"Szczęśliwe" tzn. kipiące dopaminą życie nie jest żadnym celem Natury. To tylko ludzki wymysł i mrzonka niemozliwa do spełnienia statystycznie na dłuższą metę. Może lepiej, jak jest ciekawe, nie nudne. Ale i tak jedynym celem Natury jest nasze nosicielstwo genów.

No tak, kipiące dopaniną ma być miałoby być celem natury? Przecież to cel głupoty ludzkiej.
Narzędziem (nie celem) natury do przeżywania szczęścia jest umiar dopaniny, żaden nadmiar, żaden deficyt.
Dopanina uczy nas rozumnego życia, co tak trudno zrozumieć młodym, a niekiedy i starym żółtodzióbom.

Epatowanie trzódki "szczęśliwością" i "miłowaniem" to stary trik wędrownych kaznodziei i agitatorów.
Kiedyś czerwony obiecywał wspólnotę żon. Pomysłowość ludzikowa nie ma granic. A tym bardziej naiwność trzódki.

Dokładnie tak, jak czynią wszyscy ubiegający się o urząd prezydenta, z wyjątkiem Stanowskiego.
Niby ludzie wiedzą, że kompetencje prezydenta są iluzoryczne, że bez poparcia Sejmu, Senatu u rządu nic nie może. A jednak pozwalają sobie nawijać makaron. I wierzą obietnice, a nawet w ich szczerość. Nawet tym, którzy mają wszystkie poglądy. Zawsze adekwatnie do własnych interesów.

Coś wydaje mi się, iż pytałeś, czy istnieje grzech ciężki? No więc przeczytaj sobie, coś wyżej napisał, to się dowiesz!

Co pleciesz? W wielu innych krajach może mogą więcej, ale i w naszym może dużo, np. zablokować cały szereg fatalnych lub głupich ustaw. Zapytaj u polityków PO, jak czekają na następnego prezydenta (z ich partii) i dlaczego, jakie mają w nim nadzieje?! W sprawach obrony i spraw zagranicznych też wiele może, choć nie wiem, dlaczego Duda zbyt długo był mało czynny.
A Stanowski? Chyba nie jest wyrocznią. Trochę zabłysnął, ale nie programem prezydenckim.
Nie tracił czasu ani sił na wędrówkę po Polsce do obywateli; nie zmęczył się.

Nie lubię tak, ale przykleję: Co pleciesz?
- Może tylko blokować, ale tylko dopóki nie zostanie przegłosowany kwalifikowaną większością.
- Może zgłaszać projekty ustaw do Sejmu, które będą odrzucane.
- Może zgłaszać projekty zmian Konstytucji, które będą odrzucane.
- Może opóźniać przyjęcie ustaw przez zgłaszanie do TK. Ale nie uniemożliwić przyjęcia.
- Może podpisywać ustawy budżetowe w ciągu tygodnia, ale bez prawa veta.
Dopiero w przypadku wojny prezydent otrzymuje konkretne uprawnienia, ale tylko na wniosek Rady Ministrów, czyli w obecnym układzie, nie otrzymuje.


Nie lubię tak, ale powtórzę: Co pleciesz?
A kto napisał, że
- jest wyrocznią,
- że zabłysnął,
- że przedstawiał program?
Jam napisał, że nie okłamywał obiecując coś, w co można uwierzyć, że może zrobić. Np. obiecywał skrócenie ciąży do 7 miesięcy. Nazywasz to programem? Obietnicą wyborczą? Błyszczeniem? Czy też zabrzmiało to, jak głos wyroczni?

Nawrocki w kontaktach z ludźmi początkowo mało liczył się z możliwościami; swoimi obietnicami ujawniał raczej poglądy. Potem zapowiadał, że program dopiero ogłosi. Ogłosił 120 punktów w sensie, za czym będzie się opowiadał i ku czemu dążył i o co będzie się starał, a nie że to wszystko załatwi.
Nie znam tekstu tego dokumentu, jak on brzmi.

Jeśli obiecuje, że będzie dążył, starał się o coś, to OK. Ale, gdy mówi, że załatwi, to kłamie. Bo nie ma mocy sprawczej.
Dlatego podoba mi się postawa Stanowskiego, który "obiecując" gwiazdki z nieba nikogo nie łudzi, że to zrobi wzgl. zrobiłby. On jedynie ośmiesza obietnice pozostałych kandydatów.
Nawrocki konsekwentnie przedstawia jakieś wartości. Można się z nimi zgadzać lub nie. Ale widać, że ma jakiś kręgosłup moralny.
Trzaskowski w zależności od sytuacji obiecuje wszystko, bez mrugnięcia okiem rzeczy wzajemnie się wykluczające. Zawsze ustawia się do wiatru i ma wszystkie poglądy, czyli żadnych. A właściwie ma jeden: Wypełnić wolę wodza i mu służyć. Z etyki, moralności, uczciwości, posiadania własnych poglądów zrezygnował poddając się wodzowi po przegranej potyczce. Teraz jest jego wiernym hunwejbinem. Co nie znaczy, że w przypadku uzyskania przewagi nie rzuci mu się do gardła. Tak działa wilcze stado.

Ma jedno przekonanie, od którego nie odstępuje: LGBT. związki partnerskie i aborcja.

Może masz rację. Może ma. Mi się jednak wydaje, że jest koniunkturalistą. Sądzę, że nie łożył miejskich pieniędzy na elgiebete z powodów ideowych, ale dlatego, że było to dla niego korzystne. Wypełniał zapotrzebowanie chlebodawcy-wodza i zapotrzebowanie jego elektoratu.
Sądzę, że brak kręgosłupa moralnego i etycznego pozwala mu na obiecywanie wszystkiego wszystkim. A zrobi to, co będzie korzystne dla zwierzchnika. Bez wnikania w sens. Bez odwoływania się do swoich przekonań.
Sadzę, że gdyby od dziś Tusk, za aprobatą Scholtza i Leyen, zaczął głosić idee nazistowskie albo komunistyczne, to Trzaskowski, bez wahania, też by je głosił. Z dnia na dzień założyłby czerwony lub brunatny krawat. Albo jakikolwiek inny wymagany przez wodza.

Trzaskowski przecież przyznał, że w tej sprawie [lgbt itd.] jest "może bardziej lewicowy" niż jego partia.

Pomyślcie chwilę - jak można dywagować , czy ktoś jest za tęczowymi czy przeciw. Oni/one istnieją w naturze, podobnie jak np. czwartek. Czy zdrowy umysłowo może się deklarować za / przeciw czwartkom?

Wydaje mi sie, że nie ma to wielkiego znaczenia, czy jest bardziej taki czy inny. Liczy się to, co robi. Liczy się faworyzowanie pewnych grup społecznych. Przyznawanie im szczególnych przywilejów. Stawianie ponad innymi tych, którzy tak jak on starają się niszczyć wartości, których i on nienawidzi. Dlatego finansuje elgiebetów, proaborcyjne squoty czy Ostatnie Pokolenie.
Demokracja narzuca obowiązek równego traktowania ludzi niezależnie od ich poglądów.
A wsparcie należy się nie tym, którzy najgłośniej krzyczą, ale tym, którzy potrzebują pomocy. Np. osobom niepełnosprawnym, chorym.

Ale oni w okresie niedojrzałości uzyskali i hołdują upodobaniu w cudzej płciowości lub jakimś zagubieniu w jakby interpłciowości i koniunkturalnie przyłączają się do obozu promowanej politycznej ideologii.