Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 10, 2025 21:06



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 732 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34 ... 49  Następna strona
 Buddyzm a chrześcijaństwo 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Śr lis 14, 2007 12:19
Posty: 35
Post 
filippiarz napisał(a):
W buddyzmie jako monolicie? Nie.
Coś takiego może być w szkołach buddyzmu Wadżrajany. Niestety, nauka tych szkół jest dla mnie zupełnie niezrozumiała, zbyt obca mojemu pojmowaniu świata i przez to nie interesuję sie nimi. Poszukaj może na forum Budda.pl - są tam działy tematyczne dotyczące poszczególnych tradycji - poszukaj w działach o Jungdrung Bon i tradycji tybetańskiej.


Dzięki za odpowiedź, poszukam. :)

Pozdrawiam
ZenGarden

_________________
http://zenforest.wordpress.com/
Obrazek


Cz lis 22, 2007 0:12
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
Miałem zamieszanie związane z pogrzebem, oto zaległe odpowiedzi:
outsider napisał(a):
co to jest ta cała reszta bez której nie mogą istnieć samodzielne byty?
posiada jakieś właściwości? jakieś cechy?

Teraz to już się chyba bawisz w głupie pytania. Reszta = otoczenie, środowisko. Np. człowiek nie jest w stanie żyć bez środowiska, musi mieć co jeść i co oddychać - nawet środowiska człowieka nie da się zdefiniować pod takim kątem jak o to pytasz, a ty zadałeś jeszcze bardziej ogólne pytanie.
outsider napisał(a):
to znaczy... niech dobrze zrozumiem...
to nie jest byt... ale posiada jego własciwości?
posiada jego cechy?
interesujące

Jak to mówią mistrzowie buddyjscy o naturze Buddy, o tym co osiągasz w Oświeceniu - cokolwiek byś chciał o tym powiedzieć, nie trafisz, bo słowa nie są w stanie tego wyrazić.
outsider napisał(a):
znaczy sie, że buddyzm omija aksjologię szerokim lukiem

Wartościowanie jest tylko przeszkodą na drodze do Oświecenia, ponieważ powoduje lgnięcie lub odpychanie.
outsider napisał(a):
opowiedz jak nazwiesz takie zachowanie
wszystko zalezy od mojego widzimisie i od mojej oceny?
dzis to jest dla mnie dobre a.. jutro będzie złe
czy to nie aby relatywizm?

Przecież nie pisałem o tym, że ktoś sobie ustala według widzimisię co jakie jest, ale że to rozeznaje.
outsider napisał(a):
zatem mają inne źródło?

Źródłem każdej definicji dobra i zła jest społeczeństwo, które wykształca pewną moralność/etykę.
outsider napisał(a):
czy są częścią czegoś innego?
czy zło i dobro są poza tym.... co okresliłeś....

Dobro i zło to nie rzecz, tylko odczucie/opinia. Podobnie jak ciepło i zimno. Oceniamy czyny jako dobre lub złe, oceniamy temperaturę przedmiotu jako ciepłą lub zimną, ale ani dobro/zło, ani ciepło/zimno. Nie są rzeczami, które mogłyby być częścią czegoś.
outsider napisał(a):
a więc jesli to coś... co zaznaczmy nie jest bytem choć posiada jego własciwości.... jest wszystkim co istnieje to jest jednocześnie i dobrem i złem?

Jeśli tylko będziesz próbował cokolwiek o tym powiedzieć, już się z tym rozminąłeś.
outsider napisał(a):
a kalu rinpocze ładnie o tym pisał... juz cytowałem

Nie znam się na Wadżrajanie, także nie będę wypowiedzi Kalu Rinpocze komentował.
outsider napisał(a):
o to jak to było w sferze pragnień i jak poruszały sie w przestrzeni wiatry i jak bogowie ze sfery zaslug tracili swje zasługi i zaczęli odwiedzać tę planetę... najpierw zeby zabierac stąd pozywienie a potem zostali tu na stale

Przecież już dwa razy pisałem o tym, że się na tych naukach nie znam, bo mnie powstanie świata nie interesuje.
ZenGarden napisał(a):
Trudno odpowiedzieć na pytanie o 'sens' tego. To wybór czy wola jednostki. Jeśli np ktoś rozumie i akceptuje słowa Jezusa, ale zarazem praktykuje pewne praktyki buddyjskie, to jak byś go nazwał?

Człowiekiem niezdecydowanym, który niby słowa Jezusa akceptuje, ale nie potrafi im zaufać.
ZenGarden napisał(a):
Ale gdy zapalisz światło...Wtedy w naturalny sposób ...nikt nie musi ci mówić czy masz iść w prawo czy w lewo. Prawda?
Po prostu to wiesz. To naturalne. Oczywiste.

W buddyzmie postępowanie w naturalny sposób właściwie, następuje po Oświeceniu.
ZenGarden napisał(a):
Jestem zwolennikiem potencjału człowieczego, wewnętrznej mądrości, wewnętrznego mistrza, którego można obudzić. Boskości w człowieku.

A ja zwolennikiem Dogena Zenji, który napisał "Jeśli urzeczywistnienie mogłoby być osiągnięte bez praktyki, kto mógłby zrozumieć nauki Tathagaty, rozróżniając dharmę złudzenia i Dharmę oświecenia?" ;-) Jeśli możnaby dojść do Oświecenia po omacku, Budda nie przekazałby Dharmy. Jeśli zaś Tobie chodzi o taką po prostu mądrość życiową, to pewnie, że każdy może do niej dojść, ale poprzez zwyczajną refleksję nad rzeczywistością - w ten sposób mądrość przychodzi z zewnątrz poprzez umsył. Nie wierzę w jakąś ukrytą mądrą osobowość.
Jeśli urzeczywistnienie mogłoby być osiągnięte bez praktyki, kto mógłby zrozumieć nauki Tathagaty, rozróżniając dharmę złudzenia i Dharmę oświecenia?Człowiek świadomy, przebudzony nie czyni "zła", czyni tylko to co właściwe i harmonizujace z rozwojem innych. Nikt nie musi mu nic mówić.
Budda też był w takim jasnym pokoju, prawda? Zakładam ze nie tylko on może tam mieć dostęp. [/quote]
Tak, ale wlaśnie po to aby inni mieli dostęp, Budda Siakjamuni przekazał Dharmę.
ZenGarden napisał(a):
ojej jak to ujałeś :) Po drodze jest tyle piękna! a im szersza twoja świadomość, im więcej widzisz , im więcej rozumiesz, tym świat jaki się jako doskonały i harmonijny!

Zgadzam się że świat jest pełen piękna, ale uważam że nasz proces życia, będący biologicznym mechanizmem nie ma nic do tego piękna. Chyba, że nie zrozumiałem co miałaś na myśli poprzez "proces życia".
ZenGarden napisał(a):
Ale tylko dlatego, że może nie mam na tyle świadomości by w pełni zrozumieć wędrówkę tej duszy. Czemu wybrała to doświadczenie? Czemu wcieliła się w takie okoliczności? Jeśli ten akt ma ja uzdrowić potem z 1000 wcieleń w których to ona morduje i gwałci? Nie znam planu jej rozwoju.
Patrząc wąsko : "złe". Z szerokiej perspektywy: "hmmm".

Widzisz w moim odczuciu - sami w 100% kreujemy nasze życie.
Czasem świadomie, zwykle nieświadomie. Akcja, reakcja, można to zwać karmą.
Nie ma przypadków. Nie ma sytuacji gdy jesteśmy bezradnymi liśćmi miotanymi falami przypadkowego, okrutnego, bezlitosnego wszechświata.
Nie wierze w taki zimny, przypadkowy wszechświat w którym nie mamy nic do gadania. Tak to czuję. :)
Ale przyznam Ci że zetknęłam się z reakcją ludzi :"co ty wygadujesz, cierpiący nie wybierają swego losu! Ja możesz być tak bezduszna!"
i wiem że wielu ludzi tak podchodzi do tego typu poglądów.

Chyba by Ci pasował hinduizm ;-) To jak przedstawiasz swoje pojmowanie karmy właśnie hinduizm mi przypomina. No i to w hinduizmie są takie wierzenia, że cały nasz świat jesty tylko snem Brahmy.
ZenGarden napisał(a):
Ok, to inaczej. A co powiesz o mechanizmie intuicji? Czy kiedykolwiek próbowałeś trenować ją? :)

Nie.
ZenGarden napisał(a):
Mam wrażenie, że bardzo wątpisz w potencjał człowieka, w jego boskość i możliwość przejawiania mądrości. :)

Nie wątpię w naturę Buddy i w to, że każdy może zostać Buddą. Natomiast do twierdzenia, że ludzie intuicyjnie wybierają to co właściwe, bo mają wewnętrznego mistrza, jestem baaaaardzo sceptycznie nastawiony.
ZenGarden napisał(a):
Wiem, że patrząc dokoła, pewnie widzisz masę fanatyzmu, głupoty i zacofania, ale...

To źle wiesz :-)
ZenGarden napisał(a):
Naprawdę świat nie jest taki zły :)

Ale ja nie uważam, że świat jest jakiś strasznie zły. Po prostu nie podzielam Twojego entuzjazmu i wiary w to, że intuicja zawsze prowadzi w dobrym kierunku.
ZenGarden napisał(a):
czym innym świadomość i mądrość, która nie ocenia. (wszak to trochę zahacza o zen :) mistrz mówi: "PO" zamiast "nie czy "tak", pewnie słyszałeś to słówko? ;)

Nie słyszałem, ale to nie zmienia faktu, że i tak musisz sobie postawić granicę, od których poglądów się odciąć, a które przyjąć. I to akurat nie ma nic wspólnego z oceną ludzi.
ZenGarden napisał(a):
Po prostu są.

Ok - po prostu są. I co w związku z tym?


A Lucyna mnie zawiodła. Lucyno, pokazałaś, że nie masz wiedzy na temat tu poruszany. Powklejałaś cytaty, ale sama nie potrafisz na temat nic powiedzieć. A Ty się jeszcze obrażasz, jak ktoś Ci nieumiejętność przedstawiania własnego zdania zarzuca.


Cz lis 22, 2007 12:10
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06
Posty: 625
Lokalizacja: Londyn
Post 
wieczny_student napisał(a):
Czy w buddyzmie jest definitywna odpowiedź na pytanie: "Czy należy dążyć do Oświecenia?"?

Raczej nie.

Napewno nie w taki sposób, jak np. "musisz się nawrócić na buddyzm/oświecić bo inaczej nie pójdziesz do Nieba tylko do Piekła".

wieczny_student napisał(a):
Czyli jak: może być, że dla danego człowieka będzie lepiej, jeśli nie osiągnie oświecenia?

Zasadniczo trudno by powiedzieć, że to "nie będzie lepiej" dla kogoś jeżeli ten ktoś nie osiągnie końca cierpienia. :-)

Pozdrawiam
/M


Cz lis 22, 2007 14:53
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
Teraz to już się chyba bawisz w głupie pytania. Reszta = otoczenie, środowisko. Np. człowiek nie jest w stanie żyć bez środowiska, musi mieć co jeść i co oddychać - nawet środowiska człowieka nie da się zdefiniować pod takim kątem jak o to pytasz, a ty zadałeś jeszcze bardziej ogólne pytanie.


rozumiem, że sprowadzasz wszystko do bilologii, a ja wogole o niej nie pisze...
kiedy pytałem np. o inne byty nie mialem na mysli zwierzatek
tak jak kiedy pytalem o hierarchie bytow niemialoem na mysli tego kto od kogo jest wyższy
wiec czy istnieje cos pozamaterialnego?
jesli tak to co to jest?
umsył? energia?
kim są tzw bogowie czy demony?
jaki posiadają harkter ontologiczny, jakie posiadają cechy, jakie właściwości...
czy są byty niższe i wyższe (oczywiście nie mam na mysli centymetrów)
posiadają jakąś substancje?
jak je poznajemy?
czy te demony i ci bogowie to realne byty i posiadają jakąś możność ?
no i czy wogole czy sa to byty realne...
i jak one wplywają na czlowieka lub inne byty?


czy to po prostu jeszcze jedna forma zycia
bo jak sie dowiedzialem zycie manifestuje sie na rozne sposoby
raz formą na zycie jest zenek, ale także formą na zycie jest slimak, demon, bog
no dobra... forma to forma i nia nie musimy sie zajmowac
czym jest to co sie w tej formie miesci, czym jest to co formę zamieszkuje, lub jak kto woli - forme wypelnia
czym jest to....




Cytuj:
Jak to mówią mistrzowie buddyjscy o naturze Buddy, o tym co osiągasz w Oświeceniu - cokolwiek byś chciał o tym powiedzieć, nie trafisz, bo słowa nie są w stanie tego wyrazić.


a kto tu pisze o naturze buddy...
tej sie nie da wyrazić slowami, więc nawet nie próbuję, ja tylko pytam
jak to mozliwe, że nie ma bytu a posiada jego cechy :D
nie jest podmiotem a ma jego wlaściwości

jak myslisz zencognito - moze byc ruch bez poruszyciela? kolo moze się samo toczyć?
może istnieć gniew bez tego kto się gniewa?
może istnieć dobro bez tego, kto jest dobry?
moze istniec zlosć bez tego kto sie zlosci?
itd....
czy moze istniec realcja bez podmiotów?

to wszystko tylko zludzenie
ale czy istnieje ten kto zludzeniu ulega?
czy tez go nie ma?



Cytuj:
outsider napisał:
znaczy sie, że buddyzm omija aksjologię szerokim lukiem

Wartościowanie jest tylko przeszkodą na drodze do Oświecenia, ponieważ powoduje lgnięcie lub odpychanie.


oświecenie ma naturę duchową czy materialną?
jezeli nazywanie cegoś dobrem bądź złem odpycha cię od oświecenia to czy oznacza to, że niczego tak nie postrzegasz?

Cytuj:
Przecież nie pisałem o tym, że ktoś sobie ustala według widzimisię co jakie jest, ale że to rozeznaje.


rozeznaje.... - to ładne, a wobec czego, czy rozeznaje wobec jakichś wartości? np. rozeznaje to jest dobre a to jest złe...
bo istnieje jakiś zewnętrzny punkt odniesienia poza mną
czy też... nie ma punktu odniesienia i rozeznanie jest niczym innym tylko orzekaniem o wartościch
jak to ładnie nazwałeś takim widzimisię

no chyba, że rozeznaje naturę czegoś.... lub kogoś ale jakie krytetia stosuje wowczas - poza wlasnymi odczuciami, poza własnym arbitralnym sądem

Cytuj:
Źródłem każdej definicji dobra i zła jest społeczeństwo, które wykształca pewną moralność/etykę.


posądzałem buddzym o relatywizm... ale przyznaje, że to co napisałeś nawet i mnie zaskoczyło
zatem dobro i zło są tylko.... pewnego rodzaju społeczną umową
Oczywiście, że taka umowa nie posiada harakteru stałego

Cytuj:
Dobro i zło to nie rzecz, tylko odczucie/opinia. Podobnie jak ciepło i zimno. Oceniamy czyny jako dobre lub złe, oceniamy temperaturę przedmiotu jako ciepłą lub zimną, ale ani dobro/zło, ani ciepło/zimno. Nie są rzeczami, które mogłyby być częścią czegoś.


dobro to opinia - pewnie o tym co odczuwamy, przezywamy itd...
zatem znów oppieramy się na rrbitralnej ocenie tego co jest dobre a co złe
dobro to nie cel, dobro to nie cecha, właściwość bytu, to także nie cel sam w sobie to mtylko opinia na temat ... zapewne tego co nas spotyka
zatem dobre jest tylko to co ja rozeznam i nazwe jako dobre
nie liczy sie intencja ani przedmiot, nie liczą się żadne okoliczności -
liczy się arbitrlana ocena
ile osób tyle opinii,


Cytuj:
outsider napisał:
a więc jesli to coś... co zaznaczmy nie jest bytem choć posiada jego własciwości.... jest wszystkim co istnieje to jest jednocześnie i dobrem i złem?

Jeśli tylko będziesz próbował cokolwiek o tym powiedzieć, już się z tym rozminąłeś.


a więc nie nazywajmy niczego... bo chcemy spotkać owo COŚ
czymkolwiek to jest, kimkolwiek to jest
ale chocby było potysiąckroć złe i przerażające....
nie wolno nam o tym mówić
bo spotykamy się z tym czymś, lub z tym kimś
wewnątrz siebie... w zasadzie sami decydując o tym czym/kim to jest
sami wydamy osąd i opinię
dlatego moge tylko sie usmiechnąć kiedy ktos mnie zapyta.....
czy to jest dobre?
usmiecham się
czy to jest złe?
usmiecham sie?
jest takie i takie?
usmiecham się
jest dobre i złe jednocześnie?
usmiecham się
jest rozne?
usmiecham się
raz jest dobre a raz jest złe?
usmiecham sie

jesli dobro i zło są w jednym i tym samym to znaczy ze sa tym samym...
usmiecham sie nie wyrażajac nawet o tym opinii
odrzucmy zatem wszelkie poznanie bo poznanie tylko zaciera to co mozesz odszukać w sobie samym

itd... itp....
no i...
:)


Cz lis 22, 2007 15:57

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
outsider napisał(a):
rozumiem, że sprowadzasz wszystko do bilologii, a ja wogole o niej nie pisze...

Nie sprowadzam, biologiczny był tylko przykład na to że jeśli określamy coś, to musimy określić też nie-coś i to nie-coś jest tego otoczeniem, "innymi rzeczami","resztą" czy jak to nazwałem w swoim poście.
outsider napisał(a):
kiedy pytałem np. o inne byty nie mialem na mysli zwierzatek
tak jak kiedy pytalem o hierarchie bytow niemialoem na mysli tego kto od kogo jest wyższy

Wiem.
outsider napisał(a):
wiec czy istnieje cos pozamaterialnego?

Czytałem kiedyś o różnych krainach egzystencji i tam było o krainie, w której nie ma formy, także pewnie materii teź nie ma. Nie znam dobrze tych wszystkich krain i ich opisów, także nie bardzo jestem w stanie coś więcej o nich powiedzieć.
outsider napisał(a):
kim są tzw bogowie czy demony?

Bogami i demonami.
outsider napisał(a):
jaki posiadają harkter ontologiczny

Wiem co to jest ontologia, więc mnie nie odsyłaj do słownika, ale sprecyzuj co rozumiesz przez "charakter ontologiczny"
outsider napisał(a):
jakie posiadają cechy, jakie właściwości...

Nie wnikałem w to.
outsider napisał(a):
czy są byty niższe i wyższe (oczywiście nie mam na mysli centymetrów)
posiadają jakąś substancje?

Jest wśród nich hierarchia, ale nie pamiętam jej. Co do substancji, to jest to abstrakt wymyślony przez arystotelesa który niewiadomo czemu w rzeczywistości odpowiada.
outsider napisał(a):
jak je poznajemy?

Ja ich nie poznaję.
outsider napisał(a):
czy te demony i ci bogowie to realne byty

Tak, sutry o nich mówią.
outsider napisał(a):
i posiadają jakąś możność ?
no i czy wogole czy sa to byty realne...
i jak one wplywają na czlowieka lub inne byty?

Nie wiem, nigdy mnie to nie interesowało.
outsider napisał(a):
jak to mozliwe, że nie ma bytu a posiada jego cechy :D

Jak mi pokażesz jakąś jasną definicję bytu w filozofii Arystotelesa (inną niż: Byt jest pojęciem najogólniejszym, Byt jest pojęciem nieokreślonym,
Byt jest pojęciem niedefiniowalnym) - bo widzę że cały czas próbujesz buddyzm przecisnąć przez filozofię Arystotelesa - to takie pytanie będzie miało sens. Dla mnie system filozoficzny Arytsotelesa jest pełen abstrakcyjnych pojęć które niewiadomo czemu odpowiadają i z tego względu posługiwanie się nim w próbach opisania czegokolwiek jest w najlepszym wypadku karkołomne, a w najgorszym zupełną stratą czasu. Byt, substancja - to abstrakty które sobie stworzył Arystoteles, aby oprzeć na nich inne abstrakty i zbudować w ten sposósb zupełnie nieokreślony system ontologiczny.
outsider napisał(a):
jak myslisz zencognito - moze byc ruch bez poruszyciela?
kolo moze się samo toczyć?
może istnieć gniew bez tego kto się gniewa?
może istnieć dobro bez tego, kto jest dobry?
moze istniec zlosć bez tego kto sie zlosci?

Może, kiedy zdasz sobie sprawę z tego jak umowna jest definicja osoby. Człowiek jest zgrają atomów, płynnie wymieniającą się z otoczeniem człowieka, która akurat tak się ułożyła że pełni dane funkcje. Ciało powstało z ojca i matki, do tego ciągle wymienia materię z otoczeniem. Wszystko co wiemy i co ukształtowało naszą osobowość zostało zaczerpnięte z zewnątrz lub z genów. "ja" jest zupełnie umowne, choć dla nas wydaje się całkowicie rzeczywiste.
outsider napisał(a):
to wszystko tylko zludzenie
ale czy istnieje ten kto zludzeniu ulega?
czy tez go nie ma?

Tutaj mogę ci najwyżej dać odpowiedź co mi się wydaje. Na tematy o których teraz piszesz, wypowiadają się mistrzowie którzy to w pełni rozumieją.
outsider napisał(a):
oświecenie ma naturę duchową czy materialną?

Naturę, czyli co?
Wszystko co można powiedzieć o Oświeceniu jest tylko tym często przywoływanym palcem wskazującym na księżyc. Nie ujmiesz Oświecenia w słowa.
outsider napisał(a):
jezeli nazywanie cegoś dobrem bądź złem odpycha cię od oświecenia to czy oznacza to, że niczego tak nie postrzegasz?

Nie, nie oznacza, a ja nie jestem oświecony.
outsider napisał(a):
rozeznaje.... - to ładne, a wobec czego, czy rozeznaje wobec jakichś wartości?

Na podstawie tego czy prowadzi to do cierpienia, czy do wyzwolenia z cierpienia.
outsider napisał(a):
zatem dobro i zło są tylko.... pewnego rodzaju społeczną umową

Tak.
outsider napisał(a):
jesli dobro i zło są w jednym i tym samym to znaczy ze sa tym samym...

Nie są tym samym, bo jedno możesz definiować tylko w opozycji do drugiego - takie są już te pojęcia. Tak samo zimno zdefiniujesz tylko w opozycji do ciepło. Co jest dobre? To co nie jest złe. A co ciepłe? To co nie jest zimne. Co jest daleko? To co nie jest blisko. I tak dalej.
outsider napisał(a):
usmiecham sie nie wyrażajac nawet o tym opinii
odrzucmy zatem wszelkie poznanie bo poznanie tylko zaciera to co mozesz odszukać w sobie samym

Poruszasz kwestie, które mistrzowie wykładali bardzo doświadczonym mnichom, nie oczekuj że ty albo ja je teraz zrozumiemy. Nawet jeśli mamy książki z cytatami dawnych mistrzów, to możemy się tylko łudzić, że coś z tego teraz zrozumiemy.

Przedstawiaj proszę jedną kwestię na raz, zamiast strzelać 100 pytań na post. Ja nie mam całego dnia żeby ci odpowiadać. I jeśli chcesz posługiwać się filozofią Arystotelesa, to podawaj proszę przykłady desygnatów pojęć którymi się posługujesz. Inaczej będzie to tylko próba przesiania buddyzmu przez iluzoryczne sitko, które nie wiadomo czym jest.


Cz lis 22, 2007 16:48
Zobacz profil
Post 
tak sie zastanawiam
jakie cechy posiada niebyt :D

i jeszcze parę kwestii związanych z wolą
istnieje karmiczna koniecznosć - więc cokolwiek zrobię - to robie to dlatego, że chcę lub niechcę, lecz dlatego, że poddany jestem karmicznej konieczności
jestem jak to kiedys pisalem tylko skutkiem wczesniejszych przyczyn a moja przyszlosć nie jest i nie może byc wynikiem woli, bo to oznaczaloby, ze potrfie juz teraz wyrwac sie z karmicznej koniecznosci
no i że jestem od niej wolny

jak mam sie wyzbyc swego "ja" tej pułapki, jesli musze posiadać wolę
wyrwania sie z sidel karmicznej koniecznosci
a z niej nie mogę się wyrwac albowiem ona mnie determinuje
jesli mam posiadać wole, to nie tylko jestem wolny i nie istnieje karmiczna koniecznośc, albo moje akty woli są tylko poszerzaniem klatki mojego "ja"

gdyby ktoś kiedyś napisal sztukę o spotkaniu arystotelesa i buddy
z przyjemnoscią byl ja przeczytal
chocby dlatego, że wiekszosć kwestii buddy wypełaniałyby didaskalia w rodzaju:
usmiechnął się lekko
albo
rozlozył ręce w geście bezradności i usmiechnał sie :)

tak czytam i czytam
mozna powiedzieć w skrocie, że ten buddyzm to wszystko we wszystkim?
taka jedność wszystkiego?


Cz lis 22, 2007 20:12

Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00
Posty: 747
Post 
Arystoteles był filozofem, logikiem, zaś Budda był, patrząc na to z pozycji Zachodu, mistykiem. Są to dwie różne płaszczyzny poznawcze. Budda czasem podejmował dyskusje z logikami, ale bywało, że na pytania niektórych nie odpowiadał, uparcie milczał w przypadku sofistów. Zdawał sobie sprawę, że każda odpowiedź jest pułapką. Potem bywało wyjaśniał swym uczniom dlaczego tak postąpił. Budda był nieprzeciętnie inteligentny i z każdej takiej sytuacji potrafił wybrnąć po mistrzowsku. Podobnie i Jezus, gdy mu zarzucano, że sam nazywa się "synem człowieczyn".
Oczywiście buddyzm stworzył też własną filozofię i logikę. Genialnym filozofem buddyjskim był Nagarjuna, /Nagardżuna, నాగార్జునా/ (II w. n.e), twórca filozofii madhjamiki - "Środkowej Drogi". Jego epokowe dzieło Mula Madhjamaka Karika jest podstawą, z której wyrosło kilka filozoficznych szkół buddyjskich, objaśniających pustkę wszystkich zjawisk.
Można uznać logikę arystotelesową za jeden z aspektów logiki Nagardżuny, która jest znacznie bardziej wyrafinowana.


Cz lis 22, 2007 20:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lis 14, 2007 12:19
Posty: 35
Post 
Zencognito napisał(a):
Miałem zamieszanie związane z pogrzebem, oto zaległe odpowiedzi?


Hej :)
ja w ogóle jestem mile zaskoczona tym jak dyskutują tu niektóre osoby, jakie pełne wiedzy i wyczerpujące potrafią być dyskusje.
Bardzo mi miło sie wymienia myśli również z Tobą i doceniam że chce Ci się aż tyle pisać !
Tym razem postaram się minimalnie bardziej nawiązać do tematu wątku zanim zostanę zbanowana za offtopic

:D

Zencognito napisał(a):
ZenGarden napisał(a):
Trudno odpowiedzieć na pytanie o 'sens' tego. To wybór czy wola jednostki. Jeśli np ktoś rozumie i akceptuje słowa Jezusa, ale zarazem praktykuje pewne praktyki buddyjskie, to jak byś go nazwał?

Człowiekiem niezdecydowanym, który niby słowa Jezusa akceptuje, ale nie potrafi im zaufać.


Rozumiem, chodzi Ci o wiarę, bez wątpliwości?

Zencognito napisał(a):
W buddyzmie postępowanie w naturalny sposób właściwie, następuje po Oświeceniu.


Tak, ale to zakłada pewien elitaryzm mądrości, tak jak elitarny był od początku bezgrzeszny stan Jezusa i Maryji, zarezerwowany dla specjalnych jednostek. Tylko dla "superbohaterów", a nie szarych ludzi ;)
Ja wierzę że każdy człowiek może dostąpić "łaski" (mówiąc językiem chrześcijaństwa) mądrości, lub odszukać swoją wewnętrzną naturalną mądrość. I nie mówię tu: zdrowy rozsądek, ale naszą boskość - w nas, która drzemie ukryta pod grubymi warstwami wzorców zachowań, poglądów i karmą. Nasze wewnętrzne światło.

Zencognito napisał(a):
A ja zwolennikiem Dogena Zenji, który napisał "Jeśli urzeczywistnienie mogłoby być osiągnięte bez praktyki, kto mógłby zrozumieć nauki Tathagaty, rozróżniając dharmę złudzenia i Dharmę oświecenia?" ;-)


Każda religia/ruch religijny tworzył zasady które były niezbędne po to by osiągnąc "zbawienie" czy "oświecenie". Istniały też specjalne łaski dla wybranych, moce siddhi dla wielkich joginów, cuda uzdrawiania dla świętych, mądrość dla mistrzów etc. Zawsze coś było POZA mną a w INNYCH.Zawsze "ktoś" musiał podać mi rękę bym mogła zmienić swoje życie.

A kto podał rękę Buddzie?
Czy znów - był on aż "awatarem" Wisznu jak to niektórzy mówią, a Jezus "awatarem Jahwe"? I tylko dlatego mógł zapalić to "światło w pokoju" i "nie potykać się"?

Ja jednak wierzę w potencjał samego człowieka i w jego wewnętrzną moc, w jego boskość. Oczywiście, 99% ludzi ma za mało wiary w samych siebie by pozwolić sobie odkryć ten potencjał, ale ...mam wrażenie że coraz więcej mądrych ludzi sie pojawia :)
(Spotkałam się kiedyś z paniczną reakcją osoby na takie stwierdzenie że "ona" ma w sobie boskość: "No bo jak to?! JA?"
Wiesz, to jest tak - tysiąclecia wbijania nam w głowy że jesteśmy marnością, prochem, pyłem, że jesteśmy niegodni. Ze takie słowa to pycha. Wiele trzeba by sobie te wzorce odreagować z podświadomości. Zastąpić sympatią do siebie, akceptacją siebie po prostu. Zobaczenie siebie w świetle faktów a nie iluzji małości.
(Iluzja wielkości i iluzja małości sa skrajnościami, a do oświecenie wiedzie ścieżka umiarkowania i harmonii.)
Więc gdy taka osoba dojdzie do konkluzji ze bogiem miałaby być tak niedoskonała istota, tak "zła" (wielu ludzi uważa się skrycie za złych, grzesznych) - to ..czymże mogłaby być ta boskość, to dla nich jakaś abstrakcja, porażka, oni chcą coś doskonałego, poza sobą, by odnajdować wszystkie swe cechy w superpozycjach względem swoich, ułomnych, nie chcą tak naprawdę wierzyć że wcale nie są prochem. Że ich życie nie musi być walką ze "słabościami". ) jeśli zrozumiemy ze wszyscy jesteśmy "bogami", jednym bogiem, jedną superświadomością, to przestanie mieć znaczenia wielkość-małość, pycha, niegodność...pojawi się wolność i akceptacja.



Zencognito napisał(a):
Jeśli możnaby dojść do Oświecenia po omacku, Budda nie przekazałby Dharmy.


A jak on doszedł? Nie był człowiekiem?

Zencognito napisał(a):
Jeśli urzeczywistnienie mogłoby być osiągnięte bez praktyki, kto mógłby zrozumieć nauki Tathagaty, rozróżniając dharmę złudzenia i Dharmę oświecenia?


No właśnie... kto? :)

Może jest tak jak ktoś mądry powiedział :"Aby poznać prawdę, po prostu odrzuć wszystkie swoje poglądy"
Jeśli wciąż są wątpliwości? Odrzuć i je. I znów. I znów.
Gdy odrzuci sie każdy pogląd, każde słowo (słowa produkuje umysł, w medytacji cichną) każda myśl, zostaje tylko czysty BYT.
Czysty obserwator.
Który nie ocenia, nie domaga się, nie naucza, nie narzuca.
I to wydaje mi się esencją, która jest "pod warstwą złudzeń".
Tak ja ją odczuwam w głębokiej medytacji.
(i nie mówię tu o iluzji pustki, czy stanie zawężenia świadomości, ale prawdziwej, głębokiej, uważnej świadomości, współistniejącej z poczuciem spokoju, harmonii i miłości)


Budda również porzucił skrajną ascezę, porzucił ścieżkę ascetów z którymi przebywał, wyszedł z lasu i dopiero gdy niejako sam zaczął szukać drogi, pod drzewem figowym - oświecił sie.
A więc on także odrzucił tradycje w której w pewien sposób wyrastał. Nie miał mistrza. Sam stał sie mistrzem.

Słyszałam gdzieś opinie, że najwięcej oświeconych nie jest wśród mnichów - (tak jak zbawionych nie będzie wśród księzy), właśnie przez ich pychę zawartą w niejako na siłę "poszukiwaniu" oświecenia, poczuciu że inni żyją "we śnie", a oni są tymi "dzielnymi "- co walczą z iluzją.
Człowiek który osiągnął stan harmonii w życiu, akceptacji tego co ma i co robi - ten jest prawdziwie oświecony. Na nic sie nie 'sili', od niczego nie ucieka, a na pewno nie od pogardzanego przez wiele religii 'ziemskiego życia' . - Mówi się, że przed oświeceniem tacy ludzie noszą wodę, rąbią drewno - po oświeceniu to samo, tyle że w doskonałej świadomości.
Ich ego nie popycha ich w żadną stronę, stają sie procesem życia, całkowitą z nim harmonią, jednością, ich ego roztapia się w tej świadomości i finalnie.... "rozpływają sie" w nirwanie.
Bez hałasu, bez obnoszenia się z tym.
Dopóki "chcesz" osiągnąć oświecenie... ciągle czegoś "chcesz".

Zencognito napisał(a):
Zgadzam się że świat jest pełen piękna, ale uważam że nasz proces życia, będący biologicznym mechanizmem nie ma nic do tego piękna. Chyba, że nie zrozumiałem co miałaś na myśli poprzez "proces życia".


Ja widzę piękno, gdzie nie spojrzę :) Przyroda, zachód słońca, dzieła rąk ludzkich, nasze ciała, doskonałe, współgrające komórki, wzrost, śmierć , radosny śmiech - wszystko jest darem wszechświata i jest po to by z tego korzystać... :)

Zencognito napisał(a):
Chyba by Ci pasował hinduizm ;-)


Nie wiem :) Pasuje mi to co czuję sercem, co mogę poczuć całą sobą , i gdy mogę poczuć tego czyste wibracje :) Działanie z miłością i zrozumieniem oraz szacunkiem dla wszelkiego życia i poglądów innych - zawsze przynosi dobre plony :)

Zencognito napisał(a):
ZenGarden napisał(a):
czym innym świadomość i mądrość, która nie ocenia. (wszak to trochę zahacza o zen :) mistrz mówi: "PO" zamiast "nie czy "tak", pewnie słyszałeś to słówko? ;)

Nie słyszałem, ale to nie zmienia faktu, że i tak musisz sobie postawić granicę, od których poglądów się odciąć, a które przyjąć. I to akurat nie ma nic wspólnego z oceną ludzi.


Ja wierzę właśnie w odrzucenie wszelkich poglądów. :)
"Z konia na którym jedziesz, musisz i tak zejść, docierając na szczyt, tam nie będzie ci on już przydatny".
Myślę że w obliczu prawdy wewnętrznej- wszelkie słowa są zbędę.
Słowa mogą być wskazówkami, drogowskazami, ale tak jak nie można oddać tego czym jest rzeka, pokazując odrobinę wody w dłoni, tak słowa nie oddają rzeczywistości w pełni, mogą tylko na nią wskazać.
Dlatego ostatecznie i one cichną. Zostaje tylko czysty byt :)
Zencognito napisał(a):
ZenGarden napisał(a):
Po prostu są.

Ok - po prostu są. I co w związku z tym?


Więc wszystko co do nich dodamy, jest subiektywne i wtórne.
pod spodem nie ma nic, jest cisza. Nic nie jest ani prawdziwe ani nieprawdziwe. Umysł je takim czyni. Dla wszechświata takie ludzkie kryteria nie mają znaczenia, gwiazdy wybuchają i rodzą się, życie płynie.
:)

Pozdrawiam serdecznie
ZenForest
ps. I znów taki długaśny pościk, to już chyba tradycja w tym wątku :)

_________________
http://zenforest.wordpress.com/
Obrazek


Cz lis 22, 2007 22:17
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06
Posty: 4608
Post 
outsider napisał(a):
tak sie zastanawiam
jakie cechy posiada niebyt :D

Hmmm, być może przeciwne niż byt (retorycznie)

Co do karmy i wolnej woli...

Cokolwiek robisz, robisz z wielu powodów, karma jest jedną z nich, ale nie ma obowiązku robienia tego, do czego ona "przymusza" - po prostu uleganie jej jest najprostszym i bezrefleksyjnym sposobem życia - "los/Bóg tak chciał", "jestem jaki jestem", itp...

Karma jest tylko potencjałem, siłą będącą swego rodzaju zjawiskiem potencjału przyczynowo-skutkowego. Karma ma nieskończoną ilość możliwych atrybutów, które mogą się znosić - np. karma "dobra" w połączeniu z karmą "złą" daje dwa razy więcej karmy ani-dobrej ani-złej, czyli pozbawionej potencjału determinowania w tej uznaniowej kategorii ("dobro" w opozycji do "zło"), ale mogącej wykazywać nieskończenie wiele innych potencjałów, np. potencjał lgnięcia do piękna, potencjał niechęci do dobra, potencjał lgnięcia do pieniędzy, potencjał niechęci do wiary, potencjał lgnięcia do poczucia bycia kochanym...

Im więcej karmy różnych rodzajów, tym silniejsze złudzenie podziału na "ja" i "nie-ja" oraz silniejszy potencjał lgnięcia do jednych rzeczy i niechęci do innych rzeczy.

Myślę, że dobrym przykładem będzie tu taka sobie sytuacja, stricte osadzona w katolickim światopoglądzie.
Otóż mamy osoby zgłaszające się do katolickich grup wsparcia dla osób o "skłonnościach" homoseksualnych - te "skłonności" uznajmy tu właśnie za "karmę".

Słaba "karma" homoseksualna objawia się słabymi "skłonnościami" homoseksualnymi - homoseksualizm jest tu często słabo "osadzony" na genach i podstawach biologicznych i przejawia się np. umiarkowanym biseksualizmem ze wskazaniem na zainteresowanie raczej płcią przeciwną.

Silna "karma" homoseksualna objawia się silnymi genetycznymi i biologicznymi podstawami homoseksualizmu - niektórzy twierdzą, że choć jest to bardzo trudne i nieczęste, ale przecież każde "skłonności" można przełamać z pomocą Boga - analogicznie twierdzą buddyści - każdą karmę można przełamać i postąpić jak tyko chcemy, jest to jednak bardzo trudne i nieczęste, ale przecież każda karma jest możliwa do wygaszenia z pomocą nauk Buddy, jeśli nie w tym to w przyszłych życiach.
;)
Powyższy przykład jest wysoce "wirtualny" - oderwany od moich rzeczywistych opinii, poglądów i postrzegania świata - nie utożsamiam się z żadnymi zawartymi w nim treściami :]

outsider napisał(a):
jak mam sie wyzbyc swego "ja" tej pułapki, jesli musze posiadać wolę wyrwania sie z sidel karmicznej koniecznosci a z niej nie mogę się wyrwac albowiem ona mnie determinuje jesli mam posiadać wole, to nie tylko jestem wolny i nie istnieje karmiczna koniecznośc, albo moje akty woli są tylko poszerzaniem klatki mojego "ja"

Nie kojarzę "karmicznej konieczności" w buddyzmie.

Jeśli cię swędzi to masz możliwość bezrefleksyjnego poddania się impulsowi i się podrapać, nie myśląc nad tym co właściwie tak po prawdzie się robi ("swędzi - drapię, nad czym tu dywagować?"), bądź rozważyć całą sytuację i podjąć świadomą decyzję. Swędzenie jest tu karmą :)

Większość osób nie zastanawia się nad zależnością "swędzi-podrap", chyba że tu chodzi o jakąś chorobę lub coś w ten deseń... Podobnie większość osób nie zastanawia się nad swoimi doznaniami, myślami, uczuciami - jest impuls to działam - oto "ja". Impulsy mogą mieć dowolny charakter - zwierzęce instynkty, racjonalizm, wiara religijna - nie ma znaczenia. Oto co czuję i myślę, oto z czym się utożsamiam - oto "ja". Nieważne, że to "ja" ma nieograniczoną zdolność do zmiany i zmienia się z minuty na minutę. Oto "ja" - racjonalista, agnostyk, dekadent mówi Ziutek, lat 20, oto "ja" - charyzmatyk, żarliwy chrześcijanin, mistyk mówi "ten sam" Ziutek, lat 22, oto "ja" - dorobkiewicz, hedonista, satanista mówi "ten sam" Ziutek, lat 24, oto "ja" - myślę, że jestem Napoleonem, czuję że jestem Napoleonem, utożsamiam się z Napoleonem - oto "ja" - Napoleon, mówi "ten sam" Ziutek, lat nieważneile.
Które z tych "ja" jest prawdziwe?
Żadne.
Można mieć wolną wolę i brak złudzenia trwałego osobistego "ja".
Co więcej, to właśnie to pseudo-ja ogranicza wolną wolę - narzuca nam jakąś tymczasową wizję samych siebie, a my utożsamiając się z tą wizją automatycznie ograniczamy wolną wolę do niezupełnie wolnej woli, ale za to zgodnej z aktualnie "wyznawaną" wizją "ja".

outsider napisał(a):
tak czytam i czytam
mozna powiedzieć w skrocie, że ten buddyzm to wszystko we wszystkim?
taka jedność wszystkiego?

Tak naucza Budda o Wszystkim:
Cytuj:
Sutta o wszystkim.
Sabba Sutta, SN XXXV.23.

"Mnisi, będę nauczał o Wszystkim. Słuchajcie bardzo uważnie, będę mówił."
"Zrobimy jak powiedziałeś Panie." odpowiedzieli mnisi.

Błogosławiony powiedział:
"Co to jest Wszystko? Są to po prostu oko i widoki, ucho i dźwięki, nos i zapachy, język i smaki, ciało i dotyk, umysl i myśli. To właśnie mnisi, nazywa się Wszystko.
Gdyby ktoś powiedział: 'Odrzucam takie rozumienie Wszystkiego, proponuje w zamian inne', to zapytany na jakiej precyzyjnie podstawie to robi, byłby niezdolny do wyjaśnienia i zostałby zawstydzony. Dlaczego?

Ponieważ leży to poza jego zasięgiem."

8)

_________________
"Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
Obrazek
"Inter faeces et urinam nascimur".


Cz lis 22, 2007 22:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06
Posty: 4608
Post 
filippiarz napisał(a):
potencjał niechęci do dobra

Ups, tego nie może mieć bo jest ani-dobra i ani-zła, czyli pozbawiona potencjału w tej materii.

_________________
"Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
Obrazek
"Inter faeces et urinam nascimur".


Cz lis 22, 2007 22:41
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lis 14, 2007 12:19
Posty: 35
Post 
filippiarz napisał(a):

Co do karmy i wolnej woli...

Cokolwiek robisz, robisz z wielu powodów, karma jest jedną z nich, ale nie ma obowiązku robienia tego, do czego ona "przymusza" - po prostu uleganie jej jest najprostszym i bezrefleksyjnym sposobem życia - "los/Bóg tak chciał", "jestem jaki jestem", itp...


Fajnie to opisałeś. :)
Karma zwykle kojarzy się ludziom z czymś nie do uniknęcia a tymczasem zwykła praktyka uważności(zachowanie świadomości każdej chwili, przytomności, trzeźwości) - pomagają w dużej mierze zaprzestać mechanicznego życia i przełamać karmiczne wzorce zachowań.

Wg mnie tak może być nawet w przypadku rzeczy, które towarzyszą nam od dzieciństwa i pozornie nie mają związku z dokonywanymi obecnie wyborami, a dotarcie do ich przyczyny może pomóc w uzdrowieniu szkodliwej karmy. (Zrozumienie przyczyny bólu zwykle ma działanie wyzwalające i przełamujące karmiczne schematy w jakich realizuje się nasze życie)

Pozdrawiam serdecznie :)
ZenGarden

_________________
http://zenforest.wordpress.com/
Obrazek


Pt lis 23, 2007 12:43
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
ZenGarden napisał(a):
Rozumiem, chodzi Ci o wiarę, bez wątpliwości?

Nie, chodzi mi o zaufanie. Czytasz Biblię, a w niej słowa Jezusa i albo zawierzasz mu i jego drodze, albo mówisz sobie "ok, to jest bardzo dobre, ale tak na wszelki wypadek to jeszcze zacznę medytować". Czy to nie jest brak zaufania?
ZenGarden napisał(a):
Zencognito napisał(a):
W buddyzmie postępowanie w naturalny sposób właściwie, następuje po Oświeceniu.

Tak, ale to zakłada pewien elitaryzm mądrości

No bo mądrość jest elitarna. Do mądrości przecież się dochodzi, a nie z nią rodzi. Przecież początkowy etap życia ludzkiego to ciągłe naśladowanie innych i uczenie się na własnych błędach. Nie każdy dochodzi do miejsca, w którym postępuje zawsze słusznie, dlatego myślę że jak najbardziej można powiedzieć iż mądrość jest w pewnym sensie elitarna. Nie dlatego, że nie jest dostępna dla wszystkich (choć i tak może być, ze względu na bardzo złe warunki życia), ale dlatego, że niewielu ludzi ją osiąga.
ZenGarden napisał(a):
tak jak elitarny był od początku bezgrzeszny stan Jezusa i Maryji, zarezerwowany dla specjalnych jednostek. Tylko dla "superbohaterów", a nie szarych ludzi ;)

Myślę, że nie można porównywać bezgrzeszności Jezusa i Maryji do Oświecenia Buddhów. Buddhowie Oświecenie osiągneli, Jezus i Maryja się bezgrzesznymi urodzili - to różnica.
ZenGarden napisał(a):
A kto podał rękę Buddzie?

Budda też miał swoich nauczycieli, bez których nie osiągnąłby Oświecenia (o tym więcej poniżej), choćby medytacji go jeden z ascetów nauczył.
ZenGarden napisał(a):
A jak on doszedł? Nie był człowiekiem?

Według opowieści o poprzednich żywotach Buddhy Siakjamuniego, jako bodhisattwa był on uczniem Buddhy Kaśjapy, który nauczał go Dharmy. Także Buddha Siakjamuni Dharmy nie wynalazł ;-) To nie jest tak, że nie miał mistrza - miał, w przeszłych żywotach i bez tego karmicznego związku z Dharmą nigdy by Buddhą nie został.
Jest jednym z niezliczonych Buddhów którzy przyszli i którzy przyjdą - po prostu jest nam najbliższy.
ZenGarden napisał(a):
Zencognito napisał(a):
Jeśli urzeczywistnienie mogłoby być osiągnięte bez praktyki, kto mógłby zrozumieć nauki Tathagaty, rozróżniając dharmę złudzenia i Dharmę oświecenia?

No właśnie... kto? :)

Właśnie nikt :-)
ZenGarden napisał(a):
Może jest tak jak ktoś mądry powiedział :"Aby poznać prawdę, po prostu odrzuć wszystkie swoje poglądy"

W przypadku słów mądrych ludzi bywa bardzo istotne kiedy i do kogo je mówili.
ZenGarden napisał(a):
Jeśli wciąż są wątpliwości? Odrzuć i je. I znów. I znów.
Gdy odrzuci sie każdy pogląd, każde słowo (słowa produkuje umysł, w medytacji cichną) każda myśl, zostaje tylko czysty BYT.
Czysty obserwator.
Który nie ocenia, nie domaga się, nie naucza, nie narzuca.
W czym się więc jego mądrość przejawia i na czym polega?
I to wydaje mi się esencją, która jest "pod warstwą złudzeń".
Tak ja ją odczuwam w głębokiej medytacji.

Jak sam będę miał jakieś doświadczenia medytacyjne, to będę mógł się na ich temat wypowiadać, póki co tylko napiszę, że to co opisałaś brzmi jak całkowita bierność. Kamera w systemie monitoringu nie ma poglądów, słów ani myśli, nie domaga się, nie ocenia, nie naucza i nie narzuca - jedynie obserwuje. Czy to czyni ją mądrą? Nie wydaje mi się ;-)
ZenGarden napisał(a):
Słyszałam gdzieś opinie, że najwięcej oświeconych nie jest wśród mnichów - (tak jak zbawionych nie będzie wśród księzy), właśnie przez ich pychę zawartą w niejako na siłę "poszukiwaniu" oświecenia, poczuciu że inni żyją "we śnie", a oni są tymi "dzielnymi "- co walczą z iluzją.

Opinia jak opinia, ja się z takową nie spotkałem :-)
ZenGarden napisał(a):
Człowiek który osiągnął stan harmonii w życiu, akceptacji tego co ma i co robi - ten jest prawdziwie oświecony.

To by trzeba było sprecyzować - może być SSman, który akceptuje to że morduje ludzi i zabijanie nie stoi w dysharmonii z jego życiem. Jak czytałem niektóre wypowiedzi seryjnych morderców, to oni mówili o zabijaniu z wielkim spokojem, tak jakby to było coś najnormalniejszego na świecie. Nie jestem w stanie zrozumieć jak można tak do tego podchodzić, ale oni z zabijaniem nie mieli żadnego problemu, żadnych wyrzutów sumienia, nawet nie mieli potrzeby próbować przestać zabijać.
ZenGarden napisał(a):
- Mówi się, że przed oświeceniem tacy ludzie noszą wodę, rąbią drewno - po oświeceniu to samo, tyle że w doskonałej świadomości.

Czytałem o oświeconych mistrzach Zen, którzy po oświeceniu żyli normalnym życiem, zajmowali się zwykłymi pracami, gotowali i chodzili po zakupy. Ale oni nie osiągnęli urzeczywistnienia poprzez te czynności, ale poprzez intensywną praktykę i postępowanie w zgodzie z Dharmą. Ich determinacja w tej sprawie była czasami wręcz niewyobrażalna.
ZenGarden napisał(a):
Ja widzę piękno, gdzie nie spojrzę :) Przyroda, zachód słońca, dzieła rąk ludzkich, nasze ciała, doskonałe, współgrające komórki, wzrost, śmierć , radosny śmiech - wszystko jest darem wszechświata i jest po to by z tego korzystać... :)

Tak na to możemy patrzeć teraz, ale jeśli odrodzimy się jako głodujące dzieci na afrykańskich stepach, albo śmietnikowe koty, to nasze spojrzenie będzie inne. To nasze życie, w którym wiedzie nam się dobrze, jest tylko chwilą - często porównuje się doznania o których piszesz do takiej historii:
Pewien mężczyzna uciekał przed tygrysem, który chciał go pożreć. Zobaczył studnię i wskoczył do niej, łapiąc się sznura i pomyślał "poczekam aż tygrys sobie pójdzie, wtedy wyjdę". Patrząc w dół zauważył, że na dnie studni jest mnóstwo jadowitych węży i wtedy usłyszał chrobot u góry - okazało się, że na studni stanęły myszy i zaczęły przegryzać linę. Mężczyzna zauważył jednak jeszcze jedną rzecz - w ścianie studni pszczoły zrobiły ul, z którego kapał miód. Mężczyzna wziął na palec miód, spróbował go i poczuł się wtedy bardzo błogo...
Takie jest nasze życie - teraz jest nam błogo, odrodziliśmy się w dobrych warunkach dzięki mocy naszych dobrych czynów popełnionych w przeszłości, ale tak długo jak nie osiągniemy Oświecenia, będzie nam groziło spadnięcie do złych sfer egzystencji i niewyobrażalne cierpienie. Powinniśmy być wdzięczni temu, że żyjemy we wspaniałych warunkach i praktycznie niczego nam nie brakuje - ale mając tego świadomość, powinniśmy tymbardziej przyłożyć się do praktyki, bo kto wie kiedy znów dostaniemy cenne ludzkie ciało.
ZenGarden napisał(a):
Ja wierzę właśnie w odrzucenie wszelkich poglądów. :)
"Z konia na którym jedziesz, musisz i tak zejść, docierając na szczyt, tam nie będzie ci on już przydatny".
Myślę że w obliczu prawdy wewnętrznej- wszelkie słowa są zbędę.

A skąd pogląd, że ta prawda jest wewnętrzna? ;-)
ZenGarden napisał(a):
Zencognito napisał(a):
ZenGarden napisał(a):
Po prostu są.

Ok - po prostu są. I co w związku z tym?

Więc wszystko co do nich dodamy, jest subiektywne i wtórne.
pod spodem nie ma nic, jest cisza. Nic nie jest ani prawdziwe ani nieprawdziwe. Umysł je takim czyni. Dla wszechświata takie ludzkie kryteria nie mają znaczenia, gwiazdy wybuchają i rodzą się, życie płynie.
:)

No dobrze, ale nadal nie rozumiem co w związku z tym? To że to co jest, jest, a świat nie zważa na ludzką wolę, to sprawy dość oczywiste. Jednocześnie nic szczególnego z ich świadomości dla człowieka nie wypływa.


Pt lis 23, 2007 14:33
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lis 14, 2007 12:19
Posty: 35
Post 
Zencognito napisał(a):
Nie, chodzi mi o zaufanie. Czytasz Biblię, a w niej słowa Jezusa i albo zawierzasz mu i jego drodze, albo mówisz sobie "ok, to jest bardzo dobre, ale tak na wszelki wypadek to jeszcze zacznę medytować". Czy to nie jest brak zaufania?


Dlaczego miałby to być brak zaufania? Jezus nie zabronił medytacji.
(istnieją różne jej typy, między innymi medytacja z tematem, medytacja chrześcijańska, etc - nie tylko medytacja czystego wglądu), to że współcześnie chrześcijaństwo podchodzi do tego z dystansem, wynika ze skojarzenia tej praktyki z religiami wschodu(do których ma dystans, a czasem nawet zwie niektóre ateistycznymi ;)).

Zencognito napisał(a):
Do mądrości przecież się dochodzi, a nie z nią rodzi.


Myślę, że rodzisz się z paczką karmy, której się pozbywasz - jeśli uda Ci się świadomie zatrzymać mechaniczne działanie, nieświadome, nieuważne działanie. To co pod spodem, pod karmą, to czysta świadomość. Ona jest źródłowa.

Zencognito napisał(a):
Myślę, że nie można porównywać bezgrzeszności Jezusa i Maryji do Oświecenia Buddhów....

Przykład miał ilustrować że istnieją _specjalnie_jednostki, które /mają specjalne moce/dotarli do nich/ - zwykły szary Kowalski nie jest bohaterem świętych tekstów, tylko tłem, pomocnikiem, tym co klęczy, mówi "wowwww" i w ogóle sam niewiele potrafi bez mocy z zewnątrz.
Przesunięcie centrum mocy poza człowieka to coś o czym piszę a co nie wydaje mi się dobre, hamuje ludzi i programuje im przekonanie o ich słabości, tymczasem ludzki umysł i wiara to potężne narzędzia które potrafią dokonać uzdrowienia i pomagają w kreowaniu dobrego życia.

Zencognito napisał(a):
Według opowieści o poprzednich żywotach Buddhy Siakjamuniego, jako bodhisattwa był on uczniem Buddhy Kaśjapy, który nauczał go Dharmy. Także Buddha Siakjamuni Dharmy nie wynalazł ;-)


Ok, masz racje, źle zadałam pytanie. Za mało precyzyjnie. :) Kto ją zatem wynalazł? Jakiś nie-człowiek?

Zencognito napisał(a):
Właśnie nikt :-)


A pomyślałeś kiedyś że może takie nauczanie nie jest potrzebne bo wszechświat jest tak genialnie stworzony że w każdym z nas jest zalążek mocy i mądrości? Wystarczy tylko do niego dotrzeć? :)

Zencognito napisał(a):
W przypadku słów mądrych ludzi bywa bardzo istotne kiedy i do kogo je mówili.


de Mello, Osho, nie wiem czy ich znasz :)
Pisze o tym byś pomyślał o opcji iż na końcu drogi, żadna Dharma, żadna Biblia, nic nie jest już potrzebne. :) Tak jak ta historia ze szczytem. Owszem po drodze przydaje się taka czy inna pomoc, ale na końcu radzisz sobie sam. (Budda sam sie oświecił)

Zencognito napisał(a):
Jak sam będę miał jakieś doświadczenia medytacyjne, to będę mógł się na ich temat wypowiadać, póki co tylko napiszę, że to co opisałaś brzmi jak całkowita bierność.


O, czyli ty nie medytujesz?
(nie mówię tu o medytacjach z mantrami czy ruchowych, bo one u niedoświadczonych osób prowadzić moga właśnie do stanów zawężenia świadomości, czyli odlotów, odpadania)
Wszystkie osoby (w tym ja ;)) - które poważnie zaangażowały się w medytację czystego wglądu - a które znam - doświadczyły wspólnego zjawiska. Po godzinie medytacji wstawali z odświeżonym, czystym umysłem. Wszelki proces kreatywny, wmyślanie nowych rzeczy, pomysły, dobieranie argumentów w dyskusji, celność, bystrość - wszystko to się wzmagało! Tak jakby umysł oczyszczony z uporczywego kołowrotku myśli, z szumu i chaosu emocji - wydobywał na powierzchnię diament.
W medytacji odpowiedzi na pytania pojawiają się same, w sposób 'poza wiedzą', pojawiają sie jako pewność. Dlatego postawiłam Ci tezę że medytacja pomaga więc otworzyć się na wewnętrzną mądrość.
Pamiętam gdy miałam w pracy sytuację w której musiałam przedstawić przełożonemu szereg argumentów. Znajomi pytali mi czy je sobie przygtowałam, a ja odpowiedziałam, nie - tylko pomedytowałam. Umysł miałam czysty, precyzyjny. Odpowiedzi które pojawiają się po medytacji - są proste, klarowne, prawdziwe. Wolne od obciążeń emocji. Wielu naukowców, fizyków, wynalazców, w tym nobliści pisali o tym niezwykłym zjawisku gdy zatrzymywali myślenie i nagle ich "olśniło". Zupełnie jakby istniało jakieś pole świadomości, pole informacji do którego w chwili wyciszenia umysłu - możemy się połączyć po informację najwyższej jakości
:)
Moim zdaniem w ten właśnie sposób Budda osiągnął oświecenie, jak i wielu po nim. Oczyścił umysł z totalnie wszystkiego - z chęci, pragnień, walki i poddania. Gdy wszystko co _dodane_ znika, wtedy gdy nie zostaje nic, pojawia się nirwana, wracasz do procesu życia, do strumienia wszechświata, wychodzisz z koła cierpienia.
Ja tak rozumiem źródłowe nauki Buddy, ale oczywiście wiem że on tak jak Jezus, zył w określonym kontekście i mówił wiele rzeczy do ludzi osadzonych w pewnej tradycji, musiał po prostu do nich dotrzeć. A ostrożność i niechęć do nowości jest wspólna wielu ludziom ;)

Zencognito napisał(a):
Kamera w systemie monitoringu nie ma poglądów, słów ani myśli, nie domaga się, nie ocenia, nie naucza i nie narzuca - jedynie obserwuje. Czy to czyni ją mądrą? Nie wydaje mi się ;-)


Kamera nie ma świadomości ;) Nie jest wolna.

Zencognito napisał(a):
To by trzeba było sprecyzować - może być SSman, który akceptuje to że morduje ludzi i zabijanie nie stoi w dysharmonii z jego życiem.


Mam wrażenie że zapomniałeś tego co pisałam o jasnym pokoju. :)
Gdy zapala się światło (wewnętrzne) - wówczas nie ma potrzeby "znać" rozkładu pokoju(zasad, nauk). Nie potykasz się, bo _widzisz_. Otwarłeś się na wewnętrzną mądrość. Na boskość w Tobie.
Ci co "znają zasady" wciąż się potykają. Bo życie jest dynamiczne, pokój sie dynamicznie przemeblowuje. Nie ważne jak się nauczysz, czy jestes pełnym nauk mnichem, księdzem teologiem, czy SSmanem z głową pełną Nietzsche - wciąż znasz tylko kawałek pokoju 'na dana chwilę'.Dlatego sądzę że trzeba zapalić światło wewnętrznej prawdy :)

Zencognito napisał(a):
Ale oni nie osiągnęli urzeczywistnienia poprzez te czynności, ale poprzez intensywną praktykę i postępowanie w zgodzie z Dharmą.


Skąd to wiesz? Że to nie była uważność?
Nie czytałes tekstów zen który mówią że jeśli będziesz na takim poziomie w którym będziesz utrzymywał świadomość każdego oddechu - wówczas będziesz oświecony? :) Uważnośc i świadomość sa kluczem, nie nauki, kolejne warstwy poglądów i kolejne wartwy "muszę jeszcze zrobić to oraz tamto". Wg mnie rzeczy muszą naturalnie z siebie wypływać, czynności powinny być spontaniczne i harmonijne z potrzebami ciała, z procesem życia, umiarkowane. Oczywiście dla mocno obciążonych karmą, pomocne są wskazówki, ale one są _wskazówką_ na drodze, a nie drogą. Nie są "szczytem".

Zencognito napisał(a):
Tak na to możemy patrzeć teraz, ale jeśli odrodzimy się jako głodujące dzieci na afrykańskich stepach, albo śmietnikowe koty, to nasze spojrzenie będzie inne. To nasze życie, w którym wiedzie nam się dobrze, jest tylko chwilą - często porównuje się doznania o których piszesz do takiej historii:


Ojej :) Znów negatywy :(
Czy znasz może zasady Huny ?
:)?http://zenforest.wordpress.com/huna/

Jedna z nich mówi świat jest taki jaki myślisz że jest, kreujemy go subiektywnie, gdy wypełniasz się lekiem i obawą przed upadkiem, upadniesz, ponieważ nastawiasz się na to rozwiązanie.
Inna mówi : energia podąża za uwaga. (Budda mówił podobnie, że myśli tworzą nasza rzeczywistość, nawet w Biblii jest "proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam", świadomy proces, wiara że stanie się dobrze!) to w co wierzysz - realizuje Ci się. Ale nie to co wierzysz na powierzchni, "dobre życzenia", nie, tylko to co zakodowane w podświadomości. Jeśli podświadomość pełna jest lęków, przestróg, mroku, to jej życie będzie mrokiem, wszędzie widzieć będzie ciemny świat pełen złych ludzi i czyhających na człowieka pułapek :) Szkoda wypełniać umysł przestrogami księży czy mnichów wołających z ambon czy skądkolwiek indziej o zagrożeniach zbawienia/oświecenia... To tylko napełnia ludzi niepewnością. Gdzie nie ruszysz, tam pułapka. Ja wierzę, że gdy się sobie ufa i ma się dobre intencje - wówczas nie potrzeba osoby która będzie pośredniczyła pomiędzy Tobą a wschodem słońca i tłumaczyła Ci "czemu" jest piękny. Ty to czujesz sercem !


Zencognito napisał(a):
No dobrze, ale nadal nie rozumiem co w związku z tym? To że to co jest, jest, a świat nie zważa na ludzką wolę, to sprawy dość oczywiste. Jednocześnie nic szczególnego z ich świadomości dla człowieka nie wypływa.


Hm, może ty nie, ale ja widzę jak to sie konkretnie na życie przekłada :)

Pozdrawiam serdecznie!
ZenForest

_________________
http://zenforest.wordpress.com/
Obrazek


Pt lis 23, 2007 19:26
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06
Posty: 4608
Post 
ZenGarden, na wstępie proszę Cię o niepisanie drobnym maczkiem - nie sposób tego normalnie czytać - trzeba albo wszystko powiększyć na stronie (FireFox, Opera) co skutkuje wołami na ćwierć ekranu, albo kopiować gdzieś, gdzie nie ma formatowania wielkości liter :(

ZenGarden napisał(a):
Myślę, że rodzisz się z paczką karmy, której się pozbywasz - jeśli uda Ci się świadomie zatrzymać mechaniczne działanie, nieświadome, nieuważne działanie. To co pod spodem, pod karmą, to czysta świadomość. Ona jest źródłowa.

Jest źródłowa? Czego jest więc źródłem?

ZenGarden napisał(a):
Przesunięcie centrum mocy poza człowieka to coś o czym piszę a co nie wydaje mi się dobre, hamuje ludzi i programuje im przekonanie o ich słabości, tymczasem ludzki umysł i wiara to potężne narzędzia które potrafią dokonać uzdrowienia i pomagają w kreowaniu dobrego życia.

Jest również odsuwaniem tego "centrum mocy" poza swoje "ja"/od iluzji własnego "ja", co prowadzi do jego osłabienia - jest to coś pozytywnego, choć rodzi inne iluzje.

ZenGarden napisał(a):
Wszystkie osoby (w tym ja ;)) - które poważnie zaangażowały się w medytację czystego wglądu - a które znam - doświadczyły wspólnego zjawiska. Po godzinie medytacji wstawali z odświeżonym, czystym umysłem. Wszelki proces kreatywny, wmyślanie nowych rzeczy, pomysły, dobieranie argumentów w dyskusji, celność, bystrość - wszystko to się wzmagało! Tak jakby umysł oczyszczony z uporczywego kołowrotku myśli, z szumu i chaosu emocji - wydobywał na powierzchnię diament.
W medytacji odpowiedzi na pytania pojawiają się same, w sposób 'poza wiedzą', pojawiają sie jako pewność. Dlatego postawiłam Ci tezę że medytacja pomaga więc otworzyć się na wewnętrzną mądrość.

Nie znam "medytacji czystego wglądu" (czy chodzi o vipassanę?). Ja i Zencognito praktykujemy zen i przynajmniej ja medytuję w następujący sposób (zazen): 45 minut siedzenia, 15 minut chodzenia, znowu 45 minut siedzenia, a na koniec śpiewy i pokłony. Praktykuję w ramach wspólnoty - medytacja jest pod nadzorem wykwalifikowanych osób.

Mam zupełnie inne odczucia w ramach medytacji zazen - nigdy (ale niedawno zacząłem) nie zdecydowałem się na pełną sesję, tak jestem rozbity umysłowo i fizycznie po pierwszym siedzeniu i chodzeniu - zazen wywołuje u mnie dużo cierpienia. Nie mam zmian w samopoczuciu, kreatywności czy sprawności umysłowej, uczucia i myśli pozostają bez zmian. Żaden diament się ze mnie nie wydobywa, żadne pytania nie znajdują odpowiedzi.

To co się zmienia: myśli, uczucia i sporo doznań (np. hałas, głód) są jak zawsze były, ale nie są już tak bardzo męczące i niosące cierpienie, jak kiedyś. Odpowiedzi się nie pojawiają, ale znikają pytania - spostrzegam ich bezsens. To co się ze mnie wydobywa w ramach medytacji nazwałbym raczej gó..em a nie diamentem :D Gdy gó..o ze mnie wychodzi (co jest dosyć przykre) w środku się robi czyściej, ale diamentów tam nie dostrzegam ;)

Zacytuję na koniec anegdotkę-pouczenie:
Uczeń przyszedł do swojego nauczyciela ze skargą:
- Moja medytacja jest okropna! Wciąż jestem rozproszony, albo senny, bolą mnie nogi. Po prostu straszne!
- To przejdzie - powiedział nauczyciel.
Po tygodniu uczeń znów przyszedł.
- Moja medytacja jest teraz fantastyczna! Jestem skupiony, wyciszony, odżyłem! Jest wspaniale!
- To przejdzie - powiedział nauczyciel.


ZenGarden napisał(a):
Wielu naukowców, fizyków, wynalazców, w tym nobliści pisali o tym niezwykłym zjawisku gdy zatrzymywali myślenie i nagle ich "olśniło". Zupełnie jakby istniało jakieś pole świadomości, pole informacji do którego w chwili wyciszenia umysłu - możemy się połączyć po informację najwyższej jakości

To nie jest buddyzm.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Fenomenologia

ZenGarden napisał(a):
(...) Ja wierzę, że gdy się sobie ufa i ma się dobre intencje - wówczas nie potrzeba osoby która będzie pośredniczyła pomiędzy Tobą a wschodem słońca i tłumaczyła Ci "czemu" jest piękny. Ty to czujesz sercem !

Lgnięcie do piękna może być na krótka metę bardzo miłym splamieniem 8)

_________________
"Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
Obrazek
"Inter faeces et urinam nascimur".


Pt lis 23, 2007 22:59
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
ZenGarden, Jezus nie zabronił medytacji, ale nawet o niej nie wspominał. Powiedział, że to on jest bramą przez którą mają wchodzić wierzący, jeśli ktoś szuka jeszcze czegoś poza metodami które dał Jezus, to znaczy, że nie ufa w pełni skuteczności przedstawionej przez niego drogi.
Zwykły szary Kowalski nie jest bohaterem świętych tekstów i nigdy nie będzie takim bohaterem, jeśli się za siebie nie weźmie. "Jednostki które mają specjalne moce", przynajmniej te w buddyzmie, też nie mają ich dlatego, że wygrały w totolotka, albo urodziły się pod takim a nie innym układem gwiazd - doszły one do swojej mocy poprzez własny wysiłek pod okiem nauczycieli. Kowalski ma potencjał ale jak większość ludzi nie realizuje go. Jest słaby bo nie staje się mocny. Jak wmówisz jakiemuś chuderlakowi, że jest Pudzianowskim, to pod wpływem Twoich słów może wziąć się za coś ponad swoje siły i zrobi sobie krzywdę. Podobnie jest z - nazwijmy to - mocą wewnętrzną. Do niej się dochodzi, nie ma co wmawiać ludziom że już są tacy jak Budda, Jezus czy Maryja, bo to zwyczajne kłamstwo takie jak wmawianie jajku że jest kogutem.
Jeżeli chodzi o Dharmę, to nie znam tekstów źródłowych na ten temat, ale wydaje mi się, że nikt jej nie wynalazł i istnieje od zawsze tak jak rzeczywistość, która nigdy nie została stworzona.
W każdym człowieku jest potencjał do zostania bardzo mądrym i silnym człowiekiem, tak samo jak gdzieś na świecie jest wykute w skale miasto o nazwie Petra. Ale weź spróbuj wyjść z domu i trafić do Petry bez mapy, drogowskazów i nie pytając ludzi o drogę - kierując się tylko własną intuicją. Podobnie jest z dojściem do tego co w buddyzmie nazywamy Oświeceniem. Bez wskazówek nauczycieli, bez Dharmy, człowiek nigdy by nie dotarł do Oświecenia.
Czytałem fragmenty książki De Mello "Modlitwa żaby" (które to pochodzą z różnych kultur i nie są jego autorstwa), Osho znam tylko jako cztery litery na okładkach książek. W buddyzmie często mówi się o Dharmie oraz buddyzmie jak o tratwie którą przepływa się na drugi brzeg rzeki - brzeg Oświecenia. Po dopłynięciu na brzeg, zostawiasz tratwę i nie ciągniesz jej za sobą, podobnie jak odstawiasz lekarstwo gdy już wyzdrowiejesz. Ale właśnie - to się robi jak już się osiągnie Oświecenie. Gdy odstawisz wcześniej lekarstwo, nie wyzdrowiejesz. Gdy wcześniej zeskoczysz z tratwy , nie dopłyniesz do brzegu i prąd cię porwie.
Nie medytuję jeszcze. Dopiero dwa miesiące temu przyjąłem Schronienia, zanim więc przystąpie do medytacji chcę nabrać właściwego podejścia do niej oraz właściwego podejścia do praktyk w których już biorę udział, dlatego skupiam się nad Sutrami i Dharani recytowanymi podczas niedzielnych ceremonii, aby jak najlepiej zrozumieć ich sens, aby nauczyć się ich na pamięć i podczas recytacji wypowiadać je całym sobą, a nie tylko ustami. Czytam też tekst o zazen wskazany mi przez mojego nauczyciela. Nie mogę poświęcić na to wszystko tyle czasu ile bym chciał, bo niestety na studiach mnóstwo roboty mam, ale posuwam się do przodu.
Skąd wiem, że ci mistrzowie nie osiągnęli Oświecenia przez uważne wykonywanie zwykłych czynności, ale przez buddyjskie praktyki? Bo czytałem czemu się oddawali w czasie swojej intensywnej praktyki, kiedy to zarywali noce. Czytali sutry i medytowali, nie żyli tak jak zwykły świecki człowiek. Nie czytałem wypowiedzi o oddechu, którą przytoczyłaś. Każdy z nas może być w tej chwili świadomy własnego oddechu - czy to czyni nas chwilowo oświeconymi? Nie.
Co do zasad Huny - nie spotkałem się z nimi wcześniej i to chyba nie jest temat na dyskusję nad nimi. Według buddyjskich nauk, świat jest taki, jaki jest, a nie jaki chcielibyśmy żeby byli. Jeśli specjalnie tworzymy sobie różowe okulary nastawienia, aby widzieć świat w różowych barwach, to tworzymy sobie tylko następną iluzję.


So lis 24, 2007 11:35
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 732 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34 ... 49  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL