Już gdzieś o tym dyskusja była na tym forum.
Generalnie, krew mnie zalewa gdy słyszę o roli kobiety, powinnościach kobiety, geniuszu kobiety, posłannictwie kobiety...
Nie wiem, może jakaś przewrażliwiona jestem, ale mam dość tego gadania
. Może to wynika stad, że wszyscy mi ględza o tym co powinnam, a czego nie powinnam. A dajcie mi Wy święty spokój!
Jeśli będę chciała, to przyjmę rolę żony, matki, pracownicy, szefa, zakonnicy, starej panny (czy też Quirkyalone), albo pustelniczki.
Nie znoszę wsadzania ludzi w ramki, szufladkowania i rozwodzenia się nad tym, czy lepsza dla kobiety rola matki, czy szefa. Zależy dla jakiej kobiety, bo kobieta też człowiek, a ludzie są różni i w różnych rolach czują się lepiej bądź gorzej.