
Chyba nie wiem jak nazwać ten temat..
Może to nie jest temat o wierze,kościele etc , ale chciałam się spytać o rade.
Otóż od 2 lat choruje na zaawansowaną nerwice i dopiero dziś zdałam sobie z tego sprawe ( tzn. byłam u lekarza i z tego to wynikło), bo wcześniej nie wiedziałam skąd mam takie objawy jak: (zaburzenia snu, brak czucia pewnych obszarów skóry,uczucie ciasnoty w klatce piersiowej, zawroty glowy,drzenie konczyn,kolatanie serca, bol kregoslupa, lęk,brak motywacji, apatia,sennosc,stan podwyzszonego napoiecia,poirytowanie,przygnebienie).
Najgorsze w tym wszystkim jest rodzina. Nie rozumieją mojej choroby.
Ostatnio miałam atak , zaczęłam się dusić , kręciło mi się w głowie, a moja matka zaczęła mnie jak zwykle to robi krytykować o wszystko, o to jaka jestem beznadziejna , że do niczego sie nie nadaje, że przez to,że się dusze i przez to płacze ,bo mnie to męczy to ona wytrzymać nie może,bo jest zmęczona po pracy i chce spać, że wyszłabym na zewnątrz ,że dusze sie bo nie otwieram okna w pokoju ( gdzie jest często zimno na podworku to nie bede przeciez otwierac,zwlaszcza wieczorem po kąpieli) ,ani ,ze niewychodze na pole ( ona tego nie wie ,ze prawie caly czas rano robie spacery wstajac,bo nigdy ze mna nie rozmawia).
Kiedy mam ataki wiecznie mnie krytykuje i robi mi wyrzuty ,ze jestem nieszczesciem i zlem tego domu i calego swiata, przez,co wpadam w jeszcze wiekszą złość i zdenerwowanie,przez ,co zamiast się uspokoić jeszcze bardziej się denerwuje i dusze...
Jestem świadoma tego,że do połowy to dzięki nim nabawiłam się tej choroby.. przez wieczne krytykowanie mnie, brak miłośc, nie interesowanie się mną( moja mama naprzyklad po 16 wraca codziennie z pracy i albo idzie do koleżanki, do siostry albo z nimi gada do późnego wieczora przez telefon, ma obsesje na tym telefonie ,a kiedy chce z nia porozmawiac chocby po to,zeby sie jej cos spytac,twierdzi,ze jest zmeczona i idzie spac- bo gada przez telefon do 22i juz potem nie ma czasu), nie ma pojecia o moim zyciu, potrafi mnie tylko krytykowac,jaka to jestem beznadziejna i zła. Kiedy mowie jej,co czuje w ogole nie zwraca na to uwagi tylko dalej albo mnie krytykuje..
A moj ojciec caly dzien siedzi przed telewizorem i to wszystko widzi i przytakuje matce,czemu sie nie dziwie,bo żona najwazniejsza jest, a dziecko nawet jak ma racje ,czy ma problem to ,co tam.
Problem mój polega na tym,że będę z nimi mieszkać jeszcze przez dobre 3 lata..

a najgorszym razie 5.
Chce sie leczyc, ale jak caly czas zyje w takim trujacym domu, to zamiast sie wyleczyc to ta moja choroba bedzie sie jeszcze poglebiac.
Nie wiem co mam robic , nie chce tak żyć
