Buddyzm a chrześcijaństwo
Autor |
Wiadomość |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Lucyna napisał(a): (...)Trzeba zerwac te więzy, jakie lacza nas z zewnetrzna rzeczywistoscia - więzy istniejace w naszej ludzkiej konstytucji, w naszej psychice i somatyce. Im bardziej uwalniamy sie od tych więzow, im bardziej wszystko, co doswiadczamy, staje sie nam obojętne (...) (...) tak zwana nirwana, czyli wejscie w stan doskonalej obojetnosci wzgledem swiata. Zbawic sie, to znaczy przede wszystkim uwolnic sie od zla, zobojetniec na swiat, ktory jest zrodlem zla
Ciekawe, że Budda Doskonale Przebudzony płakał nad cierpieniem wszystkiego co żyje i poświęcił resztę życia na żmudne nauczanie Dharmy.
Ja jestem bardziej obojętny i zobojętniały od niego, a do Oświecenia mi daleko.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Pn lis 19, 2007 22:29 |
|
|
|
 |
ZenGarden
Dołączył(a): Śr lis 14, 2007 12:19 Posty: 35
|
Cytuj: Jest to możliwe w początkowym stadium. Jeżeli ktoś wierzy i szczerze szanuje Jezusa Chrystusa i Buddę, to można go uznać za półbuddystę i półchrześcijanina
Pewnie dla ludzi autentycznie wierzących, którzy angażują się w daną religię 100%, dla osób tak zdeklarowanych nie ma półśrodków i półkroków....:/
Bo tak czy siak, potem, faktycznie będą musieli iść na kompromis.
Jednak na świecie jest ogromna rzesza ludzi, którzy nie chcą się deklarować bo podoba im się jedna strona ale również inspirację znajdują w tej drugiej. Życie jest dynamicznym, złożonym procesem.
I tu moje prywatne zdanie : to nie musi znaczyć że ich duchowość nie jest pogłębiona, sądzę że nie tylko w ramach obowiązujących/istniejących tradycji religijnych można być blisko Boga(chrz.) czy swej prawdziwej boskiej natury.
Takie osoby chętnie doszukują się cech wspólnych, szukając inspiracji i wytłumaczenia sensu życia zarówno w życiu Jezusa, jak i Buddy.
Jeśli to dla nich działa, to cóż może być w tym złego?
Pozdrawiam serdecznie!
ZenGarden
_________________ http://zenforest.wordpress.com/
|
Pn lis 19, 2007 22:47 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Lucyna napisał(a): "Oswiecenie " jakiego doznal Budda, sprowadza sie do przeswiadczenia, ze swiat jest zly. Oczywiście, że nie. Oświecenie Buddhy sprowadza się do pojęcia rzeczy takimi, jakimi są - to w duuuużym uproszczeniu, bo samo Oświecenie jest czymś niewyrażalnym słowami. Lucyna napisał(a): Jest on tez zrodlem zla i cierpienia dla czlowieka. Nie, źródłem cierpienia człowieka jest jego własny umysł - takie jest buddyjskie nauczanie. Lucyna napisał(a): Azeby wyzwolic sie od tego zla, trzeba wyzwolic sie od swiata. Nie, trzeba uprzątnąć swój samsaryczny umysł. Lucyna napisał(a): Trzeba zerwac te więzy, jakie lacza nas z zewnetrzna rzeczywistoscia - więzy istniejace w naszej ludzkiej konstytucji, w naszej psychice i somatyce. Nie, buddyzm nie polega na izolowaniu się od świata. Lucyna napisał(a): Im bardziej uwalniamy sie od tych więzow, im bardziej wszystko, co doswiadczamy, staje sie nam obojętne, tym bardziej wyzwalamy sie od cierpienia, czyli od zla, ktore pochodzi ze swieta. Nie chodzi o to, żeby wszystko nam zobojętniało, ale żeby to co nas spotyka nie poruszało naszego umysłu, nie wytrącało go ze spokoju. Lucyna napisał(a): Czy w ten sposob przyblizamy sie do Boga? W "oswieceniu" przekazanym przez Budde nie ma o tym mowy. W buddyzmie nie chodzi o przybliżenie się do Boga, tak samo jak w chrześcijaństwie nie chodzi o osiągnięcie Oświecenia. Lucyna napisał(a): W "oswieceniu" przekazanym przez Budde nie ma o tym mowy. Buddyzm jest w znacznej mierze systemem "ateistycznym". Nie wyzwalamy sie od zla poprzez dobro, ktore pochodzi od Boga, wyzwalamy sie tylko poprzez zerwanie ze swiatem, ktory jest zly. Bynajmniej - od zła wyzwalamy się po prostu nie czyniąc go. Lucyna napisał(a): Zbawic sie, to znaczy przede wszystkim uwolnic sie od zla, zobojetniec na swiat, ktory jest zrodlem zla. Na tym caly proses duchowy sie konczy."
To pokazuje jak niewielką wiedzę o celu praktyki buddyjskiej miał J.Ś. Jan Paweł II. W buddyzmie Mahajany nie osiąga się Oświecenia dla siebie, ale dla wszystkich innych istot. Celem jest wyzwolenie wszystkich istot od cierpienia.
|
Pn lis 19, 2007 22:54 |
|
|
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
ZenGarden napisał(a): Jeśli to dla nich działa, to cóż może być w tym złego? 
Co rozumiesz przez "dla nich działa"?
Dojście do Oświecenia wymaga zaangażowania w buddyzm na 100%. Dojście do zbawienia w chrześcijańskim ujęciu wymaga powierzenia się Bogu i zaufania mu w 100%. Cele tych dwóch systemów się wzajemnie wykluczają, więc co chcesz skleić z ich obu części, ZenGarden?
|
Pn lis 19, 2007 22:58 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
ZenGarden napisał(a): Jeśli to dla nich działa, to cóż może być w tym złego? 
Z punktu widzenia buddyzmu jest to nie tyle złe, co szkodliwe dla praktyki i świadczy o nie zrozumieniu nauk Buddy, co prowadzi do brnięcia we własne wymysły prowadzące do większego zniewolenia.
Z punktu widzenia chrześcijaństwa jest to łamanie nauczania Kościoła i błędna formacja duchowa - osłabienie komunii z Bogiem i grzech.
Jednak według mnie taki synkretyzm jest stanem mocno chwilowym i nieubłaganie wiedzie ku bardziej jednoznacznemu samookreśleniu. Synkreta po prostu nie ma oparcia w grupie ani w jednolitym i określonym nauczaniu, także ciężko mu znaleźć kogokolwiek, kto byłby zdolny służyć mu sensowną radą.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Pn lis 19, 2007 23:02 |
|
|
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Lucyno, odniosłem się rzetelnie do 3 Twoich postów i poświęciłem specjalnie ku temu czas. Mam nadzieję, że uszanujesz to i zrobisz to samo. 
|
Wt lis 20, 2007 0:06 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
filippiarz napisał:
Cytuj: Skoro wg buddyzmu zen (ten w miarę znam) wszystkie istoty (łącznie z Bogiem) są jednością ze sobą i wszechświatem, to ta miłość ma źródło także poza Bogiem. o tak... bo ten bóg ma inneg boga, tamten nastepnego i ów jeszcze jednego i tak w nieskonczoność..... gdybym był wyznawcą jakiejś gnostyckiej teorii przyznałbym ci rację bo gnostycy, jak i zdaje się sporo religii wschodu (nie piszę, że buddyzm) mnoży bóstwa w nieskończoność w buddyzmie wyróznia się także jakieś światy i istoty... co do ktorych nie jest jasne to, czy to są samodzielne byty co dla mnie jest nad wyraz istotne pojmowanie w taki sposób boga, iż może byc częścią czegoś wynika wyłącznie z niewiedzy na jego temat filippiarz napisał: Cytuj: Oświecenie/Urzeczywistnienie/Nirwana jest wyzwoleniem z subiektywizmu. Gdy znika złudzenie "ja" i "nie-ja" nie ma już komu być subiektywnym.
a na jakiej podstawie tak uważasz?
czy człowiek oświecony poznaje jakieś zewnętrzne źródło? może jakiś zewnętrzny punkt odniesienia?
czy odszulkuje "obiektywizm" w sobie?
a więc kim jest jesli nie źródłem obiektywizmu?
a więc kim jest jesli nie tym, który decyduje o wszystkim?
Tyle tu mowy o dobru...
wiec żeby nie przeszukiwać calego tematu zapytam raz jeszcze...
co decyduje o dobru w buddyzmie?
czy dobro jest wartością stałą? niezależną od jednostki? czy może zależy od intencji?
czy może od skutku?
pozdrawiam filippiarzu
|
Wt lis 20, 2007 10:31 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
ciekawy cytat przedstawil tutaj zenek
to doskonale ukazuje niemoznośc porozumienia się chrześcijaństwa i buddyzmu
z prostej przyczyny - mowią, porozumiewają się zupełnie innym jezykiem
na cytat z kardynala ratzingera pozostaje tylko usmiech niezrozumienie
i nie jest to usmiech mędrca, ktory patrzy na dziecko - to usmiech czlowieka, ktory nie mowi jezykiem swego rozmowcy
chrzescuijanstwo przez 2 tysiace lat musialo odpowiadac na jezyk filozoffi, ba chrzescijanstwo przygarnelo filozofie klasyczna i posluguje sie jej jezykiem
buddyzm ani sie z tym jezykiem nie skonfrontował, ani go nie zna
pozostaje tylko glupia usmiechnieta geba pozujaca na mędrca....
i mina, ktora mowi.... - nic nie rozumiesz
tutaj także.. ilekroc prosze o nieposługiwanie się buddyjska gatka...
tylekroć otrzymuję... buddyjska gatkę
poddajcie buddyzm racjonalnej filozoficznej analizie
zamiast tkwić w niewiedzy
wiem co mowie jako byly buddysta 
|
Wt lis 20, 2007 10:48 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
kiedys berkeley zastanawial sie jak odroznic sen od jawy
zastosujcie jego metode
przy subiektywnym odczuciu... oswiecenia 
|
Wt lis 20, 2007 10:50 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
outsider napisał(a): z prostej przyczyny - mowią, porozumiewają się zupełnie innym jezykiem na cytat z kardynala ratzingera pozostaje tylko usmiech niezrozumienie i nie jest to usmiech mędrca, ktory patrzy na dziecko - to usmiech czlowieka, ktory nie mowi jezykiem swego rozmowcy Raczej to jest taktowny uśmiech człowieka który potrafi zachować twarz nawet wtedy gdy ktoś go obraził, bo jest pełen życzliwości dla innych. outsider napisał(a): chrzescuijanstwo przez 2 tysiace lat musialo odpowiadac na jezyk filozoffi, ba chrzescijanstwo przygarnelo filozofie klasyczna i posluguje sie jej jezykiem buddyzm ani sie z tym jezykiem nie skonfrontował, ani go nie zna pozostaje tylko glupia usmiechnieta geba pozujaca na mędrca.... Buddyzm jest religią mistyczną i jako taki nie da się opisać filozofią o której mówisz. Droga buddyjska wymaga na pewnym etapie odrzucenia pojęć, na których zbudowana jest filozofia zachodu, dlatego pierwszego nie da się opisać za pomocą drugiego. outsider napisał(a): tutaj także.. ilekroc prosze o nieposługiwanie się buddyjska gatka... tylekroć otrzymuję... buddyjska gatkę Jeśli pytasz o elementy buddyjskiej nauki to czego się spodziewasz? To tak jakbyś chciał żeby ktoś ci opisał np. chrześcijańskiego Boga, ale bez biblijno-teologicznej ga dki. outsider napisał(a): poddajcie buddyzm racjonalnej filozoficznej analizie zamiast tkwić w niewiedzy wiem co mowie jako byly buddysta 
Czyli nie wiesz 
|
Wt lis 20, 2007 11:02 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
o... muj maloztkofy pszyiadzielu 
|
Wt lis 20, 2007 11:07 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
skond wierz co fiem
pszecierz nie iestes mnom
i jako byly pudtysta dobrze wiem jaka pulapka pustki tkwi w tym co nazywasz mistycyzmem
wiec czego sie doswiadcza muj droki pszyjdzielu małostkowy?
w owej mistyce?
i powedz mi czy to czego się doświadcza jest bytem?
to energia jest jakowaś?
umysł jakiś?
a co to jest dobro? i od czego zależy w buddyzmie?
kto decyduje o tym co jest dobre a co złe?
czy to nie jest głeboko subiektywna realtywistyczna postawa?
tak sie tylko pytam drogi przyjacielu.........
o źródło wszelkich wartośći
a....
usmiech 
|
Wt lis 20, 2007 11:14 |
|
 |
Mroczny Pasażer
Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54 Posty: 3956
|
Lucyna, mam takie nieskromne pytanie. Czy Ty potrafisz coś sama od siebie napisać? Bo ja śledzę sobie ten wątek od jakiegoś czasu i póki co to Ty tylko rzucasz jak dzieciak jakimiś tekstami, a jak ktoś Cię o coś spyta lub poprosi o ripostę to zarzucasz mu dziecinadę i to, że nie musisz odpowiadać. Nie to, żebym coś sugerował, ale imo pogrążasz się w tym temacie i podejrzewam, że nie tylko ja mam takie odczucie.
Poza tym, wszyscy z pewnością chętnie usłyszelibyśmy TWOJE zdanie i TWOJE argumenty.
_________________ "Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln
|
Wt lis 20, 2007 11:30 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
outsider napisał(a): o tak... bo ten bóg ma inneg boga, tamten nastepnego i ów jeszcze jednego i tak w nieskonczoność..... Nie jest tak, że hierarchia bogów jest nieskończona i że każdy Bóg czci innego Boga, więc nie jest to mnożenie bytów w nieskończoność. outsider napisał(a): co do ktorych nie jest jasne to, czy to są samodzielne byty Nic nie jest samodzielnym bytem*. Nawet Bogowie rodzą się Bogami w wyniku cnotliwego zeszłego życia, mają swoje potrzeby i tworzą karmę, które określa ich odrodzenie się po śmierci. *poza Dharmakają. outsider napisał(a): pojmowanie w taki sposób boga, iż może byc częścią czegoś wynika wyłącznie z niewiedzy na jego temat O RLY? Chrześcijanie wiedzą o Bogu tylko tyle, co on sam im powiedział -też mi wiedza. Gdybym ja był Bogiem, mógłbym nawciskać ci kitu - nawet nie z własnej woli, ale w wyniku własnej niewiedzy - i Ty byś w to wszystko uwierzył bo opierałbyś się wyłącznie na mojej opinii o samym sobie. outsider napisał(a): a na jakiej podstawie tak uważasz? czy człowiek oświecony poznaje jakieś zewnętrzne źródło? może jakiś zewnętrzny punkt odniesienia? Nie. outsider napisał(a): czy odszulkuje "obiektywizm" w sobie? a więc kim jest jesli nie źródłem obiektywizmu? a więc kim jest jesli nie tym, który decyduje o wszystkim? To, czym jest człowiek Oświecony i czym jest Oświecenie nie da się wyrazić słowami. outsider napisał(a): Tyle tu mowy o dobru... wiec żeby nie przeszukiwać calego tematu zapytam raz jeszcze... co decyduje o dobru w buddyzmie? czy dobro jest wartością stałą? niezależną od jednostki? czy może zależy od intencji? Dobro jest tylko pojęciem które przypisujemy czynom mającym pozytywne z punktu widzenia buddyzmu konsekwencje. Dobre jest więc to co nie powoduje cierpienia i wyzwala od cierpienia. Liczy się zarówno intencja jak i efekt. Brak złych intencji po prostu zmniejsza ciężar konsekwencji czynu. Istoty oświecone nie posługują się w ogóle pojęciem dobra i zła w swoim działaniu, gdyż ich umysły (bodhiczitta) są w sposób najdoskonalszy skierowane ku działaniu dla pożytku innych, dlatego niektóre czyny istot oświeconych z pozoru mogą się wydawać złe, ale taka ich ocena wynika z naszej niewiedzy. Jest taka historia z, o ile pamiętam - Bodhisattwą Mandziuśrim. Mandziuśri został napadnięty przez bandytę, który chciał go zabić, jednak to Mandziuśri zabił jego. Dlaczego? Dlatego że ów Bodhisattwa i tak już miał tak niepoliczalne zasługi, że dla niego udźwignąć konsekwencje zabójstwa człowieka to nic wielkiego, a Mandziuśri dostrzegł, że gdyby tamten bandyta, który już posiadał strasznie negatywną karmę, dodatkowo zabił oświeconą istotę, to spadłby do najgorszego piekła. W ten sposób zabicie człowieka wynikało ze współczucia, a dobra intencja zmneijszyła konsekwencje złego skutku. outsider napisał(a): i powedz mi czy to czego się doświadcza jest bytem? to energia jest jakowaś? umysł jakiś? Nie miałem jeszcze doświadczeń mistycznych, do takiego etapu mi jeszcze daleko  outsider napisał(a): a co to jest dobro? i od czego zależy w buddyzmie? kto decyduje o tym co jest dobre a co złe? Nikt nie zdecydował co jest dobre a co złe. Nikt nie ustanowił "ok, od dzisiaj zabijanie będzie złe". Buddha jako istota oświecona, pojął wszystkie konsekwencje karmiczne różnych czynów i dał wskazania, czego unikać żeby uniknąć cierpienia oraz czego nie robić, aby nie zadawać innym cierpienia. outsider napisał(a): o źródło wszelkich wartośći
Źródłem wszelkich wartości jest jedynie ocena. Diament nic nie wie o wartości, ani lis nic nie wie o wartości swojego futra. To my sobie tak wartościujemy, ale to nie wynika z tego jaka rzeczywistość jest lecz z tego czego my chcemy. Czego chcemy bardzo, temu przypisujemy duża wartość. Jeśli słabo - to mówimy, że jest mało warte.
|
Wt lis 20, 2007 11:45 |
|
 |
ZenGarden
Dołączył(a): Śr lis 14, 2007 12:19 Posty: 35
|
Zencognito napisał(a): Co rozumiesz przez "dla nich działa"? Dojście do Oświecenia wymaga zaangażowania w buddyzm na 100%. Dojście do zbawienia w chrześcijańskim ujęciu wymaga powierzenia się Bogu i zaufania mu w 100%. Cele tych dwóch systemów się wzajemnie wykluczają, więc co chcesz skleić z ich obu części, ZenGarden? I tu jest właśnie różnica w naszym rozumieniu  Dla mnie sensem i celem życia nie jest oświecenie(buddyzm) ani zbawienie(chrześcijaństwo). Sensem życia jest... samo życie. Piękne, pełne, harmonijne, bogate  W równowadze ze wszystkimi elementami, w szacunku do ludzi i siebie. Journey... Not The destination (Sama podróż, a nie cel)Nie wierzę w popularne w wielu religiach: - "wyrzekanie się" tak wielu rzeczy, -> zamiast umiarkowania i mądrości w korzystaniu z dóbr tego świata, świadomego, z wyczuciem - upartego trzymania się zasad, (ego boi się puścić zasady, bo ego boi się pustki i pozornej anarchii) -> zamiast elastyczności i zrozumienia głębszych praw stojących za działaniem naszej psychiki , oraz intuicji - narzucania sobie 'celów' -> zamiast poddaniu i zaufaniu procesowi życia  a Wszechświat daje nam inspiracje "jak żyć" cały czas, naprawdę  Ja wierzę że nie ma dnia - bez nocy. Wszystko jest połączone siecią przyczynowo skutkową, wszystko jest _dobre_. Cytuj: świadczy o nie zrozumieniu nauk Buddy, co prowadzi do brnięcia we własne wymysły prowadzące do większego zniewolenia.
Etam  Medytacja pozwala oczyścić umysł i zobaczyć pod zakłamaniem, pod warstwa fałszywych poglądów, pod wzorcami.
Zadziwiająco wielu ludzi uważa swoje wzorce za rzeczywistość.
Psychologiczne wzorce zachowań - DDA, DDTR, wojownika, ofiary, mnicha, misjonarza, etc. To wszystko jest "nałożone" na pustkę jaka jest u podstaw, na czystość naszego bytu, to taka nadbudówka,... Jednak przez tę warstwę -można przejrzeć  Między innymi dzięki medytacji
Ja odczuwam wolność na inspirowanie się zarówno życiem Jezusa jak Buddy bo..nie wierzę w ograniczenia.
Umysł je tworzy, ego je tworzy. Ego potrzebuje różnic, bo w ten sposób podkreśla swoje granice, oddzielające nas od innych ludzi, którzy myślą inaczej. Potrzebuje konfliku, bo wtedy się wzmacnia.
Pojednanie, zrozumienie, droga środka - powodują osłabienie ego, a więc... często niechęć i opór. Lepiej walczyć, ale być? Akceptacja gorsza jest niż odznaczanie się...? (nie chce tu powiedzieć że ego jest złe! nie, jest neutralne, a radzenie sobie z nim to nie walka ale wysubtelnianie go)
I Jezus i Budda mają w sobie mądrość.
Dla tych którzy chcą ją zobaczyć i zrozumieć.
(nie wierze że wy jej nie widzicie, tylko bardziej skupiacie się na przekonywaniu się wzajemnie kto ma racje, niż dostrzeżeniu mądrości w słowach drugiego człowieka)
_________________ http://zenforest.wordpress.com/
|
Wt lis 20, 2007 11:58 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|