Skoro gardzisz facetem, który stawia sprawę jasno, otwarcie wie, czego chce i za ile, to trochę dziwne, że nie gardzisz, tym który ubiega się do podstępu.
Poztaym w przypadku płatnej usługi teoretycznie obydwie strony są zadowolone i nikt nie ponosi szkody.
Pomijam fakt, że wiele kobiet jest wykorzystywanych do prostytucji, i że na tym interesie łapę trzymają różnego rodzaju mafie i organizacje przestępcze.

Po prostu uważam prostytucję za patologię, podobnie jak narkomanię i złodziejstwo.
Natomiast kogoś kto płaci za coś, co można mieć za darmo uważam za frajera.

Nie pochwalam ,ale mogę zrozumieć.Nie zawsze to co mamy za darmo jest powiedzmy delikatnie produktem z górnej półki.Większość mężczyzn tego w ich szarym życiu nie ma.Pomimo obecnych ograniczeń kulturowych i religijnych mężczyzna podświadomie pozostaje poligamistą bo takie są prawa biologii od milionów lat.Feminizm i socjalizm mają zaledwie nieco ponad sto, a więc brak podstawy do dyskusji.

Więc czemu uważasz złodziejstwo za patologie skoro każdy kto nie kradnie jest frajerem...

Myślę, że ludzie sprzedający swe ciało zasługują na większy szacunek. O czym świadczy ich zachowanie? Chyba o tym, że nie mają wyjścia. My możemy tylko próbować dać im alternatywę.

Wyklaruję sytuację. Nie chodzi o mnie, tylko o pewną lesbijkę, która:

po 1. nie jest zbyt piękna,
po 2. jest BARDZO wierząca,
po 3. ma ogromny konflikt sumienia między wiarą a orientacją,
po 4. chciałaby dotknąć i poczuć kobietę, a nie może znaleźć partnerki normalnej, z uwagi na braki w urodzie.
po 5. z wyżej wymienionych powodów chce zamówić call girl (już zamówiła), bo nie może dłużej wytrzymać napięcia seksualnego.
po 6. zamierza się po fakcie wyspowiadać z tego i o ile się uda, nigdy więcej tego nie powtórzyć.

Co Wy na to?

Tak jak pisałem - napięcie seksualne można rozładować bez drugiej osoby, także dla mnie to kiepskie usprawiedliwienie dla zamawiania prostytutki.

Ale ja np. doskonale rozumiem, że lesbijka może chcieć wreszcie po latach niespełnienia possać piersi, polizać miejsca intymne... ile się można masturbować???

- na przyszłość pisz swoje myśli na temat seksu w mniej kontrowersyjnej i nieprzyzwoitej formie - Paschalis

Nie wydaje mi się by lesbijka musiała musiała być piękna by znaleźć partnerke na pornosach wszystkie są przynajmniej ładne ale rzeczywistość rządzi się przecież troche innymi prawami więc gdyby szukała w końcu by pewnie znalazła... ale podejrzewam, że wiara stanowi tu problem

A kto by nie chciał?
Teraz na serio - seks zazwyczaj jest konsekwencją tego, że ludzie go chcą. Większość jakichkolwiek czynności jest wynikiem tego, że ludzie chcą to zrobić. Dlatego nie uważam chcenia za jakieś szczególne uzasadnienie.

Szukała dokładnie 5 lat i żadna jej nie chciała, każda się wycofywała po krótszej lub dłuższej znajomości. Więc to jest faktyczny problem. Ale wiara też jest problemem.
Ja także należę do wierzących osób, ale nie potępiam jej - widzę jaka jest smutna, zaczęła brać tabletki antydepresyjne... chodzić do psychologa... współczuję jej i uważam, że powinna mieć choć odrobinę przyjemności.

Jej problemem jest to, że nie może sobie znaleźć partnerki, że pomimo szukania nie znalazła akceptacji. Seks nie rozwiąże tego problemu. Sytuacja którą przedstawiłeś brzmi jak ucieczka w alkohol, tyle że tutaj mamy do czynienia z przyjemnością seksualną. Ani seks, ani alkohol nie są dobrym lekarstwem na samotność i wewnętrzną pustkę.

Trochę źle to ująłem. Jej problemem jest to, że niemożność znalezienia partnerki wywołuje w jej cierpienie. Najlepszym rozwiązaniem w jej przypadku jest taka praca nad własną osobowością, która sprawi, że przestanie pragnąć związku, bliskości itd.

No tak, ale ona nie jest buddystką, żeby chciała się wyzbywać wszelkich pragnień, które według tegoż buddyzmu są przyczyną cierpienia. Moim zdaniem sporadycznego seksu nie można porównywać do uciekania w alkoholizm czy narkomanię. Alkohol i narkotyki są nienaturalne, seks jest naturalną potrzebą człowieka, ludzie chcą się przezeń wyrażać, dawać i brać. Dlaczego niemowlę, które nie jest przytulane przez matkę, umiera?
Oto jest potrzeba bliskości. Zresztą sam Zencognito napisałeś "A kto by nie chciał ". Każdy by chciał, właśnie. A alkoholu (w nadmiarze) i narkotyków pragną tylko jednostki patologiczne. Seksu pragnie 99% ludzkości na tym globie. I nie mów mi, że masturbacja wystarczy, bo wybuchnę śmiechem

To że nie jest buddystką nie ma nic do rzeczy. Ona cierpi bo nie doświadcza tego, czego pragnie. Stwierdzenie, że aby przestała cierpieć potrzeba by przestała pragnąć tego czegoś, to tylko zwykła logika i buddyzmu do tego nie potrzeba. Ty napisałeś że ta kobieta jest smutna i zaczęła zażywać tabletki antydepresyjne - napisałeś to w charakterze usprawiedliwienia jej zamówienia prostytutki (a przynajmniej tak to wygląda dla mnie). Jeśli więc seks ma być tym lekarstwem na smutek i depresję, to ja Ci piszę że nic z tego. Dawać i brać można na różne sposoby, dawanie pieniędzy prostytutce ma z tą wzniosłą ideą tyle wspólnego co kupowanie wina w sklepie.