Re: list ksiedza ktory znikł
Usuneli pewnie dlatego, ze nagle wszyscy rzucili sie na ten list (a byl naprawde tylko kilka godzin na tej stronie - czyzby tylu redaktorow innych gazet czytywalo GN?) i zaczeli sie na nim wyzywac.
I takze na portalu GN pod tym listem pojawily sie watpliwosci, czy to naprawde ksiadz, a jezeli ksiadz, to jak bylo mozliwe, ze bez zadnej terapii zostal wyswiecony (bo o niektorych problemach wiedzieli przelozeni) i tyle lat zyl z tymi nalogami? No i pojawia sie od razu pytanie:
Cytuj:
Akurat ten ksiądz się przyznał do tego, że był uzależniony i, że zdrowieje. Ale mozna założyć, że nie jest odosobniony w tym gremium. To bardzo niedobry sygnał.
http://gosc.pl/komentarze/pokaz/429745Ksiadz byl anonimowy, wiec mu nie zaszkodzi (mam nadzieje). Ale pytania pozostana.