hmm....Miłość opiera się na "uczuciu"
Nadal donpedro się nie rozumiemy .Rozumiem iż dla Ciebie wnętrze człowieka to - nerki ,wątroba itp -
Dla mnie wnętrze człowieka to - dusza istotowo żywa i to dusza jest odbiorcą właściwym odczuć i uczuć.
Dusza istotowo żywa jest właściwym odbiorcą Miłości Boga.Dusza pragnie Boga i Jego obecności .Fizycznie człowiek zakrywa pragnienia duszy pragnieniami ciała.
Pragnienia duszy są stłamszone przez pragnienia ciała.Dusza jest w stanie się wyzwolić i iść za swoim pragnieniem tylko i wyłącznie pod wpływem działania Łaski Boga.
Po to mamy rozum aby nie zniszczyć tego co posiadamy. Jesteśmy jednak ludźmi, istotami słabymi którym tylko się wydaję iż możemy bardzo wiele .W gruncie rzeczy jednak kierując się wyłącznie rozumem człowiek nie byłby w stanie przezwyciężyć najgorszych przeciwności losu.Siłę do przetrwania daje " odczucie" i ' uczucie" walki i nie poddania się - pomimo wszystko - bez względu na wszystko.
Tę właśnie siłę czerpiesz z "wnętrza " człowieka która jest siłą Twojej własnej woli - rozum sam w sobie szybko by się poddał.
Do czego zmierzam ...
Działania bioenergoterapii są ingerencją w duszę człowieka - ingerencją w istotę żywą która siłą rzeczy stłamszona przez odczucia i uczucie typowo ludzkie - nie zareaguje sama.Człowiek czuje cierpienie ale nie wie skąd, nie jest w stanie go określić ani właściwie rozpoznać.Nikt nie jest w stanie tego zdiagnozować ponieważ ból różni się kolosalnie od bólu typowo fizycznego.
Poza tym - człowiek przyjmuje bioenergie w wiadomy celu - chce sobie pomóc - skoro chce sobie pomóc - wszystkie inne sygnały z " wnętrza człowieka" są same przez niego zagłuszane.Na prawdę nie widzi i nie słyszy tego co z nim się dzieje.Nie reaguje na nic - dusza jest zagłuszona przez typowe reakcje ludzkie.
Jest bardzo ciężko donpedro określić jakiekolwiek reakcje na płaszczyźnie duchowej ponieważ nie ma możliwości " dopasowania " słów , nie ma możliwości w języku człowieka użycia odpowiedniego odnośnika dotyczącego jakiegokolwiek przeżycia bądź uczucia mającego związek z doznaniem duchowym.Umysł człowieka nie jest w stanie wyrazić tego co czuje " po ludzku"
Nasza rozmowa może nigdy nie mieć końca donpedro - ponieważ ja nie "czytam" Boga - żołądkiem

Chylę przed Tobą czoło - trup - pokora jest jedną z prostych dróg którą iść bardzo trudno.

Mimo, że nie zgadzamy się w kilku kwestiach (a może jest to pozorny brak zgody) to jestem oczarowany ostatnimi wypowiedziami Magdaleny_i. Po prostu zgadzam się z większością tez tam zawartych. Naprawdę wielki szacun.

Jednak, jak zdążyłem zauważyć, w wielu innych dyskusjach pojęcie miłości obrasta w niejasności, z których większość wynika z braku dobrej definicji miłości. Brak dobrych definicji prowadzi często do tyleż zażartych co jałowych dyskusji.

- pozwolę sobie nie zgodzić się z powyższym. Otóż miłość jest aktem woli a nie uczuciem. Bóg daje nam przykazania miłości, a przecież nie panujemy nad swoimi uczuciami. Możemy opanować zewnętrzne przejawy uczuć, ale nie mamy bezpośredniego wpływu na same uczucia. Gdyby więc miłość była uczuciem, to przykazanie miłości byłoby pustym postulatem. Miłość jest aktem woli. Owszem: intensywną pracą nad sobą możemy uczucia modyfikować, wpływać na nie. Człowiek odpowiedzialny stara się modyfikować swoje uczucia, tak aby otuliły, obudowały, wzmacniały miłość. I to jest układ idealny: miłość współbrzmiąca z uczuciami. Czasami jest odwrotnie, najpierw uczucia, a potem prawdziwa miłość.

Teraz o "wnętrzu":
Tak przypuszczam od początku, że przy tym "wnętrzu" nie chodzi wcale o "wątrobę i nerki", ale widać w tym, że gdy używamy jednych słów, mając na myśli całkiem coś innego, to rozmowa się rozmydla i w końcu spieramy się nie wiadomo o co. Rozumiem więc, że chodzi o "odczucia duszy". Problem polega na tym, że dusza jest jakby bierna w stosunku do Boga. Dusza sama w sobie nie ma możliwości, żeby znaleźć Boga. Musi czekać na łaskę z Jego strony. Człowiek ma jednak wystarczające narzędzia, żeby otworzyć duszę na działanie łaski Bożej. W tym celu musi "jedynie" a) żyć po chrześcijańsku (mam na myśli uczynki) , b) modlić się, c) uczestniczyć w liturgii. Bardzo pomocne są posty i umartwienia. Do tego nie są potrzebne żadne odczucia duszy. Myślę, że wielu bioenergoterapeutów miało takie odczucia duszy, które ich zaprowadziły na manowce. Niektórych z nich przed błędem nie uratował nawet ich stan kapłański. Po prostu takie odczucia nie poddają się obiektywizacji i nie mogą stanowić żadnego wyznacznika postępowania.

wszystko inne
pozdrawiam

Tak myśl , że potrzeba popatrzeć z perspektywy ślepca .

Masz rację donpedro Milość opiera się na naszej woli , zgodzę się - jednak częścią składową jest uczucie , nie można temu zaprzeczyć , bez uczucia nie potrafilibyśmy kochać, wyrażać emocji ,odróżniać dobra od zła - siłą rzeczy czujemy i wybieramy to co jest naszemu sercu bliższe . Nie bliższe odczuciom, nie bliższe wyższej emocji lecz bliższe uczuciowo sercu( wnętrzu).
Jak pisałam wcześniej - do Boga ukierunkowuje nas - rozum - wola - uczucie -
Prawdziwe UCZUCIE pisane z dużych liter i tak samo rozumiane.
Kochaj, Szanuj, Współczuj - podstawa uczuć nie emocji - bez tego wszystko inne byłoby " puste"
Chcę bo kocham - kocham i czuję - pragnę bo chcę - wszystko się wiąże z uczuciem .

Otóż według mnie nie .Miłość do wolnej woli ma się nijak .Wolna wola pozwoli ci wybrać samemu to co zro0bisz , ale nie ma nic wspólnego z miłością .Dobro czynione może być postrzegane jako dobro , ale z punktu widzenia miłości może być niczym .

Czyli , siłą rzeczy Moria - wszystkie ścieżki prowadzą do demonicznego źródła, nie trafiłam jeszcze ani raz na cokolwiek, by temu zaprzeczyć.
Najbardziej bolesne dla nas jako ludzi jest to iż, na tych ścieżkach stoją ludzie służący Bogu, ludzie którzy mają do Niego prowadzić.Pocieszające jest to jednak , ze Bóg - czuwa.

@Moria, ciekawy artykuł. Naprowadził mnie na dokument Kongregacji Świętego Oficjum
z 26 marca 1942r dotyczący zakazu, co prawda tylko radiestezji i wśród duchownych
ale zawsze to jakaś wskazówka. Dzięki.

Doprawiają "rogi" innym , a sami je mają od pradawna.

Typowe.....wszyscy sie myla, MY posiadamy prawdę, energie i wahadełka....typowe podejście dla SEKT.
To nic, ze Kosciół twierdzi inaczej....to nic, ze naukowcy obnażaja beznadzieję...My Sekta wiemy lepiej.

Tu trzeba przyznac Ci na 1000% rację bo wyznawcy innych religii tez tak mowią.

Szczególnie adepci szarlatańskiej sekty zwanej "bioenergoterapia"

Kardynał Dziwisz powiedział: wszyscy na tym tracą przez głupią zawiść.

Czego można zazdrościć ludziom zajmujacym się ezoteryką?
Jeśli zajmują się tym chrześcijanie można jedynie współczuć i starać się wytłumaczyć zagrożenie duchowe.