Droga do szczęścia np. w wydaniu buddyjskim
Autor |
Wiadomość |
agar
Dołączył(a): Cz sty 24, 2008 8:36 Posty: 102
|
Witam!
Miłośc jest jednak chyba podmiotowa.
Czy i tej hierarchi nie ma w Buddyźmie??
Po za tym szczęście to tez problem bardzo osobisty,jak i my indywidualni jesteśmy.
Shalom!
|
Wt lut 05, 2008 16:15 |
|
|
|
|
booker
Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06 Posty: 625 Lokalizacja: Londyn
|
agar napisał(a): Witam! Miłośc jest jednak chyba podmiotowa. Czy i tej hierarchi nie ma w Buddyźmie?? Po za tym szczęście to tez problem bardzo osobisty,jak i my indywidualni jesteśmy. Shalom!
Nikt nie neguje indywidualności w buddyzmie. Nie ma takiej potrzeby.
Co do podmiotowości miłości, to zapewne tak jest, ale tylko z punktu widzenia ograniczonego jednostkowo przez podmiot.
Miłośc pochodząca z naszej prawdziwej natury oryginalnie nie jest niczym ograniczona - świeci jasno jak słońce.
Jak to mówi stare arabskie przysłowie "Pozwala rosnąć kwiatom w ogrodach i chwastom na bagnach".
Inna sprawa jest, czy sami ją przesłaniamy, czy nie.
Pozdrawiam
/M
|
Wt lut 05, 2008 17:13 |
|
|
agar
Dołączył(a): Cz sty 24, 2008 8:36 Posty: 102
|
witam!
Wydaje mi sie ,że bardzo łatwo kochac ludzkośc a trudniej konkretną osobe.Natomiast łatwiej nienawidzić konkretną osobe.
Miłośc w porozumieniu z mądrościa to siła napedowa swiata.I niemoże ona byc ograniczona,bo bez mądrości poprostu przestaje byc miłoscia.Ale musi być jednak ku czemuś ukierunkowana.
Shalom!
|
Cz lut 07, 2008 11:53 |
|
|
|
|
agar
Dołączył(a): Cz sty 24, 2008 8:36 Posty: 102
|
Miłośc to jest tez i odpowiedzialnośc.
Jakos zawsze było mi cięzko połączyc z tym buddyzm,raczej traktowałam go jako ucieczkę od niej.
Teraz mysle ,ze to mogła byc poprostu nie znajomośc,ale może lekko mi to przybliżycie?
Dzięki ,Shalom!
|
Cz lut 07, 2008 11:58 |
|
|
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
agar napisał(a): Wydaje mi sie ,że bardzo łatwo kochac ludzkośc a trudniej konkretną osobe.Natomiast łatwiej nienawidzić konkretną osobe. Ludzkość składa się z konkretnych osób, także kochać ludzkość to kochać sześć miliardów konkretnych osób - nie sądzę aby to było łatwiejsze niż kochanie jednej konkretnej osoby Pamiętajmy, że tu chodzi o rzeczywistą miłość, a nie deklarację za którą nic nie stoi. No i w buddyzmie nie ograniczamy się tylko do ludzi, ale dążymy do tego aby miłością darzyć wszystkie istoty. agar napisał(a): Miłośc to jest tez i odpowiedzialnośc. Jakos zawsze było mi cięzko połączyc z tym buddyzm,raczej traktowałam go jako ucieczkę od niej. Teraz mysle ,ze to mogła byc poprostu nie znajomośc,ale może lekko mi to przybliżycie?
Napisz dlaczego uważałaś buddyzm jako ucieczkę od odpowiedzialności, to będziemy mogli się wtedy do tego odnieść i przybliżyć
|
Cz lut 07, 2008 12:16 |
|
|
|
|
Adam Kadmon
Dołączył(a): So gru 16, 2006 21:38 Posty: 16
|
Zencognito napisał(a): ...Pamiętajmy, że tu chodzi o rzeczywistą miłość, a nie deklarację za którą nic nie stoi. No i w buddyzmie nie ograniczamy się tylko do ludzi, ale dążymy do tego aby miłością darzyć wszystkie istoty.
Jeśli celem do którego usilnie dążysz będzie miłość do wszystkich, to może być trudno. Miłość do wszystkich to raczej efekt, owoc, by nie powiedzieć produkt uboczny właściwej praktyki i postawy.
|
Cz lut 07, 2008 14:48 |
|
|
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Adam Kadmon napisał(a): Zencognito napisał(a): ...Pamiętajmy, że tu chodzi o rzeczywistą miłość, a nie deklarację za którą nic nie stoi. No i w buddyzmie nie ograniczamy się tylko do ludzi, ale dążymy do tego aby miłością darzyć wszystkie istoty. Jeśli celem do którego usilnie dążysz będzie miłość do wszystkich, to może być trudno. Miłość do wszystkich to raczej efekt, owoc, by nie powiedzieć produkt uboczny właściwej praktyki i postawy.
Nikt nic nie mówił o "usilnie"
Dokładnie w ten sposób do tego dążymy jak napisałeś - za pomocą właściwej praktyki i postawy.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
"Inter faeces et urinam nascimur".
|
Cz lut 07, 2008 14:56 |
|
|
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Nie zgodzę się, że jest to produkt uboczny - w końcu istnieją różne praktyki, których celem jest rozwijanie bodhiczitty. Oczywiście to nie jest tak, że cały buddyzm się sprowadza do bodhiczitty, ale jest ona istotna i świadomie się ją rozwija.
|
Cz lut 07, 2008 14:58 |
|
|
agar
Dołączył(a): Cz sty 24, 2008 8:36 Posty: 102
|
Witam!
Muszę sie przyznac ,że na do moje postrzeganie buddyzmu jako ucieczki to miała wpływ ...no trudno sprecyzować.W sumie może też i dlatego ,że nie znałam zadnego buddysty który ma rodzine.Słyszałam ciągle o medytacjach,a do nich jest jednak potrzebne oderwanie od otoczenia,jakaś izolacja.
wiem modlitwa tez jest formą medytacj,ale nie wymaga takich warunków do tego,modle się i na spacerze,nawet gotując obiad itd.
No i zawsze też wydawało mi się ,że nauka u nauczyciela też powoduje oderwanie od obowiązków,po przez pobyt z nauczycielem..
Co do miłości to chyba jej celem jest włąsnie miłośc do ogółu w którym widzimy jednostki.
Kochac pojedyńczych ludzi to nie problem i to jeszcze takich których sama mogę wybrać.ale chyba im więcej kochamy jednostek i to tych nie chcianych też,tym szybciej i łatwiej pokochamy ogół.
Shalom!
|
N lut 10, 2008 6:24 |
|
|
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
agar napisał(a): wiem modlitwa tez jest formą medytacj,ale nie wymaga takich warunków do tego,modle się i na spacerze,nawet gotując obiad itd. Wietnamski mistrz Zen, Thich Nhat Hanh - powszechnie poważany na świecie nauczyciel, który założył ośrodek Plum Village we Francji - często w swoich książkach opisuję chodzącą medytację, czyli medytowanie podczas spaceru. Dogen Zenji, żyjący 1 latach 1200-1253 mnich i założyciel japońskiej szkoły Zen Soto (do której należę) napisał zaś dzieło zatytułowane "Od kuchni Zen do Oświecenia", w którym opisuje jak gotowanie posiłków połączyć z "gotowaniem" własnego życia - w ten sposób gotowanie łączy się z praktyką duchową Nie każda forma medytacji wymaga ciszy i spokoju (choć takie warunki są najlepsze), do tego recytować sutry, dharani i mantry można właściwie wszędzie. agar napisał(a): No i zawsze też wydawało mi się ,że nauka u nauczyciela też powoduje oderwanie od obowiązków,po przez pobyt z nauczycielem..
Jak każda nauka. Myślę jednak, że to nie jest problem, każdy może wygospodarować trochę czasu, nikt nie ma obowiązków 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.
|
N lut 10, 2008 8:28 |
|
|
Adam Kadmon
Dołączył(a): So gru 16, 2006 21:38 Posty: 16
|
Zencognito napisał(a): Nie zgodzę się, że jest to produkt uboczny - w końcu istnieją różne praktyki, których celem jest rozwijanie bodhiczitty. Oczywiście to nie jest tak, że cały buddyzm się sprowadza do bodhiczitty, ale jest ona istotna i świadomie się ją rozwija.
Z tym produktem ubocznym , to faktycznie złe określenie.
Chodziło mi tylko o to, że miłość jak ją kojarzy ogół ,niewiele ma jednak wspólnego z miłością do wszystkich - świadomością miłości. Ta pojawia się ,gdy człowiek uświadamia sobie kim jest. Ten proces jak wiemy jest długi i wymaga wysiłku. Dlatego uważam ,że koncentrowanie się na miłości (ziemskiej,uwarunkowanej- tą tylko zna początkujący),jako środku do osiągnięcia miłości świadomej jest trudne , a nawet IMHO błędne.
Miłość do wszystkich przychodzi pocichutku i jest nagrodą za dobrą praktykę. Ponadto pojawia się właśnie wtedy gdy uwolnimy się od miłości uwarunkowanej.
|
N lut 10, 2008 9:32 |
|
|
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Adam Kadmon napisał(a): Dlatego uważam ,że koncentrowanie się na miłości (ziemskiej,uwarunkowanej- tą tylko zna początkujący),jako środku do osiągnięcia miłości świadomej jest trudne , a nawet IMHO błędne.
Ogólnie to co piszesz jest OK, tylko odniosę się do zacytowanego fragmentu - świadoma koncentracja nad tą "uwarunkowaną miłością" i jej rozwijanie jest również pomocą w dążeniu do "prawdziwego siebie" - jest jak pocisk, który tworzy dziurę w pancerzu iluzji ulegając przy tym zniszczeniu.
W praktyce buddyjskiej praktykuje sie równocześnie na wielu płaszczyznach/poziomach, dlatego można praktykować pozytywne rzeczy nawet dzięki takim teoretycznie "ślepym uliczkom" jak "miłość uwarunkowana" - taka praktyka rozwija nas na innych frontach, rozwija nasze pozytywne oraz nierelatywne aspekty i gdy w rezultacie dojdziemy do przepaści kończącej tę "ślepą uliczkę uwarunkowanej miłości", okaże się, że w międzyczasie nauczyliśmy się latać i jedyne co nam zostaje to porzucić uwarunkowanie i podążać dalej
Poetycko pozdrawiam
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
"Inter faeces et urinam nascimur".
|
N lut 10, 2008 10:12 |
|
|
booker
Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06 Posty: 625 Lokalizacja: Londyn
|
agar napisał(a): Miłośc w porozumieniu z mądrościa to siła napedowa swiata.I niemoże ona byc ograniczona,bo bez mądrości poprostu przestaje byc miłoscia.Ale musi być jednak ku czemuś ukierunkowana.
Dokładnie tego naucza się np. w Zenie - kierunek jest bardzo istotny: "dlaczego to robisz? czy tylko dla siebie, czy dla wszystkich istot?"A zatem to otwarcie w religiach jest tu tym samym kierunkiem. agar napisał(a): Jakos zawsze było mi cięzko połączyc z tym buddyzm,raczej traktowałam go jako ucieczkę od niej. Teraz mysle ,ze to mogła byc poprostu nie znajomośc,ale może lekko mi to przybliżycie?
Ogólnie jest takie wrażenie, że buddyzm to zamknięcie się w sobie i tam dłubanie sobie samemu. Jasne, można i tak, i to bez względu na religię. Ale nie o to chodzi.
Pozdrawiam
/M
|
Pn lut 11, 2008 10:53 |
|
|
mushin
Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09 Posty: 339
|
filippiarz napisał(a): booker napisał(a): Co rozumiesz, poprzez pożądanie dobra? Zależy co się uznaje za dobro. Np. uważam, że dobrze będzie jak wszyscy będą buddystami zaczynam pożądać takiego stanu, bo to "dobre" i wszyscy czy chcą, czy nie powinni być buddystami. Albo uważam, że aborcja to zło, więc jak się jej zakaże to będzie samo dobro i skowronki, więc będę za wszelką cenę dążył do jej zakazania.
Pozwolę sobie wrzucić trzy grosze:
- problemem nie są pragnienia, one nie są złe same w sobie są naturalną częścią nas i nie ma sensu temu zaprzeczać czy też tłumić je. Problemem jest lgnięcie do nich, podejmowanie działań niejako 'przymusowaych' - MUSZĘ to mieć, być jakiś tam (dobry, współczujący, bogaty, mądry ważny, poświęcający się - bez znaczenia).
- Pragnienie porzucenia pragnien jest także pranieniem, uwarunkowaniem. Celem nie jest stłumienie pragnień ale wolność decydowania, działanie niekompulsywne.
- osoba w pełni wolna od uwarunkowań działa w sposób spontaniczny, można by powiedzieć 'tworzy dobro' nie kierując się opiniami na temat tego jak powinno być. Wyrasta to z przekonania o tym, ze człowiek jest esencjonalnie 'dobry' a problemem jest wlasnie lgnięcie do pragnien, czyli uwarunkowania. (Łatwo to sprawdzic - kiedy cierpimy? Gdy czegos nie dostajemy lub boimy się utraty czegos co mamy)
Pozdrawiam,
m[code][/code]
|
Pt lut 15, 2008 14:17 |
|
|
agar
Dołączył(a): Cz sty 24, 2008 8:36 Posty: 102
|
Hej witam Was po małej przerwie.
Tak trochę bez słowa zamilkłam,nieładnie ale to życie i jego problemy,warunkuja czasami nasze potrzeby i nie potrzeby.chyba o to mi chodzi.
Co do pragnień to zgadzam się z Mushinem.Tak myslę ,że o tym mówił też Jezus,zaprzec się samego siebie-swojej madrości i swojej wiedzy,swoich dążeń.
Mam jeszcze pytanie do Was może powinnam wejśc na waszą strone ale troche się boję ze stanem mojej wiedzy.
Jest wśród Buddystów tak wiele podziałów,chyba nie wiele mniej niż w chrześcijaństwie.Jednak rozwój jego nie jest krwawo znaczony.
Jak postrzegacie w czym tkwi ta sprawa??Czy te róznice nie są może wcale tak duże..
I jeszcze pytanie mam jedno ale może to potem chodzi mi o kobiety i ich mejsce w buddyźmie.
Shalom!
|
So lut 16, 2008 21:09 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|