Kilka słów o praniu mózgu.
Autor |
Wiadomość |
Enigma
Dołączył(a): Pt sty 26, 2007 18:46 Posty: 786
|
Wątek z katechezy, na temat tego, czy ateiście wolno chodzić na religię, kastor
Ale macie problem  Przecież cały czas mówię o tym jednym przypadku, kiedy facet- notabene ateista- chce iść na lekcję religii, a ja powtarzam, już chyba 3 czy 4 raz, że to jest bezsensu.
Owszem, kastor, prawdziwy ateizm nie boi się konfrontacji, ale żeby móc się "konfrontować", trzeba mieć trochę oleju w głowie, a nie wmówisz mi, że przeciętny licealista (przeciętny- wnioskuję, że nieprzeciętny, by sam podjął decyzję, co robić) jest rozgarnięty i podejmie jakąkolwiek polemikę. Zresztą, chyba o akurat polemikę na lekcjach religii nie chodzi. Przekonałam się o tym. Polemiki są straszne, ale późniejsze pogadanki u dyrektora- bezcenne.  [/b]
_________________ "Doch gestohlen ist er wertlos,
Und dann brauch' ich ihn nicht"
|
Pn lip 06, 2009 6:20 |
|
|
|
 |
etanim
Dołączył(a): N lip 05, 2009 20:13 Posty: 12
|
Nie bacząc na to, że ktoś mi może odłączyć komputer a ktoś inny pousuwać posty (pachnie troszkę jakoś niebezpiecznie zapachem niezużytego testosteronu  ) piszę dalej o indoktrynacji na lekcji religii. Skupiliście się co prawda bardziej na "praniu mózgu", bo bardziej zabolało. Kształtowanie ludzkich poglądów to sprawa niezwykle delikatna. Wiadomo, że religie lubią w tej dziedzinie maczać swoje palce, bo chodzi o ich być lub nie być. Zwłaszcza małe dziecko na poziomie podstawówki to bardzo wdzięczny materiał. Kiedy wzrasta, przeobraża sie w nastolatka - pojawiają się pierwsze problemy (enigma wspomniała o polemice). W sumie chodzi jednak zwasze o to, by myślenie ucznia było jak najbardziej związane, skorelowane z obowiązującą normą (tutaj: nauka Kościoła). Dopuszczalna jest polemika, ale tylko do pewnych granic; na końcu zaś zawsze musi sie pojawić ostateczne zdanie, rozstrzygnięcie dyskusji a jest nim zawsze "punkt widzenia" Kościoła. Nie ulega wątpliwości, iż jest to indoktrynacja, bo preferowany jest jeden, właściwy i ostateczny punkt widzenia. Co do "prania mózgu", trzeba przede wszystkim powiedzieć, że jest to pewna metoda do osiągania swoich celów. Definicja z wikipedii, którą podał kastor jest trochę niepełna. Całkowicie pominięto w niej ważny element - działanie na podświadomość albo jeszcze inaczej nieuświadomiony "tunel" komunikacyjny. I nieważne jest czasami to, co podkreśla Kastor - zmiana poglądów. Gdy zbierają się np. członkowie sieci AMWAYA już nie chodzi o zmianę ich poglądów, ale raczej w drugim etapie (po nawróceniu na AMWAY) na ich formowanie, utwierdzanie, wzajemne umacnianie się w powziętej decyzji. Tutaj ważne jest działanie na zmysły (im szersze tym lepiej). Śpiewanie piosenek, zabawa kolorami, wymyślanie haseł (tu: operowanie rymem, dźwiękonaśladostwo itp), nawet oddziaływanie na smak i węch... Czy ma to miejsce na lekcjach religii? Odpowiedźcie sobie sami, przypominając zwłasza sobie lekcje religii w przedszkolu czy w pierwszych latach podstawówki. Oczywiście nie ma tu tego natężenia i stopnia nachalności, co w wielu sektach (tam często dochodzi wspomaganie farmakologiczne) ale jest pewne działanie na krawędzi "prania mózgu" w celu propagowania właściwego, mile widzianego punktu widzenia. Ale robi to większość religii, partii politycznych, sieci handlowych, firm PR-owskich. W sumie nic wstydliwego. Nieprawdaż?
A dlaczego jest to związane z naszą Cleo i jej pytaniem? Jeśli postanowi zacząć chodzić na lekcje religii, musi zdać sobie też sprawę, że będzie brała w tym udział... I że ważny jest tam tak naprawdę jeden, nieomylny, oparty na dogmatach punkt widzenia. Ona najwyżej może grać rolę kolorowej maskotki, którą na końcu lekcji bezpiecznie schowa się na odpowiednią półkę we właściwej szafce poukładanego przez dogmaty świata.
_________________ "Prawdziwym jest dla każdego to, co mu się wydaje" - Protagoras z Abdery (V w. przed Chr.)
|
Pn lip 06, 2009 22:59 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ludzie, którzy twierdzą, że w szkołach nie odbywa się żadna indoktrynacja, mają poglądy całkowicie oderwane od rzeczywistości. Indoktrynacja odbywa się i musi się odbywać. Jednym z głównych (jeśli nie głównym) celów szkół jest dopasowanie młodych ludzi do społeczeństwa. Czyni się to, przekazując im wzrorce zachowań, wymuszając właściwe postępowanie systemem kar i nagród. To normalne, i właściwie konieczne dla zachowania stabilności społeczeństwa.
I przecież prawdą też jest, że każda organizacja religijna tak samo walczy o swoje przetrwanie, starając się utrzymać aktualnych członków i zdobyć nowych - poprzez standardowe środki komunikacji społecznej, które zawierają też reklamę i indoktrynację. Tak było od wieków i tak jest teraz. Można dyskutować o doborze środków oraz o celach je uświęcających, ale nie wypada przeczyć faktom. Przekonywanie (żeby nie używać tych tak drażniących słów) młodych ludzi do własnego punktu widzenia jest jednym z podstawowych elementów zapewnienia dobrobytu własnej religii. Bo młodzi ludzi są chłonni, nieodporni na socjotechnikę i różne sztuczki, często też nie mają cierpliwości, aby zweryfikować podane im argumenty w sposób obiektywny.
I na koniec uwaga do kastora: jasnopomarańczowe na jasnozielonym marnie się czyta.
|
Wt lip 07, 2009 6:43 |
|
|
|
 |
Sareneth
Dołączył(a): Cz cze 12, 2008 18:56 Posty: 1927
|
Zwłaszcza, że często katecheci nie powinni uczyć w szkole, bo się do tego nie nadają. I przy okazji np. antykoncepcji można dowiedziec się wielu bzdur na ten temat. I to również jest pranie mózgu...
_________________ ...lecz kiedy Jedyny opuścił swych czcicieli, jego Słowo pozostało...
...i nadejdzie dzień, kiedy powróci Jedyny. I znów rozlegnie się dźwięk Sarenetha...
|
Wt lip 07, 2009 9:17 |
|
 |
Sylvester
Dołączył(a): Śr lip 29, 2009 7:10 Posty: 15
|
do "Enigma", czemu uwazasz ze obecnosc ateisty na lekcji religii jest bez sensu? jezeli dany ateista spelnia wymogi uczeszczania na zajecia, zachowuje kulture osobista, kulture dyskusji to z jakiego powodu ma nie mmiec mozliwosci poznania naszej religii???
|
Śr lip 29, 2009 9:40 |
|
|
|
 |
Ryszard39
Dołączył(a): N lis 20, 2005 16:36 Posty: 12
|
 Z innej beczki
Jestem katolikiem, jeszcze.  Dlaczego jeszcze? Bo to, co ludziom wmawia kościół katolicki coraz mniej mi się podoba. O co mi chodzi?
Otóż w krajach katolickich - także w Polsce - istnieje jakaś chora apoteoza ubóstwa. Dlaczego chora?
Przyjrzyjcie się swoim rodzicom. Ciężko pracują, by zapewnić nam - swoim dzieciom - godne życie, życie bez strachu o jutro, o to, czy starczy nam na opłacenie rachunków i zapewnienie sobie godziwego bytu. Gdy rodzice zaniedbują dzieci, gdy pozwalają, by głodowały, chodziły nieumyte, w jakichś szmatach - tacy rodzice nazywani są "wyrodnymi", "nieodpowiedzialnymi" itp. W skrajnych wypadkach takim rodzicom się dzieci po prostu odbiera. Tak więc bogacenie się ze strony rodziców powinno być postrzegane jako akt odpowiedzialności za swoje dzieci, aby zapewnić im dobre życie. Nieprawda? To dlaczego ludzie mający rodziny pracują nie raz po 10-12 godzin dziennie? Bo lubią? Czy dlatego, że czują się odpowiedzialni?
Tym czasem w kościele próbuje się nam wmawiać, że Bóg jest "wyrodnym" rodzicem, bo chce aby ludzie byli biedni, chce aby żyli w ubóstwie, bo tacy są mu milsi, bo tylko tacy wejdą do "królestwa niebieskiego".
Ktoś powie - zaraz, a tekst o uchu igielnym i wielbłądzie, to pies?
Tak może powiedzieć tylko ktoś, kto nie analizuje KONTEKSTU takiego zdania.
Chrystus żył w czasach, w jakich żył. Jak chyba pamiętamy z historii, panował wówczas ustrój feudalny, w którym niewolenie ludzi i bogacenie się na wyzysku i w sposób daleki od jakiejkolwiek etyki był na porządku dziennym. Tak więc, obserwując to co się dzieje, Chrystus miał pełne podstawy, by potępiać ludzi bogatych. Należy jednak zrozumieć, że tak naprawdę nie potępiał bogatych za to, że są bogaci, ale za SPOSÓB w jaki się bogacą i w jaki to bogactwo wykorzystują.
Co odróżnia ludzi dobrych od ludzi złych? Tych, którzy są niegodni trafienia do raju od tych, którzy tam się znajdą? Majątek? Czy raczej to, jakim się jest człowiekiem?
Kościół wychwalając ubóstwo, a potępiając bogacenie się - chyba nie tylko w mojej ocenie - GRZESZY. Dlaczego? Bo dzieli ludzi na lepszych i gorszych, bo niejako nastawia negatywnie ludzi biednych do ludzi bogatych. Tym samym tak naprawdę odwołuje się do najniższych instynktów ludzkich - zawiści i zazdrości, które przecież są GRZECHAMI.
Tak ma wyglądać "teologia miłości"? Wzbudzanie NIENAWIŚCI do ludzi bogatych? A tak, nienawiści, bo paranoiczna nienawiść w polskim społeczeństwie do tych, którzy są zamożniejsi jest dzisiaj niezaprzeczalnym faktem.
Dlaczego kapitalizm jest u nas tak silnie atakowany? Bo wyrósł na fundamencie przekonań PROTESTANCKICH, w których zamożność jest dowodem łaski bożej, a nie powodem do samobiczowania, posypywania głowy popiołem i noszenia włosienicy. Przyznanie tego przez kościół katolicki oznacza przyznanie, że protestanci mają rację. A tego kościół katolicki zrobić nie może, bo to by był początek jego końca. Tym samym jedynie pogarsza swoją sytuację, bo na całym świecie ludzie odchodzą od kościoła katolickiego widząc rozziew między tym, co jest racjonalne i logiczne a tym co głosi kościół katolicki. Chyba nie będzie przesady w przytoczeniu analogii z upartym twierdzeniem, że to Ziemia jest centrum wszechświata przez całe wieki. Wiadomo, jak się to skończyło dla kościoła, musiał w końcu pogodzić się z faktami, tyle, że nieco za późno, co doprowadziło w konsekwencji do narodzin protestantyzmu.
To, że w średniowieczu pojawili się ludzie jak św. Franciszek z Asyżu i inni, odrzucający bogacenie się i wybierający życie w ubóstwie nie oznacza, że wszyscy muszą kroczyć tą samą drogą. Pomyślmy, co by było, gdyby nagle wszyscy wyrzekli się swoich majątków i zaczęli żyć w zakonach?
Jak wówczas wyglądałby świat?
Przypomnę, że w okresie średniowiecza sam kościół był potępiany za bogacenie się, w łonie samego kościoła trwała wręcz wojna o to, czy kościół ma prawo posiadać i powiększać majątek czy nie.
Dzisiaj kościół katolicki jest posiadaczem tysięcy nieruchomości w najlepszych punktach miast i w świetle tego faktu potępianie bogacenia się społeczeństwa przez jego kapłanów jest zwykłą hipokryzją. Co - nota bene - także jest grzechem, że przypomnę przypowieść o słomie i belce.
Kościół katolicki podąża drogą bardzo niebezpieczną. Drogą wiodącą wprost do jego rozpadu. Już sam fakt coraz mniejszej liczby nowych powołań dowodzi, że kryzys narasta. I będzie narastał dopóty, dopóki hierarchowie kościoła ZNOWU nie uznają faktów i się z nimi nie pogodzą - że ludzie mają PRAWO do bogacenia się, prawo nie przyznane przez kościół katolicki ale przez BOGA.
_________________ Najbardziej żałosną osobą na świecie jest ktoś, kto ma wzrok ale nie ma wizji.
Helen Keller
|
Wt wrz 22, 2009 8:41 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Hmmm, co to za jakieś dziwne wymysły ? Kiedy Kościół katolicki potępia bogactwo, gdzie ? Gdzie w Polsce obowiązuje " chora apoteoza ubóstwa " ? Gdzie twierdzi się, że ludzie nie mają prawa do bogacenia się ? Od urodzenia chodzę do Kościoła, od wielu lat intensywnie interesuję się życiem Kościoła itd.itp. i NIGDY nie natrafiłem na choćby ślad tego rodzaju działań. O co u licha chodzi ?
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Wt wrz 22, 2009 10:38 |
|
 |
Ryszard39
Dołączył(a): N lis 20, 2005 16:36 Posty: 12
|
_________________ Najbardziej żałosną osobą na świecie jest ktoś, kto ma wzrok ale nie ma wizji.
Helen Keller
|
Wt wrz 22, 2009 15:01 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
http://ekonomia.opoka.org.pl/etyka/476. ... lblad.html
to jest dokładnym zaprzeczeniem Twojego posta, ale widać nie przeczytałeś tego ze zrozumieniem.
Crosis
|
Wt wrz 22, 2009 15:20 |
|
 |
CzłowiekBezOczu
Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54 Posty: 1993
|
Lekcje matematyki to też "pranie mózgu" jak zresztą i każde inne szkolne zajęcia. Więc "o tso kaman" ?
|
Śr wrz 23, 2009 6:32 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Mógłbyś najpierw przeczytać te artykuły, zanim się na nie powołasz ?
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Śr wrz 23, 2009 9:58 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|