Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz paź 23, 2025 6:16



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 110 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 8  Następna strona
 Czy homoseksualizm jest zgodny z naturą? 

Czy homoseksualizm jest zgodny z naturą?
tak 30%  30%  [ 43 ]
nie 67%  67%  [ 95 ]
nie wiem 2%  2%  [ 3 ]
Liczba głosów : 141

 Czy homoseksualizm jest zgodny z naturą? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2004 17:34
Posty: 179
Post 
Lhamo a powiedz niby jak pary homoseksualne maja dieci. Wykluczam tu adopcje, bo one sa par heteroseksulanych. BIOLOGICZNIE patrząc, pary homoseksualne (nie tylko u ludzi) nigdy nie będą ich miały gdyż jest to niemożliwe.


N maja 29, 2005 19:36
Zobacz profil
Post 
Homoseksualizm jest tak samo naturalny (nie został stworzony w sposób sztuczny, nie jest następstwem żadnych czynów dokonanych przez człowieka, nie jest artefaktem) jak heteroseksualizm czy onanizm, jedzenie i picie, defekacja... Zatem takie teksty:

Cytuj:
Żyć w spokoju - tak.
Tak długo, jak długo nie będą próbować większości zdania, że ich zachowanie jest "naturalne".


Są po prostu nie na miejscu.

Cytuj:
Z miłości winniśmy tolerować homoseksualizm - lecz nie akceptować tego typu postępowania jako naturalnego sposobu życia.
Zatem - tolerancja - tak. Lecz bez akceptacji tego typu zachowań.


Jak to zrozumieć: tolerancja bez akceptacji???? To jak herbata bez wody. Albo agresja bez agresywności. Jakaś sofistyka...

Wszystkiemu winna jest skompromitowana na wszystkie strony teoria Prawa Naturalnego. To prawo to oczywisty kit, ale niektórzy ślepo wierzą w prawo naturalne i podciągają pod swoje poglądy to prawo...

Przykład: homoseksualizm jest według nich nienaturalny (chociaż ściśle związany z naturą i jest ewidentnie jej wytworem - nawet jeżeli wytworem chorym czy sprzecznym z normą) ale samolot jest naturalny (no bo istnieje, niektórzy do niego wsiadają, korzystanie z samolotu nie jest grzechem i trudno zaprzeczyć jego istnieniu).

Takie tam manipulacje. Szkoda gadać.

Zresztą, co to ma za znaczenie, czy jest naturalny, czy nie????? Shizofrenia jest naturalna a jednak się ją leczy. Zapalenie wyrostka robaczkowego to sprawa naturalna a jednak się je wycina. To, że lew jak jest głodny, skonsumuje człowieka jest zupełnie naturale a jednak ludzie w takich sytuacjach strzelają do lwów.

Homoseksualiści są ludźmi. Jak my. Nie jestem za tym by nadawać im jakieś szczególne prawa (chociaż też nie widzę w tym nic strasznie złego, bo w końcu ludzie chorzy też często mają większe prawa w społeczeństwie; albo ludzie starsi; albo matki w ciąży czy z małym dzieckiem - w cywilizowanym społeczeństwie to naturalne). Natomiast zupełnie nie czuję się uprawniony do jakiejkolwiek oceny postępowania tych osób.


Wt maja 31, 2005 7:57
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post 
funeral napisał(a):
Homoseksualizm jest tak samo naturalny (nie został stworzony w sposób sztuczny, nie jest następstwem żadnych czynów dokonanych przez człowieka

No niestety badania psychologii na tym polu wykazują ewidentnie że homoseksualizm jest następstwem czynów człowieka - tylko zazwyczaj nie tego który cierpi, ale jego środowiska.

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


Wt maja 31, 2005 9:28
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
No niestety badania psychologii na tym polu wykazują ewidentnie że homoseksualizm jest następstwem czynów człowieka - tylko zazwyczaj nie tego który cierpi, ale jego środowiska.



OOOOOOOOOOO!!!!!!!!!!!!!!!!! Kolejna rewelacja. W takim razie podaj źródło z którego czerpiesz tą wiedzę. Np. pracę naukową uznanego ośrodka badawczego z niezależnymi recenzjami.

Bo na tej zasadzie, to ja mogę powiedzieć:

No niestety na Saturnie żyją ludzie z trzema głowami i piją oranżadę wydobywaną spod ziemi.


Wt maja 31, 2005 12:16
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2004 17:34
Posty: 179
Post 
funeral napisał"
Cytuj:
Shizofrenia jest naturalna a jednak się ją leczy. Zapalenie wyrostka robaczkowego to sprawa naturalna a jednak się je wycina.


hm, ty chyba nie rozrużniasz co jest chore a co zdrowe. NIe jest zgodne z naturą człwoieka to by chorował więc choroby sie leczy.

Choroby nie są zgodne z naturą człoweika, choc istnieją naprawde, zarówno chp\oroby fizyczne jak i psychiczne. Dlatego się je leczy


Wt maja 31, 2005 15:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19
Posty: 5389
Post 
Agniulka i funeral - prosze nie przepychajcie się słownie bo do niczego w ten sposóbnie dojdziecie...

Agniulka jak nie umiesz podać źródła to zwyczajnie o tym napisz a nie redaguj posta tylko po to aby Twoje "było na wierzchu"...

funeral chyba masz zbyt wygórowane wymagania co do źródeł, to nie jest forum naukowe, uniwersyteckiego koła badawczego ;)

Z pozdorwieniami do w/w osób
zielona_mrowka - moderator działu :)

_________________
Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...

Użytkownik rzadko obecny na forum.


Wt maja 31, 2005 20:40
Zobacz profil
Post 
Ok, mrówko. Jednak padają argumenty naukowe. Z zakresu psychologii. Dlatego chcę źródeł.

Już raz poprosiłem o źródła dotyczące nonoksynolu i jeden gość zaraz się wycofał. Wiem, że to nie reguła, ale zawsze prośba o podanie źródła sprowadza na ziemię.

Dziękuję za zwrócenie uwagi. W tym temacie odpuszczam, poglądy swoje już wyraziłem.


Wt maja 31, 2005 22:20

Dołączył(a): Śr cze 08, 2005 19:54
Posty: 20
Post 
[...]

Cytuj:
No niestety badania psychologii na tym polu wykazują ewidentnie że homoseksualizm jest następstwem czynów człowieka - tylko zazwyczaj nie tego który cierpi,ale jego środowiska.


Masz rację - cierpi, [...],a co do badań psychologii proszę o przykłady nie tylko wyssane z palca.

Proszę prywatne uwagi o użytkonikach forum zachować dla siebie, albo przesłać konkretnym osobom poprzez PW
Pozdrawiam
zielona_mrowka - moderator działu

_________________
Nie jestem niewolnikiem boga,który nie istnieje.


Śr cze 15, 2005 1:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 10, 2005 20:17
Posty: 467
Post 
Belizariusz napisał(a):
Nie jest, nie był i nigdy nie bedzie.

Dlaczego?
Z prostego powodu.......homoseksualizm prowadzi do wyginiecia gatunku.
Dlatego jest sprzeczny z prawem natury.

pozdrówka


Tak z ciekawości - znasz jakis gatunek, ktory wiginął wskutek homoseksualizmu? :)

Ja bym sie bardziej obawiał celibatu...


Wt sie 02, 2005 15:14
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2004 17:34
Posty: 179
Post 
Cytuj:
Ja bym sie bardziej obawiał celibatu...


a co twoje popędy seksualne sa zbyt wielkie??


Wt sie 02, 2005 20:26
Zobacz profil
Post 
Mrowka, a malpy? Ktore potrafia sie onanizowac, lub uprawiac seks homoseksualny dla przyjemnosci?

Do tego mowi sie tyle, ze czlowieka tyle odroznai od zwierzat - wiec prosze - nagle w przypadku homoseksualizmu wszyscy przeciwnicy nagle zwracja sie do swiata zwierzat. Dla mie homoseksualizm jest jak najbardziej naturalny. Ci ludzie sa normalni pod kazdym wzgledem, umyslowym, fizycznym, nie cierpia na zadne zwiazane tylko i wylacznie z homoseksualizmem schorzenia. Wiec sa normalni.

Crosis


Wt sie 02, 2005 21:05
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 10, 2005 20:17
Posty: 467
Post 
osoba napisał(a):
Cytuj:
Ja bym sie bardziej obawiał celibatu...


a co twoje popędy seksualne sa zbyt wielkie??


Nie no, ja mowie o spoleczenstwie. O ile bez wzgledu na propagande, parady rownosci, normalnosci itp homoseksualistow bedzie zawsze tyle samo (jako uwarunkowanych genetycznie), o tyle ilosc ludzi zyjacych w celibacie moze ulec zwiekszeniu. Jesli moje dziecko urodzi sie homo lub heteroseksualne, to takim juz pozostanie. Jezeli jednak ktos go zmanipuluje i postanowi zyc w celibacie, to w tym uwazam zagrozenie...

_________________
"Pogańsk knędz, siln wielmi, sjedę w Wislech, rągasze sę christjanom i pakosti diejaasze"


Śr sie 03, 2005 7:55
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2004 17:34
Posty: 179
Post 
człowiek nie rodzi się homoseksualistą. Jesli w dzieciństwie, młodości nie doznał miłości od rodzica tej samej płci to później szuka jej własnie w homoseksualiźmie. A co powiecie o ludziach którzy doznali uzdrowienia z homoseksualizmu?? Co oni blefują??


Śr sie 03, 2005 15:31
Zobacz profil
Post 
osobo: wiesz jak wyglada taka terapia? Leczenie z homoseksualizmu? To sie pojawialo w temacie "Czlowiek tak, homoseksualizm nie!" Ponadto, podaj mi choc jeden przyklad osoby "uleczonej" z homoseksualizmu, ktora po leczeniu nie zdradzala objawow depresyjnych i funkcjonowala normalnie, jako hetero przez przynajmniej 10 lat.

Te osoby nie blefuja - "leczenie" homoseksualizmu to nic innego jak powolne manipulowanie czlowiekiem, wszczepanie mu wstretu do samego siebie. Dopiero, kiedy osoba nie moze juz patrzec na swoje zycie, brzydzi sie siebie, podaje mu sie "droge poprawy" - heteroseksualizm. I faktycznie, na poczatku taka osoba bedzie sie cieszyc, ale niestety - osoby te bardzo czesto potem popadaja w stany depresyjne, maja problemy w rodzinie - bo bycie hetero nie jest ich bytem, dzialaja wbrew sobie, jednoczesnie bojac sie wrocic do homo, bo maja do tego zaszczepiony wstret. Zaden szanujacy sie specjalista z dziedziny psychologii nie powie dobrego slowa o "leczeniu" homoseksualizmu, a u "wyleczonych" po paru latach dziwnym trafem odnotowuje sie wysoki odsetek samobojcow lub ludzi samotnych, zamknietych w sobie.

Cytuj:
Jesli w dzieciństwie, młodości nie doznał miłości od rodzica tej samej płci to później szuka jej własnie w homoseksualiźmie.


Wg Twojej tezy, synowie wychowywani przez samotne matki, powinni byc gejami. Corki wychowywane przez samotnych ojcow powinny byc lesbijkami.

Wiesz co jest najciekawsze? Ze znam paru homoseksualistow, gejow i lesbijek, w paru przypadkach znam tez ich rodzicow (czasem po prostu oni organizowali imprezy w domu). To jak najbardziej normalne rodziny, calkowicie pelne, a tym normalniejsze, ze rodzice akceptuja seksualnosc swoich dzieci.

Crosis


Śr sie 03, 2005 21:14
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2004 17:34
Posty: 179
Post 
1.
Odnaleziona odpowiedź

Było około 4 nad ranem 1 stycznia 1990 roku. Śmierdziałem alkoholem. Dopiero co w łazience zaprzestałem wymiotować. Gdy zdołałem już stanąć na własnych nogach spojrzałem w lustro. Moja twarz była blada, oczy pozbawione wyrazu. W swojej głowie usłyszałem głos: "Tak właśnie zaprezentujesz się gdy umrzesz".

Zacząłem gwałtownie łkać a moja dusza krzyczała: "Dlaczego?" Doświadczenie to stanowiło kulminację w ustawicznym stawianiu pytania: "Dlaczego?" Dlaczego moje życie jest tak pełne bólu? Dlaczego ciągle jeszcze żyję? Cierpię nadużywając narkotyków, będąc wykorzystywanym oraz uprawiając "beztroski" homoseksualny seks. Dlaczego życie nie przyniosło mi prawdziwej satysfakcji?

Wewnętrzny ból pojawił się wcześnie w moim życiu. Kiedy miałem 5 lat, ze względu na ojcowskie nadużycia, które nas dotkliwie dotykały, złożyłem mamie obietnicę, ze zaopiekuje się nią. Jeśli on nie mógł zaopiekować się matką, ja zamierzałem to zrobić.

Gdy stawałem się straszy ból intensywniał. Nie pasowałem do innych chłopców lecz tęskniłem za ich uwagą, by mieć to czego nie otrzymywałem ze strony ojca. Kiedy starszy mężczyzna uśmiechał się do mnie, me serce podskakiwało z radości. W wieku 10 lat zacząłem łączyć chęć bycia bliżej mężczyzn z seksem, a pragnienia związane z tą samą płcią doprowadzały jedynie do dalszego zamętu.

Przed ukończeniem 16 roku życia zacząłem pić i mieć inicjacyjne homoseksualne doświadczenia. Gdy udałem się pierwszy raz do nocnego gejowskiego klubu byłem niezwykle podekscytowany. Ludzie wydawali się przyjaźni i rozbawieni - zupełnie tacy jak ja! Nie ukończywszy 18 roku życia chodziłem już na randki z mężczyznami i regularnie urządzałem wycieczki do lokalnych barów dla gejów.

Gdy w konsekwencji ujawniłem rodzinie swą orientację seksualną zostałem wyrzucony z domu, nie mając gdzie pójść, jak tylko do gejowskiego towarzystwa. Homoseksualiści przygarnęli mnie na jakiś czas i zapewnili lokum.

Paradoksalnie to właśnie dzięki społeczności gejów pojawiło się we mnie pierwszy raz poczucie przynależności, bezpieczeństwa i identyfikacji. Całym sercem wierzyłem, że urodziłem się homoseksualistą i nigdy nie myślałem o zmianie swoich seksualnych pragnień lub zachowań. Wiedziałem jedynie, że mogę być szczęśliwy jako homoseksualista. Jakkolwiek, im więcej i więcej czasu spędzałem "na ucieczce" od bólu poprzez seks i alkohol, tym bardziej zacząłem uświadamiać sobie, jak kiepsko toczy się me życie.

Nie znałem Boga ale, zdumiewająco, rozpoczął On pracę w moim życiu. Dawny współpracownik zaprosił mnie do studiowania Biblii. Przyjąłem zaproszenie i spotkałem człowieka, który porzucił homoseksualizm. Opowiedział o czekającym go małżeństwie i zmianach w jego życiu. Początkowo nie byłem zainteresowany, ale kilka dni później zdałem sobie sprawę, że moje życie jest nie tylko pełne bólu ale i puste. Po raz pierwszy szczerze się pomodliłem: "Boże, proszę, pomóż mi".

Ciotka dała mi szansę na "nowy początek" i miesiąc później opuściłem Nashville wskakując do autobusu jadącego w kierunku jej domu w Dallas. Natychmiast zorientowałem się gdzie są najlepsze gejowskie bary i narkotyki, skutkiem czego tkwiłem w tym do Nowego 1990 roku. Tej nocy sięgnąłem dna. Moja dusza płakała, a Bóg zwrócił się ku mnie jeszcze raz.

Potem spotkałem w pracy kobietę, która została jedną z moich najlepszych przyjaciółek. Steffany nie zwracała uwagi na to, że byłem gejem. Mówiła o akceptacji i bezwarunkowej miłości. Zaprosiła mnie na dwunastostopniowy kurs tańca i czułem się tak dobrze, że nawet nie tęskniłem za piciem.

Na następne 17 miesięcy porzuciłem picie. Dzięki trzeźwości i lepszej pozycji w pracy czułem się tak, jakbym był na drodze do spełnionego życia geja. Nie spodziewałem się, że próżność i duma mogą ostatecznie popchnąć mnie z powrotem w alkoholizm.

Gdy wróciłem do nałogu utraciłem kontakt ze Steffany. Została chrześcijanką i kiedy w marcu 1992 roku znów uczestniczyłem w dwunastostopniowym kursie tańca wszystko o czym potrafiła mówić dotyczyło Jezusa. Zmieniła się z beztroskiej, szalonej dziewczyny w opanowaną, refleksyjną, wypełnioną spokojem kobietę. Zapytałem ją o homoseksualizm i rozzłościła mnie jej początkowa odpowiedź: "Wierzę, że to grzech". Później kontynuowała: "Ale Bóg nie nazwałby go grzechem, jeśli nie oferowałby czegoś lepszego".

Mówiła dalej o tym, jak jeden z moich poprzednich kochanków powierzył swoje życie Jezusowi i przygotowywał się do poślubienia kobiety. To wtedy zdecydowałem się poważnie spojrzeć na Boga. Abstrahując od homoseksualizmu zobaczyłem swoją wrodzoną grzeszność. Przekonałem się, że potrzebuję Jezusa i w maju 1992 roku przyjąłem Go jako swojego Zbawiciela. Po kilku wizytach w kościele Steffany uklęknąłem obok kanapy w domu i ukryłem twarz w dłoniach.

"Boże", modliłem się, "przebacz mi mój grzech, przyjmuję Jezusa jako Pana. Proszę, bądź moim Panem i Zbawicielem". Zacząłem płakać a kiedy otworzyłem oczy odczułem, że On stoi tuż obok mnie.

Poczułem się inny w środku. Byłem przygnieciony bogactwem Bożej miłości względem mnie. Nie rozumiałem zapatrywania Biblii na homoseksualizm, ale wiedziałem, że Bóg może dać mi się poznać i dowieść, iż Jego Słowo jest prawdą.

Następnie Duch Święty zaczął objawiać mi różne rzeczy. Pewnego dnia, gdy się modliłem, pomyślałem o pierwszym mężczyźnie, w którym się zakochałem. Oddałem Ronowi wszystko, całe me istnienie. Zrozumiałem, że Jezus chciał być Panem całego mojego życia i krzywdziła Go ma uległość względem homoseksualizmu. Martwił się także destrukcją, która sprawiała ból zarówno nam samym jak i Jemu.

Kiedy zdałem sobie sprawę jak Bóg dużo o mnie wie i że kocha mnie niezależnie od mej przeszłości, uświadomiłem sobie, że On nie jest pełnym nienawiści Bogiem tyranem, jak to sobie wyobrażałem. Moje serce się zmieniło. Nagle zostałem przygwożdżony głębią Jego miłości do mnie.

Później Duch Święty wyjaśnił mi ustęp z Biblii, którego najbardziej nie lubiłem, Ks. Kapłańska 18-22: "Nie będziesz cieleśnie obcował z mężczyzną jak z kobietą. Jest to obrzydliwością". Bóg pokazał, że owa odraza nie dotyczy dwóch mężczyzn; ona dotyczy aktu, którego się dopuszczają. Bóg nienawidzi czynu homoseksualnego, ponieważ oddziela nas od Niego. Homoseksualizm jest niszczącym sposobem odpowiedzi na daną przez Boga potrzebę potwierdzania męskości. (Już po roku zakończenia naszej relacji, Ron zmarł w wyniku komplikacji związanych z AIDS).

W lipcu 1992 roku, od lidera uwielbienia w moim kościele usłyszałem o Living Hope, filii działającej w ramach służby Exodus w Arlington, Texas. Zacząłem uczestniczyć w spotkaniach grupy wsparcia, gdzie spotkałem ludzi, którzy kochali mnie i przekazywali prawdę o zbawczej mocy Jezusa względem homoseksualistów. Bóg pomógł mi odkryć korzenie powstania homoseksualizmu w moim życiu i pokazał w jaki sposób zaspakajać wrodzone potrzeby dzięki pomocy Ciała Chrystusa, przyjaciół i rodziny.

Z początku było to trudne. Czułbym się bardziej komfortowo na Marsie, niż w kościele. Nie rozumiałem chrześcijańskiej obyczajowości, wspólnota gejowska była wszystkim, co znałem. Musiałem poradzić sobie ze strachem i żalem, skoro tak dużo zmieniło się w moim życiu.

W ciągu następnych czterech lat, kiedy należałem do lokalnego kościoła Vineyard, wiele sobie przyswoiłem. Scott Musick, ówczesny dyrektor Living Hope, został moim nauczycielem i pokazywał mi jak kształtować zdrowe relacje. Zostałem wolontariuszem w innym lokalnym zborze i w końcu zacząłem dzielić się swoim świadectwem.

W obrębie "bezpiecznego schronienia" Ciała Chrystusowego zetknąłem się z cudowną Bożą naturą i Bożym sposobem wychowywania. Przyswoiłem sobie, że nie jestem gejem, czy ex-gejem. Jestem Randym, mężczyzną należącym do Boga, równym wśród braci i sióstr szukających woli Jezusa.

Większa część mojego uzdrowienia ze związania niewłaściwą seksualnością pojawiła się pewnego dnia, gdy sporządziłem listę wszystkich nieodpowiednich partnerów seksualnych z przeszłości. Jeden po drugim oddawałem tych ludzi Bogu i prosiłem Go o przebaczenie, przerwanie każdej duchowej więzi i błogosławieństwo poznania przez nich Jego Syna. Poczułem się po tym tak oczyszczony. Przypomniało mi to znów, że mogę udać się do Boga z każdym problemem, czy grzechem.

Mniej więcej w trzecim roku mojego uzdrawiania kilka razy poszedłem na obiad z koleżanką, która pokonywała skłonności lesbijskie, żebyśmy mogli po prostu porozmawiać o naszym życiu. Pewnego razu stwierdziła: "Randy, jesteś dobrym człowiekiem. Absolutnie poważam cię jako faceta". Zaniemówiłem. Dokładnie takie słowa słyszałem wcześniej od mężczyzn, ale ta rozmowa głęboko mnie poruszyła. Bóg ukazał mi błogosławieństwo kobiecości. Powoli zaczynałem doceniać przeciwną płeć.

Dzisiaj odczuwam pokój. Pan określił na nowo kim jestem i uczę się jeszcze bardziej kochać i szukać Go. Przywykłem, by nazywać Go swoim Ojcem i ufać, że Jego Słowo jest prawdą. Odkąd zostałem chrześcijaninem moje życie nie stało się proste, ale w Jezusie odnalazłem prawdziwą głębię i autentyczne zadowolenie.

"Gdzież jest, o śmierci, zwycięstwo twoje? Gdzież jest, o śmierci, żądło twoje?" (1.Kor.15-55). Już nie pytam dłużej: "Dlaczego?" Dzięki Jezusowi Chrystusowi odnalazłem odpowiedzi na najgłębiej stawiane przeze mnie pytania.

Randy Thomas
EXODUS


2.

Ziszczone marzenie

Marzyłem o wszystkim co dobre. Marzyłem o miłości, akceptacji i bezpieczeństwie. Marzyłem o przynależności do kogoś i głębokiej z nim relacji. Ale poznałem samotność. Wiedziałem jak to jest, gdy czuje się niedopasowanym i gdy dokucza się mi do łez. Wiedziałem, jak to jest patrzeć na chłopców grających na boisku, czuć obawę i zaniepokojenie by do nich dołączyć, iż dosłownie robi się wszystko, by tego uniknąć. Wiedziałem jak to jest bawić się z dziewczynkami, z którymi pozornie ma się więcej wspólnego. Wiedziałem jak to jest różnic się od innych chłopaków w swoim wieku i odczuwać ogromna potrzebę bycia akceptowanym i lubianym przez nich. Znałem ból bycia molestowanym. Wiedziałem jak to jest wierzyć kłamstwu, że ponoszę winę za bycie wykorzystywanym, ponieważ na to pozwalam. Wiedziałem jak to jest znać uczucie wstydu i cierpienia, ponieważ cześć mnie chciała, by to się ponownie stawało, chociażby dlatego, ze on mnie wybrał! Wiedziałem jak to jest czuć się pożądanym i ważnym dla starszych od siebie mężczyzn, nawet jeśli tak było tylko przez moment, za zamkniętymi drzwiami, pod płaszczykiem tajemnicy, zakłopotania oraz tracenia niewinności. Wiedziałem jak to jest, gdy głęboki emocjonalny głód za męską miłością, akceptacja i uwagą doprowadzał do tego, ze najobrzydliwsze zachowania zaspakajały część tego głodu. Wiedziałem jak to jest, gdy zaczyna się wierzyć, że tęsknota za miłością i męską akceptacją nosi miano „seksu”. Wiedziałem jak to jest uświadamiać sobie stawanie się homoseksualistą mimo, że nigdy wcześniej nie pytałem siebie o swoje preferencje seksualne. Wiedziałem jak to jest być nazywanym "homo", "pedał", "gej" jeszcze zanim uwierzyłem, że to prawda. Marzyłem coraz więcej, żyłem coraz mniej.

Słyszałem, ze Jezus mnie kocha, że oddał za mnie swoje życie i uznałem Go za osobistego zbawiciela w wieku sześciu lat. Byłem gotowy na miłość od Niego i by należeć do Jego rodziny. Około dziesiątego, jedenastego roku życia zacząłem słyszeć w kościele, ze "homoseksualiści nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego", ale żadna miara nie usłyszałem "a niektórzy z was tacy byli" (1 Kor. 6:9-11), co stanowiło dwutysiącletni dowód, że homoseksualiści mogą się zmienić. Wierzyłem, że dla mnie nie ma nadziei. Byłem przekonany, ze urodziłem się i pozostanę na zawsze homoseksualista. Kościół nie chciał nic dla mnie zrobić, myślałem, dlaczego miałby chcieć Jezus. W ten sposób zaczął się długi proces pozyskiwania Jego aprobaty i każdego innego człowieka. Wchodziłem do kościoła za każdym razem gdy drzwi były otwarte. Grałem pierwsze skrzypce w mojej młodzieżowej grupie. Studiowałem Biblię. Brałem udział w akcjach ewangelizacyjnych. Nic co robiłem nie sprawiło, że te uczucia odeszły. Modliłem się noc w noc, przez lata, żeby Bóg zabrał moją homoseksualność, wstawałem jednak ranek za rankiem ciągle z tymi samymi pragnieniami. W rzeczywistości stawały się coraz mocniejsze. Mówiono mi, że jeśli "przygwożdżę ten grzech do krzyża", lub położę go "na ołtarzu", lub po prostu stanę się "posłuszny", albo będę "czytać więcej Biblii" Jezus zabierze mój ciężar. Nic nie skutkowało. Rozczarowany popadałem w rozpacz. Pamiętam nocne podróże do pokoju rodziców, żeby sprawdzić, czy nie zostali beze mnie zabrani w zachwycie do nieba. Jako nastoletni kierowca potrafiłem przejeżdżać z zamkniętymi oczami tuż przed pędzącym pociągiem mając nadzieję, że zostanę uderzony. Byłem wściekły na Boga, że obdarzył mnie potrzebą, która sam potępia. Żyłem pod jarzmem tajemnicy, w kompletnym braku akceptacji i przekonaniu, ze pójdę do piekła, ponieważ moje uczucia nie zmieniały się.

Tak wyglądała moja codzienność do 1990 roku, kiedy wziąłem udział w młodzieżowej konferencji, na której prowadzący powiedział: "Na tej sali znajduje się młody człowiek przekonany, ze jest gejem. Był molestowany. Sadzi, że jedyną drogę wyjścia stanowi samobójstwo. Jeśli to jesteś ty, chciałbym się do ciebie zwrócić". Gdy wyszedłem do przodu, prowadzący powiedział mi coś, czego nigdy wcześniej nie słyszałem w powiązaniu z moimi homoseksualnymi skłonnościami: "Bóg kocha Cię bez względu na wszystko". Chociaż te słowa znajdowały się w konflikcie z tym, co myślałem i nie rozumiałem jak to możliwe, wiedziałem, że głoszący ma rację. Bóg kochał mnie. Człowiek ten oparł się na fragmencie I Listu do Koryntian 6:9-11 i zostawił mnie z nadzieją na zmianę. Wskazano mi najbliższą poradnię, gdzie usłyszałem o Eleutheros (obecnie Exchange Ministries), lokalnym przedstawicielstwie służby Exodus.

Pod koniec 1990 roku w wieku 18 lat poddałem się terapii i zacząłem korzystać z grupy wsparcia. Bardzo pragnąłem, żeby to zadziałało. Celem terapii i grupy wsparcia jest po pierwsze pomoc w wejrzeniu w siebie i zrozumieniu dlaczego postępuje się w taki a nie inny sposób, a następnie ułatwienie dokonywania korzystniejszych wyborów. Odblokowuje się stare wspomnienia i rany, co czyni cię bezbronnym. Po sześciu miesiącach byłem wrakiem. Nie mogłem ciągle się przekonać, ze "Mr Right" jest gotowy do okazywania mi miłości i akceptacji. Pewnego wieczoru, zanim umiałem dokonywać mądrzejszych wyborów i po bardzo wyczerpującej sesji terapeutycznej, spotkałem kogoś, kto zaprosił mnie, na imprezę z nim i jego przyjaciółmi. Brzmiało dobrze, by moc się zrelaksować i spędzić miło czas. Udaliśmy się do gejowskiego baru. Tutaj pierwszy raz znalazłem akceptację dla tego, co stanowiło dla mnie największe źródło wstydu. Posmakowałem otwartości. Nie musiałem ukrywać faktu, ze jestem gejem. Odnalazłem, częściowo chociażby, to o czym jedynie marzyłem. Jeśli nie miłość, bezpieczeństwo i przynależność do kogoś, to przynajmniej bycie aprobowanym. Rozpocząłem tygodniowy tryb życia, który obejmował trzy noce w Eleutheros, trzy noce w gejowskich barach i jeden dzień odpoczynku.

W tym czasie natknąłem się na miejsce, gdzie oferowano anonimowy seks. Nie pociągał on wprawdzie za sobą relacji z kimś, ale powodował, że byłem pożądany chociaż przez dziesięć minut. Seks stanowił imitacje miłości i bezpieczeństwa, którego potrzebowałem. Stawałem się uzależniony. Później nauczyłem się z Biblii, że "głodnemu nawet to co gorzkie smakuje słodko" (Przyp. 27:7). Pomimo seksu, rosła u mnie tęsknota za relacja. Byłem samotny i rozgniewany, jak nigdy wcześniej. Bez względu na to, jak bardzo starałem się pogodzić mój nowoodnaleziony styl życia z chrześcijaństwem, wierzyłem, w to, ze homoseksualizm jest niewłaściwy. Znajdowałem się w ciągłym konflikcie.

Wielkanocna niedziela 1991 roku zastała mnie samego w gejowskim barze, oczekującego na przyjaciół, którzy nigdy nie przyszli. W sposób tak wyrazisty, jak On jest sam, Bóg zaczął do mnie mówić. Zaczął od przypomnienia mi, tego co powiedział głoszący na młodzieżowej konferencji: On kocha mnie - bez względu na wszystko. Powiedział mi, ze jeśli wybiorę na zawsze życie geja On nadal będzie mnie kochał. Jestem Jego dzieckiem. Pewnie teraz myślisz, że musiało nastąpić jakieś "ale". Masz rację. Pan powiedział: "życie, które znalazłeś może być dobre, ale dobre jest w opozycji do najlepszego, które Ja oferuję". Bóg wypełnił dziurę, którą miałem w sobie i obiecał, że podaruje mi to, co jest Jego i najlepsze. Uwierzyłem Mu i zapewniłem Go, że nie chcę niczego więcej, jak Mu się podobać, ale jestem zmęczony. Nie mogłem już dłużej walczyć sam. Potrzebowałem pomocy. W tym momencie dwoje ludzi z kościoła otworzyło drzwi baru i weszło do środka. Zapłacili za wstęp i powiedzieli, ze Bóg nakłonił ich do przyjścia tutaj, by wsparli mnie. Wyszliśmy razem. Mój przyjaciel - Andy Comiskey powiedział, że "nie potrzebujemy sędziów stojących nad nami, ale braci i sióstr idących obok nas". W tę wielkanocną niedzielę 1991 roku, Pan osobiście postawił na mojej drodze fizycznie brata i siostrę, by szli obok mnie w podroży wychodzenia z homoseksualizmu.

Zajęło mi to lata, żebym zrozumiał, że to o czym marzyłem było od samego początku we mnie. Odnalazłem bezpieczeństwo w Bogu, który akceptował mnie takim, jakim byłem. Kochał mnie wystarczająco mocno, żeby mówić do mnie w najgorszych chwilach i nie zostawić mnie samego. Pokazał w namacalny sposób swoje zainteresowanie mną przez zapewnienie mi pomocy, której potrzebowałem, by się uporać z problemami. On był Bogiem, któremu mogłem ufać i za którym mogłem podążać.

Wybrałem drogę posłuszeństwa. Zacząłem Mu ufać zamiast w bezbożny sposób zaspakajać swoje potrzeby. Uczyłem się, co mówi o moich zmaganiach z homoseksualizmem. To była prawda, ze zostałem zraniony i miałem niezrealizowane pragnienia, a że usilnie dążyłem do akceptacji i miłości ze strony mężczyzn nie było złe, przeistoczyło się tylko w niewłaściwy sposób realizacji potrzeb. Uczył mnie, że seks nie został stworzony, by zaspakajać moje pragnienia - jedynie On niebiański Ojciec może to zrobić. Mówił mi, że cały czas, gdy Go wołałem, był tuż obok z odpowiedzią. Uczyłem się konieczności przebaczania: akceptowania, że Bóg zaoferował przebaczenie zarówno mi, jak i tym, którzy mnie skrzywdzili.

Ponownie zacząłem uczęszczać na terapię, którą rozpocząłem półtora roku temu, obejmującą grupę wsparcia i spotkania z doradca. Odkrywałem przyczyny zainteresowania seksualnego tą sama płcią. Odnalazłem kościół, który rzeczywiście odzwierciedlał serce Boga, okazywał życzliwości ludziom i w którym nie przekazywano jedynie prawdy, ze homoseksualizm jest grzechem, ale poprzez wyrozumiałość oraz pojmowanie czym jest dobroć Boga przywiedziono mnie do prawdziwej pokuty (Rzymian 2:4). Zacząłem dzielić się moimi doświadczeniami z tymi, których najbardziej kochałem: ze swoim bratem i jego żoną, rodzicami, przyjaciółmi, członkami kościoła i w końcu innymi osobami z mojej rodziny. Odkryłem, że po podzieleniu się z nimi najgłębszymi, najciemniejszymi sekretami, kiedy poznali już tę część mojego życia i nadal powtarzali, że kochają mnie, było tak jak gdybym nigdy nie słyszał tych słów wcześniej. To była akceptacja, bezpieczeństwo miłość i zaangażowanie na najwyższym poziomie.

Stopniowo moje pragnienia i pożądanie zaczynały się zmieniać. Nie potrzebowałem już gejowskiego seksu. Czyste relacje z mężczyznami i kobietami, jakie miałem teraz przewyższały te, które miałem kiedykolwiek. Nie znajdowałem bólu i samych zmagań, ale rzeczywistą wolność w nadziei, że po tym krótkim życiu, Bóg spełni obietnicę i zakończy proces uzdrawiania mnie. Oczekiwałem też, "że ujrzę dobroć Pana w krainie żyjących" (Psalm 27:13). Wierzyłem, że nie tylko w niebie będę doświadczać Jego dobroci, ale także tu, w mojej ziemskiej egzystencji.

W 1998 roku moje marzenia ostatecznie przeistoczyły się w realność, gdy poślubiłem swoją najlepszą przyjaciółkę. Leslie ucieleśnia wszystko, co uważałem za boże, czyste i piękne. Nie jest moim dyplomem uzdrowienia, nie jest tez dowodem, ze się zmieniłem. Jest świadectwem łaski Boga w moim życiu, częścią "najlepszego", które Bóg obiecał mi zwrócić w tamtym gejowskim barze. Stale wzmacnia moje poczucie męskości i dlatego Bóg postawił ją na mojej drodze. Dzisiaj jestem lepszym mężczyzna ponieważ ona jest ze mną i dlatego, że Bóg nadal wykonuje swoją pracę we mnie. Życie z Leslie jest bardziej obfite, niż mogłem mieć kiedykolwiek na to nadzieję i stanowi największe ziemskie błogosławieństwo, które Bóg mógł mi dać, oprócz Swojego Syna.

Dzisiaj doświadczam tego, o czym zwykłem kiedyś marzyć i czego nie odnalazłem w gejowskim życiu. Mam kochającą żonę, wspaniałą relację z rodziną, bożych przyjaciół, kościół, który opowiada się za prawdą i rozumie czym jest łaska Boga, oraz służbę dla Tego, który spowodował, że marzenia stały się prawdą. Z pokorą wierzę, że moja historia może być znakiem dla kogoś, kto znajduje się w pułapce niezrealizowanych pragnień i potrzebuje wydostać się z niej. Bóg wiedział za czym najskryciej tęsknię i zaspokoił tę tęsknotę, gdy podążałem za Nim. Potrafi zrobić to samo dla ciebie. Nie wiemy jak pomóc, ale możemy być zmienieni, jeśli uczynimy Boga Panem naszego życia i doświadczymy Jego miłości względem nas. On czyni wielkie rzeczy!

Alan Chambers
EXODUS President

3.
Urodziłam się w Polsce i tutaj się wychowałam. W wieku 12 lub może 13 lat cos zaczęło być ze mną nie tak, przestałam akceptować to, że jestem dziewczyną (właściwie chyba nigdy tego nie akceptowałam, ale gdzieś w tym wieku zdałam sobie z tego sprawę). Zaczęłam mieć pretensje do wszystkich o to, że tak jest , że nie jestem tym, kim się czuję tzn. chłopakiem, że mam takie ciało. Miałam pretensje do Boga, że widzi mój ból i rozpacz i nie chce mi pomóc tj. sprawić, abym była chłopakiem. Z chwilą pójścia do szkoły średniej zaczęłam żyć z dziewczynami. Moje związki trwały czasami krótko, czasami długo, zaczęłam pić. Już w szkole średniej upijałam się do nieprzytomności. Alkohol, zabawy, dziewczyny - tak żyłam. Ciągle płakałam i nie chciałam żyć. Wiele razy próbowałam popełnić samobójstwo i ciągle ta pretensja do Boga: dlaczego? dlaczego ja? - a On mnie już wtedy kochał, tylko ja nie wiedziałam o tym i nie wiedziałam też, że nie On mi to zrobił. Tak naprawdę to tylko Bóg nie dopuścił nigdy, aby mi się coś stało.

Pamiętam ciągle zabawy, pełno alkoholu, dymu z papierosów i pełno krwi - moje pocięte ręce, sącząca się krew. Rany na moich rękach goiły się długo, ale czasami nie zdążały zagoić się jedne, gdy otwierały się następne, robiłam to sobie sama. To było straszne, rano budził mnie ból, bolały mnie ręce, otwarte rany z zaschniętą krwią, kac alkoholowy, nikotynowy i paniczny strach. Strach był najgorszy. Wiecznie czegoś się bałam, wiecznie było mi źle. Bałam się jutra. Tak ogólnie to byłam tchórzem, a alkohol wyzwalał we mnie odwagę i agresję. Byłam straszna. Przez 25 lat mojego życia byłam homoseksualistą. Trudno nawet powiedzieć, że lesbijką, bo nie czułam się kobietą. Byłam takim “niewiadomo kim” i najgorsze jest to, że przez te wszystkie lata nikt nie powiedział mi, że jest dla mnie ratunek, Jezus, który mnie akceptuje, kocha i może mi pomóc. Wiecie - słowo “może” jest tutaj kluczowe, bo myślę, że wiele osób chciało mi pomóc, ale tylko On jeden MÓGŁ. Jednak ja o tym nie wiedziałam i byłam kompletnie sama, walczyłam sama nie wiedząc z czym i przeciwko komu. Czy miałam rodziców? Tak, miałam i kochali mnie bardzo. Dawali mi wszystko, spełniali każdą moją zachciankę. Byli szanowani, chodzili do Kościoła kilka razy do roku i w jakiś tam sposób zacierali moje wybryki tłumacząc, że to młodość. Byłam ich dzieckiem, kochali mnie i chcieli dla mnie jak najlepiej. Tak naprawdę to nie wiedzieli o mnie nic, gdzieś nasze drogi się rozeszły.

Przeżywałam piekło na ziemi, nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, jak dać sobie radę z tym wszystkim, ale na moich ustach zawsze był uśmiech. Śmiałam się dla ludzi, byłam wesoła, lecz w środku łzy zalewały moje serce. W pewnym momencie miałam tego już tak dosyć, że postanowiłam wyjść za mąż. Myślałam, że wtedy zmieni się wszystko, że jakoś tam będzie. Miałam wtedy 21 lat.

Moje małżeństwo trwało 6 lat. Czasami czułam się dobrze. Miałam wszystko, dom, człowieka, który mnie kochał i tolerował moje wybryki. Tak bardzo się starałam i tak bardzo chciałam to utrzymać. Nie dla siebie. I nawet nie dla mojego męża, ale dla tych, które urodziłam, dla tych , którym dałam życie. Mam dwie córeczki (dziś jedna ma 22, a druga 18 lat), które wtedy bardzo kochałam na swój sposób. Myślałam, że jak będą miały najlepsze zabawki, to zapomną, że wczoraj byłam pijana. Pewnego dnia na mojej drodze stanęła dziewczyna, w której się zakochałam. Pomyślałam, że to jednak właśnie tak ma być, że ja jednak nie jestem dziewczyną, że te 6 lat mojego małżeństwa to tylko jakiś zły sen, do którego nie będę wracać. Zostawiłam wszystko i wyjechałam do USA, aby ułożyć sobie życie z moją ukochaną. Miałyśmy jakieś wspólne plany i związek ten trwał długo, kilka lat. Ale i wtedy czasami było mi źle. Piłam, nie widziałam czego chcę tak naprawdę. Któregoś dnia stało się coś strasznego. Dziewczyna, która była dla mnie wszystkim, którą tak kochałam, dla której zostawiłam wszystko, zostawiła mnie. Ziemia rozsunęła mi się pod nogami, nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Zamykałam się w domu, piłam i czekałam przy telefonie myśląc, że zadzwoni. Potrafiłam tak przeleżeć cały dzień patrząc w sufit i czekając. Byłam wrakiem człowieka. To, co działo się ze mną było straszne. Gdy wychodziłam z domu na mojej twarzy kwitł nieodłączny uśmiech, śmiałam się. Gdy wracałam do domu patrzyłam w lustro i jakiś głos wewnątrz mnie mówił, “kup sobie pistolet i strzel sobie w łeb, to już i tak koniec”.

Zaczęłam włóczyć się po barach i zaczął się nowy okres w moim życiu. Chodziłam do barów, gdzie były dziewczyny takie jak ja. Patrzyłam na nie. Jedne wyglądały na zadowolone, inne pod wpływem alkoholu płakały, też ktoś je zostawił. Byłam częstym gościem w takich miejscach i nie obchodziło mnie zupełnie nic. Były tylko zabawy i dziewczyny. Jednak po pewnym czasie zaczęłam mieć tego dosyć. Budziłam się rano i patrzyłam w lustro. Zastanawiałam się kim jestem naprawdę. Potrzebowałam tak bardzo kogoś, kogo mogłabym kochać, komu mogłabym znowu oddać całe moje serce. Potrzebowałam kogoś jedynego, kto byłby dla mnie najważniejszy i pewnego dnia spotkałam dziewczynę, której to się podobało. Kochałam ją tak bardzo, jak nigdy nikogo przedtem. Była dla mnie wszystkim. Wydawało mi się, że bez niej nie potrafię oddychać. Na początku było fajnie. Dawałam jej wszystko, co miałam, spełniałam każdą jej zachciankę, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wydawało mi się też, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Myślałam, że tak będzie do końca życia, że wreszcie znalazłam to, czego szukałam tyle lat. Jak bardzo się wtedy myliłam. Sielanka wkrótce zaczęła zmieniać się w tragedię. Ona znalazła sobie kogoś i odeszła, ale potem zaraz wróciła i odtąd tak już zostało. Odchodziła i wracała, odchodziła i wracała, bawiła się mną. Traktowała mnie jak psa, któremu zrobisz krzywdę, ale gdy potem gwizdniesz, on przybiegnie merdając ogonem. Tak właśnie było ze mną. Mimo tego wszystkiego co mi robiła, mimo całego tego bólu, nieprzespanych, przepłakanych nocy, kochałam ją. Ile bym wtedy dała, żeby móc przestać ją kochać, aby to jakoś skończyć, aby się uwolnić, jednak nie potrafiłam tego zrobić sama. I wtedy pojawiła się Kasia, którą znałam wcześniej. Kasia z Ewangelią, która mówiła ciągle o Bogu, o Jezusie. Mogłam jej słuchać godzinami. Byłam wtedy tak wymęczona życiem i tak bardzo miałam wszystkiego dosyć. Wtedy oddałam życie Jezusowi. Tak bardzo się cieszyłam, było mi tak cudownie i lekko. Bóg uwolnił mnie od alkoholu, gdy na pewnej ewangelizacji wyszłam do przodu, prosząc Go o to. Myślałam, że to alkohol był moim głównym problemem i że jak przestanę pić to już dalej jakoś to będzie.

Kasia wyjechała do Polski, a ja zostałam i chociaż wiedziałam już o Bogu i o Jezusie, to jednak nie oddalam Mu tak naprawdę wszystkiego. Dlatego moja droga była taka długa. Bóg zmieniał we mnie to, na co Mu pozwalałam, co mu oddałam. Nie piłam już i zaczął wypełniać mnie wewnętrzny spokój. Nadal jednak ponad wszystko kochałam dziewczynę, która to odchodziła ode mnie, to wracała doprowadzając mnie do wewnętrznej ruiny. Nie wiedziałam za bardzo czego chce. Czekałam na Boży cud, ale nie potrafiłam wyobrazić sobie innego życia, jak to, które wiodłam do tej pory. Nie potrafiłam oddać tej najgorszej w moim życiu rzeczy, nie rozumiałam, że tak dłużej nie można, że nie mogę wiecznie błąkać się pomiędzy barami, a Kościołem. Zaczęłam myśleć, że to wszystko nie ma sensu. Czekałam na Boży cud, którego nie było i zaczynałam mieć tego dosyć. Wtedy, po 2 latach, z Polski przyjechała Kasia i zamieszkała w moim domu. Znowu zaczęła mówić dużo o Jezusie, ale niestety był to moment, kiedy miałam już wszystkiego dosyć. Byłam już po chrzcie wodnym, a było we mnie pełno buntu i agresji. Ona znowu zaczęła prowadzić mnie od początku, jak dziecko za rękę, krok po kroku do Jezusa. Nie przespała wiele nocy płacząc i wołając do Boga o moja wolność. Modliłam się i ja, ale im bardziej chciałam być blisko Boga, tym więcej buntu było w moim sercu, tym mniej miałam chęci i siły na to wszystko.

Znowu zaczęłam czekać na cud, ale tak naprawdę, to nie wiedziałam na co czekam. Czasem tylko stawałam przed lustrem i patrząc na swoje odbicie krzyczałam: “Boże, kim ja jestem?!”

Nie chciałam oddać Bogu wszystkiego mimo, że było mi z tym tak bardzo źle. Było to chyba jednak wtedy lepsze niż paniczny lęk przed nieznanym, przed tym, jak to będzie inaczej.

Jedno wiedziałam na pewno - chciałam być wolna, chciałam zacząć normalne życie, a z drugiej strony te myśli, że to przecież niemożliwe, że powinnam dawno zrobić sobie operacje plastyczną. I jakoś tam żyć. Wielu tak właśnie zrobiło. W moich myślach było totalne zamieszanie. Z jednej strony to pragnienie wolności, a z drugiej paniczny strach. To było okropne. To była moja walka z ciemnością, jednak już prawie ostatnia. Miłość Jezusa Chrystusa zaczęła zwyciężać we mnie. Bóg wiedział jaka jestem słaba i dlatego postawił na mojej drodze Kasię. Bóg, który wie wszystko, wiedział, że będzie mi potrzebny ktoś mocniejszy niż ja, kto pomoże mi w tej ostatniej walce. Byłam już tak wymęczona swoim zniewoleniem, tym co się ze mną działo, tym, że zaczynałam się już bać samej siebie, byłam tak wymęczona i złamana, że w końcu przyszłam znowu pod krzyż i z głębi serca wylałam przed Bogiem wszystko, oddalam Mu całą siebie błagając, aby zrobił z tym co chce, nie wiedziałam co, ale żeby mi jakoś pomógł, żeby mnie uratował. Oddałam Mu tak naprawdę moje życie. I wiecie co? On je wziął. Wziął to moje brudne, zniewolone życie na swoje plecy, a mnie dal WOLNOŚĆ!!!

Tak, Jezus Chrystus dał mi wolność. Jego miłość wyzwoliła mnie z kajdan, którymi byłam spętana ponad 25 lat, to jest tyle, ile pamiętam. Jakie to piękne, gdy można być wolnym i jak cudownie jest być kochanym. Patrzeć na świat i śmiać się, ale tak ze szczerego serca, z radości, a nie tak, jak ja śmiałam się cale życie, aby jakiś wyraz nadać mojej twarzy. To był prawdziwy początek mojej drogi za Jezusem, a dzisiaj od tej chwili minęło już 6 lat. Nie wszystko stało się natychmiast. Bóg powoli zmieniał mnie, mój sposób myślenia i patrzenia na życie, na świat, na innych ludzi, no i przede wszystkim, mój sposób patrzenia na siebie. Z tym było zawsze najwięcej problemu. Jednak od tamtej pory nigdy już nie byłam z kobietą. Moje myśli często wracały do przeszłości, ale z biegiem czasu, to wszystko, co działo się ze mną przed uwolnieniem, zaczęło dla mnie wyglądać tak, jakby to przydarzyło się komuś innemu, jakbym myślała o kimś, kogo dobrze znam, ale to nie byłam ja.

Mniej więcej rok po uwolnieniu po raz pierwszy ubrałam się jak kobieta, w sukienkę. To było kiedyś nie do pomyślenia i o to także była walka z ciemnością. Walka właściwie toczy się ciągle. Ciągle czuje, jakby ktoś krążył koło mnie i szeptał mi do ucha “I tak będziesz moja, wrócisz tam skąd przyszłaś”. Wiem kto to jest. To ten sam głos, który oszukiwał mnie przez całe życie. Ale ja już teraz słyszę inny glos, on dochodzi z głębi mojego serca, jest delikatny, ale silniejszy niż wszystko inne i ja już wiem, że to on jest Prawda.

Dzisiaj chcę zwrócić się do każdego, kto jest taki, jaka ja byłam przez te wszystkie lata. Chcę zawołać do Ciebie z głębi mojego serca. Jeśli nie wiesz co masz ze sobą zrobić, nie wiesz jak żyć i wydaje ci się, że to wszystko już nie ma sensu, chcę ci powiedzieć, że jest sens i jest wyjście. Jezus Chrystus jest odpowiedzią na Twój problem. Proszę, nie szukaj lekarzy. Nie myśl, że operacja plastyczna wyleczy twój umysł i twoje zbolałe serce. Przyjdź do Jezusa jak najszybciej i oddaj Mu wszystko. Złóż na Niego ten cały ciężar i zrób to szybko, nie trać tak wiele czasu jak ja. Zobaczysz , że twoja radość nie będzie miała granic, tak jak nie ma granic Boża miłość do Ciebie i do mnie. On tak bardzo nas ukochał, że umarł za nas w mękach, ale dzisiaj nie ma nic niemożliwego dla Niego. I tylko wolność, jaka może dać ci Jezus Chrystus jest wolnością prawdziwą, w Nim jest zwycięstwo, tylko w NIM.

“Jeżeli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie”
Ew. Jana 8:36

Jola

4.
Mam na imię Piotr, mam rodzinę, dom, dobrą pracę i mogę patrzeć na siebie z szacunkiem, ale nie zawsze tak było. 15 lat temu byłem narkomanem, alkoholikiem, ponieważ nienawidziłem siebie za skłonności do mężczyzn i bardzo mocno z tego powodu cierpiałem. Chciałem od tego uciec, a tylko coraz bardziej w to brnąłem. Przychodziły myśli samobójcze, coraz większa rozpacz i brak pomocy skądkolwiek i zaspokojenia prawdziwej miłości. W pewnym momencie mojego życia uwierzyłem w Jezusa Chrystusa i oddałem w Jego ręce swoje życie – takie jakim było.

Natychmiast przestałem brać i pić, ponieważ pojawiła się nowa prawdziwa nadzieja wewnątrz mnie. Bóg rozpoczął żmudną i trudną pracę we mnie poprzez swoje Słowo – Biblię i Ducha Świętego. Zaczął odbudowywać moje poczucie wartości i uzdrawiać z odrzucenia, potem przywrócił tożsamość mężczyzny – odrzuciłem kłamstwo o byciu homoseksualistą i mój umysł zaczął funkcjonować normalnie. Teraz jestem wolnym człowiekiem i szczęśliwym mężem.

Piotr

5.
Na początku szkoły średniej w moim życiu pojawiła się dziewczyna. Pamiętam doskonale jej zapach i niczym niezastąpione emocje związane z jej obecnością. Obok tęsknoty za naszą ewentualną bliskością obecny był paniczny strach, by do tego nie doszło. To tak właśnie zaczęłam stawać się dziewczyną, która dużo później sypiała już z kobietami. Nigdy nie akceptowałam tego stanu rzeczy. Broniłam się przed tym, co zresztą wydawało mi się wynaturzeniem. Nie widziałam jednak innej możliwości, by kochać i być kochaną. Relacje z chłopakami nie spełniały tzw. moich oczekiwań. Na nieszczęście, lub na ironię losu jak wolą inni, w mieścince, w której chodziłam do liceum, spotykałam osoby, które tak jak ja mówiły o sobie "nieheteryk". Niektóre z nich żyją do teraz w związkach homoseksualnych, jedna po ukończeniu studiów dokonała operacji zmiany płci.

Po opuszczeniu szkoły średniej przyszedł czas na studia i w wielkim mieście już jawnie mogłam pozytywnie ustosunkowywać się do tzw. gejów i lesbijek, co tez czyniłam. Nie szlajałam się po knajpach gejowskich, nie "wyrywałam" lasek na prawo i lewo, nie afiszowałam się swoją odmiennością a jednak cały czas obecne wokół mnie były kobiety, z którymi bywałam bardzo blisko.

W wieku 30 lat pojawił się ktoś, kto opowiadał mi o osobowym Bogu, który nie ocenia i nie epatuje słowem "grzesznik". Tym Bogiem okazał się być Jezus. Słuchałam opowieści o Nim, jak bajek. Były przepełnione spokojem i zapewniały, ze ten Bóg kocha również, a może nawet przede wszystkim takie osoby jak ja - mające problemy identyfikacyjne związane z płcią. Dowiadywałam się, ze Bóg zaplanował dla mnie życie wolne od niepokoju, a nie w niepewności i smutku jakim je prowadziłam.

Reasumując Jezus zaczął jawić mi się jako Ktoś, kto wyciąga do mnie współczująca dłoń (!!!!!!!) i pragnie powiedzieć, że homoseksualizm jest grzechem (jak myślałam) ale, On wie jak z grzechem sobie poradzić. Muszę tylko Mu na to pozwolić. Zaufać, ze dla Niego najważniejszy jest zawsze konkretny człowiek, w tym przypadku najzwyczajniej w świecie - ja sama. Zgodziłam się wiec otworzyć siebie na tego Boga. Zaryzykowałam powierzenie Mu ciężaru, który przygniatał. I szeptałam przed Nim o tym, czego doświadczałam w ciągu minionych 30 lat. Mówiłam Mu o:
• Nieakceptacji mojego ciała,
• Przejściu prze etap noszenia męskich strojów, męskich kosmetyków i mówienia o sobie jako "ja-on",
• Nieudanych próbach wchodzenia w związki z mężczyznami,
• Przyjeciu postawy wycofania się z życia prowadzącej do stanów lękowych i depresji.

Upokorzyłam się przed Kimś, kogo ledwo znałam, wykrzykiwałam w konsekwencji, ze to On jest winny temu, że taka jestem. W tych krzykach otwierałam jednak serce dla Jezusa, zezwalam, by rzeczywiście dotykał tak mojego życia, by ono się odmieniło. Po męczącej walce miedzy tym, co chciał diabeł (bym pozostawała lesbijką z depresją) a tym, co miał dla mnie Jezus (radosna heteroseksualna kobieta) przyszło tzw. uwolnienie, czyli spokój oraz delikatna i głęboka pewność, że lesbijstwo jest diabelskim oszustwem. Uwierzyłam, ze Biblia dana jest człowiekowi jako drogowskaz, że to, co w niej zostało napisane jest PRAWDĄ.
Na początku tylko przez wiarę nie negowałam słów biblijnych o homoseksualizmie. Czytałam wszystko, co znalazłam w niej na ten temat. Nie budziły te fragmenty żadnych wątpliwości - Bóg stworzył Ewę i Adama do szczęścia, a diabeł oszukuje, że można być także spełnionym w relacjach lesbijskich. Piszę te słowa, bo wiem, że dzięki MIŁOŚCI Jezusa istnieje wyzwolenie z każdego problemu. Podstawą jest jednak uznanie, że ma się problem. Bóg nie zmusza do niczego, daje wybór i KOCHA, i kochać nie przestanie. Doświadczyłam tego realnie i doświadczam teraz, więc nie boję się napisać: BYŁAM LESBIJKĄ.

Anka

6.
Kiedy byłem dzieckiem, ktoś wtargnął w mój dziecięcy świat w butach. Jednocześnie zapoznał mnie ze światem intymnym dorosłych. Jak się okazało później, było to zbyt silne doświadczenie dla dziecięcej psychiki. Najpierw były wielkie trudności z zachowaniem czystości w wieku młodzieńczym. wreszcie przyszedł taki moment, w którym poczułem, że seksualnie pociągają mnie chłopcy a nie dziewczyny. Zbytnio się nad tym nie zastanawiałem, być może ta sytuacja nie dochodziła całkowicie do mojej świadomości. Byłem wtedy bardzo młodym człowiekiem. Miałem swoje plany, marzenia. Ale prędzej czy później trzeba sobie uświadomić takie rzeczy, bo własnej seksualności nie da się oddzielić od życia. Bo seksualność jest tak samo ważna, jak inne obszary ludzkiej codzienności.

Ze względu na swoją orientację seksualną, która kierowała się ku osobom tej samej płci wykluczałem taki sposób na życie, jakim jest założenie rodziny. Ale słowo „wykluczałem” nie bez powodu jest napisane w czasie przeszłym – bo to już przeszłość. Wszystko się zmieniło, gdy spotkałem osoby, które narodziły się na nowo, które wyznają, że Jezus Chrystus jest jedynym Panem i Bogiem. Trafiłem do Kościoła Jezusa Chrystusa w Radomiu. Po dosłownie kilku miesiącach spotykania się z tymi ludźmi z tego Kościoła miałem okazję uczestniczyć w konferencji prowadzonej przez pewnego pastora z Kanady, Toma Kostamo. Co ciekawe w tym czasie miałem zaplanowany pobyt na zimowisku na Mazurach, ale dzięki Bogu zamiast na Mazury dotarłem na nabożeństwo w Radomiu. Tego pastora nie znałem, nigdy wcześniej nawet go nie widziałem, on mnie również nie znał. W czasie nauczania opowiedział historię ze swego życia, kiedy to miał okazję usługiwać pewnym kobietom. Kobiety te zostały wcześniej bardzo zranione i Tom Kostamo mówił również o samym zranieniu (ogólnie). Mówił również o rozwiązaniu, o cudownej, świeżej, zawsze pierwszej miłości, jaką jest Jezus.

I właśnie w czasie, gdy to Słowo Boże docierało do moich uszu zostałem uzdrowiony ze swojego homoseksualizmu. Pamiętam dobrze ten moment, łzy płynęły mi po twarzy, jak ziarna grochu, moje dłonie się trzęsły. To słowa dotykały mnie całego, jednocześnie kojąc mój wewnętrzny ból. Nie mogłem powstrzymać łez, ale to był właśnie moment, w którym demon homoseksualizmu opuszczał moje ciało. W tym momencie stałem się nowym człowiekiem – fizycznie i duchowo. To Bóg, który kocha człowieka posłużył się pastorem Tomem żeby uzdrowić mnie z pod tego wielkiego panowania demonicznego, jakim jest homoseksualizm.

Biblia mówi: zobaczcie, jak dobry jest Pan – przecież ja nawet nie jechałem na to spotkanie z myślą, że będę uwolniony z homoseksualizmu. To Pan zatroszczył się, aby Tom Kostamo przyjechał, żeby się nim posłużyć, jako swoim narzędziem. Dał mu swoją moc, bo Jezus jest Żywym Bogiem. Nie wierz, gdy Ci mówią, że jeśli homoseksualizm Ciebie dotyczy, to już tak musi być. To nie jest prawda. Tylko Jezus może zmienić Twoją sytuację.

Czasami zastanawia mnie fakt, że właściwie to ja takiej prośby – o uwolnienie – nie wypowiedziałem ani głośno, ani nawet w myślach. Ale Jezus zna Nas i wie, co nas boli, nawet jeśli głośno tego nie wypowiadamy. My jesteśmy pasją Jezusa i pomimo, że czasami zapominamy o Nim, On nigdy nie zapomina o nas. Jestem tego żywym przykładem. Dlatego Bracie i Siostro – homoseksualizm nie jest dla Ciebie wyrokiem na całe życie. Chrystus umarł za nas, cierpiał, jego święte ciało było bite aby nasze ciała były wolne od wszelkich działań demonów. On umarł za mnie i za Ciebie, ale zmartwychwstał, żyje i nadal uzdrawia. Chrystus wczoraj, dziś i na wieki ten sam.


Piotr



to świadectwa hmoseksualistów.
I co o nich powiesz??


Śr sie 03, 2005 22:01
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 110 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 8  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL