Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
Autor |
Wiadomość |
cienczlowieka
Dołączył(a): Cz lut 26, 2015 21:23 Posty: 13
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
FranF: ja mogę sobie pochodzić do psychiatry i porobić jakieś badania (to w sumie nawet jakaś forma rozrywki, przynajmniej dla mnie), ale w ogóle mnie to jakoś teraz nie zajmuje ale kiedyś pójdę, obiecuję 
|
So mar 07, 2015 20:35 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
Hm?
Tło jest u mnie takie, że mając lat czternaście odstawiłem wyobraźnię do kąta, bo wyimaginowani przyjaciele i wyimaginowane światy są dla dzieci, a ludzie dorośli co najwyżej zawieszają niewiarę podczas lektury książek fantastycznych. Komuś mogłoby to wyjść na zdrowie, u mnie akurat poskutkowało źle: i czas zaczął mi płynąć inaczej, zdarzenia przepływały i odpływały bez wyraźnych śladów pamięciowych, i uczyć się już nie potrafiłem, w ogóle zebrać do jakiejkolwiek systematycznej roboty, aż po latach dziesięciu doszedłem do czegoś w rodzaju funkcjonalnego analfabetyzmu: mogłem czytać i powtarzać w myślach słowa, w mózgu nie osadzało się nic.
W związku z tym analfabetyzmem funkcjonalnym (nie mogłem jakoś złapać kontaktu z doktorkami) przerzucałem sobie wiki w poszukiwaniu różnych schorzeń i stwierdziłem, że pasują do mnie objawy (pasowały zawsze, kiedym jeszcze zdrowy był) zespołu Aspergera, Czyli spektrum autystyczne. W zasadzie w warunkach szalejącego przemysłu farmaceutycznego nie ma zdrowych, są tylko niezdiagnozowani. Nie wynikło z tej autodiagnozy nic szczególnego, wspominam dla porządku.
Jakoś podreperowałem się medytacją, w sensie uważnego wpatrywania się w drzewo.
Za pierwszym razem do szpitala trafiłem w ogóle bez związku, zresztą już to tutaj pisałem: znalazłem się w ślepym zaułku życiowym, więc zasymulowałem stupor, żeby wszyscy dali mi spokój; Ojciec zadzwonił po karetkę. W sumie źle nie wyszło, to było takie rozpoznanie placu bojem.
Za drugim razem - o ile dobrze pamiętam, to był Dukaj, oby go szlag nagły trafił. Dukaj, w odróżnieniu od Lema, nie jest ateistą, tylko chrześcijaninem. Ma to takie znaczenie, że o ile u Lema bohaterowie doświadczają mniej lub bardziej nieprzyjemnej presji, to w końcu wracają do normalnego życia, bo dla ateisty człowiek zaczyna się i kończy przecież w świecie zwyczajnym, materialnym. Natomiast chrześcijanin zawsze będzie miał tego feblika, żeby skończyć książkę apokaliptycznie. Można to zrobić tak jak Lewis, ten od Narni, gdzie bohaterowie trafiają w końcu do Raju, ale u Dukaja bohater najpierw wariuje niedostrzegalnie dla narratora, potem zaraża swoim wariactwem świat przedstawiony, a na końcu wszyscy trafiają do lokalnego odpowiednika piekła. Nie czytać, a jeśli się czyta, to nie przeżywać. Z przeżywania Dukaja wynikło mi osaczenie przez PRZYPADEK, z tego - zaburzenia emocjonalne i pod ich wpływem, marsz na takie urwisko koło domu. Zawróciłem wtedy sto metrów od, właściwie sam nie wiem dlaczego; coś mi się nie chciało zgrać w całej sytuacji.
A za trzecim razem - no, to już była poważniejsza sprawa, dostałem wtedy takiego myślotoku; nie głosów wprawdzie i nie omamów, ale zupełnie poza kontrolą świadomości. Z myślotoku wynikły mi rozmaite rozważania życiowe. Wydawały mi się one ważne, więc na przykład zdarzało mi się usiąść na środku chodnika i zastanawiać się nad. Były to raczej takie wesołe bzdury; wtedy sądziłem, że odkrywam coś dla siebie ważnego i że wszystko ze wszystkiego logicznie wynika. Ponieważ matka reagowała na zachowania chodnikowe wrogo, zabarykadowałem się w końcu w pokoju i oddałem się pisaniu, dialogów głównie; rozwinąłem się wtedy literacko. Po miesiącu przyszedł Ojciec i orzekł, że ucina mi kieszonkowe; zablokowałem go w drzwiach, trochę żeśmy się w tych drzwiach poprzepychali bezkrwawo, matka zadzwoniła po Policję i tyle. Potem wpadła na pomysł, żeby Ojciec mnie ubezwłasnowolnił prawnie, bo telewizja jest na moje nazwisko. Jakoś się z tego wycofali rakiem, mniejsza o szczegóły.
Był jeszcze oddział otwarty, gdzie chodzi się po muzeach, grywa w kalambury i ziewa dyskretnie na psychoterapii. W trakcie oddziału otwartego zacząłem dostawać silnych napadów lęku, ale takich specyficznych, z dodatkowym smaczkiem - trudno to rozłożyć na czynniki, w każdym razie to były właśnie te klimaty samobójcze. Załatwiałem sprawę z nimi prosto: kładłem się do łóżka i prędzej czy później zasypiałem, choć opornie to szło. Jeśli wychodziłem z domu, to w okreslonym celu i okresloną drogą; rozkaz sobie taki wydawałem i go wykonywałem (wspominałem, że w dzieciństwie zaczytywałem się Żółtymi Tygrysami?). Z czasem te napady ustąpiły, ale wolno-wolniutko, cierpliwym trzeba było być do tego.
No i tyle.
|
So mar 07, 2015 21:10 |
|
 |
cienczlowieka
Dołączył(a): Cz lut 26, 2015 21:23 Posty: 13
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
Fajnie napisane:) No właśnie chodzi o to, że ja takich jazd zupełnie nie miałam. Zdarzały mi się co prawda jakieś strumienie świadomości czy bełkoty (mam nawet gdzieś zapisy), ale traktowałam bardziej jako 'ciekawostki życia' niż coś innego. Bo to w sumie takie ciekawostki były. Co do tego co nazywasz omamami to mnie jest ciężko klasyfikowac to jako 'omamy' i głosy też całkiem realne były. Sama nie wiem...
|
Śr mar 11, 2015 19:05 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
Mhm, ale wiesz co - głosy to głosy i właśnie o to chodzi, że całkiem realne, ale nie do końca, tak że trudno zaklasyfikować draństwo. Jeśliby mnie spotkała taka rzecz, że nie mogę już ufać własnym zmysłom, bo nie wiem, czy mi nie kłamią, tobym się sam zgłosił do doktorków, bo nie móc odróżnić fałszu od rzeczywistości to niebezpieczna rzecz; a szczególnie jeszcze, jeśliby te głosy zaczęły mnie naginać do tego, żebym był im posłuszny, co się niekiedy zdarza.
|
Cz mar 12, 2015 3:47 |
|
 |
cienczlowieka
Dołączył(a): Cz lut 26, 2015 21:23 Posty: 13
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
Nieeee  ja ufam swoim zmysłom, po prostu czasami, wydaje mi się, miałam dostęp jakby do innej rzeczywistości i tyle. Mnie te głosy do niczego nie namawiały, po prostu czasami mnie zdrowo nastraszyły  Podobnie te wszystkie twarze w lustrze, duchy czy jak to nazywacie 'omamy'. JA wiem mniej więcej o czym mówisz, ale to nie o tym mówimy.
|
N mar 22, 2015 17:46 |
|
|
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|