Autor |
Wiadomość |
Leszek, Jan
Dołączył(a): N sie 01, 2004 6:57 Posty: 2427
|
Nie wiem. Bóg jest tajemnicą. Objawia się, komu chce. W każdym razie okaż gotowość.
Może dobrze byłoby, żebyś zaczął Ewangelię w formie Lectia Divina?
|
Pt paź 27, 2006 22:46 |
|
|
|
 |
Mieszek
Dołączył(a): Wt lut 22, 2005 23:45 Posty: 3638
|
Incognito Cytuj: Czy to jest prawda i rzeczywiste pragnienie?
na to sobie musisz juz sam odpowiedzieć, bo ludzki rozum jest dośc zagmatwany
ja za ciebie nie odpowiem
wiem tylko tyle, że między tym co robimy, chcemy robić a co nam wychodzi często jest spora różnica
_________________ Niech żyje cywilizacja łacińska !!!
więc śpiewaj duszo ma... BÓG JEST MIŁOŚCIĄ...
|
Pt paź 27, 2006 23:50 |
|
 |
razel482
Dołączył(a): Pt paź 27, 2006 18:50 Posty: 70
|
Nawracać = walić głową w mur i mieć nadzieje że kiedyś pęknie
jestem członkiem KK.
_________________ Marana Tha!
|
Pt paź 27, 2006 23:54 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Incognito – jeśli pozwolisz... wezmę udział w Twoim eksperymencie... chociaż to co napisałeś: proszę by w tym temacie wypowiadali się tylko katolicy chcący mi przybliżyć Boga całkowicie mnie z Twego eksperymentu wyklucza. Bowiem nie mogę przybliżyć ci Boga, którego można doświadczyć, ale nie sposób go poznać. Używając truizmu napiszę, iż jedyną osobą, która może Ci przybliżyć Boga, jesteś Ty sam.
Tylko czy aby na pewno przybliżyć? no i do Kogo? Czy wiesz Kogo szukasz Incognito?
Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to stwierdzenie, że stanąłeś w tym punkcie, w którym musisz zdecydować, czy opowiedzieć się za wiarą czy może za rozumem. Może doszedłeś do tego punktu, w którym Pan Bóg wymknął Ci się spod kontroli, a może nieustannie o Nim rozmyślając, biorąc udział w życiu kościoła (czy to w parafii czy to w portalu) doszedłeś do punktu, w którym musisz wybrać, czy właśnie Taki jest Bóg...
Stojący poza logiką, poza rozumem godzący się na zło, cierpiący, łaskawy, że jest nieludzki i wszystko się w Nim mieści jest Obcy, nieznany, a jednocześnie ten Inny – jest Prawdą, Życiem i Absurdem.
Nikt nie chce wierzyć w Takiego Boga, nikt, kto dojdzie do tej chwili wyboru, zakładam (może błędnie), że Ty znalazłeś się pomiędzy tym jednym albo i drugim albo. A zakładam, że tak było, gdyż wierzę w pewną prawidłowość, którą nazywam wspólnotą doświadczeń.
Albo Jest taki jak go sobie wyobrażę, albo Go nie ma - bo nie może być taki, jakim go sobie niewyobrażę. To całkiem poważny wybór. Zawierzyć sobie i swojemu o Bogu wnioskowaniu, albo zawierzyć Najwyższemu, który przez ten krótki moment wyboru daje się poznać jako Ten, który wymyka się wszelkiemu poznaniu.
Największą (czasem mi się tak wydaje) tajemnicą przyjęcia wiary w Boga jest zdecydowanie o tym, że wybiera się Nieskończonego i Niepoznawalnego. Wybiera się to słynne NADA – Świętego Jana od Krzyża, ba... może w tym momencie wyboru się je dostrzega.
Zakładam, że tak właśnie było (ale mogło być zupełnie inaczej).
Pragnienie Boga było odkąd pamiętam kwestią "zgrzytającą" w mojej wierze. Nigdy nie miałem z Bogiem więzi emocjonalnej. Nie kochałem go, nie potrzebowałem takiej miłości ani poczucia obecności.
Co to jest Incognito owo pragnienie Boga. Z czym moglibyśmy to porównać? Z głodem? Jesteś głodny – jesz. Jesteś spragniony – pijesz. Pragniesz innej osoby – zaspokajasz pragnienie. Czy człowiek może pragnąć Boga? Czy można pragnąc Tego, kogo się zna, czy pragniemy Tego, kogo nieznamy?
Więc Incognito kogo pragnąłeś lub zmuszałeś się do pragnienia? Jakiego boga chciałeś pragnąć?
Piszesz, że nie miałeś emocjonalnej więzi z Bogiem – prawdę powiedziawszy, nie znam nikogo kto ma emocjonalna więź z Bogiem (pewnie dlatego, iż uważam, że taka więź jest niemożliwa). Nie kochałeś Boga – powtórzę pytanie – czy można kochać kogoś, kogo się nie zna? Jak można potrzebować miłości kogoś, kogo się nie zna.
Próbowałem dopasować się do katolicyzmu, rozniecić jakoś ten "żar" i pragnienie Boga, ale to było bezskuteczne wmawianie sobie czegoś czego nie ma.
A jak byś rozniecił w sobie żar i pragnienie do kobiety, której nie znasz i której nie widziałeś na oczy?
Przypuszczam, że odpowiedziałbyś, iż dużo o niej słyszałeś, a to, co słyszałeś rozbudziło w Tobie pragnienie owego żaru. Pragnienie żaru do osoby, którą znasz jedynie z własnych wyobrażeń. (tu dygresja, opisy Boga, które słyszałeś mogły być tak wspaniałe, że na ich podstawie zapragnąłeś wzbudzić w sobie żar spotkania i odczuwania obecności, a Ten, którego spotkałeś bardzo Cię rozczarował, dygresja nr 2 – może miałeś nieszczęście przebywać w środowisku młodych rozemocjonowanych egzaltowanych chłopców i dziewcząt popisujących się w swej pysze nieustannym odczuwaniem obecności Pana Boga i zwyczajnie chciałeś odczuwać to co oni)
Nie potrzebuję czuć obecności Boga, nie ma i nigdy nie było we mnie wewnętrznego pragnienia Boga które bym skrywał. To raczej to "niepragnienie" starałem się ukryć i wyeliminować, a właśnie ono jest dla mnie stanem naturalnym.
Pan Jezus mówi: znam owce moje a one mnie znają. Widzisz Incognito, ta wiedza powoduje, iż nie muszę odczuwać obecności Pana Boga, ja zwyczajnie WIEM, że ON JEST. Dlatego zakładam (nieustannie dopuszczam myśl o tym, że się mylę), iż Ty takiej wiedzy nie posiadłeś.
Nie widzę sensu w kochaniu Boga najbardziej na świecie, a do tego nakłania wiara katolicka.
To oczywiste, że odrzucamy to, czego nie rozumiemy, w konsekwencji piszesz:
Nie oczekuję pomocy, gdy byłem wierzący oczekiwałem raczej nauki, wskazania drogi do doskonałości - innymi słowy zawsze chciałem wędki, a nie ryb.
Droga do doskonałości właśnie wiedzie przez tę miłość, w której Ty nie widzisz żadnego sensu, otrzymałeś wędkę, ale nie oczekiwałeś żadnej pomocy. Wnioskuję, że sam siebie utwierdziłeś w przekonaniu o tym, że gotowy jesteś do łowienia ryb samodzielnie, w dodatku własnoręcznie wykonaną wędką, którą sam sobie dałeś w prezencie.
Gdybym posunął się dalej powiedziałbym, że postawiłeś się w miejscu Boga (to bardzo powszechne wśród ludzi), co mogą potwierdzać te słowa:
Lubię radzić sobie sam i samemu do czegoś do chodzić - taka jest naprawdę moja natura. Z tego powodu ciągle się rozwijam, a w grupach przyjmuję rolę przywódcy. Gdy na swoją wiarę patrzę z perspektywy czasu, widzę że katolickie zawierzenie Bogu zawsze było dla mnie w pewnym sensie nienaturalne, dlatego że ja pragnę siły, a nie polegania na czyjejś sile.
Czy Incognito – dochodzenie do czegoś samodzielnie i umiejętność radzenia sobie stoi w sprzeczności z wiarą? A katolickie zawierzenie Bogu jest rzeczywiście nienaturalne, ale co przez to rozumiesz? Siedzenie w domu i czekanie na pierwszy milion? Czy też przyznanie się do tego, że jesteśmy wolni, ale w Jego rękach. Że Jego wyroki są niezmienne, ale możemy prosić o wszystko czego zechcemy itd..., znów musimy godzić się z Jego absurdalnością i naszym tej alogiczności brakiem zrozumienia.
Miłość do Boga, skupienie na niej, uważam za zatrzymanie się w stanie który dla mnie jest zupełnie nienaturalny, ogranicza mnie i występuje na przekór moim rzeczywistym pragnieniom i ambicjom.
Incognito – dotknąłeś sedna – zajmowanie się takim Bogiem i życie z Nim jest nienaturalne. Dlatego odrzucamy je na rzecz swoich ambicji i pragnień – pytanie brzmi – czy wiara stoi w sprzeczności z Twoimi pragnieniami i ambicjami? Są amoralne? Nieetyczne? Złe?
Był taki czas w którym tylko strach przed piekłem trzymał mnie przy wierze. Niemniej stanąłem przed samym w sobie w prawdzie - a prawda o mnie jest taka, że ja nie chcę żyć tak jak święci.
Strach jest zawsze złym doradcą (w ogóle drogi Incognito wszelkie emocje są złymi doradcami)
Odrzuca mnie życie św. Faustyny lub św. Teresy bo moje pragnienia są zupełnie odmienne. Żyjąc w wierze musiałbym zaprzeć się tych pragnień które są we mnie - i to nie byłoby spotykanie się ze sobą w całej prawdzie.
Powoli nabieram przekonania (może fałszywego) że jakaś grupa musiała Cię skrzywdzić, jakaś rozentuzjazmowana grupa małolatów.... Ten wybór świętych... bryyy – aż ciarki przeszły mnie po plecach. Znam innych świętych (jest ich tylu, że dla każdego coś miłego – cała galeria ludzkich typów).
Apropos pragnień – to zapytam – człowiek ulegający emocjom i pragnieniom jest człowiekiem wolnym? (Ty taki chcesz być, wolny i żyjący w prawdzie). Czy nie jest tak, że pragnienia i emocje wybierają za Ciebie... Twoją wolność i Twoją prawdę?
Gdzie jesteś Incognito, skoro poddajesz się czemuś co przychodzi spoza Ciebie (pragnienia i emocje).
Pragnę wszystkiego co uczyni mnie doskonalszym człowiekiem - dlatego szukam. Gdybym nie szukał dróg rozwoju, zatrzymałbym się w miejscu i albo zadusił albo uległ regresji.
Co to jest doskonalszy człowiek? Bardziej etyczny? Bardziej moralny? Bardziej wysportowany? Sprawniejszy seksualnie? Może zwyczajnie wolny...
Szukam Boga który wskazałby mi drogę do doskonałości i stania się silniejszym. W jakiego Boga byłbym w stanie uwierzyć? Nie wiem.
Jak wygląda ta doskonałość? O tym, że nie masz pojęcia o Bogu pisałem wyżej – na początek jestem skłonny napisać, że uwierzysz w Boga... takiego skrojonego na Twoją miarę – przecież Ty go wymyślisz.
To jest problem – my chcemy opisywać Boga a nie Go doświadczać.
Drogi Incognito – tego ci życzę – doświadczenia i tego, co sam nazywasz stanięciem w Prawdzie – kiedy doświadczysz Prawdy nie będziesz mógł jej zaprzeczyć, ale nie będziesz mógł jej opisać, a im bardziej będziesz chciał ją opisać tym mniej będziesz jej poznawać...
itd...
Przecież nikt za Ciebie tego nie zrobi
pzdr 
|
So paź 28, 2006 1:41 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Każdy człowiek jest inny, ma inny charakter, temperament, tak też ilu jest ludzi tyle jest dróg prowadzących do Boga. Skoro nie odpowiada Ci duchowość s. Faustyny i Tereski jest jeszcze wielu innych świętych wśród któryś mógłbyś poszukać takiego ulubionego świętego, którego droga do doskonałości oraz rozumowego i racjonalnego szukania Boga by Ci odpowiadała.
Bóg pragnie wejść w historię życia każdego człowieka, do tego czym człowiek żyje, czego pragnie ale nie chce tym samym człowieka ograniczyć i by cofał się w rozwoju i regresji, ale chce by człowiek osiągał pełnię szczęścia i rozwoju i jak najlepiej przeżył życie. Nie zawsze czujemy obecność Bożą, ale różne dobre pragnienia jakie człowiek ma w sobie pochodzą od Boga.
Nie wydaje mi się by wiara katolicka zakładała jedynie skupienie na Bogu, w Ewangelii jest wiele wezwań do osiągania doskonałości i miłości bliźniego. Twoje pragnienia by stawać się coraz lepszym w wyniku swej pracy i obdarzać szczęściem innych ludzi pochodzą od Boga. Te pragnienia o jakich piszesz nie są wbrew Bogu i nie stoją w sprzeczności z wiarą ale można pragnienie rozwoju i doskonałości włączyć w osobową relację z Bogiem. One mogą być drogą do osiągania chrześcijańskiej doskonałości i spotkania Boga w swym życiu.
|
So paź 28, 2006 9:38 |
|
|
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Leszku, z tego co piszesz wynika że moja niewiara jest winą Boga, bo mi się nie zechciał objawić.
Mieszku, odpowiem więc: uważam, że to nie jest rzeczywiste pragnienie.
Outsiderze, nie wiem jakie jest Twoje stanowisko. Odpowiem Ci teraz, ale jeśli nie jesteś katolikiem proszę aby to był ostatni Twój post w tym temacie.
Szukam prawdy i doskonałości - nauki bardziej niż osoby, gdyż to nauka pozwala się zmieniać.
Jak możesz napisać, że znasz byt który jest Bogiem? Jak możesz stwierdzić, że to czego doświadczasz to Bóg - na podstawie własnego przeczucia? Czy potrafisz sam przed sobą udowodnić, że ta wiedza i doświadczanie nie są projekcją Twojego umysłu spowodowaną tym, że chcesz to odczuwać i chcesz uważać, że wiesz? Pod koniec swojego posta piszesz mi co się stanie gdy doświadczę Prawdy. To znaczy, że Twoim zdaniem mam siedzieć i czekać na cudowne nadejście tego doświadczenia? Jeśli tak by było znaczyłoby to, że moja obecna niewiara jest winą nie moją, a Boga, który z niewiadomych powodów nie chce stać się moim doświadczeniem. Nie można na własne życzenie doświadczyć czegoś co jest trascendentne, a więc jaki jest sens w pokładaniu nadziei na wiarę w doświadczeniu Boga, skoro na to doświadczenie nie mamy wpływu? Czy tak właśnie ma wyglądać polemika między wierzącymi a niewierzącymi: podczekaj na doświadczenie Boga, bo inaczej się nie przekonasz?
Piszesz mi o wyborze między wiarą a rozumem, o absurdalności Boga. Jest wiele religii w których trzeba zaakceptować coś co jest nielogiczne. Jeśli mam odrzucić rozum, to czemu miałbym wybrać chrześcijaństwo a nie np. kult Latającego Potwora Spaghetti? Nie tylko katolicyzm wymaga zawierzenia, pytanie brzmi "czemu miałbym zawierzyć właśnie katolickiemu Bogu?". Uważam, że przy trzymaniu się takiej postawy jaką zaprezentowałeś niemożliwe jest wybranie wiary spośród tej mnogości religii wymagających zaparcia się logiki w jakimś stopniu.
Jeśli doświadczenie ma być dowodem na to, że Bóg jest, to analogicznie należy stwierdzić, że brak doświadczenia jest dowodem na to, że Boga nie ma.
Akacjo, czemu uważasz, że różne dobre pragnienia pochodzą od Boga? Czy to, że chcę pomagać innym nie jest wynikiem tego, że tak mnie wychowano oraz własnych refleksji na temat społeczeństwa? Jest wielu ludzi którzy nie chcą robić niczego dla innych ludzi - czy Bóg nie obdarza ich pragnieniami? Jeśli ich obdarza, ale nic nie robią to znaczy to iż działanie i rzeczywiste pragnienie wychodzi jednak od człowieka, a ten boży wpływ w rzeczywistości niczego nie warunkuje.
Czy Twój Bóg nie powiedział, że mamy być jak dzieci? Czy nie oczekuje stawiania siebie (Boga) na pierwszym miejscu? Uważam że nie należy stawiać Boga na pierwszym miejscu, bo Bóg nie jest kimś to potrzebuje ludzkiej uwagi albo pomocy, ergo takie skupienie na Bogu jest marnotrastwem swojego czasu i sił które możnaby wykorzystać na poprawę sytuacji swojej i innych. Pamiętasz zapewne historię gdy do Jezusa przyszedł bogaty młodzieniec, a Jezus kazał mu wszystko rozdać ubogim. Powiedz mi, jak człowiek który nic nie ma pomoże innym? Czy stworzy miejsca pracy? Czy wybuduje i utrzyma szpitale? Czy założy bibliotekę gdzie ludzie mogliby mieć dostęp do wiedzy? Jak wyglądałby świat gdyby wszyscy ludzie żyli tak jak pierwsi chrześcijanie, sprzedając wszystko co mają i rozdając? Czy powstałyby piękne budowle i dzieła sztuki? Czy powstałyby nowe technologie ułatwiające życie ludziom i ratujące zdrowie?
Swoją pracą zarobiłem na drogie, legalne oprogramowanie i mam zamiar założyć własną firmę. Gdy zacznie przynosić zyski, mam zamiar rozszerzyć działalność i zatrudnić więcej osób. Co by dało, gdybym swoje pieniądze rozdał? Ludzie by je przejedli i nadal byliby biedni, a ja nie mógłbym się sam utrzymać dołączając do rzeszy ludzi na łasce innych. Gdybym rozdał wszystko co mam, uległbym właśnie regresji, zmarnowałbym wszystko co osiągnąłem a moje dobra rozeszłyby się po społecznych kościach bez echa.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
So paź 28, 2006 10:38 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Szukam prawdy i doskonałości
Myślisz, że OSOBA BOGA nie może być Prawdą i Doskonałością?
Dlaczego?
Jak możesz napisać, że znasz byt który jest Bogiem?
No właśnie Incognito – jak myślisz dlaczego mogę napisać, że jestem owcą, która zna swojego pasterza?
Jak możesz stwierdzić, że to czego doświadczasz to Bóg - na podstawie własnego przeczucia?
No właśnie Incognito – co powodowało, że Mojżesz, Abraham, święty Paweł, liczni święci i zwykli chrześcijanie mogli stwierdzić, że to czego doświadczali jest Bogiem, skąd TO WIEDZIELI?
Czy potrafisz sam przed sobą udowodnić, że ta wiedza i doświadczanie nie są projekcją Twojego umysłu spowodowaną tym, że chcesz to odczuwać i chcesz uważać, że wiesz?
Udowodnić... a co mam udowadniać Incognito? (ale by Cię uspokoić powiem, że nieustannie zmagam się z tym, czy wierzyć swojemu doświadczeniu czy nie wierzyć)
Pod koniec swojego posta piszesz mi co się stanie gdy doświadczę Prawdy. To znaczy, że Twoim zdaniem mam siedzieć i czekać na cudowne nadejście tego doświadczenia?
Skąd, możesz czekać, ale nie musisz, jako człowiek poszukujący Prawdy i Doskonałości na pewno nie siedzisz na przysłowiowych 4 literach. Poszukujesz nieustannie, może nie bardzo wiesz Kogo.
W tym miejscu poproszę Incognito – możesz napisać, o jakim Bogu słyszałeś? Jakiego Boga doświadczyłeś?
Jeśli tak by było znaczyłoby to, że moja obecna niewiara jest winą nie moją, a Boga, który z niewiadomych powodów nie chce stać się moim doświadczeniem.
Po części tak, przecież można dojść ku wierze dzięki rozumowi. I tu zapytam – Incognito – chcesz wierzyć czy nie chcesz wierzyć – panujesz nad swoją niewiarą, czy też wiara, niewiara, pragnienie, żar – przychodzi do Ciebie z zewnątrz, przychodzi spoza Ciebie?
Nie można na własne życzenie doświadczyć czegoś co jest trascendentne, a więc jaki jest sens w pokładaniu nadziei na wiarę w doświadczeniu Boga
Otóż to, Incognito, jeśli nie możemy doświadczyć na życzenie, to jak można doświadczyć, są jakieś inne możliwości tego doświadczenia?
Czy tak właśnie ma wyglądać polemika między wierzącymi a niewierzącymi: podczekaj na doświadczenie Boga, bo inaczej się nie przekonasz?
Z pewnością istnieje jakiś model rozmowy wierzącego z niewierzącym... jakiś formularz, sam nie wiem co – może masz link?
Piszesz mi o wyborze między wiarą a rozumem, o absurdalności Boga. Jest wiele religii w których trzeba zaakceptować coś co jest nielogiczne. Jeśli mam odrzucić rozum, to czemu miałbym wybrać chrześcijaństwo a nie np. kult Latającego Potwora Spaghetti?
Tak, właśnie... dlaczego Incognito miałbyś wybrać Jahwe, Jego Syna Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego? Może są jakieś kryteria... może są jakieś metody .... jak myslisz?
Nie tylko katolicyzm wymaga zawierzenia, pytanie brzmi "czemu miałbym zawierzyć właśnie katolickiemu Bogu?".
No właśnie Incognito, miałbym odpowiedzieć za Ciebie?
Uważam, że przy trzymaniu się takiej postawy jaką zaprezentowałeś niemożliwe jest wybranie wiary spośród tej mnogości religii wymagających zaparcia się logiki w jakimś stopniu.
Podaj proszę jakieś kryteria wyboru wiary – czy jest coś, co może spowodować, że wybiera się chrześcijaństwo a nie co innego?
Jeśli doświadczenie ma być dowodem na to, że Bóg jest, to analogicznie należy stwierdzić, że brak doświadczenia jest dowodem na to, że Boga nie ma.
Doświadczenie nie dowodzi istnienie Boga – utwierdza jedynie wiarę, a czasami wprost przeciwnie... podkopuje ją
a... Incognito, życzenie doświadczenia nie wypływa z twierdzenia o wyższości doświadczenia nad jego brakiem, a z serdeczności
pzdr
|
So paź 28, 2006 11:11 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Słyszałem o Bogu chrześcijańskim, o panteonach politeistycznych (egipskim, greckim, azteckim itd.). Nie doświadczyłem żadnego Boga.
Outsiderze, w zasadzie nie odpowiedziałeś na żadne z moich pytań, a jedynie zadałeś je mi. Oczekujesz, że tak będzie wyglądać nasza dyskusja? Wydaje Ci się, że nie mam własnych odpowiedzi na pytania jakie zadaję i trzeba mnie skłaniać bym ich poszukał?
Proszę też abyś nie odpowiadał na moje posty w postaci "cytat-odpowiedź-cytat-odpowiedź", bo jak zaczniemy tak rozmawiać to z dyskusji zrobi się sieczka fragmentowa.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
So paź 28, 2006 11:47 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Tak, wszystko to co dobre pochodzi od Boga. Bo w Bogu jest źródło istnienia, a Bóg sam jest dobry. Dobro w sercu ludzkim pochodzi od Boga. Jeżeli jest zło, to nie pochodzi to od Niego. Także każda ludzka działalność, przez którą człowiek coś czyni dobrego dla innych, w której tworzy coś pięknego i dobrego, także gdy stara się o poprawienie swego i innych losu jest dobra, więc pochodzi od Boga, nawet gdy człowiek czyniąc to nie myśli o Bogu. To wszystko więc gdy tworzone są nowe miejsce pracy, dzieła artystyczne i kultury które zachwycają ludzkie oczy, technologie które mają ułatwić życie ludzkie, oraz zaangażowanie ludzkie w czynienie dobra, gdy pielęgniarka pochyla się nad chorym człowiekiem, gdy ojciec cieżko pracuje na utrzymanie rodziny, matka która z miłością troszczy się o dobro swego dziecka,ja w tym wszystkim co tworzy człowiek a jest dobre naprawdę widzę obecność Boga.
Wspomniałeś o ewangelicznym spotkaniu młodzieńca z Jezusem. Ten młodzieniec przychodzi do Jezusa i pyta co czynić by osiągnąć życie wieczne. Widać on czegoś szuka, pragnie czegoś więcej, nie wystarcza mu tylko zachowywanie przykazań, lecz pragnie jakieś pełni, jakiegoś sensu w życiu. Jezus spogląda na niego z miłością. Tak samo Ty wydaje mi się szukasz w życiu jakieś dokonałości i Jezus również na patrzy na Ciebie z miłością. Ale temu młodzieńcowi z Ewangelii czegoś brakło do osiągnięcia doskonałości. Może tego nie należy brać dosłownie że należy wszystko rozdać ubogim. Może potrzeba umiejętności dzielenia się tym co posiada się, swymi talentami, zdolnościami, dobrami z drugim człowiekiem, nie koncentrowaniu wszystkiego na sobie i nieuporządkowanemu przywiązaniu do dóbr materialnych, uwolnienia się od egoizmu i zauważaniu także innego człowieka, jego potrzeb i spieszenia mu z pomocą. Może tego oczekuje Jezus w tej przypowieści.
W uczciwie wykonywanej pracy by polepszyć swój los, także w założeniu firmy nie ma nic złego, Jezus nie sprzeciwia się temu, a nawet pragnie być w całej rzeczywistości Twego życia. A zatrudniając ludzi przecież czyni się dobro, dając komuś pracę kto jej nie ma więc w to również może być głęboko zakorzenie w Bogu i być miejscem spotkania z Nim.
|
So paź 28, 2006 15:04 |
|
 |
Kropka
Dołączył(a): N lip 30, 2006 9:08 Posty: 1456
|
Pozwolę sobie się włączyć, jeśli można...
Dla mnie Bóg czasem jest bardzo daleki. W trudych chwilach widzę go (oczywiście nie dosłownie) jako surowego sędziego, który widzi każde moje potknięcie, każdy grzeszek. I kim ja właściwie jestem, żeby się do niego zwracać?
Ale mamy też świętych, którzy mogą nam pośredniczyć w relacjach z Nim. Zwykli ludzie, którzy kiedyś żyli na ziemi, mieli swoje wzloty i upadki. I oni moga za nami orędować.
A poza tym, moim zdaniem Boga najbardziej można doświadczyć w codziennym życiu, w drugim człowieku...
_________________ Nie mam nic, co bym mogła Tobie dać, Nie mam sił by przed Tobą, Panie stać...
|
So paź 28, 2006 15:18 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Tak Incognito - chciałbym zadać Ci jeszcze kilka pytań - możesz dać nam świadectwo swojej wiary - w co - w Kogo wierzyłeś jeszcze przed kilkoma miesiącami.
Dlaczego nazywałeś się chrześcijaninem? Na jakiej podstawie nazywałeś się tak - tylko z powodu bycia w parafialnej kartotece, czy też jakieś inne przyczyny decydowały o tym, że byłeś chrześcijaninem - katolikiem.
Byłeś katolikiem Incognito - to znaczy kim byłeś?
pzdr
Cytuj: Słyszałem o Bogu chrześcijańskim, o panteonach politeistycznych (egipskim, greckim, azteckim itd.). Nie doświadczyłem żadnego Boga.
Jest coś co różni tych bogów?
Wydaje Ci się, że nie mam własnych odpowiedzi na pytania jakie zadaję i trzeba mnie skłaniać bym ich poszukał?
Nigdy nie ma się odpowiedzi - niektórzy piszą, że nieustannie poszukują prawdy i doskonałości, coś w tym jest. Mianowicie to, że aby poszukiwać nie można być ślepym - a ślepym czyni człowieka zbiór prawd, wyobrażeń, które człowiek przyjmuje za własne, tak bywa z teologami, którzy pod płaszczykiem poszukiwania prawdy całe swe siły skupiają na.... obronie zastanych reguł.
Kiedy masz odpowiedzi - niczego nie szukasz - dlatego nakłaniam Cię do poszukiwań.
Mogę Cie oczywiście podejrzewać o to, iż nie masz ochoty na nie odpowiadać, nie masz ochoty podjąć tego wysiłku.
Zupełnie nic się nie stanie.
Mogę też powiedzieć Ci, że jest Bóg i powtórzyć Credo (i w tym momencie mój chrześcijański obowiązek zostanie spełniony)
Bo widzisz Incognito - problemem nigdy nie jest Bóg, często problemem jest wspólnota (parafialna, modlitewna itd...), ale zawsze problemem jest człowiek, a w zasadzie człowiek mający problem z przyjęciem Boga.
Nie będziemy o pisać o Bogu - a dlaczego nie?
Choćby dlatego, że nie odnaleźliśmy wspólnie odpowiedzi na pytanie, jak Go odróżnić od reszty bóstw i bożków i nie odpowiedzieliśmy na pytanie czy to jest mozliwe, jakimi narzędziami itp....
Czy w ogóle mozna odróżnić Go od bożków? I jak? Czy jesteśmy do tego zdolni?
Skąd Mojżesz, Abracham, Paweł, liczni święci i żyjący dziś chrześcijanie wiedzą, że doświadczają Boga?
Czy mozna doświadczyć Niedoświadczalnego? I poznać Niepoznawalnego?
No i najważniejsze pytanie - dlaczego TY Incognito możesz wierzyć Mojżeszowi, Abrachamowi, Pawłowi czy współczenym chrześcijanom....
no i czemu możesz im nie wierzyć
pzdr 
|
So paź 28, 2006 16:18 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Czyli zwykli chrześcijanie jak ja mają bana na ten tamat? : P
|
So paź 28, 2006 23:58 |
|
 |
Stanisław Adam
Dołączył(a): Śr sty 11, 2006 14:23 Posty: 3613
|
Chaota napisał(a): Czyli zwykli chrześcijanie jak ja mają bana na ten tamat? : P Spójrz na swój podpis i masz gotową odpowiedź na to pytanie. Zwykli - chrześcijanie - zapewne banów nie dostają. Ezoterycy - możliwe, że tak. A to dlatego, że ezoteryka (zwana dosadniej "okultyzmem") z wiarą chrześcijańską wiele wspólnego nie ma. A napewno nie katolicką. Nie będę tego rozwijał, bo postąpił bym wbrew prośbie Incognito. Nie chciał by rozmyto rozmowę o Jego potrzebie Wiary. Tak to zrozumiałem. Incognito napisał(a): Zakładam ten temat jako formę eksperymentu dla mnie i dla osób wierzących, które uważają za swoją powinność przybliżanie ludzi ku Bogu na tym forum.
Myślę, że ten temat może być owocny dla mnie, jeśli otrzymam w nim nakierowanie na lepszą drogę, może też dać do myślenia drugiej stronie i zweryfikować ich poglądy na temat ewangelizacji na forum.
Uwaga, teraz bardzo ważna kwestia: proszę by w tym temacie wypowiadali się tylko katolicy chcący mi przybliżyć Boga. Proszę nie prowadzić tu nawracania kogokolwiek innego, proszę też aby nie-katolicy nie zabierali tu głosu. To jest bardzo ważne dla eksperymentu jakim jest ten temat.
Incognito.
Niewiele mam do powiedzenia w zadanym przez ciebie temacie.
On nie jest dla mnie, ponieważ nie traktuję tego Forum, jako miejsca do ewangelizacji. Nie w tym celu tu jestem (a w jakim to na inną okazję).
Dlatego pozwolę sobie tylko na ogólną refleksję.
Dwa miesiące temu od jednej z czytelniczek Forum otrzymałem list z niemal identycznym problemem: jak uwierzyć ?
Pierwszą moją reakcją było potraktowanie listu jako swoistego żartu. Po kolejnych listach przekonałem się, że Jej problem jest prawdziwy.
I poczułem się bezradny. Za słaby by podjąć się przekonania jej do Wiary.
Sam wierzę i już. Już nie szukam żadnych intelektualnych uzasadnień: że warto, że nalezy, że coś tam. Kiedyś ich szukałem. Miałem różne okresy zwątpienia. Jednakże były w moim zyciu zdarzenia, bardzo "specjalne" zdarzenia, które przekonały mnie, że moja egzystencja nie jest przypadkowa, i że jej trwanie podlega temu samemu prawu celowości. Z wszystkini tego konsekwencjami: istnieniem Stwórcy, istnieniem pełnego rozumnej miłości Ojca, itd. itd.
Dziś ciagle jeszcze nieco odstaję od tego standardu, który ustanawia Kościół (to też na inną rozmowę). Ale przecież kawałek Drogi - jeszcze przede mną. Mam nadzieję
Myślę, że w poszukiwaniu Boga (przecież to On jest "centrum" Wiary, a z kolei Ewangelizacja to przecież pełna miłości pomoc w tym poszukiwaniu) konieczne jest harmonijne rozumowe i mistyczne doświadczenie Jego obecności. Niewystarczajacy jest sam rozum i niewystarczająca jest sama mistyka.
Twierdzisz że jesteś agnostykiem. Ale to twierdzenie nie jest chyba zbyt zdecydowane. Tak wyczuwam z Twoich wypowiedzi.
Doświadczenie mistyczne. Można go szukać na różnych "warsztatach", seminariach, spokaniach modlitewnych. Dla aktywnych i zdeterminowanych - wybór jest spory. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Można też samotnie. W zaciszu domowym lub obecności Natury, Przyrody ...
Może być jednak tak, że będzie (to doświadczenie) bez szukania. Jak w moim przypadku. Może takie specjalne "wydarzenia" są jeszcze przed Tobą ...
Doświadczenie intelektualne. Uważam że najskuteczniejszy sposób to jednak uparcie wracać do podstaw. Tą podstawą jest Ewangelia. A więc - studiowanie Słowa. Żywego. Można sięgnć do "opracowań". Jednym z nich - trudnym (Lecz tylko z powodu języka. Wiadomo, tłumaczenie z niemczyzny) - jest "Wprowadzenie w Chrześcijaństwo" J. Ratzingera.
I to by było na tyle, ogólnie - o metodologii Wiary 
_________________
Gdy rozum śpi, budzą się po.twory.
|
N paź 29, 2006 5:45 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Wiesz, pytanie zadałem Incognito.
|
Wt paź 31, 2006 9:45 |
|
 |
Spidy
Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06 Posty: 968
|
Incognito, nikt nie pomoże Ci w nawróceniu, jeśli jesteś przekonany, że nie potrzebujesz Boga.
_________________ Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)
|
Wt paź 31, 2006 10:13 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|