Buddyzm a chrześcijaństwo
Autor |
Wiadomość |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
ZenGarden napisał(a): Czy znasz może zasady Huny ?  ? Jedna z nich mówi świat jest taki jaki myślisz że jest, kreujemy go subiektywnie, gdy wypełniasz się lekiem i obawą przed upadkiem, upadniesz, ponieważ nastawiasz się na to rozwiązanie. Afirmacja jest niebezpieczna - wzmacnia subiektywizm i ego, co prowadzi do konfliktu umysłu ze zmysłami. Afirmacja jest sensownym narzędziem w produkowaniu mniej destruktywnych wymysłów, ale sama w sobie służy tylko do jednego - do produkowania wymysłów. ZenGarden napisał(a): Inna mówi : energia podąża za uwaga. (Budda mówił podobnie, że myśli tworzą nasza rzeczywistość, nawet w Biblii jest "proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam", świadomy proces, wiara że stanie się dobrze!) to w co wierzysz - realizuje Ci się. W buddyzmie nazywa się to coś a'la produkowaniem karmy z powodu uganiania się za własnymi wymysłami - to co sobie wymyślisz, na to się skazujesz, a wszystko co jest nietrwałe, wymyślone i związane z karmą wiedzie do cierpienia, bez względu na to jak piękne, mądre i dobre się to wydaje. ZenGarden napisał(a): Ale nie to co wierzysz na powierzchni, "dobre życzenia", nie, tylko to co zakodowane w podświadomości. Jeśli podświadomość pełna jest lęków, przestróg, mroku, to jej życie będzie mrokiem, wszędzie widzieć będzie ciemny świat pełen złych ludzi i czyhających na człowieka pułapek  Zgadza się, tak właśnie działa umysł nieujarzmiony. Robi i wymyśla co tylko chce. ZenGarden napisał(a): Szkoda wypełniać umysł przestrogami księży czy mnichów wołających z ambon czy skądkolwiek indziej o zagrożeniach zbawienia/oświecenia... To tylko napełnia ludzi niepewnością. Gdzie nie ruszysz, tam pułapka. Trochę zjechałaś tu z "drogi środka"  Nieskrępowany subiektywizm i egocentryzm, są równie, jeśli nie bardziej piętnowane w buddyzmie. ZenGarden napisał(a): Ja wierzę, że gdy się sobie ufa i ma się dobre intencje - wówczas nie potrzeba osoby która będzie pośredniczyła pomiędzy Tobą a wschodem słońca i tłumaczyła Ci "czemu" jest piękny. Ty to czujesz sercem! Jeśli się w pełni zaufa sobie to ogranicza to konflikt wewnętrzny, ale rodzi konflikt ze światem zewnętrznym. Wariat twierdzący, że jest Napoleonem, w swoim mniemaniu jest Napoleonem - doświadcza on tego swoim umysłem, a ten fałszuje świadectwo zmysłów - umysł ma nieograniczone możliwości fałszowania wszystkiego, włącznie z postrzeganiem natury i formy samego siebie. ZenGarden napisał(a): Czy znasz może zasady Huny ?  ? Przeczytałem to co jest w tym linku - jest tam sporo pozytywnych treści i na pewno może to pomóc komuś, kto nie widzi innego sensu świata. Niemniej stwierdzono tam, że rzeczywistość jest snem a umysł ma nieograniczoną możliwość kształtowania tego snu. Jest to sprzeczne z naukami Buddy, który mówił, że subiektywne postrzeganie świata jest złudzeniem i kłamstwem umysłu (co ma miejsce w Huncie). Buddyzm uczy jak się wyzwolić z władzy i złudzeń produkowanych przez umysł - zarówno złudzeń złych i strasznych jak tych przyjemnych i pięknych. To są tylko złudzenia. Hunta mówi, że fajnie się manipuluje tymi złudzeniami po własnej myśli, co by nam się żyło przyjemniej. Pewnie, że fajnie, tylko że przy czymś takim karmiczna kula u nogi rośnie jak na drożdżach wraz z pomieszaniem umysłu w stosunku do zmysłów. Zacytuję jeszcze raz fragment Sutty o Wszystkim: Sabba Sutta, SN XXXV.23. napisał(a): "Co to jest Wszystko? Są to po prostu oko i widoki, ucho i dźwięki, nos i zapachy, język i smaki, ciało i dotyk, umysl i myśli. To właśnie mnisi, nazywa się Wszystko."
Drogą środka Buddy jest nie popadanie w skrajności ze Wszystkim. Hunta natomiast deprecjonuje zmysły a wywyższa umysł - prowadzi to do pomieszania i zboczenia z punktu równowagi. W buddyzmie się nie neguje istnienia rzeczywistości (jak sen w Huncie) tylko tłumaczy jak umysł na podstawie zmysłów buduje sobie fałszywe pojmowanie tej rzeczywistości.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
So lis 24, 2007 14:53 |
|
|
|
 |
ZenGarden
Dołączył(a): Śr lis 14, 2007 12:19 Posty: 35
|
wspólnie odpowiedziałam filippiarzowi i zencognito - najpierw filipiarz:
Świadomość i jej źródłowość : moje przekonanie i odczucie w medytacji jest takie, że wszechświat to pole informacji, można powiedzieć ocean superświadomości, która jest u podstawy wszystkiego.
Centrum mocy i iluzja ja: jeśli jest tak, że wszyscy jesteśmy jednością, świadomością, która manifestuje się w materii(jest także materią, w sensie potencjału) w rozmaitej formie, to centrum mocy - będzie wciąż ona sama, macierzysta świadomość, ona jest źródłem kreacji - nie tylko makro[kosmos] ale i mikro[nasze ludzkie życie]
Jedna z 12 zasad buddyzmu mówi : "Wejrzyj w siebie, jesteś Buddą".
http://mahajana.net/teksty/wybrane_buddyjskie_dokumenty_ekumeniczne.html
Twoje doświadczenia w medytacji :
To co co dzieje się w trakcie medytacji, jest naturalną jej częścią, z którą nie można walczyć, bo to z czym walczymy, zwykle tylko wzmacniamy.
Zasilamy to siłą dokładnie taka jaką wkładamy w walkę, dlatego zgadzam się częściowo z tym zacytowanym fragmentem o mistrzu. (ja rozumiem że on mówił o pewnych skrajnościach - a nie o czystym wyciszeniu, które jest po środku ) Im więcej w nas przywiązania do różnych rzeczy czy poglądów, im więcej zaciekłości, uporu, dumy, fanatyzmu, roszczeń, pretensji, wyobrażeń
- tym przez 'gęstszy las" się przebijamy.
Im więcej w nas otwartości, miękkości, zrozumienia, gotowości do rezygnowania z poglądów, z utartych schematów działania i rozumowania - im mniej złosci, a więcej wybaczenia - tym w medytacji jest ciszej i łagodniej.
Można powiedzieć - medytacja mówi o nas
Jakie jest nasze wnętrze, taka będzie nasza medytacja.
Im więcej masz wolności wewnętrznej a tym mniej osądzania - tym częściej dotykasz ciszy, miłości, spokoju, wszechogarniającego zrozumienia.
Zencognito:
A propos Jezusa i "bramy"
Jezus dla mnie był jedną z piekniejszych formy manifestacji boskości (boskiej świadomości, superświadomości), na dodatek miał ogromną otwartość na swoją moc, na mądrość. Przejawiał to i podkreślał że wszyscy jesteśmy "dziećmi bożymi" - dla mnie to znaczy że wszyscy jesteśmy równi, boscy w swej naturze. (przy czym zaznaczam moje specyficzne rozumienie słowa boskość)
szary kowalski
Dla mnie szary kowalski ma równą moc kreowania swego życia i rozumienia swego cierpienia/życia jak każdy wielki nauczyciel.
Problem jak już pisałam leży dla mnie w tysiącach lat w trakcie których programowano nas na niemoc i niegodność.
Jakże trudno się wyrwać z tej pułapki. Ci którym się udało - a sama znam takie osoby, żyją w spokoju, akceptacji i szczęściu
Dharma i jej poczatek
Bardzo jestem ciekawa kto ją wynalazł, spisał, zaczał nauczac pierwszy.
Bo jak na moje przeczucie, to byli właśnie ludzie. Ludzie dla ludzi odkryli sposoby ulżenia w cierpieniu i zrozumienia życia.
W ludziach jest moc, ludzie mogą przejawiać mądrość - wszyscy, ty, ja, oni, my - tylko musimy przestać się dołować i zaniżać, przestać wątpić w siebie. Wszechswiat istnieje po to by w nim życ i cieszyć się, a nie wyrzekać się go jak czegoś okropnego i uciekać. Im szybciej się ucieka, tym szybciej to przed czym uciekamy nas goni.
Zetknęłam się z opinią http://zenforest.wordpress.com/2007/11/24/zycie-to-jedyna-religia/że ego wielu mnichów jest większe niż ego ludzi sukcesu, bo oni wierzą że porzucili to materialne, brzydkie życie na rzecz "większego celu". A prawda taka że nie dali sobie nieraz rady w tym życiu, więc szukają jak tu się wywinąć z tego życia. Nic z tego  Jeszcze nieraz koło się obróci
wskazówki i droga do celu
Ja nigdzie nie zaprzeczyłam, że wskazówki są ważne  Pisałam o tym że tylko że one nie oddają nigdy samej esencji, tak jak woda w dłoni nie oddaje natury rzeki, bo jest tylko włożona w niedoskonałą formę wyrażania (dłoń - słowo).
Nlatego nie chcę tu krytykować tych co wybrali drogę żarliwego chrześcijanina czy żarliwego buddysty, ani nawet gorących serc neofitów - ja wiem że to są szczeble na pewnej drodze, ale kiedyś - gdy wyjdzie się poza myśli i poza poglądy, wszystko będzie czystym, nieosądzającym zrozumieniem...
oddech i uważność
A czy w ogóle znasz praktykę uważności i świadomości? wiesz czym jest i po co się ją stosuje?  bo patrząc na to jak zrozumiałeś kwestię oddechu - to czytaliśmy chyba różne teksty
zasady huny
Nie szkodzi zapoznać się z nimi a sa bardzo ciekawe i wyzwalające świadomość  - paradoks: im więcej wiesz, tym więcej możesz odrzucić  nie ma sie czego bać
zencognito:"Według buddyjskich nauk, świat jest taki, jaki jest, a nie jaki chcielibyśmy żeby byli".
Czy buddyjskie nauki odbiegają od nauczania samego Buddy? Tak jak czasem dokumenty kościelne od nauki Jezusa....?
Czemu budda mówił że nasze myśli tworzą nasze życie ?
Wkleję kilka cytatów z Buddy które odnalazłam po angielsku, mam nadzieję że rozumiecie :
http://www.brainyquote.com/quotes/authors/b/buddha.html
- No one saves us but ourselves. No one can and no one may. We ourselves must walk the path.
- Peace comes from within.
- The mind is everything. What you think you become.
- The secret of health for both mind and body is not to mourn for the past, worry about the future, or anticipate troubles, but to live in the present moment wisely and earnestly.
- The way is not in the sky. The way is in the heart.
- Work out your own salvation. Do not depend on others.
- You, yourself, as much as anybody in the entire universe, deserve your love and affection.
Budda był naprawdę mądry!
Czasem myślę że ja mam bardziej buddyjskie poglądy niż moi drodzy interlokutorzy
W podobnym tonie a propos kreowania świata dokoła nas pisze również kalu rinpocze http://www.dharma.pl/index.php?page=kalu-rinpoche-6
Pozdrawiam serdecznie, życząc jak najwięcej... luzu i ciepła
ZenGarden
_________________ http://zenforest.wordpress.com/
|
So lis 24, 2007 16:24 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cóż tu jeszcze napisać..
Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.
Po wyczerpujących rozmowach z buddystami dochodzę do następujących wniosków:
Buddyzm nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem i nic z nim wspólnego mieć nie może:
Proponuję założyć wątek pod nazwą satanizm i buddyzm, a jak sądzę i sataniści i buddyści odwiedzający to forum będą niezwykle zdumieni wieloma punktami wspólnymi, takimi jak choćby, przypadkowość istnienia, bezcelowość istnienia, niewiara w istnienie bytów pozamaterialnych, subiektywizm, relatywizm moralny - to bowiem wynika ze słów moich szanownych interlokutorów.
Jak pogodzić najprostsze choćby rzeczy…. Takie jak stworzenie i celowość świata a także świat jako miejsce, stworzone dla człowieka z buddyjskim poglądem o tym, że świat jest miejscem cierpienia….
Pogląd iż Świat został stworzony przez Boga z poglądem, iż nikt świata nie stworzył, a istnieje od przysłowiowego „zawsze”
Jak Pogodzić pogląd o celowym stworzeniu człowieka (z tej celowości a także z posiadania nieśmiertelnej duszy wynika ludzka tożsamość) z tym, że człowiek jest tylko przypadkową formą (może być roślina, zwierzęciem, tzw bogiem bądź tzw demonem) którą wypełnia pięć składników łączących się w przypadkowej konfiguracji. Składniki te mają charakter bezosobowy i bezbytowy dlatego własne „ja” nie istnieje.
Jak pogodzić pogląd o tym, że życie człowieka polega na doskonaleniu się w Miłości i jego celem jest życie wieczne przed obliczem Jedynego Najwyższego Bytu z poglądem o tym, iż życie polega na uzmysłowieniu sobie, iż własne „ja” nie istnieje a życie polegać ma na tym, żeby wyrwać się z połączenia tych 5 bezosobowych i pogrążyć się w niebycie.
Jak pogodzić pogląd o tym, że istnieje jeden trwały i spójny system wartości z poglądem o względności każdego czynu
Jak pogodzić pogląd o tym, że prawdziwe poznanie możliwe jest wyłącznie w Bogu i przez Niego z poglądem iż poznanie dokonać się może…. Poprzez tzw. Ujrzenie rzeczywistości taka jaką jest a dokonujące się w umyśle poznającego
Itd… itp….
Kiedyś zdaje się, że Budda przewidywał upadek wszystkich religii, i może się zdziwicie, ale miał sporo racji. Już dziś w szeroko rozumianej kulturze zwycięża pogląd o absolutnej wartości jednostki, która nie poddaje się rygorom… w szczególności rygorom moralnym i aksjologicznym wynikającym z religijności.
Kult jednostki kult własnego ja doskonale się wpisuje w relatywizm i subiektywizm buddyzmu.
Niedługo zacznie święcić triumf w tzw. Krajach zachodu, gdzie hedonizm nie jest tak podbudowany ideologicznie a zalecenia de sada i niczego przestają wystarczać. W konfrontacji z religijnością a w zasadzie poza nią ludzie zachodu doświadczają coraz bardziej przerażającej ich pustki. (polecam dorosłym znienawidzonego przez swoich rodaków lekturę „Holibecka” [pis. Fon.])
Konfrontując tę pustkę z zaleceniami buddyzmu i odnajdując tam zgodę na relatywizm, ich duchowy głód zostanie zaspokojony – pustka zostanie oficjalnie uznana, a oni sami będą chcieli rozpłynąć się w niebycie…
A jak to pisał święty Augustyn… (na pewno znajdziecie cytat bo ja cytuje z pamięci)
Istnieje tylko dobro – poza tym nic więcej a zło jest tym czego nie ma….
Aż chce mi się dopowiedzieć… buddyjski niebyt… jako antychrześćijaństwo…
I jak kiedyś już wam pisałem, przystępując do lektury tego wątku miałem znikomą wiedzę o buddyzmie, za to posiadałem o nim w miarę dobre mniemanie
Dziś wiem więcej, a mniemanie mam jak najgorsze
Równie dobrze wątek mógłby nazywać się satanizm a chrześcijaństwo
Bo tyle ma buddyzm wspólnego z chrześcijaństwem co satanizm właśnie, ale przyznaję, że posługiwanie się takimi słowami jak etyka, czy dobro… mogą wprowadzić zamieszanie aksjologiczne wśród niektórych…
Bo słowo dobro nie odnosi się do chrześcijańskiego pojęcia absolutnego Bytu, nie jest celem, nie jest także kategorią odnoszącą się do intencji, celu, czy przedmiotu, dobro tutaj nie jest czymś co wskazuje na pozaludzkie, zewnętrzne źródło. Dobro tutaj nie odnosi się do intencji, której źródłem jest cos pozaarbitralnego, pozasubiektywnego.
Dobro jest czymś czysto subiektywnym i prywatnym, nie odnoszącym się do nikogo i niczego innego, a uwierzytelnić je ma…. Prywatne, subiektywne rozeznanie….
Itd…. Itp…
czy to nie satanisci twierdzą, iż są źródłem wartości...
Pozdrawiam moich interlokutorów
szczególnie filippiarza
|
So lis 24, 2007 16:24 |
|
|
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Hej Outi
Masz w sumie w większości rację, oczywiście w ramach własnej subiektywnej oceny buddyzmu
Dodam, że to musi być dla Ciebie dosyć bolesna wizja.......
Niemniej nikt tu przecież buddyzmu nie narzuca ani nie nakazuje łączyć z chrześcijaństwem.
Naprostuję tylko kilka szczególików.
Nihilizm (nie mówiłeś o nim bezpośrednio, ale tak trochę on przebrzmiewa w Twoich wypowiedziach) jest wg. pewnego buddyjskiego mistrza "gorszy od głupoty". W buddyzmie pojęcia takie jak "pustka", "nie ma", "iluzja", "dobro" nie znaczą tego samego co w zachodniej filozofii i znaczeniu obiegowym. Przez to sporo osób rozbija głowę lub kolana próbując przejść przez "pusty" mur, który jest "iluzją"
Buddyzm na zachodzie jest popularny głównie przez modę i fascynację jakimiś jego niby fajnymi aspektami. A tu kupa - jak powiedział jeden z nauczycieli - mało jest osób, które tutaj mogą zostać w pełni buddystami - ludzie zachodu są zbyt zniewoleni iluzją własnej wolności i egocentryzmem. Są krnąbrni, zadufani w sobie i zawsze wszystko wiedzą lepiej... Każesz takiemu zrobić 100 pokłonów a ten kręci nosem, że "jakieś teistyczne obrzędy chcą mu wcisnąć". Podobno seryjka 10000 pokłonów robionych każdego dnia przez 100 dni pod rząd trochę z tego leczy, ale i tak buddyzm nie ma lekko z ludźmi naszej cywilizacji
W sumie to się tu robi wątek w którym zarówno chrześcijanie, jak i buddyści poddają krytyce tych, którzy chcą łączyć Buddę z Jezusem, więc nie rozumiem Twojego marudzenia Outi 
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
So lis 24, 2007 17:43 |
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Zencognito napisał(a): ...Jezus nie zabronił medytacji, ale nawet o niej nie wspominał. Powiedział, że to on jest bramą przez którą mają wchodzić wierzący, jeśli ktoś szuka jeszcze czegoś poza metodami które dał Jezus, to znaczy, że nie ufa w pełni skuteczności przedstawionej przez niego drogi.
Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony
Potraktuj tę wypowiedź Jezusa jak koan, a wtedy może znajdziesz analogie np. z zen.
|
So lis 24, 2007 19:10 |
|
|
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
ZenGarden napisał(a): Centrum mocy i iluzja ja: jeśli jest tak, że wszyscy jesteśmy jednością, świadomością, która manifestuje się w materii(jest także materią, w sensie potencjału) w rozmaitej formie, to centrum mocy - będzie wciąż ona sama, macierzysta świadomość, ona jest źródłem kreacji - nie tylko makro[kosmos] ale i mikro[nasze ludzkie życie] Jedna z 12 zasad buddyzmu mówi : "Wejrzyj w siebie, jesteś Buddą".
Skoro wszystko jest jednością to nie ma sensu skupiać się na sobie, szczególnie jeśli iluzja "ja" jest przeszkodą w doświadczeniu tej jedności. Co więcej - przecież skoro wszystko jest jednością to centrum jest jednością z nie-centrum, więc tak po prawdzie nie ma żadnego centrum.
W tym "Wejrzyj w siebie, jesteś Buddą" jest pewien haczyk. Nie ma żadnego "siebie" w które można by wejrzeć. No chyba, że ktoś chce kontemplować swoje splamienia dające iluzję "siebie". To jest zwrot oznaczający, że nikt za nas nie urzeczywistni natury buddy - musimy zrobić to samodzielnie.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
So lis 24, 2007 19:49 |
|
 |
wieczny_student
Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29 Posty: 2342
|
Czy szczęście/cierpienie też są w buddyzmie pojęciami względnymi, też są złudzeniem? Jeżeli tak, to wyzbywając się iluzji cierpienia pozbyłoby sie również szczęścia - a chyba nie tak to jest zwykle opisywane.
_________________ "Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."
|
So lis 24, 2007 23:43 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Cierpienie rodzi się z upatrywania i pożądania szczęścia w tym co nietrwałe, zmienne i przemijające, oraz braku akceptacji tego co nieuniknione i niezależne od nas. Pożądasz szczęścia opartego na posiadaniu pieniędzy - pieniądze znikają - cierpisz. Pożądasz szczęścia opartego na posiadaniu wielu przyjaciół - nie mając przyjaciół cierpisz. Pożądasz szczęścia opartego na poczuciu bycia kochanym - nie czujesz się kochany - cierpisz. Pożądasz życia - doświadczając wszelkiej śmierci - cierpisz. Pożądasz braku zła - każda oznaka zła - cierpienie.
Jednak nie chodzi o to aby się wszystkiego wyrzekać i "zobojętnieć" - nie jest źle mieć pieniądze, mieć przyjaciół i być kochanym a oczywistą, wiadomą każdemu prawdą jest to, że wszystko co żywe umiera i to najczęściej doświadczając wiele cierpienia ("zła") w życiu. Kluczem jest tu pożądanie chcianego i pożądanie braku niechcianego - żądza, ślepe pragnienia i szukanie spełnienia w tym co go nie daje i wywołuje cierpienie. Te pożądanie powoduje, że ranimy innych i cierpimy nie mogąc go zaspokoić.
Budda poucza, że nigdy nie da się uniknąć rzeczy niechcianych i nie da się znaleźć szczęścia w pożądanych. Dlatego należy je po prostu zaakceptować takimi jakie są, a nie takimi jakie byśmy chcieli, żeby były (dającymi szczęście/cierpienie). Spełnienie można znaleźć dopiero wtedy, gdy porzuci się pożądanie spełnienia (szczęścia).
PS: Po prawdzie Budda nigdy chyba nie użył zwrotu "jak być szczęśliwym", nauczał o cierpieniu, przyczynach cierpienia, o ustawaniu cierpienia i o drodze wiodącej do ustania cierpienia.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
N lis 25, 2007 9:50 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Tak mi przyszło do głowy jeszcze - w chrześcijaństwie przecież jest dobro i brak dobra (zło).
Na podobnej zasadzie w buddyzmie jest cierpienie i brak cierpienia.
Cierpienie jest względne - cierpienie jest wynikiem pożądania a pożądać można wszystkiego.
Zamiast o "szczęściu" mówi sie o braku cierpienia - brak cierpienia nie jest zależny od czegokolwiek, nie jest więc względny.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
N lis 25, 2007 10:03 |
|
 |
ZenGarden
Dołączył(a): Śr lis 14, 2007 12:19 Posty: 35
|
outsider napisał(a): nikt świata nie stworzył, a istnieje od przysłowiowego "zawsze" A wiesz że ostatnio nauka zaczyna rozważać takie opcje?  Coraz dynamiczniej w świecie kosmologów wita teoria wszechświata inflacyjnego, która między innymi mówi że nasz wszechświat może być jednym z nieskończonej ilości wszechświatów 'pączkujących' w nieskończonej przestrzeni, będących na rożnych etapach, kreacja zachodzi ciągle i nie ma początku ani końca. ( Linde A., 1995, Samopomnażający się Wszechświat inflacyjny, „Świat Nauki”, nr 1) To dopiero byłaby ciekawa sprawa filippiarz napisał(a): Skoro wszystko jest jednością to nie ma sensu skupiać się na sobie, szczególnie jeśli iluzja "ja" jest przeszkodą w doświadczeniu tej jedności. Co więcej - przecież skoro wszystko jest jednością to centrum jest jednością z nie-centrum, więc tak po prawdzie nie ma żadnego centrum.
Z jedną uwagą - nie uważam aby ten stan (nieświadomości że jest się częścią czegoś większego) - był stanem z jakiego trzeba uciekać i dążyć do jedności na powrót...Paradoks? Ale jeśli patrzeć na słowo doskonały(bóg?wszechświat?) w naprawdę szerokim znaczeniu, wtedy to co doskonałe musi mieć w sobie świadomość i nieświadomość, mrok i dzień, dobro i zło - bo inaczej będzie wybrakowane i niepełne. Dlatego wg mnie nie ma co dywagować nad dążeniami do utraty iluzji ja, bo tak czy siak, życie w iluzji wciąż jest częścią natury życia wszechświata, który równocześnie doświadcza "kwantowej superpozycji"( to porównanie dla tych którzy oglądali film "What the bleep do we know") - śmierci i życia , dnia i nocy, świadomości i nieświadomości, nie bez powodu jest Wszystkim. Tak absolutnie wszystkim Wybór natomiast stanu - absolutnej świadomości czy absolutnej nieświadomości, czyli przechylenie się w którąś opcję jest wyborem _wolicjonalnym.
Ale żaden stan źródłowo nie wydaje się zły czy dobry. Po prostu jest. Reszta to dodane słowa.
Pozdrawiam ciepło!
ZenGarden
_________________ http://zenforest.wordpress.com/
|
N lis 25, 2007 12:04 |
|
 |
wieczny_student
Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29 Posty: 2342
|
filippiarz napisał(a): Tak mi przyszło do głowy jeszcze - w chrześcijaństwie przecież jest dobro i brak dobra (zło). Na podobnej zasadzie w buddyzmie jest cierpienie i brak cierpienia.
Mamy więc pewne podobieństwo, z którego wynika wielka różnica:
Chrześcijanie dążą bowiem do osiągnięcia "JEST": Bóg/dobro.
Buddyści dążą do osiągnięcia "NIE MA": Pustka/brak cierpienia.
Można jednak zauważyć, że w obu przypadkach, to co fałszuje stan faktyczny jest postrzegane negatywnie:
W chrześcijaństwie jest to grzech, będący oddaleniem od Boga (tego, który "JEST").
W buddyzmie są to złudzenia, utrudniające dostrzeżenie "NIE MA".
Kolejne pytanie: Czy w buddyzmie cierpienie ma sens? Czy istnieje z jakiejś przyczyny/dla jakiegoś powodu?
_________________ "Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."
|
N lis 25, 2007 12:17 |
|
 |
wieczny_student
Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29 Posty: 2342
|
I jeszcze jedno: czy Jedność wyjdzie kiedyś z iluzji bycia Wielością?
_________________ "Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."
|
N lis 25, 2007 12:24 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
ZenGarden napisał(a): A czy w ogóle znasz praktykę uważności i świadomości? wiesz czym jest i po co się ją stosuje?  bo patrząc na to jak zrozumiałeś kwestię oddechu - to czytaliśmy chyba różne teksty  Bardzo możliwe. ZenGarden napisał(a): Nie szkodzi zapoznać się z nimi a sa bardzo ciekawe i wyzwalające świadomość  - paradoks: im więcej wiesz, tym więcej możesz odrzucić  nie ma sie czego bać  Zapoznałem się, ale wydają mi się zbędne z powodów o których pisałem wcześniej. Moją ścieżką jest Soto Zen i zasady huny nie są mi potrzebne. Lgnięcie do tego co przyjemne, ciepłe, pełne luzu i optymistyczne to nadal lgnięcie. ZenGarden napisał(a): Wkleję kilka cytatów z Buddy które odnalazłam po angielsku, mam nadzieję że rozumiecie : Wyrywanie zdań z kontekstu nie jest dobrym pomysłem. Każdy ma prawo myśleć co chce  outsider napisał(a): Cóż tu jeszcze napisać.. Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Po wyczerpujących rozmowach z buddystami dochodzę do następujących wniosków: Ja bym Ci radził wyciągać wnioski na temat buddyzmu z rozmów z wykształconym nauczycielem, który ma uprawnienia i kwalifikacje do nauczania. Ja i Filippiarz takimi nie jesteśmy toteż nie na wszystko potrafimy odpowiedzieć, a nasze wypowiedzi mogą być zniekształcone z powodu niepełnej wiedzy. Sam w tym temacie dałem się zbyt często ponieść i pisałem o tym co mi się wydaje, a nie o tym co w buddyjskich naukach jest. outsider napisał(a): Jak pogodzić najprostsze choćby rzeczy…. Takie jak stworzenie i celowość świata a także świat jako miejsce, stworzone dla człowieka z buddyjskim poglądem o tym, że świat jest miejscem cierpienia…. A po co chciałbyś to godzić? Czy ktoś tu namawia do synkretyzmu religijnego? outsider napisał(a): Kult jednostki kult własnego ja doskonale się wpisuje w relatywizm i subiektywizm buddyzmu. Nie wiem jak Ty czytałeś co pisaliśmy i jak to sobie poukładałeś w głowie, że raz piszesz jakie to negatywne, że w buddyzmie chodzi o wyzwolenie z "ja", a raz że kult własnego "ja" wpisuje się w buddyzm.  Przecież to są wzajemnie sprzeczne tendencje. outsider napisał(a): czy to nie satanisci twierdzą, iż są źródłem wartości... Może twierdzą, ale o wartościowaniu już Ci pisałem i nie wiem dlaczego w tym poście piszesz tak, jakby połowa tego co Ci z Filippiarzem pisaliśmy jednym uchem wleciało a drugim wyleciało. wieczny_student napisał(a): Kolejne pytanie: Czy w buddyzmie cierpienie ma sens? Czy istnieje z jakiejś przyczyny/dla jakiegoś powodu? Każdy skutek ma przyczynę, a więc i cierpienie ją ma - w naszych poglądach i uczynkach. wieczny_student napisał(a): I jeszcze jedno: czy Jedność wyjdzie kiedyś z iluzji bycia Wielością?
Miejmy nadzieję, ale jasnowidza na tym forum raczej nie ma 
|
N lis 25, 2007 13:10 |
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Wszelkie rozróżnienia wpływają z ludzkiego intelektu, a ściślej z iluzji "ego-ja".
Wykorzenienie tej iluzji jest punktem zwrotnym. JEST wtedy nie różni się od NIE MA. Gdy rozpoznana jest iluzja ego-ja, kto jest grzesznikiem?, kto tworzy karmę?
|
N lis 25, 2007 13:13 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
wieczny_student napisał(a): Mamy więc pewne podobieństwo, z którego wynika wielka różnica: Chrześcijanie dążą bowiem do osiągnięcia "JEST": Bóg/dobro. Buddyści dążą do osiągnięcia "NIE MA": Pustka/brak cierpienia.
Można jednak zauważyć, że w obu przypadkach, to co fałszuje stan faktyczny jest postrzegane negatywnie: W chrześcijaństwie jest to grzech, będący oddaleniem od Boga (tego, który "JEST"). W buddyzmie są to złudzenia, utrudniające dostrzeżenie "NIE MA".
Kolejne pytanie: Czy w buddyzmie cierpienie ma sens? Czy istnieje z jakiejś przyczyny/dla jakiegoś powodu? Wbrew pozorom określenia negatywne mają sens. Które stwierdzenie jest bardziej jednoznaczne i bliższe obiektywnej (pozasubiektywnej) prawdzie?: Bóg jest doskonały czy Bóg nie jest niedoskonały? Doskonałość wymaga przyjęcia definicji doskonałość - ujęcia jej w ludzkie słowa, ramy i dopasowania do jakichś poglądów, jest więc bardzo niedoskonałym sposobem określenia Boga - jest przykrawaniem Go do własnego opinii o doskonałości, w dodatku do opinii, która jest zależna od innych opinii a przez to niestała. Natomiast pogląd o tym, że Bóg nie jest niedoskonały powoduje, że nie trzeba przyjmować definicji doskonałości. Gdziekolwiek, cokolwiek znajdziesz/wymyślisz niedoskonałego to po prostu - Bóg taki nie jest. Bóg jest bardziej doskonały niż każde możliwe ludzkie wyobrażenie doskonałości. Nie wiem, czy Budda przypisał cierpieniu jakiś konkretny sens, ogólnie Budda raczej nie mówił czy coś ma sens, czy nie ma. To od nas subiektywnie zależy czy coś ma sens, czy nie. Ja uważam, że cierpienie ma sens bo pokazuje nam, że coś jest nie w porządku. wieczny_student napisał(a): I jeszcze jedno: czy Jedność wyjdzie kiedyś z iluzji bycia Wielością?
Dlaczego napisałeś z wielkiej litery? To jakieś samodzielne "byty" są ta Jedność i Wielość? Może je zdefiniujesz.
PS: jeśli nie "czujesz" znaczeń i zależności w buddyzmie, pisz w sposób obiegowy, tłumacząc w miarę dokładnie co masz na myśli.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
N lis 25, 2007 13:24 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|