Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 23, 2025 23:56



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1320 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 88  Następna strona
 Jaka religia jest najlepsza? Którą wybrać? 
Autor Wiadomość
Post 
jo_tka: to nie jest takie bezsensowne jak Ci się wydaje. Zauważ, że:
1. Biblie się interpretuje, nie czyta dosłownie. Zencognito ma swoją interpretację, a Ty swoją (KK).
2. Biblia nie jest kroniką historyczną (zwłaszcza Genesis).
3. Zencognito napisał o stwórcy wszechświata, a nie o stwórcy ogólnie - to istotna różnica.


Pt lip 10, 2009 16:54
zbanowany na stałe

Dołączył(a): Cz paź 02, 2008 11:06
Posty: 561
Post 
Przepraszam za "czubka". Owszem porównanie nietrafne. Bedąc ignorantem w sprawach buddyzmu popełniłem nieszczęsliwe faux pas.

Nie chodziło mi jednak o dosłowność, ale o "głoszenie" tez całkowicie sprzecznych z chrześcijaństwem na chrześcijańskim forum.
Czym innym byłoby gdybys ten post opatrzył jakimś komentarzem w rodzaju "My uważamy (wierzymy) tak...". Wtedy byłaby to dyskusja, a tak jest to głoszenie.


So lip 11, 2009 5:38
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
Napisałem to co napisałem, żeby podroczyć się trochę z dziwakiem poprzez użycie jego własnego stylu wypowiedzi.

Nie widzę natomiast pisania za każdym razem "ja uważam" i zresztą nie ma takiego zwyczaju na tym forum. W 99,9% przypadków forumowi chrześcijanie piszą "Jezus jest Bogiem" a nie "uważam, że Jezus jest Bogiem".
Nie wiem zresztą co masz do głoszenia - sam jako chrześcijanin masz polecenie "idźcie i głoście Ewangelię" a nie "idźcie i dyskutujcie o Ewangelii".


So lip 11, 2009 9:22
Zobacz profil
Post 
a powracając do tematu....
pisałem wcześniej, że dobrze jest posłużyć się rozumem przy wyborze religii - grecy dobrze wiedzieli co robią ... :D

ale jesli już nie chce się stosować rozumu...
to dobrze jest się przy wyborze religii kierować własnym widzimisię...

- nie dlatego, że sprowadzimy wówczas wszystkie religie do ansurdu zrównując je przez ogłoszenie, że żadna nie jest prawdziwa... a w zasadzie wszystkie są bo prowadzą do tego samego boga - co jest poglądem niezwykle wygodnym i praktycznym o ile nie wierzy sie, że Prawda może być poznawana :D

własne widzimisię za którym sie pójdzie sprowadzi człowieka wprost w ramiona subiektywizmu i indywidualizmu - wówczas JA podejmuje decyzje,
Ja jest miarą wszystkiego, wowczas JA może pokusić się o stwierdzenie, że świat istnieje ze względu na JA, inni istnieją ze względu na JA :D - jest to cudowna droga relatywizmu i samodecydowania o tym co dobre a co złe - to musi być wspaniałe uczucie nieodwoływać się do niczego stałego i zewnętrznego...

oczywiście ma to swoje i złe strony....
zazwyczaj bowiem JA zapomina, że stanowiąc o tym co dobre i złe - albo opierając się na pewnej społecznej umowie (zmiennej jak wszystkie ludzkie umowy nieopierające się na niezmiennym prawie moralnym, które stanowi o tym co dobre i złe bez względu na okoliczności) nigdy do końca nie jest szczere ani owo JA nie jest konsekwentne...
najpierw zgoda na absurdalną egystencję - kiedy to JA nie jest w stanie znieść tego, że inne JA ma odmienne zdanie, trzecie JA jeszcze inne potem następne i następne... a żadne JA niemogąc wyzbyć się subiektywizmu i wiary w to, że opinie (roszczące sobie prawo do bycia PRAWDĄ) warte są tyle samo....
wówczas JA domaga się stworzenia jakichś wspólnych bezwzględnych wartości :D
niektórzy potrafią znieść ten absurd - inni uciekają od prawdy o nim i udają, że nie istnieje :D

dlaczego religia "widzimisię" jest taka popularna...
ano także dlatego, że JA uznaje, że wszelkie dobro pochodzi od człowieka...
No bo od kogo ma pochodzić jeśli nieistnieje dobro zewnętrzne, niezmienne?
ale jak wówczas odróżnić egoizm od bezinteresownego dobra?
nie można, dlatego JA skupiaq się wyłącznie na tym co samo uzna za dobre i złe.... dla siebie samego :D
teraz wystarczy nazwać się buddystą, bo może egoista, ateista, relatywista kojarzą się jakoś źle...

a jak mozna wydostać się z egoistycznej spirali?
uciec w inne JA - abstrakcyjne i bezosobowe... w bezosobową świadomość... - czyją?

o rany...

zostańcie z Bogiem


So lip 11, 2009 10:48

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
outsider napisał(a):
a powracając do tematu....
pisałem wcześniej, że dobrze jest posłużyć się rozumem przy wyborze religii - grecy dobrze wiedzieli co robią ... :D

Zgadza się. Fundamentalną kwestią jest - kogo obdarzyć zaufaniem i autorytetem: kogoś, kto nigdy nie uczynił nic złego, czy kogoś kto kazał wymordować całe miasto z kobietami i dziećmi?
outsider napisał(a):
Ja jest miarą wszystkiego, wowczas JA może pokusić się o stwierdzenie, że świat istnieje ze względu na JA, inni istnieją ze względu na JA :D - jest to cudowna droga relatywizmu i samodecydowania o tym co dobre a co złe - to musi być wspaniałe uczucie nieodwoływać się do niczego stałego i zewnętrznego...

I dlatego właśnie odrzucam chrześcijaństwo w którym to nie charakter czynów decyduje o tym czy są dobre czy złe, ale właśnie relatywizm: jak człowiek coś zrobi to to będzie złe, ale jak zrobi to Bóg to będzie dobre, bo wszystko co robi Bóg jest dobre. To jest właśnie biblijny relatywizm - mordowanie i kradzież są dobre, o ile nakazał je Bóg. W buddyzmie czegoś takiego nie ma - jest bezwzględne prawo przyczyny i skutku, niezależne od czyichkolwiek opinii.
outsider napisał(a):
oczywiście ma to swoje i złe strony....
zazwyczaj bowiem JA zapomina, że stanowiąc o tym co dobre i złe - albo opierając się na pewnej społecznej umowie (zmiennej jak wszystkie ludzkie umowy nieopierające się na niezmiennym prawie moralnym, które stanowi o tym co dobre i złe bez względu na okoliczności) nigdy do końca nie jest szczere ani owo JA nie jest konsekwentne...

Dziwne jest gdy pisze takie rzeczy wyznawca nauk biblijnych, które inne są w ST, a inne w NT. W Starym Testamencie Bóg dał prawo wedle którego ludzi należało w pewnych okolicznościach kamieniować, w Nowym Testamencie to się zmieniło. I znów widać wyższość niezmienności nauk Buddhy, z których nic nie było znoszone wraz z czasem.
outsider napisał(a):
teraz wystarczy nazwać się buddystą, bo może egoista, ateista, relatywista kojarzą się jakoś źle...

Buddyzm nie ma nic wspólnego z tym co piszesz, bo zasady moralne są w nim jasno określone i buddyści nie ustalają sobie indywidualnie moralności wedle własnej wygody i widzimisię.


So lip 11, 2009 11:05
Zobacz profil
Post 
jaką wybrać religię...
użyć rozumu :)
niektórzy nieuzywają rozumu dlatego godzą się na życie w absurzie - jak pisałem poniże a post zencognito pozwole sobie użyć jako pierwszy z brzegu przykład....

zencognito pisze o jasno okreslonych zasadach moralnych....
brzmi nieźle...
absurdalne staje się wówczas kiedy zapytamy kto je określa...
okazuje się, że okresla je drugi człowiek...
na jakiej podstawie więc uznać je mamy za stałe i niezmienne?
:D zasady te są równie złe i dobre jak kodeks morderców...
dlaczego są równie złe i dobre jak kodeks morderców
bo każdy człowiek uciekający poza Niezmienne Stałe Prawa Moralne (które są niezależne od okoliczności) staje się źródłem sensu i wartości...
czy zasady okreslone przez człowieka mogą być niezmienne? trwałe? ba.... jak zasady stworzone przez człowieka mogą być prawami nieegoistycznymi....?

zencognito próbuje nas przekonać, że owa stałość zasad pochodzi nie od człowieka ale swe źródło ma w czymś niezmiennym i absolutnym....
a to nieprawda....
próbuje nas przekonac, że te normy są bezwzględne...
pogrążając się w absurdzie indywidualizmu, bo prawa te i normy służą tylko jednemu człowiekowi...
a dlaczego - ano dlatego, że nie sposób odróżnić ich od egoizmu...
kiedy przestrzegasz zasad masz pewien cel - jeśli działanie nazywamy dobrem bez przyznania, że istnieje DOBRO niezmienne, STAŁE, Obiektywne.... (i bez skierowania intencji ku dobru OBIEKTYWNEMU -NIEZMIENNEMU i przez nie) to komu służy dobry czyn jesli nie temu kto go czyni?
i Jak tu nie mówić o uwodzącej sile takiego egoizmu?

tak samo jest wogóle z moralnością egoistów, relatywistów... choć buddysta brzmi znacznie lepiej - przyznaję...

więc trzeba użyć rozumu do wyboru religii - mozna też egoizmu :D


So lip 11, 2009 11:41
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 12, 2008 18:56
Posty: 1927
Post 
Więc buddyzm jest egoizmem? Ciekawe spojrzenie...

_________________
...lecz kiedy Jedyny opuścił swych czcicieli, jego Słowo pozostało...

...i nadejdzie dzień, kiedy powróci Jedyny. I znów rozlegnie się dźwięk Sarenetha...


So lip 11, 2009 12:10
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 12, 2007 17:42
Posty: 238
Lokalizacja: Toruń, Kujawsko-pomorskie
Post 
W buddyzmie złe działanie przynoszące złe skutki to jest takie, które jest podszyte żądzą, gniewem i ignorancją - to jest wspólne dla wszystkich szkół. W ten sposób rzeczywiście źródłem tego nie jest zewnętrzny kanon, ale i tak prawo to działa bezwzględnie: stworzysz w umyśle żądzę, gniew, ignorancję i zadziałasz pod ich wpływem, to spotka cię kara, ponieważ stwarzasz splamioną formację wolicjonalną, która zaskutkuje splamionym rezultatem. Mechanizm jest inny, ale zewnętrzny skutek jest ten sam, co w chrześcijaństwie.

Stosując podobne kiepskie argumenty, co Ty, można by napisać, że ten system jest lepszy od chrześcijańskiego, bo tam nie ma żadnej moralności, tylko zewnętrzny system nakazów i zakazów, który można potraktować czysto technicznie - psu też możesz zakazać różnych rzeczy. Taki kodeks karny.

To, co na ogół piszesz, outsider, to wygląda mi na jakąś parodię poglądów indyjskiej szkoły zwanej madhyamaką - przyznaj się, przeczytałeś jakąś tybetańską książę, ale niezbyt dokładnie, zgadza się?

Akurat w szkołach w których praktykuję Zencognito, czy np ja jest coś co nazywa się pierwotnym oświeceniem, co zawiera wszystkie te obiektywne wartości i cnoty, jest wieczne, czyste i niezmienne. Praktyka polega w tym ujęciu na uzgodnieniu swoich działań z tym pierwotnym oświeceniem, dzięki czemu może się ono zamanifestować w życiu. Jest to niezmienne, stałe dobro, które nigdy nie jest splamione.

_________________
GeekLaw - blog o prawie w świecie internetu i nowych technologii.


So lip 11, 2009 12:14
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
outsider napisał(a):
zencognito pisze o jasno okreslonych zasadach moralnych....
brzmi nieźle...
absurdalne staje się wówczas kiedy zapytamy kto je określa...
okazuje się, że okresla je drugi człowiek...

Wskaż z którego fragmentu tego co napisałem coś takiego wynika.
outsider napisał(a):
zencognito próbuje nas przekonać, że owa stałość zasad pochodzi nie od człowieka ale swe źródło ma w czymś niezmiennym i absolutnym....
a to nieprawda....

To udowodnij.
outsider napisał(a):
próbuje nas przekonac, że te normy są bezwzględne...
pogrążając się w absurdzie indywidualizmu, bo prawa te i normy służą tylko jednemu człowiekowi...
a dlaczego - ano dlatego, że nie sposób odróżnić ich od egoizmu...

Outsider, może ty nie potrafisz, ale pisz za siebie. Ja nie widzę żadnego związku między egoizmem a zasadą, że każda kradzież jest zła, podobnie jak każde morderstwo lub gwałt.
outsider napisał(a):
kiedy przestrzegasz zasad masz pewien cel - jeśli działanie nazywamy dobrem bez przyznania, że istnieje DOBRO niezmienne, STAŁE, Obiektywne.... (i bez skierowania intencji ku dobru OBIEKTYWNEMU -NIEZMIENNEMU i przez nie) to komu służy dobry czyn jesli nie temu kto go czyni?

A gdzie ja napisałem, że nie istnieje? Dobro i zło są w buddyzmie stałe i niezmienne, niezależne od subiektywnych opinii. To w chrześcijaństwie dobro i zło jest relatywne - jeżeli człowiek kradnie to źle, ale jeśli kradnie na rozkaz Boga to już dobrze.


So lip 11, 2009 14:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Grzmot - zajrzyj do Biblii. Bóg jest - według niej - stwórcą wszystkiego, co istnieje (nawet nieistniejących potworów morskich występujących w mitologii mezopotamskiej ;-) ). Absolutnie wszystkiego. Nie tylko wg KK, ale wszystkich, którzy poważnie biorą pod uwagę tekst Biblii, a nie z nim polemizują.

I pozwolę sobie zwrócić uwagę, że jeśli dopuszczamy niechrześcijański punkt widzenia nt. chrześcijaństwa, to dopuszczamy również nie-buddyjski punkt widzenia w stosunku do buddyzmu.

Inaczej też mogę napisać:

Zencognito napisał(a):
Biblijny Bóg nie jest stwórcą wszechświata, a tym bardziej doskonałym absolutem.

To kłamstwo.

Zencognito napisał(a):
Bóg nie decyduje o tym kto gdzie trafi po śmierci, lecz decydują o tym tylko ludzkie uczynki.

To kłamstwo.

Zencognito napisał(a):
Niebo i piekło nie są wieczne.

To kłamstwo

Zencognito napisał(a):
Życie Boga też się kiedyś skończy i wtedy odrodzi się jako inna istota.

To kłamstwo.

Oczywiście z chrześcijańskiego punktu widzenia. Tylko pytanie, czy w tym momencie będzie możliwa rozmowa.

Więc jeśli ktoś się domaga prawa do wygłaszania podobnych stwierdzeń, niech przyjmie też, że chrześcijanin może zupełnie inaczej niż on widzieć jego system filozoficzny.

Howgh!!

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


So lip 11, 2009 18:51
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 12, 2008 18:56
Posty: 1927
Post 
jo_tka napisał(a):
Nie tylko wg KK, ale wszystkich, którzy poważnie biorą pod uwagę tekst Biblii, a nie z nim polemizują.
Ja tak tylko zauważę. Bóg nie może stworzyć wszystkiegiego z prostego ( :hahaha: ) punktu widzenia, o którym mówi fizyka. Bóg sam musiałby nie istnieć...

_________________
...lecz kiedy Jedyny opuścił swych czcicieli, jego Słowo pozostało...

...i nadejdzie dzień, kiedy powróci Jedyny. I znów rozlegnie się dźwięk Sarenetha...


So lip 11, 2009 19:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
outsider napisał(a):
jaką wybrać religię...
użyć rozumu :)


Czyjego rozumu? Jeśli mojego, to przecież nic innego jak oparcie w moim JA. Ja, na bazie swojego ograniczonego rozumu, operującego na mojej ograniczonej wiedzy. Marna podstawa. Przyznaję, że lepszej nie widzę, ale uważam, że dobrze zdawać sobie sprawę ze słabości tego wyboru.


So lip 11, 2009 23:55
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10
Posty: 179
Post 
Tę myśl można by rozwinąć. Jesteś oparty tyko na swoim JA. Rozum jest ograniczony, wiedza jest ograniczona, i przede wszystkim doświadczenie i świadomość jest ograniczona. I jeszcze coś takiego jak pranie mózgu. I, czasami tylko subtelne, narzucanie wiary. A jak żyjesz w szczęśliwej, katolickiej rodzinie, to już katolikiem najpewniej pozostaniesz. Czasami wystarczy być szczęśliwym i już się przestaje poszukiwać odpowiedzi na trudne pytania. I ten problem świadomości. Pewien ojciec, zagorzały katolik, zgorzkniały dla rodziny, często upominający swoich bliskich, w kościele uwielbia Pana pod niebiosa.
Czy istnieją jakieś kryteria tej prawdziwej religii? I czy trzeba być koniecznie katolikiem/ateistą/buddystą? Czy nie można po prostu wyciągać coś z każdej religii, różnych mistrzów duchowych i nie przypisywać się do konkretnego wyznania? Człowiek rzadko bywa pewny w tych sprawach. Jesteśmy ograniczeni, jak napisał SweetChild, sobą. Jesteśmy zlepkiem naszych zmysłów, emocji, świadomości, przeżyć w dzieciństwie, zlepkiem psychologicznym. Czy nie lepiej jest podchodzić do swoich poglądów z dystansem, by móc je porzucić, gdy okażą się zbyt kłamliwe czy wydumane?
Ja wiem po sobie, że człowiek ma problem ze świadomością, i choć jakaś religia czy wyznanie jest dla niego destrukcyjne, przynosi mu udrękę i ból duchowy, psychiczny, i choć jest najgorliwszym człowiekiem na świecie, to ona wcale nie pomnaża jego miłości, łaski itd., to mimo to człowiek nawet jeśli o tym wie, to nie jest tego ŚWIADOMY. Nie zadaje pytania:jeśli nic się nie zmienia, jeśli nie spełnia się to, co mówi się o sakramentach, jeśli jest to dla mnie udręka, która pochłania większość mojej energii, to może ta religia nie jest prawdziwą? Słyszeliście, żeby ktoś zadał sobie takie pytanie? Bo ja nie. W jego miejsce ląduje inne:"Muszę być wiernym Bogu, bo on nas wynagradza za cierpienia na ziemi. To jest dla mnie próba. Szatan mnie kusi" itd. I powiedzże człowieku, że nie wszystko da się wytłumaczyć takimi wyjaśnieniami. I to można odnieść do bardzo wielu "pytań do Boga". I gdzie tu rozum, świadomość, krytycyzm, wolna wola? Człowiek musi być krytyczny, inaczej straci obiektywność. Gdy się wyznaje konkretną religię, ta obiektywność umiera. Ponieważ kwestia grzechu, piekła, itd. jest poważna, katolik nie podchodzi do swojego wyznania z dystansem, a raczej bardzo poważnie. Dlatego zachodzi w nim pewna zmiana: widzi on z jednego tylko punktu widzenia. Jest zamknięty na inne, religia mu ogranicza teren doświadczeń, obserwacji. I łatwo jest siedzieć przed komputerem, i pisać o tym, że aborcja jest zła, eutanazja to zło największe, żądać, by było to wpisane w prawo państwowe. Ale gdzie tu rozum? Miliony innych ludzi jest głęboko przekonana, że nie ma w tym nic złego. Zwyczajni ludzie tak sądzą. Z krwi i kości. Dlaczego katolicy nie mogą tego pojąć, że oni nie patrzą przez dogmaty i pryzmat wiary? Dlaczego nie mogą pojąć, że nie można narzucać swoich zasad, poglądów na innych ludzi? Czy to takie trudne rozumowanie, tak trudno to pojąć, że zwyczajni, rodzinni, pracujący, kochający, lub nienawidzący ludzie mają inne zdanie i powinno się każdemu dać wolny wybór?
Moment obiektywizmu, moment zrozumienia może pojawić się wtedy, gdy człowiek powie:Boże, odchodzę od tej religii na czas nieokreślony. Od dzieciństwa byłem wierzącym, ale teraz chcę być prawdziwie obiektywnym, spojrzeć na wszystko bez osądzania, bez wstępnych uprzedzeń i założeń. Chcę spojrzeć tak na całe życie, i wszystkich ludzi, spróbować ich zrozumieć. Od dzieciństwa byłem w rodzinie wierzących, teraz chcę zweryfikować, czy to naprawdę jest prawdziwa religia, i czy religia jest mi tak naprawdę potrzebna. Może ty nie istniejesz, Boże? Nad tym też powinienem pomyśleć. Ponieważ, odkąd pamiętam, nikt nie dał mi okazji popatrzeć na to w ten sposób, z innej perspektywy. Gdy się okaże, że jednak istniejesz , i to w tej religii, to wrócę do Ciebie.

Poza tym, jeszcze taka kwestia("NREM" poruszył ją na pewnym forum):

Kreatorzy światopoglądów, którzy na tym forum dobrowolnie wybierają wiarę w Boga/ateizm/agnostycyzm, poprzez rozumianą przez nich pragmatyczność tego wyboru, dowodzą iż sami traktują religię/ateizm/agnostycyzm jako swego rodzaju mechanizm adaptacyjny
(zarówno w skali pojedynczego człowieka jak i w skali globalnej).

Zgadzata się?

Konsekwencje w makroskali:

1. Wyznawanie określonej religii/ateizmu/agnostycyzmu prowadzi do utożsamienia z nim/nią.
2. Utożsamienie -> podziały na "nas i ich" oraz podziały wewnątrzgrupowe.
3. Podział -> konflikt.
4. Konflikt -> cierpienie.

Konsekwencje w mikroskali:

1. J.W. - utożsamienie.
2. Wymóg poczucia adekwatności do konkretnego utożsamienia
3. Poczucie nieadekwatność do zasad -> konflikt
4. Konflikt -> cierpienie


N lip 12, 2009 11:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post 
Ścianka napisał(a):
1. Wyznawanie określonej religii/ateizmu/agnostycyzmu prowadzi do utożsamienia z nim/nią.
2. Utożsamienie -> podziały na "nas i ich" oraz podziały wewnątrzgrupowe.
3. Podział -> konflikt.
4. Konflikt -> cierpienie.

Zwróć uwagę na to, że przy takim ujęciu sprawy samo posiadanie tożsamości jest przyczyną cierpienia i dokładnie tak samo to działa w mikroskali - wyodrębnisz "ja" i masz podział, konflikt, cierpienie.


N lip 12, 2009 11:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10
Posty: 179
Post 
Jak w filozofii Dalekiego Wschodu?


N lip 12, 2009 18:50
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1320 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 88  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL