Też jestem ciekaw o co chodzi.

Chodzi mi o chlubienie się faktem, że ktoś nie wie albo "nie widzi", jaka jest różnica między religiami i praktykami politeistycznymi a religią i praktyką katolicką. To tak, jakby powiedzieć np.: "Wenus to gwiazda - bo wygląda przecież zupełnie tak samo jak inne gwiazdy i w 'praktyce' niczym się od nich nie różni".

Uwalniając go od głupoty. Ja nie potrafię, Bóg tak.

Nie do końca zresztą rozumiem czemu mówisz o zmuszeniu. Czy zbawionych ktoś będzie zmuszał do Miłości? Czy w Raju zostanie ludziom odebrana wolna wola?

Zanim ktoś trafi do raju musi wybrać.....sądzisz, że jeśli przez całe życie ktoś odrzucał, nienawidził Boga, to w chwili śmierci zacznie Go kochać?

Kto tak naprawdę nienawidzi Boga? Może ci których dotkneło wielkie nieszczęście, w afekcie i pod wpływem emocji będą złorzeczyć Bogu. Ale gdy człowiek cierpi może paplać różne głupstwa. Nadal nie widzę powodu, żeby mieli cierpieć na wieki, nawet jeśli popełnią jakiś błąd w ciągu kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu lat ziemskiego życia.
Nawet takiego Hitlera czy Stalnia nie mógłbym skazać na wieczne potępienie. Czyżbym miał więcej litości od Boga?

Sądzisz, że ktoś znający Boga mógłby go nienawidzić, że znający Miłość mógłby ją odrzucić?

Litość człowieka czy Boga nie przesądza, decyduje i wybiera swój los zawsze człowiek.
Złorzeczenie w momencie dramatu, pod wpływem emocji jest grzechem, ale nie jest odrzucem Boga - Bóg to rozumie i człowiek także potrafi pojąć.


Nie istnieją ludzie, którzy nie poznali Boga i Miłości.....masz miłośc, to masz Boga.
Ale funkcjonują tacy, którzy odrzucili.

Jestem odmiennego zdania.

Ja się niczym nie chlubię. I nieprawdą jest jakobym nie widział żadnej różnicy. Widzę za to mnóstwo podobieństw.
Czym różni się modlitwa szamana o deszcz od modlitwy posłów parlamentu RP o deszcz?

Też widzę dużo podobieństw między ludżmi pierwotnymi i współczesnymi

Modlitwy szamanów są na ogół skuteczniejsze. Choćby dlatego, że z reguły modlą się dopóty, dopóki nie zacznie padać .

No dobrze, ale odrzucili z jakiejś na ogół poważnej przyczyny, nie dlatego, że takie mieli "widzimisie". Znam np. takich ludzi, którzy nie odczuwają potrzeby poznawania Boga, wyznawania jakiejś konkretnej religii i jednocześnie jakoś tam sobie funkcjonują uczciwie w życiu, nikomu krzywdy nie czynią itd. Zostali wychowani i ukształtowani w śroidowiskach agnostyczno-ateistycznych i nie mają jakiejś wrodzonej potrzeby oddawać czci Bogu. Czy tacy odrzucają miłość Boga? Nie rozumiem czemu mieliby iść potem do piekła. Czym tak naprawdę zawini? Obojętną postawą? Czy Bóg jest aż tak zazdrosny że musi być koniecznie na pierwszym planie w życiu każdego człowieka, gdyż inaczej po śmierci powie mu - "Niech się stanie wola twoja - idź sobie do piekła"?

Z drugiej strony są tacy, którzy doświadczyli jakiś nieszczęść i tacy mogą zawalać winę na Boga i go znienawidzieć (de facto problem ten najczęściej dotyka ludzi wierzących). Jednak nikt nikogo bezinteresowanie nienawiścią nie obdarza. Ok można powiedzieć, że popełniają błąd myśląc, że to Bóg jest winny ich nieszczęść. Jednak też nierozumiem czemu właściwie ktokolwiek miałby być karany wiecznym piekłem za jakieś błędy poipełnione w ciągu defacto krótkiego życia.
Coś tu poważnie nie gra moim zdaniem.

Nawet ci którzy aktywnie czynią zło. Czynią je nie dlatego, że są wieclonym złem, lecz z powodu jakiegoś cierpienia którego doświadczają, doświadczyli. Oni też są ofiarami. Naprawdę nie widzę powodu, żeby ktoś musiał cierpieć na wieki. Ok. co niektórym może i nauczka by się przydała. Lecz po co komu wieczne piekło? Czy Bóg je do czegoś potrzebuje?

Przeciwnie. Większość odrzuciła z błahych przyczyn, sprowadzających się do "widzimisię", w wieku nastoletnim (okresie dojrzewania, a wielu i wcześniej). Co najwyżej później szukali jakichś argumentów dla zracjonalizowania swojej decyzji. Do 99% ateistów w pełni stosują się słowa Chrystusa: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią".



Jeden Bóg wie.



Do piekła się nie idzie za "błędy".



Bóg nie. Ludzie go potrzebują. Bo potrzebują Boga odrzucić. Tak, jak potrzebował tego Szatan.

Bo tak sobie wybrali.
Oglądałam w niedzielę w TVReligia dokumentalny film o księdzu pedofilu, który molestował chłopców w szkole w Anglli, Australii, w szkole w afrykańskim kraju (zapomniałam w którym).
Takie życie najwyraźniej mu odpowiadało.
Służył Bogu i szatanowi....de facto temu drugiemu, więc (zapewne - bo nikt z żyjących nie posiada świadomości o jego losie po drugiej stronie) służy mu nadal.

Coś w tym jest. Iluz to ja Bogów odrzuciłam w swoim życiu. Allaha, Jahwe/Jezusa, Zeusa... zresztą nie chce mi sie wymieniać...


Wszechmocny i kochajacy Bóg Ojciec nie protestował, zatem działa sie wola niebios.