co o tym myślicie żeby uczniowi zarówno gimnazjaliści jak i uczniowie szkoł ponad gimnazjalnych sie zbuntowali i nie chodzili do szkoły dopóki minister edukacji nie cofnie nowych zmian które po części są juz wprowadzone? ( wiem że to nie ten parking ale zapewne tu najwięcej nas wchodzi, w ten dział ) przykładowo tydzień starku by niczemu nie zaszkodził
MAM prośbe, nie usuwajcie tego wątku, on nikomu nie przeszkadza krzywda sie nie dzieje

A o jakie zmiany chodzi? Sorka, ale nie jestem w temacie.

przede wszystkim o nowe matury które będą obowiązywały za trzy lata, wycofanie historii ze szkoły itd

Kto niby wycofuje historię ze szkół?

Gdyby każdy miał prośbę to najlepiej byłoby w ogóle zlikwidować moderację, wszystko wrzucić do jednego działu najlepiej "jazda bez trzymanki" bo i po co, skoro i tak każdy by robił co chciał za zwykłe proszę i dziękuje. Obawiam się jednak, że wtedy szybko byś opuścił to forum, bo nie dałoby się tutaj funkcjonować. Warto zatem zastanowić się czasem o co się prosi.

Co do tematu to wydaje mi się nierealne. Ale nawet gdyby było realne to czy to jest dobra metoda?
Co do historii to nic nie wiem aby miała być wycofana. Ale już dziś jest problem z tym przedmiotem. Niestety niedoceniona przez wielu uczniów (na szczęście nie wszystkich), nie realizowana jak należy (zaniedbany okres PRLu). A szkoda, bo o świadomość warto walczyć i dbać. Obawiam się jednak że dla wielu uczniów każda okazja aby nie iść do szkoły jest dobra.

Jeśli zatem chcesz coś z tym zrobić, to wpierw dowiedz się konkretnie jakie zmiany mają nastąpić. Potem przeanalizuj i wyciągnij wnioski, lub poczytać jakie wnioski inni wyciągają. Dopiero wtedy apeluj. Dobre intencje są ważne, ale to nie wszystko.

Widzieliście podręcznik do historii, który ma obowiązywać?
http://wpolityce.pl/wydarzenia/27279-z- ... emilczenia

I co?
Uważacie, że nauczyciele uczący X lat po swojemu będą się do tego stosować?

Całe LO podręczników do historii miałam... po 5 na jedną klasę + opracowania dla studentów historii a to i tak nie było wszystko, czego oczekiwał mój nauczyciel.
Podręcznik do historii był w wykazie książek do kupienia, bo on musiał jakiś podać, a partyzantka, jaką uprawiał na swoich lekcjach to już inna sprawa.

Odpowiedź w Rzepie
http://www.rp.pl/artykul/10,872304-Sten ... torii.html

To jest odpowiedź wydawcy więc z założenia nieobiektywna. I w dodaktu wydawca albo książki nie zna albo kłamie mówiąc że



W tym miejscu na prawdę stoi "rola" jak byk (dowód na ostatnim obrazku z przytoczonego przeze mnie artykułu).

przede wszystkim zadajmy sobie pytanie, czy uczeń 15-16 letni jest na tyle dojrzały, dorosły żeby dokonać wyboru drogi życiowej z taką pewnością, że wie na 100% że pewnych przedmiotów nie będzie potrzebował? Znam masę pełnoletnich już maturzystów którzy tak do końca nie wiedzą na co chcą pójśc! No i co to znaczy człowiek wykształcony? Czy ktoś kto ma być inzynierem czy farmaceutą ma mieć smiesznie okrojoną wiedzę z przedmiotów humanistycznych?
zaglądnijcie tu
http://natablicy.pl/nowy%20program%20na ... l_tag.html
http://natablicy.pl/komitet-fizyki-pan- ... ac7c000000
http://natablicy.pl/licea-przestana-byc ... 1e1d000000

Przecież tak to przez wiele lat funkcjonowało już: w liceach były profile biol-chem, mat fiz, humanistyczny, językowy. I działało nieźle. Nie ma tego teraz w liceach?

Nie wiedzę generalnie jakiegoś przełomu, a jest rzeczą oczywistą, że przedmiotów potencjalnych jest multum i zwyczajnie trzeba z czegoś rezygnować jeśli chce się inne opanować lepiej.

Co do podręczników to nadal chyba obowiązuje prawo nauczyciela do wyboru z jakiego chce korzystać i ten artykuł pośrednio o tym mówi. I dawniej powstawały podręczniki nieudane, niektóre na samym etapie recenzji były odrzucane, jak to kiedyś miałem okazje usłyszeć od pewnego profesora, który właśnie był recenzentem. Poza tym nauczyciel nie powinien opierać się jedynie na podręczniku, a już na pewno nie streszczać rozdziału na lekcji.

Wydaję mi się że w tej dyskusji możemy długo rzucać sobie nawzajem różne myśli, argumenty i propozycje. Można nawet zaryzykować stwierdzenie że odpowiedzialni za nauczanie wcale nie są głupsi od nas. Widocznie wymyślenie sensownego programu nauczania i systemu w jakim to nauczanie ma się odbyć nie jest proste. My też nic nie wymyślimy, a w dodatku każdy optować będzie za własnymi przekonaniami. Dla mnie historia jest przedmiotem ważnym, jak każdy inny. Spełnia różne role bo i pozwala poznać przeszłość, zrozumieć świat współczesny, wymaga myślenia i może pomagać w kształtowaniu dobrych postaw. Pytanie tylko w jakich proporcjach i co jest najważniejsze? Wiedza, umiejętności, zrozumienie procesu dziejowego, zrozumienie czemu Polska/świat są takie, a nie inne, patriotyzm? Zgadzam się w pełni że istnieje minimum, bynajmniej jednak nie jakościowe, które powinien znać każdy. To nie tylko wiedza ale i zrozumienie i sposób myślenia. I tu bardzo wiele zależy od nauczyciela, bo o tym chyba zapominamy zbyt często. Jeśli sam nauczyciel chce, ma siły i stara się to może przekazać wiele swoim uczniom. A jeśli nie chce, nie ma sił, nie jest zmotywowany, to kto go zmusi? Aby wgłębić się w historię nie wystarczą nawet 5-letnie studia, na to trzeba całego życia. Więc może niech w szkole uczniowie zrozumieją ją w oparciu o konkretne przykłady, kierowani przez nauczyciela. I niech to kierownictwo pozwoli im zrozumieć dziś, bo tego nam brakuje bardzo. A czy szkoła to jedyne środowisko? Mamy tak bogatą historię, a mam wrażenie że więcej kręcono filmów historycznych za PRL-u, niż dziś. Nie brakuje epizodów i wydarzeń, gotowych na przeniesienie na ekran. Nie wiem jak wy, ale pomijając propagandę, to wystarczy zobaczyć jak kręcą i ile kręcą Rosjanie filmów historycznych. Amerykanie nakręcili sławny, prawie 3-godzinny film Pearl Harbor. Nie każdemu musi się podobać, ale czy się nudzi i dłuży, nic się tak nie dzieje? Nie jesteśmy USA, ani Federacją Rosyjską, ale PRL też nie słynął z bogactwa ani Hollywood. Kręcić można. A ludzie obejrzą wszystko co dobre. Historia akurat ma to dobre położenie, że nie jest przypięta do ławki szkolnej, a nawet można przy okazji zarobić na niej.

Na 100% pewna jest tylko śmierć i podatki


Masa to nie wszyscy. Nawet jeśli zdecydowani to mniejszość, to dlaczego mają być dyskryminowani dla dobra niezdecydowanych? Mogą być klasy ogóle i sprofilowane. W innych tematach domagasz się prawa wyboru (np. przy okazji obowiązku szkolnego dla sześciolatków czy emerytur), a tutaj chcesz je odebrać z uwagi na osoby niezdecydowane.


Ja bym to pytanie odwrócił: czy ktoś kto ma być inżynierem czy farmaceutą musi mieć szeroką wiedzę z przedmiotów humanistycznych? Przy czym diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, czyli co się kryje pod pojęciami "śmiesznie okrojona wiedza" oraz "szeroka wiedza".

Szczerze mówiąc Sweet Child w opinii nauczycieli reformatorzy chcą obciąć naparwdę bardzo dużo godzin (aż byłam zaskoczona że aż tyle!) No właśnie wydawało mi się że obecny system liceów nie był wcale taki fatalny- miałeś profil, ale nie miałeś zamkniętych drzwi na inne studia, bo nie kończyłeś połowy przedmiotów już po pierwszej klasie (a to proponują obecnie!) Z mojej klasy mat-fiz, ja skończyłam medycynę, 3 osoby skończyły prawo. Nie byliśmy "skazani" na kierunki tylko ścisłe. Kto szedł na politechnikę, miał, wiadomo dobry start z matematyki itp, ale kto szedł na prawo douczył się troche więcej i z historią jakiej uczył się w mat fiz też się dostawał! Teraz bedzie to raczej niemożliwe.

Obecny nie był fatalny, ale po wyrzuceniu połowy przedmiotów po pierwszej klasie będzie dużo lepszy . Od zawsze to postulowałem.


Jak ktoś nie jest zdecydowany, to niech idzie na profil ogólny. Dlaczego ja mam "cierpieć" z tego powodu? On ma wybór, może iść na profil ogólny i mieć wszystkie przedmioty, więc ja też chciałbym mieć wybór i móc pójść na profil mat-fiz i mieć tylko przedmioty "sprofilowane".

Moim zdaniem masa pary idzie w gwizdek, bo uczeń niezainteresowany przedmiotem i tak stosuje zasadę 3Z (zakuć, zdać, zapomnieć). W tym czasie mógłby zająć się rozwijaniem swoich uzdolnień, z korzyścią dla siebie i innych.