Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 27, 2024 11:29



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 44 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
 "Dwie mamy Jasia" 
Autor Wiadomość
Post "Dwie mamy Jasia"
http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy ... 31826.html

Jest kontrowersyjny, owszem. Jasno stawia kawę na ławę. Też. Ale spójrzmy na to inaczej. Przestańmy oceniać, wybijmy się ponad rozgraniczenie homo/hetero. Stańmy na poziomie patrzenia na charakter, charakter poszukujący miłości i ciepła... Rodziny, życia. Co wtedy?


Crosis


Cz sty 11, 2007 14:54
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
A jeśli spojrzeć na konglomerat problemów relacji, które ta sytuacja zrodziła?

Jeśli spojrzeć na obawy tych kobiet - również o dobro dzieci, które wychowują? Bynajmniej nie nieuzasadnione - jeśli one same mają problem z określeniem ich relacji, jak ma to potrafić dziecko? Ma sobie również stworzyć "prywatne mitologie" i spróbować w nie uwierzyć?

Jeśli spojrzeć na ojca, który chciał być ojcem i nie może być ojcem, bo tak się dogadali? Nie brzmi na szczęśliwego, prawda?

Dziecko nie powinno się zmagać z problemem pochodzenia z banku spermy. To parafraza cytatu. Dlatego postarały się o ojca. Który by był i za razem nie był. Był w takim stopniu w jakim one go potrzebują. A czy w takim stopniu, jak dziecko go potrzebuje? Dziecko jeszcze jest małe, ale urośnie.

Cytuj:
Chciałyśmy, żeby chłopcy mieli spójną wizję świata, która polega na tym, że jest tata i nie ma dziecka, które by się wzięło znikąd. Nie chciałyśmy, żeby Jaś był w tym względzie poszkodowany.

Ale może być poszkodowany pod względem prawa do ojca? Obecnego w domu, ojca na co dzień? Nie prawa ojca do niego, bo to już temu mężczyźnie odebrano, za jego zgodą. Prawa do dziecka zatrzymały dla siebie "matki". I to nie jest przedmiotowe traktowanie dziecka?

Problem z relacją do "brata" maja i starsi chłopcy. Cytując:
Cytuj:
oni zapytali, jaki z niego brat, skoro ma inną mamę i innego ojca niż oni. Powiedziałam, że jest coś mocniejszego niż więzy krwi. I tym czymś jest prawo miłość

Może pomoże, może nie. Jedno jest pewne. Wniosek: ojciec wg mojej mamy nie jest do niczego potrzebny. Z naszym się rozstała. Ojca Jasia wyrzuciła. Przypominam - to są chłopcy. Jak to się odbije na ich byciu ojcem? Pytanie pozostawiam otwarte...

I tu nie ma znaczenia żaden czynnik kulturowy, ani sprzeciw otoczenia.

Podstawowy skutek, który widzę - postawione na głowie relacje międzyludzkie, które nawet zainteresowani nie bardzo są w stanie określić, morze niepokoju i kilka osób wyraźnie skrzywdzonych. Choć - uczciwie mówiąc - może należałoby powiedzieć: wszystkie...

Pragnienie miłości i ciepła rozumiem. Tylko że to niczego nie załatwia...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Cz sty 11, 2007 15:26
Zobacz profil
Post 
Dziekuję za taką wypowiedź.

Ale mimo to jo_tko obracasz się po części w zamkniętych kręgach kulturowych i otoczenia. Jeśli chodzi o ojca - ja sądzę, że pod względem miejsca w rodzinie kobieta może wystepować w roli ojca - często są takie sytuacje w związkach heteroseksualnych.

Co zaś do osoby ojca: on sam wiedział, co robi. Z czymś takim borykają się też pary heteroseksualne, które muszą skorzystać z banku spermy albo też znaleźć znajomego dawcę.

Cytuj:
Wniosek: ojciec wg mojej mamy nie jest do niczego potrzebny. Z naszym się rozstała. Ojca Jasia wyrzuciła.


Nie wyrzuciła. Oni nie wiedzieli, że ten mężczyzna jest ojcem Jasia.

Ja myślę, że to ciągle są bariery. Bariery społecznego przyjęcia takiego związku i takich dzieci. Myślę, że jeśli społeczeństwo nie piętnowałoby tego jako inność, takie dzieci nie byłyby poszkodowane.

Ale to już tylko moje zdanie.


Crosis


Cz sty 11, 2007 15:46
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Bez wątpienia - on się zgodził. Wiedział co robi - jak mówisz. Ale szczęśliwy nie jest, prawda?

Kobieta z pewnością może zastępować ojca, choćby w rodzinach rozbitych - ale nie uważam tego za dobro. Tak czy inaczej - pełni wtedy rolę ojca, ale nim nie jest, prawda? Dziecko się bierze ze zwiazku kobiety i mężczyzny. Taka jest biologia, nie stereotyp. Normalne dziecko ma ojca i matkę. Po jednej sztuce. Jeśli ojca nie ma, to: a) umarł, b) porzucił. Nawet śmierć często dzieci odbierają jak porzucenie - jak będzie nieobecność ojca odbierał mały?

Jeśli ma brata, to ma z nim przynajmniej jedno z rodziców wspólne. Jeśli adoptowanego - to mimo braku związku krwi rodziców nadal mają wspólnych. Jak mam uważać za brata kogoś, dla kogo moja mama jest... właściwie kim? Mamę ma inną, tatę też...

Bo owszem - chłopcy wiedzą, kto jest ojcem.
Cytuj:
Maria: - Chłopcom powiedziałyśmy, że Zosia jest w ciąży i że ojcem dziecka jest Wojtek, ale że nie będzie z nami mieszkał. Łatwo to przyjęli. Myślę, że dlatego, że sami nie mieszkają z ojcem.


Zresztą, jakoś to trzeba im było wytłumaczyć. I rolę Wojtka (kim jest ten pan) i pochodzenie ciąży przyjaciółki mamy. W wiatropylność nie uwierzą.

Jakie bariery społeczne tu widzisz? Toż przecież oni żadnych barier nie mają. Rodziny to zaakceptowały. W pracy Zosia nie ma problemów. Maria się boi, ale de facto z żadnymi szykanami się nie spotkała. Nawet jej były mąż zaakceptował sytuację...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Cz sty 11, 2007 16:05
Zobacz profil
Post 
Jakich barier? Barier społecznych właśnie dla dzieci. Bierze się to stąd, że ostatnio przechodziłem pod jedną ze szczecińskich szkół - czy to było gimnazjum, czy podstawówka - ciężko stwierdzieć. Natomiast to, czym byłem zaszokowany to scena, w której dzieci wyśmiewają się z innego chłopca. Wyśmiewali się, ponieważ uważali (nie wiem, czy to prawda), że ojciec dziecka jest gejem. Pomiając zasób wulgaryzmów, który nawet mnie zszkokował, najbardziej byłem zdegustowany jakimkolwiek brakiem reakcji. A zdawało mi się, że w okolicy byli rodzice, a na pewno byli nauczyciele. Co okazało się zresztą prawdą, bo w końcu jedna z "Pań" łaskawie zareagowała.... na wulgaryzmy. Tak jakby fakt psychicznego załamywania dziecka był im obojętny.

Sądzę, że nie jest to odosobniony przypadek. I myślę, że największa krzywda dzieci może wiązać się z takim właśnie społecznym potraktowaniem. Jeśli w tej sytuacji nauczycielka (dlaczego tacy ludzie w ogóle pracują w szkole?!) nie raczyła zareagować na powód skandalicznego zachowania... To jakby je zakaceptowała.

Sądzę, że taka rodzina jest w stanie wychować zdrowe psychicznie dzieci. A dopiero takie przyjęcie w społeczeństwie je krzywdzi.


Crosis


Cz sty 11, 2007 16:13
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Crosis - mówisz o zdarzeniu. A ja mówię o opisanej sytuacji, w której nikt lub prawie nikt nie jest szczęśliwy. I w której nikt nie zetknął się z ani jedną szykaną. Ich problemy są ich wewnętrzne - rodzą się z sytuacji, którą oni sami stworzyli (dorośli, dzieci są w nią wrzucone).

Co z poczuciem porzucenia przez ojca i obrazem własnego bycia ojcem u tych chłopców? Do zaniedbania?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Cz sty 11, 2007 16:24
Zobacz profil
Post 
Ja mam pytanie: gdzie w opisanej sytuacji doszukałaś się permamentnego braku szcześcia?


Crosis


Cz sty 11, 2007 16:53
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
Crosisie ta historia jest poruszająca i w jakimś sensie rozumiem te kobiety, ale to nie znaczy, że słusznie postępują i nie krzywdzą dziecka. Po przeczytaniu historii Marii i Zosi ciężko mi się oprzeć wrażeniu, że cała ta opowieść jest w gruncie rzeczy opowieścią o ucieczce, choć starannie ukrywanej i być może nawet nieświadomej. Ucieczce przed tożsamością jako człowiek i jako istota płciowa. Szczególnie dużo do myślenia daje ten dialog dziennikarza z Zosią:

Cytuj:
- No, ale przecież ojciec jest potrzebny. Zgodzisz się chyba, że...

- ... zgadzam się, że w rozwoju dziecka potrzebni są mężczyzna i kobieta, bo dziecko potrzebuje wzorców. Ale to nie oznacza kontaktów tylko z jednym mężczyzną i z jedną kobietą...

- No, ale przecież ojciec pełni bardzo ważną funkcję. Przecież...

- ...kobiety, które są ze sobą w związku, też pełnią różne funkcje. Płeć nie jest powiązana z funkcją, którą się pełni w związku. To jest stereotyp, który jest nieprawdziwy. W mojej rodzinie to matka była tą silną, która podejmowała decyzje. To ona mnie lała, to ona nie pozwalała mi wychodzić - tłumaczy Zosia i dodaje, że dla niej prawdziwym nieszczęściem dla dziecka, prawdziwą deprawacją, jest życie w rozbitej rodzinie.

- No, ale kto będzie tym mężczyzną, który będzie wzorcem dla Jasia? - pytam.

- Na razie jest nim mój tata - odpowiada Zosia.


Zosia prezentuje postawę osoby, która odrzuca coś takiego jak tożsamość płciowa i to, że każda płeć posiada typowe dla siebie funkcje, których nie można ot tak sobie zamienić. Nie bardzo też wie kto ma męskie wzorce dzieciom dawać.

Dla mnie wzruszająca i zrozumiała chęć rodziny niestety realizuje się poprzez ucieczkę od prawdziwego problemu, a tym problemem są wrodzone skłonności homoseksualne.

Już czytając historię Marii i Zosii można zauważyć, że całe ich życie było próbą ucieczki przed tym problemem: w żarliwą religijność katolicką i związaną z nią abstynencję, w próby założenia rodziny z facetem, w hedonistycznych seksualnych przygodach, czy popijawach. Jako, że ten rodzaj ucieczki do niczego nie prowadził obie kobiety uznały, że dzieje się tak dlatego bo nie zaakceptowały własnej orientacji seksualnej. Dlatego gdy pojawiło się zauroczenie drugą osobą one poszły za tym zauroczeniem i postępowały dokładnie tak jakby były rodziną heteroseksualną, swoją orientację traktując jedynie jako trudność kulturową.

Ale nie da się udawać rodziny bo uwarunkowań natury przeskoczyć po prostu nie sposób. Nie wiem jak ty, ale dla mnie cały opis zapłodnienia brzmiał niesłychanie groteskowo. Najpierw facet stymuluje wytrysk do termosa, następnia jedna kobieta idzie z tym termosem do drugiej i (nawet nie wiem jak to nazwać) "umieszcza" spermę z tego termosu w pochwie drugiej kobiety. Czy to można nazwać naturalnym poczęciem? Czy tak rozwija i powiększa się normalna rodzina? Czy całą tą groteskową sytuację można rzeczywiście określić słowami: Bóg spłynął na ziemię i wszystko złożyło się w całość? :?

Druga sprawa to niesłychanie niejasne miejsce Wojtka w tej "rodzinie"...

Cytuj:
wtedy poczułam się strasznie dziwnie. Zwłaszcza gdy położna oznajmiła, że tylko jedna osoba może zostać w sali - opowiada Zosia.

- Dlaczego? - pytam.

- Bo z jednej strony chciałam być z Marią, a z drugiej bardzo się cieszyłam, że przyszedł Wojtek - odpowiada Zosia.

Maria: - Ja też poczułam się dziwnie. W pewnym sensie Wojtek jest przecież obcym człowiekiem i nie jest dopuszczony do naszej intymności. A to była sytuacja intymna. Z drugiej strony bardzo go lubię, no i jest tatą Jaśka, choć ciężko mi myśleć o nim w ten sposób.

- Dlaczego? - pytam.

- No, bo jaki z niego tata. Przecież on nie jest członkiem naszej rodziny. Przecież to nawet nie on dokonał aktu zapłodnienia Zosi.

- To jak o nim myślisz?

- On jest po prostu przyjacielem rodziny - odpowiada Maria.

Dziewczyny są zgodne, że w momencie gdy Wojtek wszedł do sali porodowej, ujawnił się podstawowy kłopot ich rodziny. Pojawiło się pytanie: kim dla Janka i Zosi jest Wojtek? A w tle: kim dla Janka jest Maria?

- Nie ma języka, żeby to opisać - mówi Maria.


One same nie bardzo wiedzą kim on jest w ich "rodzinie"? Tylko jednorazowym bankiem spermym? Ojcem? A może dobrym wujkiem, czy przyjacielem rodziny?

A kim jest dla Janka Maria? Drugą mamusią? Przyjaciółką mamy? Ciocią? Niewiadomo. :?

Niestety, Crosisie, ale to nie jest prawdziwa rodzina mimo niewątpiwie szlachetnych intencji obu pań i szczerej chęci założenia normalnej rodziny. Po prostu nie da się zaklinać rzeczywistości i kwitować tego hasłem: my się kochamy więc nie ma nic niemożliwego.

Ten związek jest tak naprawdę kontynuacją tamtej ucieczki w heteroseksualizm lub ascetyczną religijność. Tylko, że o ile wtedy uciekały przed tym, że są osobami homoseksualnymi, o tyle teraz uciekają przed tym, że dwie mamy nie zastąpią taty, a "wujek" Wojtek, termos i strzykawka nie zastąpią naturalnego poczęcia.

To wszystko jest niestety jedynie udawaniem rodziny i niezdolnością do pogodzenia się z faktem, że taki związek niestety nie może stać się prawdziwą rodziną.

Jedyne z czym mogę się z tobą zgodzić to to, że w całej sytuacji otoczenie też nie jest zapewne bez winy. I nie chodzi mi o rzekome "prześladowania", czy "brak tolerancji" bo zwłaszcza w dużych miastach to sztucznie wyolbrzymiony problem. Można zapytać się jaki wpływ na problemy Zosi miał fakt, że jej dzieciństwo przebiegało bez ojca? Dlaczego Maria traktowała spotkania oazowe jako ucieczkę przed własną seksualnością? Czy nie znalazł się ktoś kto by jej powiedział, że Bóg ją kocha pomimo jej złych skłonności? Że nie utraciła przez to własnej godności i, że powinna zaakceptować siebie, nie jako lesbijkę, jako człowieka? Czy nikt nie przytoczył jej słów św Franciszka, który powiedział do jednego ze swych braci zakonnych, nękanego pokusami: "Im bardziej dręczą cię złe pokusy, tym bardziej cię kocham"?

Zapewne rzeczywiście czegoś zabrakło żeby dziewczyna przeciwstwiła się swoim skłonnościom homoseksualnym nie przeciwstawiając się sobie i swojemu człowieczeństwu. Nie zmienia to jednak faktu, że taka "rodzina" jest jedynie surogatem prawdziwej rodziny, a czyste intencje idą w parze z chęcią ucieczki przed bolesną prawdą.

_________________
www.onephoto.net


Cz sty 11, 2007 19:51
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
W niepokoju. W tymczasowości. W niejasnościach relacji między nimi. W barykadach w głowie, jakie sobie tworzą, żeby o tym nie myśleć.

Tak nie mówią - nie zachowują się osoby spokojne, Crosis. Tak nie mówią osoby, które czują się na miejscu. I nie da się ukryć, że największy problem stworzyło dziecko...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Cz sty 11, 2007 20:08
Zobacz profil
Post 
Nie dostrzegam tam aż takiej tymczasowości jak Ty, za to dostrzegam mimo to możliwość stworzenia szczęścia. Cóż, nie liczyłem w tym temacie na kompromis, bo w pewnych sprawach nie da się go uniknąć, ale jednocześnie się nie zawiodłem.


Crosis


Cz sty 11, 2007 20:12
Post 
Paschalis napisał(a):
Dlaczego Maria traktowała spotkania oazowe jako ucieczkę przed własną seksualnością? Czy nie znalazł się ktoś kto by jej powiedział, że Bóg ją kocha pomimo jej złych skłonności? Że nie utraciła przez to własnej godności i, że powinna zaakceptować siebie, nie jako lesbijkę, jako człowieka?


Ależ ona się doskonale zaakceptowała. Zaakceptowała to, że jako lesbijka jest takim samym człowiekiem jak każdy inny i przestała niepotrzebnie walczyć ze swoją seksualnością, z cześcią swojego człowieczeństwa.


Crosis


Cz sty 11, 2007 20:15
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
To dlaczego udaje rodzinę? Dlaczego uważa, że dziecko może być efektem technicznych zabiegów dokonanych przy pomocy termosa, strzykawki i masturbacji "przyjaciela"? Dlaczego nie dostrzega, że w tej rodzinie nie bardzo nawet wiadomo kto jest kim? Bo kim jest dla Jasia Maria? A Wojtek? Sama matka nie bardzo wie.

Dlatego mnie to jednak wygląda jako ucieczka również przed rzeczywistością, w której "rodziną" nazywa się jakiś nieokreślony twór, do którego nie wiadomo kto należy i jaką w nim pełni rolę.

_________________
www.onephoto.net


Ostatnio edytowano Cz sty 11, 2007 20:31 przez Paschalis, łącznie edytowano 1 raz



Cz sty 11, 2007 20:29
Zobacz profil
Post 
Dowiedziałem się, że istnieją dwie panie, które postanowiły jedną z nich zapłodnić przy świadomej współpracy mężczyzny, który ma wiedzieć o ich planach rodzicielskich, by mógł ukoić swym istnieniem w przyszłości psychikę dziecka. Dowiedziałem się, że istnieje Maria, która rozpoczęła życie seksualne w ostatniej klasie podstawówki. Dowiedziałem się o odrzuceniu jej planów zakonnych przez rodziców i o tym, że stosowali rozdział na normalne i nienormalne. Dowiedziałem się, że żyła z mężczyzną, którego poderwała by udowodnić sobie, że potrafi poderwać mężczyznę. I że żyła z nim, bo doszło do wpadki. Także o tym, że seks z nim nie sprawiał jej satysfakcji.

Dowiedziałem się, że musiała przeżyć w takim związku 3 lata udając normalność, jednocześnie podniecając się fantazjami o miłości lesbijskiej, którą znała i która dała jej swego czasu satysfakcję. W tym czasie praca zawodowa dawała jej odskocznię.

Dowiedziałem się, że mąż kobiety, która w łóżku nie odczuwała z nim satysfakcji miał kochankę. Jak przystało na cywilizowanych ludzi spotkali się we trójkę by sprawę przedyskutować. A dyskusja była przednia.

Po rozwodzie odnajduje zaspokojenie w licznych kontaktach seksualnych z mężczyznami. Ciekawa reakcja na rozwód; zwłaszcza że wcześniej chciała mieć w łóżku kobietę. Tak minął kolejny rok podczas którego opiekowała się dziećmi, bo sąd przyznał jej prawa rodzicielskie. Ojciec nie zdołał ich odzyskać.

Po roku, kiedy już pewnie była nasycona tą formą kontaktów seksualnych, zaczęła zaliczać dziewczyny. "Zaliczać" - tak się wyraziła. Wielkie było jej szukanie relacji osobowej z jej seksualnymi obiektami. Tak wielkie jak jedna noc.

Żyła z pewną dziewczyną. Kiedy jej nie było ona się m.in. opiekowała jej dziećmi. To musiał być udany związek. Wystarczył sms żeby się rozpadł.

Zostałem uraczony długim opisem jak to było wspaniale z kolejną kobietą - rozmawiać. No... może to było jakieś novum w jej związkach, ale sądzę że tak naprawdę to równie kolorowe opisy usłyszeć by można o poprzednich jej kobietach i mężczyznach, gdyby ją posłuchać po tym jak ich spotkała. Długi, romantyczny opis.

Z romantycznego opisu dowiedziałem się, że było "picie ponad miarę".
Byłbym zniesmaczony, gdyby ktoś utrwalał obraz związków heteroseksualnych, że uczestniczą w nich osoby, które rżną się wcześniej z kim popadnie od momentu gdy tylko im się rozwiną narządy płciowe, które to osoby piją ponad miarę i wykorzystuj wszystkich do okoła, czyt. "zaliczają". Tutaj tak przedstawia się związki homoseksualne. Zastanawiam się kto tak naprawdę za ten artykuł zapłacił. Że Crosisowi to odpowiada, no to się nie dziwię, ale wyobrażam sobie, że istnieją także odpowiedzialni ludzie w homoseksualnych związkach. No chyba że jestem naiwny.

Dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak "mitologia rodziny".

Dowiedziałem się, że postanowiły mówić bezwzględnie prawdę.

Dowiedziałem się, że druga Pani zawsze chciała mieć dzieci i po pół roku związku lesbijskiego zaczęła myśleć skąd je mieć.

Przeczytałem o intymnej chwili, gdzie Panie się wzajemnie zapładniały. Ech ta mitologia rodziny.


No proszę natrafiłem na argumenty!!

Dowiedziałem się o zdziwieniu Pań, że ojciec dziecka jest jego ojcem. Zdziwienie było oparte na słusznej refleksji, że to nie on dokonał aktu zapłodnienia.

Dowiedziałem się, że dla ojca dzień narodzin dziecka był najważniejszym wydarzeniem w życiu.

Dowiedziałem się, że ojciec uwielbia sushi, a potem że lubi mężczyzn.

Bardzo ciekawe jest jak tu przedstawiono doskonały altruizm z ojcem, który dokonuje swego dzieła bez myślenia o sobie. Pewnie dlatego należy kierować się miłością a nie altruizmem.


Cz sty 11, 2007 20:30
Post 
Przyznam sie, ze przeczytalam tylko pierwsza strone artykulu. Wiecej mi nie potrzeba gdyz wiem w jakim celu tego typu artykuly "powstaja".
Chodzi o powolne oswajanie katolickiego spoleczenstwa z czyms, co nie jest normalne, i co jest obce katolickiej etyce.
Powoli, powoli zmienia sie myslenie i mentalnosc ludzi w imie tzw tolerancji.


Cz sty 11, 2007 22:33
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24
Posty: 3666
Post 
Nie da się ukryć, Lucyno, że rzeczywiście intencje autorów reportażu są jasne: oswajanie ludzi z "rodzinami" homoerotycznymi. Ale paradoksalnie może to przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Przeczytaj sobie opis zapłodnienia na stronie 8 tego reportażu, a zobaczysz, że obrzydzenie jest jednak bardziej prawdopodobną reakcją na co po niektóre opisy.

I nie zmienia tego nawet czystość intencji obu pań, w którą nie wątpię.

_________________
www.onephoto.net


Cz sty 11, 2007 23:04
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 44 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL