Buddyzm a chrześcijaństwo
Autor |
Wiadomość |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
To może na odmianę coś ze św. Jana od Krzyża:
6. Dlatego twierdzę: rozum nie powinien się zaprzątać żadnymi z tych wrażeń i widzeń wyobrażeniowych i innymi jakimikolwiek formami i pojęciami, jakie się nasuwają pod postacią kształtów, obrazów lub jakiegoś szczegółowego zrozumienia, bez względu na to, czy są fałszywe i pochodzące od szatana, czy też prawdziwe i pochodzące od Boga. Żadnymi z nich umysł nie powinien się zaprzątać ani się nimi karmić, dusza zaś nie może ich pragnąć, dopuszczać ani zatrzymywać, jeżeli ma pozostawać oderwana, ogołocona, czysta i prosta, bez określonego sposobu (postępowania) i bez jakiejś formy, jak tego wymaga zjednoczenie.
7. Uzasadnienie tego jest jasne. Wszystkie zjawiska wyobrażeniowe przedstawiają się w pewnych ograniczonych formach i kształtach. Mądrość zaś Boża, z którą umysł ma się zjednoczyć, nie ma żadnych form i nie podpada żadnemu ograniczeniu i żadnemu zróżnicowaniu i szczegółowemu zrozumieniu. Jest ona całkowicie czystą i prostą. Dla połączenia więc dwóch krańców, tj. duszy i Mądrości Bożej, trzeba koniecznie, by się zeszły w jakimś punkcie wzajemnego podobieństwa. Dusza zatem musi się stać równie czystą i prostą, nie zaś ograniczoną i ujętą w pewne szczegółowe pojęcia, ani ukształtowaną w zarys formy, pojęcia czy obrazu. Bóg nie mieści się w formach, obrazach czy też szczegółowych pojęciach. Zatem dusza, aby mogła wniknąć w Boga, nie może być zamknięta w formach, kształtach czy też w wyraźnym jakimś zróżnicowanym poznaniu.
8. Że w Bogu nie ma żadnej formy ani żadnego podobieństwa do jakiejś rzeczy, to nam wyraźnie mówi Pismo święte: Vocem verborum eius audistis, et formom penitus non vidistis; “Słyszeliście głos słów Jego, aleście kształtu zgoła nie widzieli” (Pwt 4, 12). Jest więc napisane, że była tam ciemność i mgła, tj. poznanie niejasne i ciemne, w którym, jak już mówiliśmy, dusza jednoczy się z Bogiem. A dalej napisano: Non vidistis aliquam similitudinem in die, qua locutus est vobis Dominus in Horeb de medio ignis; “Nie widzieliście żadnej podobizny w dzień, którego Pan mówił do was na Horebie spośród ognia” (Pwt 4, 15).
/Droga na Górę Karmel - Ks.II R.16/
|
N cze 03, 2007 16:51 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
keylan napisał(a): wow bardzo buddyjskie
to cenna uwaga i myślę, że wiele osob tak reaguje czytając chrześcijańskich-katolickoch mistykow
to potwierdza jak niewiele wiemy o swojej religii, jak mało poszukujemy w niej codziennego mistycznego dobra i doświadczenia obcowania z bogiem
a góra karmel świętego jana od krzyża...
pzdr
sorki za oftopa
chociaz dodam cos od siebie
o ile buddyzm wydaje się religią sympatyczną to brak tożsamości byłby dla mnie chyba ciężaram nie do zaakceptowania
bo skoro jestem tym kim jestem, to jak mam poznać siebie, swą naturę kiedy jestem wynikiem - skutkiem przyczyn, w dodatku przyczyn z poprzednich wcieleń, których nie pamiętam
kim jestem zatem ja? skutkiem... tylko czego?
z tego punktu widzenia buddyzm jest dla mnie nie do zaakceptowania
dobro w buddyzmie - hmmm - jesli nie ma ja - nie ma pierwszej przyczyny, nie ma zewnętrznego punktu odniesienia, to dobro gloszone przez buddystów ma taką sama wartość jak działanie wytresowanych zwierząt, bo z jakiej przyczyny chcesz robić dobrze/
chrześcijanin musi/chce czynić dobrze ze względu na dawcę dobra - z jakiej przyczyny chce robic dobrze buddysta?
zaryzykowałbym, iz to egoizm, a jakia jest intencja czynienia dobra?
w chrześcijaństwie intencja zmierza ku obiektywnemu dobru wskazując na to, co jest prawdziwe - kto jest prawdziwy...
w buddyzmie nie ma intencji - poza soba samym
moja wiedza na temat buddyzmu jest wielce powierzchowna - takimi także mogą byc i moje wnioski, moze sa krzywdzace (przepraszam) a może po prostu sa nieprawdziwe
pzdr
|
Pn cze 04, 2007 9:09 |
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Tak, to prawda, mistyka chrześcijańska w wydaniu Mistrza Eckharta i św. Jana od Krzyża osiągnęła wyżyny poznania rzeczywistości niemal godne Buddy. Napisałem "niemal", bo nie znam nauk zachodnich mistyków, które można by jakoś zestawić z buddyjską nauką o siunjacie. Jedynie w naukach Jezusa można się doszukać pewnych śladów, że miał jej świadomość, (słowa dotyczące nietrwałości i marności rzeczy materialnych itp.), ale raczej trudno obronić hipotezę, że jej nauczał.
Którzy z Jego uczniów byliby zdolni pojąć tak wyrafinowaną naukę, skoro nie pojmowali jeszcze, że w istocie są jednym z całą rzeczywistością?
Może dlatego Jezus koncentrował się na nauczaniu prowadzącym do zjednoczenia się z Bogiem, z Absolutem (Ojciec i Ja jedno jesteśmy). W hinduizmie ten wgląd określa się tat-tvam asi (co znaczy: ty jesteś tym).
Budda własne "zjednoczenie z Bogiem" uznał za jeszcze jedną sztuczkę Mary i odrzucił tę iluzję, co sprawiło, że osiągnął poznanie na poziomie przed Nim chyba nie znanym i do dziś jest samodzielnym czempionem wszystkich mistyków. Nikt dale od Niego nie dotarł.
|
Pn cze 04, 2007 13:58 |
|
|
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Zencognito napisał powyżej, że "oblubieńczość" mistyczek chrześcijańskich go odstręcza od lektury ich pism i wyznań. Wydaje mi się, że chyba niesłusznie, bo prozaiczne skojarzenia nieco przesłaniają mu istotę rzeczy.
Ta "oblubieńczość" wypływa z ich treningu duchowego, bazującego na nienawidzeniu swej grzesznej natury i na wyłącznym uwielbieniu bezgrzeszności Jezusa. Są całkowicie oddane, nie tyle samej Osobie Mistrza, co właśnie Jego nieskalaniu - doskonałej bezgrzeszności. Dążą usilnie do oczyszczenia siebie w takim stopniu, by stać się kiedyś godnym "miejscem zamieszkania" dla Boga. Ta nienawiść do siebie sprzyja uwolnieniu od iluzji ego-ja, co często skutkuje znaczącą zmianą świadomości, a nawet umożliwia urzeczywistnienie własnej prawdziwej natury, ale inaczej zinterpretowane, bo zgodnie z wyznawaną religią. Mistykom, którzy rozwijali się w religiach teistycznych bardzo trudno zerwać więź z Bogiem, któremu przypisują nadnaturalne cechy. Dlatego osiągnięcie Buddy jest unikalne, ale nie przesadnie odmienne, bo wyjściową koncepcję Boga i zastąpił siunjatą, tajemniczą i nieopisywalną zasadą przejawiającej się rzeczywistości. Postąpił bardzo uczciwie. Zgodnie z wyznawanymi poglądami nie chciał niczego nadinterpretować. Nie widząc nigdzie sprawstwa jakiejś nadludzkiej samoświadomej mocy, lub istoty, sprowadził ją do pustki wszystkich rzeczy i nieustającego cyklu przyczynowego.
|
Pn cze 04, 2007 20:57 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
pożyczyłem książkę :
buddyzm dla poczatkujących,
poczytam, może o coś zapytam
pzdr
|
Wt cze 05, 2007 8:41 |
|
|
|
 |
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
Dominikdano, transcendencja Boga w tekstah św. Jana nie oznacza traktowania go bezosobowo.
2. Należy zwrócić uwagę, że duszę, która zdecydowała się służyć Bogu całkowicie, karmi On i umacnia w duchu, oraz obdarza pieszczotami na sposób czułej matki. Matka bowiem, tuląc do piersi maleńkie dziecię, ogrzewa je swym ciepłem, karmi mlekiem - lekkim i słodkim pokarmem. Pieści je również i nosi na swych rękach. Gdy jednak dziecię dorasta, umniejsza matka pieszczoty, ukrywa swoją czułą miłość, a słodki pokarm zaprawia goryczą (2). Nie nosi go na rękach, lecz każe mu stąpać własnymi nóżkami, aby powoli wyzbyło się słabości i zabierało do rzeczy większych i istotniejszych. (św. Jan od Krzyża, Noc ciemna, ks I, rozdział 1)
Mamy tu bardzo spersonalizowany obraz Boga i jego relacji z człowiekiem.
_________________ www.onephoto.net
|
Wt cze 05, 2007 9:58 |
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Paschalisie,
nauczanie mistyków obejmuje wiele poziomów świadomości, na których są uczniowie. Ponieważ jedynie spersonalizowany Bóg jest możliwy do pojęcia przez ludzi infantylnych i dzieci, więc pojawia się w nauczaniu. To poziom mityczny i magiczny, takie przedszkole mistyki, z którego dobry nauczyciel wyzwala coraz wyżej.
W tym fragmencie, który zacytowałeś nie ma jednoznacznego stwierdzenie osobowego aspektu Boga. To metaforyczne ujęcie procesu rozwoju duchowego.
Jedynym osobowym Bogiem, którego ludzie mogą rzeczywiście zobaczyć i spotkać, to inny człowiek i ja sam dla innych, i dla siebie.
Nie pytajmy się więc o Boga, którego "nikt nigdy nie widział", jak pisał ewangelista /Jan 1:18/, bo nawet Jezus, który"... im mówił: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego.."( Jan 5:19), nie widział Boga jako coś zewnętrznego wobec siebie.
"Widzieć Ojca czyniącego" - oznacza widzieć, rozumieć i poznawać Prawdę. Znaczy to właśnie widzieć siebie (Syna) mogącego czynić i działać tylko w jedności z "czyniącym Ojca". Być jednym i z Nim, jednym z całą rzeczywistością, nie oddzielonym od najmniejszego nawet atomu w kosmosie.
Ta wypowiedź odnosi się więc do mistycznej przemiany świadomości: z poziomu dualnego, egocentrycznego (ja kontra nie-ja) na poziom świadomości niedualnej, czyli pełnej i doskonałej jedności, którą jeszcze wcześniej Mojżesz ujął słowami: "Jestem, który Jestem". Wydaje mi się, że On, lub ktoś, kto napisał te słowa w jego imieniu, również poznał wyzwalającą Prawdę, nauczaną przez Jezusa. Jest to Coś, co może poznać każdy z nas i czego nam wszystkim życzę.
|
Wt cze 05, 2007 13:34 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Przepraszam, ze przerywam dyskusje ale musze wkleic ten link, wiem ze musze to zrobic.
http://www.opoka.org.pl/varia/sekty/bog_wschod.html
|
Wt cze 05, 2007 21:16 |
|
 |
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
Dominikdano, to, że Boga nikt nigdy nie widział świadczy o Jego transcendencji, a transcendencja to nie jest to samo co bezosobowość. Metafora matki jest natomiast bardzo personifikującą metaforą, świadczącą również o bliskich więziach emocjonalnych z Bóstwem, innych niż np. kierowanych wobec energii, czy idei.
Otóż to Lucyno. Osobowość Bóstwa to jest zasadnicza różnica między Bogiem chrześcijan, a Bogiem religii Wschodu. 
_________________ www.onephoto.net
|
Wt cze 05, 2007 21:23 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Trochę niepoważny ten tekst, autor sam sobie przeczy.  Wielu jest takich, którzy mówią jacy to oni są oświeceni, jednak w przypadku o. Jacques Verlinde'a jasne jest, że oświecenia tego nie osiągnął. Nirwana jest stanem wolności od wszelkich pragnień i przywiązań, jeśli o. Verlinde twierdzi, że w stanie nirwany pragnął miłości to jasne jest, że w stanie nirwany nigdy nie był. Odnosię się jeszcze do fragmentu wypowiedzi ojca Verlinde'a: Cytuj: Ale znika też możność przeżywania tego, co jest podstawowym motorem istnienia - znika pragnienie kochania i bycia kochanym.
Myślę, że popełnia on tutaj błąd bezwzględnego łączenia miłości z pragnieniem jej. Kiedy brak jest przywiązań i pragnień - nawet w stosunku do miłości - miłość nadal jest możliwa, ale wtedy jest ona aktem całkowicie nieskrępowanej wolnej woli, a nie efektem potrzeby. Myślę, że taka miłość jest piękniejsza i czystsza niż wynikająca z potrzeby
A w ogóle to wywiad jest z zakonnikiem który był hinduistą a nie buddystą, Lucyno. Chyba nie przeczytałaś tego wywiadu dosyć uważnie.
|
Śr cze 06, 2007 5:45 |
|
 |
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
Zencognito, pomijasz w jego wypowiedzi to co jest bardzo istotne dla naszej dyskusji czyli różnicę między osobowym postrzeganiem Boga w chrześcijańskiej duchowości i nieosobowym w religiach Wschodu. Taka różnica rzeczywiście ma miejsce.
_________________ www.onephoto.net
|
Śr cze 06, 2007 6:59 |
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Paschalisie,
nie mam złudzeń, że osobowe postrzeganie Boga jest charakterystyczne dla chrześcijańskiej duchowości, ale na dość niskim jej poziomie. Pewne ślady takiej duchowości pozostają nawet u najwyżej oświeconych mistyków, takich jak Eckhart i Jan od Krzyża. Jest tu wyraźny wpływ doktryny na duchowość, ale nie ma to związku z nauką Jezusa. Uwolnienie się od fałszywych poglądów jest trudne i czasochłonne. Nie każdy z mistyków dożywał takiej chwili.
Poglądy dotyczące idei osobowego bóstwa są bardzo stare i wyrosłe z prymitywnej religijności mityczno-magicznej.
Pan odpowiedział Mojżeszowi: Uczynię to, o co prosisz, ponieważ jestem ci łaskawy, a znam cię po imieniu. I rzekł Mojżesz: Spraw, abym ujrzał Twoją chwałę. Pan odpowiedział: Ja ukażę ci mój majestat i ogłoszę przed tobą imię Pana, gdyż Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, komu Mi się podoba. I znowu rzekł: Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu. I rzekł jeszcze Pan: Oto miejsce obok Mnie, stań przy skale. Gdy przechodzić będzie moja chwała, postawię cię w rozpadlinie skały i położę rękę moją na tobie, aż przejdę. A gdy cofnę rękę, ujrzysz Mię z tyłu, lecz oblicza mojego tobie nie ukażę.
(Ks. Wyjścia 33:17-23)
Jednak i tu jest wskazówka, że widzenie Boga oznacza smierć. Poznanie prawdy jest śmiercią dualistycznej świdomości zwykłego człowieka. W tym znaczeniu powyższe słowa są zbieżne z doświadczeniem mistyków, ale nie jest to widzenie jakiejś zewnetrznej, boskiej istoty. To zmiana stanu świadomości z "ja istnieję" na "ja jestem".
|
Śr cze 06, 2007 8:20 |
|
 |
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
Nie jest prawdą, że personalistyczny stosunek do Boga pozostaje na niskim poziomie duchowości chrześcijańskiej. Nie zaliczyłbym JPII, czy s. Fastyny do osób prezentujących niski poziom duchowości chrześcijańskiej. Natomiast o ile w przypadku Eckarta można mówić jedynie o pewnych elementach osobowego Boga, o tyle w przypadku takich mistyków jak: św. Teresa z Avila, św Teresa od Dzieciątka Jezus, czy św. Jan od Krzyża ta osobowa relacja z Bogiem stanowi clue ich duchowości.
_________________ www.onephoto.net
|
Śr cze 06, 2007 8:32 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Paschalis napisał(a): Zencognito, pomijasz w jego wypowiedzi to co jest bardzo istotne dla naszej dyskusji czyli różnicę między osobowym postrzeganiem Boga w chrześcijańskiej duchowości i nieosobowym w religiach Wschodu. Taka różnica rzeczywiście ma miejsce. Bo my, drogi Paschalisie, nie widzimy chyba powodu do pogłębiania offtopa, w który się zaangażowałeś razem z Lucyną i Dominikiem - to nie jest wątek ogólny o wschodnich religiach a o buddyzmie w którym kwestia osobowego boga nie jest istotna. Ale warto wspomnieć, że w w starych mitologiach Budda rozmawiał z osobowymi bogami, również z takim, który twierdził, że jest wszechwładnym, wszechwiedzącym twórcą wszechświata... Zencognito napisał(a): A w ogóle to wywiad jest z zakonnikiem który był hinduistą a nie buddystą, Lucyno. Chyba nie przeczytałaś tego wywiadu dosyć uważnie.
Też mi się tak wydaje, bo straszne herezje o buddyzmie nawypisywał...
A miłość w buddyzmie jest bardzo ważna - osoba dążąca do oświecenia, dąży również do Czterech Niezmierzoności:
- miłującej dobroci wobec wszystkich żywych stworzeń
- nieograniczonego współczucia wobec cierpienia wszystkich żywych stworzeń
- altruistyczną radość wobec radości wszystkich żywych stworzeń
- doskonałą bezstronność wobec działań wszystkich żywych stworzeń
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cztery_Nie ... no%C5%9Bci
Czytałem, że w buddyzmie (nie jestem pewien czy we wszystkich tradycjach) bezwarunkowa i nieskończona miłość do wszystkich żywych istot jest naturalnym stanem niesplamionego (oświeconego) umysłu.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Śr cze 06, 2007 9:25 |
|
 |
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
filippiarz napisał(a): Paschalis napisał(a): Zencognito, pomijasz w jego wypowiedzi to co jest bardzo istotne dla naszej dyskusji czyli różnicę między osobowym postrzeganiem Boga w chrześcijańskiej duchowości i nieosobowym w religiach Wschodu. Taka różnica rzeczywiście ma miejsce. Bo my, drogi Paschalisie, nie widzimy chyba powodu do pogłębiania offtopa, w który się zaangażowałeś razem z Lucyną i Dominikiem - to nie jest wątek ogólny o wschodnich religiach a o buddyzmie w którym kwestia osobowego boga nie jest istotna. Ale warto wspomnieć, że w w starych mitologiach Budda rozmawiał z osobowymi bogami, również z takim, który twierdził, że jest wszechwładnym, wszechwiedzącym twórcą wszechświata...
Po pierwsze, nie jest to Offtop bo osobowe podejście do Boga w chrześcijaństwie jest jedną z zasadniczych różnic między chrześcijaństwem, a buddyzmem.
Po drugie, nie jest tak, że się nie angażujecie bo Dominikdano się np. angażuje w ten problem twierdząc, że "osobowe postrzeganie Boga jest charakterystyczne dla chrześcijańskiej duchowości, ale na dość niskim jej poziomie" oraz, że wśród tych mistyków "na wyższym poziomie" są tylko ślady takiego postrzegania, i występuje rzekomy brak związku z nauką Jezusa. Jest to teza nie do utrzymania w kontekście tego co rzeczywiście pisał św. Jan od Krzyża.
_________________ www.onephoto.net
|
Śr cze 06, 2007 9:48 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|