Autor |
Wiadomość |
szyszkownik
Dołączył(a): Pt sty 21, 2011 12:43 Posty: 805
|
 Re: medytacja Buddyjska
Moria napisał(a): Cytuj: Jego Eminencja Peter Hans Kolvenbach Generał Zakonu Jezuitów musiałby się mylić, kiedy wysyłał listy z gratulacjami tym wszystkim członkom swojego zakonu, którzy pomyślnie ukończyli terning Zen (buddyzmu Zen, medytacji Zen). Generał zakonu jezuitów osobiście pisał im listy z gratulacjami, i z podziwem, że byli w stanie przejść taki ciężki trening (chodziło tu o bardzo surowe treningi kontemplacji). Jednoczesnie przypominam, że JE Peter Hans Konvelbach to jedna z najważniejszych osób w Watykanie, rektor Gregorianum w Rzymie, wykładowca uniwersytecki, osoba całkowicie oddana wierze katolickiej, ostatnia osoba którą można by posądzić o błędy doktrynalne czy nieznajomość podstaw wiary i teologii. JE Konvelbach prowadził nawet rekolekcje dla Kurii Rzysmkiej i samego papieża.
Jego Eminencja z pewnością się myli... Jednak większym autorytetem cieszy się jak dla mnie Jego Ekscelencja, nie zaś Moria...
|
Pt sie 26, 2011 20:17 |
|
|
|
 |
medieval_man
Moderator
Dołączył(a): Pn gru 13, 2010 16:50 Posty: 7771 Lokalizacja: Kraków, Małopolskie
|
 Re: medytacja Buddyjska
szyszkownik napisał(a): Moria napisał(a): Cytuj: Jego Eminencja Peter Hans Kolvenbach Generał Zakonu Jezuitów musiałby się mylić, kiedy wysyłał listy z gratulacjami tym wszystkim członkom swojego zakonu, którzy pomyślnie ukończyli terning Zen (buddyzmu Zen, medytacji Zen). Generał zakonu jezuitów osobiście pisał im listy z gratulacjami, i z podziwem, że byli w stanie przejść taki ciężki trening (chodziło tu o bardzo surowe treningi kontemplacji). Jednoczesnie przypominam, że JE Peter Hans Konvelbach to jedna z najważniejszych osób w Watykanie, rektor Gregorianum w Rzymie, wykładowca uniwersytecki, osoba całkowicie oddana wierze katolickiej, ostatnia osoba którą można by posądzić o błędy doktrynalne czy nieznajomość podstaw wiary i teologii. JE Konvelbach prowadził nawet rekolekcje dla Kurii Rzysmkiej i samego papieża.
Jego Eminencja z pewnością się myli... Jednak większym autorytetem cieszy się jak dla mnie Jego Ekscelencja, nie zaś Moria... wolałbym przeczytac te jego listy... może autor zapoda jakieś odnośniki? Na razie to brzmi jak jakaś bzdura
_________________ Fides non habet osorem nisi ignorantem
|
Pt sie 26, 2011 21:48 |
|
 |
szyszkownik
Dołączył(a): Pt sty 21, 2011 12:43 Posty: 805
|
 Re: medytacja Buddyjska
To nie bzdura, lecz przejaw najgłębszej mądrości umożliwiającej dostrzegać to co wspólne dla różnych religii... Jezuici już od dawna eksplorowali wschodnie techniki medytacyjne, odkrywając ich bogactwo i użyteczność dla chrześcijan. To pewnie za sprawą tego, że prowadzili misje w Azji. Tak to właśnie jest - jechali tam aby nawracać, tymczasem wielu z nich odkryło też coś równie wartościowego tam na miejscu. Na stronie Morning Star Zendo, prowadzonej przez jezuitę i zarazem mistrza zen, można przeczytać fragment tego listu, a także w dlaczego praktyka zen może być przydatna dla chrześcijaństwa. http://kennedyzen.tripod.com/index.htm "Ponieważ osiągnięcie tytułu mistrza w wymagającym treningu Zen poprzedzone zostało długimi przygotowaniami i treningiem, osiągnięcie ojca Hunta powinniśmy wszyscy uczcić, dziękując Bogu (..) Jezuici i chrześcijanie znaleźli w Zen wartościowy instrument rozwoju życia duchowego (...) Poprzez techniki medytacyjne Zen pozwalające na skupienie się na obecnej chwili, chrześcijanin może uświadomić sobie bezpośrednią miłosierną obecność Boga." Sam przełożony zakonu jezuitów jest poliglotą władającym biegle różnymi językami orientalnymi - myślę, że min. to pozwoliło mu dostrzec mądrość i piękno buddyzmu, bez ideologicznych i kulturowych barier. Zawsze czuję się zbudowany gdy tak światły umysł rzuca pomost między różnymi tradycjami. Jest to możliwe dzięlki praktyce medytacyjnej i modlitewnej, w której psychologiczne i mentalne bariery ustępują miejsca poczuciu jedności ludzi różnych religii i ras.
|
So sie 27, 2011 11:36 |
|
|
|
 |
medieval_man
Moderator
Dołączył(a): Pn gru 13, 2010 16:50 Posty: 7771 Lokalizacja: Kraków, Małopolskie
|
 Re: medytacja Buddyjska
w dalszym ciągu jest to tekst ze strony mistrza zen, ba tylko jego fragment, bez umocowania w kontekście. Nie wiemy o czym pisał w calym liscie przełożony jezuitów. Zbulwersowalo mnie zdjęcie z aktu inicjacji. Czy możesz powiedziec cos więcej na jego temat? na czym taka inicjacja polega? ja ze swej strony obawiam sie, ze takie praktyki medytacyjne i modlitewne, w których psychologiczne i mentalne bariery ustępują miejsca poczuciu jedności ludzi różnych religii i ras. nie są czymś, czego szukał i wymagał od swoich uczniów Jezus Chrystus, nie są celem misji Kościoła i mogą nieść ze sobą ryzyko indyferentyzmu religijnego
_________________ Fides non habet osorem nisi ignorantem
|
So sie 27, 2011 11:50 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
 Re: medytacja Buddyjska
W kontekście tego co podobno twierdzi Peter Hans Kolvenbach Generał Zakonu Jezuitów (chciałbym poznać źródło tej informacji - bo nie wiem czy sobie ktoś tego nie wymyślił)- myślę, że mogę wkleić trochę cytatów (a Pani jo_tka mi tego nie wytnie  ) Cytuj: Biblia: Pan zawarł z nimi przymierze i przykazał im: „Nie będziecie czcili bogów obcych, nie będziecie oddawać im pokłonu, nie będziecie im służyli i nie będziecie im składali ofiar. Jedynie Pana, który wyprowadził was z kraju Egiptu mocą wielką i ramieniem wyciągniętym - Jego czcić będziecie, Jemu będziecie oddawać pokłon i Jemu składać ofiary. Postanowień i nakazów, Prawa i polecenia, które napisał wam, przestrzegać będziecie i wypełniać je na zawsze. Obcych zaś bogów czcić nie będziecie. Nie zapominajcie o przymierzu, które z wami zawarłem, i nie czcijcie bogów obcych. Czcijcie jedynie Pana, Boga waszego, a On wyzwoli was z mocy wszystkich waszych nieprzyjaciół.” 2 Krl 17, 35-39 Nie chodźcie za obcymi bogami, by im służyć i cześć oddawać, ani nie pobudzajcie Pana do gniewu uczynkami waszych rąk, a nie sprowadzę na was nieszczęścia. Jr 25, 6 Jak więc przejęliście naukę o Chrystusie Jezusie jako Panu, tak w Nim postępujcie: zapuśćcie w Niego korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności. Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie. Kol 2, 6-8 ----------------------------------------------------------------------------------- POSYNODALNA ADHORTACJA APOSTOLSKA ECCLESIA IN EUROPA OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II (fragment): "Często ten, kto potrzebuje nadziei, wierzy, że można zaspokoić tę potrzebę przelotnie i nietrwale. I tak nadzieję, ograniczoną do przestrzeni ziemskiej, zamkniętej na transcendencję, utożsamia się na przykład z rajem obiecywanym przez naukę i technikę albo z różnymi formami mesjanizmu, ze szczęśliwością natury hedonistycznej, jaką daje konsumpcjonizm, czy też urojoną i sztuczną, dostarczaną przez narkotyki, albo z pewnymi formami millenaryzmu, z oczarowaniem wschodnimi filozofiami, z poszukiwaniem ezoterycznych form duchowości, z różnymi prądami New Age 19. To wszystko okazuje się jednak głęboko złudne i niezdolne zaspokoić tego pragnienia szczęścia, którego ludzkie serce nie przestaje odczuwać w swej głębi. Dlatego utrzymują się i nabierają ostrości niepokojące oznaki gaśnięcia nadziei, wyrażające się nieraz również w agresji i przemocy20" (...) Zgromadzenie synodalne ukazało w sposób jasny i przekonujący, że Kościół ma do zaofiarowania Europie najcenniejsze dobro, jakiego nikt inny nie może jej dać: jest to wiara w Jezusa Chrystusa, źródło nadziei, która nie zawodzi30; jest to dar leżący u początków jedności duchowej i kulturowej ludów Europy, który dzisiaj i w przyszłości stanowić może zasadniczy wkład w ich rozwój i integrację. Tak, po dwudziestu wiekach Kościół ma do ofiarowania na początku trzeciego tysiąclecia to samo orędzie, które stanowi jego jedyne bogactwo: Jezus Chrystus jest Panem; w Nim i tylko w Nim jest zbawienie (por. Dz 4, 12). Źródłem nadziei dla Europy i dla całego świata jest Chrystus, „Kościół zaś jest jakby kanałem przenoszącym i rozprzestrzeniającym falę łaski, tryskającej z przebitego Serca Odkupiciela”31. 18. Synod Biskupów — Drugie Zgromadzenie Specjalne poświęcone Europie, Orędzie końcowe, 1: "L'Osservatore Romano", wyd. codzienne, 23 października 1999 r., s. 5; wyd. polskie, n. 12/1999, s. 50. 19. Por. Propositio 5 a; Papieska Rada ds. Kultury i Papieska Rada ds. Dialogu Międzyreligijnego, Jezus Chrystus dawca wody żywej. Chrześcijańska refleksja nad New Age, Watykan 2003. 30. Por. Propositio 4, 1. 31. Jan Paweł II, Homilia w czasie Mszy św. koncelebrowanej na zakończenie Drugiego Zgromadzenia Specjalnego Synodu Biskupów poświęconego Europie (23 października 1999 r.), 2: AAS 92 (2000), 178; "L'Osservatore Romano", wyd. polskie, n. 12/1999, s. 48. --------------------------------------------------------------------------------- Oddawajcie cześć Jedynemu prawdziwemu Bogu, przyznając Mu pierwsze miejsce w waszym życiu! Człowiek jest nieustannie wystawiany na pokusę bałwochwalstwa. Niestety, są ludzie, którzy szukają rozwiązania problemów w praktykach religijnych nie dających się pogodzić z wiarą chrześcijańską. Nietrudno jest ulec wierze w mity łatwego sukcesu i władzy; niebezpieczne jest przyjęcie mglistych koncepcji sacrum, przedstawiających Boga pod postacią energii kosmicznej lub w inny sposób, niezgodny z nauką katolicką. Młodzi przyjaciele, nie ulegajcie fałszywym iluzjom i chwilowym modom, po których nierzadko pozostaje tragiczna pustka duchowa! Nie ulegajcie powabom pieniądza, konsumpcjonizmu oraz przewrotnej przemocy, prezentowanym czasem w środkach przekazu. Adoracja prawdziwego Boga jest formą autentycznego oporu wobec bałwochwalstwa jakiegokolwiek rodzaju. Adorujcie Chrystusa: On jest Skałą, na której możecie budować waszą przyszłość oraz bardziej sprawiedliwy i solidarny świat. Jezus jest Księciem Pokoju, źródłem przebaczenia i pojednania, On może uczynić braćmi wszystkich członków rodziny ludzkiej. Jan Paweł II Orędzie Ojca Świętego na XX Światowy Dzień Młodzieży 2005 r. ------------------------------------------------------------------------------------ Wypada chyba przestrzec chrześcijan, którzy z entuzjazmem otwierają się na rozmaite propozycje pochodzące z tradycji religijnych Dalekiego Wschodu, a dotyczących na przykład technik i metod medytacji oraz ascezy. W pewnych środowiskach stało się to wręcz rodzajem mody, którą przejmuje się dość bezkrytycznie. Trzeba, ażeby najpierw dobrze poznali własne duchowe dziedzictwo, żeby także za stanowili się, czy mogą się tego dziedzictwa ze spokojnym sumieniem wyrzekać" Jan Paweł II "Przekroczyc próg nadziei" ------------------------------------------------------------------------------------ To wezwanie, by strzec się bożków, pozostaje aktualne w dzisiejszych czasach. Czyż nasz współczesny świat nie stworzył sobie własnych bożków? Czy nie poszedł w ślady, być może nieświadomie, starożytnych pogan, odwodząc człowieka od jego prawdziwego celu, od szczęścia życia wiecznego z Bogiem? (...) Wszystkim ludziom dobrej woli, którzy mnie słuchają, powtarzam za św. Pawłem: Wystrzegajcie się oddawania czci bożkom, nie ustawajcie w czynieniu dobra!" Homilia Ojca Świętego Benedykta XVI wygłoszona w czasie Mszy św. na placu Inwalidów w centrum Paryża (13 września 2008 r.) (fragmenty) ------------------------------------------------------------------------------------ kard. Henri de Lubac SJ (1896 - 1991): „Religie i ludzkie mądrości nie są wcale jakimiś ścieżkami, które w różnych miejscach wspinają się na ten sam, jedyny szczyt. Należałoby je raczej porównać, we właściwych im ideałach, do różnych szczytów, oddzielonych od siebie nawzajem przepaściami, a pielgrzym, który zagubił się gdzieś poza właściwą ścieżką, na jednym z najwyższych szczytów, ponosi ryzyko największego oddalenia się od celu. W końcu, pomiędzy najwyższymi wierzchołkami pojawia się błyskawica wielkich sporów” „Za każdym razem, gdy słabnie świadomość chrześcijańska, gdy Kościół zostaje zanegowany (...)wierni szukają instynktownie jakiegoś substytutu, by zapełnić pustkę. Stąd na przykład ów miraż Indii, który tyle ofiar zebrał wśród młodzieży; stąd zalew najróżniejszych religii wschodnich,(...) stąd pleniące się sekty, niekiedy ściśle zamknięte (...);stąd sięgające nawet klasztorów (pragnę wierzyć, że są to rzadkie przypadki), i to pomimo tylu nie całkiem bezowocnych wysiłków, pewne zapomnienie naszej jakże płodnej Tradycji duchowej, tak Zachodu jak i Wschodu (chrześcijańskiego), niekontrolowany zwrot ku psychoanalizie lub też innym metodom, z których najpoważniejsze nie są w żaden sposób zgodne z przeżytą wiarą.” ------------------------------------------------------------------------------------ kard. Hans Urs von Balthasar (1905 – 1988): „Nie można by zadać Kościołowi bardziej wewnętrznej i śmiertelnej rany, niż gdyby zakony opuściły eksponowane miejsce swojej chrześcijańskiej medytacji, którą sprawują zastępczo dla całego Kościoła i świata, aby wycofać się za parawan medytacji niechrześcijańskiej […] Nie można by nazwać tego inaczej, jak zdradą ukrzyżowanej miłości Bożej..." D. T. Suzuki „D. T. Suzuki zestawiając chrześcijaństwo i buddyzm w wydaniu zen stwierdza bardzo stanowczo, że „nawet z grubsza biorąc, nie ma cienia podobieństwa między ćwiczeniami zen a tymi, które proponuje założyciel Towarzystwa Jezusowego [Ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli]” Odwołuje się też do samego tekstu Ewangelii, co bynajmniej nie pomaga w znajdowaniu podobieństw między doświadczeniem duchowym obu religii: „Gdy słowa Chrystusa brzmią: "Ojciec twój, który widzi w skrytości, ten ci odda jawnie" – wówczas dostrzegamy jak bardzo buddyzm i chrześcijaństwo różnią się między sobą. Dopóki poświęcamy choć jedną myśl komukolwiek, Bogu, diabłu albo temu, że nasze uczynki są znane i zostaną nagrodzone, zen powie: "Nie należysz jeszcze do naszego grona" […] Zen chce, aby nawet ten ostatni ślad świadomości Boga uległ, o ile to możliwe, zatarciu” D. T. Suzuki:"Ilekroć spojrzę na wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa, myślę o głębokiej różnicy dzielącej chrześcijaństwo od buddyzmu. Na Zachodzie podkreśla się silnie osobowe Ja. Na Wschodzie nie ma żadnego Ja […] W buddyzmie potrzebujemy jedynie oświecenia, a nie Ukrzyżowanego […] Buddyzm wyjaśnia, że od samego początku nie ma żadnego Ja, które miałoby być ukrzyżowane” Źródło: WIELE ŚCIEŻEK NA RÓŻNE SZCZYTY - KS. A. SIEMIENIEWSKI Polecam także katechezę o. Joseph-Marie Verlinde "Jedyna Droga, Prawda i Życie"] http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=675szczególnie ten fragment: Wszystkie tradycje religijne wymagają od nas szacunku, jako pewne świadectwo wysiłku człowieka poszukującego Boga. Ale na końcu czasów Bóg objawił się, ponieważ widział, że człowiek starając się odnaleźć Go po omacku, gubi się. Pan Jezus mówił, że jeśli niewidomy prowadzi niewidomego, to obaj wpadną w dół, i dodał: Ja jestem światłością świata, kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności.
Wielkie tradycje religijne są owocami wysiłku człowieka, który szuka Boga, ale nie może osiągnąć swojego celu ze względu na grzech, który go zaślepia. Zachwycony pięknem natury człowiek zaczyna mylić Boga ze stworzeniem i oddaje boską część naturze. Stąd rodzą się wszelkie rodzaje pogaństwa, a także różne bardziej rozwinięte formy naturalizmu, z których najbardziej znanymi są tradycje hinduizmu, buddyzmu i taoizmu.
Człowiek nie szukałby Boga, gdyby On sam nie złożył w nim tego pragnienia. W pewien sposób Bóg zawsze wychodzi na spotkanie człowieka, który naprawdę Go poszukuje, a więc w tych tradycjach nie wszystko jest fałszywe. Są elementy prawdy - Ojcowie Kościoła mówili, że są tam ziarna prawdy nawiązujące do Chrystusa, które ku Niemu kierują, a w Jezusie odnajdują swoją pełnię. Ale obok tych prawd jest wiele błędów i, jak już zauważyliśmy, nieprzyjaciel chce zagarnąć te tradycje dla siebie. Jednak Hindus, który z przekonania pozostaje w religii, w której się urodził, będzie zbawiony dzięki tym ziarnom prawdy, tym słowom prawdy, które są obecne w jego religii mimo błędów, które także się w niej znajdują. Bóg widzi zawsze dobrą intencję swoich dzieci. Hindus idąc za swoją tradycją, podąża za tym, co uważa za najprawdziwsze i nie wiedząc o tym, kieruje się ku Chrystusowi, nawet jeśli Go nie zna. Odkryje Go dopiero, kiedy stanie przed Nim twarzą w twarz.
Inna jest jednak sytuacja chrześcijanina, który poznawszy już pełnię prawdy, zwraca się do prawd częściowych, zwraca się do religii przedchrześcijańskich. Dla takiego człowieka opuszczenie chrześcijaństwa dla innej tradycji jest apostazją, tzn. zaparciem się wiary. Wówczas cześć oddawana tym częściowym prawdom staje się bałwochwalstwem. Bożek nigdy nie jest kłamstwem. Bożek jest częściową prawdą, która jest uznana za absolut, której oddaje się boską cześć. A więc jeśli Hindus może być zbawiony dzięki niektórym prawdom swojej religii, to sytuacja jest zupełnie inna dla chrześcijanina, który cofa się do tamtych tradycji. Stąd wynikają problemy, które przeżywają ludzie Zachodu zwracający się ku tradycjom wschodnim.
Moje osobiste doświadczenie nauczyło mnie, że przejście przez rytuał inicjacji, to wydanie samego siebie w ręce nieprzyjaciela. Dla chrześcijanina jest to naprawdę zaparcie się Chrystusa, bo w rytuale inicjacji - mówię tutaj o inicjacjach buddyjskich czy też hinduskich - kandydat przynosi kilka symbolicznych przedmiotów, np. kwiaty, owoce, białą chusteczkę, kadzidło i inne przedmioty, reprezentujące całą jego osobę. Ten zaś, kto dokonuje rytu inicjacji, ofiarowuje wszystkie te przedmioty któremuś z bóstw tradycji hinduskiej, które pochłaniają naszą uwagę i odwracają nas od Chrystusa. Są to uosobione siły natury, które Ojcowie Kościoła nazywali wprost demonami, my zaś mówimy o duchach demonicznych. Kiedy więc uczestniczymy w rycie inicjacyjnym, zgadzamy się na - wynikające z niego - przymierze z tymi duchami.
Dlatego wszystkim osobom, które przeszły tego typu inicjację, radzę wyspowiadać się z grzechu apostazji i - jeśli jakieś problemy będą się pojawiać dalej - poprosić o modlitwę o uwolnienie. Sprawa jest poważna. Doświadczenie egzorcystów dowodzi bowiem, iż inicjacje powodują bardzo silne związania. Ale Pan Jezus jest zwycięski we wszystkim i gdy prosimy, by uwolnił nas z więzów, którymi związaliśmy się przez swoją nieświadomość czy przez nieuwagę, także głosimy Jego zwycięstwo. Pozdrawiam
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
So sie 27, 2011 15:27 |
|
|
|
 |
szyszkownik
Dołączył(a): Pt sty 21, 2011 12:43 Posty: 805
|
 Re: medytacja Buddyjska
medieval_man napisał(a): w dalszym ciągu jest to tekst ze strony mistrza zen, ba tylko jego fragment, bez umocowania w kontekście. Nie wiemy o czym pisał w calym liscie przełożony jezuitów. Zbulwersowalo mnie zdjęcie z aktu inicjacji. Czy możesz powiedziec cos więcej na jego temat? na czym taka inicjacja polega? ja ze swej strony obawiam sie, ze takie praktyki medytacyjne i modlitewne, w których psychologiczne i mentalne bariery ustępują miejsca poczuciu jedności ludzi różnych religii i ras. nie są czymś, czego szukał i wymagał od swoich uczniów Jezus Chrystus, nie są celem misji Kościoła i mogą nieść ze sobą ryzyko indyferentyzmu religijnego Nie wiem na czym dokładnie polega inicjacja w zenie, ponieważ nie praktykuję zen. Ogólnie z tego co mi wiadomo, nie ma w tym żadnej magii ani wtajemniczeń, ponieważ zen jest totalnie nakierowany na własną, indywidualną praktykę medytacyjną. Ktoś kto zostaje mistrzem zen, przyjmuje na siebie ślubowanie, że będzie działa dla dobra innych istot. Szkoda jeżeli misją kościoła nie jest budowanie jedności wśród ludzi różnych religii - może to oznaczać, że KK jedynie pragnie nawrócić innych do swojej wiary, stawiając wybór poniekąd na ostrzu noża. Na szczęście z tego co widzę, nie wszyscy duchowni i świeccy tak myślą. Wydaje mi się, że lepsze jest patrzenie na to co wspólne i co łączy, aniżeli to co dzieli - w tym przypadku łatwo popaść w konflikt, gdy się stawia sprawę w ten spsób jak: "moja prawda jest prawdziwsza"...
|
So sie 27, 2011 16:22 |
|
 |
szyszkownik
Dołączył(a): Pt sty 21, 2011 12:43 Posty: 805
|
 Re: medytacja Buddyjska
Moria napisał(a): W kontekście tego co podobno twierdzi Peter Hans Kolvenbach Generał Zakonu Jezuitów (chciałbym poznać źródło tej informacji - bo nie wiem czy sobie ktoś tego nie wymyślił)- myślę, że mogę wkleić trochę cytatów (a Pani jo_tka mi tego nie wytnie  ) Też tego nie wiem, znalazłem jedynie ten link który już podałem... Oczywiście wcale nie trzeba, jeśli się jest chjrześcijaninem, próbować jakiś technik medytacyjnych zen itd. To jest jakaś opcja. Żywotność religii polega właśnie na zdolności do asymilowania innych bodźców filozoficzno-teologicznych i ich przepracowywaniu na swoją korzyść. Tak właśnie przez wieki było z buddyzmem, który jest obecnie tak żywotny. To dzięki temu, że wszędzie tam gdzie się buddyzm pojawiał, nie wypierał wcześniejszych, tradycyjnych wierzeń, lecz dokonywała się synteza. Dzięki temu jest taki róznorodny, bogaty i można powiedzieć "silny". Gdy religia się zamyka przed oddziaływaniem innych, zgdonie z ogólną teorią systemów, przestaje się rozwijać i stopniowo skazuje się na zagładę. NIestety wielu chrześcijan nie ropzumie tej prawidłowości, obawiajać się kontaktu z innymi wierzaniam, walcząc z nimi i zamykając się przed nimi. Zachowują dzięki temu ortodoksję, lecz tracą czynnik rozwoju jakim jest właśnie uczenie się, poznawanie innych. Oczywiście nie chodzi też o totalne otwarcie się, lecz o środkową drogę. Z jednej strony unikanie toitalnej otwartości, z drugie strony zamykania się. Jezuici wśród których jest dużo uczonych, ludzi znających inne kultury i wierzenia jest już od dawna ten potencjał do takiej mądrej reformy KK, polegającej nie na zmienianiu przepisów i reguł, lecz na otwartości na doświadczenia mistyczne innych religii. Chciałbym jeszcze sprostować pewien często powtarzany błąd, przy okazji relacji chrześcijańsko-buddyjskich. Nie wydaje mi się, że pierwsze przykazanie dekalogu jest adekwatne w kontekście buddyjskiem - "Nie będziesz miał Bogów cudzych...". Buddyzm w swej istocie nie jest kultem bogów czy bóstw, lecz ścieżką rozwijającą m.in. mistczyny poitencjał człowieka. W tym sensie zen może być jedynie narzędziem (nie zaś celem) dla chrześcijanian w poznawaniu Boga. W buddyzmie nie da się Boga czymś zastąpić, bo go tam nie ma...
|
So sie 27, 2011 16:36 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
 Re: medytacja Buddyjska
Moria: pytanie co oznacza słowo "techniki medytacyjne". Dla mnie istnieje różnica między treścią medytacji a techniką. Technika wydaje mi się być dość neutralna, jak narzędzie, którego używasz...
Ale to tylko moja intuicja.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt wrz 13, 2011 19:58 |
|
 |
zephyr7
Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13 Posty: 800
|
 Re: medytacja Buddyjska
 Buddyzm, szczególnie jego tybetańska odmiana jest BARDZO silnie zdeizowany, medytujący rozpoczyna medytację od "oddania się", lub też "szukania schronienia" we wszystkich Guru, Buddach, Dharmie i Sangdze. Potem wizualizuje całe zastępy buddów, modli się do nich, prosząc o pomoc na drodze do oświecenia, chwali, wysławia, kłania się im, itp. Jezuici wybrali ZEN, bo to taka mocno okrojona wersja Mahajany. Krótko mówiąc, buddyzm nie wtrynia im się w chrześcijaństwo i odwrotnie. Sam Jezus był bardzo "buddyjski", powiedziałbym wręcz "modelowo" buddyjski - z jednym zastrzeżeniem: odwoływaniem się do Ojca-Który-Jest-w-Niebie. Jak widać, ten fakt ZUPEŁNIE nie przeszkadzał Mu kroczyć "Ośmioraką Ścieżką", więc tym bardziej nie powinien przeszkadzać Jezuitom, no nie?
|
Wt wrz 13, 2011 22:01 |
|
 |
szyszkownik
Dołączył(a): Pt sty 21, 2011 12:43 Posty: 805
|
 Re: medytacja Buddyjska
jo_tka napisał(a): Moria: pytanie co oznacza słowo "techniki medytacyjne". Dla mnie istnieje różnica między treścią medytacji a techniką. Technika wydaje mi się być dość neutralna, jak narzędzie, którego używasz...
Ale to tylko moja intuicja. No cóż - myślę, że jest tak samo jak w przypadku "techniki modlitewnej". Np. technika modlitwy na różańcu to kilkukrotne powtarzanie modlitwy "Zdrowaś Mario" i "Ojcze Nasz" i używanie specjalnego narzędzia jakim jest różaniec. Technika modlitwy brewiarzowej polega zaś na używaniu brewiarza itd. Istnieją też różne techniki medytacyjne, niektóre z nich mają silne zakorzenienie w tekstach buddyjskich i jak się uważa zaostały zaproponowane przez księcia Siddhartę (Buddę). W twoim pytaniu wyczuwam intencję do czego prowadzić może użwyanie techniki medytacyjnych. Niewątpliwe gdy będziemy praktykować technikę zwaną anapanastti, pogłębimy naszą zdolność koncentracji. Buddysta używający tej techniki, będzie mógł osiągać technicznie mówiać coraz głębszy wgląd w naturę umysłu i rzeczywistości. Chrześcijanin zaś będzie mógł dzięki temu być lepiej skoncentrowany na swojej praktyce modlitewnej. Taka technika jak anapanasatti jest więc bardzo uniwersalnai każdy może z niej skorzystać.
|
Cz wrz 15, 2011 10:46 |
|
 |
szyszkownik
Dołączył(a): Pt sty 21, 2011 12:43 Posty: 805
|
 Re: medytacja Buddyjska
zephyr7 napisał(a): :)
Buddyzm, szczególnie jego tybetańska odmiana jest BARDZO silnie zdeizowany, medytujący rozpoczyna medytację od "oddania się", lub też "szukania schronienia" we wszystkich Guru, Buddach, Dharmie i Sangdze.
Potem wizualizuje całe zastępy buddów, modli się do nich, prosząc o pomoc na drodze do oświecenia, chwali, wysławia, kłania się im, itp.
Jezuici wybrali ZEN, bo to taka mocno okrojona wersja Mahajany. Krótko mówiąc, buddyzm nie wtrynia im się w chrześcijaństwo i odwrotnie.
Sam Jezus był bardzo "buddyjski", powiedziałbym wręcz "modelowo" buddyjski - z jednym zastrzeżeniem: odwoływaniem się do Ojca-Który-Jest-w-Niebie. Jak widać, ten fakt ZUPEŁNIE nie przeszkadzał Mu kroczyć "Ośmioraką Ścieżką", więc tym bardziej nie powinien przeszkadzać Jezuitom, no nie? Niewątpliwe jest w tym trochę racji ale nie do końca. Buddyzm tybetański znam raczej bardziej z teorii niż z własnej praktyki nie mniej mam kilku znajomych praktykujących w różnych tradycjach tybetańskich. Z tymi bóstwami jest inaczej niż myślimy. Nie są to bóstwa osobowe, lecz jak mi kiedyś wytłumaczono "ucieleśnione manifestacje różnych aspektó umysłu". Sam jestem zdania, że buddyzm w Tybecie na tyle mocno zawiązał się z lokalnym folklorem, że czasami lepiej jest używać określenia "lamaizm". Nie mniej w samym tybetańskim byddyzmie znajdziemy też różne nurty. Dalajlama na ten przykład jest głową chyba najbardziej racjonalnej i scholastycznej szkoły. Osobiście praktykuję tradycje nietybetańską, zwaną therawadą czyli szkołą starszych - nie jest to nurt mahajanistyczny i chyba jest najbardziej zbliżony do originalnego nauczania Buddy, pozbawionego elementów deistycznych. Zen zaś jest nurtem mahajanistycznym również dość silnie nawiązujący do niedeistycznych aspektów ośmiorakiej ścieżki.
|
Cz wrz 15, 2011 11:37 |
|
 |
Hunahpu
Dołączył(a): Pt wrz 23, 2011 16:03 Posty: 37
|
 Re: medytacja Buddyjska
Inicjacja w chyba wszystkich nurtach zenu polega na tym samym, na przyjęciu pięciu podstawowych wskazań: 1. Ślubuję powstrzymywać się od zabierania życia. 2. Ślubuję powstrzymywać się od brania rzeczy mi nie danych. 3. Ślubuję powstrzymywać się od działania powodowanego żądzą seksualną. 4. Ślubuję powstrzymywać się od kłamstwa. 5. Ślubuję powstrzymywać się od brania używek powodujących rozproszenie i nieuwagę.
Po jakimś czasie, kilku latach zazwyczaj, kilku odosobnieniach można zdecydować się na przyjęcie kolejnych 5ciu: 6. Ślubuję nie mówić o błędach innych ludzi. 7. Ślubuję nie wychwalać siebie i nie poniżać innych osób. 8. Ślubuję nie kierować się chciwością, lecz okazywać szczodrość. 9. Ślubuję nie wzbudzać gniewu lecz utrzymywać umysł w harmonii. 10. Ślubuję nie oczerniać Trzech Klejnotów - Buddy, Dharmy (czyli nauk buddyjskich), Sanghi (znaczenie podobne co słowa "Kościół", oznacza zgromadzanie praktykujących buddyzm).
Ślubuje się oficjalnie, z zachowaniem rytuału (nie jako rytuału magicznego, a kolejności czynności, formalnych zwrotów, chodzi o całą tą pompę) dlatego, żeby zarzucić na swój własny umysł "smycz". Kiedy chcesz zrobić coś co jest przeciw wskazaniom, a uznajesz je za dobry drogowskaz to mimo wszystko można znaleźć sobie wymówkę. Po oficjalnym ślubowaniu taką wymówkę znaleźć sobie ciężej bo jest wtedy "no ale kurczę, ślubowałem".
"Bóstwa" to tak zwane jidamy czyli formy medytacyjne. Medytacja z jidamami polega nie na oddawaniu czci tylko na skupieniu się na aspektach, które dana postać reprezentuje. W tej technice dobiera się jidam do osoby, tak, żeby pomóc jej z tym co w jej umyśle jest najsilniejszą przeszkodą. Dla ludzi okrutnych, z małą empatią jest Zielona Tara, dla ludzi z silnym przywiązaniem, problemem z żądzą i uzależnieniami jest Mahakala(tak zwana groźna postać. Wygląda przerażająco ale nie jest żadnym demonem, reprezentuje aspekt uśmiercania tendencji, medytacja na mahakalę pomaga ostatecznie zakończyć skłonność umysłu do ulegania pewnym słabościom, zadeptanie ich na śmierć, stąd naszyjnik z ludzkich głów i deptanie Mahakali po dziwacznym stworku). W żadnym momencie praktyki nie ma chołdu czy zwracania się do jakiejś zewnętrznej w stosunku do człowieka siły. To tylko egzotyczna technika umysłowa.
_________________ W tym świecie Nienawiść nigdy nie rozproszyła nienawiści. Jedynie miłość rozprasza nienawiść. To jest prawo, odwieczne i nie do przełamania.
Dhammapada
|
Pt wrz 23, 2011 17:39 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: medytacja Buddyjska
to co zostało zapomniane lub wogóle nieodkrywane to mistycy katoliccy lub chrześcijańscy , dla których medytacja(modlitwa) była rzeczą jak najbardziej normalną , już od dawna . nie ma potrzeby fascynować się buddyzmem , który dokładnie do katolicyzmu nie wnosi nic - może wnieść do innych religii , ale nie do katolicyzmu - w którym wszystko mamy podane jak na tacy . mamy swoich mistrzów duchowych , swoje drogi ktorymi mamy kroczyć swoje duchy dobre które mogą nas prowadzić - i najważniejsze mamy - eucharystie - ciało naszego Pana które możemy spożywać i które powoduje w nas przemianę nawet bez medytacji . to jest ta różnica miedzy buddyzmem ( w którym człowiek rozbiera świat i inne rzeczy w odniesieniu do siebie , do człowieka w centrum medytacji buddyjskiej jest człowiek) w medytacji chrześcijańskiej - centrum to Bóg . wszystko odnosimy do Boga i stajemy sie poprzez Boga - nasza droga w głąb siebie jest uzależniona od łaski Boga . wszystko co osiągamy jest uwarunkowane od naszej pokornej modlitwy do Boga . medytacja w chrześijaństwie to modlitwa . tak rodzą się mistycy - ludzie kontemplujący Boga . nie ma tego w buddyzmie . 
|
Śr paź 12, 2011 14:56 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: medytacja Buddyjska
tajfun napisał(a): to co zostało zapomniane [...] Na pewno jedno zostało zapomniane. Delikatność i brak włażenia z butami tam gdzie nas nie proszą. Innymi słowy - świadectwo, które dałeś o chrześcijaństwie jest jak najgorsze.
|
Śr paź 12, 2011 16:32 |
|
 |
medieval_man
Moderator
Dołączył(a): Pn gru 13, 2010 16:50 Posty: 7771 Lokalizacja: Kraków, Małopolskie
|
 Re: medytacja Buddyjska
Hunahpu napisał(a): Inicjacja w chyba wszystkich nurtach zenu polega na tym samym, na przyjęciu pięciu podstawowych wskazań: 1. Ślubuję powstrzymywać się od zabierania życia. 2. Ślubuję powstrzymywać się od brania rzeczy mi nie danych. 3. Ślubuję powstrzymywać się od działania powodowanego żądzą seksualną. 4. Ślubuję powstrzymywać się od kłamstwa. 5. Ślubuję powstrzymywać się od brania używek powodujących rozproszenie i nieuwagę.
Po jakimś czasie, kilku latach zazwyczaj, kilku odosobnieniach można zdecydować się na przyjęcie kolejnych 5ciu: 6. Ślubuję nie mówić o błędach innych ludzi. 7. Ślubuję nie wychwalać siebie i nie poniżać innych osób. 8. Ślubuję nie kierować się chciwością, lecz okazywać szczodrość. 9. Ślubuję nie wzbudzać gniewu lecz utrzymywać umysł w harmonii. 10. Ślubuję nie oczerniać Trzech Klejnotów - Buddy, Dharmy (czyli nauk buddyjskich), Sanghi (znaczenie podobne co słowa "Kościół", oznacza zgromadzanie praktykujących buddyzm).
Ślubuje się oficjalnie, z zachowaniem rytuału (nie jako rytuału magicznego, a kolejności czynności, formalnych zwrotów, chodzi o całą tą pompę) dlatego, żeby zarzucić na swój własny umysł "smycz". Kiedy chcesz zrobić coś co jest przeciw wskazaniom, a uznajesz je za dobry drogowskaz to mimo wszystko można znaleźć sobie wymówkę. Po oficjalnym ślubowaniu taką wymówkę znaleźć sobie ciężej bo jest wtedy "no ale kurczę, ślubowałem".
"Bóstwa" to tak zwane jidamy czyli formy medytacyjne. Medytacja z jidamami polega nie na oddawaniu czci tylko na skupieniu się na aspektach, które dana postać reprezentuje. W tej technice dobiera się jidam do osoby, tak, żeby pomóc jej z tym co w jej umyśle jest najsilniejszą przeszkodą. Dla ludzi okrutnych, z małą empatią jest Zielona Tara, dla ludzi z silnym przywiązaniem, problemem z żądzą i uzależnieniami jest Mahakala(tak zwana groźna postać. Wygląda przerażająco ale nie jest żadnym demonem, reprezentuje aspekt uśmiercania tendencji, medytacja na mahakalę pomaga ostatecznie zakończyć skłonność umysłu do ulegania pewnym słabościom, zadeptanie ich na śmierć, stąd naszyjnik z ludzkich głów i deptanie Mahakali po dziwacznym stworku). W żadnym momencie praktyki nie ma chołdu czy zwracania się do jakiejś zewnętrznej w stosunku do człowieka siły. To tylko egzotyczna technika umysłowa. Obawiam się, że to co wyżej przedstawiłeś to pewien zewnętrzny aspekt inicjacji w zen. Oczywiście, podtrzymuję nadal, że nie wiem na czym polega de facto taka inicjacja, jednak samo użycie tego słowa wskazuje na pewne zagrożenie (z chrześcijanskiego punktu widzenia). Ogólnie przez inicjację rozumiemy całość obrzędów i pouczeń ustnych mających na celu głęboką ontologiczną przemianę adepta. Z nowej ksiażki o. Verlinde: Cytuj: Serge Hutin definiuje inicjację jako „proces mający na celu psychologiczne urzeczywistnienie u jednostki przejścia ze stanu bytu – uważanego za niższy – do stanu wyższego, przemianę z „profana” w „inicjowanego ”. Adept jest wprowadzony do wyższego świata poprzez uruchomienie pewnych, utajonych możliwości swojej natury, które inicjacja przenosi w sferę aktu. Zakłada się, że neofita, pod koniec prób, jakim jest poddawany i w wyniku inicjacji, która staje się jego udziałem, może cieszyć się innym rodzajem egzystencji; staje się inny. Obrzęd inicjacji dostępny jest jedynie tylko tym kandydatom, którzy przez próby inicjacyjne już przeszli. Zakłada się, że ujawniają one, iż jest on już gotowy do zostania wprowadzonym w nową grupę, do społeczności inicjowanych. Tak więc inicjacja jest przygotowana poprzez pewną całość pouczeń i poprzez pewne symboliczne praktyki o charakterze prób mające na celu wprowadzenie większej dramaturgii do właściwej inicjacji. Celem tego wszystkiego jest doprowadzenie do spotkania adepta z sacrum. Większość prób inicjacyjnych zakłada w mniej, lub bardziej oczywisty sposób, pewnego typu rytualną śmierć, po której następuje zmartwychwstanie, albo nowe narodzenie. Centralny moment każdej inicjacji tworzony jest przez symboliczny powrót neofity do żywych poprzez przejście przez świat śmierci. Wraca on jednak on do życia jako nowy byt, nowy człowiek, przyjmujący inny rodzaj bytowania. Takie przejście przez śmierć może być interpretowane jako symboliczna regresja do pierwotnego chaosu kosmogonicznego. Stary świat musi zostać unicestwiony, aby adept mógł wejść do nowego świata. Symboliczna śmierć jest końcem pewnego sposobu bytowania, który antycypuje dostęp do nowego sposobu istnienia, niedostępnego dla tych, którzy nie zmierzyli się z inicjacyjnymi próbami. Inicjacja i próby jakie jej towarzyszą mają więc za cel umożliwienie dostępu do doświadczenia o charakterze religijnym, które wskazuje na wejście adepta do społeczności inicjacyjnej. Takie odrodzenie czy takie ontologiczne przekształcenie, które dokonuje się podczas rytuału inicjacyjnego, jest owocem przekazania „duchowego wpływu” (René Guénon), który z reguły uznaje się za emanację bytów „nadprzyrodzonych”, których określenia są zróżnicowane w zależności od tradycji. Mistrzowie jak i inicjowani są jedynie przedstawicielami lub „wcieleniami” tych duchowych mocy, które przekazują swoje wpływy neofitom. Nowe, inicjacyjne narodzenie, często opisywane przy pomocy położniczej symboliki, nie jest więc „naturalne”, ale zawiera obrzędy ustanowione przez nadludzkie istoty i rości sobie pretensje do bycia dziełem „boskim”. W ten sposób jednostka przechodzi drogę od natury do świętej historii i jest, w pewien sposób wprowadzana w świat bogów.
Jesli więc zakonnik z przykładu szyszkownika przeszedł rzeczywiście jakąś inicjację, rozumianą jak wyżej i to w obcym chrześcijaństwu światopoglądzie/filozofii/religii to de facto odszedł on od chrześcijaństwa. Stąd moje zdziwienie i niedowierzanie. Oczywiście, jesli ta "inicjacja" to tylko jakieś złożenie obietnic dobrego życia, to moje obawy nie są zasadne. Hunahpu napisał(a): W żadnym momencie praktyki nie ma chołdu czy zwracania się do jakiejś zewnętrznej w stosunku do człowieka siły. To tylko egzotyczna technika umysłowa
Buddyzm tybetański jest do tej pory nasycony obrzędami magii i wywoływania, które przypominają starożytne tradycje szamańskie Azji środkowej. Nie porownując szamanów ludów pierwotnych do ucznia mistrza budyzmu można chyba stwierdzić, że siły z jakimi wchodzą oni w kontakt należą do tego samego porządku. Nie jestem przekonany, że chodzi tylko o technikę umysłową a nie odwołanie do konkretnej rzeczywistości duchowej. Czy możesz temu zaprzeczyć?
_________________ Fides non habet osorem nisi ignorantem
|
Śr paź 12, 2011 18:48 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|