycznej. Naukowiec, o którego względy zabiegali najważniejsi politycy tego świata z obu stron żelaznej kurtyny. Od kilku lat obywatel RP. Sława i zaszczyty były dla niego mniej istotne – koniecznie chciał zrozumieć, rozgryźć, wyjaśnić przedziwną zależność ludzkiego organizmu od reguł fizyczno-matematycznych. Pracuje nad tym dalej: jeśli bioinformację da się przetłumaczyć na język elektromagnetyczny, na język komputera – jaki problem, żeby w tym samym języku porozumiewać się z kodem DNA? Przecież to także tylko sygnał elektromagnetyczny. I wtedy co? Ano, za pomocą komputerowego impulsu będziemy w stanie ingerować w strukturę DNA. Naprawiać choroby w niej zawarte: Parkinsona, Alsheimera, HIV, żółtaczkę, wciąż nieuleczalną grypę i SM. Ile lat na to potrzeba, jeśli jesteśmy już u progu, mamy narzędzia i konkretne efekty przetwarzania bioinformacji skrzywionej, chorobliwej, na właściwy wzorzec, przywracający nas do stanu zdrowia takiego, jaki w nas zaprogramowano?
Prezes polskich homeopatów dr Stanisław Jędrzejczyk powiedział: " – Im bardziej sfera, do której chcemy dotrzeć, okazuje się zorganizowana – tym delikatniejszy i bardziej precyzyjny bodziec jest potrzebny. Proszę porównać to z komputerem, z układami cybernetycznymi. Czasami w ogóle zastanawiam się, czy homeopatią nie powinni zainteresować się zupełnie poważnie współcześni fizycy. Gdybym tak mógł pogadać z matematykiem, fizykiem i chemikiem – myślę, że doszlibyśmy do interesujących wniosków i kto wie, czy homeopatia nie otarłaby się o słynny wzór Einsteina..."
Póki co, nie wyjaśniona do końca sprawa komputerowej homeopatii i bioinformacyjnego rezonansu przywraca zdrowie ludziom, choć nie do końca wiadomo na jakiej zasadzie. Ku utrapieniu faryzeuszy nie wiadomo też
„kto za tym stoi”.Agniulka napisał(a):
- Akupunktura - odwołuje się do przepływów tajemniczych energii nie mających żadnego potwierdzenia w świecie fizycznym ...itd itd...
Baju baju, baju, baju.
Wiem Agniulko, że
chciałabyś, aby tak było, niestety - nauka nie stoi w miejscu. Akupunktura od niedawna w świetle nauki uznawana już jest dziedzina medycyny tzw. akademickiej. Te "tajemnicze energie", które jakoby w myśl Twego chciejstwa nie mają
żadnego potwierdzenia w świecie fizycznym - zostały zmierzone
Chodzi o przewodnictwo prądu we włóknach nerwowych.
[...elka]
Pozdrawiam sredecznie.