Autor |
Wiadomość |
absurdalna
Dołączył(a): Śr mar 10, 2010 8:20 Posty: 94
|
 Wierzycie w miłość?
Oczywiście nie pytam o tę Bożą, niezmierzoną, najgłębszą i najprawdziwszą... Chodzi mi o miłość między dwojgiem ludzi, najlepiej odmiennych płci  . Ja np. jestem ponad dwa lata ze wspaniałym mężczyzną, ale wciąż się zastanawiam... czy jest możliwość, że to będzie trwało wiecznie? Że nigdy się sobą nie znudzimy? Często spotykacie zakochanych w sobie po uszy staruszków? W mojej rodzinie wszystkie małżeństwa się rozpadają. Bez wyjątku. Właściwie to nie wiem, czy kiedykolwiek spotkałam kochających się naprawdę ludzi (zwłaszcza po latach). Ostatnio po głowie chodzą mi dziwne myśli o małżeństwie. Usłyszałam gdzieś, że nie ma faceta, który nie czułby się uwiązany będąc w związku małżeńskim. Nawet mój znajomy psycholog opowiadał mi historię z pewnym panem, który nie pragnął swojej żony. Pomogła codzienna afirmacja pod prysznicem, która brzmiała: "Ona nie jest moją żoną, ona nie jest moją żoną..." Nagle ich życie erotyczne zaczęło się doskonale układać. O ile mi wiadomo mój ukochany również sceptycznie podchodzi do sakramentu małżeństwa. Twierdzi, że to byłoby dobre na starość, jako ukoronowanie bycia razem przez całe życie. I że o taki związek będzie musiał walczyć każdego dnia, nie będzie czuł "że już mnie zdobył i nie musi się starać". A co Wy o tym wszystkim myślicie? Nie ukrywajmy... niewiele jest szczęśliwych małżeństw, prawda? A może miłość nie jest wieczna?
|
Wt mar 23, 2010 17:28 |
|
|
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Wierzycie w miłość?
Według mnie prawdziwa miłość taka która trwa, która chcemy podtrzymywać i rozpalać to faktycznie wyzwanie. Ale przykłady można podawać różne, bo są pary udane i nieudane, są ludzie "uwiązani" przez małżeństwo i tacy którzy pragną tego bardzo. Ja nie obawiam się małżeństwa, ale raczej tego wszystkiego co jakoś wpływa na nie, jak praca, ułożenie sobie różnych spraw. Uważam że wielu facetów tak naprawdę jest romantycznych i potrzebują być w stałym, trwałym, sakramentalnym związku. Z Twoim ukochanym zgadzam się w jednym - walczyć trzeba zawsze. Raz usłyszałem pewną historię (autentyczną), gdy jeden kolega pyta drugiego wracającego z miesiąca miodowego - to jak to jest z tym małżeństwem? A mąż odpowiada że miał okazje jeszcze lepiej poznać swoją żonę. Tam gdzie ludzie nie walczą o sobie, gdzie nie pielęgnuje się tego wszystkiego co ich do siebie przyciągnęło, gdzie każdy nie odpowiada za siebie i swoje czyny, tam faktycznie nie dzieje się dobrze. To nie kwestia czy miłość istnieje, ale chyba tego że trzeba o nią walczyć.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Wt mar 23, 2010 19:01 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wierzycie w miłość?
Zgadzam się z WISTem. Dodam od siebie, że miłość "nie lubi" spoczywania na laurach. Jeśli nie jest pielęgnowana, szybko przeradza się w zwykłe przyzwyczajenie, ciąg rutyn, w efekcie zmęczenie. Pielęgnowania, podsycana - potrafi wciąż dodawać skrzydeł. Czy potrzebuje małżeństwa - nie wiem. Mojej wystarcza wspólny kredyt  Crosis
|
Wt mar 23, 2010 20:49 |
|
|
|
 |
absurdalna
Dołączył(a): Śr mar 10, 2010 8:20 Posty: 94
|
 Re: Wierzycie w miłość?
Dzięki za odpowiedzi. Miałam nadzieję, że dyskusja się bardziej rozwinie, może trzeba jeszcze zaczekać... Póki co wciąż uważam, że małżeństwo niejako "niszczy" tę konieczność podsycania związku, walki o niego, starań. Nie mieszam w to Boga, lecz samo podejście ludzi do tego sakramentu tak działa (pewnie nie wszystkich, wyjątki zawsze się znajdą. Szkoda, że tak niewiele).
|
Śr mar 24, 2010 15:12 |
|
 |
CzłowiekBezOczu
Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54 Posty: 1993
|
 Re: Wierzycie w miłość?
Szef ma rację ale też trzeba spojrzeć z drugiej strony problemu. Czasy są jakie są i jeżeli na przykład wracam codziennie z pracy w której osiem godzin muszę słuchać klientów oceniać ich działanie na podstawie tego co mówią i odpowiadać im na pytania (wychodzi po kilkanaście minut słuchania i gadania z każdym i to praktycznie całe osiem godzin) to po powrocie do domu mam ochotę wreszcie usłyszeć ciszę i nie odzywać się dłuższy czas. A wtedy małżonka ma pretensje ze nie chce z nią rozmawiać (w domyśle pielęgnować związku) i tylko zbywam półsłówkami.
Tłumaczyłem. Nie pomogło.
|
Śr mar 24, 2010 16:03 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wierzycie w miłość?
. Z moimi doświadczeniami powinienem być sceptykiem, ale tak, nadal wierzę w miłość.
Małżeństwo nie musi niczego niszczyć. To my sami sobie wmawiamy, że już nie musimy się starać i podsycać. Mając choć odrobinę szacunku dla swojej "drugiej połowy" pamiętamy o jej/jego potrzebach. A potrzebą każdego człowieka jest bycie kochanym i zauważanym. Potrzebujemy tego i my i nasi partnerzy. I tylko od nas zależy, czy będziemy się tym nawzajem karmić, czy zamorzymy głodem. Z nudów, z lenistwa, z wygody, czy ja wiem?
Człowieku, poczytajcie Johna Gray'a, może pomoże Wam zrozumieć nawzajem swoje potrzeby? Ty potrzebujesz ciszy, ona potrzebuje rozmawiać: to da się zrobić jeśli wyznaczycie sobie jakieś granice. Nie wiem, na przykład pół godziny spokoju dla Ciebie a potem rozmowa? Albo jakieś konkretne dni? Czy też system komunikacji, że czasem Ty możesz się poświęcić i wysłuchać, a czasem nie... Nie mam pojęcia, ale są różne metody. Samo tłumaczenie raczej nie pomoże, bo Ona też ma swoje potrzeby, tak jak i Ty...
|
Śr mar 24, 2010 16:08 |
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
 Re: Wierzycie w miłość?
Może to zabrzmi jak banał, ale zacytuję tekst świetny, z Rubika. Uważam, bardzo prawdziwy: Świat się nie kończy, świat się zaczyna Miłość to świata sens i przyczyna Dopóki kocha się dwoje ludzi Słońca na niebie Bóg nie ostudzi Dopóki kochasz mnie a ja Ciebie Bóg nie zagasi słońca na niebie Dopóki miłość nas dwoje łączy Świat się zaczyna, świat się nie kończy.Ja jestem, mogę powiedzieć, młodym żonkosiem, nieco ponad pół roku po ślubie. Ok, na początku trudno było - jak zaczęliśmy mieszkać razem (tak, po ślubie!). Ludzie muszą się dotrzeć, nie przeskoczysz tego. Zaczynają rozumieć swoje potrzeby w byciu ze sobą 24/7, szanować je i zaspokajać nawzajem. Tak, miłość może trwać bardzo długo. Właśnie coraz częściej widzę - i to nie w reklamie Apapu  - zakochanych staruszków, którzy dpreptają ze sobą ulicami, zapatrzeni w siebie, ściskający się - mieszkam akurat w dzielnicy, gdzie jest ich dużo. I to jest motywacja, to jest jakiś wzór, cel - też chciałbym, abym z moją żoną mógł tak powiedzmy za 40 lat chodzić Czym jest małżeństwo  Sakramentem, tak. Wzięciem na siebie obowiązku, że właśnie w sytuacji trudności - które na bank będą - nie spakujesz się, i nie zostawisz go z kłopotami. To jest wyraz dojrzałości. Czy to coś psuje  Tak, złudne "miłości". Trywialne zauroczenia ludzi, którzy nie chcą się angażować - albo chcą, dopóki jest łatwo, lekko i przyjemnie, bez zobowiązań. Tylko że takie coś nigdy nie było i nie jest miłością.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Cz mar 25, 2010 8:57 |
|
 |
absurdalna
Dołączył(a): Śr mar 10, 2010 8:20 Posty: 94
|
 Re: Wierzycie w miłość?
Obym doszła do tak dojrzałej postawy jak Ty, ToMu. Dziękuję za to, że napełniłeś moje serce nadzieją. 
|
Cz mar 25, 2010 11:47 |
|
 |
zagubiona_21
Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23 Posty: 806
|
 Re: Wierzycie w miłość?
Teoretycznie wierzę w miłość, ale spotyka nielicznych. Mnie raczej nie spotka więc po co się skupiać na mrzonkach skoro można robić sensowniejsze rzeczy, prowadzące do sensownych wymiernych lub mniej korzyści.
_________________ Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.
|
Cz kwi 08, 2010 12:27 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wierzycie w miłość?
Ja z kolei znam nie jedno szczęśliwe małżeństwo. W tym moi rodzice. To na pewno dało mi dobre perspektywy na przyszłość. Czyny i życie rodziców, w dużej mierze wpływa na ich dzieci.
Miłość może połączyć dwojga ludzi i doprowadzić do małżeństwa, ale wydaje mi się, że z biegiem lat ci ludzie stają się bardziej przyjaciółmi, najlepszymi przyjaciółmi, którzy są ze sobą z przyzwyczajenia i z lęku przed samotnością.
|
Cz kwi 08, 2010 20:19 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wierzycie w miłość?
zagubiona_21 napisał(a): Teoretycznie wierzę w miłość, ale spotyka nielicznych. Mnie raczej nie spotka więc po co się skupiać na mrzonkach skoro można robić sensowniejsze rzeczy, prowadzące do sensownych wymiernych lub mniej korzyści. Wybacz szczerość, ale przy tej postawie to „raczej na pewno” Ciebie nie spotka. Tylko po co zamykać się w takiej wieży z kości słoniowej? taladriele napisał(a): Miłość może połączyć dwojga ludzi i doprowadzić do małżeństwa, ale wydaje mi się, że z biegiem lat ci ludzie stają się bardziej przyjaciółmi, najlepszymi przyjaciółmi, którzy są ze sobą z przyzwyczajenia i z lęku przed samotnością. Coś mi zgrzyta to połączenie przyjaźni i lęku… Lęk nie jest w stanie wzbudzić nic dobrego (a tu dobrem byłaby przyjaźń). Lęk samym sobą, samym lękiem, emanuje na otoczenie i przykrywa światło Dobra. I taka para, ludzie będący ze sobą tylko z powodu lęku przed samotnością, przekazuje innym (szczególnie swoim dzieciom) komunikat w stylu: „szukaj męża/żony, aby nie być na starość samotnym”. Chyba nie tędy droga.
|
So kwi 10, 2010 21:52 |
|
 |
zagubiona_21
Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23 Posty: 806
|
 Re: Wierzycie w miłość?
domi_que napisał(a): zagubiona_21 napisał(a): Teoretycznie wierzę w miłość, ale spotyka nielicznych. Mnie raczej nie spotka więc po co się skupiać na mrzonkach skoro można robić sensowniejsze rzeczy, prowadzące do sensownych wymiernych lub mniej korzyści.
Wybacz szczerość, ale przy tej postawie to „raczej na pewno” Ciebie nie spotka. Tylko po co zamykać się w takiej wieży z kości słoniowej? Tak, bo to zdanie mam wypisane na czole. W wieży sie nie zamknęłam myślę realnie.
_________________ Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.
|
So kwi 10, 2010 22:39 |
|
 |
tanczacy
Dołączył(a): Pt sty 08, 2010 16:26 Posty: 166
|
 Re: Wierzycie w miłość?
W pełni się z Tobą zgadzam domi_que, Droga zawsze prowadzi ku celowi, a nie od celu  zagubion_21: A czym są te sensowniejsze rzeczy? Co to znaczy realnie myśleć? Miłość to nie jest coś niedostępnego, tylko przybywa tam gdzie jest prawda, a to skądinąd jest coraz rzadsze. Zatem, bycie sobą, życie w prawdzie znacząco zwiększa szanse na miłość w twoim rozumieniu. Sama się zamykasz w jakimś więzieniu ze słów, że miłości nie spotkam itp, tylko po co? Łatwiej Ci tak zaakceptować rzeczy, które kiedyś stanowiły dla Ciebie ból? Że niby jak coś uznasz za prawdziwie to faktycznie się stanie prawdziwe? Cytuj: Tak, bo to zdanie mam wypisane na czole. W avatarze to Twoje zdjęcie ? Bo tam nie ma owego napisu albo schowałaś go pod grzywką taladriele: Jeżeli twoje wyobrażenie o miłości byłoby prawdziwe to ja wolę żyć samemu:) Już raz popełniłem błąd będąc z kimś z lęku i.... to niszczy wszystko wokół. Miłość w małżeństwie to coś znacznie więcej niż przyjaźń, a o byciu ze sobą z powodu lęku przed samotnością nie może być mowy. Żeby tworzyć miłujący się związek trzeba najpierw pokochać samego siebie i nie bać się być samemu. Tylko ktoś kto nie boi się samotności może współtworzyć szczęśliwe małżeństwo. Zatem najpierw pokochać siebie a potem innych 
_________________ To już nie polowanie, nie obława, nie łów! To planowe niszczenie gatunku!
|
So kwi 10, 2010 22:48 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Wierzycie w miłość?
zagubiona_21 napisał(a): Tak, bo to zdanie mam wypisane na czole. Przepraszam, a czy możesz się podzielić, czym (bo przez kogo, się chyba domyślam) to zostało wypisane? Uważaj na odpowiedź: od niej zależy, jaki konkretnie środek zostanie użyty do zmazywania  zagubiona_21 napisał(a): W wieży sie nie zamknęłam myślę realnie. „Myślę realnie” (skąd ja to znam…) – to takie dzisiaj modne. Mówisz „myślę realnie”, a wszyscy się z szacunkiem w pas kłaniają i z podziwem kiwają głowami. Proponuję takie ćwiczenie: wyjedź gdzieś w jakąś dzicz*, na dzień czy dwa, tak żeby się odłączyć od „szumu świata” (tak, fale z telefonu komórkowego są jak najbardziej szumem, więc telefon w domu zostaw  ; i MP3 też) i być ze sobą sam na sam; tylko Ty i Ty – nic ani nikt więcej. Po całym tak spędzonym dniu, wieczorem, usiądź i zacznij odliczać (na głos): 1. Myślę realnie – miłość nie dla mnie, 2. Myślę realnie – miłość nie dla mnie, 3. Myślę realnie – miłość nie dla mnie… i tak aż do 100 (liczby też wypowiadaj, żeby się w ilości powtórzeń nie pogubić; choć możesz też liczyć na palcach, jak wolisz). Jeśli po wypowiedzeniu frazy po raz setny nie zakrzykniesz żałośnie „g*wno prawda”, to moje chapeau bas!  * Z racji, że dziś wszystko (miłość, niestety, też) ma swoją wersję light, to i ćwiczenie musi taką mieć  Jeśli w dzicz wyjechać nie możesz, tylko zostać między ludźmi musisz, to na jeden dzień wrzuć telefon za szafę tudzież pod łóżko (ano, żeby nie kusił) i wytłumacz (grzecznie) ludziom, że dzisiaj jesteś niedostępna. Mówiąc krótko i trochę górnolotnie: spróbuj wytworzyć sobie ascetyczną przestrzeń 
|
So kwi 10, 2010 23:59 |
|
 |
zagubiona_21
Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23 Posty: 806
|
 Re: Wierzycie w miłość?
tanczacy napisał(a): zagubion_21: A czym są te sensowniejsze rzeczy? Co to znaczy realnie myśleć? Miłość to nie jest coś niedostępnego, tylko przybywa tam gdzie jest prawda, a to skądinąd jest coraz rzadsze. Zatem, bycie sobą, życie w prawdzie znacząco zwiększa szanse na miłość w twoim rozumieniu. Sama się zamykasz w jakimś więzieniu ze słów, że miłości nie spotkam itp, tylko po co? Łatwiej Ci tak zaakceptować rzeczy, które kiedyś stanowiły dla Ciebie ból? Że niby jak coś uznasz za prawdziwie to faktycznie się stanie prawdziwe? Cytuj: Tak, bo to zdanie mam wypisane na czole. W avatarze to Twoje zdjęcie ? Bo tam nie ma owego napisu albo schowałaś go pod grzywką  1) Ech, sensowniejsze rzeczy, to coś realnego a nie mrzonki;) A naprawdę życie ideałami, nie prowadzi do ich spełnienia. Użyje wyświechtanego sformułowania: life is brutal. Myślę, że zrobiłeś dogłębną analizę mojej osobowości i postrzegania na podstawie 3 zdań. I "lekko" przesadziłeś. Jeśli chodzi a analizy mojej osoby to ja jestem w tym najlepsza uwierz;) tanczacy napisał(a): W avatarze to Twoje zdjęcie ? Bo tam nie ma owego napisu albo schowałaś go pod grzywką Moje, moje. Jest tylko trzeba czoło dogłębnie zanalizować domi_que napisał(a): Przepraszam, a czy możesz się podzielić, czym (bo przez kogo, się chyba domyślam) to zostało wypisane? Uważaj na odpowiedź: od niej zależy, jaki konkretnie środek zostanie użyty do zmazywania  Nie mogę niestety się tym podzielić, bo za takie rzeczy dostaje się tu bana  Srodek do zmazania poza dostępem domi_que napisał(a): „Myślę realnie” (skąd ja to znam…) – to takie dzisiaj modne. Mówisz „myślę realnie”, a wszyscy się z szacunkiem w pas kłaniają i z podziwem kiwają głowami. Proponuję takie ćwiczenie: wyjedź gdzieś w jakąś dzicz*, na dzień czy dwa, tak żeby się odłączyć od „szumu świata” (tak, fale z telefonu komórkowego są jak najbardziej szumem, więc telefon w domu zostaw  ; i MP3 też) i być ze sobą sam na sam; tylko Ty i Ty – nic ani nikt więcej. Po całym tak spędzonym dniu, wieczorem, usiądź i zacznij odliczać (na głos): 1. Myślę realnie – miłość nie dla mnie, 2. Myślę realnie – miłość nie dla mnie, 3. Myślę realnie – miłość nie dla mnie… i tak aż do 100 (liczby też wypowiadaj, żeby się w ilości powtórzeń nie pogubić; choć możesz też liczyć na palcach, jak wolisz). Jeśli po wypowiedzeniu frazy po raz setny nie zakrzykniesz żałośnie „g*wno prawda”, to moje chapeau bas!  * Z racji, że dziś wszystko (miłość, niestety, też) ma swoją wersję light, to i ćwiczenie musi taką mieć  Jeśli w dzicz wyjechać nie możesz, tylko zostać między ludźmi musisz, to na jeden dzień wrzuć telefon za szafę tudzież pod łóżko (ano, żeby nie kusił) i wytłumacz (grzecznie) ludziom, że dzisiaj jesteś niedostępna. Mówiąc krótko i trochę górnolotnie: spróbuj wytworzyć sobie ascetyczną przestrzeń  No ja nie wiem gorszego dnia już nie można mieć.  Nie mam problemów z ascetyczna przestrzenia, czasami az mam jej dość. Telefonu używam rzadko. A to,że wykrzyknę "g*no prawda" nie zmieni faktów, faktów a nie ideałów. Ja nie powiedziałam, że miłość mnie nie spotka, ze nie istnieje itd. ale prawdziwa, trwała, czysta jest mało prawdopodobna, więc ryzyko jest nieopłacalne. Ale jak coś, to się nie odwrócę. Chapeaux bas dla mających wiarę i dzielących się nią z innymi, może uwierzę...pozdrawiam
_________________ Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.
|
N kwi 11, 2010 12:27 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|