Nie jesteś na zewnątrz, tylko twardo stoisz w opozycji do Boga w Trójcy Przenajświętszej Jedynego, razem z muzułmanami i innymi wyznawcami fałszywych kultów, w tym kultu ateistycznego.Taka postawa zwie się bałwochwalstwem. Jeden was czeka los.

No ja bym się drogi ARHIZIE nie wypowiadał za każdego człowieka Patrzę na Jezusa, ale widzę coś ponad ludzkiego, coś niedoścignionego, coś z innego świata

Może masz na mysli przebiegłość Allacha w tym stylu?:

Jak dla mnie kolejny przykład oszukiwania, zwodzenia ludzi po to, aby ich ukarać. Dobry Bóg szuka rozrywek, bo niepodoba się, że ludzie żyją w dobrobycie na który nota bene sam się zgodził. Tudzież specjalnie pozwolił im żyć w bogactwie, aby potem ich ukarać. Bajki dla dzieci dosłownie.

Akbarze:

Racje masz i prawisz mądrze. Moja wypowiedź jest generalizująca i niejasna. Chodziło mi o to, że wielu ludzi postrzega Boga przez pryzmat ludzki, potrzebuje ludzkich cech by lepiej Go poznać. Np. wielu wyznawców wyobraża sobie swoich bogów w postaci podobnej do ludzkiej - nie oznacza że są ludźmi - ale taka forma pozwala lepiej pojąć ten boski element (zresztą rzadko są to wizerunki zwykłych ludzi). Zresztą sam Jezus przedstawiany jest w postaci ludzkiej - nie oznacza to, że nie ma boskiej mocy.


Nie no, całościowo sens jest taki: Bóg wysyłał posłańców do miast - ci, którzy nie uznali posłańca, zostali przez Niego zgładzeni. Ci, którzy nie zajmują się islamem, tylko trwonią czas na zabawy i rozpustę - dostają to od Boga, ale po śmierci czeka ich gehenna.
W świetle całości, powyższy fragment oznaczałby miasto tych, którzy nie uznali wysłanego do nich proroka. Jednak sam fragment - w sensie fragment jako całość - jest dla mnie niezrozumiały. Dopiero czytając od początku (lub nawet od 14) do co najmniej 19 ma to sens.

Wiesz dla mnie jak w sumie katolika, który nie do konca jest katolicki wszelkie przedstawianie Boga jako miłosiernego, wybaczającego i wszechdobrego mija się z celem, bo każda praktycznie religia STRASZY Bogiem. Ja rozumiem straszenie w sensie wumuszenia na kimś, aby nie czynił zła.
Jakąż kiedyś mi ulge sprawiło jako młodemu nastolatkowi, kiedy popełniłem moim zdaniem ciężki grzech (oczywiście w myslach piekło wieczne, ognie piekielne, Bóg się na mnie obraża, gniewa i w ogole mnie nie nawidzi) kiedy ksiądz w bardzo miły i przyjazny sposób mnie pocieszył i wytłumaczył mój problem i postrzeganie świata. Ale za chwile ten sam ksiądż gromy słał na kościół na ludzi i straszy Bogiem i kara ognia piekielnego. Myslę sobie... Chyba nic z tego nie rozumiem

5% osób, które przezyło śmierc kliniczną i miały spotkania na tamtym świecie z istotą, którą nazywali zwykle Chrystusem stwirdziło, że było coś w stylu piekła. To piekło jednak był całkowicie przedstawione inaczej. Cos w stylu niemożności widzenia Boga, a nie smażenia się na Kujawskim.

Także i Bibilia i Koran każe się Boga bać, owszem, ale Allachu jest wyjątkowo dla mnie przebiegły i przez to nie do konca mu ufam LoL

Diabelskie mamienie, które ma osłabić czujność człowieka. Z tamtego świata nie ma powrotu.
Ludzie na pograniczu życia i śmierci, stykają się ze światem duchowym, ale to jeszcze nie jest śmierć. Nie wiemy, jakie duchy miały z osobami doświadczającymi tych przeżyć, styczność.
Diabeł jest bardziej przebiegły niż nam się zdaje.

To akurat prawda. Używane u nas pojęcie śmierć kliniczna wprowadza w błąd, sensowniejsze wydaje się być angielskie NED czyli Near Death Experience - "doświadczenie bliskiej śmierci", "doświadczenie graniczne".

Jeśli ksiądz "straszy piekłem", to jest po prostu kiepskim kapłanem, bo brak mu argumentów?


Tylko, że bajer jest taki, że każdy widzi w co wierzy. Dzieci, które na ogół nie mają wykształconej świadomości religijnej, nie widzą nikogo, wielu hindusów widziało Krisznę...

Znam osobiście ludzi, którzy to przeżyli i ich historia zgadza sie z opowieściami Moodiego. Co widzi 2 godzinne dziecko ARHIZ, które umiera? Wg św. Augustyna idzie do wiecznego piekła bo nie zostało ochrzczone.



Twoje "wydaje się" wsadź sobie w buty kolego Mnie sie wydaje zie jesteś z kosmosu i masz dwa posty...

Zatem inaczej: jest sensowniejsze, ponieważ ci ludzie nie umierają.

Kościół nauczał, że dzieci bez Chrztu nie mogą być zbawione, ale nie mogą też cierpieć katuszy piekielnych. Ich duszyczki wędrują do miejsca zwanego ''Limbus''

Niemowlęta nie są w stanie zastąpić braku chrztu przez wzbudzenie w sobie aktów wiary, nadziei, miłości, ani też nie mogą w sobie wzbudzić pragnienia przyjęcia tego sakramentu. Wierzymy więc, że jeżeli go w rzeczy samej nie przyjęły, nie stają się w żadnym względzie uczestnikami łaski odkupienia, a przeto w Adamie umierając, z Chrystusem Jezusem żadnej nie mają części.
(Biskup Jakub Benignus Bossuet († 1704), Wykład nauki katolickiego Kościoła względem tych wiary artykułów, o które dysydenci, osobliwie kalwini się spierają, Lwów 1827, s. 65).

Orientujesz się może kto i kiedy ów "limbus" wymyślił?

Podstawowym warunkiem zbawienia jest Chrzest i tak nam orzekł sam Zbawiciel. Kto ma władzę, by poprawiać nauki Chrystusa Pana które KK przyjął i wyznawał?
Dlaczego w Kościele jest obowiązek jak najszybszego Chrztu małych dzieci? To pokłosie tej nauki.
Nauka o Limbusie jest dość starą i nie lubianą przez postępowych ''katolików''.


Nowa nauka o limbusie i "duch Vaticanum II
http://www.ultramontes.pl/vaillancourt_limbus.htm

O żadnych limbusach nie nauczał. To samodzielnie wysnuty kiedyś przez kogoś wniosek.

I to mnie zawsze zadziwalo w nauce poznego Kosciola.
Kiedy chrzcili sie wielcy swieci pierwszych wiekow? Np sw Bazyli i jego rodzenstwo? Jakos nikt wtedy nie bal sie potepienia dla dzieci, ktorych smiertelnosc i wtedy byla na pewno wysoka.
I nagle Kosciol doszedl do wniosku, ze Pan Bog jest biurokrata i do zbawienia niezbedny jest chrzest, ale zbedna moze byc swiadoma wiara. Czyli niemowle po udzieleniu sakramentu chrztu ma od reki zbawienie w raju, bo juz mu sie bedzie "nalezalo", choc ani nie wyrazalo na chrzest zgody, ani go swiadomie nie pragnelo, o wierze juz nie wspominajac, ale to samo dziecko bez nieswiadomego przyjecia sakramentu chrztu nie ma szansy na "prawdziwe" zbawienie.

Ja mysle, ze Pan Bog jednak nieco inaczej na to patrzy. Szczegolnie w wypadku dzieci, ktore z nie swojej winy (a z Bozego planu) rodza sie i umieraja w rodzinach niekatolickich.