Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz cze 06, 2024 4:32



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 61 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 Przymus edukacji a ściąganie w szkole 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Śr sty 26, 2005 18:08
Posty: 51
Post Przymus edukacji a ściąganie w szkole
z wątku "Denuncjacja zawsze złem?" - http://forum.wiara.pl/viewtopic.php?t=2480:
polkow napisał(a):
w szkole uczy sie jak oszukiwac (sciagac), wiec nic dziwnego, ze honor kojarzy sie raczej z bandytyzmem niz z szanowaniem prawa



Ja do ściągania w szkole podchodzę w znacznie inny sposób.

W Polsce warunkiem rozpoczęcia studiów na dowolnym kierunku jest ukończenie trzech szkół (podstawowej, gimnazjum i liceum) z narzuconymi centralnie wytycznymi co do wymaganej wiedzy, oraz zdanie egzaminu maturalnego z m.in. narzuconego języka polskiego i z przymuszenie wybranego języka obcego. Najczęściej większość przedmiotów nie ma żadnego związku z kierunkiem przyszłych studiów, a często uczyć się trzeba różnego rodzaju niepotrzebnych bzdur.

Ściągając w szkole nie wyrządza się krzywdy nikomu, a jedynie unika się marnowania czasu (a ono z kolei jest grzechem) na naukę rzeczy często zupełnie w przyszłym życiu nieprzydatnych, do czego zmusza państwo. W takim przypadku ściąganie nie wydaje mi się żadnym grzechem, a wręcz przeciwnie - jest dobrem.

Ściąganie jest w moim mniemaniu złem np. na egzaminach na wyższych uczelniach potwierdzających umiejętności w dobrowolnie wybranym przedmiocie, z których to egzaminów zaświadczenia będą wskazówką dla pracodawców co do umiejętności kandydata w swoim zawodzie.

Co Państwo na ten temat sądzą?

Chciałym od razu zaznaczyć, że obecny system edukacji jest u swych podstaw chory. Polecam artykuł p. Tomasza Włodka pt. "Homeschoolersi" - http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr362/05-wdr.htm


Pn sty 31, 2005 19:35
Zobacz profil ICQ
Post 
polkow napisał(a):
W szkole uczy sie jak oszukiwac (sciagac), wiec nic dziwnego, ze honor kojarzy sie raczej z bandytyzmem niz z szanowaniem prawa


Nie zgadzam się z tym. Jeśli chodzi o mnie, pozwalam uczniom pisać ściągi ( traktuję to jako formę powtórzenia), mieć je przy sobie podczas sprawdzianu, ale zabraniam z nich korzystać.
Uczeń przyłapany przeze mnie na ściąganiu otrzymuje natychmiast 1. Wszyscy o tym wiedzą, ale i tak niektórzy ryzykują :D

wpwil napisał(a):
Ściągając w szkole nie wyrządza się krzywdy nikomu, a jedynie unika się marnowania czasu (a ono z kolei jest grzechem)


Grzechem jest także oszustwo . Właśnie tak rozumiem zło wynikające ze ściągania - uczeń oszkuje siebie i nauczyciela . Tak też tłumaczę moim uczniom. Lepiej nie napisać nic i poprawić sprawdzian później.

Nie wiem, jak można się cieszyć z dobrej oceny otrzymanej w ten sposób... :?

wpwil, nigdy nie możemy stwierdzić z całą pewnością, jako uczniowie podstawówki, czy gimnazjum, jaka wiedza będzie nam przydatna w przyszłości . Dlatego szkoła zapewnia wszechstronne, ale właśnie podstawowe wykształcenie w różnych dziedzinach.

Nikt nie musi być orłem z każdego przedmiotu. Zauważ, że nauczyciele bardzo szanują uczniów słabszych, uczących się na miarę swoich możliwości, jeżeli widzą, że idzie im dobrze w innej dziedzinie .

Przerabiałam to na własnej skórze- byłam ( nawet w liceum) bardzo łagodnie traktowana z matematyki, ponieważ bardzo dobre wyniki osiągałam z języka polskiego i biologii :biggrin:

Ściąganie jest również złem społecznym- odbywa się przecież we wspólnocie klasowej. Słabsi, ale uczciwi uczniowie mogą się poczuć pokrzywdzeni .

Znajdą się też osoby, u których powodzenie kolegi ( bo pani go nie przyłapała) będzie rodzić zazdrość , co prowadzi do skarżenia ... itd.

wpwil, jeżeli uczeń nauczy się ściągać w podstawówce - i jeszcze uda mu się to praktykować bezkarnie- na pewno nie zrezygnuje z tej praktyki podczas studiów, ani w dorosłym życiu. Nawet w pracy zawodowej- może nie będzie ściągał w sensie dosłownym, ale szukał sposobów na ominięcie pracy ... ściąganie rozwija również lenistwo.


Pn sty 31, 2005 20:08
Post 
To nie tak.

1. Ściąganie jest zawsze oszustwem.

2. Na mało ważne przedmioty - ich jest niewiele - można się uczyć tylko tak, żeby zdać.

3. Na średnio ważne, stanowiące szerokim o wykształceniu ogólnym - których jest najwięcej - trzeba się uczyć z umiarem.

4. Na ważne, czyli j. polski, historię, geografię i te, które kierunkują nas na studia, należy się uczyć jak najwięcej.

5. Te ostatnie to w przybliżeniu te, które zdajemy na maturze - więc problem zbędności przedmiotów maturalnych traci na znaczeniu.

Ja osobiście nigdy nie ściągam - naprawdę ! Zdarzyło mi się to wprawdzie parę razy, ale to było dawno, nieprawda, żałuję i nic właściwie mi to nie dało. Teraz ani mi to w głowie i jakoś sobie radzę - mam wręcz jedne z najlepszych wyników, i to w renomowanej szkole. Ci, którzy ściągają (czasem nawet ode mnie, chociaż im w tym przeszkadzam [to zresztą niezłe ćwiczenie woli]), mają mimo to gorsze oceny. Więc nie widzę problemu - na studia można się dostać zupełnie uczciwie przy odrobinie zdolności, które są jakby fundamentem, oraz solidnej pracy, stanowiącej większą część budowli naszej wiedzy i umiejętności.


Pn sty 31, 2005 20:29
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lis 11, 2004 0:53
Posty: 115
Post 
oszustwo to oszustwo

mozna jedynie miec zal, ze czasami sie nie da

(nie kazdy ma fajnych rodzicow, ktorzy zrozumieja, ze tym razem nie ma 5.5 na swiadectwie)

natomiast co do szkoly, to na studiach spotkalem sie z calkowicie odmienna polityka wobec sciagania

na wielu kolokwiach mozna miec wszelkie materialy, jakie sie zdola zgromadzic... troche glupio w takich warunkach kryc sciagawki :)

z drugiej strony - 15min na zagadnienie wlasciwie uniemozliwia korzystanie z innej wiedzy i umiejetnosci niz wlasna szara masa


Pn sty 31, 2005 20:34
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 26, 2005 18:08
Posty: 51
Post 
baranek napisał(a):
Grzechem jest także oszustwo . Właśnie tak rozumiem zło wynikające ze ściągania - uczeń oszkuje siebie i nauczyciela . Tak też tłumaczę moim uczniom. Lepiej nie napisać nic i poprawić sprawdzian później.

Ale ja wcale nie chcę poprawiać sprawdzianu np. z j. polskiego (albo raczej z literatury), bo mnie ten przedmiot zupełnie nie obchodzi, a chcąc studiować fizykę jestem przymuszany do osiągania przynajmniej dwój.

baranek napisał(a):
Nie wiem, jak można się cieszyć z dobrej oceny otrzymanej w ten sposób... :?

Zadowolenie z ocen jest konieczne do życia? Wątpię. Są większe przyjemności niż podnieta z jednej cyferki. Na przykład przyjemność ze świadomości posiadanej wiedzy, a do posiadania wiedzy szkoła czasami nie jest w ogóle potrzebna. Jeśli kogoś cieszy sama ocena, to już jego problem (o którego to problemu naturze z grzeczności nie wspomnę).

baranek napisał(a):
wpwil, nigdy nie możemy stwierdzić z całą pewnością, jako uczniowie podstawówki, czy gimnazjum, jaka wiedza będzie nam przydatna w przyszłości . Dlatego szkoła zapewnia wszechstronne, ale właśnie podstawowe wykształcenie w różnych dziedzinach.

Jeszcze raz polecam artykuł, do którego odnośnik podałem. W pełni się zgadzam z jego autorem.

Cytuj:
Musimy zrozumieć, że wiedza przekazywana w szkole jest w 90% (lub więcej) nikomu do niczego nie potrzebna. Uczy się jej z rozpędu, gdyż jesteśmy terroryzowani przez intelektualistów: „To jest wiedza podstawowa, którą każdy musi mieć”. Z tego powodu w szkołach uczy się np. podstaw filozofii (która 99% populacji jest zbędna), a nie prowadzi kursów na prawo jazdy (mimo że np. w Ameryce można żyć bez butów, ale bez samochodu — nie). Jeszcze w podstawówce oświadczyłem pani nauczycielce, że moje zasoby pamięciowe są zbyt cenne, abym miał je zaśmiecać głupotami, i dotrzymałem słowa. Dzisiaj mogę z dumą twierdzić, że szkołę skończyłem i się nie dałem ogłupić. Nie tylko nie wiem, czym orzecznik się różni od orzeczenia, ale również nie chcę tego wiedzieć i odmawiam nauczenia się tego! I ta niewiedza w niczym mi w życiu nie przeszkadza — nawet w pisaniu wypracowań do gazet i zarabianiu na nich pieniędzy!

Tomasz Włodek, Homeschoolersi, W drodze, nr 10 (362) 2003


baranek napisał(a):
Nikt nie musi być orłem z każdego przedmiotu. Zauważ, że nauczyciele bardzo szanują uczniów słabszych, uczących się na miarę swoich możliwości, jeżeli widzą, że idzie im dobrze w innej dziedzinie .

Orłem być nie musi, ale dwóje w szkole i kilkadziesiąt procent na maturze z polskiego, aby studiować ową fizykę - mieć musi.

baranek napisał(a):
Ściąganie jest również złem społecznym- odbywa się przecież we wspólnocie klasowej. Słabsi, ale uczciwi uczniowie mogą się poczuć pokrzywdzeni .

A ja się czuję pokrzywdzony że muszę tyle lat się uczyć bzdur aby rozpocząć upragnione studia.

baranek napisał(a):
wpwil, jeżeli uczeń nauczy się ściągać w podstawówce - i jeszcze uda mu się to praktykować bezkarnie- na pewno nie zrezygnuje z tej praktyki podczas studiów, ani w dorosłym życiu. Nawet w pracy zawodowej- może nie będzie ściągał w sensie dosłownym, ale szukał sposobów na ominięcie pracy ... ściąganie rozwija również lenistwo.

Nieuczenie się wymaganych treści nie musi oznaczać lenistwa! Ja się uczę najwięcej sam w domu!


Pn sty 31, 2005 20:45
Zobacz profil ICQ
Post 
kolega napisał(a):



2. Na mało ważne przedmioty - ich jest niewiele - można się uczyć tylko tak, żeby zdać.



Niestety zeby zdać musze nauczyć się 50 % wymaganego (niepotrzebnego dla mnie materiału) Jeżeli szykuję sie na studia humanistyczne ,nie potrzebna mi jest w ogóle do szczęscia np fizyka lub chemia. Zamiast tych przedmiotów wolałbym mieć więcej historii lub angielskiego !! - który będzie naprawde przydatny w życiu !

Oi ! ps. Pozdro Wojtil ;] (bardzo zajmujące tematy Ambasadorze) :]]


Pn sty 31, 2005 22:22

Dołączył(a): Śr sty 26, 2005 18:08
Posty: 51
Post 
baranek napisał(a):
Grzechem jest także oszustwo . Właśnie tak rozumiem zło wynikające ze ściągania - uczeń oszkuje siebie i nauczyciela . Tak też tłumaczę moim uczniom. Lepiej nie napisać nic i poprawić sprawdzian później.

Nauczyciele często przymykają oko na ściąganie więc też nie zawsze się ich oszukuje. Zupełnie nie mogę jednak pojąć w jaki sposób się niby oszukuje siebie.


Pn sty 31, 2005 22:51
Zobacz profil ICQ
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lis 11, 2004 0:53
Posty: 115
Post 
zycie zgodnie z zasadami wymaga szalenstwa

pogodz sie z tym

jesli sciagales na kartkowce w szkole podstawowej, jestes takim samym oszustem jak kazdy inny oszust

moze i zlo jest znikome, albo mniejsze, ale granice przekroczyles

kropka


Wt lut 01, 2005 0:28
Zobacz profil
Post 
wpwil, podawanie jako argumentu za ściąganiem faktu, że czasami nauczyciele " przymykają oczy na ściąganie" jest niczym innym, jak tylko szukaniem usprawiedliwienia.... Ciche zezwolenie na odpisywanie jest moralnym problemem nauczyciela... ucznia- sam fakt ściągania. Może zamiast złych wzorców spróbuj dojrzeć trochę dobra... a zamiast oceniać nauczycieli ... oceń siebie ?

Polkow ma rację- niezależnie od tego, jakie przedstawisz argumenty, ściąganie jest oszustwem. Jeśli masz odwagę ściągać, miej odwagę nazwać to, co robisz, po imieniu.

Skoro Ci nie zależy na wyższych ocenach, miej chociaż te dwóje ... niewiele trzeba umieć, żeby dostać ocenę dopuszczającą...

Jeśli chodzi o zadowolenie z ocen - zadowolenie z oceny uzyskanej w wyniku uczciwej pracy jest przyczyną radości z posiadania czystego sumienia :) Oszustwo jest grzechem, a grzech rodzi smutek .

Teraz rozumiesz związek ? To powinno Ci także wyjaśnić, jak można oszukiwać siebie - wydaje Ci się, że coś zyskałeś- postawiłeś na swoim, nie uczyłeś się, a dostałeś zaliczenie .... a jednak strata ( moralna) przewyższa zysk :(

Kolego, gratuluję odwagi :) Ja również nie pozwalałam od siebie odpisywać i wiem, że to nie jest łatwe...


Wt lut 01, 2005 12:29
Post 
[quote="baranek"]

Skoro Ci nie zależy na wyższych ocenach, miej chociaż te dwóje ... niewiele trzeba umieć, żeby dostać ocenę dopuszczającą...

quote]

niewiele czyli 50% wymaganej wiedzy z tego przedmiotu. Sam idąc do liceum sądziłem że będe uczył się tylko historii, polskiego, angielskiego i wosu, a reszta żeby na dwóje.Co się teraz okazuje nieraz muszę przeznaczać więcej czasu na naukę na tą dwóje z chemii lub fizyki. Wybrałem profil humanistyczny i na takowe studia chcem złożyć papiery,a żeby się dostać nie mogę mieć przeciętnej wiedzy z przedmiotów humanistycznych. Dlatego ściągając na klasówce z biologii (pisząc ten sam rząd co koleżanka obok, która lubi biologię) ukazuje mój szacunek do tego co wybrałem- bo dizęki zaoszczędzonemu czasu na naukę biologii, moge podwyższyć swój poziom wiedzy z tego co mnie interesuje i wybrałem ! Więc pisanie że 2 to niewiele - to tylko 50% wiedzy. Te niewiele wolę przeznaczyć na naukę tego co mi się przyda w życiu...

Pozdrawiam.

"Nazywają Cię faszystą bo kochasz swą Ojczyznę ... !" - Szwadron 97


Wt lut 01, 2005 16:20
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24
Posty: 3075
Post 
ja w liceum mialam nauczyciela z historii, ktory podobnie jak baranek pozawalal miec sciagi na klasowce, ale tylko jesli byly to sciagi wlasnorecznie napicane (nie tolerowal ksera i jakichs gotoych opracowan-takie konfiskowal i... no coz ich los bywal rozny) natomiast jesli ktos mial recznie napisana sciage, to konfiskowal, czytal po czym oddawal, stwierdzajac czy sciaga byla odpowiednia czy nie... wyznawal zasade ze jesli ktos sam pisal to wie co na niej jest i chociaz troche wiedzy w glowei musialo zostac...
przechodzac do watku niepotrzebnego wkuwania jakichs bzdetow w gimnazjum czy liceum... ja po wielu latach studiow odczulam fakt, iz to czego mi sie nie chcialo uczyc bo sadzilam ze nie bedzie mi to potrzebne, okazalo sie naprawde przydatne (tylko ze potem musialam sie od nowa tego uczyc, a tak bym tylko powtorzyla) roznie sie w zyciu uklada i to ze w liceum uwazalam, ze historia nie bedzie mi potrzzebna szczegolnie odczulam zakuwajac do egzaminu z historii wychowania (po 2 semesrtach egzamin) i egzaminow z historii kosciola (4 semestry i po kazdym egzamin). z bilogii tez nie bardzo mi sie chcialo uczyc, bo uznalam to tez za przedmiot, ktory nie bardzo bedzie mi potrzebny, okazalo sie kolejny zaz, ze sie myliłam... doswiadczyłam tego na zajeciach z biomedycznych podstaw rozwoju i wychowania, anatomii i fizjologii czlowieka oraz po cześci na psychologii rozwojowej. nie mozna w wiaku nastu lat stwierdzic, czy to nam sie przyda czy nie czego sie uczymy.
zgadzam sie ze program jest przeładowany, ale konieczne minimum trzeba opanowac. a przedmioty kształcenia ogolnego szczegolnie... no i oczywiscie podstawa jest poprawna polszczyzna i znajomosc tresci podstawowych lektur z poszczegolnych epok./.. to ptrzeciez nasza kultura...
ale chyba odbieglam trche od tematu... korzystajac ze sciag niestety .. przepychamy to co mamy do zaliczenia i tak na prawde nic z tego nie wiemy i niewiele pamietamy, ....
i jeszcze taki maly przyklad z zycia studenckiego... przychodzi wykladowca na egzamin z etyki dop studentow z weterynarii... i zadaje tylko jedno pytanie.... kto nie liczy na wiedze na sciagach i kto nie ma sciag na ten egzamin... zglosily sie niesmialo 2 osoby... egzaminator poprosil indeksy tych osob a reszte zaprosil na poprawke (te 2 oczywiscie dostaly 5, bo wykladowca uznał ze etycznym /a zarazem moralnym/ jest zdawanie egzaminu z etyki bazujac na wlasnej wiedzy, czyli uczciwosci a nie na sciagach-czyli oszustwie)
i na koniec moja osobista refleksja... nie sciagam na egzaminach i zaliczeniach i jesli chodzi o oceny, niesterty najczesciej gorzej na tym wychodze niz ci, ktorzy bazuja na sciagach, mam slabsze oceny, ale przynajm,niej wiem ze zasluzylam na ta ocene, bo na tyle umiem...

_________________
Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
Obrazek
Obrazek


Wt lut 01, 2005 16:44
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 26, 2005 18:08
Posty: 51
Post 
Zacznę od końca. To, że Pani ma słabsze oceny, nie znaczy, że Pani na tym gorzej wychodzi! Pani na tym wychodzi lepiej, bo ma wiedzę na wyższym poziomie! Ja już poza tym napisałem, że uważam oszukiwanie na egzaminach na dobrowolnych studiach za zło.

Mogę nazwać ściąganie oszukiwaniem. Na pewno nie siebie, raczej nie nauczyciela, ale raczej oszukiwanie państwa. Państwa które zmusza mnie do marnowania czasu. I takie oszukiwanie uważam za dobro.

Coś, co wydaje się być kłamstwem, wcale nie musi być grzechem (np. wymijające odpowiedzi udzielane na pytania, na które odpowiedź mogłaby przynieść pytanemu ujmę - np. o stan zdrowia) mimo, że kłamstwo generalnie określamy grzechem - i na tej samej zasadzie nie uznaję ściągania/oszukiwania/spisywania w podstawówce/gimnazjum/liceum za zło.

Za zło uznaję nieuctwo.

50% nie jest łatwo uzyskać, gdy się nie uczyć w ogóle wymaganych bzdurnych treści.

Jak naprawić system? Nie twierdzę, że o tym czego się uczyć mają decydować same dzieci. O tym powinni decydować rodzice, a nie Pani minister, czy jakikolwiek inny urzędas. Dlatego w przypadku likwidacji Ministerstwa Edukacji Narodowej (a za tym jestem), ludzie byliby lepiej wykształceni, a ocen w ogóle mogliby nawet nie dostawać, co najwyżej zaliczenia z egzaminów. Egzaminy z kolei nie powinny być przepustką do nauki, ani zdawania jakichkolwiek innych egzaminów, ale informacją dla pracodawcy, że delikwent posiada umiejętności z danej dziedziny.


Wt lut 01, 2005 18:29
Zobacz profil ICQ
Post 
1. Oj... Radzę uważać na wszystko, co ma bliski związek z dominikanami ! :-o Skomentuję niektóre obłąkańcze teorie z przytoczonego artykułu:

W drodze napisał(a):
Musimy zrozumieć, że wiedza przekazywana w szkole jest w 90% (lub więcej) nikomu do niczego nie potrzebna. Uczy się jej z rozpędu, gdyż jesteśmy terroryzowani przez intelektualistów: „To jest wiedza podstawowa, którą każdy musi mieć”.


a) Człowiek nie jest zwierzęciem. Musi posiadać pewien poziom kultury.

W drodze napisał(a):
Z tego powodu w szkołach uczy się np. podstaw filozofii (która 99% populacji jest zbędna)


b) Filozofia jest królową wszystkich nauk. Właśnie ją zresztą tak naprawdę uprawiamy. To nic innego, jak mądrość życiowa. I największy absurd tego cytatu: problem polega właśnie na tym, że w większości szkół filozofii NIE MA !

W drodze napisał(a):
a nie prowadzi kursów na prawo jazdy (mimo że np. w Ameryce można żyć bez butów, ale bez samochodu — nie)


c) Nawet, jeśli w USA tak jest, w Polsce a pewno nie. Przecież wręcz przestrzega się przed nadmiarem aut i haniebnym upadkiem kolei.

2. Osiągnięcie 50% na sprawdzianie to zazwyczaj żaden problem, o ile ma się oczywiście pewien poziom inteligencji (co najmniej 100).

3. Oszukiwanie państwa nie jest złem ? A jeśli np. zabijesz Kwaśniewskiego, czynisz dobrze ? Grzech zawsze jest grzechem (co innego wina - czasami ktoś może być np. niepoczytalny).

4. Wojtas, nie przesadzaj z tą Swoją programową, aprioryczną odrazą do państwa. Przecież może być też dobra władza, która na przykład do wieku 15 lat uczy podstaw naszej cywilizacji, a potem pozwala się ukierunkować.

Podsumowując: temat jest kontrowersyjny :-)


Śr lut 02, 2005 13:44

Dołączył(a): Pn paź 04, 2004 11:49
Posty: 674
Post 
kolega napisał(a):

W drodze napisał(a):
a nie prowadzi kursów na prawo jazdy (mimo że np. w Ameryce można żyć bez butów, ale bez samochodu — nie)


c) Nawet, jeśli w USA tak jest, w Polsce a pewno nie. Przecież wręcz przestrzega się przed nadmiarem aut i haniebnym upadkiem kolei.


Z tą teorią o USA bym uważał -- raz że np. taki AmTrac w USA ma się dobrze mimo że samochodów tam sporo -- ale w wypadku prawa jazdy chodzi o cos innego -- w USA NIE MA dowodów osobistych.
Podstawowym dokumentem ze zdjęciem jest właśnie prawo jazdy /bo drugi równie podstawowy czyli Insurance Card nie ma zdjęcia/.


Śr lut 02, 2005 14:17
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 26, 2005 18:08
Posty: 51
Post 
kolega napisał(a):
Musimy zrozumieć, że wiedza przekazywana w szkole jest w 90% (lub więcej) nikomu do niczego nie potrzebna. Uczy się jej z rozpędu, gdyż jesteśmy terroryzowani przez intelektualistów: „To jest wiedza podstawowa, którą każdy musi mieć”.


My uprawiamy tutaj filozofię, bo chcemy to robić. Ów fakt świadczy o tym, że nauka jest potrzebą naturalną i państwo nie musi do niej zmuszać, podobnie jak nie musi zmuszać do jedzenia.

Rozwijając porównanie... Państwo nie dyktuje kiedy, w jakiej ilości i co jeść, a ludzie mimo to jedzą. Jedzą tyle, że ani nie umierają z głodu, ani nie cierpią z przejedzenia. Jedni jedzą tłusto i znakomicie żyją, inni jedzą zielono i też znakomicie żyją - zależnie od człowieka. Jest duża różnorodność i wszystko gra. Są odstępstwa (np. ang. junk food - jedzenie "śmieciowe") spowodowane brakiem silnej woli w żywieniu, ale te odstępstwa są także w państwowej edukacji (lenistwo) i są niezależne od centralnej regulacji bądź jej braku. Poziom jakości i obfitości żywienia jest jednak summa summarum wyższy, niż poziom edukacji, a nie ma przecież Ministerstwa Aprowizacji Narodowej.

Gdy jednak państwo zabrało się za rozdzielanie jedzenia, zamiast pozostawić to wolnemu rynkowi, wszyscy wiemy jak się to skończyło - jeszcze gorzej niż w przypadku centralnego sterowania edukacją.

Krąży anegdota, jak to pewien urzędnik z państwa o scentralizowanej edukacji dziwił się jak jest możliwe, że szwajcarskie szkolnictwo jest najlepsze na świecie, mimo tego że każda szkoła uczy tam jak chce... Ono jest dobre właśnie dzięki temu, że nie jest poddawane państwowym regulacjom.


Śr lut 02, 2005 17:18
Zobacz profil ICQ
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 61 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL