Autor |
Wiadomość |
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Psze pani, złotówkę!
Czy dajecie żebrakom pieniądze na ulicy? Albo gdy pukają do drzwi?
Z jednej strony, czasem aż coś się w człowieku rwie, kiedy widzi taką zabiedzoną osobę, a z drugiej, coraz cześciej spotykam się z oszustwem.
Właściwie oduczyłam się "dawać". Nie daję nawet do puszek, gdyż wielokrotnie słyszałam, że pieniadze nie trafiają tam, gdzie powinny. Wolę przelać bezpośrednio na konto organizacji charytatywnej. Kiedy (zwłaszcza przed Świętami) ktoś zapuka do drzwi prosząc o pieniadze, wolę zlecić mu jakąś pracę np. umycie okien i za nią zapłacić, niż dać tak po prostu. Zadziwiające jest to, że część osób odmawia wykonania pracy. Chcą pieniadze za nic. Przekonałam się o tym już kilka razy.
|
Cz cze 24, 2004 8:21 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Dziecku które prosi o 1-2 zł zawsze dam.
Tym którzy pukają do drzwi, jeśli chcą coś z żywności zawsze daję.
Nie daję pieniędzy, wolę przekazać na okreslone konto.
Mam zresztą od lat świetlicę środowiskową dla dzieci, którą wspieram.
|
Cz cze 24, 2004 8:33 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Właśnie dzieciom w szczególnosci nie daję. Jeśli już, to coś do jedzenia. Jednak czesto się zdarza, że nie chcą, albo biorą i wyrzucają.
Nie wynika to z mojej bezduszności. Chodzi o to, że przez dawnie, dziecko od maleńkości się uczy, że pieniadzy się nie zarabia, tylko się idzie i dostaje od innych. Co innego, gdy dzieciak podchodzi z kwiatkiem, by go sprzedać (wolę już nie wiedzieć skąd ten kwiatek jest).
Do tej pory pamietam, jak na katechezie wpajano dzieciom, że biednym trzeba pomagać, że trzeba się dzielić, bo w którymś z tych żebraków moze być Pan Jezus. Nie uczona Was tak? Tylko mnie sie wydaje, że znacznie lepiej dać biedakowi wędkę niż rybę. Rybę zaraz zje i znów będzie głodny.
|
Cz cze 24, 2004 8:46 |
|
|
|
|
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4101
|
Hmm...tak uczono mnie tego, aby pomagać bliźnim.
Rozumiem także to, że w dzisiejszym świecie, wielu ludzi żeruje na innych, oszukuje, pod przykrywką zbierania pieniędzy np na czyjąś operacje, zarabiają na własną firmę.(Pisze akurat o tym, gdyż sama miałam jakiś czas temu propozycje pracy, jako wolontariusz, rozprowadzający pewne cegiełki, pieniążki tak na prawde trafiały nie tam gdzie powinny... )
To w takim razie komu mamy pomagać i w jaki sposób to robić?
Jezus uczy nas niesienia bezinteresownej pomocy, pomocy wypływającej z naszego serca.(Wiara bez ucznków jest martwa)
Z jednej strony powinniśmy pomagać, ufając tym, którym pomagamy.Wierzyć w ich intencje, w to, że nie oszukują, że faktycznie pomoc jest im potrzebna.
Z drugiej strony...wiemy, że są ludzie - oszuści, którzy wykorzystują naszą pomoc, w niekoniecznie dobrych celach
Już nie raz sama się przekonałam, że...pomogłam oszustom.
Najgorsze było to, że...sama widziałam na co przeznaczali pieniążki, ktore chwile wcześniej zbierali("na operacje, jedzenie dla dzieci"... )
Zauważyłam ciekawe przypadki...
Pan siedzący z puszką i zbierający "na piwo", dziewczyny, które zbierały na trenera(który będzie je uczył gry w tenisa...).
Kiedyś natknęłam się na pana,który wiózł w wozku swoja chorą żone, zbierał na jej operacje...tyle, że jak wracałam tamtą droga, kilka godzin później, role się odwróciły, tym razem pani wiozła...pana.
Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy osoby, którym pomagamy...faktycznie są w takiej potrzebie o jakiej mówią.
Wydaje mi się(to jest tylko moje zdanie), że powinniśmy pomagać, tak... po prostu...wiedząc, że bywa różnie,ale na ile jesteśmy w stanie, na tyle nieść tą pomoc, nawet jak już zostaliśmy nie raz oszukani.
Rozumiem, że to jest przykre...kiedy okazuję się, że ktoś nas wykorzystał.
Tylko, że chrześcijaństwo to religia miłości...a więc i bezinteresownej pomocy bliźnim...
_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
Cz cze 24, 2004 10:56 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
asienkka, owszem, bezinteresownej, ale czy naiwnej? czy nie bedzie brakiem mądrości [a mamy byc mądrzy - dar Ducha św:)] dawanie pieniedzy pomimo doswiadczenia, ze nasza pomoc zostala źle wykorzystana? czy nie powinnismy poswiecic wiecej czasu, by wybadac, co sie z tą pomocą bedzie dzialo? czy czasem nie przysłuzy złu - rozpijaniu kogos?
czy czasem danie pieniedzy i wlasnie powiedzenie sobie, ze mamy kochac blizniego, to w gruncie rzeczy nie jest przykrywką dla naszego lenistwa? by pomagać konkretnie i by dac drugiemu nie tylko pieniądz, ale i swoj czas, zainteresowanie?
a moze to tez brak odwagi, by zainteresowac sie tym, który zebrze - bo oprocz tego, ze mozemy zostac źle zrozumiani, to mozemy spotkac sie z agresją i nieprzyjemnymi slowami - więc dla nas bezpieczniej dac pieniadz i odejsc z poczuciem spelnienia dziela milosierdzia...
zauwaz, ze Samarytanin udzielil konkretnej pomocy i poswiecil dla drugiego nie tylko pieniadze, ale i czas - cos, co dla wspolczesnego czlowieka jest chyba bardziej cenne niz pieniądz
|
Cz cze 24, 2004 11:07 |
|
|
|
|
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4101
|
elka napisał(a): asienkka, owszem, bezinteresownej, ale czy naiwnej? czy nie bedzie brakiem mądrości [a mamy byc mądrzy - dar Ducha św:)] dawanie pieniedzy pomimo doswiadczenia, ze nasza pomoc zostala źle wykorzystana? czy nie powinnismy poswiecic wiecej czasu, by wybadac, co sie z tą pomocą bedzie dzialo? czy czasem nie przysłuzy złu - rozpijaniu kogs
Widzisz...w tym rzecz, że powinniśmy pomagać(moim zdaniem)...bezinteresownie, czasem naiwnie .
Nie mam na myśli tego, aby wspomóc pana, któremu brakuje kilku groszy na piwko.
Wyobraź sobie taką sytuacje :
Jesteś na dworcu, gdzieś wyjeżdżasz...podchodzi do Ciebie dziewczyna i mówi, że brakuje jej tyle a tyle na bilet. Akurat masz taką kwotę...
Co robisz???
Odmawiasz?
Dajesz jej te pieniążki, tak po prostu?
Kupujesz jej bilet, sama?
Kupujesz bilet i jeszcze wsadzasz ją do pociągu?(Aby mieć tą pewność, że nie jest oszustka...)
Ja rozumiem, że...chcemy mieć tą pewność, że faktycznie pomogliśmy w dobrej sprawie...ale gdzie zaufanie? Czy Jezus...uczył apostołów tego...aby nie byli naiwni?Żeby się upewniali, że pomagają tym, którzy zasługują na pomoc?
Nie mam na myśli sytuacji, gdzie ewidentnie, ktoś stara się nas naciągnąć...
Co do czasu, masz oczywiście racje, tylko temat(tak mi sie wydaje...) dotyczy raczej dzielenia się rzeczami materialnymi, dlatego nie wspominałam o dzieleniu sie własnym życiem i czasem
_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
Cz cze 24, 2004 11:26 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
asienkka, owszem, spytam jej, czy nie bedzie miala nic przeciwko temu, ze zobacze, czy ten bilet kupuje - jesli ty bys byla na jej miejscu [mając juz jakies doswiadczenie z oszustami] poczulabys sie tym urazona? czy raczej wdzieczna, ze ktos ci pomaga?
i to moje spytanie jej - i koniecznosc posiwecenia 5 minut, porozmawiania z nia - o ile by chciala - stojąc w kolejce - to jest ta "cena", której brakuje w daniu 2 zł na dworcu, "bo ufam"
|
Cz cze 24, 2004 11:49 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Elka - a jeśli nie mam całej kwoty? Jeśli mogę dać połowę? Jeśli się potwornie spieszę?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz cze 24, 2004 11:54 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
jotko, chyba liczy sie duch a nie litera?
wtedy musisz zdecydowac, czy zaufac, czy nie...
ale z doswiadczenia wyjazdowego [skoro jestesmy przy tym przykladzie] wiem, ze rzadko bilety kupuje sie na ostatnia chwile...
a poza tym - skoro juz pomagam, decyduje sie pomoc - czy kwota ma mnie ograniczac? czy mam dac z tego, co mi zbywa? a nie swoj "ostatni grosz"?
|
Cz cze 24, 2004 11:59 |
|
|
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4101
|
Nie mam pojęcia jakbym się poczuła...
Miałam kiedyś podobną sytuacje...tylko to był starszy pan...w sumie zaproponwaliśmy mu(nie byłam wtedy sama),że kupimy mu bilet, a nawet z nim posiedzimy i poczekamy, pociąg miał mieć za 3 godziny...
Co się okazało...człowiek ten, nigdzie się nie wybierał, mieszkał kilka ulic dalej(od dworca...), miał tzw kaca, wypłate miał dostać za kilka dni, tylko biedaka zaczęło"suszyć" (?).Cóż...opowiedział nam hisorie swojego życia, pośpiewał nam piosenki...a na końcu stwierdził, że to i dobrze, że"dzisiejsza młodzież nie jest taka naiwna" Okazał się dosyć przyjemnym człowiekiem , mimo, iż pieniążków nie dostał...
Ja się zawsze zastanawiam, jak postępować w takich sytuacjach...różnie to bywa.
Tylko jak powinniśmy postępować...? Mimo, że sama nie zaufałam temu człowiekowi...obstawałabym nadal za zaufaniem i malutką nutką "naiwności" Zdarza mi sie zaufać...ale już nie będę zanudzała drogich forumowiczów moimi"przypadkami" :D;)
Pozdrawiam
_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
Cz cze 24, 2004 12:06 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Wybacz - jeśli wiem że i tak będę jechać na długach do końca miesiąca (bo mam w ogóle np 100) żeby miec co jeść, nie oddam 20-30 złotych na czyjś bilet - nie stać mnie... Choć pewnie w tej sytuacji nie jest to istotna różnica...
Już nie mówiąc o tym, że czasem tyle po prostu nie mam przy sobie...
A spieszyć się mogę nie tylko na pociąg...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz cze 24, 2004 12:14 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
zanudzaj, asienkka, zanudzaj, twoje opowieści są bardzo pouczające
|
Cz cze 24, 2004 12:14 |
|
|
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4101
|
Ok, skoro tak twierdzisz
To jeszcze jedna historia, która sie przytrafiła mojej babci:
Mieszkała kiedyś w pewnym małym miasteczku...
Był sobie grudzień, - 15 stopni na dworze...akurat babcia wcześniej wstała(mieszkała w takim domku, kilku rodzinnym)miała kurki, musiała im dać coś zjeść.Kiedy do nich szła, spotkała sąsiada, który ją ostrzegł, żeby uważała bo gdzieś tam po drodze kręci się dziwny człowiek...
Babcia się troszke przestraszyła, ale szła dalej.
Nagle zauważyła człowieka...w samej bieliźnie(przypominam, że to był grudzień...).Nie wiedziała co robić...w końcu przezwyciężyła strach, podeszła do niego i zaczęła z nim rozmawiać. Okazało się, że ten mężczyzna został okradziony w pociągu i wyrzucony z niego
(Babcia mieszkała blisko torów kolejowych)
Zaprosiła go do siebie, mimo, że się bała i nie ufała mu do końca...Dała mu jakieś ubranie, troche się nim zaopiekowała...
Podobno prosił on kilka osób o pomoc, jednak wszystkie odmówiły...
Bały się, w sumie nie dziwie się tym osobom...
Każda sytuacja jest indywidualna i my także jesteśmy indywidualni.Raz mamy lepszy dzień, raz gorszy, raz mamy się czym podzielić, czasem nie bardzo...
Wydaje mi się, że na to wpływa wiele czynników...nawet to, jakie wrażenie wywrze na nas osoba prosząca o pomoc...
Wiem, że jesteśmy"tylko ludźmi", nie zawsze postępujemy tak jak byśmy chcieli: strach, zdenerwowanie, ostrożność, przewrażliwienie ( )...itd
Chyba nie ma jakiegoś konkretnego przepisu, na to jak pomagać i komu...chociaż naszym obowiązkiem jest szerzenie nauki Chrystusa...najważniejszego przykazania - przykazania miłości
Tylko to czasem jest trudne i skomplikowane...przynajmniej tak nam się wydaje...
_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
Cz cze 24, 2004 12:39 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
jotka napisala:
Cytuj: Wybacz - jeśli wiem że i tak będę jechać na długach do końca miesiąca (bo mam w ogóle np 100) żeby miec co jeść, nie oddam 20-30 złotych na czyjś bilet - nie stać mnie... Choć pewnie w tej sytuacji nie jest to istotna różnica... Już nie mówiąc o tym, że czasem tyle po prostu nie mam przy sobie...
w tym momencie zupelnie nie rozumiem skoro nie mam pieniedzy, to jak je dawac?
asienkka - owszem - miłość - tylko czy miłosc nie ma byc czasem wymagająca [przyklad odpracowania, o ktorym napisala wanda]? a nie tylko od pogłaskania po główce [czyli dania pieniedzy]?
i pozdrow serdecznie babcie ode mnie - powiedz jej, ze jest WIELKA
|
Cz cze 24, 2004 12:53 |
|
|
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4101
|
Cytuj:
asienkka - owszem - miłość - tylko czy miłosc nie ma byc czasem wymagająca [przyklad odpracowania, o ktorym napisala wanda]? a nie tylko od pogłaskania po główce [czyli dania pieniedzy]?
Elka...owszem wymagająca, tylko tak wiele zależy od sytuacji...
A co byś powiedziała na to :
Przychodzi do Ciebie człowiek po pomoc, nie ma pieniędzy na jedzenie, żyje z zasiłku, pieniądze właśnie się skończyły ,pokazuje Ci dowód, daje numer telefonu do siebie, podaje adres.Jest z dwójką dzieci, mówi, że ma jeszcze trójke w domu.Proponuje, że może to odpracować, albo dzieci, te starsze mogą...i co w takiej sytuacji??
Wymyślisz jakieś zadanie, w jaki sposób mogą to odpracować?
Czy po prostu pomożesz, nie ządając niczego w zamian?
Nie jest to sytuacja, kiedy mężczyzna chce koniecznie się odwdzięczyć, że musi to w jakiś sposób odpracować...po prostu oferuje pomoc...że on rozumie, że są ciężkie czasy, że nie ma nic za darmo...itd
Może jednak pokazać mu, że miłośc jest właśnie za free, że nic nie kosztuje??Że pomoc...może być bezinteresowna...taka..."pomoc po prostu..."?
(A babcie mam faktycznie przekochaną :):) )
_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
Cz cze 24, 2004 13:14 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|