Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N cze 16, 2024 14:22



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 732 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47 ... 49  Następna strona
 Buddyzm a chrześcijaństwo 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
Otsider, ale ty bredzisz.
Po pierwsze to Budda nie jest twórcą reinkarnacji.
Po drugie, nawet perspektywa odradzania się w piekle milion razy jest lepsza niż chrześcijańskie wieczne piekło.
Po trzecie, śmieszne jest jak uosobiającego same dobro Buddę który zawsze był pełen miłości do wszystkich istot i nigdy nie namawiał do niczego złego, nazywa psychopatą człowiek czcący bóstwo które dla kaprysu zniszczyło Egipt plagami i kazało zabijać dzieci.


Pn gru 01, 2008 20:12
Zobacz profil
Post 
ja tam nie wiem czy bredzę....
ale wiem, że nie ma nikogo kto uosabia dobro bo musiałby nim być....

a ta jak piszesz miłosc to tylko wyćwiczone zredukowane do wytresowanych zachowań i zredukowane do procesów fizjologicznych działania...
a fe....
tylko jakiś psychopata mógł to wymyślić...

ja tam nie wiem kto jest twórcą reinkarnacji... ale wiem, że lepiej jest cierpieć raz niż tysiące razy... w tysiącach niepowiązanych ze sobą - oddzielonych od siebie wcieleń....

fe... obrzydlistwo skazywać człowieka na takie cierpienia..
co za pokraczny umysł, wykrzywiony i zbrodniczy to wymyślił....

a perspektywa wiecznego piekła...
ojojojojojoj...
tu musielibyśmy powiedzieć coś o wyborze, wolnej woli i odpowiedzialnośći...

a tak jak jakiś zwyrodnialec wymyslił, że wolnej woli nie ma, że jest się tylko skutkiem niezwiązanym z wcześniejszą przyczyną to nawet niewiadomo za co te miliony cierpień....
w tzw piekle ta wiedza - to oświecenie jest pełne i jasne
w tzw niebie także....

jedno życie a po nim pełnia...
a nie miliony żyć, miliony cierpień....
to chore jest, zwyrodniałe....
ale ja tam uważam, że jak ktoś chce cierpieć milion razy to niech se cierpi...
co mi tam... jak ktoś lubi sie okaleczać, to ja mu nie wyprostuje jego masochistycznej choroby


Pn gru 01, 2008 20:32

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
outsider napisał(a):
ja tam nie wiem czy bredzę....

Wystarczy, że ja to wiem.


Pn gru 01, 2008 20:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42
Posty: 4717
Post 
Przecież niema bardziej masochistycznej religii niż chrześcijaństwo w którym przyjemność jest grzeszna a cierpienie przybliża do Boga.


Pn gru 01, 2008 20:53
Zobacz profil
Post 
ja wiem Zencognito, że jesteś bardzo mądrym człowiekiem posiuadającym niezwykłą wiedzę i słyniesz ze skromności i pokory...

dlatego zapewne będziesz wiedział czy lepiej jest żyć i cierpieć tylko RAZ
czy żyć i cierpieć nieskończenie wiele razy?

gdyby przyszedł do ciebie szukający rady człowiek i zapytał - poradź mi mistrzu Zencognito - czy lepiej jest cierpieć tylko raz i osiągnąć pełnię wiedzy wypływającą z odpowiedzialności
czy lepiej wybrać jest cierpieć setki milionów razy bez żadnej obietnicy na pełnię wiedzy....

co byś odpowiedział mistrzu Zencognito kładać na szali jedno cierpienie i setki milionów cierpień...


Pn gru 01, 2008 20:54
Post 
a myślisz zencognito, że takie uwagi w rodzaju... - ale bredzisz - nadają się do tego by zwrócić uwagę moderacji na zachowanie posługujęcego się taką "argumentacją" usera?


Pn gru 01, 2008 20:56
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06
Posty: 4608
Post 
Przecież nie pamięta się cierpienia z poprzednich wcieleń :)
Choćbyś spędził milion żywotów w piekle to każdy nowy żywot jest dla ciebie subiektywnie jedynym znanym i jest szansą na wyzwolenie od cierpienia.
A tych szans jest nieskończenie wiele :)

_________________
"Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
Obrazek
"Inter faeces et urinam nascimur".


Wt gru 02, 2008 1:01
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 14, 2008 7:41
Posty: 378
Post 
Cytuj:
a myślisz zencognito, że takie uwagi w rodzaju... - ale bredzisz - nadają się do tego by zwrócić uwagę moderacji na zachowanie posługujęcego się taką "argumentacją" usera?


Ja tam myślę, że twoje bredzenie zauważy nawet moderacja.


Wt gru 02, 2008 7:50
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 14, 2008 7:41
Posty: 378
Post 
Cytuj:
Ale piekło to nie jest miejsce gdzie się filozofuje jak w polskim więzieniu.
To jest KARA. Tam się cierpi. I jedynym uczuciem jakie tam masz to nienawiść do Boga. No bo niby jakie masz mieć uczucie za swój los Smuteczek
A ponieważ to jest niebezpieczne to jesteś zamknięty jak każdy agresywny.
Rodzaj psychiatryka z którego jedynym wyjściem jest śmierć, ale jej nie ma.
Wszyscy są wieczni Smuteczek


Jak czytam takie wypowiedzi, to nabieram pewności, że chrześcijaństwo i jego idee wymyślił jakiś psychopata.

Jak to się do buddyzmu, w którym rzeczy postrzegane są jako po prostu naturalnie stresujące w swej istocie, ponieważ jako złożone, muszą się rozpadać? Który nie ma stwórcy, który skazuje na wieczne męczarnie? W którym zawsze jest szansa wyjść - wyłącznie dzięki własnemu wysiłkowi, a nie podlizywaniu się wszechmogącemu stwórcy świata, któremu w ogóle nie zależy na pomocy słabszym?


Wt gru 02, 2008 8:03
Zobacz profil
Post 
filippiarz napisał(a):
Przecież nie pamięta się cierpienia z poprzednich wcieleń :)
Choćbyś spędził milion żywotów w piekle to każdy nowy żywot jest dla ciebie subiektywnie jedynym znanym i jest szansą na wyzwolenie od cierpienia.
A tych szans jest nieskończenie wiele :)



trafiłeś w samo sedno...
niczego się nie pamięta, o niczym się nie wie...
nie ma żadnego związku, nie istnieje żadna wspólna tożsamość...

na dodatek skutek jest jak widać oderwany od przyczyny...
to dopiero obrzydliwe - skazywać człowieka na cierpienie przez miliony wcieleń i pozbawic go świadomości na temat przyczyny cierpienia...
to jak nieustannie karać niewiadomo za co.....
ktos musiał nie lubic ludzi, że to wymyślił...
musiał pałac chorobliwą nienawiścią do rodzaju ludzkiego by zatrzymać ludzi w tym bezwzględnym psychopatycznym nieskończonym
paśmie cierpień....


Cytuj:
Przecież niema bardziej masochistycznej religii niż chrześcijaństwo w którym przyjemność jest grzeszna a cierpienie przybliża do Boga.


tak...
dlatego należy wzyzbyć się moralności i.... korzystać z życia,
uwol;nić się od tego, że pewne zachowania są złe...
te zachowania - przyjemne - są złe w chrześcijaństwai ale w buddyzmie ... skąd....
musimy zdać sobie sprawę z tego, że nazywanie zachowań złymi owocuje tym, że stresujemy się, popadamy w lęki i neurozy, popadamy w cierpienie...
a buddysta nie chce cierpieć... dlatego musi pozbyć się lęków związanych z tym co chrześcijaństwo nazywa moralnością...
wszak każde zachowanie ... jest czyste doskonałe dobre i przyjemne - jesli je za takie uznamy....
bez lęku, strachu i cierpienia wynikającego z głosu sumienia i moralności
bez cierpienia, którego źródłem są uczucia czy głos sumienia...
tylko bowiem człowiek - buddysta - który jest niczym nieograniczony może być wolny, inaczej nie dotrze do swej prawdziwej natury... a człowiek w pełni wolny - buddysta - nie może skazywać się na cierpienie, które jest wynikiem jakichkolwiek moralnych zakazów....
wszak to go ogranicza, blokuje, zniewala...

Cytuj:
Jak to się do buddyzmu, (...) W którym zawsze jest szansa wyjść - wyłącznie dzięki własnemu wysiłkowi (...)


jam jest źródło wartości powiedział buddysta - jam jest dzięki swemu wysiłkowi, ze swej natury dobry i zniewolony przez jakiegoś boga, mój wysiłek sprawia, że wyzwalam się z nakazów i zakazów sam ustanawiając to co dobre a co złe...
jam jest baron munchauzen... który sam siebie ciągnąc za włosy wyciąga z topieli...
mój wysiłek wystarcza by być wolnym a przede wszystkim by być dobrym...
jam jest dobry sam z siebie, bo taką mam buddyjską naturę...
ale....
czasem mnie nachodzi taka myśl, kiedy czytam takie teksty...

jesli dzieki swemu wysiłkowi można być dobrym jeśli dobro buddyjskie ma swe źródło w wysiłku człowieka i tylko w człowieku..
to jeśli miarą dobra, źródłem dobra jest tylko człowiek...
to ja się pytam... - jak do cholery odróżnić je od egoizmu...

ale czy buddysta wogóle zada sobie takie pytanie...
czy może sobie pozwolić na to by takim pytaniem popadać w wiążący, zniewalający jego prawdziwą naturę stres?

wszak ta prawdziwa buddyjska oświecona natura znosi takie pytania


Wt gru 02, 2008 10:05
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06
Posty: 625
Lokalizacja: Londyn
Post 
outsider napisał(a):
jesli dzieki swemu wysiłkowi można być dobrym jeśli dobro buddyjskie ma swe źródło w wysiłku człowieka i tylko w człowieku..
to jeśli miarą dobra, źródłem dobra jest tylko człowiek...
to ja się pytam... - jak do cholery odróżnić je od egoizmu...


Drogi outsiderze, pozwól, że zapytam, czy widzisz różnicę bądź podobieństwa w poniżej podanych Przykazaniach, oraz wskazaniach buddyjskich. Dla przejżystości K: oznacza Przykazanie z Dekalogu, B: oznacza wskazanie buddyjskie:

Cytuj:
K: 5.Nie zabijaj.
B: 1. Ślubuję powstrzymywać się od zabierania życia

K: 7.Nie kradnij.
K: 10. Ani żadnej rzeczy, która jego jest
B: 2.Ślubuję powstrzymywać się od brania rzeczy mi nie danych

K: 6.Nie cudzołóż.
K: 9.Nie pożądaj żony bliźniego swego.
B: 3.Ślubuję powstrzymywać się od działania powodowanego żądzą

K: 8.Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
B: 4.Ślubuję powstrzymywać się od kłamstwa



To tylko na prędce podany przykład. Wskazania można jeszcze rozwinąć do rzeczy, o których Dekalog w ogóle nie wspomina. Jak np:

Ślubuję nie mówić o błędach innych ludzi;
Ślubuję nie wychwalać siebie i nie poniżać innych osób;
Ślubuję nie kierować się chciwością, lecz okazywać szczodrość;
Ślubuję nie wzbudzać gniewu lecz utrzymywać umysł w harmonii;


(i to jest wycinek z 10 wskazań, jest jescze 16 i 48 a nawet więcej)

Pozdrawiam
/M


Wt gru 02, 2008 13:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06
Posty: 4608
Post 
outsider napisał(a):
trafiłeś w samo sedno...
niczego się nie pamięta, o niczym się nie wie...
nie ma żadnego związku, nie istnieje żadna wspólna tożsamość...

Związek istnieje, to, że o czymś tymczasowo nie pamiętasz, nie oznacza, że to nie istnieje. Tak jak wydarzenia z dzieciństwa, których nie pamiętasz, wpłynęły na twoją dorosłość, tak poprzednie życie ukształtowało to aktualne.

outsider napisał(a):
to dopiero obrzydliwe - skazywać człowieka na cierpienie przez miliony wcieleń i pozbawic go świadomości na temat przyczyny cierpienia...
to jak nieustannie karać niewiadomo za co.....
ktos musiał nie lubic ludzi, że to wymyślił...
musiał pałac chorobliwą nienawiścią do rodzaju ludzkiego by zatrzymać ludzi w tym bezwzględnym psychopatycznym nieskończonym
paśmie cierpień....

No nie bardzo, przecież w buddyzmie nie ma nikogo, kto mógłby skazywać, pozbawiać, karać, pałać. Nie ma takiego ktosia-wymyślacza.

outsider napisał(a):
Cytuj:
Przecież niema bardziej masochistycznej religii niż chrześcijaństwo w którym przyjemność jest grzeszna a cierpienie przybliża do Boga.
tak...
dlatego należy wzyzbyć się moralności i....
(...)
wszak każde zachowanie ... jest czyste doskonałe dobre i przyjemne - jesli je za takie uznamy....

Dlatego tak nie uznajemy i praktykujemy Sila - moralność.
Bez moralnego postępowania nie da się osiągnąć spokoju ducha potrzebnego aby praktykować dalej.
A przyjemność nie jest właściwym kryterium w buddyzmie, jest raczej jednym z więzów od którego trzeba się wyzwolić.
Nie można być wolnym będąc niewolnikiem przyjemności.

outsider napisał(a):
lęku, strachu i cierpienia wynikającego z głosu sumienia i moralności
bez cierpienia, którego źródłem są uczucia czy głos sumienia...
tylko bowiem człowiek - buddysta - który jest niczym nieograniczony może być wolny, inaczej nie dotrze do swej prawdziwej natury... a człowiek w pełni wolny - buddysta - nie może skazywać się na cierpienie, które jest wynikiem jakichkolwiek moralnych zakazów....
wszak to go ogranicza, blokuje, zniewala...

Owszem to zniewala i sprawia cierpienie i dlatego buddyści nie powinni robić jak napisałeś. Tak rozumiana wolność to jedna z iluzji - jeśli pożądasz wolności to kroczysz nie w kierunku wyzwolenia, tylko pętasz się własną wizją i pożądaniem wolności.

outsider napisał(a):
Cytuj:
Jak to się do buddyzmu, (...) W którym zawsze jest szansa wyjść - wyłącznie dzięki własnemu wysiłkowi (...)
jam jest źródło wartości powiedział buddysta - jam jest dzięki swemu wysiłkowi, ze swej natury dobry i zniewolony przez jakiegoś boga, mój wysiłek sprawia, że wyzwalam się z nakazów i zakazów sam ustanawiając to co dobre a co złe...
jam jest baron munchauzen... który sam siebie ciągnąc za włosy wyciąga z topieli...

Ostatnie zdanie jest świetne :)
Chyba rozumiesz lepiej buddyzm, niż to okazujesz, bowiem pewnie wiesz, że w buddyzmie nie ma konkretnego, stałego "ja"? - "ja" to iluzja i tak naprawdę nie ma tego, kto by miał ratować samego siebie. To iluzja, nierzeczywista, wirtualna semantyka stworzona na bazie ignorancji.
W buddyzmie pomoc jest powszechna i właściwie niezbędna - po to nauczał Budda, po to istnieją sanghi, dlatego właśnie istnieje buddyzm - aby dzielić się pomocą.
Natomiast nikt za Ciebie nie będzie się starać praktykować i myśleć - tak się nie da :D, więc tu jest właśnie ta samodzielna robota do zrobienia.

outsider napisał(a):
jesli dzieki swemu wysiłkowi można być dobrym jeśli dobro buddyjskie ma swe źródło w wysiłku człowieka i tylko w człowieku..
to jeśli miarą dobra, źródłem dobra jest tylko człowiek...
to ja się pytam... - jak do cholery odróżnić je od egoizmu...
Jeśli jakaś istota jest skupiona na swpim zdaniu

Myślę, że głęboko niewłaściwe jet takie myślenie z punktu twojej wiary i nie powinieneś go imputowac innym ;-)
Przecież buddystom się tylko wydaje, że sami się wyzwalają, a to Bóg ich wyzwala, no nie? :)

outsider napisał(a):
ale czy buddysta wogóle zada sobie takie pytanie...
czy może sobie pozwolić na to by takim pytaniem popadać w wiążący, zniewalający jego prawdziwą naturę stres?

wszak ta prawdziwa buddyjska oświecona natura znosi takie pytania

Oczywiście, że zada, a raczej powinien zadać - żadne pytania nie zniewalają, a są drogą do odpowiedzi.

_________________
"Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
Obrazek
"Inter faeces et urinam nascimur".


Wt gru 02, 2008 13:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06
Posty: 625
Lokalizacja: Londyn
Post 
outsider napisał(a):
filippiarz napisał(a):
Przecież nie pamięta się cierpienia z poprzednich wcieleń :)
Choćbyś spędził milion żywotów w piekle to każdy nowy żywot jest dla ciebie subiektywnie jedynym znanym i jest szansą na wyzwolenie od cierpienia.
A tych szans jest nieskończenie wiele :)



trafiłeś w samo sedno...
niczego się nie pamięta, o niczym się nie wie...
nie ma żadnego związku, nie istnieje żadna wspólna tożsamość...


Wiesz co, to jest taka sama argumentacja jak powiedzieć, że człowiek rodząc się nie wie, że jest coś takiego jak Bóg - ktoś musi przyjśc i Ci o tym powiedzieć, a następnie musisz w to uwierzyć.

Z poprzednimi wcieleniami jest tak, że rozwijając swój umysł i współczucie, możesz je poznać. Później też warto by je w rzeczywistości sprawdzić.

outsider napisał(a):
na dodatek skutek jest jak widać oderwany od przyczyny...
to dopiero obrzydliwe - skazywać człowieka na cierpienie przez miliony wcieleń i pozbawic go świadomości na temat przyczyny cierpienia...
to jak nieustannie karać niewiadomo za co.....
ktos musiał nie lubic ludzi, że to wymyślił...

W buddyzmie nikt ani nic nikogo nie kara, bo nie ma zewnętrznej siły, która mogła by to zrobić. Nie ma też żadnego skutku oderwanego od przyczyny, Wsztstkie skutki działań - to co przeżywa sie jako dobre i to co przyeżywa się jako złe - wynikają tylko i wyłącznie z poprzednich działań. W tym i w poprzednich zywotach.

Wiele z tego można zauważyć nie odwołując się do nauczania o odrodzeniach.

outsider napisał(a):
musiał pałac chorobliwą nienawiścią do rodzaju ludzkiego by zatrzymać ludzi w tym bezwzględnym psychopatycznym nieskończonym
paśmie cierpień....

Jeżeli już to mówisz, to w takim sensie uznałeś cały rodzaj ludzki oraz wszystkie pozostałe czujące istoty za nienawistnych psychopatow.

outsider napisał(a):
dlatego należy wzyzbyć się moralności i.... korzystać z życia,


Buddyzm tego nie naucza. Zmień swojego nauczyciela buddyzmu.

outsider napisał(a):
uwol;nić się od tego, że pewne zachowania są złe...
te zachowania - przyjemne - są złe w chrześcijaństwai ale w buddyzmie ... skąd....


Buddyzm tego nie naucza. Zmień swojego nauczyciela buddyzmu.

outsider napisał(a):
musimy zdać sobie sprawę z tego, że nazywanie zachowań złymi owocuje tym, że stresujemy się, popadamy w lęki i neurozy, popadamy w cierpienie...
a buddysta nie chce cierpieć... dlatego musi pozbyć się lęków związanych z tym co chrześcijaństwo nazywa moralnością...

A Chrześcijanin chce cierpieć?

outsider napisał(a):
dlatego musi pozbyć się lęków związanych z tym co chrześcijaństwo nazywa moralnością...


Buddyzm tego nie naucza. Zmień swojego nauczyciela buddyzmu.

outsider napisał(a):
wszak każde zachowanie ... jest czyste doskonałe dobre i przyjemne - jesli je za takie uznamy....
bez lęku, strachu i cierpienia wynikającego z głosu sumienia i moralności
bez cierpienia, którego źródłem są uczucia czy głos sumienia...
tylko bowiem człowiek - buddysta - który jest niczym nieograniczony może być wolny, inaczej nie dotrze do swej prawdziwej natury... a człowiek w pełni wolny - buddysta - nie może skazywać się na cierpienie, które jest wynikiem jakichkolwiek moralnych zakazów....
wszak to go ogranicza, blokuje, zniewala...

Buddyzm tego nie naucza. Zmień nauczyciela.

Cytuj:
Jak to się do buddyzmu, (...) W którym zawsze jest szansa wyjść - wyłącznie dzięki własnemu wysiłkowi (...)


outsider napisał(a):
jam jest źródło wartości powiedział buddysta - jam jest dzięki swemu wysiłkowi, ze swej natury dobry i zniewolony przez jakiegoś boga, mój wysiłek sprawia, że wyzwalam się z nakazów i zakazów sam ustanawiając to co dobre a co złe...
jam jest baron munchauzen... który sam siebie ciągnąc za włosy wyciąga z topieli...

Znowu mieszasz. Buddysta nie jest źródłem.

Jeżeli juz mówimy o źródle trzeba powiedzieć o prawdziwej naturze czującej istoty. Jeżeli ją osiągasz, zachowania moralne oraz właściwe i współczujące działania dla innych manifestujesz w spontaniczny sposób.

Co do wyzwolenia, to się zgadza. Ze względu na to, że wyłącznie poprzez swoje działanie mową, ciałem i umysłem istota czująca wiąże się w kręgu Samsary, nie ma innej drogi, jak tylko właściwe działania, które mogą to przerwać.


outsider napisał(a):
mój wysiłek wystarcza by być wolnym a przede wszystkim by być dobrym...
jam jest dobry sam z siebie, bo taką mam buddyjską naturę...
ale....

Nie 'buddyjską naturę' ale prawdziwą nature. Ona nie jest buddyjska, chrześcijańska ani ateistyczna itp.

Możliwe, że w Chrześcijaństwie to, co buddyści nazywają 'prawdziwą naturą' nazywa sie Bogiem albo Duchem Świętym.


outsider napisał(a):
czy może sobie pozwolić na to by takim pytaniem popadać w wiążący, zniewalający jego prawdziwą naturę stres?

Prawdziwej natury nie można niczym związać tak naprawdę. Jeżeli juz o tym mowa, to mówimy o zaciemnieniach, które sami nagromadziliśmy, a które tą naturę przesłaniają.

outsider napisał(a):
wszak ta prawdziwa buddyjska oświecona natura znosi takie pytania

Raczej nie...

Pozdrawiam
/M


Wt gru 02, 2008 13:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06
Posty: 625
Lokalizacja: Londyn
Post 
outsider napisał(a):
tak sobie myślę, że ten buddyzm to straszna droga...

Jest tak straszna, ze od czasu jak w praktyce stosuje nauczanie buddyjskie
to staje się...po porstu dobrym człowiekiem.

Sprawa jest taka, że Ty mówisz o tym co myślisz na temat ścieżki buddyjskiej. Jednak rozumienie drogi podążanie nią to co innego.

Druga sprawa, to to, że 90% z tego co tu prezentujesz to są po prostu wyssane z palca bajki.

outsider napisał(a):
kto stworzył naukę o tym, że cierpimy setki razy?

Nikt tego nie stworzył. Najpierw, na długo przed pojawieniem się Buddy
w Indiach powstały domysły w oparciu o obserwację cylkicznych procesów natury.
W końcu opracowano metody pracy z umysłem, i się okazało, że istnieje możliwość
przypomnienia sobie poprzednich odrodzeń a ich potwierdzenie można sprawdzić
w rzeczywistości.

outsider napisał(a):
a ta jak piszesz miłosc to tylko wyćwiczone zredukowane do wytresowanych zachowań i zredukowane do procesów fizjologicznych działania...
a fe....

Jeżeli opiera się to tylko na wyuczonych zewnętrznie działaniach to faktycznie przypomnia taką pracę robocika.

Jeżeli jednak opiera się na urzeczywistnianiu swojej prawdziwej natury, manifestuje się jako coś
co w chrześcijańskiej terminologi można by nazwać Miłością, taką przez duże M.


outsider napisał(a):
wiem, że lepiej jest cierpieć raz niż tysiące razy... w tysiącach niepowiązanych ze sobą - oddzielonych od siebie wcieleń....

Nie ma czegoś takiego,jak tysiące niepowiązanych ze sobą, oddzielonych od siebie wcieleń.
Proces odrodzin ma pewien określony przebieg. Opisuje to 12 ogniw współzależnego powstawania.

outsider napisał(a):
a perspektywa wiecznego piekła...
ojojojojojoj...
tu musielibyśmy powiedzieć coś o wyborze, wolnej woli i odpowiedzialnośći...

a tak jak jakiś zwyrodnialec wymyslił, że wolnej woli nie ma

W buddyzmie funkcjonuje wola i może być wolna, jeżeli dochodzi do Wyzwolenia.

Buddyzm również bardzo dużo mówi o odpowiedzialności.

Podsumowując, outsiter:

outsider napisał(a):
to chore jest, zwyrodniałe....

musiał to być jakiś człoweiek małostkowy i niecierpiący innych ludzi skoro skazał ich na setki wcieleń...
to musiał być jakiś psychopata, jakiś nadzorca, który z życia uczynił obóz koncentracyjny przeżywany setki, tysiące razy...

nie spotkałem nigdy wczesniej nikogo, kto aż tak nienawidziłby ludzi, by skazywć ich na tysiące lat cierpienia w tysiącach wcieleń...

to jakiś megamasochista musiał to wymyslić... a inni masochiści się na to godzą....

co za pokraczny umysł, wykrzywiony i zbrodniczy to wymyślił....

Sprawdź swoje źródło nt. buddyzmu, bo jedyne co można w tym momencie powiedzieć
to tyle, że pochodzi ono z "pokracznego, wykrzywionego umysłu"...

Niestety....:(

Pozdrawiam
/M


Wt gru 02, 2008 14:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06
Posty: 625
Lokalizacja: Londyn
Post 
Może dla ochłody warto zaproponować poniższą pozycję książkową, która ukazała się nakładem wydawnictwa "Święty Wojciech"

Cytuj:
Link: Jezus - Budda Możliwy dialog?

Dzielenie się własnym doświadczeniem z przyjacielem, który reprezentuje inną tradycję, stanowi prawdziwą przygodę. W spotkaniu z przyjacielem porzucamy sztuczny język i wyświechtane poglądy. Nie wahamy się wyznać swoich wątpliwości, odsłonić zranień. Dennis Gira jest chrześcijaninem, Fabrice Midal - buddystą, jednak każdy z nich dobrze zna tradycję swojego rozmówcy. Ich korespondencja staje się przestrzenią niezwykle poruszającego dialogu na temat prawdy odkrywanej w doświadczeniu buddyjskim oraz chrześcijańskim. Wymiana ta pozwala każdemu z nich posunąć się naprzód na własnej drodze - drodze Jezusa oraz Buddy. Podejmując wysiłek dialogu, dzielą się oni najbardziej osobistymi przekonaniami, wprowadzając się wzajemnie w dynamikę swojej wiary. Z przenikliwością oraz rzadko spotykanym zaangażowanym poruszają fundamentalne dla swoich tradycji kwestie, takie jak: inność, cierpienie, status osoby ludzkiej, natura Boga, nawrócenie, rola mistrza duchowego, pustka czy zmartwychwstanie... Ostatecznie tematy pojawiające się w tych listach dotyczą wszystkich - tak wierzących, jak i niewierzących - którzy pozostają otwarci na pytania, jakie stawia przed nami codzienne życie.


Nie czytałem, ale mam zamiar zakupić tą pozycję.

Zapowiada się ciekawie.

Pozdrawiam
/M

ps. Link na forum.budda porzucił JW


Wt gru 02, 2008 14:55
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 732 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47 ... 49  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL