|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 9 ] |
|
Autor |
Wiadomość |
magda
Dołączył(a): Cz maja 06, 2004 13:08 Posty: 18
|
Ja- beznadziejna...
Cześć.
Ostatnio coraz częściej przekonuję się że jestem beznadziejna. Ciągle coś mi nie wychodzi, gubię czas, nie mam własnego zdania itp. I przy takich okazjach stwierdzam, że chyba nie mam prawa o nic prosić Boga, bo jestem bezużyteczna i co Bogu z takiego "sługi"?
Chcę być jak inni, czasami ich naśladuję, ale nadal jestem taką "pokraką" pod względem chcarakteru i zachowania.
Dlaczego wciąż od Boga odchodzę? Dlaczego ja jestem taka beznadziejna??
Czy ktoś potrafi na te pytania odpowiedzieć????
|
Cz maja 27, 2004 13:20 |
|
|
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Spokojnie, Magda Każdy człowiek jest tak czy inaczej "spokraczony" i każdy bez wyjątku jest ukochanym dzieckiem Boga...
A swoją drogą, popatrz, jak ci wszyscy w ST marudzili Bogu:
Mojżesz (jąkała, o ile pamiętam) - a co ja im powiem? a przecież ja nie umiem mówić???
Gedeon- ja sie do tego nie nadaję!! ale naprawdę chcesz? i niby - uda mi się? to jak chcesz to spraw że ziemia będzie rano mokra, a leżąca na niej skóra sucha... no dobrze, tak jest... to jutro zrób na odwrót!! :D
Jeremiasz - ale ja jestem za młody!!
Amos - ale ja jestem tylko pasterzem...
Już nie mówiąc o Jonaszu, który tak uciekał, że wypłynął na morze w przeciwnym kierunku (gdzieś słyszałam, że włożył wszystko co miał, i kupił ten statek, którym uciekał...)
To tak z pamięci...
Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym...
Trzymaj się
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz maja 27, 2004 14:02 |
|
|
pedziwiatr
Dołączył(a): Cz paź 02, 2003 20:44 Posty: 3436
|
Re: Ja- beznadziejna...
magda napisał(a): Cześć. Ostatnio coraz częściej przekonuję się że jestem beznadziejna. Ciągle coś mi nie wychodzi, gubię czas, nie mam własnego zdania itp. I przy takich okazjach stwierdzam, że chyba nie mam prawa o nic prosić Boga, bo jestem bezużyteczna i co Bogu z takiego "sługi"? Chcę być jak inni, czasami ich naśladuję, ale nadal jestem taką "pokraką" pod względem chcarakteru i zachowania. Dlaczego wciąż od Boga odchodzę? Dlaczego ja jestem taka beznadziejna?? Czy ktoś potrafi na te pytania odpowiedzieć????
Witaj Magda, na chrzcie sw. otrzymalismy dar dzieciectwa Bozgo i to upowaznia nas do tego, bysmy zwracali sie do Boga jako do najlepszego Ojca zawsze i w kazdej sytuacji. Bog nie kocha nas za to jacy jestesmy, bo pewnie wtedy niewielu by sie moglo cieszyc Jego miloscia, ale dlatego, ze jestesmy Jego dziecmi, a im bardziej jestesmy niezaradni, tym bardziej On otacza nas swoja opieka.
Kazdy z nas musi zaakceptowac siebie takim, jakim jest; pokochac siebie i w imie tej milosci pokonywac w sobie zlo, egoizm, niewiare, swoje ludzkie slabosci. Po co chcesz byc jak inni? Badz soba; Bog Cie stworzyl jako jedyna i niepowtarzalna, i taka pozostan. Nasladowanie innych? Owszem, w dazeniu do dobra warto jest miec jakis wzor, ale naszym wzorem jest Chrystus i to Jego powinnismy nasladowac przede wszystkim. Piszesz, ze nic Ci nie wychodzi, a przeciez Pan Jezus powiedzial, ze nic nie mozemy uczynic bez Niego. Wszystko musimy oprzec na Jezusie, a wtedy Duch Swiety bedzie wspieral nasze dzialania.
I jeszcze jedno musimy pamietac i powtarzac: "sludzy nieuzyteczni jestesmy; wykonalismy to, co powinnismy wykonac."Lk 17,10
Pozdrawiam i zycze Ci duzo odwagi, (ja tez musze sobie powtarzac nieustannie slowa Jezusa: "miejcie odwage; Jam zwyciezyl swiat")
|
Cz maja 27, 2004 14:41 |
|
|
|
|
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Wiesz Madziu...
Ja tez tak kiedyś myślałam o sobie, że jestem beznadziejna, do niczego się nie nadaję...etc. Teraz już mniej jest takich chwil, ale nie zniknęły one zupełnie. Czasem odzywa się to we mnie, powraca z mniejszą lub wiekszą siłą... Dla mnie takie właśnie dołowanie, użalanie się nad sobą jest po prostu grzechem niewiary w Miłosierdzie Pana Boga. Skoro Pan Bóg mnie stworzył na Swój obraz, a On jest dobry - to ja też taka jestem. Skoro za mnie umarł, to widocznie jestem dla Niego ważną osobą i mnie kocha...
Nie lubię tekstów typu : Pan Bóg cię kocha itp. Dla mnie to granie na uczuciach. Jednak w tym przypadku trzeba to powiedzieć z całą mocą, że Pan Bóg kocha każdego człowieka
Żeby siebie pokochać i zaakceptować swoje wady, niepowodzenia, upadki, trzeba przyjąć tę prawdę o Bożej, niewyczerpanej Miłości. Inaczej nie da rady... Wiem to nie tylko z własnego doświadczenia (co nie znaczy, że - jak już powiedziałam wcześniej - nie mam z tym problemów). O Bożej Miłości trzeba przypominać sobie każdego dnia. Zwłaszcza w tych trudnych i "beznadziejnych". Nie wystarczy uświadomić to sobie jeden raz, ale walczyć codziennie.
Odwagi ! Ja jestem, nie lękajcie się !
Pozdrawiam
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
Cz maja 27, 2004 15:08 |
|
|
Desverger
Dołączył(a): Cz lut 19, 2004 19:17 Posty: 36
|
dziękuję
|
N cze 27, 2004 14:36 |
|
|
|
|
JacekN
Dołączył(a): N maja 02, 2004 3:18 Posty: 267
|
Czy ktoś potrafi na te pytania odpowiedzieć
Magda, nikt sie nie rodzi z kryzysem poczucia wlasnej wartosci. Mozna sie najwyzej urodzic bardziej wyczulonym na pewne rzeczy, ale jednak taki kryzys jest nabyty. Musisz znalezc zrodlo braku swojej akceptacji wobec siebie samej i musisz tez zrozumiec czy sa to typowe kompleksy dorastajacej dziewczyny czy tez cos bardziej powaznego i trwalego. Glowa do gory, bo zycie da Ci szanse nie jeden raz.
_________________ Panie Boże! Proszę Cię: spraw, żeby mi się chciało tak bardzo jak mi się nie chce...
|
Pn cze 28, 2004 7:08 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
rozalko - a w jaki sposob:
Cytuj: przyjąć tę prawdę o Bożej, niewyczerpanej Miłości
czy samo mowienie tego sobie w głebi serca, powtarzanie w umysle - zaowocuje przyjeciem, zmiana patrzenia na samego siebie?
|
Pn cze 28, 2004 14:50 |
|
|
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Cytuj: czy samo mowienie tego sobie w głebi serca, powtarzanie w umysle - zaowocuje przyjeciem, zmiana patrzenia na samego siebie?
Uświadamianie - owszem. Ja dodałabym jeszcze do tego szczerą modlitwę o przyjęcie tej prawdy. Proście, a będzie wam dane
Trzeba też pamiętać, że nie uwierzymy w ową miłość jeśli jej nie doświadczymy. A możemy to osiągnąć w przeróżny sposób. Na przykład w Sakramencie Pokuty, w Eucharystii, a także doświadczając miłości od drugiego człowieka
Co mi pomaga wierzyć w miłość Chrystusa?
Przede wszystkim Sakrament Pokuty, a więc fakt, że On przebacza mi moje grzechy i obdarza łaską, pokojem... To chyba największy dar.
Szkoda tylko, że równie często przekonuję się o tym, że moja miłość jest egoistyczna, nastawiona na branie, oczekiwanie czegoś od Boga. Nie stać mnie na jakąkolwiek bezinteresowność, na kochanie Go za to tylko, że jest Bogiem, Ojcem, tak jak On kocha mnie za to, że jestem człowiekiem, Jego dzieckiem...
Przyjąć tę prawdę jest trudno. Bo przecież po ludzku, to jest głupie i naiwne. Kochać kogoś bez względu na wszystko? Kto tak potrafi? Ja nie
A On właśnie potrafi. Mało tego - On jest podobno Miłością, samą Miłością
I w tym miejscu pozostaje mi tylko wiara, bo rozum tego nie pojmuje...
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
So lip 03, 2004 20:48 |
|
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
jak mozna byc beznadziejnym? ja tez kiedys tak czesto powtarzalam, ale niestety nie potrafilam wyjsnic znaczenia tego slowa.
beznadzieja to brak nadziei. a jednak magda jest raczej przy nadziei, ma nadzieje ze ktos jej pomoze dlatego tu napisala
a ci ktorzy nie maja nadziei naprawde musza byc nieszczesliwi
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
Cz gru 09, 2004 20:52 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 9 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|