Buddyzm a chrześcijaństwo
Autor |
Wiadomość |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Dominikdano napisał(a): Natomiast mnie interesuje wyłącznie ta warstwa relacji o Jezusie, która jest najmniej objawiona, a nabardziej prawdziwa, lub przynajmniej dość przekonujaca. To własnie dotyczy Jego nauczanie, jego żywych słów, czyli tylko do śmierci na krzyżu.
Dominikdano, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że z takim podejściem to każdy może na podstawie Biblii udowodnić co chce? Zwyczajnie wybierze fragmenty które mu pasują i uzna je za jedyne przekonujące, a w ten sposób to można nawet wychodzić z twierdzeniami, że Jezus był kosmitą, bo przecież na sam koniec wstąpił do nieba, a trzej królowie podążali za ruchomym światłem na niebie - ufo jak nic!
|
Pt maja 11, 2007 21:03 |
|
|
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Zencognito
Domyślam się do czego zmierzasz. Jezus niewątpliwie był mistrzem medytacji, praktykował ją. Udawał się na odosobnienia w miejsca pustynne, by tam praktykować. O tym też mówił i tego z pewnością również uczył, ale w ewangeliach te nauki są wspomniane jakby tylko marginalnie. Albo były w pierwszych wiekach czymś oczywistym , o czym nawet nie ma co mówić, albo wraz z usuwaniem wszelkich przejawów gnozy usunięto wszystkie zapisy na ten temat.
Na poziomie świadomości Jezusa medytacja jest stanem naturalnym.
Oczywiście, że głównym sposobem weryfikacji prawdziwości Jego nauki jest własne doświadczenie medytacyjne.
|
So maja 12, 2007 9:48 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Może dla Ciebie nie ulega wątpliwości, że Jezus był mistrzem medytacji ale dla mnie to tylko niczym nie udowodniona hipoteza. Jezus udał się na pustynię, ale i prawosławni Ojcowie Pustyni wiedli życie ascety na pustyni - może ich też uznamy za mistrzów medytacji? Przesłanki są przecież takie same.
Nie obraź się, ale jak Ty piszesz, że masz jakąś wiedzę o Jezusie, której nie zawarto w Ewangeliach i której nie przekazuje Kościół, to brzmi to po prostu jak zmyślanie.
Trochę też mieszasz się w zeznaniach wcześniej pisząc, że uczniowie Jezusa nie zrozumieli jego nauki, a teraz że w pierwszym wieku oczywiste było dla chrześcijan, że chrystus praktykował medytację. Jeśli dla apostołów, jego najbliższych uczniów, nie było to oczywiste (jak widać po tym co pisali i jak nauczali), to skąd ta oczywistość u pierwszowiecznych ludzi?
Nie dość, że wybierasz sobie co chcesz z Ewangelii to jeszcze dokładasz do tego co chcesz z innych źródeł i podpierasz to jeszcze własnymi doświadczeniami medytacyjnymi aby podeprzeć swoją teorię. To co piszesz nie jest ani trochę przekonujące, ale z całą sympatią dla Ciebie ja już chyba rozmowę zakończę, bo już swoje uwagi przedstawiłem, jeśli dałbyś jakieś solidne przesłanki dla swoich tez, moglibyśmy tą wymianę zdań wznowić, ale w takiej postaci jak to teraz wygląda, uważam że nie ma sensu tego kontynuować.
|
So maja 12, 2007 11:21 |
|
|
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Na tej samej zasadzie można zakwestionować wszystko to, co nazywa się historią.
Gdzie dziś są prawdziwe podstawy naszych sądów o minionych dziejach? Nigdzie ich nie ma poza pamięcią, ulotnym zapisem na zbutwiałym pergaminie itd., które też są, z samej zasady Dharmy, iluzoryczne. Nie istnieją trwale.
Postać Bodhidharmy też jest dla wielu buddystów, również zen, mitem. Mitem może być sam Budda Siakjamumi, a wszystko to, co dziś firmuje jest wymysłem innych, nieznanych z imiena ludzi. Albo Jego nauki były zupełnie inne, niż to, co przetrwało do dziś.
Jak tego dowieść, lub bez wątpienia temu zaprzeczyć?
Nie ma wyboru i trzeba przyjąć to na wiarę, lub konsekwentnie odrzucić.
Naukę Jezusa da się porównać z Dharmą i potwierdzić własnym doświadczeniem. Prawdziwości Dharmy też się inaczej nie potwierdza.
Pozdrawiam
|
So maja 12, 2007 12:26 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Dominikdano napisał(a): Jak tego dowieść, lub bez wątpienia temu zaprzeczyć? Jeśli się już kwestionuje źródła, to nie lepiej po prostu powiedzieć "nie wiem", zamiast wymyślać swoją wersję? Dominikdano napisał(a): Nie ma wyboru i trzeba przyjąć to na wiarę, lub konsekwentnie odrzucić. Używając porównania - między teizmem a ateizmem jest jeszcze jedna opcja. Ta, która mówi "nie wiem" - agnostycyzm. Dominikdano napisał(a): Naukę Jezusa da się porównać z Dharmą i potwierdzić własnym doświadczeniem.
Z Dharmą da się porównać wiele rzeczy, a jak chcesz potwierdzać naukę Jezusa o tym, że ktoś dostanie nagrodę w Niebie, zostanie zbawiony, albo pójdzie tam gdzie jest płacz i zgrzytanie zębów?
|
So maja 12, 2007 14:26 |
|
|
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Jezus, podobnie jak Budda, nie zajmował się zaświatami. Tutaj też zachodzi wielkie podobieństwo między Dharmą a Jego nauką. To zostało rozwinięte znacznie później, przez chrześcijaństwo, które synkretyzowało wszystkie lokalne religie, w miarę swej ekspansji, oraz inspirowało się judaizmem i wierzeniami Greków i Rzymian. Podobnie było z buddyzmem, który w podobny sposób zmieniał/rozwijał pierwotną naukę Założyciela, wraz z wchodzeniem w relacje z lokalnymi religiami, które jakby asymilował.
W Chinach rozwinął się jako czan /zen/ na bazie wcześniejszego taoizmu i w zasadzie tutaj w pełni rozwinął się jako bezpośredni przekaz z umysłu do umysłu.
Wypowiedź, o którą pytasz łatwo porównać z wierzeniami buddyjskimi, głoszącymi, że w zależności od zgromadzonych zasług karmicznych możliwe jest odrodzenie się również w światach niebiańskich, piekielnych, głodnych duchów, demonów, zwierząt. W jednych zażywa się niemal wiecznej błogości, w innych doznaje niewyobrażalnych równie wiecznych cierpień.
|
So maja 12, 2007 14:54 |
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Dodam jeszcze, że zbawienie wg Jezusa jest zbieżne z buddyjską nirvaną.
|
So maja 12, 2007 14:56 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Dominikdano napisał(a): Jezus, podobnie jak Budda, nie zajmował się zaświatami. Sorry, Dominiku, ale czy Ty mnie za jakiegoś idiotę bierzesz, któremu można wmówić cokolwiek? "Królestwo moje nie jest z tego świata", "jeszcze dziś będziesz ze mną w Niebie". Dominikdano napisał(a): Wypowiedź, o którą pytasz łatwo porównać z wierzeniami buddyjskimi, głoszącymi, że w zależności od zgromadzonych zasług karmicznych możliwe jest odrodzenie się również w światach niebiańskich, piekielnych, głodnych duchów, demonów, zwierząt. W jednych zażywa się niemal wiecznej błogości, w innych doznaje niewyobrażalnych równie wiecznych cierpień.
O, o - właśnie. "Niemal". W buddyzmie nie ma wiecznych kar lub szczęśliwości, tylko Oświecenie może wyrwać z prawa karmy, Jezus nauczał o alternatywie wiecznego życia i wiecznej śmierci.
|
So maja 12, 2007 15:36 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Zachecam do wysluchania tej audycji
pt "Religia objawiona a iluzje wiary".
O budddyzmie i nie tylko.
http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2007/ ... 7.rn18.mp3
|
So maja 12, 2007 18:01 |
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Zencognito napisał(a): Sorry, Dominiku, ale czy Ty mnie za jakiegoś idiotę bierzesz, któremu można wmówić cokolwiek? "Królestwo moje nie jest z tego świata", "jeszcze dziś będziesz ze mną w Niebie".
Nie, nie biorę. Mam bardzo pozytywny stosunek do swych rozmówców.
Już wczesniej mówiłem, że pojęcie: "Moje królestwo nie jest z tego świata" dotyczy świadomości na poziomie niedualnym. To taki jezusowy eufemizm, oznaczający Jego stan świadomości. Mówł uczniom i tym, do których przemawiał, że"królestwo boże", którego przyjścia żydzi oczekiwali, jest już teraz, jest aktualnie i zawsze. On nieustannie to widział, a inni są wręcz o krok od jego urzeczywistnienia. Nie muszą na nic czekać.
"Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest." "...rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci (do Nikodema), jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego."
Tu podał wskazówkę.
Jezus jest i był wówczas, gdy nauczał Galilejczyków, istotą oświeconą i w pełni zrealizowanym, był doskonałym Mistrzem i Nauczycielem. Dlatego może zawsze i mógł wtedy przenikać wszystkie sfery egzystencji. Pojawiać się w nich, ku pożytkowi przebywających tam istot, nauczając je swej bezcennej drogi wiodącej do zbawienia. Może zawsze i mógł wówczas pojawiać się, nawet równocześnie, w wielu i w niezliczonych postaciach, by zbawiać tych, którzy w Niego wierzą, swoim słowami, czynami, czy tylko samą obecnością. To z pewnością jest trudne do pojęcia zwykłym ludziom, szczególnie racjonalistom, pragmatykom o sceptycznie nastawionych umysłach, ale również w buddyzmie, w samych sutrach jest i o tym mowa.
Każda istota czująca, z samej swej natury jest Buddą. Gdy urzeczywistni swoją pierwotną naturę, gdy zupełnie wyzwoli się z ułudy, wówczas już nie ma najmniejszej różnicy między Buddą i Buddą, bo i jaka miałyby być? Wszystko jest jednym i wszystko jest objęte działaniem Buddy. Taka właśnie jest doskonała rzeczywistość Jezusa. On jest bramą, każdy kto przez Niego przechodzi, jest zbawiony.
Oto jest brama zbawienia. Czy ją widzisz? Przechodżcie szybko!
W przypadku buddyzmu tantrycznego tulku (ciało oświecenia, sanskr. nirmanakaja, manifestujące się w formie fizycznej) może przybrać dowolną formę, odpowiednią do potrzeb tych istot, którym pragnie nieść pomoc i kierować do wyzwolenia z samsary. Może być to niezliczona wielość form tego samego bodhisattwy.
"Ozdoba sutr" głosi:
W wielu miejscach, w jednym czasie, na niezliczone sposoby dokonuje się obrót Kołem [Dharmy]; Czasem narodziny nie mają miejsca, kiedy indziej uczynki istot stwarzają bogate manifestacje; Tu realizuje się pełne przebudzenie, tam pojawia się nie mające końca cierpienie - Jednak z miejsca oświecenia nie pochodzi żaden ruch.
Budda nie robi nic, ani jednego ruchu, a wszystko jest zrobione! Koło się obraca!
Pytanie:
Czy Jezus nauczał o alternatywie wiecznego życia i wiecznej śmierci?
Jezus jest i był poza czasem, a wszelka wieczność z konieczności jest w czasie. Dopóki czas jest doświadczany, istnieje też koncepcja wieczność, zarówno życia, jak i śmierci. Pomiędzy życiem i śmiercią nie ma jednak różnicy. Są jednym zjawiskiem. Umieramy w każdej chwili i w każdej chwili rodzimy się od nowa, czyli całkowicie zmartwychwstajemy, ale tylko nieliczni są tego w pełni świadomi, bo i nieliczni są istotami oświeconymi. Dla istot nieoświeconych wieczność, mimo, że nie jest wyobrażalna i uchwytna, jest przedmiotem wiary. Dlatego Jezus nauczał w ten sposób tych tych, którzy tak wierzyli.
Wcześniej cytowałem Nagardżunę. Jego twierdzenie jest słuszne nie tylko dla buddyzmu.
|
So maja 12, 2007 19:08 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
@Lucyna
Ooo, siostra Michaela Pawlik, nie sądziłem że jeszcze kiedykolwiek o niej usłyszę  To ta sama siostra Michaela, która napisała książkę "Sekty. Ekspansja zła" w której oczerniła tybetańską szkołę buddyzmu, Karma Kagyu, pisząc, że szkoła ta dopuszcza się molestowania seksualnego, psychomanipulacji i prowadzi handel organami. Po skierowaniu sprawy do sądu, na mocy postawionego wyroku, siostra Michaela dostała nakaz zniszczenia wszystkich egzemplarzy owej książki. Sugerować się jej wypowiedziami co do buddyzmu to jak uczyć się o katolicyzmie od Jerzego Urbana.
No ale słucham tej audycji, słucham. Pierwszy błąd to wniosek księdza prowadzącego, jakoby budda doszedł do oświecenia na drodze intelektualnej refleksji. Jako, że siostra Michaela nie zaprzeczyła temu, wnioskuję że ma na ten temat równie nikłe pojęcie co ksiądz prowadzący. Budda doznał oświecenia medytując, a medytacja to nie refleksja intelektualna - to próby oczyszczenia umysłu z myśli i pojęciowego myślenia.
Wspominani "klasyczni ortodoksyjni buddyści" to zapewne szkoły Therevady. Nie wiem czy siostra coś źle zrozumiała, ale stając się buddą, nie znika się. Nie ma miejsca w które możnaby uciec, bo budda nie jest gdzieś poza mną, ani ja poza buddą - każdy człowiek i każda istota jest buddą, brak nam tylko świadomości. Budda Siakjamuni osiągnął tą świadomość dzięki medytacji. Nie zniknął, zyskał jedynie świadomość wszechrzeczy, absolutu, wszystkiego.
"Zobaczmy w jak wielu pogańskich religiach nieobjawionych była ofiara z ludzi, bo wierzono, że jakiś bóg tego rząda" mówi ksiądz w tej audycji. A może mam przypomnieć jak wyglądała próba Boga wobec Abrahama? Albo jak kazał Mojrzeszowi i podległym mu Izraelitom wybić tych, którzy się odwrócili od Boga? Jakoś nie widać przykładów poleceń zabijania ludzi w buddyzmie.
"Żaden przywódca religijny nie był zapowiadany w proroctwach" mówi siostra Michaela. Najwyraźniej nie wie ona, iż narodzenie Gautamy Buddy było przepowiedziane. To ze względu na przepowiednię tego kim może się stać, jego rodzice ukrywali przed nim cierpienie. Nauka Jezusa o miłości nie jest unikatowa. Wystarczy poczytać co na ten temat Budda mówił pięć wieków przed Chrystusem:
Jeżeli nie ma w sobie gniewu, jakże może się rozgniewać? Gdy praktykujesz głęboki wgląd i panujesz nad sobą, trwasz w spokoju, wolny i bezpieczny. Kto znieważa tego, przez kogo został znieważony, szkodzi sobie i jemu szkodzi. Gdy poczujesz się skrzywdzony lecz nie skrzywdzisz bliźniego, odniesiesz prawdziwe zwycięstwo. Twoja praktyka i twoje zwycięstwo przyniosą korzyść wam obu.
Siostra mówi też, że nie ma tak perfekcyjnie moralnego założyciela innej religii jak Jezus. A w czym Budda ustępuje Jezusowi pod tym względem?
Pojawiająca się chwilę potem sugestia jakoby idea reinkarnacji implikowała brak szacunku dla ludzkiego życia jest totalnie fałszywa jeśli chodzi o buddyzm. W tej kwestii buddyzm bardziej szanuje życie niż chrześcijaństwo, bo rozszerza ten szacunek także na życie zwierząt. To co oni tam mówią o reinkarnacji może się tyczy reinkarnacji w pojęciu hinduistycznym (nie wiem, nie znam się na hinduizmie), ale nie w buddyjskim.
Słucham dalej... o, trzeci słuchacz pyta o buddyzm. No proszę, dowiadujemy się do siostry Michaeli, iż spekuluje ona, że nauka żydowskiego proroka Izajasza mogła inspirować indyjskiego księcia Gautamę! Trudno traktować tą tezę poważnie, zwłaszcza, że nawet gdyby na dworze ojca Buddy był jakiś żyd, to przecież Budda opuścił swój dwór, wędrował wiele lat z ascetami, medytował przez długi czas z dala od swojego pałacu i to właśnie po medycacji pod drzewem Bodhi doznał Oświecenia. Po co byłoby to wszystko gdyby miał być pod wpływem pieśni które zasłyszał w pałacu, zwłaszcza śpiewanych w obcym języku?
Siostra Michaela mówi pod koniec, że w wiarach iluzorycznych są takie typowo ludzkie cechy przypisane bogom. A kto mówił, że jest Bogiem zazdrosnym? Kto okazywał swój gniew? Kto musiał poddać Abrahama próbie, aby się przekonać co zrobi?
No i się audycja skończyła. O buddyzmie było tam mało, uważam, że to była stracona godzina.
@Dominkdano
Wybacz, ale odpowiem Ci później - jestem zmęczony po godzinnym słuchaniu podanej przez Lucynę audycji 
|
So maja 12, 2007 19:46 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Zencognito, a kto byl sedzia na rozprawie?
Wspomniana siostra ma wiecej wiedzy od Ciebie, szanowny Zencognito, gdyz zyla w kraju gdzie byddyzm jest wyznawany.
Zreszta buddyzm w Europie jest "zmodyfikowany".
|
So maja 12, 2007 20:12 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
A co krytycznego powiesz nam Szanowny Zencognito (wolalam Twoj stary nick) o tej ksiazce?
Paul Williams
NIEOCZEKIWANA DROGA
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS ... _00.html#1
serdecznie pozdrawiam
|
So maja 12, 2007 20:28 |
|
 |
zszywacz
Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 21:55 Posty: 409
|
Dominikdano napisał(a): Zresztą ja już umarłem i tylko pozornie tu żyję, ale to trochę inna już kwestia.
I to chyba kończy dyskusję 
|
So maja 12, 2007 20:55 |
|
 |
Dominikdano
Dołączył(a): Pt maja 20, 2005 20:00 Posty: 747
|
Zencognito napisał(a): No i się audycja skończyła. O buddyzmie było tam mało, uważam, że to była stracona godzina. @Dominkdano Wybacz, ale odpowiem Ci później - jestem zmęczony po godzinnym słuchaniu podanej przez Lucynę audycji 
Wiedziałem od początku, że stracona, więc nawet jej nie otworzyłem.
Odpocznij więc, wycisz umysł i odpowiedz kiedy zechcesz.
|
So maja 12, 2007 21:05 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|