| 
 
 
 
	
			
	
	 Przyjaźń między mężczyzną a kobietą.. a seksualność. 
        
        
            | Autor | Wiadomość |  
			| cieplutki 
					Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
 Posty: 1251
   | donpedro napisał(a): (...) Przyjaźń zwykle wiąże się ze wspólnym przebywaniem(...) na poziomie fizycznym nie da się uniknąć aspektów seksualnych
 (...) Jest tylko kwestia (ilościowa) temperowania tego popędu
 (...) niektórzy świadomie, inni nieświadomie - nazywając to miłością
 (...)
Pierwszy raz na tym Forum to mówię: w pełni profesjonalna odpowiedź.
 Bardzo mi się spodobała. Realizm połączony z etyką i moralnością..
 Podpisuję się pod tym.. sam nawet nie wpadłbym na to, choć o tym wiem,
 że "to" nazywa się czasami błędnie miłością.. Nie no... naprawdę jestem
 wdzięczny za głos.. i proszę o więcej..    Jak można byłoby ten aspekt odnieść do życia małżeńskiego, w którym
 jeden z małżonków przyjaźni się na boku, często w ukryciu... nie mając
 na celu aspektu seksualnego, ale spotykając się z nim..    ?_________________
 www.youtube.pl/wilczeoko69
 
 
 |  
			| Pt paź 14, 2005 6:51 | 
					
					   |  
				|  |  |  
		|  |  
			| bobo 
					Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
 Posty: 1845
   | cieplutki, czy wyczuwam w twoim poście ironię?
Bo ja zgadzam się  z wypowiedzią donpedra. Podszedł do tego realnie, życiowo.
 _________________
 Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33
 
 
 |  
			| Pt paź 14, 2005 8:45 | 
					
					   |  
		|  |  
			| Nathalie 
					Dołączył(a): Wt maja 24, 2005 12:34
 Posty: 61
   | cieplutki napisał(a): Jak można byłoby ten aspekt odnieść do życia małżeńskiego, w którym jeden z małżonków przyjaźni się na boku, często w ukryciu... nie mając na celu aspektu seksualnego, ale spotykając się z nim..    ?Przykro mi , ale jeśli małzonek przyjaźni się w ukryciu to już robi coś złego. Choćby w tej przyjaźni nie było cienia seksualności.  To małżeństwo ma pierwszeństwo. Jeśli mąż/ żona nie potrafi zaakceptować takiej przyjaźni to należy się tym zająć, znaleść przyczynę i spróbować to zmienić. 
 Tu nie ma nic do rzeczy seksualność lub jej brak. Głównym  problemem jest oszukiwanie małżonka. 
 Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie co by było gdyby mąż/żona nagle dowiedzieli się o tej przyjaźni na boku, w ukryciu...
 A więc powtarzam za Cieplutkim:
  Póki przyjaźń buduje, wszystko jest ok. 
 Jeśli niszczy... nie pochodzi od Boga_________________
 "Tak bowiem Bóg umiłował świat,
 że Syna swego Jednorodzonego dał,
 aby każdy, kto w Niego wierzy,
 nie zginął, ale miał życie wieczne."
 J 3,16
 
 
 |  
			| Pt paź 14, 2005 8:56 | 
					
					   |  
				|  |  |  
		|  |  
			| cieplutki 
					Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
 Posty: 1251
   | bobo napisał(a): cieplutki, czy wyczuwam w twoim poście ironię?Bo ja zgadzam się  z wypowiedzią donpedra. Podszedł do tego realnie, życiowo.
..nie trawię ironi.. i sam staram się nią nie posługiwać.
 Moja ocena jego wypowiedzi była w pełni przemyślana i PRAWDZIWA._________________
 www.youtube.pl/wilczeoko69
 
 
 |  
			| Pt paź 14, 2005 13:12 | 
					
					   |  
		|  |  
			| MaRaHiD 
					Dołączył(a): Pn lip 18, 2005 20:16
 Posty: 26
   | cieplutki napisał(a): donpedro napisał(a): (...) Przyjaźń zwykle wiąże się ze wspólnym przebywaniem(...) na poziomie fizycznym nie da się uniknąć aspektów seksualnych
 (...) Jest tylko kwestia (ilościowa) temperowania tego popędu
 (...) niektórzy świadomie, inni nieświadomie - nazywając to miłością
 (...)
Podpisuję się pod tym.. sam nawet nie wpadłbym na to, choć o tym wiem, że "to" nazywa się czasami błędnie miłością.. Nie no... naprawdę jestem wdzięczny za głos.. i proszę o więcej..   Jak można byłoby ten aspekt odnieść do życia małżeńskiego, w którym jeden z małżonków przyjaźni się na boku, często w ukryciu... nie mając na celu aspektu seksualnego, ale spotykając się z nim..    ?Nie powinno sie miec przyjazni na boku......a co wedlog ciebie jest bledna miloscia?????
 Milosc jest jedna chyba ze sa aluzje......._________________
 "Jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym"
 
 
 |  
			| Pt paź 14, 2005 13:27 | 
					
					     |  
				|  |  |  
		|  |  
			| cieplutki 
					Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
 Posty: 1251
   |  Nathalie
 Czy przyjaźń w ukryciu jest Twoim zdaniem ciężkim grzechem?
 Mówię tu o kryteriach moralności.. skoro nazywamy to czymś złym.
 Czy przyjaźń - nawet ukryta - nie może być wypełnieniem Woli Boga?
 Idea ideą.. życie życiem.. chyba za bardzo jesteśmy przesiąknięci
 wszyscy wszędzie otaczającą nas erotyką i seksualnością..
 do tego stopnia, że sam popęd (DAR BOGA) seksualny jest
 w skrajnych przypadkach traktowany jako grzech,
 nawet ten, który wychowujemy w samodyscyplinie.
 
 To małżeństwo ma pierwszeństwo. Zgodzę się.
 Ale czy możemy mówić o wszystkim z naszym współmałżonkiem?
 Czy jest on w stanie znieść każdą wiadomość z naszej strony?
 Czy potrafiłby z tym żyć? A jeśli nie potrafiłby, czy nie byłoby
 jego egoizmem wymagać od nas czegoś, co jest z drugiej strony
 naszym oczekiwaniem? Językiem można zabić. Szczerością
 bez rostropności także..
 
 Głównym  problemem jest oszukiwanie małżonka?
 Zgodzę się z tym. Nie można oszukiwać. Wielkie uznanie za to.
 Ale jeśli zamiast słowa Przyjaźń  używamy w jego kierunku innych pochodnych określeń, mówiąc o tym, że znamy daną osobę, widzimy
 się z nią - czy to też będzie oszukiwaniem? Hmm.. może zacznę mówić
 swojej żonie: "słuchaj masz rację, masz brzydki brzuch po porodzie,
 ale ja Ciebie przyjmuję taką, jaka jesteś" - czy będę ją oszukiwał,
 nie mówiąc o jej brzydkim brzuszku z rozstępami, który i tak kocham?
 
 
 A więc powtarzam za mną:
 Póki przyjaźń buduje, wszystko jest ok.
 Jeśli niszczy... nie pochodzi od Boga...?
 
 A jeśli, np. buduje w 95% elementach,
 a niszczy w 5% - pochodzi od Boga?
 _________________
 www.youtube.pl/wilczeoko69
 
 
 |  
			| Pt paź 14, 2005 13:28 | 
					
					   |  
		|  |  
			| cieplutki 
					Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
 Posty: 1251
   | MaRaHiD napisał(a): Nie powinno sie miec przyjazni na boku......a co wedlog ciebie jest bledna miloscia?????
 
A może nasza zazdrość  nie pozwalałaby na ukrytą przyjaźń?
 Błędna miłość - już Ci mówię - to w naszym temacie
 mylenie popędu seksualnego i uczuć fascynacji
 z Miłością.._________________
 www.youtube.pl/wilczeoko69
 
 
 |  
			| Pt paź 14, 2005 13:31 | 
					
					   |  
		|  |  
			| Nathalie 
					Dołączył(a): Wt maja 24, 2005 12:34
 Posty: 61
   |  cieplutki napisał(a): Czy przyjaźń w ukryciu jest Twoim zdaniem ciężkim grzechem? 
Według mnie nie jest grzechem ciężkim.  cieplutki napisał(a): Ale jeśli zamiast słowa Przyjaźń używamy w jego kierunku innych pochodnych określeń, mówiąc o tym, że znamy daną osobę, widzimy się z nią - czy to też będzie oszukiwaniem? Ja do końca nie wiem czy my tu mówimy o przyjaźni w ukryciu czy spieramy się o pojęcia. Jesli cały problem polega na tym, że partner nie akceptuje słowa przjeciel, wie, że jest osoba znajoma, że się spotykacie, rozmawiecie o swoich sprawach, problemach to spoko. Wydaje mi się, że kwestia nazewnictwa nie jest aż taka ważna. Natomiast jeśli ukrywa się przed małżonkiem, że spotyka się czesto z tą osobą. Jesli udziela sie na temat waszej znajmosci informacji nieprawdziwych np. mówi się, że było sie dłuzej w pracy. W takiej sytuacji już czyni sie zło.  cieplutki napisał(a): Czy potrafiłby z tym żyć? A jeśli nie potrafiłby, czy nie byłoby jego egoizmem wymagać od nas czegoś, co jest z drugiej strony
 naszym oczekiwaniem?
A czy utrzymywanie tej przyjaźni w sekrecie mimo, że mąż/żona nie potrafi tego zaakceptować nie jest naszym egoizmem?
 A więc powtarzam za Tobą: 
 Póki przyjaźń buduje, wszystko jest ok. 
 Jeśli niszczy... nie pochodzi od Boga..._________________
 "Tak bowiem Bóg umiłował świat,
 że Syna swego Jednorodzonego dał,
 aby każdy, kto w Niego wierzy,
 nie zginął, ale miał życie wieczne."
 J 3,16
 
 
 |  
			| Pt paź 14, 2005 14:30 | 
					
					   |  
		|  |  
			| cieplutki 
					Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
 Posty: 1251
   |  Nathalie
 Myślę, że sama przyjaźń w ukryciu TEORETYCZNIE nie jest złem.
 Złem jest przekroczenie granic etycznych, moralnych.
 Życie nas bardzo często zmusza do działania w ukryciu.
 Czasami nawet działanie w ukryciu stanowi wymóg moralny.
 Chcąc ewangelizować, czasami trzeba zbliżyć się tak blisko,
 że lepiej to ukryć przed ludźmi, by nie pomyśleli nic złego.
 Wiem to na przykładzie dobrze znanego mi Księdza.
 Jest wspaniałym duszpasterzem. Ma jednak przyjaciółkę.
 To, co mogłoby między nimi zaiskrzeć, najczęściej jest
 tylko naszym domysłem i przejedzeniem się erotomanią mediów.
 Mówienie partnerowi o przyjaźni/znajomości pozamałżeńskiej
 nie jest tylko zwykłą kwestią nazewnictwa.. to problem nadinterpretacji.
 Ciężko jest powiedzieć partnerowi: to dobra znajoma.. bo on już myśli
 w kategoriach wyższych, niż tylko "dobra znajoma".. 
 Spójrz, jak ciężko niektórym dogadać się tu na Forum. A każdy z nas
 jest wartościowy, każdy ma piękne racje, itp. Jednak nie rozumiemy
 innych i sprzeczamy się.. Problemem jest wieloznaczność pojęć.
 Mówimy często o tym samym. Myślimy tak samo. Wyrażamy się tylko
 w inny sposób. I to nas zmyla.. Ps. Moja Aga myślała, że zazdroszczę
 Twojemu mężowi, iż ma Ciebie.. i co Ty na to? Wiesz, że między nami
 nie ma BARDZO bliskiej relacji. Lubimy się. Bardzo szanujemy.
 Ale zaraz zazdrość?    Piszesz:
 Cytuj: A czy utrzymywanie tej przyjaźni w sekrecie mimo, że mąż/żona nie potrafi tego zaakceptować nie jest naszym egoizmem?
Tak. Jest. Ze wstydem przyznaję.
 Ale pytając inaczej: jakie rozwiązanie jest lepsze?
 a)
 Wyrzec się przyjaźni dla partnera i męczyć się z myślami,
 nie mając się z kim nimi podzielić, bo ludzie są podli i nieszczerzy,
 nie warto im ufać, nie rozumieją nas, często potępiają..?
 Często taką postawę przyjmuje partner wobec nas..    nie zawsze można powiedzieć wszystko..
 choć bardzo tego chcemy.. i szanujemy się po chrześcijańsku.
 b)
 Nie wyrzekać się przyjaźni. Nie ukrywać znajomości.
 Ale też nie mówić wszystkiego przez rostopność i skłonność
 partnera do nadinterpretacji. Swoje negatywne emocje przelewać
 w rozmowie z przyjacielem, dając tym samym ulgę partnerowi,
 nie męcząc i nie zabijając go naszą frustracją, niespełnioną
 wizją naszych oczekiwań..
 Które rozwiązanie bardziej buduje?    Ajj... te egoistyczne? Przecież myślimy o DOBRZE partnera.
 Póki myślimy o nim, Miłość istnieje.. gorzej, gdy przekraczamy
 granice i zachowujemy się nietaktownie.. 
 A więc powtarzam znowu za mną:
Póki przyjaźń buduje, wszystko jest ok. Jeśli niszczy... nie pochodzi od Boga
  ..?
 A ja powtórzę pytanie: a jeśli niszczy tylko w 5% ?_________________
 www.youtube.pl/wilczeoko69
 
 
 |  
			| So paź 15, 2005 9:19 | 
					
					   |  
		|  |  
			| donpedro 
					Dołączył(a): Cz paź 13, 2005 18:36
 Posty: 116
   | cieplutki napisał(a): Ale pytając inaczej: jakie rozwiązanie jest lepsze?
 a)
 Wyrzec się przyjaźni dla partnera i męczyć się z myślami,[...]
 
 b)
 Nie wyrzekać się przyjaźni. Nie ukrywać znajomości.
 Ale też nie mówić wszystkiego przez rostopność i skłonność partnera do nadinterpretacji.
 [...]
 
 A ja powtórzę pytanie: a jeśli niszczy tylko w 5% ?
Prawdziwa miłość wymaga wyrzeczeń. Jeżeli skrywana przyjaźń ma być tylko wentylem bezpieczeństwa dla pobudzonej nadmiarem przeżyć psychiki (czyli czysty egoizm), jednocześnie stając się zarzewiem konfliktu z małżonkiem, to chyba warto poszukać innej metody wyciszenia się niż rozmowy i przyjaźnie nie akceptowane przez legalnego małżonka.
 Tzw. przyjaźń na boku, z osobą odmiennej płci zbyt często niesie ze sobą ryzyko wystpienia wątków seksualnych. Chociażby z tej przyczyny nie warto narażać związku. Po co bawić się odbezpieczonym granatem?_________________
 Zrozum aby uwierzyć, uwierz aby zrozumieć.
 
 
 |  
			| So paź 15, 2005 13:06 | 
					
					   |  
		|  |  
			| bobo 
					Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
 Posty: 1845
   |  donpedro napisał(a): Tzw. przyjaźń na boku, z osobą odmiennej płci zbyt często niesie ze sobą ryzyko wystpienia wątków seksualnych. Chociażby z tej przyczyny nie warto narażać związku. Po co bawić się odbezpieczonym granatem? Tu jest odpowiedź na twoje, Cieplutki trzecie pytanie.
 Ewentualnie dodam, że płeć przeciwna dla współmałżonka to olej do ognia, tym bardziej ta "na boku", ta "skrywana".
 To na wierzchu ma nazwę przyjaźni , a pod spodem to tylko nieczyste myśli o seksie, obnażanie się w myślach chociażby i to w dodatku widziane w kolorach. Wyobraźnia działa, organy pracują. Człowiek nie żelazo, krew nie woda!
 A cóż takiego może współmałżonka hamować przed szczerymi ze mną rozmowami, przecież ja to przyjaciel, ja więcej niż pies. Nie rozumiem, co mogło by go przed tym hamować? Ja tolerancja sama, ja sama wyrozumiałość. Nie mówię tylko o sobie, ale o obojgu małżonkach. Czego się tu bać, zwyczajnej rozmowy, niezrozumiałości drugiej strony?!
 To wtedy tłumaczymy do skutku. Dyskutujemy, a nawet się sprzeczamy. I niepotrzebny nam żaden "na boku" przyjaciel. Bo to wsółmałżonek jest i być NIM powinien. 
 Czy może ty rozumujesz ten problem tak?
 Mąż/żona powinien wszystko zjeść, a nie wszystko wiedzieć?_________________
 Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33
 
 
 |  
			| So paź 15, 2005 14:07 | 
					
					   |  
		|  |  
			| donpedro 
					Dołączył(a): Cz paź 13, 2005 18:36
 Posty: 116
   |  bobo napisał(a): A cóż takiego może współmałżonka hamować przed szczerymi ze mną rozmowami, przecież ja to przyjaciel, ja więcej niż pies. Nie rozumiem, co mogło by go przed tym hamować? [...] Dyskutujemy, a nawet się sprzeczamy. I niepotrzebny nam żaden "na boku" przyjaciel. Bo to wsółmałżonek jest i być NIM powinien.Nie zawsze można szczerze porozmawiać z małżonkiem. Czasami nie można. Czasami pewne tematy powodują wściekłość już na samym początku rozmowy. Ale to nie znaczy, że mam zdradzać, czy robić inne 'sekretne spotkania'. Oczywiście, wiem jak POWINNA się zachowywac małżonka (małżonek). Ale nie zmuszę małżonka (małżonki) żeby zachowywał(a) się tak jak powinna i nie zawasze potrafię przekonać. Są trudne chwile. Niekiedy przez całe życie. Co? mam zmienić żonę? Nie!
 Podjąłem decyzję przed ślubem i teraz nie mogę się wycofać. "Ślubuję Ci miłość, wierność, oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci"  - tam nie było żadnych warunków innych np. "...pod warunkiem że będziemy rozmawiać spokojnie" 
 Jest to wszystko skomplikowane. Ale wszystko staje się proste jeżeli kierujemy się miłością, dobrem bliźniego. Nie - 'przyjemnością' - ale właśnie dobrem  doczesnym i również (a może przede wszystkim) dobrem  'duchowym' wiecznym, jeżeli pamiętamy, że nasze życie na ziemi to tylko fragment Większej Całości._________________
 Zrozum aby uwierzyć, uwierz aby zrozumieć.
 
 
 |  
			| So paź 15, 2005 14:38 | 
					
					   |  
		|  |  
			| bobo 
					Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
 Posty: 1845
   | donpedro, i w dalszym ciągu zgadzam się z tobą.
Ja kierowałam moją wypowiedź do cieplutkiego.
 
 Czyżbyś ty, donpedro zmienił zdanie? Nie zawsze szczerze porozmawiać z małżonkiem? Kiedy nie można? No słucham.
 No o czym nie można?
 Tę wściekłość na początku rozmowy, jak piszesz  zwalczamy sprzeczając się, i wg mnie prawidłowo, bo po to mamy języki, by sprawy rozwiązywać językiem, a nie innymi czynami. A więc przede wszystkim rozmową, szczerą, jak między przyjaciółmi.
 _________________
 Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33
 
 
 |  
			| So paź 15, 2005 16:48 | 
					
					   |  
		|  |  
			| Nutka 
					Dołączył(a): Śr gru 15, 2004 15:31
 Posty: 2652
   | PRzepraszam ale czytając intro do tematu odniosłam wrażenie że ma on traktować o przyjaźni między odmiennymi płciami a nie "przyjaźni pozamałżeńskiej"      
 Myśle że trzeba dostrzec w bliźnim najpierw c z ł o w i e k a  , a dopiero potem kobietę/mężczyznę
  _________________
 
     
 
 |  
			| So paź 15, 2005 17:44 | 
					
					     |  
		|  |  
			| donpedro 
					Dołączył(a): Cz paź 13, 2005 18:36
 Posty: 116
   |  bobo napisał(a): Czyżbyś ty, donpedro zmienił zdanie? Nie zawsze szczerze porozmawiać z małżonkiem? Kiedy nie można? No słucham.No o czym nie można?
 Tę wściekłość na początku rozmowy, jak piszesz  zwalczamy sprzeczając się, i wg mnie prawidłowo, bo po to mamy języki, by sprawy rozwiązywać językiem, a nie innymi czynami. A więc przede wszystkim rozmową, szczerą, jak między przyjaciółmi.
Być może wszystko się da zrobić, jednak staram się opisać sytuację (wcale nie hipotetyczną ale całkiem realną) gdy szczera rozmowa jest trudna lub wręcz niemożliwa ze względu na wzburzenie emocjonalne jednej lub obu stron rozmowy. Wzburzenie emocjonalne powoduje zawężenie pola świadomości, utrudnia ocenę sytuacji, powoduje zmniejszenie krytycyzmu, utratę samokontroli - w skrócie - kontynuacja takiej rozmowy grozi jej przekształceniem  w awanturę (jeżeli nie gorzej). Wyjściem z sytucji jest zrobienie sobie przerwy wystarczająco długiej aby ochłonąć. I kontynuacja rozmowy na spokojnie. Ale kolejna rozmowa na ten sam temat może się szybko skończyć tak jak poprzednia. Jeżeli taki sposób reagowania na trudne tematy w rozmowie cechuje jedną ze stron relacji partnerskiej (małżenskiej) to rodzi to pewien konflikt pomimo wykazania dobrej woli przez drugą ze stron.
 Poza tym szczerość - mówienie prawdy. Prawda dotycząca nas samych jest czasami względna, bo opiera się na subiektywnej ocenie, ta znowu zależna jest od emocji i zakresu naszej wiedzy na przedmiotowy temat. Emocje się zmieniają, poznajemy nowe okoliczności i wtedy zgodnie z naszą najlepszą wiedzą zmienia się to co uznajemy za prawdę. Więc tak walić prosto z mostu całą prawdę (czyli to co uznaję za prawdę w danej chwili) nie zawsze służy wspólnemu dobru.
 Może trochę odbiegłem od tematu głównego..._________________
 Zrozum aby uwierzyć, uwierz aby zrozumieć.
 
 
 |  
			| So paź 15, 2005 20:23 | 
					
					   |  
		|  |  
 
	|  | Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach
 Nie możesz edytować swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz dodawać załączników
 
 |  
 |