Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt paź 07, 2025 17:39



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 85 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
 Kleryk widziany oczyma kobiety... 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 18, 2004 15:45
Posty: 1883
Post 
Czy w zachwycie nad celibatem, który można spotkać w pismach różnych świętych, nie ma nuty pogardy dla współżycia małżeńskiego jako czegoś „brudnego”?

Spójrzmy na dwie stronice w Nowym Testamencie, gdzie mówi się o wartości celibatu ze względu na królestwo Boże. Za każdym razem przedstawiany jest on w kontekście głębokiego szacunku dla małżeństwa, a jednocześnie prezentowany jako stan wyższy od małżeństwa. O praktycznym znaczeniu tej nauki powiemy sobie później.

Sięgnijmy do tekstów. :

Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. (...) Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było (Mt 19,4–8).

Pan Jezus uczy nas zatem, że małżeństwo trzeba ustawiać na dwóch filarach, ażeby odzyskało ono swoją pierwotną godność. Filarem pierwszym jest pierwszeństwo miłości małżeńskiej nawet wobec miłości ojca czy matki. W małżeństwie prawdziwie chrześcijańskim współmałżonek powinien stać się kimś najbardziej kochanym ze wszystkich ludzi. Filarem drugim, który małżonkowie koniecznie muszą stworzyć, ażeby ich małżeństwo osiągnęło należną mu godność, jest dozgonna wierność; ujmując zaś rzecz negatywnie — wykluczenie rozwodu i jakiejkolwiek zdrady (por. ponadto Mt 5,27n).

Właśnie w tak życzliwym małżeństwu kontekście stwierdza Pan Jezus, że bezżeństwo podjęte ze względu na królestwo Boże jest darem jeszcze większym, choć zarazem „nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane” (Mt 19,11).

Apostoł Paweł wyjaśnia wyższość celibatu nad małżeństwem:

Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi (1 Kor 7,32–34).

Warto jeszcze zauważyć, że duch tego świata atakuje jednocześnie jedno i drugie — głosi zarówno nierealność pełnej wierności małżeńskiej, jak i niemożliwość rzetelnego trwania w celibacie. Ciągle przecież ktoś nam wmawia, jakoby poligamia była przyrodzoną potrzebą każdego człowieka, wiadomościami zaś o łamaniu celibatu przez księży jesteśmy bombardowani w taki sposób, jak gdyby tylko nieliczni księża byli wierni podjętemu przez siebie zobowiązaniu.

Otóż wielkim skarbem Kościoła są te dwie grupy chrześcijan: miliony świętych i dozgonnie sobie wiernych małżonków oraz księży i osób zakonnych, a nieraz również świeckich, którzy wiernie trwają w przyjętym przez siebie celibacie. Gdyby w którymś pokoleniu Kościoła zabrakło jednej z tych dwóch grup wiernych, znaczyłoby to, że szatan zwyciężył Chrystusa i bramy piekielne Kościół przemogły. To przecież stać się nie może.

Prawda Boża jest taka, że obie te grupy wiernych wzajemnie siebie potrzebują. Rzetelnie i po Bożemu realizowany celibat przypomina chrześcijańskim małżonkom, że również oni powinni postawić Boga ponad wszystko.

Pięknie pisał o tym Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej Familiaris consortio, 16:

Dziewictwo i celibat dla królestwa Bożego nie tylko nie stoją w sprzeczności z godnością małżeństwa, ale ją zakładają i potwierdzają. Małżeństwo i dziewictwo to dwa sposoby wyrażania i przeżywania jednej Tajemnicy Przymierza Boga ze swym ludem. Bez poszanowania małżeństwa nie może także istnieć dziewictwo konsekrowane; jeżeli płciowość ludzka nie jest traktowana jako wielka wartość dana przez Stwórcę, traci sens wyrzeczenie się jej dla królestwa niebieskiego.

W Kościele zawsze tak nauczano, w przeciwnym razie małżeństwo nie zostałoby podniesione do godności sakramentu. Katechizm (nr 1620) przytacza znamienną wypowiedź świętego Jana Złotoustego († 407):

Żyjąc w dziewictwie, człowiek trwa także cieleśnie w oczekiwaniu na eschatologiczne zaślubiny Chrystusa z Kościołem, oddając się całkowicie Kościołowi w nadziei, że Chrystus odda się Kościołowi w pełnej prawdzie życia wiecznego. Człowiek bezżenny antycypuje w ten sposób w swym ciele nowy świat „przyszłego zmartwychwstania”.

Na mocy tego świadectwa dziewictwo podtrzymuje w Kościele żywą świadomość tajemnicy małżeństwa i chroni je przed wszelkim pomniejszeniem i zubożeniem.

Otóż święcie realizowane małżeństwo można porównać do srebra, wiernie zaś wypełniany celibat do złota. Celibat jest na pewno cenniejszy od małżeństwa, ale przecież ten, kto zgromadził dużo srebra, jest bogatszy od tego, kto ma niewiele złota. Słowem, każdy niech dziękuje Bogu za swoje powołanie, a o resztę się nie martwmy.

_________________
Obrazek
"Przejmij mnie dreszczem Twojego Istnienia, dreszczem wiatru w dojrzałych kłosach..."
JP II


Wt lut 15, 2005 15:52
Zobacz profil WWW
Post 
Hmmm... Ja kleryków traktuje zwyczajnie, może dlatego ze mój brat jest w seminarium i z klerycką rzeczywistością mam do czynienia bardzo często... Poza tym dzięki częstym wyjazdą na rekolekcje wielu spośród pzryszłych kapłanów to moi dobrzy znajomi. Osobiście postrzegam kleryków jako osoby które bardzo potrzebują człowieka, to trudne powołanie dlatego potrzebują wsparcia modlitewnego w życiu, w trudach, w codzienności. Nie mozemy też zapominać że klery to kleryk i pewien dystsns powinien być zachowany- niewielki i taktowny, ale to zawsze dystans... A poza tym klerycy to w większości fajni faceci i świetni kumple!!!


Cz lut 17, 2005 13:13
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24
Posty: 3075
Post 
no tak... kleryk jest niewatpliwie mezczyzna, a wiadomoz e zakazany owoc najlepiej smakuje... kiedy patrze na takie osoby (panienki) ktore na teologie trafily z przypadku i biegaja po wydziale dosc mocno odkryte i probuja podrywac klerykow, to mnie poprostu... nosi i mam ochote podejsc do takiej i uswiadomic jej, ze to zachowanie nie jest odpowiednie.... ale coz, to jest jej sprawa... chociaz wydaje mi sie ze jakies zasady obowiazuja i powinny sie do nich zastosowac

_________________
Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
Obrazek
Obrazek


So lut 19, 2005 2:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 22, 2006 22:39
Posty: 7
Post 
dobry temat...tarafilam na niego zupelnie przypadkowo,kleryk widziany oczyma kobiety?dobre;] a dla mnie jak najbardziej na czasie,w sumie juz tak prawie 2 lata ciagnie sie za mna "to spostrzeganie"kleryka,a raczej mezczyzny z ktorym spedzilam niezly kawlek zycia ktory stal sie klerykiem...i jak teraz na niego patrze? chyba nie umiem dostrzec w nim "tego czegos" co powinnen miec przyszly ksiądz, bo co mam czuc jak go kocham??? a co gorsze on mowi to samo,ale pewni klamie,zeby mi za ciezko nie bylo,w koncu co latwiej powiedziec "kcham cie ale Bog mnie wybral" czy "nie kocham cie i zniknij z mojego zycia" tylko dlaczego mlody kleryk juz na poczatku swojej dorgi do kaplanstwa oszukuje? i jak patrzec na to wszystko poztywnie? caly ten swiat jest ro kitu i chyba trzeba sie z tym pogodzic,a ci na ktorych najbardziej nam zalezy zawodza na calej lini,no coz...takie zycie....


Wt maja 23, 2006 1:09
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49
Posty: 10063
Lokalizacja: Trójmiasto
Post 
Jak kocha Ciebie - to Bóg nie wybrał go do kapłaństwa.

_________________
Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)

Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www


Wt maja 23, 2006 8:41
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 13, 2004 4:57
Posty: 441
Post 
Kuleczko on może cię i kocha.... ale platonicznie i jak każdego innego człowieka. Radzę ci zapomnij o nim, on już wybrał swoja droge i nie przeszkadzaj mu w tym

_________________
Obrazek


Wt maja 23, 2006 9:15
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
A ja go podziwiam. Bo musi być bardzo trudno podjąć decyzję o wstąpieniu do seminarium, kiedy obok jest osoba, którą darzy się uczuciem, z którą wiązało się przyszłość, która kocha i chce być kochana. I nawet jeśli nie jest to słuszna decyzja, to na pewno bardzo poważnie przemyślana. Dużo poważniej od zwykłego pomaturalnego wyboru pod tytułem politechnika czy seminarium - właśnie ze względu na tę osobę. Ale mimo wszystko ta decyzja nie jest ostateczna. W ciągu tych kilku lat w seminarium może się przecież okazać, że powołaniem jest co innego.

Ja nie wiem, co on rozumie przez te słowa. Niewykluczone, że sam nie wie. Bo z jednej strony - wybrał [i był to na pewno dobrze przemyślany wybór]. Z drugiej - może go jeszcze zmienić.

_________________
Czuwaj i módl się bezustannie,
a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie.
Nie ma piękniejszego zadania,
które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia,
niż kontemplacja.

P. M. Delfieux


Wt maja 23, 2006 10:41
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 22, 2006 22:39
Posty: 7
Post 
z tą platonicznoscią to chyba jest nie bardzo :) bo jakos nie moze sie powstrzymac zeby mnie nie dotknąc,zeby nie przytulic,a juz nie mowie o czyms wiecej... juz chyba pisałam ze bylismy parą zanim do poszedl do seminarium i niestety fakt ze teraz tam jest jakoś nie bardzo zmienil to co jest miedzy nami, dla mnie to jest bardzo trudne, a naprwde myslicie ze jesli mnie kocha to powinien byc przy mnie? bo ja czasem czuje ze milosc miedzy kobieta a mezczyna jest niczym wobec drogi kaplanskiej... :(


Wt maja 23, 2006 11:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
Albo Cię przytula jak siostrę powiedzmy [z czystej życzliwości], albo jak dziewczynę [z potrzeby bliskości i tym podobnych ;-)]. Albo przygotowuje się do kapłaństwa, albo nie. Jednego z drugim pogodzić się nie da - a jeśli próbuje to zrobić w sposób, o którym piszesz, to coś jest nie tak. No niestety, kapłaństwo wyklucza miłość do kobiety [przynajmniej taką, o jakiej marzysz]. I jeśli on nie jest sobie w stanie z tym faktem poradzić, to chyba warto, żeby jeszcze raz wszystko dobrze przemyślał. Bo wybór drogi kapłańskiej jako "wyższej", "ważniejszej", czy co tam sobie uważa, bez powołania skończy się tragedią...

_________________
Czuwaj i módl się bezustannie,
a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie.
Nie ma piękniejszego zadania,
które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia,
niż kontemplacja.

P. M. Delfieux


Wt maja 23, 2006 11:34
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
A, jeszcze coś.

Ja nie wiem, jakie powody nim kierowały, kiedy zdecydował się wstąpić do seminarium. Mam nadzieję, że nie przeświadczenie o wyższość takiej drogi. Bo powołanie do małżeństwa nie jest czymś gorszym, jest po prostu czymś zupełnie innym. I sprawę z tego musicie sobie zdawać oboje. A jeśli chodzi o te motywacje, to chyba więcej nie ma sensu tu pisać, bo to akurat dotyczy tylko jego.

Nie wiem też, jak Cię przytula i z czego to wynika. Generalnie wszystko co piszę, opiera się na dość swobodnej interpretacji tych kilku zdań, które napisałaś. Ale może być też tak, że nie potrafi poradzić sobie z poczuciem winy względem Ciebie. Że rozeznał, jaka jest jego droga, ale widzi, że sprawia Ci ból swoim wyborem. I sam nie wie, co robić i mówić, żeby Ci było łatwiej. Żebyś szybciej i w miarę możliwości bezboleśnie pogodziła się z jego powołaniem...

_________________
Czuwaj i módl się bezustannie,
a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie.
Nie ma piękniejszego zadania,
które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia,
niż kontemplacja.

P. M. Delfieux


Wt maja 23, 2006 12:22
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 22, 2006 22:39
Posty: 7
Post 
i nie wiedząc co ma mówic gadal by w sumie glupoty??? to albo z nim jest coz nie tak, ale ja nic nie rozumiem,no powiedzcie sami! jeslibyscie czuli ze jestescie na wlasciwej drodze robilibyscie wszystko zeby z niej odejsc? bo prawda jest taka ze przeciez moga go wyrzucic za jego zachowanie,juz rektor go wzywal do siebie i wypytywal o mnie, o maly wlos by go zwyczajnie wyrzucil,a on nie dosc ze wcale nie zmienil sie, to jeszcze czesciej sie spotykamy,moze w koncu go wyrzuca i bedzie spokoj,juz nawet nie chodzi mi o nas ale po co komu taki ksiadz? :(


Śr maja 24, 2006 9:10
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 17, 2006 19:45
Posty: 77
Post 
kuleczka23 napisał(a):
bo prawda jest taka ze przeciez moga go wyrzucic za jego zachowanie,juz rektor go wzywal do siebie i wypytywal o mnie, o maly wlos by go zwyczajnie wyrzucil,a on nie dosc ze wcale nie zmienil sie, to jeszcze czesciej sie spotykamy,moze w koncu go wyrzuca i bedzie spokoj,(

Widocznie sam nie wie, czego tak naprawdę w życiu chce i zachowując się w taki sposób chce, żeby ktoś za niego podjął decyzję. w tym wypadku ks. rektor. Żeby potem mógł się tłumaczyć sam przed sobą, że przecież próbował iść za głosem powołania, ale inni uznali, że się nie nadaje. Przydałyby mu się jakieś rekolekcje (może ignacjańskie, wakacje niedługo), na których mógłby rozeznać swoje prawdziwe powołanie, bo niestety, póki co nie jest pewien. A przecież nie można w KK być "trochę" klerykiem czy księdzem, a "trochę" mężem czy narzeczonym. Dobrym wyjściem mógłby być też jakiś urlop dziekański, żeby trochę dojrzał. A przede wszystkim dużo, dużo modlitwy, także wstawienniczej.


Śr maja 24, 2006 10:16
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
Kuleczko, ja nie wiem, jak jest naprawdę. Bo z kilku zdań nie da się tego wywnioskować. Choć w tym momencie rzeczywiście wygląda na to, że nie jest sobie w stanie poradzić z sytuacją i może kapłaństwo nie jest dla niego. Rektorzy w seminariach mają to do siebie, że z takimi sytuacjami są raczej obeznani. I na ogół widzą więcej niż możnaby przypuszczać. Więc skoro jego rektor wie, że coś się dzieje, można przypuszczać, że będzie trzymał rękę i na pulsie. I owszem - jeśli Twój kolega nie będzie w stanie sam podjąć decyszji, niewykluczone, że podejmie ją za niego rektor. Ale czy to najlepsze rozwiązanie?

Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale nie myślałaś o tym, żeby mu jakoś pomóc w tym seminarium? Żeby spróbować ograniczyć te kontakty? Domyślam się, że to nie po Twojej myśli, ale może tak będzie lepiej i łatwiej dla wszystkich? A jeśli i tak zrezygnuje z seminarium, to przynajmniej będzie to jego świadoma i dobrowolna decyzja. Bo taką sytuację jak obecna chyba trudno ciągnąć...

_________________
Czuwaj i módl się bezustannie,
a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie.
Nie ma piękniejszego zadania,
które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia,
niż kontemplacja.

P. M. Delfieux


Śr maja 24, 2006 10:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 22, 2006 22:39
Posty: 7
Post 
masz racje ciezko ciagnac taka sytuajce,chyba musze sie w kim innym zakochac :D ,a tak powaznie ciezko mi sie zyje bez niego,ale mysle ze jesli bym trafila czlowieka ktory by mi jego zastapil to na pewno wiele by sie zmienilo,moze to glupio brzmi ze ma mi ktos "go zastapic" ale niestety tak czuje,oby Pan BOg postawil na mojej drodze takiego czlowieka...musze sie wiecej modlic...


Cz maja 25, 2006 0:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06
Posty: 968
Post 
Kuleczko, bardzo mnie buduje Twoje podejście. :) Ufasz Bogu, a to jest bardzo ważne nie tylko w tej trudnej sytuacji, w której jesteś, ale z pewnością w całym Twoim życiu. Bóg chce, żebyś była szczęśliwa i On już wie, który z chodzących po ziemi facetów będzie Twoim mężem. :)

To jest piękne, wystarczy w to uwierzyć. Gdyby mi ktoś rok temu powiedział, że niebawem się ożenię to popukałbym się czoło. :D A raptem... już tylko trzy miesiące z haczykiem! :)

Pewnie będziesz się zastanawiała, jak odejść, żeby było OK. Poradzę Ci tylko (choć nie musisz wcale tego brać do siebie) - nie dbaj o "odejście z klasą". Odejdź definitywnie, ale tak, jak umiesz, a resztę Bóg poleczy i wyprostuje.

Pozdrawiam serdecznie i pamiętam w modlitwie

_________________
Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)


Cz maja 25, 2006 0:38
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 85 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL