Zanim przeczytałem [poniższe, byłem zwolennikiem podatku kościelnego. Ale nie wgryzajac się w jego zasady.
Uważam, że koncepcja powinna byc kalką obecnych odpisów podatkowych. Tj. że każdy człowieka płaci X% podatku, który jest przeznaczony na określony cel. Np. Kościół, budowę dróg, ocgrone myszy polnych, zakup uzbrojenie .... Chcozi m9i ot to, że każdy musiałby zapłacić jakiś procent, niezależnie od tego, na maja byc przeznaczone pieniądze. Ale brak w tym ofiary, a utrzymanie Kościoła powinno byc powiązane z ofiarowaniem.
Ponumerowałem argumenty.

(1) Rozwiązania stosowane w Niemczech, nie zawsze są złe. Drażni mnie import z Niemiec, ale faktem jest, że Kościół niemiecki, dzięki temu podatkowi, jest bogaty i ma duże środki na np. Kościół w potrzebie. Uwaga: Wbrew pozorom podzielenie Polski na landy nie jest do końca interesem Tuska. On tym gra, ale on chce być władca całej Polski, a nie jednego landu tylko.
(2) Doświadczenie niemieckie nie wskazują na wpływ podatku na sekularyzację. Człowiek odmawiający płacenie nie staje się przez to ateista. Odwrotnie, to ateista uświadamia sobie, że tak na prawdę nigdy nie wierzył Bogu, tylko nie miał odwagi przyznać się do tego. I dopiero skąpstwo przyczyniło się do formalnego zerwania z Kościołem.
(3) Środki finansowe, czyli tzw. Fundusz Kościelny, nie tylko przechodzą przez państwo, ale są generowane przez państwo. Pochodzą od rządu. A łaska pańska ... W przypadku podatku pieniądze te szły by z klucza. A pozostałe drogi finansowania Kościoła, takie jak ofiary (zarówno dobrowolne, jak i te niemal wymuszane, a czasem w skrajnych przypadkach rzeczywiście wymuszane) w dalszym ciągu by płynęły.
Kościół powinien być utrzymywany przez wiernych. To obowiązek każdego wierzącego. Jeśli ktoś nie chce utrzymywać Kościoła, nie chce postępować zgodnie z Nauką Kościoła, to powinien (jeśli jest uczciwy) złożyć akt apostazji. Uważam, że wielką krzywdą dla Kościoła są tacy ludzie, jak Tusk czy Wałęsa. Mówią publicznie, że są katolikami, ale pałają nienawiścią do przeciwników. Mszczą się na osobach o innych poglądach. A w przypadku Donalda dochodzi jeszcze zwalczanie Nauki Kościoła.

Czy spada zaufanie do Kościoła, czy do hierarchii kościelnej i księży?
Czy Kościół na równi pochyłej, czy też następuje odsiew plew od ziarna?

I to i to? Tak czy tak chyba jest źle i zamiast wykrętnie się pocieszać, lepszy byłby namysł?

Ilość przechodzi w jakość.
Po co w Kościele ludzie, którzy mówią, że wierzą, ale poza święceniem jajek i "świętym obrazkiem" nie maja nić wspólnego z Kościołem?

Rozumiem. Skracanie linii frontu. Obrona okrężna. Syndromy końca.
No, ale jeśli lękamy się namysłu ? Grzech zaniedbania ale cóż, historia biegnie dalej.
Żadne modły tego nie zmienią.

Może być tak, jak w czasach Jezusa: p[odchodzili, podsłuchiwali się, kiwali głowami z niedowierzaniem, a potem uwierzyli.
Taki sam cel ma tolerowanie przygodnych uczestników nabożeństwa.

Tolerowanie ? Obowiązkiem jest nieustanna ewangelizacja.

Opowiedz jak Ty to robisz, być może znajdziesz naśladowców, nie traćmy nadziei.

Ja nie muszę. Wolę być pomocny i użyteczny w innych kwestiach. Np. logika, arytmetyka, abecadełko.

To pewno się cieszysz. Jednak według mnie źródło nie jest godne zaufania.

Wcale się nie cieszę. Odwrotnie. Nie jestem wg twojego infantylnego i plemiennego urojenia wojującym bezbożnikiem. Staram się używać rozumu, który mówi, że w jakimś stopniu trzymają nauki Koscioła ciemne masy w ryzach. Smoły ludek się lęka, a proboszcza bardziej. Zanik KK na własne życzenie martwi mnie, bo może się zrobić jeszcze bardziej chamsko , kłamliwie i niebezpiecznie.

Czyli, mimo swego mega rozumu, jednak pocisz się ze strachu.

Ani zaraz "mega" rozum. Najzwyklejszy, chłopski. Abecadełko logiki i realu. I nie zaraz się pocę, tylko prosto objaśniam. A może uważasz, że KK ma absolutne zero wpływu na ludek? Miej odwagę, napisz to. Ja się nie zgodzę. Ludek w każdy dowolny absurd wierzy. Na tym jedzie sowiecka maskirowka.
OK. A w temacie? Czy też szach mat jak u kolegów?

Specjalnie dla Ciebie powtórzę:
Sami zamawiający intencję wiedzą, czy mieli czystą intencję modlitwy, czy może rzeczywiście chodziło o marketing. Intencji budzących wątpliwości, nieczystych, raczej księża nie przyjmują.
Podziękowanie imienne za hojność cóż, może budzić niesmak.
Raczej darczyńcy parafii chcą pozostać anonimowi, a parafianie i tak dowiedzą się " pocztą pantoflową", KTO dużo dał na kościół, ufundował nowe organy, albo drzwi.
Przychodzą na myśl czasy fundatorów kościelnych i kolatorów. Na każdym starszym budynku kościelnym, można przeczytać nazwiska fundatorów.