
Re: watpliwosci na temat przeszlosci
pedziwiatr napisał(a):
Asienkka, wydaje mi sie, ze jezeli rzeczywiscie chcemy wzrastac ku Bogu, to powinnismy poddac sie kierownictwu czy przewodnictwu duchowemu. Sami nie jestesmy w stanie isc w dobrym kierunku, za duzo niebezpieczenstw czyha po drodze. [...ciap...] Kiedy kaplan wyraza zgode na prowadzenie nas do Boga, przyjmuje na siebie odpowiedzialnosc za nas.
Oczywiście, że możemy sami, nie tylko możemy, ale
musimy - nikt nie może wziąć odpowiedzialności za naszą duszę. To
my będziemy sądzeni za
nasze czyny. Przerzucanie odpowiedzialności na innych jest samooszukiwaniem się. Dobre rady są zawsze wartościowe, ale tylko jeśli są radami a nie bezpośrednim "prowadzeniem".
pedziwiatr napisał(a):
Mysle, ze on patrzy na nasze sprawy bardziej obiektywnie niz my sami, a poza tym jest w koncu narzedziem w reku Boga.
Obiektywnie, owszem - i właśnie dlatego nie może nas prowadzić do Boga - bo nie zna
naszej drogi do niego. Może doradzać, przytaczać ogólne zasady, mówić jak powinniśmy się zachować, ale każdy ma inną drogę prowadzącą do zbawienia/zatracenia i dla każdego Bóg przygotował inny plan...
A sugestia jakoby ksiądz był jakimś znającym plany i wolę Boga medium, wydaje mi się całkiem zabawna, ale niezgodna z rzeczywistością

pedziwiatr napisał(a):
Jesli nie wierzylabym w to, chyba nie umialabym mu powierzac spraw swojej duszy. Musimy patrzec na spowiednika jak na tego, przez ktorego w danej chwili przemawia Duch Swiety. W przypadku watpliwosci nurtujacych mnie przez dluzszy okres czasu po prostu przemodlilabym sprawe, czy powinnam zmienic spowiednika i kierownika duchowego i szukac odpowiedzi na swoje pytania, czy pozostac przy tym, ktory mnie prowadzi i poddac sie z calkowita ufnoscia jego prowadzeniu.
Ciekawe Pędziwiatrze, czy dziś również jesteś przepełniony tak rozkosznie dziecięco-naiwną wiarą w kapłanów? Bo z jednej strony zaimponowałeś mi poświęceniem i oddaniem swojej duszy w ręce innego człowieka, ale z drugiej przeraziłeś brakiem duchowej samoświadomości. Może napiszesz, jak to dziś wygląda?