Ta wojna już się toczy, czas wzbudzić się z letargu.
Ta wojna już trwa. Na różnych planach, ideologicznym, ekonomicznym itd.
Przybiera różne formy: antyklerykalizmu, chrystofobii, itd.
Czas to wreszcie łaskawie zauważyć. Czas dostrzec tę, jak mawia pewien były premier, najbardziej oczywistą oczywistość.
Z przedostatniego numeru
Przewodnika Katolickiego (z 27 stycznia, Ciekawe co się stało z ostatnim, z 3 lutego? Czyżby w nim nie było "nic ciekawego"? Mniejsza o to.) portal Wiara cytuje artykuł Łukasza Kaźmierczaka pt.
Dmuchanie w balon antyklerykalizmu
Kończy się on "poprawno-katolickim" optymizmem:
Cytuj:
Wydaje się więc, że Polsce nie grozi na razie laicki model państwowości wzorowany na dzisiejszej Francji, w której z woli tamtejszego „Salonu” Kościół został zakneblowany i skierowany na publiczną banicję. Nie można jednak nie dostrzegać przybierania na sile antyklerykalnych tonów. Żyjemy wszak w czasach „Postępu”.
Otóż pozwolę sobie nie zgodzić się z taką opinią. Bardzo grozi, oj bardzo. Tym szybciej to się dokona, im więcej będzie takich właśnie uspokajajacych "dostrzegań".
Autor niestety, widzi tylko własne podwórko. Nie widzi jego miejsca w szerszym kontekście,
wszystkich podwórek tego świata. A świat ten jest już
światem podwórek połączonych. Jest
GLOBALNĄ WIOCHĄ. Wiochą której spokojni mieszkańcy terroryzowani są przez zwalczające się
GANGI różnych
"międzynarodówek".
Pisze o tym
Jan Maria Jackowski w dzisiejszym
Naszym Dzienniku w obszernym artykule pt.
Pierwsza kampania antykatolicka.
Streszczał ani cytował go nie będę, kto zechce to przeczyta, mam tylko dwie wątpliwości:
- Dlaczego w tytule jest
"pierwsza" kampania, oraz
- Dlaczego Jackowski pominął jedną z międzynarodówek. Czyżby też swoista "poprawność"?
Co do reszty - pełna zgoda. Kto na bieżąco i analitycznie śledzi doniesienia z kraju i ze świata, te ważne i te drobne, te widziane przez szkło kontaktowe wolnych mediów, i te przez nie niezauważane - nieuchronnie musi dojść do wniosków jakie zaprezentował Jackowski.
Ciągle brakuje nam takich syntetycznych spojrzeń na współczesność. Kościoła również.
A może i są, tylko nie mogą się przebić przez medialne szumy, wrzask i jazgot bieżączki?
Uważam, że każdy winien zadać sobie pytanie, gdzie znajduje się jego miejsce w tej grze sił.
Po stronie którego gangu się opowiada? Który z nich swoimi codziennymi działaniami i zaniechaniami wspiera?