Zastanawiałem się ostatni, po tym jak zwrócono mi kilkakrotnie uwagę na używanie słowa "baba", jak się ma sprawa z językowym podejściem do płci na różnych forach, czy moja na nich obecność jakoś uwrażliwiła użytkowników na problemy, sprawy i potrzeby mężczyzn.
Wpisałem w wyszukiwarkę słowo baba i wyskoczyło 121 wyników.
Wpisałem facet i wyskoczyło 647.
Pomyślałem, że może po prostu mężczyźni są częstszym tematem na forum:
Mężczyzna 643.
Kobieta 1288.
Jednak nie... A więc może wyrazowi "baba" odpowiada wyraz "chłop" a "facet" "facetka"?
Chłop 115.
Facetka 2.
Widzimy ogólna tendencję językową do olewania mężczyzn, chyba że... pisze się o nich źle, wtedy łatwiej jest ich wymienić niż kobiety.
Usilnie wpiera się w nas, że przez brak wyrazu "polityczka" kobiety nie garną się do polityki (tylko są zagarniane przez feministki), a przez brak wyrazu "ktosia" (którego nijak nie jest w stanie zastąpić wyraz "osoba"), kobiety tracą zdolności matematyczne.
Czy faktycznie tak jest...? A może nigdy tak nie było, a już jakieś 90-40 lat temu przekroczyliśmy granicę, poniżej której o mężczyznach i kobietach myślało się z ilościowo jednakowym (choć jakościowo różnym) szacunkiem, a powyżej której o mężczyznach można a nawet wypada tak źle, jak tylko da się wykombinować, a o kobietach z najwyższą ostrożnością...?
