Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
| Autor |
Wiadomość |
|
WebCM
Dołączył(a): Wt gru 27, 2005 11:37 Posty: 382
|
 Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
Trochę historiiChyba każdy gabinet modyfikował system oświaty. Każdy minister ma własną wizję i próbuje ją zastosować bez poparcia przez ekspertów, dyrektorów, nauczycieli i uczniów (tych mądrzejszych). Oceniamy działalność GiertychaZmiany były bardzo kontrowersyjne. Teraz, jako uczeń III LO, spróbuję ocenić niektóre z nich i wyciągnąć wnioski. Etapy przed Giertychem zostawiam, bo niewiele pamiętam z tamtego okresu oprócz tego, że minister Łybacka skróciła wakacje - pamiętam bunt całej Polski i słynne hasło "Łybacka na Sybir!". MundurkiJak szybko weszły, tak wyszły. Niektóre szkoły nawet nie przejmowały się tym i bardzo dobrze. Pomysł nietrafiony. Co właściwie miałby zmienić? Dziecko A z biednej rodziny w skromnym ubraniu, a ten su... B, co ma willę z basenem, chodzi w markowych ciuchach z brylantami? Takich sytuacji raczej nie ma zbyt wiele, a przynajmniej nie spotkałem się. Każdy ma swój styl. Nie można podążać za modą. Przymus ubierania mundurków prowadzi do tego, że szkołę traktuje się jako surowy obowiązek a nie przyjazną instytucję. Więcej problemów dla nauczycieli - nie wiadomo, co zrobić z uczniem, który nie przyjdzie w mundurku lub jego strój będzie różnić się nieznacznie. NIE POPIERAM. Program ZERO tolerancji i trójki giertychowskieJeden z elementów akcji "Zero tolerancji dla przemocy w szkole". Na czym one polegały? Do szkoły przychodzi ekipa w składzie: policjant, kurator i starosta. Wybiera się delegację, która powie, że w szkole jest wszystko w porządku. W efekcie skutek jest niewielki. W najlepszym przypadku wizytatorzy dowiadywali się, co można zrobić, aby zwiększyć bezpieczeństwo, a nie, jaki jest obecnie stan. Niestety, zakazami ciężko cokolwiek zmienić. Problem przemocy dotyczy głównie gimnazjów. Minister chciał dobrze, ale nie jest dobrym psychologiem i założenia nie były do końca trafne. Amnestia maturalnaKiedyś popierałem. Teraz widzę, że to próba zdobycia poparcia po głośnych protestach. NIE POPIERAM. LekturyJak większość ministrów, Giertych też wprowadził zmiany. Zaczęło się chyba od poprzednich ekip, a skutki zamieszania odczuwamy do dziś. Przez długi czas nie śledziłem polityki. Niech ktoś mnie pokieruje, co się zmieniło po upadku trójkoalicji. Był jeszcze pomysł, aby rozdzielić historię na powszechną i narodową - NIE POPIERAM. Nowy okres - minister Katarzyna HallKto śledzi politykę, niech poda źródła do wiadomości o zmianach w systemie edukacji i reformie. Chcę ten temat poświęcić głównie temu etapowi, bo zdaje się, że zmiany też idą w złym kierunku. Kiedyś czytałem informator o nowej podstawie programowej. Skomentuję: Obowiązkowa matematykaDecyzja, którą popieram w 100%. Współcześni humaniści znają tylko 4 podstawowe działania, a potęgi, funkcje, logika, statystyka, geometria, obliczenia procentowe, logarytmy, a tym bardziej trygonometria i geometria analityczna to czarna magia! Nie ma się czego obawiać - obowiązkowy jest tylko poziom podstawowy. Dziwię się, że próbną maturę zdał tylko 76%. Satysfakcjonowałby mnie wynik przynajmniej 96%, bo zadania są banalne. Każdy może mieć inne zdanie, ale rozszerzenia mat-* muszą zdawać j. polski (czyt. znajomość lektur i ich analizy zgodnie z kluczem). Powrót do podstawówki w liceumW liceum już nie będzie biologii, chemii, fizyki i geografii, jeśli przedmioty nie są realizowane na poziomie rozszerzonym. Zastąpi go PRZYRODA. Zadaję sobie i pani minister kilka pytań: 1. Czy jeden nauczyciel wyłoży porządnie 4 lub więcej przedmiotów na raz i zainteresuje uczniów tematem, nauką? Raczej będzie traktował to jako obowiązek. Znam "uniwersalnych nauczycieli". Wszystko i NIC. Może obowiązek kwalifikacji i odpowiedniego wykształcenia coś zmieni. 2. Czy 4 przedmioty to duże obciążenie? Niekoniecznie. Częstą praktyką jest realizacja przedmiotu przez 2 klasy, a w trzeciej (albo pierwszej) już go nie ma. 3. Większy bałagan - poziom rozszerzony / podstawowy, kwestia podręczników... Wyobraźcie sobie, że w książce do przyrody są elementy fizyki. To samo jest w podręczniku do fizyki, tylko w rozszerzonym zakresie. Zamiast tego można efektywniej wykorzystać czas i przestrzeń. Z drugiej strony rozwarstwienie czasami prowadzi do konfliktu - uczymy się czegoś z biologii, co wymaga dużej wiedzy z zakresu chemii albo kilka razy tego samego materiału. Mimo wszystko 1 przedmiot nie jest lekarstwem na ten problem. HistoriaW gimnazjum uczymy się od prehistorii do XIX wieku, a w I kl. szkoły średniej - XX wiek. W teorii wszystko dobrze, ale w praktyce inaczej. 1. Nie wszyscy w gimnazjum są na tyle dojrzali i wykształceni, aby zrozumieć wszystkie problemy polityczne i społeczne w dziejach świata i Polski. 2. Poziom nauczania w gimnazjum i LO może różnić się diametralnie. Ma to też związek z rozwalaniem lekcji na niższych szczeblach. 3. Może komuś odbije w III klasie, aby zdawać historię na maturze? Inne kontrowersyjne strony reformy wyszukam potem. Zachęcam wszystkich do dyskusji. Dobre stronySkrótowo wymienię dobre strony istotne dla procesu nauczania z mojego punktu widzenia: 1. Dodatkowa godzina dla chętnych 2. Minimalna liczba godzin przedmiotów w ciągu całego cyklu - czyli bez zmian 3. Więcej decyzji może podejmować szkoła 4. Większy nacisk na odkrywanie talentów u dzieci i wskazywanie im drogi 5. Duży nacisk na przedmioty kierunkowe Wiele akapitów zwraca uwagę na aspekty, które są pomijane w szkołach. Za to należy się PLUS. A teraz każdy sam może ocenić: http://www.reformaprogramowa.men.gov.pl ... eforma.pdfTo nie wszystko. Nie wiem, gdzie szukać dalszych wiadomości, ale nie o tej porze. Poza reformami - czyli odwieczne problemyJęzyk obcyKiedyś nauczany od IV klasy SP, teraz od I. Zazwyczaj angielski, ale w niektórych szkołach - niemiecki lub rosyjski. Jeżeli tego nie zmienimy, będzie dochodzić do takich sytuacji: SP: A uczy się niemieckiego, B angielskiego - wszyscy od IV klasy G: Wszyscy uczą się niemieckiego LO: Angielski jest obowiązkowy, A coś umie, B nic nie umie i ma same dwóje Moja wizja: język angielski obowiązkowy (bo jest międzynarodowy), inne języki dodatkowe. Nie wystarczą jedynie zajęcia w szkole. Bardziej ambitni zainteresują się we własnym zakresie, aby korzystać z niego w praktyce. InformatykaNa ten temat pisałem na wielu forach - zainteresowani mogą znaleźć w Google, używając mojego identyfikatora oraz frazy "poziom informatyki w polskich szkołach" (bez cudzysłowu, bo różnie mogłem nazwać temat). Jednym słowem: totalna porażka. Podstawowy wniosek na sukces1. Dobrzy nauczyciele - z szeroką wiedzą i wykształceniem 2. Umiejętność radzenia sobie z "rozwalaczami lekcji" (dotyczy głównie gimnazjów) 3. Umiejętność zainteresowania uczniów i przekazywania wiedzy 4. Dobre warunki do poszerzania wiedzy i rozwijania zainteresowań 5. Program nauczania dostosowany do poziomu i potrzeb (obecnie tak nie jest)
_________________ .:: KTO RANO WSTAJE, TEN PODPIS DOSTAJE ::.
|
| Pn kwi 12, 2010 23:35 |
|
|
|
 |
|
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
>>>Podstawowy wniosek na sukces<<< W pełni się zgadzam, ale obawiam się że nierealne, przynajmniej na tym poziomie. Z doświadczenia wiem że nawet ciekawa lekcja nie zadowoli wszystkich, bo niektórzy po prostu nie chcą się uczyć tego czy tamtego. Co do historii bo to moja dziedzina, jeśli chce się dobrego nauczyciela to trzeba mu dać szansę na rozwijanie, czytanie itd. co wymaga przede wszystkim czasu i na pewno jakichś środków finansowych. A jeśli mam sobie radzić z rozwalaczami i realizować program dostowany do potrzeb to trzeba przede wszystkim kasy, bo to wymaga i mniejszych liczebnie klas i podwyżek dla nauczycieli.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
| Pn kwi 12, 2010 23:46 |
|
 |
|
WebCM
Dołączył(a): Wt gru 27, 2005 11:37 Posty: 382
|
Dobry nauczyciel poradzi sobie nawet z 50-osobową klasą, a kto raz podpadnie, potem może sobie nie poradzić. Raczej trzeba wprowadzić umiejętność pracy z większą zbiorowością. Cisza i zainteresowanie jest szczególnie u tych, którzy mają poważanie i potrafią dobrze uczyć, a w razie potrzeby wstawią NDST.
Zastanawiam się, gdzie umieścić tekst, aby dotarł do liczniejszej grupy odbiorców.
_________________ .:: KTO RANO WSTAJE, TEN PODPIS DOSTAJE ::.
|
| Pn kwi 12, 2010 23:55 |
|
|
|
 |
|
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
To jest myślenie życzeniowe - jesteś dobry to polecisz na drzwiach od stodoły, a jak nie to nie jesteś dobry. Proponuje realistyczne podejście. To wszystko jest naprawdę fajne, ale nie uważasz że to już dawno w ministerstwie wymyślili? Rzecz w tym jak idee wprowadzić w życie. To dziś takie popularne mówić że trzeba ucznia zainteresować, przyciągnąć, metody, cuda na kiju, wiem bo ma na studiach dydaktykę więc te wszystkie rzeczy są nam prezentowane. No właśnie, błagać ucznia aby się uczył... To bardzo jednostronne mówić nauczycielom co mają zrobić, a zupełnie nie zwracać uwagi na to co się dzieje z podopiecznymi. Bo to rodzice mają wychowywać,a nie szkoła, a tymczasem dochodzimy dziś do absurdów gdzie troić się trzeba nieraz, wobec niektórych żeby choć połowa lekcji poszła na realizacje tematu. To o czym piszesz to zwykłe truizmy, proponuje stanąć po drugiej stronie i zobaczyć ile z tego jest realne i zdrowe, bo jak to u nas w Polsce bywa nagminne, najwięcej na dany temat wiedzą ci co niewiele mają realnie do czynienia z kwestiami które poruszają. W tym wypadku o zawodzie nauczyciela najwięcej wiedzą nie nauczyciele.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
| Wt kwi 13, 2010 0:34 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
. Wist, pozwolisz, że wypowiem się jako nauczyciel z dziesięcioletnim stażem we wszystkich grupach wiekowych (6-64 lata) i niemal wszystkich typach szkół?
WebCM ma rację. Dobry nauczyciel poradzi sobie w każdych warunkach z mniej więcej 99% przypadków. Ten jeden procent to ludzie którzy prędzej czy później lądują w więzieniach: socjopaci czy też absolutnie nieprzystosowane społecznie jednostki.
Jestem ostatnim, który marginalizowałby wpływ domu, ale i rodzice nie są w stanie dokonać cudów. Od pewnego wieku - wcześniej niż się to wielu wydaje - mają już naprawdę ograniczony wpływ na swoje dzieci. Wtedy procentuje już tylko to, co zrobili wcześniej, także błędy. Dobry nauczyciel może więcej pomóc rodzicom niż na odwrót.
Prawdą jest również, że zawsze będą uczniowie zwyczajnie nie zainteresowani konkretnym przedmiotem. Sztuką jest wtedy tak poprowadzić lekcję, żeby jak najmniej przeszkadzali pozostałym, ale jest to wykonalne. Jak powiedziałem: w 99% przypadków.
Rzeczywistym problemem szkół jest to, że do kadry nauczycielskiej trafia minimum ludzi z tzw. powołaniem. Przerażająca większość ląduje tam tylko dlatego, że nie byli w swoim wyuczonym zawodzie dość dobrzy, żeby znaleźć sobie lepszą pracę. Po prostu szkoła jest dla "spadochroniarzy."
Moje lekarstwo na problem? Podnieść zarobki tak, żeby zawód nauczyciela był równie atrakcyjny co zawód np. adwokata, lekarza czy managera dużej firmy. To pomogłoby przyciągnąć do zawodu tych najlepszych, zamiast pozostawiać kształcenie młodzieży w rękach przypadkowych, w większości sfrustrowanych życiem ludzi.
|
| Wt kwi 13, 2010 7:15 |
|
|
|
 |
|
szumi
Moderator
Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22 Posty: 5619
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
WebCM napisał(a): Podstawowy wniosek na sukces 1. Dobrzy nauczyciele - z szeroką wiedzą i wykształceniem 2. Umiejętność radzenia sobie z "rozwalaczami lekcji" (dotyczy głównie gimnazjów) 3. Umiejętność zainteresowania uczniów i przekazywania wiedzy 4. Dobre warunki do poszerzania wiedzy i rozwijania zainteresowań 5. Program nauczania dostosowany do poziomu i potrzeb (obecnie tak nie jest)
Jako, że od września najprawdopodobniej i ja stanę się nauczycielem mogę napisać tylko to: hahahahahahaha Dobre sobie ![Uśmiech krzywy ;]](./images/smilies/icon_krzywy.gif) Wiesz, Ameryki nie odkryłeś... To są standardowe postulaty teoretyki nauczania... I co z tego, że powtarzane cały czas, jak i tak - jak już stwierdził WIST - nierealne. Tzn. realne, ale tylko u profesorów na egzaminie  Życie jest niestety brutalne. Ale warto mieć marzenia  Oczywiście można spełnić część tych warunków, ale żeby wszystkie w jednym miejscu zaistniały... to mniej prawdopodobne od trafienia szóstki w totka... ![Uśmiech krzywy ;]](./images/smilies/icon_krzywy.gif) Bo o ile może być świetny nauczyciel i spełnić warunki 1. i 3., to programu nie ruszy, bo ma go narzuconego, więc punktu nr 5 nie spełni. Do tego nr 4. - chyba tylko w prywatnych szkołach, gdzie stać ich na świetnie wyposażone laboratorium do chemii, by rozwijać swoje zainteresowania, gdzie stać na organizację spotkań z wybitnymi jednostkami, jakieś wyjścia do muzeów, na wystawy z różnych dziedzin. W szkole państwowej raczej nie realne. Do tego punkt nr 2 - pewnie zdaje Ci się, że to też zależy jedynie od nauczyciela i jego podejścia... Błąd. Ostatnio miałem okazję być na praktykach w jednej ze szczecińskich szkół ponadgimnazjalnych (bodajże najgorszej w Szczecinie) i tam przynajmniej 1/3 uczniów powinna być do wywalenia od razu. Nauczyciele sami się żalą, gdy się okazuje, że uczeń który olewa sobie zajęcia, przeszkadza, ma same jedynki musi być promowany do następnej klasy... Dlaczego? Bo tak życzy sobie dyrekcja, bo klasy będą za małe, będzie trzeba łączyć, będzie mniej pieniędzy z powiatu, etc.. Czyli nauczyciel znów nie sam decyduje i nie ma na to wpływu, a musi się podporządkować przełożonemu.. albo zmienić miejsce pracy. Dlatego jak mówię: część można zrealizować, ale wszystkie... raczej mało realne.
_________________ Η αληθεια ελευθερωσει υμας...
Veritas liberabit vos...
Prawda was wyzwoli...
(J 8, 32b)
|
| Wt kwi 13, 2010 8:04 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
Panie Liam W pełni zgadzam się z ostatnimi dwoma akapitami. Dodałabym jeszcze, że tak w ogóle to na studia o profilu pedagogicznym trafia stosunkowo mało osób, które w przyszłości chciałyby uczyć w szkole. Często zdarza się, że studiują to, co studiują, aby cokolwiek studiować albo dlatego, że nie dostały się na wymarzone studia (np. na prawo). Już na tym etapie może rodzić się frustracja.
Zwróciłabym jeszcze uwagę na kształcenie przyszłych nauczycieli. Niestety, podział studiów na 3+2 słabo sprawdza się w przypadku takich przedmiotów jak język polski czy historia. Przedmioty z zakresu historii literatury były kiedyś rozłożone na 5 lat, teraz to samo trzeba zrobić w 3 lata, więc epoki się nakładają. Siłą rzeczy prowadzi to do robienia wielu rzeczy „po łebkach”. Efekty widać później na praktykach w szkole. I nie jest to tylko moja opinia, jako studentki, ale również opinia metodyków, z którymi mam zajęcia.
|
| Wt kwi 13, 2010 8:12 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
szumi napisał(a): Ostatnio miałem okazję być na praktykach w jednej ze szczecińskich szkół ponadgimnazjalnych (bodajże najgorszej w Szczecinie) i tam przynajmniej 1/3 uczniów powinna być do wywalenia od razu. Wybacz. Ktoś kto w ten sposób odnosi się do uczniów nigdy nie powinien zostawać nauczycielem. Może byś jeszcze przemyślał swoje decyzje? Bo z takim nastawieniem ani Twoim uczniom, ani Tobie łatwo nie będzie...
|
| Wt kwi 13, 2010 10:04 |
|
 |
|
szumi
Moderator
Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22 Posty: 5619
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
Po pierwsze to nie moje słowa, a tamtejszych nauczycieli. Poza tym wybacz, nie byłeś tam  Mnie osobiście się tam pracowało całkiem dobrze. Czuję powołanie nauczycielskie 
_________________ Η αληθεια ελευθερωσει υμας...
Veritas liberabit vos...
Prawda was wyzwoli...
(J 8, 32b)
|
| Wt kwi 13, 2010 10:35 |
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
Mam wrażenie, że wypowiadają się tu sami dobrzy uczniowie, więc dla równowagi dołożę coś od siebie  Ja szkoły szczerze nie cierpiałem. Oprócz nielicznych przedmiotów ścisłych (w ścisłym rozumieniu tego słowa), całą resztę odbierałem jako znęcanie się nade mną, a przedmioty humanistyczne sprawiały mi niemal fizyczny ból. Kombinowałem więc na potęgę, jak tu "system" oszukać i nie odpuszczałem okazji, aby odegrać się na "oprawcach". A przy tym nie musiałem walczyć o przeżycie, czyli przejście z klasy do klasy - myślę, że w takich warunkach mogą z człowieka wyłazić jeszcze gorsze instynkty. Obecnie jako tako w społeczeństwie funkcjonuję, problemów z prawem nie mam, mam pracę, płacę podatki, mam rodzinę itd. Uważam, że w szkole nauczyłem się niewiele (trudno nauczyć kogoś, kto nauczyć się nie chce), więc wnioskuję, że znaczna część wtłaczanej uczniom wiedzy nie jest niezbędna do normalnego życia. A skoro nie jest niezbędna, to po co uszczęśliwiać nią wszystkich na siłę? Dlaczego nie ograniczyć nauki polskiego do pisania i czytania, poezję zostawiając osobom zainteresowanym? Po co katować humanistów statystyką, geometrią czy trygonometrią? Bardziej od edukacyjnego przymusu podoba mi się model "mistrz i jego uczniowie". Nie wiem, na ile sprawdziłby się w praktyce, w czystej formie pewnie nie bardzo, bo został wyparty przez model obecny. Ale może właśnie mamy do czynienia z przegięciem w drugą stronę, tzn. dawny model zupełnie nieobowiązkowej edukacji został zastąpiony powszechnym obowiązkiem szkolnym, który rozrósł się do monstrualnych rozmiarów? Może spróbować ograniczyć obowiązek do tego, czego praktyczna przydatność byłaby niekwestionowana?
|
| Wt kwi 13, 2010 11:24 |
|
 |
|
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
Ależ oczywiście Liam, oby więcej głosów praktyków. Warto pamiętać że mówimy tu o różnych środowiskach, ludziach, szkołach, dyrekcji, nauczycielach co zapewne i w Twoim doświadczeniu się ujawnia. Raz jest super, raz beznadziejnie, innym razem po środku. Zgadzam się że warto aby wszyscy nauczyciele byli tymi pasjonatami i dano im szansę nimi pozostać. Naocznie widziałem przypadki gdy nauczycielka cieszyła się że dany uczeń po prostu przychodzi na lekcje. Dodam że była to twarda kobieta, która chyba nawet więcej dbała o dyscyplinę niż nauczanie, ale to moja opinia. W każdym razie jest niepisana zasada że ten uczeń niech już tylko chodzi byle go można było przepchnąć. Widziałem jak ten sam uczeń zainteresował się lekcji prowadzoną przez moją koleżankę w ramach praktyk. Tylko teraz pytanie: jeden uczeń na jedną chwilę został zainteresowany. A co z resztą uczniów i na tej lekcji i w czasie całego roku szkolnego? To nie chodzi tylko o 30 osób w klasie które trzeba uspokoić, ale postuluje się każdemu okazać uwagę, zainteresowanie, do każdego podejść indywidualnie... Jasne może 1 na 100 nauczycieli to potrafi i chce, ale zamiast czynić coraz bardziej poligon twierdzeniami że nie ważne jakie warunki, dobry nauczyciel sobie poradzi, po prostu zmieńmy coś w systemie. Bo jak na razie to mam wrażenie że zwala się wszystko na nauczyciela a to tylko człowieka. Nie daj Boże jak będzie pasjonatem ale nie będzie herosem od dyscypliny (choć i nie beznadziejnym) i co w tedy? Wyrzucić go bo sobie nie radzi? Nauczyciel to raz, ale trzeba mu dać godne warunki pracy.
A co do wypowiedzi Szumiego, można oczywiście walczyć o każdego ucznia, ale o co chodzi? Aby każdy kto trafia do szkoły musiał ją skończyć za wszelką cenę, czy jeśli stanowi przyczynę problemów, nie uczy się itd to musi ponieść tego konsekwencje? Dla mnie to dziwnie wygląda - ten kto nic nie robi i tak przejdzie więc się nie przejmuje i dalej olewa, a wina i tak będzie zawsze nauczyciela. To jest dla mnie jedna z chorób tego systemu. Nie należny jej jeszcze popierać.
domi_que Zgadzam się w pełni. Natomiast należy pamiętać że studiowanie dla przykładu historii to nie tylko przeczytanie podręcznika i jako takie notatki z zajęć. Liczy się to co się robi samemu i na studiach zaocznych i na dziennych i wieczorowych, zawsze to zaangażowanie osobiste jest potrzebne. Więc to co się ujawnia na praktykach to albo brak osobistego rozwoju, gdzie w wolnej chwili przeczytam sobie książkę, a potem na lekcji dzieciakom opowiem kilka ciekawostek. Mogę też pokazać że może być wiele rożnych opinii na dany temat. Bez samodzielnego rozwoju wykucie na pamięć podręcznika akademickiego nic nie da, szczególnie że polityki tam więcej niż w polskim sejmie. Albo druga rzecz, brak czasu bo jest jakaś praca zarobkowa i niestety ale trudno jest zmusić się do czytania.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
| Wt kwi 13, 2010 13:17 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
. Nie, Wist, nie chodzi mi o to, że każdy uczeń musi przejść, ale że każdego ucznia można czymś zainteresować. Widzę jednak, że - jak sam zauważyłeś - o tym zawodzie najwięcej wiedzą Ci którzy jeszcze, albo i w ogóle - w nim nie pracowali. Mówiąc szczerze, nie chce mi się dyskutować.
|
| Wt kwi 13, 2010 13:39 |
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
Liam napisał(a): Widzę jednak, że - jak sam zauważyłeś - o tym zawodzie najwięcej wiedzą Ci którzy jeszcze, albo i w ogóle - w nim nie pracowali. A czy pacjent nie może się wypowiedzieć na temat służby zdrowia? Przecież to forum ogólne 
|
| Wt kwi 13, 2010 14:05 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
SweetChild napisał(a): A czy pacjent nie może się wypowiedzieć na temat służby zdrowia? Przecież to forum ogólne  Ależ może. Gorzej, jeżeli usiłuje wypowiadać się na temat procesu leczenia. 
|
| Wt kwi 13, 2010 15:06 |
|
 |
|
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Reforma edukacji a rzeczywistość w polskich szkołach
Zupełnie nie rozumiem Twojego obruszenia. Jak coś źle napisałem i masz wątpliwość to o niej napisz. Jeśli Cie źle zrozumiałem to też możesz wskazać gdzie. Przyznam że zdziwiłeś mnie mocno...
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
| Wt kwi 13, 2010 15:08 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|