Są dwie "szkoły" mówiące o tym, jak to w końcu jest z tym cierpieniem...
Może się komuś na coś przydać, czy raczej bardziej chodzi o to,
aby poddać się Jego woli i zapomnieć o swoich "chceniach" bo On i tak
wie najlepiej co dla nas najlepsze...
Ja bym była za tym, aby robić swoje zawierzając wszystko, co robimy
Bogu...Nie uda się mimo naszych wysiłków to trudno, może tak miało być?
Może tak będzie lepiej dla mojej duszy?
Nie pamiętam, ale chyba kropeczka_ns doradzała Ci już, aby codziennie
rano zawierzać Bogu wszystko, co danego dnia będziesz robić, wszystko
co Cię spotka.
Aniu, z Twoich dotychczasowych postów bije takie ciepło i tęsknota
za tą drugą połówką, że ośmielam się wątpić aby była Ci pisana samotność

Co by jednak nie było, nie martw się i nie odsuwaj od Boga
