a jeszcze lepiej nie żałować, uczyniwszy

hyhy.
Ale już poważnie. Zależy do czego się kwestia odnosi.
Bo myślę, że mowa o rzeczy zakazanej (a wedle domysłów pożądanej, przyjemnej). Tak?
I jeden żal i drugi jest jakiś. Jeden to żal niespełnienia (braku odwagi, braku nadziei na drugą szansę, jeśli oczywiście są podstawy "tęsknić" do tego czego zaniechaliśmy), drugi to żal popełnionego błędu (jeśli oczywiście są podstawy żałować i postrzegać czyn jako błąd).
Mi sie wydaje że lepiej mimo wszystko żałować robiąc coś, niż odmawiając sobie tego. Oczywiście nie mówię tutaj o robieniu rzeczy jednoznacznie nagannych moralnie, tylko właśnie o tych takich "z pogranicza" które są miarą naszej wolnej woli, odwagi.