Mózg z zasady jest tam gdzie być powinien chyba że nastąpił jakiś wypadek śmiertelny, co robi umysł to inna bajka

O to się pytaj wyznawców tych religii, jeśli koniecznie chcesz się do nich dostosowywać. Z tym, że i tak możesz mieć problem, bo jedni wierzący dany fragment Biblii traktują dosłownie, jako fakty, a drudzy jako alegorię.

Nie ma Bogini poza Boginią.
"Wszystkie twierdzenia są w pewnym sensie prawdziwe, w pewnym sensie fałszywe, w pewnym sensie bez sensu, w pewnym sensie prawdziwe i fałszywe zarazem, w pewnym sensie zaś prawdziwe, fałszywe i bez sensu zarazem".
Chwała Eris!

Wiarygodność empirycznego eksperymentu kontra wiarygodność teologicznego wydziału Sorbony bazującego wyłącznie na tekście religijnym -- co jest bardziej godne zaufania w rozpatrywanej kwestii empirycznej, mianowicie szacunkowego wieku Ziemi? Proste jak sikanie na krzaki, że empiria. A swoje insynuacje to niech sobie robaczki wsadzą tam, gdzie mają głowę wsadzoną.

No i naukowo stwierdzono 75.000 lat, dziś nauka mówi 4.5 miliarda a co powie potem?

Och, po drodze był jeszcze lord Kelvin, w XIX wieku, oszacował, też ze stygnięcia, ale stosując model, a nie tylko pojedyncze doświadczenie, kilkadziesiąt milionów lat. Z tym, że jego asystent zakwestionował założenia modelu. Miał rację i wyniki z jego założeń są dużo bliższe współczesnym (ok. 2-2,5 mld), no ale był tylko asystentem... Dopiero Rutherford dekadę później podważył założenia Kelvina, ale w inny sposób. I tak dalej... A co "powie nauka" w przyszłości? Na pewno nie będzie się przez stulecia trzymać kurczowo jednej wartości, bez weryfikacji, np. 6000 lat, jak to robią kreacjoniści, "bo tak napisano w Biblii".

Zauważ że świat mógł zostać stworzony dziś rano wraz z naszą pamięcią

Nic nowego. Zauważ, że możliwe, że tylko ja naprawdę istnieję.

Trudno mi uwierzyć że ze wszystkich ludzi tylko akruk istnieje a ja nie istnieję.

Phi! Bo nie jesteś akrukiem. Ja istnieję, a cała reszta to wytwory mojego umysłu. Na przykład Andy72, który "pisze", że w coś tam wątpi.

Twierdzisz że
"Oczywiście, że matematyk-kryptolog ma kompetencje, żeby badać rzekome "cudowne" własności numeryczne Koranu, o których mowa w tym wątku -- jakbyś czytał ze zrozumieniem, to byś wiedział. Nie wstyd ci, głupa publicznie strugać?"
A jak TY jako nie-kryptolog odnosisz się do zalezności matematycznych ze stron które linkował niewazny12?

Tak samo jak do "zależności matematycznych" znalezionych przez kabalistów w Biblii. Albo przez krzesłologów w krzesłach z Ikei.

Te zależności matematyczne w Koranie to poważna sprawa. Koran wygląda na zaplanowany co do litery! Mogę mieć myśli, że Szatan nie mógłby dokonać czegoś tak skomplikowanego. Nie chcę być heretykiem.

Koran i islam mogą jawić się jako wybitne podstępy ducha nieczystego. Religią politeistyczną od Chrystusa zbyt wielu ludzi szatan by mógł nie odciągnąć. Ale religia monoteistyczna, która głosi istnienie unitarnego Boga, który nie stworzył unii hipostatycznej, wygląda na "znakomitą" pułapkę na pobożnych ludzi.

To, jak objawiane zostały cuda Koranu, budzi dodatkowe wątpliwości co do dobrych intencji umieszczających (lub umieszczającego) je w tej księdze. W przypadku Rashada Khalify wystąpiła wielka gafa - 21.12.1971 miał mieć wizję, jego dusza miała być zabrana, miał być przedstawiony jako Posłaniec Przymierza (czy już wtedy?), a w 1981 r. wydał on wydanie Koranu, w którym były dwa wersety, które w wydaniu wydanym osiem lat później się nie pojawiły! Mimo tego, że w jednym z usuniętych wersetów wystąpiło słowo "Allah", to liczba słów "Allah" podana w obydwu publikacjach była taka sama!

Dyskordianizm jest świetny, aczkolwiek niestety mi nie odpowiada przez te hot dogi, bo mięsa nie jem a zamienniki mnie odpychają, a czczenie Bogini przewiduje ich spożywanie w ramach łamania zasad - a to że także zasad dyskordianizmu liczę im na plus.


Na ile poważna? Umiera się na to?
Jak kiedyś będę cierpiała na nadmiar wolnego czasu to poszukam takich zależności w Luźnym Kanonie - kto szuka ten znajdzie, uznasz wówczas że też został zainspirowany przez Szatana?

To jest myślenie chorobliwe i Ty o tym wiesz. Czemu je pielęgnujesz? Chcesz dostać większego świra, niż już masz? Co tam było - autyzm, natręctwa - potrzeba Ci jeszcze czegoś "do kompletu"? Stanów lękowych może?


To jest brednia, a hołdowanie bredni, pielęgnowanie jej, o ile rozporządzasz wolną wolą, świadczy o tym, żeś kretyn i popapraniec, co nie chce sobie radzić w chorobie, ale z lubością oddaje jej kontrolę nad sobą.

Poszukaj lepiej takich zależności liczbowych w dowolnym tekście świeckim, o którym masz pewność, że nie został zaplanowany. Noż cholera, wiersze zacznij pisać, a potem je obliczaj.


To ich nie miej. Noż kutwa, do głowy mamy Ci wejść i zrobić w niej porządek? Czym, walcem? Młotem i łopatą może? Nie mamy narzędzi do porządkowania cudzych myśli - dociera to do Ciebie?


To rzuć Koran w cholerę i zajmij się czymś pożytecznym. Póki co sam się o herezję prosisz. Niby się boisz, a leziesz głębiej w chorobę; po co? Rozliczany będziesz nie z intencji i strachów, tylko z czynów - z tego, jak sobie z poradziłeś z życiem i chorobą. A to jest, chłopie, wyłączna Twoja odpowiedzialność.

Ergo ma rację, potraktuj że Koran to nieczysta sprawa, którą nie warto się zajmować.