Będzie krótko i treściwie. Czy uważasz, że Polacy zameldowani i mieszkający na obczyźnie powinni mieć prawo do głosowania w wyborze władz Polski?

Jak dla mnie to paranoja, że takie prawo mają. Wystarczy, że odpowiednio wcześnie złożą papiery, że chcą głosować i decydują o tym, co dzieje się w kraju, który już dawno opuścili. Argumentacja, że może kiedyś jeszcze do niego wrócą mnie nie przekonuje. Jeśli wrócą - będą głosować, teraz wara od urny.

No bo tak naprawdę jakim prawem mają decydować o tym co dzieje się tutaj z nami? W końcu tu nie mieszkają.

Niestety chyba żaden polityk nawet nie odważy się wspomnieć o tym, że chciałby to prawo zmienić.

Ciekawym Waszych opinii.

Zasadniczo się zgadzam, rozwinąłbym tę zasadę do bardziej ogólnej postaci: prawo głosu ma obywatel, który płaci podatki w Polsce.

Hmm.. a co z ostatnią ustawą o podwójnym opodatkowaniu?

Wg mnie należałoby wyznaczyć jakieś granice... wiecie, nic nie mam przeciwko Polonii... ale jak ktoś 20 lat nie był w kraju, nie ma zamiaru do niego wracać... to jakiej cholery wtrąca się w jego sprawy? ;>


Crosis

Ci podwójnie opodatkowani by się łapali na prawo głosu. Jeśli ktoś jest podwójnie opodatkowany, to znaczy, że ma jeszcze silne związki z Polską i planuje powrót do kraju.

Chyba o ustawach o unikaniu podwójnego opodatkowania




I słusznie. Tylko kto podjął by się wyznaczenia tych granic

Na marginesie - ile procent głosów i jaką siłę daje w sumie całość Polonii, która gdzieś poza granicami Polski głosuje Jaka to jest skala

Prawo do wybierania władzy powinni mieć tylko i wyłącznie ci, którzy potem z tą władzą muszą się męczyć.

Ja uważam, że prawo wyborcze powinni mieć wszyscy Polacy, czyli osoby z obywatelstwem polskim...nie każdy wyjechał z własnej woli- na przykład Polacy walczący na frontach II wojny w siłach zachodnich, którzy potem nie wrócili, bo groziło im więzienie...
Nie każdy ma do czego wracać po tylu latach...

Ci Polacy i tak głosują na listy warszawskie, więc pretensje, mogą mieć jedynie warszawiacy...

Czy uważasz, że Polacy zameldowani i mieszkający na obczyźnie powinni mieć prawo do głosowania w wyborze władz Polski?
Uważam, że nie powinni. Choć tak naprawdę jakie znaczenie dla zwykłego obywatela ma wynik tych wyborów? Dużo ważniejsze są dla nas wybory radnych i prezydenta miasta.

O prawie (np. o tym ile zapłacisz podatków) nie decydują radni ani prezydenci miast.

Owszem, ale do radnego zawsze można iść na dyżur. A z wybranym przez siebie posłem masz zero kontaktu.

Zgadzam się z opinią poprzedników.
Tylko kto się odważy to uregulować?

Prawo głosu powinni mieć tylko ci którzy są czasowo poza granicami Polski - czyli legalnie pracujący na kontraktach.
Emigranci zameldowani na stałe w obcym kraju niech sobie głosują tam gdzie mieszkają. Nie wiem dlaczego taki np. Mark Zubek ma decydować o tym kto w Polsce będzie sprawował rządy?
To chore rozwiązanie.

Też jestem "pod wrażeniem" Marka Zubka, ale z drugiej strony uważam, że dużo racji ma Terese pisząc o "Polakach walczący na frontach II wojny w siłach zachodnich, którzy potem nie wrócili, bo groziło im więzienie". Dodałbym jeszcze tych, którzy zostali zmuszeni do wyjazdu po wojnie przez władze PRLu. W jakiejś części to ludzie, dzięki którym (między innymi) w ogóle możemy dziś głosować w wolnych wyborach, więc odbieranie im prawa głosu uważam za mocno krzywdzące.

Z kolei dzielenie emigrantów na tych z prawem głosu i tych bez prawa głosu według jakiś skomplikowanych kryteriów to strzelanie z armaty do wróbla, więcej byłoby z tego zniszczeń niż pożytku. Dlatego chciałbym wycofać swoje poparcie dla projektu Mrocznego

Sweet

Nasze poparcie lub też nie projektu Mrocznego (ale to brzmi "Mroczny projekt" ), nie ma wielkiego znaczenia. Emigranci głosują na okręg warszawski, a z tego okręgu startują największe tuzy polityki. Nigdy sobie nie pozwolą na to by zrezygnować z poparcia tylu milionów głosów